Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gniazdo1

Przypowieści i bajki z morałem o MIŁOŚCI...czytajcie

Polecane posty

Na kiepskich zdjęciach okruchy dawnych dni Czyjaś twarz zapomniana twarz W pamięci zakamarkach wciąż rozbrzmiewa śmiech Czyjaś twarz zapamiętana Mijają dni ludzie natury Wciąż nowych masz przyjaciół starych przykrył kurz Dziewczyny ciągle piękne lecz w pamięci tkwi Ten pierwszy dzień najgorętszych z dni Zapal świeczkę za tych których zabrał los Zapal świeczkę w oknie Zapal świeczkę za tych których zabrał los Światło w oknie Ludzi dobrych i złych wciąż przynosi wiatr Ludzi dobrych i złych wciąż zabiera mgła I tylko ty masz tą niezwykłą moc By zatrzymać ich by dać wieczność im Pomyśl choć przez chwilę podaruj uśmiech swój Tym których napotkałeś na jawie i wśród snów A może ktoś skazany na samotność Ogrzeje się twym ciepłem zapomni o kłopotach Zapal świeczkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Śpieszmy się Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy tylko co nieważne jak krowa się wlecze najważniejsze tak prędkie że nagle się staje potem cisza normalna więc całkiem nieznośna jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy kiedy myślimy o kimś zostając bez niego Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście przychodzi jednocześnie jak patos i humor jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu jak dzwięk troche niezgrabny lub jak suchy ukłon żeby widziec naprawde zamykają oczy chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzec kochamy wciąż za mało i stale za późno Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze a bedziesz tak jak delfin łagodny i mocny Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą Ks. Jan Twardowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raz dwa cztery
slonce..a co u Ciebie sie dzieje?moze ja Ci pomoge?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Śpieszmy się Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy tylko co nieważne jak krowa się wlecze najważniejsze tak prędkie że nagle się staje potem cisza normalna więc całkiem nieznośna jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy kiedy myślimy o kimś zostając bez niego Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście przychodzi jednocześnie jak patos i humor jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu jak dzwięk troche niezgrabny lub jak suchy ukłon żeby widziec naprawde zamykają oczy chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzec kochamy wciąż za mało i stale za późno Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze a bedziesz tak jak delfin łagodny i mocny Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą Ks. Jan Twardowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteśmy tak zajęci, iż z trudem znajdujemy czas, aby przyjrzeć się ludziom, których kochamy, nawet tym, którzy mieszkają z nami pod jednym dachem. Brakuje nam czasu, aby spojrzeć na siebie samego. Nawet jeśli mamy wolną chwilę, to i tak nie za bardzo wiemy, jak ją wykorzystać, aby dojść do ładu z samym sobą. Mamy setki sposobów na tracenie cennego czasu: włączamy telewizor, \"wisimy\" na telefonie albo wsiadamy do samochodu, aby dokądś pojechać. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do przebywania w swoim towarzystwie i postępujemy tak, jakbyśmy próbowali od siebie uciec. Thich Nhat Hanh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ażdy drobny deszczyk poprawia zieleń trawy. W podobny sposób nasze "wewnętrzne krajobrazy" ożywają pod wpływem dobrych myśli. Powodziłoby się nam dobrze, gdybyśmy zawsze żyli chwilą obecną i korzystali z każdej nadarzającej się okazji, a nie tracili czasu na odrabianie zlekceważonych możliwości i jeszcze nazywali to spełnianiem swego obowiązku. Błąkamy się po zimie, tymczasem jest już wiosna. Henry David Thoreau

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Róże, które kwitną pod moim oknem, w niczym nie przypominają zeszłorocznych róż i nie są od nich ani lepsze, ani gorsze - one po prostu są, bo są darem od Boga. Dla nich nie istnieje żaden czas. Oto jest sobie róża: doskonała w każdym momencie swego istnienia. W ślicznie rozwiniętym kielichu nie ma żadnego nadmiaru; w bezlistnym korzeniu nie ma żadnego braku; w pojedynczym pąku, zanim jeszcze rozkwitnie, już przeżywa w pełni całe swe życie. W każdej chwili natura tego kwiatu jest zadowolona i on sam zadowala naturę. Dla róży czas nie istnieje. A człowiek - albo odkłada coś na przyszłość, albo rozpamiętuje coś z przeszłości. Nie żyje teraźniejszością, ale, odwracając wzrok, opłakuje przeszłość albo też, nie zwracając uwagi na otaczające go wspaniałości, wysila się, aby przewidzieć te, które ewentualnie czekają go w przyszłości. Nie poczuje się szczęśliwy i silny, dopóki, tak jak róże, nie nauczy się żyć zgodnie z naturą w teraźniejszości, ponad czasem. Ralph Wald Emerson

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcę zajść, jak daleko mnie nogi poniosą Chcę dotrzeć do radości, która jest we mnie Pozbyć się barier, które mnie ograniczają I poczuć, jak mój duch i umysł rosną; Chcę żyć, istnieć i "być" I odbierać prawdy, które są we mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłość nie zna granic Zbigniew Żbikowski Irmina przyszła do pracy. Robi to od roku, kiedy znowu wróciła do swojego rodzinnego miasta. Ta trzydziestoletnia kobieta dwa lata temu przeżyła straszliwą tragedię. Na tydzień przed ślubem zginął Paweł - jej ukochany, przyjaciel, narzeczony. Dlatego wyjechała - chciała uciec od bólu, od tego ciągłego chodzenia pod to drzewo, które choć niewinne temu co się stało, to jednak zabiło jej umiłowanego. Około południa w biurze pojawił się goniec z pięknym bukietem kwiatów. Trafił tu z sekretariatu, gdzie zapytał o wysoką panią Irminę z działu sprzedaży. Gdy wszedł do biura, od razu ją rozpoznał. Z opisu nadawcy przesyłki wynikało bowiem, że adresatka ma sto osiemdziesiąt dwa centymetry wzrostu. No i oczywiście, że ma na imię Irmina. Podszedł do zaskoczonej dziewczyny i wręczył jej kwiaty. - Oto bilecik proszę pani - powiedział z uśmiechem. - Dziękuję - odparła Irmina, która zachodziła w głowę, któż mógł jej przesłać tak piękne kwiaty. Gdy otworzyła kopertę z bilecikiem, usiadła z wrażenia. - O Boże! - łzy cisnęły jej się z przerażenia, zaskoczenia i nieśmiałej radości. Bilecik był bowiem krótkim listem. Czytała go z niedowierzaniem do końca dnia pracy. "Droga Irminko, Serce moje! To był jedyny sposób bym mógł tobie wysłać te kwiaty. Znalazłem kogoś, kto podjął się spełnić moją prośbę i złożył w moim imieniu zamówienie. Nie potrafię, moja śliczna, sam dokonać tych rzeczy, więc we śnie poprosiłem go o pomoc. Choć bardzo się bał, że możemy ci sprawić ból, zgodził się, więc skorzystałem z okazji. Chcę byś wiedziała, że bardzo cię kocham, lecz muszę odejść. Nie zadręczaj się proszę. Jeszcze się spotkamy. Żyj pełnią szczęścia. Uwolnij siebie i mnie - ja ci błogosławię. Paweł." - Boże, kto może być tak okrutny!? - zastanawiała się wstrząśnięta. Jej równowaga psychiczna została wystawiona na jeszcze jedną próbę. Na odwrocie kartki z listem znalazła rysunek - uśmiechniętą gwiazdkę i podpis: "Tyś jest mą gwiazdą daną mi z nieba". Takim rysunkiem i tym podpisem jej ukochany kończył każdy swój list. Nikt, prócz niej nigdy nie czytał tych listów! Nikt nie mógł więc znać tej swoistej pieczęci, która uwierzytelniała posłańca. To wszystko miało się rozegrać daleko od mojego domu. Ja mieszkam na zachodzie kraju - ona w centralnej Polsce. Fizycznie to właśnie ja chciałem wysłać Irminie te kwiaty. Uczyniłbym to z potrzeby serca. Ni stad ni zowąd poczułem, że chcę to zrobić. Treść i rysunek przyszły mi do głowy tak po prostu. Nigdy Irminy nie widziałem. Rozmawiałem z nią tylko raz w internetowym czacie. Poznałem jej smutną historię. Wiedziałem, że ona nadal boleje nad stratą ukochanego. Bardzo się bałem tego, co ona może poczuć, gdy otrzyma taki list. Dlatego ostatecznie go nie wysłałem. Więc opisana powyżej historia nigdy się nie wydarzyła - stanowiła jedynie notatkę, która powstała w wyniku nagłego uczucia, że chcę to zrobić. To było bardzo silne odczucie, wypływające z głębi serca. Ta pierwsza rozmowa z Irminą dostarczyła mi informacji na temat miejsca jej pracy. To wystarczyło, bym wiedział, gdzie ma trafić moja przesyłka. Rozmowa z Irminą odbyła się we wrześniu 2003 roku. Opowiadanie napisałem pod wpływem impulsu swoich odczuć nie dalej niż dwa dni po naszej rozmowie. Pod koniec października, to jest po upływie miesiąca spotkałem Irminę na internetowym czacie. Przez ten czas używałem różnych nicków (pseudonimów), ale rzadko tego, pod którym rozmawiałem z Irminą. Właśnie w tamtym dniu zalogowałem się pod swoim dawno nieużywanym nickiem: Veryfikator. Praktycznie natychmiast odezwała się do mnie Irmina. Powiedziała mi, że zalogowała się dokładnie przed chwilą - że szukała właśnie mnie. Powiedziała mi też, że od czasu naszej wrześniowej rozmowy jest to jej pierwsze wejście do czatu. Już to stanowiło dla mnie znak, że mam do czynienia z niezwykłym dowodem na istnienie komunikacji duchowej między ludźmi. Telepatia istnieje!!! Irmina opowiedziała mi historię, która przepełniła mnie nabożną radością, gdyż mimowolnie stałem się świadkiem czegoś nieziemskiego, a jednocześnie czegoś wzniosłego - czegoś tak pięknego jak miłość dwojga dusz. Irmina powiedziała mi, że w zeszłą sobotę przeżyła bardzo realne spotkanie ze swoim ukochanym. Paweł przyśnił się jej w nocy i rozmawiał z nią. Rozmawiali o tym, że on powinien odejść, a Irmina powinna żyć na Ziemi. Mną wstrząsnęła poniżej przytoczona część rozmowy: - Bardzo chciałem Ci przesłać kwiaty, lecz osoba, którą o to poprosiłem obawiała się, że może Cię zranić. Dlatego przychodzę dziś do Ciebie sam, by powiedzieć to, co chciałem tobie przekazać za jego pośrednictwem - powiedział Paweł. Gdy usłyszałem te słowa, natychmiast przesłałem Irminie e-mail'em swoje opowiadanie. W odpowiedzi ona wskazała na podpis: "tyś jest mą gwiazdą daną mi z nieba" i rysunek mówiąc: - Tak Paweł podpisywał każdy swój list do mnie!!! Nagle zrozumiałem, że ci których kochasz, nigdy nie oddalają się od ciebie, dzieli was zaledwie odległość myśli.. Zawsze będą przy tobie, gdy ich potrzebujesz, gotowi służyć radą czy pocieszyć. Jeśli przeżywasz w związku z ich utratą udrękę, twoi ukochani przekażą ci znak, sygnał, "wiadomość", która da ci do zrozumienia, że z nimi wszystko w porządku. Wypatruj wtedy "znaku" i nie przegap go. Nie przypisuj go swojej wyobraźni czy zbiegowi okoliczności, nie odrzucaj jako przejawu "pobożnego życzenia". Czekaj na wiadomość i ją odbierz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jaki jesteś? Zbigniew Żbikowski Jeśli myślicie, że złe smoki i piękne księżniczki już nie istnieją to posłuchajcie mojej opowieści koniecznie. Ja sam nie tak dawno myślałem, że kocham bez pamięci kogoś, komu kiedyś w przeszłości zadałem straszliwy cios. To była piękna, dobra i mądra dziewczyna, a ja okazałem kiedyś się potworem, który wzgardził miłością rzuconą do moich stóp. Więc ja jestem smokiem, a ona księżniczką. I nie mogę powiedzieć niestety, że byłem dobrym smokiem. Choć takie istnieją! Ja pracuję nad swoją poprawą.. Może ktoś kiedyś powie o mnie: "to dobry i poczciwy gad". Lecz taka potworność jak moja jest niczym w porównaniu do potworności gadów, które najpierw porywają księżniczki a później, niweczą ich marzenia. Lub jeszcze gorsi są Ci, którzy wykorzystując zależność młodej księżniczki od ich czarów wykorzystują je i przeżuwają niczym gumę do żucia, a potem wypluwają taką oślinioną i pozostawiają samą sobie. Często jeszcze ją zwodzą obietnicami w nadziei, że gdy ona się podniesie, to ją jeszcze raz wykorzystają!!! I gdy tylko ona w swej dobroci i wierze głębokiej w dobro tego świata i wszystkich istot ją otaczających znowu obdarzy takiego potwora zaufaniem - on uderzy! Wbije swe kły jadowite w jej delikatną szyję i zrobi z nią to co będzie chciała jego potworna natura!!! Ktoś powie: "To naiwność księżniczki sprawiła, że znów ofiarą się stała"! Hej sędzio sprawiedliwy, nim sąd wydasz, rozważ wszelkie za i przeciw, by dla dobra sprawy wgląd zyskać rzetelny i uczciwy. Posłuchaj uważnie opowiadania tego i oceń według swego sumienia kto zawinił. Znam ja pewną księżniczkę urody nadzwyczajnej, która historyję straszliwą mi opowiedziała. A dotyczyła ona jej ducha i ciała. Całą była chora, gdyż w zamkowych ogrodach spotkała potwora. Gad to był przebiegły - zmieniał swoją skórę. Udał przyjaciela, ojca nieomal udawał, choć ojciec był królem. Smoczym zwyczajem bywa, że czarów się używa. A zatem niech nikogo nie dziwi, że księżniczka ufnie doń się jęła zbliżać. Chciała się dowiedzieć wszystkiego o życiu. On prawił kazania na tematy ją interesujące. Zdobywał jej zaufanie. Dnia pewnego powiedział do jej ojca: - Mój panie! Królewna świata ciekawa i talenta ma różne! Czas je zacząć rozwijać! Pozwól mi z nią jechać w stepy zielone, by tam zapoznała się z mocą świata tego. Król z tronu swego spojrzał na rozmówcę, a że ufał jemu, jak komu mało, puścił ich razem do świata - na jego spotkanie. Więc stało się jasnem dla wszystkich poddanych, że królewna w dobrej opiece się znajdując w świat wyrusza, by zapoznać życie od innej strony. - To się przyda, gdy zasiędzie na tronie! - zwykli mawiać ludzie. Nikt gada nie przejrzał - nikt do dzisiaj nie wie, co się stało dalej. Więc ja opowiem tą historyję w skrócie. Jak już wiecie kochani, gad i księżniczka zostali sami w stepie zielonym. Step był piękny! Wymarzony! Księżniczka tym urzeczona, pragnęła móc się tam pojawiać kiedy tylko wola. Pewnego wieczora, królewna w swoim namiocie odpoczywała. Ten wszedł do jej namiotu i wystawił szpony, łuskę swoją obnażył i na czyn nikczemny wobec królewskiej córki się odważył. Przyszedł do niej, wbił zęby w jej szyję delikatną o jedwabnej skórze i powiedział przerażonej w oczy : - Nie powiesz o tym nikomu! Bo jeśli to zrobisz, to rozpowiem wszystkim, żeś Ty mnie uwiodła - że rozwiązłą jesteś. Że to Tyś jest podłą do stopnia takiego, że mnie niewinnego wykorzystałaś w mej słabości. Gdy to król usłyszy, to złudzeń się wyzbądź, że zgodzi się na to byś w step mogła chodzić. A może nawet ten król stary wymyśli dla ciebie inne groźne kary! Tymi oto słowy potwór obezwładnił piękną królewnę. Strachem ją przepełnił, że wszystko ona straci, gdy komuś prawdę wyjawi. Łapy swe pchał w piękne ciało, wykorzystywał ją ile woli w nim było potwornej. A gadzina to była niesłychanie szpetna. Lat miała co najmniej z pięć tysięcy. Odór siarki z pyska się dobywał, a ten oto potwór podstępnie używał młodego dziewiczego ciała. Na szczęście pojawił się rycerz, któremu ona prawdę wyjawiła. Lecz ze łzami w oczach prosiła, by w tajemnicy to pozostawił i nikomu nie objawił tego, co wie o potworze. Królewna rycerzowi prawdę wyznała, bo bardzo owego z serca pokochała. Ten pokazał się gadowi, by ów wiedział, że jest ktoś, kto nie puści płazem obrazy. Łuskaty stwór zaczął się mieć na baczności i swych niecnych spraw zaprzestał. Lecz jedynie do czasu, gdy rycerza wojny dalekie wezwały. Napisał stamtąd list, że zostaje na czas nieznany. Królewna sama znów została, lecz nie długo. Bo oto książę zastukał do bram zamku. A mąż był to urodziwy i mądry. Gdy ją zobaczył - zrozumiał, ze oto kończą się jego poszukiwania. Że znalazł właśnie panią swojego serca. Długo nie musiał zabiegać, gdyż już kiedyś królewnie doniesiono o jego sławie i ona za nim swego czasu wzdychała. Tęskniła kiedyś za nim, by go poznać. A teraz stał przed nią i o rękę prosił. Zgodziła się. Lecz zanim to się stało, królewna prawdę o sobie mu wyznała i o owej maszkarze, która we względy rodzica umiała się wkupić, by ostatecznie wykorzystać łatwowierną swą ofiarę. Królewicz wpierw miecza dobył i jął szukać nikczemnej poczwary by zemsty dopełnić na niej. Księżniczka jednak go powstrzymała tymi oto słowy: - Ukochany mój, nie zabijaj potwora. Zrób to dla mnie! Król, ojciec mój, nic nie wie o tej straszliwej zbrodni. Chcę by tak pozostało. Proszę Cię więc, byś go nie szukał. Książę widząc, że szczera dobroć płynie z serca królewny, obiecał jej, że nie będzie zwalczał gada, ale tylko dlatego, by nikt się nie dowiedział o przejściach swej wybranki, co by jej niechybnie zaszkodziło. Gad nie wiedział, że książę zna prawdę i w pełnym podnieceniu knuć zaczął intrygę, by czym prędzej go oświecić o wiarołomnej naturze księżniczki. Cel jeden w potwora umyśle się zalęgł - rozdzielić i zniweczyć szczęście swej ofiary. Lecz jakież było jego zdziwienie, gdy książę rzekł do niego: - Miłości swej nie zmienię... Nie licz na to maszkaro!!! Prawda nas wzmocniła, a ciebie hańbą okryła. Nie mam dla ciebie odpowiedniej kary więc zejdź mi z oczu gadzie cuchnący. Szydził książę w pysk potworowi zdziwionemu wielce. Żartem przeraził jego ciemne serce: - Może chcesz się poczęstować owieczką pełną siarki? Wiem, że to działa świetnie na takie jak ty poczwarki. Tak oto dzięki prawdzie w zamku zagościł duch prawdziwej i szczerej miłości. Wkrótce weselne dzwony w królestwie całym zagrały. Lud wyległ na ulice gwarem radosnym się zachwycał. A na weselu jadła wszelkiego i trunku dla każdego było pod dostatkiem. I ja tam byłem, miód i wino piłem na czego dowód tę oto bajkę spisałem... Gdy tylko wytrzeźwiałem. Opowiedziałem Wam tą bajkę, byście się zastanowili, czy wy też nie jesteście potworami. Kluczem do uzyskania odpowiedzi niech będzie poniższa prawda: Jesteś potworem kiedy łaknąc czegoś bierzesz to bez dobrowolnej zgody osoby, która ma przedmiot twojego pragnienia. Robiąc tak czynisz ją ofiarą twojej przemocy i podstępu. Sztuką życia jest sprawienie, by ten od którego pragniemy dał nam to czego pożądamy dlatego, że sam pragnie nam to ofiarować. Wówczas mówić będą o Tobie, że jesteś miłością naznaczony. Gdy to się stanie opływać będziesz we wszelkie dobra i dzielić się nimi będziesz wolny od zachłanności i chciwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raz dwa cztery
Slonce...piekne te przypowiesci,poprawily mi samopoczucie..czekam na kolejne..usciski zasylam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Ciebie! Mówicie, że 100 lat życia to długi okres i że ludzie, którzy żyją sto lat są długowieczni. Ale przecież 100 lat to jedynie 36500 dni. Liczba wygląda imponująco? Pójdźmy dalej - te nasze 100 lat życia to 876 000 godzin. Czy to wiele? Całe stuletnie życie sędziwego człowieka to 52 560 000 minut. Sekunda oznacza 1/3 153 600 000 część twojego życia - o ile dane ci będzie żyć sto lat. Jeżeli jednak nie będziesz żył stu lat tylko mniej, to zwróć uwagę, że wartość ułamkowa sekundy rośnie! W tym tkwi sedno sprawy. Pod koniec twojego życia położone na szali twego sumienia zostaną wszystkie sekundy w oparciu o wartość gatunkową każdej z nich. Te przepełnione prawdą, miłością, dobrocią, miłosierdziem i innym pozytywnym ładunkiem będą przeciwwagą dla tych, którym nadałeś wartości negatywne. Tu właśnie znajduje się miejsce dla wolnej i nieprzymuszonej woli - sam decydujesz jaką wartość zapiszesz w danej sekundzie. Staniesz kiedyś naprzeciw wagi życia i zauważysz, że dla różnych ludzi sekunda miała inne znaczenie. Obyś mógł zrozumieć, że klucz do szczęścia świata i ludzi kryje się właśnie w sekundzie. To z niej wyłonią się godziny, dni., lata i eony przyszłych wieków. Pielęgnuj każdą sekundę swojego życia, zapomnij o nudzie, szanuj aktywność i odpoczynek a zobaczysz, że życie twoje wypełni się głęboką treścią, której poszukiwałeś gdzieś daleko poza sobą. Uznaj, że każda sekunda poświęcona na kłamstwa, złość, nienawiść, itp. rzeczy będzie sekundą straconą. Nie trać sekund na daremnie! To tak naprawdę jedyne twoje dobro, które zostało dane tobie przez Boga i czy tego chcesz, czy też nie, wykorzystasz cały przypisany tobie zasób sekund. Pytanie, które powinieneś sobie postawić jest następujące: \"Ile moich sekund mi pozostało?\" Być może odpowiedź na to pytanie zna twoja dusza, lecz tobie w obecnej postaci nie jest to potrzebne. Oczywiście dusza, to \"ty\" stworzony na obraz i podobieństwo Boga. To co czujesz w tej chwili to efekt pracy twojego umysłu, który włada rozumem, dzięki któremu uznać można ciebie za istotę o wysokim stopniu inteligencji. A to co siedzi, chodzi, oddycha, używa zmysłów to ciało z krwi i kości, które jest twoim domem na tej ziemi. Oto wyłożyłem tobie troistą istotę twego bytu. Zapamiętaj sobie te słowa, bo kiedyś pomogą tobie zrozumieć, że te sekundy, które tobie pozostały mają dużo większą wartość ułamkową, niż te z początku twego tutaj żywota. Wiedząc to możesz wiele zmienić w ostatecznym bilansie pomiaru masy sekund twojego życia poczynając od teraz. Zalecam ci kolekcjonowanie sekund pozytywnych. Dlaczego warto? Bo będziesz zadowolony z ostatniej sekundy! Mówię ci, że warto! Zobaczysz! Obiecuję! I życzę tobie szczerze, byś miał przed sobą jeszcze wiele sekund, ale nie lękaj się, jeśli się okaże, że jednak wiele ich już nie zostało. Wszystko idzie zgodnie z planem! Więc uśmiechnij się, rozchmurz twarz, rozjaśnij spojrzenie i kochaj życie w każdej postaci. Szanuj siebie i innych, gdyż w szacunku kryje się klucz do powszechnego pokoju, którego tak bardzo brakuje na tej ziemi. Nie ważne jest to, ile kto posiada, lecz ważne kto jakim jest. To nie kwestia ilościowa, lecz jakościowa. Właśnie dostałeś odpowiedź na pytanie: \"mieć czy być? Odpowiedź na to pytanie usłyszał już Mojżesz na górze Horeb, gdy Bóg podał mu imię swoje: \"JESTEM, KTÓRY JESTEM\". Dlaczego zatem macie problem z ustaleniem odpowiedzi na to pytanie? Czy Bóg powiedział Mojżeszowi: \"jestem, który mam\"? Nie! Bóg tak nie powiedział nikomu z ludzi! Jedyne co masz to sekundy, o których już tobie wspomniałem. Bierz każdą z nich z namaszczeniem w swoje ręce i nie próbuj jej zatrzymać, gdyż to się tobie nie uda. Napełniaj je pokojem a Duch Święty będzie tobie przewodnikiem, którego tak bardzo potrzebujesz ty i reszta świata. Acha! Zapomniałbym! W życiu swoim miej odwagę głosić swoje poglądy. Czyń to jednak w taki sposób, by krzywdy innym nie czynić. Wolność pociąga za sobą obowiązek poszanowania prawa do swobody innych ludzi i istot żyjących na planecie Ziemia. Szanuj wolność drugiego człowieka, broń jej, pomagaj mu ją utrzymać. Bądź dobrej myśli, bo mimo pozorów wszystko ma swoje miejsce i czas!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
R o ś l i n k a Wiatr nadziei hulał po wirtualnym czasie unosząc z sobą liście wspomnień, pył przebytych dróg historii, ziarenka-piasku zmartwień i nasionka uczuć. Wiatr ten uderzył we mnie gwałtownym zapierającym dech w piersiach podmuchem. Zakręcił się wokół mnie i wirując odleciał w przyszłość. Jedno z niesionych przez niego ziarenek zaplątało się w moich myślach. Nie starałem się go usunąć. Było malutkie, mikroskopijne. Nie uwierało. Upłynął pewien czas. Zauważyłem ,że coraz częściej tok moich myśli zakłócało bliżej nieokreślone \"coś\". To coś stawało się coraz bardziej natarczywe. Na ułamki sekund wysuwało się przed inne myśli i znikało. Gdy któryś kolejny raz wysunęło się na powierzchnię skupiłem się wyłącznie na nim. Nie trwało to długo, ale wystarczyło żeby dostrzec, że to coś to zapomniane przyniesione przez wiatr nadziei mikroskopijne ziarenko ,które zaczęło kiełkować. Ciekawy byłem co z niego wyrośnie. Nie starałem się go pozbyć. Przeciwnie, pielęgnowałem je i podlewałem rosa piękna. Po pewnym czasie kiełek zamienił się w łodyżkę z której zaczęły wyrastać malutkie ,śliczne listeczki radości. Roślinka absorbowała mnie coraz bardziej. W końcu stała się jedną z najczęściej przywoływanych przeze mnie myśli. Rosła i piękniała z każdym dniem. Cieszyłem się,że jest. To wspaniała sprawa posiadać taką cudowną roślinkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce czy Ty jesteś gniazdo
? Drogę odnaleźć drogę odnaleźć w świecie ogromnym wśród dróg tysięcy w plątaninie ścieżek w niepewności pytań w zwątpieniach pewności w ciemnościach nocy w dziennym niepokoju w samotnym tłumie w niezbyt ciasnych ścianach w ciszy na schodach i w krzyku za ścianą w samym środku lata w płaczliwej jesieni w lawinie marzeń w przypływie rozpacz wtedy gdy łzy płyną gdy powraca uśmiech w gąszczu spraw nieważnych w codziennym pośpiechu gdy przychodzi miłość i kiedy odchodzi na krawędzi czasu która wciąż przeraża w przedsionku nocy kiedy śmierć najbliżej albo o świcie gdy wszystko możliwe kto znalazł prawdę musi ja obronić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raz dwa cztery
czasem najbardziej boli,gdy chwile szczescia wspominasz w niedoli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańczowa czytelniczka
"Upadły Anioł" Ktoś pogniótł Ci skrzydła Zabrał aureole Pobrudził ręce Byłeś kiedyś aniołem Pamiętasz? Dziś nie potrafisz nawet Powiedzieć gdzie leży Niebo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pustka111
Witajcie:) Od pewnego czasu sledze wasz topic i naprawde jestem zachwycona niektorymi opowiadaniami:). Jednak dzis mam do was jedna prosbe. Otoz chcialabym podziekowac pewnej osobie wreczajac jej bukiet roznych kwiatow i dolaczyc do tego takie opowiadanie, basn o kwiatach w ktorym to wymienione sa jakies kwiaty ich cechy itd i zeby byl na koncu jakis moral. Jednak niestety nie potrafie niczego znalezc a sama tez niestety nie mam weny. Moze mozecie mi jakos pomoc? Bede wdzieczna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gracja96
To nie bajka ,choć ma swój morał.Ta historia wydarzyła się naprawde.Mieszkam na czwartym piętrze w bloku i od dłuzszego czasu przychodzi do mnie kocica,dokarmiam ją.Pewnego ranka jak zwykle przyszła ,wpóściłam ją do kuchni i dałam jej jesć. Mówię do niej ,dlaczego mam cie karmić? co ja za to bedę miała ,mam cie w dowodzie czy co? A ona coś do mnie pomruczała i na tym skończyła sie rozmowa.Wyszłam z domu ,wracam za godzinę i co widze ?Przy moich dzwiach wejsciowych leży mysz.Pytam sie meża czy nie wie z kąd sie ta mysz wzieła ,mówi ,że nie.Pomyślałam o kocicy ,że to ona przynoisła ale jeszcze do mnie nie docierało .Przyszła kocica podziekowałam jej za preznt.Wychodzę z domu za jakiś czas patrzę a pod dzwiami druga mysz.Przestraszyłam sie nie na żarty.Pomyślałam co zrobie jak bedzie mi przynosic te myszy.Podziękowałam kocicy i powiedziałam jej ,że ja nie jem myszy i ,żeby mi wiecej nie przynosiła, że i tak będę jej dawała jeść. Morał jest taki ,jeżel coś robisz rób za darmo ,bo nie wiadomo czy wdziecznosć to będzie dla nas radością czy problemem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nknkk
Byt sobie ptak obdarzony parą doskonałych skrzydeł o bajecznie barwnych piórach, stworzony do swobodnego szybowania w przestworzach, ku radości tych, którzy obserwowali go w locie. Pewnego dnia ptaka tego zobaczyła młoda kobieta i zakochała się w nim bez pamięci. Serce jej mocno zabiło, oczy zalśniły z zachwytu, gdy patrzyła, jak z gracją szybuje po błękitnym niebie. Ptak poprosił ją, by mu towarzyszyła, i polecieli razem w pełnej harmonii. Kobieta podziwiała, czciła, wielbiła ukochanego ptaka. Lecz pewnego dnia pomyślała: „A może on zechce odkryć dalekie krainy, poznać odległe zakątki świata?”. I przestraszyła się własnych myśli. Przestraszyła się, że już nigdy nikogo tak mocno nie pokocha. I obudziła się w niej zazdrość, zazdrość o to, że ptak umie latać. Poczuła się samotna. „Zastawię na niego pułapkę - pomyślała. - Następnym razem, gdy się pojawi, już ode mnie nie odleci”. Ptak, który również był bardzo zakochany, przyfrunął do niej nazajutrz. Wpadł do klatki i nie mógł się już z niej wydostać - stał się więźniem. Kobieta napawała się jego widokiem. Był przedmiotem jej gorącej namiętności, pokazywała go przyjaciółkom, które wzdychały: „Naprawdę cudowny! Jaka jesteś szczęśliwa!”. Jednak z biegiem czasu zaszła w niej zadziwiająca przemiana: ponieważ ptak stal się jej własnością i nie musiała już go zdobywać, przestał ją inte- resować. A on, nie mogąc już latać, z dnia na dzień pogrążał się w coraz głębszym smutku, pióra mu wyblakły, skrzydła opadły - a kobieta zwracała na niego uwagę tylko wtedy, kiedy przynosiła mu jedzenie. Pewnego dnia, gdy podeszła do klatki, okazało się, że ptak jest martwy. Wpadła w rozpacz i odtąd ani na chwilę nie przestawała o nim myśleć. Ale nie pamiętała o klatce, pamiętała tylko dzień, kiedy ujrzała go po raz pierwszy, jak szybował wysoko w obłokach, swobodny i szczęśliwy. Gdyby mogła przyjrzeć się sobie samej, zrozumiałaby, że tym, co tak naprawdę wzruszało ją w ukochanym, była jego wolność, ciekawość świata, energia jego silnych skrzydeł. Utraciła sens życia i śmierć zapukała do jej drzwi. Czemu przyszłaś? - zapytała ją udręczona kobieta. Abyście mogli być znów razem - odpowiedziała śmierć. - Gdybyś pozwoliła mu odlatywać i wracać, kochałabyś go i podziwiała do dzisiaj. Teraz jestem ci potrzebna, byś mogła go odnaleźć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zima Aniołów W załomie muru z żebraczą miską w dłoni przysiadł w słońcu Anioł Pierzasty. Bose stopy pod suknią skulił, bezdomny. Wyśmiewały go inne anioły puszyste, dostatnie zapracowane i leniwe, bardzo męskie i te z rozwianymi lokami, przefruwające wyniośle w ogromnie ważnych sprawach Wstyd! Żebrzący anioł! Anioł Pierzasty przymknął oczy, A dziecinne aniołki pulchnymi raczkami skubały mu pierzaste skrzydła. Biały puch sypał się na chodniki, wieże i balkony... A ludzie mówili - patrzcie, śnieg pada. Halina Porębska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sjsjsk
"Bez słów" Wśród wielu spraw, które wydają się trudne, Jedna przebija się blaskiem. To, co tak ciężko przychodzi Ci zawsze, Bez słów przyjdzie Ci łatwiej. Łatwiej Ci będzie ode mnie odejść, Kiedy zrozumiesz, że byłam pomyłką. Łatwiej Ci będzie o mnie zapomnieć. O wszystkim, co było serca rozterką. Łatwiej Ci będzie także wybaczyć Za to, że chciałam być Twoją kochanką. Łatwiej... To jednak nie znaczy na pewno. Łatwiej... To na pewno nie znaczy na zawsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sjsjsk
"Na koniec" Na koniec mówi się dziękuję Za wspólnie przebytą drogę. Na koniec mówi się przepraszam Za wszystkie "nie chcę" i "nie mogę". Na koniec patrzy się uważniej, Gdy ktoś gdzieś kiedyś ginie. Na koniec słucha się pilniej, Gdy ktoś szepcze czyjeś imię. Na koniec nie wypada płakać. Płacz jest nie wskazany. Na koniec nie należy śmiać się. Śmiech jest zakazany. Na koniec warto się pożegnać, Zwykłe "do widzenia", nic więcej. Na koniec trzeba też pamiętać, By nie zapomnieć nigdy więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biały gołąb
Dzwoni budzik. Po kiego licha go nastawiłam? - myślę zaspana. Czy to nie niedziela? I wtedy nagle dociera do mnie, że dziś mam urodziny. 50. Wielkie przyjęcie. Dom pełen ludzi. Wstawaj! Pięćdziesięciolatko. Powtarzam to słowo kilka razy, by się z nim oswoić. Idę do łazienki i spoglądam w lustro. Znajoma twarz patrzy na mnie wesoło. Przez noc nie posiwiałam, zmarszczek też nie przybyło. Nagle drzwi łazienki się otwierają i ktoś mnie obejmuje. - Wszystkiego najlepszego, mamo - mówi moja młodsza, 22-letnia córka. Po chwili czuję następny uścisk. To moja 24-latka. - A ja? Ja też chcę! - dopomina się mój mąż. Przygląda mi się i głaszcze mnie po policzku. - Masz wciąż delikatną skórę. - Pospieszmy się - przerywam te czułości, bo wiem, że od 11 rano do 11 wieczór odwiedzi nas masa gości. Mąż nieźle się natrudził, by przekonać mnie do hucznych obchodów. Całe życie nie znosiłam uczucia, że staję się o rok starsza. Byłam zmartwiona już kiedy skończyłam 11 lat, 16-latką miałam ochotę być ze trzy lata, 30-latką pięć, a wiek 45 lat chciałam zachować przynajmniej przez dekadę. Im dalej tym gorzej. Pierwsze siwe włosy dostrzegłam u siebie w wieku 35 lat. Spanikowana stałam przed lustrem, uważnie przyglądając się skroniom. Tak zastała mnie starsza córka. - Coś się stało? - spytała zaniepokojona moją zbolałą miną. - Mam pierwsze siwe włosy - powiedziałam z rozpaczą. - Powinnaś je sobie schować! Właściwie miała rację. W końcu chowałam na pamiątkę różne rzeczy związane z nowymi etapami życia moich córek. Potem wszystko wróciło do normy. Do momentu kiedy skończyłam 40 lat. Było nawet całkiem dobrze. Dopiero co wysiadłam z ekspresu, który wiózł mnie jak szalony przez ostatnie 10 lat. Nie miałam specjalnie okazji wyjrzeć przez okno i rozejrzeć się dookoła. Pomiędzy 30. a 40. wszystko działo się jednocześnie - nauka życia w małżeństwie, zdobywanie pozycji zawodowej, wychowywanie dzieci. Tonąc po uszy w obowiązkach, nie ma się pojęcia, dokąd to wszystko zaprowadzi. Kiedy więc skończyłam 40 lat, miło było spojrzeć wstecz i pomyśleć o osiągnięciach. Córki wydoroślały i nie potrzebowały już stałej uwagi rodziców. W tym czasie upływ lat ma tylko dobre strony - człowiek znajduje własny styl, jest bardziej dojrzały i pewny siebie. Jednak zbliżając się do 50. wylatuje się z bezpiecznego, ciepłego kokonu. Nagle słyszy się o swoim \"wieku\" częściej niż by się chciało, a koleżanki chwalą \"świetnie się trzymasz\". W skrzynce pocztowej też znajdzie się coś miłego: zachęta do zbadania piersi, bo jest \"pani w wieku\"... Albo prospekt kursów komputerowych \"specjalnie dla ludzi po 50.\" Kiedyś pojechałam z córką na 3 dni do Londynu. Plany miałyśmy ogromne, bo ona nigdy tam nie była. Pierwszego dnia wróciłyśmy wieczorem do hotelu z mocnym postanowieniem zostawienia zakupów i ruszenia dalej. Jednak moje nogi powiedziały \"nie\", były jak z ołowiu. Spojrzałam z utęsknieniem na łóżko i pomyślałam, że naprawdę mam już swoje lata. - Czy naprawdę musimy jeszcze wychodzić? - spytała córka, kładąc się na łóżku. - Pooglądajmy po prostu telewizję. Padam na nos. Najwyraźniej nie wszystko można zwalać na wiek. Oczywiście zdarza mi się zapomnieć jakiegoś nazwiska. Wędrując po górach muszę czasem przystanąć, by złapać dech. Około 1 w nocy lubię ulotnić się z przyjęcia, a niektóre rzeczy - na przykład krążenie po Internecie - nie idą mi jak z płatka. Mąż śmieje się, że braki w pamięci wyjdą mnie i rodzinie na dobre, a z komputerem i młodzi miewają kłopoty. Podczas rozmowy ze swoim po przednim wydawcą - dziś panem dobrze po 80. - odkryłam, że wiek to sprawa względna. To u niego zaczynałam jako młodziutka dziennikarka. Kiedy ze wstrętem przyznałam, że niedługo skończę 50 lat, uśmiał się serdecznie. Potem zaciągnął się cygarem, wypił łyczek koniaku. - 50 lat! Teraz dopiero zaczyna się życie! Jesteś w kwiecie wieku! Dowodził, że ludzie po 50. mają w sobie coś, czego młodsi nie mają. Wewnętrzny kompas, na którym mogą polegać. Pozwala im trafniej oceniać sytuacje i szansę, jaśniej formułować stawiane sobie cele, lepiej gospodarować siłami. Skończyłam 50 lat. Dopiero teraz rozumiem, ile się dokonało przez ostatnie 10 lat. Osiągnęliśmy w zawodzie to, na czym nam zależało, a dzieci dorosły i są na studiach. Opuściły gniazdo, zostawiając na pamiątkę swe pokoiki. Poranki są ciche, bez głośnej muzyki dochodzącej z ich dwóch pokoi, a my z mężem mamy wieczory dla siebie. Kryzys wieku średniego, który towarzyszy tym przemianom, nie zaszkodzi większości moich rówieśników. Może dlatego, że mamy inne możliwości i oczekiwania niż nasi rodzice. Ostatnio rozmawiałam z manią o okresie, kiedy rodziła się moja pierwsza córka. Mama miała 48 lat, ale patrząc na fotografię, trudno uwierzyć, że jest na niej młodsza niż ja teraz. - Wyglądam dużo starzej od ciebie - stwierdziła. Rzeczywiście. Moje pokolenie wygląda przynajmniej o 10 lat młodziej niż nasi rodzice w naszym wieku. Mieliśmy szansę zainwestować więcej w swój rozwój fizyczny i emocjonalny. Mama dorastała w czasach II wojny światowej, nie dojadała, a pojęcie zdrowego trybu życia w czasach jej młodości właściwie nie istniało. Nasi rodzice dostali od losu więcej czasu niż mogli się spodziewać, ale nie mieli jak przygotować się do tej fazy życia. My mamy taką szansę. 50 lat to idealny wiek, aby zastanowić się nad tym, jak żyjemy. Szczególnie w ostatnich latach zaczęłam zdawać sobie sprawę, że wszystkie siły, inwencję i czas poświęcam pracy, małżeństwu i dzieciom. To typowe dla tego okresu życia. Przysłowie mówi: \"Przez pierwsze 40 lat życia buduje się dom zewnętrzny, przez drugie - wewnętrzny\". Każdy, kto lubi i chce stawiać sobie nowe wyzwania łatwo odkryje, że życie zaczyna się po 50. To czas, by zaprzyjaźnić się z życiem. Zrealizować dawne marzenia, kupić motocykl czy studiować egiptologię. Ja wybrałam pisanie książek. Na swoje urodzinowe przyjęcie zaprosiłam tylko tych, którzy naprawdę znaczyli coś w moim życiu. Niektórych nie widziałam od lat, ale prawdziwa przyjaźń wytrzymuje próbę czasu. Dziś zdaję sobie z tego dobrze sprawę. - Masz urocze córki - woła do mnie ktoś z tłumu, który coraz gęściej wypełnia mój dom. - Kiedy je ostatnio widziałem, były o połowę mniejsze. Wspomnienia. Dawno zapomniane sceny stają przed oczami. Najpiękniejszy prezent dostałam od córek - album ze zdjęciami pokazującymi nas w różnych okresach wspólnego życia. Każde zdjęcie ma podpis, który mówi, jakie wspomnienią budzi w moich córkach zatrzymany w kadrze obrazek. Jestem wzruszona. Wieczorem wśród kwiatów i prezentów pojmuję, dlaczego te urodziny są takie wyjątkowe. Takiego albumu nie mogłabym dostać w wieku 30 czy 40 lat. Trzeba mieć na to przynajmniej 50. I dlatego skończenie 50 lat jest wielkim świętem zbiorów. Momentem, kiedy można popatrzeć, co życie nam przyniosło i podsumować swoje starania - wysiłki, wątpliwości, chwile radości i smutku. Po raz pierwszy w życiu nie żałuję, że jestem starsza. Heleen Crul

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aphilommen
List, którego Aphilommen nigdy nie wysłał do Aphilomeny Egzotyczne wyspy mają małe, szare porty Gdzie zawsze pada deszcz. Pelikany czyszczą pióra Zlepione ropą z rozbitych tankowców. W czarne kleszcze homarów zaplątały się wodorosty. Złoto ciąży w kieszeni. Daje się za nie kupić tylko whiskey i ludzi. Sekrety świata pozostały niewyjaśnione. Pewnie tak być musiało. A zresztą czy odpowiedź Zmieniłaby barwę morza I wiatr, który wieje od wschodu? Każdego dnia, Aphilomeno Każdego dnia... Świat staje się coraz mniejszy. Czas staje się coraz szybszy. Pamięć staje się coraz cięższa. Ciąży bardziej niż złoto. Można za nią kupić tylko łzy. Aphilommen

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aphilommen
Nic nie było tak, Aphilomeno, jak miało być... Nic nie było tak, Aphilomeno, jak miało być... Nic nie było tak, jak w naszych oczekiwaniach - przy świetle dnia. Bo ciemność była ciemna, ale jeszcze dużo ciemniejsza. Bo najcichszy szept był cichy, ale jeszcze dużo cichszy. Bo bliskość była bliska, ale jeszcze dużo bliższa. A sen był aż - tylko jeden. Nic nie było tak, jak ja chciałem... Nic nie było tak, jak ty chciałaś... Dlatego żadne z nas nie może uwierzyć w to, co się stało. A przecież nagle wiemy już na pewno że teraz dwa plus dwa równa się cokolwiek chcemy razem... Aphilommen

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raz dwa cztery
jest tu kto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktokolwiek....
\"Wiele trzeba mocy, by umieć żyć wiedząc, jak bardzo życie i niesprawiedliwość są z sobą złączone.\" Fryderyk Nietzsche

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×