Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zielonaa

Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

Polecane posty

zulla - witaj, napisz co sie dzieje u Ciebie Zielona - dzieki za wsparcie, ale ja nie chce tak czuć!! Drażni mnie to, że siedzi mi on w tej mojej \"głupiej\" główce. Skonczyłam ten romans sama, miałam dość tej inwigilacji od X (tak jest krócej). Jak sobie przypomne te ciągłe pytania, gdzie jestes, z kim rozmawiałas, czemu tak długo byłaś w ubikacji (pracowalismy razem), to aż mnie telepie ze złości. Siedziałam tu teraz i tak sobie myslałam, ze te moje jego braki wynikają z tego, że nie ma go w pracy. Ponoc chleje, ale mam to gdzieś. Kończe, bo nie uwierzycie, mój mąż przyjechał. Kocham go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każda z nas miała/ ma jakąś historię. Ja, eeee1, zagubiona, spring -poznałyśmy się prawie rok temu na topiku \"jak zapomnieć o nim\" niektórym z nas się prawie udało , innym nie ale się zaprzyjaźniłyśmy. Dlatego postanowiłam załozyć ten topik dla matek, żon i kochanek- koleżanek, jedyny warunek- trzeba być mężatką. Lubimy motyle, mamy proste lub bardziej zlożone problemy ale zawsze sobie pomagamy bez wyzwisk i złośliwości. Opowiadaj- zawsze jest lżej jak pozbędziesz się Swojej tajemnicy i nikt Tobie nie zaszkodzi... Może odpowiedź otrzymasz nie zaraz...ale jednak bez odpowiedzi nie pozostaniesz! Witaj zulla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zulla
Jestem mężatką o 2 lat... a od roku jest w moim życiu Pan X... Jak na młodą mężatkę pospieszyłam się z wdawaniem w romanse?? No cóż po cześci właśnie to moje " szczęśliwe" małżeństwo mnie do tego pchnęło... Z mężem byłam przed ślubem 6 lat... Pomimo jakiś tam naszych kłótni i małoletnich rozterek nic nie wskazywało na to że nasze małżeństwo tak szybko sie posypie... Po ślubie zamieszkałam u niego z teściami... no i właściwie tu zaczął sie cały problem bo nie było chwili żeby się nie wtrącali w nasze życie... ciągle jakieś ale... i to zawsze do mnie... Ale miarka się przebrała kiedy właśnie rok temu mąż zecydował że budujemy dom no i zabieramy tam ze sobą Tatusia i Mamusię... Wiedział dobrze jak się z nimi męczę ale tak postanowił i ja musiałam się zgodzić... ciagłe kłotnie jakie pózniej wybychały doprowadziły do tego że czułam się samotna... nie mogłam nawet z nim porozmawiać bo zaraz sie kłóciliśmy... I wtedy poznałam całkiem przez przypadek przez internet Pana X... No po prostu wyszło jak wyszło... Na początku godzinne rozmowy... wzajemne pocieszanie bo on też był nieszcześliwy w swoim małżeństwie... po pewnym czasie spotkaliśmy sie... no i zaiskrzyło... motylki i te sprawy... Nigdy się tak nie czułam jak z nim... Najpierw było mi obojętne co się dzieje... chcialam tego bo przez chwile chociaż miałam namiastkę szcześcia którego brakowało mi z mężem... ale później to zaczęło zachodzić za daleko... obydwoje zaangażowaliśmy się uczuciowo...i wtedy ja zdecydowłam że trzeba to zakończyć dla dobra naszych maLżeństw... i tak kończyliśmy i wracaliśmy setki razy... 10 sierpnia minie rok od keidy sie znamy... i dlaej nie mam sił tego zakończyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonaa 🌼 ❤️ 👄 i dla wszystkich innych matek żon i kochanek- teraz koleżanek 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zulla - trzymaj się, ale ja sobie też nie wyobrazam abym miała mamusię z Tatusiem za ścianą :O A jak Pan X - tez nie chce konczyc waszego związku? Może cos w tym jest? I pamietaj, ze nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło. Widzisz, ja poprzez ten \"nieszczęsny\" romans poprawiłam stosunki z mężem, powiedziałam mu, że nie ma winy w nim czy we mnie - jest przyczyna. Przyczyna był jego chłód, i teraz oboje walczymy z tym. Przy okazji dowiedziałam się, że męża tez parę rzeczy drażni we mnie, o czym nie wiedziałam. I super, pomagamy sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uliczek dziekuje :) 🌼 życie z teściami za ścianą już mi daje w kość a nie wyobrażam sobie że do końca hmmm ich życia mam z nimi być... oni powoli wyniszczają mnie psychicznie i moje małżeństwo też... bez winy nie pozostaje mój mąż bo gdyby mu naprawdę zależało to widząc co się dzieje powiedziałby dość i zabrał mnie z tego domy w pierony... no ale cóż on wybrał rodziców... Z Panem X to jest bardzo skomplikowana sytuacja... bo kiedy ja chcę kończyć to prosi żeby go nie zostawiać natomiast kiedy "jesteśmy razem" zaczyna mnie zaniedbywać i mam wrażenie jakby ściemniał... Nawet ostatnio mi podpadł bo był a wakacjach z żona i jak wrocił to sie tydzień nie odzywał... wic myślałam że pewnie sie miedzy nimi ułożyło i to już konec... a tu nagle po tygodniu on pisze że jest źle że on się z niąrozwiedzie itd... ja wchodzę później na jej konto na NK a tam fotki szcześliwego małżeństwa na wakacjach przytulającego się i całującego... no i co ja mam w tej sytuacji myśleć... mam wrażenie że ściemnia... Mi ten romans nie pomoże na pewno w ponownym zakochaniu sie w mężu... stracił wiele w moich oczach i już to nie powróci... rozmawiam z nim na tem temat... on wie że ja go nie kocham... nie ukrywam tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczęśliwe małżeństwo na wakacjach - tak, to daje do myslenia. Ale tak naprawdę to zastanów sie czego chcesz? W sumie gdybys Ty pojechała z mężem na wakacje to chyba nie sprzeczalibyscie sie cały czas? Bo jesli tak to może nie warto tego związku ciągnąć. A z Panem X chcesz byc na zawsze? Chcesz sobie z nim ułożyć życie? Ale masz kłopot, trudny rzeczywiście, bo wnioskuję, że na małżeństwie Ci mało zalezy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmm... czego ja chce?? To dobre pytanie które zadaję sobie od bardzo dawna... Z Panem X pewnie nie będziemy razem... Ani ja ani on nie jestemy na razie zdecydowani na odejście od małżonków... Szczególnie teraz po tych wszystkich jego wpadkach... najzabawniejse jest to że paradoksalnie obiecuje sobie że nigdy wieciej nie chcę go znać a jak tylko dostaję od niego wiadomość to mam wrażenie że zaraz skoczę z radości i natychmiast odpisuje... dzis jest drugi dzien kiedy sie nie odzywa a ja czuje juz taka pustkę... kurcze skomplikowane to wszystko... wiem tylko ze nie mam sił się od niego uwolnić... Jeśli chodzi o moje małżeństwo to hmmm to nie tak że mi nie zależy... jestem po prostu bardzo zawiedziona i wiele razy próbowałam coś zmienić ... rozmawiać prosić płakać krzyczeć... i zawsze kończyło sie na tym samym... mąż zmieniał sie na chwile po czym wracał do swoich dawnych zachowań... Na razie nie odejdę od niego bo gdzieś tam głęboko mam nadzieję że może jednak coś się zmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może potraktuj GO tak jak ON Ciebie. Powiedz, że nie chcesz aby rozwodził się z żoną- chcesz tylko spotykać się z NIM bo jest dobrym kochankiem, oczekujesz od Niego tylko tego aby BYŁ i więcej nic. A o żonę nie bądź zazdrosna, w końcu to Jego żona i wierz mi na pewno się z nią nie rozwiedzie - to są bajeczki facetów. Przedstaw MU jakie jest Twoje podejście do Waszego związku! Chcesz z Nim spędzać CHWILE ale nie codzienne życie bo wszystko, to co, teraz Was łączy pryśnie. Codzienność wszysto zabija. Sex to nie wszystko. Musi być miłość i sex. Więc lepiej wybierz sex i motyle... na miłość tu nie mozesz liczyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zielona Ja juz tak taktyke stosowalam. Powedzialam mu ze ma tylko byc ze nie chce zadnyc uczuc wyznan itp. Przystal na to. Po czym obydwoje nie wytrzymalismy... nie potrafilmy byc zimni wobec siebie... uwielbiamy wyrazac uczucia... O zone nie jestem zazdrosna bo w koncu wiem jaki jest stam rzeczy... ale wiesz zawsze jak zobacze jaks fotke czy on cos powie to mnie zakuluje, zaboli... Na codzien probuje nie myslec o jego zonie... On o mojego meza jest zazdrosny i nie lubi jak o nim mowie... Wiem ze chwile a codzienne zycie sie rozni... i wiem ze te chwile ktore spedzamy sa dlatego piekne ze s chwilami... zycie codzienne zabija wszystko... Hmmm... wybrac sex mowisz?? :) A wiesz co jest w tym najsmieszniejsze?? ze my przez rok znajomosci jeszcze sie nie kochalismy:) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A teraz zmykam do pracy:( buziaczki 👄 milej reszty dnia:) zagladne do was wieczorkiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HONZA
Jestem mężatką od 10lat . Mamy dwoje dzieci. Jestem szczęśliwa tylko często stwarzam sobie sama problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gangsta34
a to moja historia.... 2000 rok-dyskoteka.Stal na przeciwko mnie pod slupem.Zapytal dlaczego sie nie bawie...I tak sie poznalismy.Podobal mi sie...od tego czasu spotykalismy sie ale nasze spotkanie nie byly zbyt czeste...raz na jakies 3-y, 4-y tygodnie.Troche mi to nie pasowalo, poza tym tak malo o nim wiedzialam, a on nie chcial mowic o sobie-ja tez nie pytalam bo czulam ze zadnej odpowiedzi nie dostane. 2002 rok-sytuacja nie dawala mi spokoju.Juz wtedy go bardzo kochalam a nadal nie wiele o nim wiedzialam. Dlatego wpadlam na pomysl ze mu powiem ze jestem z nim w ciazy(oczywiscie nic takiego nie mialo miejsca).Wtedy okazalo sie, ze on ma zone i dziecko!!!!!Szok!!!!!Zostalam kochanka nawet o tym nie wiedzac!!!!Nikt nie pytal sie mnie o zdanie, tylko owinal wokol palca. Teraz juz dobrze wiedzialam na czym stoje, nigdy nie bedziemy razem, a tak bardzo go kochalam. Nasze spotkania staly sie teraz przypadkowe, a to gdzies na miescie, a to na dyskotece(tam tez mialam okazje poznac jego zone-piekna kobieta,ktora nie wiedziala, ze jej maz spotykal sie ze mna).W tym czasie poznaje chlopaka,ktory mial mi przypominac tego zonatego.Imie to samo,tylko wyglad i charakter inny. 2004 rok-dzwoni do mnie jakas kobieta,szukajac namiarow na inna kobiete.Jak sie pozniej okazuje to zona tego faceta. Doszla do tego, ze on mial romans z jakas Teresa z T...I myslala, ze wlasnie ja nia jestem. 2004 rok-okazuje sie ze miedzy nimi dobrze sie nie dzieje.On sie wyprowadza z domu.A ja sie zareczam,planuje slub.O milosci do mojego narzeczonego nie ma mowy.Jest tylko rozsadek, ze on mieszka za granica, ze tam bede mogla lepiej zarabiac, a reszta pewnie jakos sie ulozy 2005 rok- 11maja biore slub, a on 20maja ma ostatnia rozprawe rozwodowa.Mysle, ze powodem byly jego zdrady.W gronie znajomych ma opinie kobieciarza. Wtedy juz spotyka sie z jakas kobieta, a ja mieszkam za granica, myslami powracajac do niego i nie mogac o nim zapomniec.Moj malzonek okazuje sie bardzo w porzadku.Nie pije,dba o dom, zarabia pieniadze i mnie kocha, bardzo kocha. Ja moge pozwolic sobie na wszystko, czego w przeszlosci sobie odmawialam. 2007 rok-wakacje w PL. Chcialam wiedziec co sie dzieje u mojej milosci. Pisze sms´a.Okazuje sie, ze on jest w zwiazku z jakas starsza kobieta. To druga jego kobieta po rozwodzie. Jednak i w tym zwiazku zaczyna sie cos psuc. Ja tez nie bardzo jestem szczesliwa za granica.Mam ciagle rozterki i dylematy i w sumie bardzo chce wrocic do PL.Nagle dowiaduje sie, ze on znow jest wolny.Zaczynamy sie spotykac...Wreszcie wyglada to tak jak w normalnym zwiazku.Chodzimy po knajpkach, na spacery, jest super. Poznaje go od nowa i bacznie obserwuje. Bedac w pubach widze, ze patrzy za innymi kobietami, jestem czujna ale coraz bardziej go kocham. 2008 rok -postanawiam, ze biore rozwod i wracam do PL.On caly czas czeka. Po dwoch miesiacach zjawia sie moj maz i mowi ze mam z nim wracac za granice... Wracam... ale caly czas sie zastanawiam,co robic. Moja milosc jest po rozwodzie i ma dwie coreczki. Ja jeszcze jestem nieszczesliwa mezatka nie potrafiaca podjac zadnej sensownej decyzji. Nie chce krzywdzic meza i nie chce go zwodzic ale za granica nie chce mieszkac, meczy mnie wszystko to,co tu jest, nie umie sie zaaklimatyzowac. A jesli chodzi o moja milosc to boje sie, ze bede powielala losy jego zony.Teraz mam miesiac na podjecie decyzji....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zadbaj o siebiei ...nie myśł, ze skrzywdzisz faceta, to oni Cię KRZYEDZA przemyśl- ZNAJDź SWOJE MIEJSCE NA ZIEMI, za duzo tego wszystkiego- poplątanie z pomieszaniem. Potrzebna Ci stabilizacja i to jest najważniejsze, a w swoim postępowaniu - NIE Krzywdź, tzn.- NIEWIEDZA JEST NAJLEPSZA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mądre słowa zielona:) tylko szkoda że nie zawsze rozum idzie w parze z sercem... nawet pomimo że obiecujemy sobie że już nigdy wiecej nie pozwolimy sie skrzywdzić a znów po chwili wpadamy w szpony osoby krzywdzącej...bo serce nie sługa... no ale trzeba być twardym... ja muszę być bo czuje że jeszcze trochę i oszaleje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymaj się zulla , świat potrafi być piękny. Po złych dniach przychodzą dobre , musi być równowaga! Ja spotkalam ANIOłA!!! pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HONZA
Czy ktoś tak jak ja siedzi w domu zajmuje sie dziećmi , mąż pracuje ale jest takie wrażenie jakby coś umykało. Nie wiem czy to moja wina . Nieraz chciałabym z kimś porozmawiać ale z rodziną nie za bardzo . Może któraś z Was ma taki problem . Niby wszystko się układa ale czegoś brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
A widzisz Zielona, mozna czekac na Slonce zagladajac o poranku na skrzynke poczty elektronicznej, mozna byc uzaleznionym, mimo, ze nie bylo seksu, - no, nie jestem taka odosobniona... Ostatnio jednak cos sie psuje w naszym beznadziejnym zwiazku - moj tez jest babiarzem, wiem to glownie od niego i z tego co mowi. Wiele wspolnych przezyc z Wami kochane babki... A poza tym wszystkim - Uliczek - jak sie robi sztuczne ciecie to sie po jakims czasie "bez" odczuwa straszna tesknote, nie mozesz jej wytrzymac, przypominasz sobie tylko dobre rzeczy i idealizujesz, wreszcie sama pekasz i przepraszasz go biorac sama wine na siebie. Ja teraz utrzymuje "kontakt - nie-kontakt" (czyli rzadki, sporadyczny, bez fajerwerkow - juz nie budzi mnie slonce) - tylko po to, zeby nie wpasc w te teskonte, bo wtedy powiem rozne rzeczy, ktore mnie poniza. Wiec Uliczek, trzymaj sie dzielnie, bedzie ciezko... A nowa kolezanka z tesciami na karku - kobieto, zastanow sie, jesli nie masz dzieci postaw sprawe na ostrzu noza (sprawe z mezem mam na mysli). Albo rodzice albo ja. Dobrze Ci radze, ja tego nie zrobilam na pocz. malzenstwa, a teraz, po 10 latach (zmarnowanego zycia) mam corke i meza i nawet fakt, ze od dwoch lat przebywam w Kanadzie nie zmienil nic - nie potrafie mezowi wybaczyc, ze byl zawsze podporzadkowany mamusce, ze nie potrafil zachowac sie jak mezczyzna, glowa rodziny, okreslic miejsce mamci i powiedziec jej to i owo. Kobieto, szanuj sie, bo to naprawde dobrze sie nie skonczy. Wiesz o czym marze od kilu lat, o rozwodzie, ale to z czasem jest trudniejsze, a poza tym mamy corke, ktora ma 10 lat i kocha tatusia i babcie. Kto na tym stracil - ja. Kto straci na tym w Twoim przypadku - tylko Ty. No chyba, ze lubisz zyc w poswieceniu. Ale ja Ci mowie, nie warto, naprawde, jesli nie jestes zakonnica, nie warto. Pozdrawiam Was:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spring chicken 🌼 Ja to wszystko wiem :( ale nie mam na tyle odwagi zeby podjac drastyczne kroki. Juz ucieklam sie do gróźb powiedzilam meżowi że od niego odejdę ale on tylko powiedział że nie mogę mu kazać wybierać pomiędzy mna a rodzicami. Ale on wie że nadedzie kiedyś taka chwila że przebierze się miarka i zniknę. Teraz żeby mnie zatrzymać wymyślił dziecko... ale nie ma mowy o dziecku dopóki on sam nie przesatanie nim być... Jestem świadoma że tylko ja na tym ucierpię... chyba żeczywiście nadaję sie na zakonnice:) poświęcam się dla dobra sprawy... dla świętego spokoju... wiem że kiedyś będę przez to płakała... już płaczę ...ale brak mi już sił żeby walczyć... Będę pewnie tak dalej żyła dopóki nie przebierze się miarka... a szczerze mówiąc to już powoli zaczyna się przelewać!!! Zyję swoim życiem z mężem który jest obok zamiast ze mną i z kochankiem który uzupełnia to czego mi brakuje... nie powiem że to szczyt moich marzeń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Zulla, ja kiedyś powiedziałam mężowi, że każde jego słowo, każdy jego gest, każda zła rzecz,którą mi wyrządzi - przyniesie konsekwencje. Moje zachowanie i i moje "nie" bylo-jest odpowiedzią na Jego zachowanie. Na wszystko co złe, moje w stosunku do niego, sam sobie zapacował. Musi nauczyć się ponosić odpowiedzialność za swoje czyny i wiedzieć, że na nic nie będę patrzeć przez różowe okulary, które notabene, spadły mi już dawno. Tak więc, próbując się usprawiedliwić, sama przed sobą, uważam, że za mój "romans" On również ponosi odpowiedzialność. Gdyby nie Jego zachowanie, nigdy nie poszukałabym pocieszenia w innym. Nie daj sie stlamsic. Badz soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1 dokładnie myślę tak jak ty... ktos moze sobie pomyslec ze szukam usprawiedliwienia na to co robie ale taka jest prawda ze gdyby mąż dbał o mnie i o nasze małżeństwo ja nie szukałabym pocieszyciela... O ironio!!! Ten drugi daje mi wiecej emocji przez chwile niż mąż przez lata naszego związku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Zulla, po pierwsze, to jesli Twoj maz mowi, ze nie bedzie wybieral miedzy Toba a rodzina (tzn. rodzicami) to wlasnie znaczy, ze woli byc syneczkiem niz mezem!!!!! I z tego sie nie wyrasta, powtarzam: nie wyrasta!!!! Naprawde nie rob z siebie meczennicy, jesli tylko mozesz bierz zycie w swoje rece, to jest Twoje zycie. Mysle,ze sie boisz konsekwencji, ze na poczatku moze byc ciezej samej niz w zlym zwiazku (skad ja to znam - ale ja mam dziecko, wiec moj plan dostosowany jest tez do tego faktu), w sumie ostatecznie jaki bedzie wynik: Ty sama w koncu staniesz na wlasne nogi. A jesli z mezem-synkiem i ztym calym bagazem w postaci rodzicow - to coz, moze bedziesz potrafila z tym zyc i to akceptowac, tlko, co to za zycie... Pozdrowienia (Ja nic nikomu nie radzilam :-) - dziele sie tylko doswiadczeniami)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1- tak nasi mężowie muszą się starać! spring- masz rację teraz Cię o wiele lepiej rozumiem! Musiał jednak w moim życiu pojawić się ANIOł, abym ZAPOMNIAłA o tamtym. Jest adrenalina, dopamina, MOTYLI nie dopuszczm....i WIEM, ze mnie nie skrzywdzi A w Poznaniu piękne słońce. POZDRAWIAM!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spring chicken masz rację boję się za bardzo konsekwencji. Już nie raz był taki moment że chciałam wyjść i nie wrócić ale zatrzymała mnie obawa przed teściami oni zniszczyli by mi życie do końca gdybym odeszła... Już widzę jak całe miasto by huczało jaka to ze mnie suka... i tak już nie raz słyszałam że nie warta jestem nosić ich nazwiska... Przede wszstkim strach przed nimi nie przed samotnością mnie zatrzymuje... heh... czy zostanę z nimi czy odejdę i tak będę terroryzowana... Pesymistycznie zaczęłam niedzielę... A gdzie sie podziała reszta dziewczyn??? Zielonaa wpadnij opowiedz co tam u nowego znajomego słychać:) Jak tam maile??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona123
Zulla - jeżeli jest tak jak piszesz, to nie masz się dziewczyno nad czym zastanawiać, jedynym wyjściem jest postawienie sprawy na ostrzu noża. Jeżeli twój mąż Ciebie kocha, to powinien zrozumieć, że nie potrafisz żyć z jego rodzicami i to nie chodzi o wybór Ty albo oni. Przecież możecie się kontaktować, odwiedzać, ale nie mieszkać! Jezeli juz teraz jesteś tam, bo boisz się ich reakcji gdy odejdziesz, to co będzie gdy pojawi się dziecko? Nie chcę Ciebie straszyć, ale widzę to bardzo źle, dziecko może stać się kartą przetargową, wtrącanie się do wychowania i brak obrońcy w postaci własnego męża, oraz Twoje całodzienne uzależnienie od miejsca zamieszkania. Trzymaj się mocno, dla Ciebie to ostatni moment na podjęcie decyzji, może odejście na kilka dni np do Twoich rodziców otrzeźwiłoby męża? Co do miejsca zamieszkania - zawsze można znaleźć jakieś bardziej odległe... Co do mężów maminsynków, to niestety nieciekawe egzemplarze. Mój też jest z tego typu, na szczęście mieszkamy dość daleko. Co ciekawe oni mają wpojone, że są takimi fajnymi chłopakami, miłymi i wogóle naj, prawdziwe anioły. Jeżeli ktoś jest winny, to na pewno nie on. Nie widzą jak męczące może być z nimi życie, ten brak umiejętności podejmowania decyzji, organizacji, walki o swoje itp. Wszystko po to, żeby się nikomu nie narazić, a wszelkie decyzje spadają na barki żony, którą potem teściowie mogą obarczyć winą, gdy coś się nie uda... Taka nieporadność życiowa, ale z boku ludzie widzą ich jako miłych i sympatycznych i jaka ta żona ma szczęście, że ma takiego męża!!!! Co ona jeszcze chce??? Ma za dobrze!!! A ona chciałaby przez chwilę się na kimś wesprzeć, na takim silnym męskim ramieniu, móc liczyć na kogoś, a nie przypominać i wiecznie ustawiać! Poczuć się choć na troszkę taka mala... No i bywa, że ktoś taki się pojawia... wystarczy krok...zapomnienie... I znowu ludzie - jaka ona niewdzięczna, puszczalska, nie potrafi docenić swojego...! Zeszłam na trochę inny tor, może nie wszystkie maminsynki tak mają? Mój w sytuacji konfliktowej wtajemniczał mamusię w najbardziej intymne szczegóły również sfery seksualnej i o to mam największy żal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zagubiona123 dokładnie jakbym czytała charalterystykę mojego męża... a ja tan iedobra suka która nie umie docenić teog co on dla mnie robi... dla nas i dla naszych przyszłych dzieci... przecież on nam dom cche wybudować... co z tego że z rodzicami na karku... przecież oni też są tacy wspaniali...jedna wielka szcześliwa rodzinka... tylko że jak zaporoponowałam żebyśmy wzieli też moich(chciałam go sprawdzić) to nagle zaczęło mu już nie pasować... Jak na razie jestem bierna... Może to źle... ale sił na walkę już mi zabrakło bo kilku przegranych bitwach i wylanych łzach... teraz czekam na okazje aby sie uwolnić od tej rodziny... wiem że kiedyś nadejdzie... może zanim wyląduje w wariatkowie:) Miłej niedzieli wszystkim dziewczynom z topiku :) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O żesz... nie mów że wtajemniczał mamusię w wasze intymne życie... nie no mój jeszcze na to nie wpadł... ale za to jego ojciec wpadł i to dosłownie... wpadł do naszego pokoju dokładnie w momencie kiedy mój mąż zanjdował się hmmm... pomiędzy moimi nogami :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Zagubiona 123 - tak, dokladnie!!! Mi kobiety z jego (tj. meza) rodziny mowily przed slubem: "to bedzie bardzo dobry maz (ha ha ha). Chyba nie bardzo wiedza same, co to mialo znaczyc, a ja w kazdym razie piekna i mloda w to wierzylam, i wszyscy w kolo tez. A teraz Zulla posuchaj - jesli wies czy miasteczko bedzie gadac, to niech tam, mysle, ze znajdzie sie jednak jakas osoba, a moze nawet dwie, amoze wiecej (????), ktore albo stana po Twojej stronie, albo przynajmniej Cie zrozumieja. Trzymaj sie wtedy tego, ze to nie Twoja wina, a reszta katolicko-narodowej tradycji niech sobie nia zyje i sie meczy. Podejrzewanie seksu przez tesciow to jeszcze nic w porownaniu z tym, jak beda nastawiac przeciwko Tobie Twoje wlasne dzieci - zobacz: urodzisz, oni maja Cie za nic, wiec beda nieustannie przekazywac ten komunikat wnukom (tatus dobry, mama bee). Zobaczysz jak Twoje dzieci beda sfrustrowane: moze niekoniecznie sie od Ciebie odwroca i uwierza dziadkom, ale moga byc po prostu nerwowe, moga byc agresywne w srodowisku innych dzieci, szkole itp., a wreszcie zapytaja same siebie - czy sa gorsze, bo maja taka beznadziejna matke (skoro dziadkowie i ojce tak mowia, to ona musi byc jakas niedoskonala - CO TY NA TO ZULLA?). Zapytaj zreszta swoich tesciow, wtedy, gdy Cie gnoja, czy zycza sobie, zebys to Ty byla matka ich wnukow, czy moze od razu lepiej przerwac te farse. Moze Ci to wyolbrzymiam, moze nie jest az tak zle w Twojej rodzinie, ale wiesz, troche sie w zyciu napatrzylam na rozne rzeczy. Szkoda fundowac tego dzieciom - nowym ludziom. Czy maja wyrosnac na frustratow? Nie wpadaj w depresje, tylko cos zrob. Ja to moge wpasc w depresje, bo moj "odlegly" na 16 tys. km "cyber boyfriend" nie chce do mnie ostatnio pisac i chyba bede musiala jednak "zakonczyc" te relacje internetowa. Ale i tak - pamietaj Zulla - Ty jestes najwazniesza!!!! - Dbaj o siebie! (Dbajmy o siebie wszystkie!) Pozdrowienia i milego tygodnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spring chicken jestem tego wszystkiego świadoma...strach przed nimi jednak tak mnie przytłacza że poddałam się upadłam i nie mam już sił ani motywacji żeby sie podnieść... Chciałabym im to wszystko oc o nich myślę powiedzieć ale kiedy ja zaczynam mówić teść skacze na mnie i ja już nie potrafie wydusić z siebie słowa... Nie wyobrażam sobie żeby kiedyś nastawiali moje dzieci przeciwko mnie... oj nie na pewno!! nie wybaczyłabym im tego... już teraz na myśl o tym włosy mi się jeżą... nie pozwolę im zabrać moich dzieci... Dziś mąż jest taki fajny... jak dawniej... bo ich nie ma w domu... ale to tylko krótka zmiana... kiedy on wrócą i zaczniemy rozmawiać o budowie itd znów zaczną się kłotnie... spring:) glowa do góry:) mój też się nie odzywa od czwartku... zapewnoe wytłumaczy to pracą i brakiem dostepu do kompa w weekend... żona go juz kilka razy przyłapała na rozmowie ze mną... ja jestem zdania że oni tak jak i my w pewien sposób uzależniają się od nas... szczególnie kiedy dajemy im to czego potrzebują... heh:) i ty masz \"biały\" romans:) bez sexu:) u mnie trwa już rok... nie wiem jak wytrzymaliśmy :) ale pewnie juz to dlugo nie potrwa:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Zulla, taka fajna z Ciebie dziewczyna, badz twarda do cholery! Jak ktos zaczyna na Ciebie krzyczec, to powiedz spokojnie, zeby sie uspokoil i posluchal, a jak nie chce, to powiedz, ze nie bedziesz tego sluchac i zycz mu milego dnia, odwroc sie i wyjdz. Generalnie masz huknac na nich i byc twarda, bo w inny sposob nic nie zmienisz, jesli w ogole cos zmienisz w tej rodzinie... ale na pewno jesli chcesz walczyc o meza, to zacznij rodawac karty, tzn. okres, gdzie jest miejce rodzicow, gdzie w\Twoje, gdzie meza - ma byc glowa rodziny (Twojej, Waszej!) a jesli nie, niech spada. Nie masz dzieci, nie masz zadnego motywu, zeby w tym tkwic. Ja to przerabialam (moze nie w takim wymiarze, jak Ty, bo u mnie tylko tesciowa doprowadzala mnie do lez, a to wszystko wynikalo z tego, ze nie umialam sie postawic, tyle ze ja wyszlam za maz bedac w ciazy i wszystko robilam dla dziecka, a potem jakos juz ja sobie ustawialam - w miare mozliwosci, niemniej meza nigdy nie udalo mi sie zmienic, no i moj tesc - spokojny czlowiek, tez sie mnie nigdy nie czepial). Wiec sama widzisz - ja w mojej sytuacji uwazam, ze nie wygralam wszystkiego, co powinnam, a Ty - mysle, ze jestes w trudniejszej (ze wzgledu na tych rodzicow i na to, ze razem mieszkacie) i w latwiekszej - mozesz to wszystko jeszcze zostawic, albo mozesz im powiedziec "my way albo highway" - no itego sie trzymac. Tzn. powiedziec im, ze albo Twoje racje beda uwzgledniane, albo do widzenia. Nie ma sie czego bac, naprawde, bedzie moze ciezko (moze, kto wie), ale wszystko sie w zyciu zmienia - to tylko kwestia czasu, potem bedzie na pewno lepiej. I bron Boze nie zachodz teraz w ciaze, zanim sobie tego sama ze soba nie uzgodnisz, jak to ma dalej wygladac. A moj "bialy romans" , haha - korespondujemy od grudnia ub. roku. Z przerwami (zalamaniami). Teraz chyba znowu jest takie zalamanie. On podobno przeprowadza separacje i podobno zona sie wyprowadzi w polowie sierpnia. Tak mi przynajmniej mowi. Ale co to dla mnie oznacza - jeszcze gorsze, bo gdy bedzie wolny poszuka sobie realnej babki (zreszta juz o niej wiem), a ja... ja w ogole nie wiem, czy cos dla niego znacze (tu miala racje Zagubiona 123 - nie wiem, co dla niego znacze, moze nawet niewiele, wiem, ze on lubi dziewczyny... w kazdym razie najblizsza przyszlosc naszej internetowej realcji chyba bedzie kluczowa, bo w koncu ile mozna tak bla blac bez sensu i nic z tego nie miec. On w ogole ostatnio raczej nazywa mnie przyjacielem, wiec moze przejdziemy z fazy goracych emocji w faze przyjazni internetowej, sama nie wiem, a moze to sie w koncu skonczy, tzn. przestaniemy pisac, bo on juz jakos nie ma ochoty ze mna gadac - widze to, bo loguje sie na wspolnym portalu internetowym, widze, ze siedzi tak troche i nic do mnie nie wysyla). Trzymajcie sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×