Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zielonaa

Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

Polecane posty

elewacja- to nie miłostki a nawet \"moje Motylki\"- myślę, że wiem co Cię dotyka... czasami to trudno nazwać, Ty sama się przed tym bronisz! Pamiętaj- kiedy raz wybierzemy, będziemy musiały całe życie wybierać! Wiem, co czujesz, wiem, że to trudne ale zazdroszczę Ci...... Powodzenia......Pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
elewacja, powodzenia, oczywiscie. Ale wiesz, ja naprawde nie wierze w to, co chcesz zrobic. Jesli sie zrani czyjes uczucia, to naprawde tej drugiej osobie trudno jest przejsc do przadku i traktowac te, ktora "zranila" (nawet jesli nieumyslnie - widzisz, pisze nieumyslnie, a w sumie mysle, ze sie nie mysli o tym kims drugim) jakby nic sie nie stalo i jeszcze w dodatku jak... przyjaciela. No coz, przyjaciel nie rani, przyjaciel mysli o przyjacielu jak przyjaciel, a nie raz jak kochanek, raz jak przyjacieal albo w ogole. OK, elewacja, nie bierz tego za bardzo do siebie, bo przeciez nie o to chodzi. Ja mam dzis niezly niz. Ale rozumiem osoby, ktore po tym wszystkim raczej nie chca rozmawiac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Spring, dzięki za życzenia powodzenia. Na szczęście sytuacja nie jest aż tak zawiniona przeze mnie. To on mnie kilka razy zranił swoim chłodem i zaciekłym obrażaniem się. Trochę toksyczny typ, może dlatego jestem tak związana, o tym też chcę z nim pogadać. Ja tylko przerwałam układ w sposób bardzo taktowny, sugerując zaniechanie kontaktów. Nie zraniłam go złym słowem, byłam zawsze czuła i bardzo wyrozumiała, ale może zraniłam go tylko tym, ze nie chciałam się kontaktować bo nasze relacje zaczęły być z wiadomych przyczyn męczące i bolesne. Nie wiem czy uda mi się przedostać przez ten mur jaki zbudował wokół siebie, z uprzejmymi, ale gotowymi strzelać wartownikami u bram ;)- mówiąc obrazowo. Tej uprzejmości boję się najbardziej, nie ma na nią żadnego sposobu.. no ale o mi tam. Wiem ze jeśli nawet nie uda się, to ja i tak będę zadowolona ze się odważyłam. Do zobaczenia, napiszę potem jak NAM poszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Już po rozmowie. Ciężko. Bardzo ciężko. Nie wiem czy udało się, raczej nie, ale zniosłam zaporę jaką ustanowiłam ( czyli zakaz kontaktowania się), powiedział mi że nic do mnie nie ma, nie czuje urazy... ale nie chce uczestniczyć w relacji, która jest niestabilna emocjonalnie z mojej winy , że nie muszę go przepraszać bo to była moja decyzja i on ją uszanował. Byłam dość rozdygotana, teraz też. Nie wiem dziewczyny co dalej, ale na pewno minęły mi trzepoty serca, czuję się wykończona tą sprawą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Mam nadzieję, że jednak jakoś się dogadacie, ale wiem również, że bardzo ciężko jest przejść z etapu miłości do przyjaźni.Zawsze ktoś jest pokrzywdzony. Może z czasem sama przyjaźń upomni się o Was. Ja również jestem po ciężkiej rozmowie, z moim A. Choć na pewno moja rozmowa była mniej stresująca, niż Twoja,to jednak też mnie zmęczyła. Szczególnie ta niemożliwość powiedzenia wszystkiego, nie wszystko też (chyba) zrozumiałam - ta przeklęta bariera językowa, ale w sumie na to samo wychodzi, żadna baba z chłopem się nie dogada, każdy chłop i tak zrozumie coś na opak, więc to bez znaczenia czy "gada chińczyk z japończykiem" czy baba z chłopem. U mnie chodziło o to, że Jego smsy zrobiły się zbyt poważne i musiałam Mu pewne sprawy wytłumaczyć. Najpierw się obraził, śmiertelnie i do końca życia, ale już po chwili zostaliśmy habibi, więc chyba jeszcze mnie wpuszczą do Egiptu. hihih Elewacja, ten Twój ma niezły charakterek, z tego co piszesz,może najbardziej boli Go urażona duma, że to Ty próbowałaś zakończyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
eee1- jak widać rozmowy o miłości, przeszłości i przyszłości mogą am zabrać dużo energii. Gdyby nie ta wpadka ze zmianą imienia o której pisałaś, to sytuacja byłaby bardziej poważna. Na razie to element zabawy, jakże miłej, Ja tez chcę takiego niepoważnego, zabawnego " elementu" w życiu. Na razie moje życie przypomina ciężki film Bergmana. Nie pisze o swoim życiu za dużo, ale wierzcie mi, że mam powody do wielkiego zmartwienia (np. niepełnosprawna córka, bez nadziei na uleczenie) I jeszcze jak mi sie trafiła odmiana losu , prezent w postaci wyskakującego jak królik z kapelusza- czyli znajomy sprzed 20 lat który mi już raz poszarpał emocje i wydawać się mogło, ze teraz po takich doświadczeniach mam więcej w sobie mądrości, to moje przygody nie są przygodami, nie są lekkie i relaksujące, Znajomy trudny, cięzki, wymagajacy wiele wysiłku, zmian w sobie, nieczuły, ale gorący w środku, skrywający żar w sobie, nie dający wiele ale wiele wymagający. Nie zabiegał o mnie , potrafił nie odzywać się długo by łaskawie zgodzić się na adorowanie go. To mnie wykończyło nerwowo. I dziś , ta rozmowa... trudna, bolesna, jego dość niecierpliwy ton, odcinanie sie od emocji, krytykowanie mnie za to, sugerowanie ze chcę nim maniupulować, Człowiek który się broni przed okazywaniem słabości i uczuć. ( tu mam ochote zaklnąć) Nie będzie chyba przyjaźni, to typ faceta który nie wybacza skazy na honorze. Jednak nie daje się i zamiast o nim źle myśleć, to się nastawiłam na wybaczanie mu i dalsze odcinanie się. Myślę że mnie to tylko wzmocni. Na razie cieszę się, ze mogę z wami pogadać, bo po rozmowie z nim zdałam sobie sprawę, ze jestem z tą sprawą tak samotna... dzięki za wysłuchanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
... a widzisz elewacja, i co bys nie powiedziala o jego trudnym charakterze i toksycznej osobowosci, to nieeeee - nie mozesz oczekiwac przyjazni po zerwaniu. Moze i masz racje, ze on jest jeszcze bardziej toksyczny i bardziej dumny niz kazdy inny, ale ja sobie nie przypominam, zeby ktos, komu powiedziano, ze to koniec byl szczesliwy i oczekiwal przyjazni w miejsce niespelnionego uczucia. Tez mialam takiego chlopaka, z ktorym musialam sie pozegnac, on nigdy nie chcial sie do mnie potem odezwac a ja to uszanowalam i teraz wcale nie tesknie za kontaktem z nim. Zreszta znam takie przypadki nie tylko z wlasnego doswiadczenia. Co prawda doswiadczam czegos podobnego, ale w druga strone, facet "wykorzystal mnie" w internecie a potem powiedzial, ze fajny ze mnie przyjaciel. No coz elewacjo, niech spada taki przyjaciel. Moze ten Twoj tez nie potrzebuje Twojej przyjazni, niezaleznie od tego jak bylaby szlachetna. Sorki, ze moze to co pisze brzmi nazbyt emocjonalnie, ale wczoraj strasznie poplakalam sie na filmie "Once" (chyba z 2006 r.) bo mi sie ciagle cos przypominalo, a dzis rano jak jechalam do pracy, to rzucalam najgorszymi obelgami pod adresem tamtego "internetowego przyjaciela", potem sie uspokoilam i postanowilam ignorowac to wszystko, zaczac zyc. W koncu juz go nie ma w moim zyciu, ale ja ciagle przezywam. A wiecie, co robi moj maz jak widzi, ze lzy mi ciekna? Pociesza mnie hahahaha.... to dopiero zabawne. Nie wie, czemu placze i czuje sie w obowiazku jako maz i przyjaciel pocieszyc. Jeszcze chcialam cos dodac - nie ma seksu bez zobowiazan. Jesli mi nie wierzycie, to wierzcie psychologom. Pare miesiecy temu byl taki artykul dokladnie pod tym tytulem, ale nie pamietach - chyba we Wprost lub Newsweeku. Elewacja, tylko sie na mnie nie gniewaj, ja Ci po prostu prezentuje "strone porzucona", naprawde sie nie dziw i pomysl, ze gdybys Ty wpadla w cos silnie emocjonalnego, to potem propozycja przyjazni bylaby jak policzek, no.... czy cos takiego. Elewacja, trzymaj sie dzielnie. Pozdrawiam Was wszystkie!!!:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Dzięki Spring To bardzo pouczające czytać " relację drugiej strony" Z tym , ze moja historia jest ciągle nieopowiedziana i nie moge się zebrac aby ją tu opisać. Rozumiem Twoje emocje z wirtualnym znajomym, moja znajomośc też była wirtualna, tzn, głównie kontaktowaliśmy się przez internet, potrafiliśmy spędzić ze sobą pół dnia gadając albo analizując jakieś zjawiska. Pod koniec nasze relacje bardzo się oziębiły, nie czułam już jego zaangażowania, brak szacunku, brak odpowiedzi na listy, znikał na kilka dni, by na moje zapytanie gdzie jest odpowiedzieć mi radośnie " wspaniale bawię się w górach", podczas gdy ja odchodziłam od zmysłow gdzie sie podziewa od paru dni, obiecywał ze zadzwoni i... nie dzwonił. Czułam się coraz bardziej zaangażowana i coraz bardziej przez niego lekceważona, więc postanowiłam przerwać te kontakty, tym bardziej ze przecież nie jestem singlem. Potem napiszę może więcej, na razie czeka na mnie praca, pa dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Tak naprawdę, Spring, to każda z nas miała okazję znaleźć się z tej drugiej strony. Ale dobrze, że o tym nam przypomniałaś. To dobra szkoła. I wiecie, co? Przyjaźni, po miłości, szuka ta strona, która zadecydowała o rozstaniu. A dla tej drugiej strony jest bardzo ciężko, ale uważam, że jest możliwe, że kiedyś jednak pokaże się między nimi przyjaźń. Potrzeba czasu. Tak jak w zapominaniu. Czy ja jestem już gotowa na odnowienie kontaktu z poznaniakiem? Chyba jeszcze nie, ale czasami jestem ciekawa co u Niego i mam chęć zadzwonić, w końcu nibytyle dla siebie znaczyliśmy. W wakacje przesłaliśmy sobie pozdrowienia, niedługo On ma urodziny, zastanawiam się, czy wysłać Mu życzenia, a może zadzwonić.... Na razie tylko Zielonej udało się przeskoczyć w przyjaźń. całuski Elewacja, czekam, aż będziesz gotowa opowiedzieć swoją historie. Każda z nas jest inna, ale wygadanie się i wyrzucenie z siebie tego wszystkiego pomaga. A przecież po to tu jesteśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1- tak, mnie udało się \" przeskoczyć\" w przyjaźń! Lecz być może dlatego, że zaczęłam myśleć logicznie i może zauważyłam w końcu, dotarło do mnie, że już nic z tego nie będzie! Wiesz, inaczej też jest jak się mieszka na tym samym osiedlu i często widujesz tę drugą osobę i dzięń po dniu utwierdzasz się w tym, że \"coś\" się skończyło. Ale to innego rodzaju przyjaźń- potrafimy w dalszym ciągu się do siebie przytulić, objąć i.....może nawet pocałować ale już o łóżku chyba raczej mowy nie ma! To przyjaźń z czułością, bo miłość ( jaka by nie była) skończyła się bez awantur, bez obrażania się, choć, przynajmniej mnie, to bardzo bolało. Teraz najważniejsze, że ból minął!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nawet zastanawiam się czasami, czy to właśnie JEMU nie zawdzięczam uratowanie mojego małżeństwa. Widział też, jak to wszystko przeżywa mój mąż- przecież to JEGO kumpel i zwierzał mu się o co podejrzewa żonę, że jest bezsilny. Kiedyś mi powiedział \"... czy widzisz jak ten człowiek wygląda jest załamany, płakał...\" Wcześniej w NIM obudziło się sumienie niż we mnie.!!!!! I muszę Wam powiedzieć, że w tej chwili znów mój mąż w związku z moim warszwiakiem coś zaczął przeczuwać, bo w niedzielę próbował sprawdzić mój telefon i wysłał 4 puste sms-y. Co ja wyprawiam, przecież to znowu jego kolega, dawny bo jeszcze ze studiów i nie utrzymują kontktów żadnych ale ...znów kolega! Nie umiem jednak zrezygnować z tych cudownych maili, telefonów i sms-ów, zdjęć na NK, rozmów..... elewacja- eeee1 ma rację jak się człowiek \"wygada\" jest mu lżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Witam was moje nieznane koleżanki! Zielonaa, bardzo ci zazdroszczę, że udało się przekształcić tę znajomośc w przyjaźń. Z moim pierwszym chłopakiem z którym spędzilam 4 lata mojej wczesnej młodości , udało sie po rozstaniu pozostać w dobrych stosunkach, choć oczywiście na dnie serca pozostawała nostalgia i poczucie niespełnienia ( to ja z nim zerwałam) Po latach wyznaliśmy sobie szczere uczucia wzajemnego szacunku do tego co nas łączyło, mieszkamy daleko od siebie, mamy rodziny, ale lubimy się bardzo, nawet jesteśmy z siebie dumni wzajemnie. Rzadko się odzywamy, nie mamy potrzeby ciągłego kontaktu. Okazało się, ze i on w kryzysowych chwilach życia albo kiedy przeżywalismy jakąś radość- pragnęliśmy kontaktu, ale wstrzymywało nas onieśmielenie. To jest bardzo dobry człowiek o szczerym i szlachetnym sercu. I to właśnie jego zdradziłam z NIM, z tym złym duchem, z powodu ktorego teraz tu piszę.A działo się to 20 lat temu! Już wtedy ON był człowiekiem trudnym, pokręconym, krętaczem, nieodgadnionym typkiem o miłym usposobieniu, który skrywał powłoką luźnego uśmiechu silne emocje. Któregoś dnia rzucilismy sie sobie w ramiona. Trwaliśmy przedtem nieporuszeni przez długi czas, sparaliżowani lękiem i obezwładnieni przez siłę przyciągania. Aż stało się. Przez całą noc całowaliśmy się, tuliliśmy, dotykaliśmy jakbyśmy odnaleźli brakującą część naszego życia. Byłam jego pierwszą dziewczyną którą trzymał w ramionach. I może dlatego tak bardzo mu zapadłam w serce? A może dlatego że nasza fascynacja nie została skonsumowana( w sensie seksualnym) do końca? Próbowałam wybrnąć z tej sytuacji tak jak pozwalało mi moje sumienie młodej, 19- letniej dziewczyny. Powiedziałam mojemu chłopakowi, płakałam, nie wiedziałam jaka siła ciągnie mnie do NIEGO, tego drugiego, co powoduje moją słabość. NIe imponował mi ani wyglądem, ani mądrością, ani inteligencją, ani wykształceniem, talentami, nawet erotycznie był niezdarny, nieporadny... I jeszcze ta jego postawa- nie zabiegał o mnie, nie mówił że kocha, nie walczył o mnie. Wymagał wszystkiego i niewiele dawał. Nie mówił ze chce być ze mną, wyłgał się kłamstwami podczas rozmowy z moim chłopakiem, wówczas juz widac było jaki z niego asekurant. Po paru miesiącach takiej szarpaniny udało mi się uwolnić od tej toksycznej znajomości. Potrafił mnie zostawić samą w srodku nieznanego miasta, naćpać się jakimiś prochami, nie opiekował się mną, obrażał się i kłócił, więc musiałam dojść do wniosku, ze to typ wiecznego chłopca, małego dupka z którego wyrośnie duży dupek. I miałam rację. Pisał do mnie listy, ja odpisywałam mu jak przyjaciółka. Trwało to kilka lat, widzieliśmy się w tym czasie może ze dwa razy i były to takie neutralne spotkania... aż wyszłam szczęśliwie za mąż i kontakt sie urwał. Minęło 17 lat, przeprowadziłam się, nie miał mojego adresu, ja nie szukałam go. Ale on mnie szukał. I udało się to rok temu dzięki wspólnemu znajomemu, który znał moje namiary. Kiedy pierwszy raz dostałam od niego wiadomość byłam już pewna, że teraz jestem silna, doświadczona, mądrzejsza niż kiedyś i z rezerwą ale ciekawością zaczęłam z nim rozmawiać. I tu się zaczęło wszystko komplikować... Okazało się, ze moje słowa sprzed lat zapadły mu w pamięć, pamietał słowa o dupku i o tym co pisałam mu w listach, szczerze, jak przyjaciółka, która go obserwuje z życzliwą rezerwą : ze" wywija sie" każdej sytuacji, bez deklaracji, zobowiązań, ze prześlizguje się po życiu. Przez te lata zdobył bardzo dobre wykształcenie, ożenił się, ma dziecko prawie dorosłe, żonę, jest zamożny i wpływowy. Może chciał pokazać mi po latach że wyrósł na kogoś wartościowego,pochwalić się? Jednak ja nie byłam zainteresowana co robi, co zdobył, co posiada- ale kim jest, co myśli, czy zmienił się. Ja tez zdobyłam dobre wykształcenie, prowadzę niebanalne życie, też jestem mniej więcej tak samo zamożna jak on, a życie stanowi dla mnie pole do refleksji, traktuję je tak jak w młodości bardzo twórczo. Taki był punkt wyjścia naszej rozmowy po latach. Bardzo ciekawy i stwarzający nadzieję na zbudowanie po latach szczerej przyjaźni. Ale nie wiedziałam że z uśpienia budzi się to co nas łączyło dawniej, nieuchronność przeznaczenia, niespełniona miłość, że on nawet zmieniony po latach pasuje do mnie jak moje przeciwieństwo- każda jego cecha była jak puzzel który wpasowany do mnie dawał całość. Jeśli można było o mnie powiedzieć że jestem taka a nie inna, to z całą pewnością można było przyjąć, że on jest przeciwieństwem. Ja mam w środku duszy sopelek lodu choć jestem ciepła i miła a on jest szorstki i zimny a w środku ma żar i ogień. Ja jestem wyrozumiała a on mściwy, ja jestem twórcza a on odtwórczy, ja nieśmiała, on śmiały. Wszystko, dokładnie wszystko na odwrót. No, nie dam rady więcej napisać cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
chyba juz tak jest na tym swiecie, ze przyciagaja sie osoby, ktore sa zupelnie niedopasowane. Rozsadek podpowiada, ze to blad, ktory nalezy wyeliminowac, ale cala reszta tkwi w tym bledzie. Jak to jest? Czy wszystko nalezy tlumaczyc karma? (o ile ktos w to wierzy). U mnie jest niefajnie, im bardziej staram sie zajmowac czyms innym, wychodzic z domu ze znajomymi, robic cos innego itp., tym bardziej pozniej wpadam w dol, i ten dol jest jakby coraz glebszy, glownie dlatego, ze wpadam tam po raz kolejny, wiec ziemia sie chyba osuwa sie coraz nizej. Ja w tym jednym nie jestem relatywistka - jesli kogos kocham, ma mnie cala, nie mam wtedy nikogo przed tym kims (np. meza). Nie zdradzila bym meza dla zabawy czy przyjemnosci. Nie wiem, moze nie znajduje przyjemnosci w seksie bez uczuc (bez zobowiazan, haha) - a chcialabym, naprawde!!! Wiec ten dol polega glownie na tym, ze jestem strrraasznie wsciekla, rzucam przeklenstwami i innymi zlymi slowami pod adresem ... i eskaluje moja "nienawisc" w kierunku... Oczywiscie, wiem, ze to jest zle. I staram sie to traktowac jedynie jako rozladowanie wylacznie wlasnych emocji. Niech on tam sobie zyje z zona i ma sie dobrze, guzik mnie to w sumie obchodzi. Ale bywam wsciekla, nakrecam sie, wiem, ze gdyby napisal, np. jak elewacja - ze chce byc friend, to bym go zdeptala ponizej poziomu dna mojego dolu. wiec dobrze w sumie, ze nie pisze. Ale ja sie moze troche boje, ze on wlasnie napisze i ja tak zareaguje. A czasem placze z bezsilnosci. Nie wybaczam, dlatego wlasnie, ze daje z siebie wszystko, daje cala siebie i jak trzeba, jeszcze wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Spring, dziękuję za to ci piszesz, bo dzięki temu mogę lepiej wczuć się w sytuację osoby, która inaczej reaguje na emocje i to co się dzieje w związku. Twoje ostatnie zdanie " nie wybaczam" to również jedno z pierwszych zdań jakie od niego usłyszałam, dotyczyło jakiejś pierwszej sprzeczki, byłam zaszokowana nawiasem mówiac, choć ty piszesz, że dajesz z siebie wszystko, podczas gdy on niewiele. Ma taki styl bycia, jakby unikał zranienia. Powiedział mi kiedyś np. ze nie tęskni nigdy, i że to brzmi brutalnie, ale taka jest prawda. Nie wiem na ile to prawda, a na ile jego życzenie, poza, ale jakoś nie mogłam zrozumieć tego moim prostym sercem. Spring, myślę o Tobie ciepło i zastanawiam się czy jest jakaś droga abyś uleczyła się z tego rozczarowania. Nie wystarczy rozumowe rozpracowanie istoty tego związku, myślę, że na początku złość na osobę która nas zawiodła jest pomocna, ale po niej powinna nadejść faza wybaczenia , bo to daje spokój duszy i otwiera drogę do zmian, do czegoś nowego. Ja nie czuję się jak osoba, która porzuciła, bo ostatnie wydarzenia uświadomiły mi, że zostałam niejako " wrobiona " w porzucenie, chyba nie do końca swiadomie przez niego . Nie chcę wierzyć, ze to taki manipulator, który chciał sie mnie pozbyć moimi własnymi rękoma. Od 2 miesięcy wyraźnie ochłódł i nawet bywało, ze nie spławiał mnie. On mnie często właśnie nakłaniał metodami nie do konca świadomymi do wykonywania cięzkich prac psychicznych. To ja podejmowałam trud niektorych rozmów, trud werbalizowania tego co trudne do nazwania, w koncu zostałam wysłana przez niego na stację" rozstanie" Dotarło to do mnie tak, jakby mi klapki opadły z oczu. Obudziłam się wyssana z sił, obsesyjnie o nim myśląca, bez swojego życia, zabiegająca o niego a on zaczął mnie pouczać, traktować jak zdobyty i podległy mu" byt żeński". Na szczęście wiedziałam o tym jaka jest moja rola, mówiłam mu często tym żartując z mojej odwagi i przekornej inteligencji emocjonalnej, a na koniec musiałam wykonać to co najtrudniejsze na świecie- to ja powiedziałam, ze nadeszła pora aby dać wyraz prawdziwej trudnej miłości i to ja musze dać mu wolność i powiedzieć- nie kontaktujmy się ze sobą. Mam wrażenie że to ja zrobiłam na jego życzenie i to mnie tak boli, bo wzięłam na siebie winę. Czy widzicie dziewczyny jakie to dziwne, jakie angażujące i bolesne? Zostałam niejako przez tego asekuranta wysłana do wykonania czarnej roboty i zostałam z poczuciem winy... Spring- ja nie mówiłam mu ani nie proponowałam przyjaźni. Nie jestem aż tak naiwna ani prostoduszna, Na koniec powiedziałam mu że nie moge być na razie przyjaciółką, bo boje sie jego a przyjaciel nie obawia sie przyjaciela. czuje się komfortowo z nim. Nie boi sie zranienia, chłodu ani kopnięcia. Ale bardzo tego chcę, chciałabym zostac przyjaciółką, bo dzięki niemu nieco roztopił sie sopelek w mojej duszy, jestem bardziej pokorna wobec życia,. A teraz wam muszę napisać, ze nie płaczę za dużo, tylko intensywnie medytuję. Wyciszam się, nie chcę go nienawidzieć, choć wiem ze to typ wampira. Taki jest, takie ma geny, wierzę, ze pracuje nad sobą, może kiedyś doceni kim jestem, byłam. Spritng- pomyśl o tym, o technikach relaksacyjnych. To daje siłę i dobrą energię. Zielonaa- rozumiem Cię i apeluję o ostrożność! Mąż twoj z tego co piszesz nie nalezy do osób wyrozumiałych w kwestiach wierności. Ufff, dzis mi nieco lżej na duszy, wygadać sie to rzecz ludzka i boska naraz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
"Obudziłam się wyssana z sił, obsesyjnie o nim myśląca, bez swojego życia, zabiegająca o niego a on zaczął mnie pouczać, traktować jak zdobyty i podległy mu" byt żeński". " - dobre, moge to samo napisac o pewnej fazie swojego netowego zwiazku. Ja bylam gotowa na wszystko, a ten dupek zakpil sobie ze mnie. To tyle. Dlatego dopadaja mnie emocje typu zlosc lub zalosc. Medytacja? Moze to, co robie ma pewien charakter medytacji (mam na mysli jakies tam dzialania, ktore podejmuje, w domu nie potrafie sie wyciszyc - w kolko cos gra), ale raczej mam faze depresji, oczywiscie taka ukryta. Jak mowilam, czasem nie hamuje lez, nie przejmuje sie wtedy moim mezem, on sie nigdy nie domysli. Chodzi mi o to, ze ja naprawde chce sie nie bac, ze to cos moze sie "odezwac", wiecie o co mi chodzi. Moze nie, ale moze tak???? Bo na przyklad cos mu odbije, on jest nieskoordynowany i np. zacznie mnie nagabywac. Gdy bede w fazie wojowniczej posle mu "miesny" tekst i sie odczepi. To taka forma obrony. I budze sie codziennie w takim stanie, ze sle mu "miesem". Z jednej strony jestem wsciekla, ze nie blaga na kolanach o przebaczenie, zebym mogla go jeszcze bardziej "wdeptac", a z drugiej strony wiem, ze gdyby sie odezwal - musze byc wsciekla, bo inaczej moglabym znow wpasc w to okropne.... no, co tu duzo mowic, szambo emocjonalne. Jak zwykle przepraszam co wrazliwsze osoby za slowa. Elewacja, nie wiem, z jakim typem sie zadalas, i chyba mi sie on nie podoba (podobnie jak moj typ), ale ja chcialam w tym pseudo-zwiazku okazywac swoje emocje. A teraz jestem na siebie zla. I na niego, ze do tego doprowadzil, a ja naiwna dupa uwierzylam. Zeby juz skonczyc - nie chce zadnego kontaktu, nie chce nic (o zadnej przyjazni nie ma mowy!!!!), chce zapomniec, hce wymazac to wszystko z mojej pamieci - po prostu robie reset. Wlasnie - moze bede czesciej sie resetowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość geronimo9090
jak to jest u Was z Waszymi k?gdzie sie spotykacie?czy dajecie sobie prezenty?jak to jest ze strona finansowa,bo mam wrazenie ze moj k wykorzystuje moja milosc i ja wiecej dokladam niz on

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Wczorajszy dzień poświęciłam na poważną analizę swoich emocji. Spring, odnoszę wrażenie, że kręcisz się w kółko, bo te fazy wściekłości i poczucie odrzucenia pojawiają się naprzemiennie. Piszę tu tutaj bo muszę się wygadać, ale jednocześnie prowadzę równolegle pracę nad sobą . Medytacje i wizualizacje są bardzo pomocne, można nawet w internecie znaleźć proste opisy tych technik, ale warunkiem jest chęć zmiany. Najbardziej cieszę się, ze przerwałam ten związek i to sprawia, że mam nowy cel- poznalam swoje mroczne strony a teraz chcę je wykorzystać tę wiedzę żeby się zmienić na lepsze.Nawet ta ostatnia rozmowa, dość chamska z jego strony , była próbą zmierzenia się ze swoim lękiem i domysłami. Było okropnie, az mnie ciarki przechodzą gdy wspominam tę rozmowę, ale rozumiem go. Korzyść z tej rozmowy jest taka, że przerwałam nieco na siłę jego milczenie. Brak odpowiedzi był dla mnie takim stanem męki, wkładałam w tę ciszę różne domysły. Może odetchnął z ulgą, może mu smutno, może go zraniłam, może mnie kochał, może to a może siamto ;) a teraz wiem że on po prostu przyjął to to wiadomości, zgodził się z moją decyzją i życzy mi powodzenia. Owszem czułam jego irytację, na początku był wręcz chamski, ale udało mi się z trudem przekazać mu moją wiadomość: że zakaz kontaktu nie oznacza, ze go nienawidzę, wręcz przeciwnie- życzę mu dobrze, ze to było potrzebne do zdystansowania się, ze przepraszam go za to że ja sama tę decyzje podjęłam bo to powinno być wspólnie ustalone i że jeśli będzie chciał to może kiedyś się odezwać, bo w końcu dużo nas łączyło, ale to nie oznacza, że chcę powrotu do starych czasów. Taką mu przekazałam wiadomość przedzierając sie przez mur jego niechęci, wkurzony głos, ale w nosie miałam jego urazy, bo to jego kłopot a nie mój. Teraz czuję ulgę, bo nie potrafię nikogo odrzucić, mam dużo miłości do ludzi w sobie ale musze też kochać siebie , szanować a tkwienie w takim układzie nie jest dobre ani dla mnie, ani dla niego, ani dla naszych rodzin. Ciężko mi nadal, ale dzielnie pracuję nad sobą i widzę, ze mi los sprzyja. Kiedy tak myślę- zaczynają się dziać dziwne rzeczy wokół, dodające mi sił. Na przykład zjawił się u mnie niewidziany od kilkunastu lat znajomy, który rozbawiał mnie swoimi opowieściami, ktoś z przeszłości, ale z dobrym przesłaniem. Wierzę w to, ze kiedy człowiek ma dobre emocje to dobro ściąga do siebie i tego ci Spring życzę. Tymczasem udaję się do swoich zajęć i zacznę planować jakieś inne zajęcia, żeby nie czuć pustki po nim. Ta pustka wypełniona była kiedyś nim i on mnie zatruwał. Chcę wypełnić tę pustkę sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość geronimo9090
hej..odpowie mi ktos???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do geronimo
dziewczyno czemu się tak czepiasz wszystkich topików... na kochankach już ci odpowiedzieli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Geronimo, ja ci nie odpowiem, bo akurat kwestie finansowe mnie nie dotyczą a spotkania były na gruncie neutralnym i mało ich było. Wszystko działo się na włączonym hamulcu ( psychicznym) Inne klimaty ze tak powiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Więc chyba, Elewacja, masz to już za sobą. Teraz najważniejsze to skupić się na sobie. Ja po "rozstaniu" a było naprawdę mi niemiło, zaczęłam szukać wokół siebie jakieś "nowości". No bo to jednak nowe zdarzenia, nowe obowiązki, i wszystko co nowe, wymaga dużej koncentracji i zajmuje myśli. Mnie dużo pomógł wysiłek fizyczny, nie trzeba wogóle myśleć, więc też jest dobry. Ja mam teraz powtórkę z "historii". No wiecie, rok temu to.. rok temu tamto. Nie wiem, mam wrażenie, że to co wydarzyło się teraz, i te słodkie sms z A. tak jakby wróciły mi miękkość, znowu zrobiłam się wrażliwsza, i tak jakoś mi tęskno.Za moim poznaniakiem. Czułość, miłe słówka, przytulanie i ten zachwyt... tego mi brakuje. Pomimo A., bo jest słodki, ale jakoś to nie to. Przypominam sobie nasze rozmowy, chwile... wspólne weekendy. I tak mi żal, że On okazał się tego wszystkiego niewartym dzieckiem. Taki niby zakochany, a jak zaczęły się problemy (zresztą zmyślone przeze mnie), to zwiał. A może ta okropna pogoda tak wpływa nostalgicznie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
eeee1- wiem o czym mówisz, te emocje są jakoś zapisane w porze roku, w przedmiotach, kojarzą się z miłymi przeżyciami, wspomnienia wracają i odżywają, ale to tylko rodzaj " filmu" który możemy sobie odtworzyć w pamięci. Ja niestety mam tę przypadłość, że wszędzie pakuję emocje, zostawiam ślady i teraz to nawet głupia wizyta w sklepie przypomina mi jakieś moje myśli albo rozmowę telefoniczną jaka z nim prowadziłam przy półce... z papierem toaletowym :) Ha ha A dziś mam ciężki dzień, bo zdobyłam się na szczerość wobec siebie, zaczęłam czytać różne, nieprzypadkowe teksty psychologiczne i musiałam sobie postawić osobiście bardzo surową diagnozę. No i wstyd przed sobą i światem, ech... Ale postanowiłam że skoro tyle energii wydatkowałam na tę znajomość to nie po to aby nic z tego nie mieć prócz wspomnień. Jak już tak cierpię to chociaż się wzmocnię, dowiem się czegoś o sobie, może nauczę się czegoś żeby się doskonalić. To rozum mi podpowiada żebym wykorzystała okazję a nie cofała się do starych nawyków. Szkoda byłoby cierpieć na próżno, to taki rys praktyczny się pojawił . No i teraz wpadłam w dołek, okazuje się emocje mną rządzą i ten związek to był dla karmienia moich emocji. Miłość polega na tym aby komuś pozwolić odejść - to drugie odkrycie. Na razie nie praca sprawia mi trud ale nią też trzeba się zająć. A teraz zjawiam się tu i wypisuję co tam sie dzieje w sercu, głowie , traktuję to jak rodzaj studni do zwierzeń, więc jeśli was nudzę to wybaczcie mi. Pa! życie jest cudne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
Czytam was, czytam... Spring rozumiem Cię doskonale, człowiek zaczyna bać się uśmiechać i odczuwać szczęście bo jak cię dopadnie dołek to spadasz coraz niżej ...i tak euforia i nagły spadek na same dno... Własnie od jakiegoś czasu stram się spojrzeć na świat inaczej, powtarzam sobie po 100 i więcej razy dziennie że jestem szczęśliwa, że nie obchodzi mnie ten typek, itd itp.nawet sie udawało ..do wczoraj..wczoraj klops...Widziałam ich z bliska, tak bliska że mało mi po nogach nie przejechał z dumnie podniesioną głową, żonką obok siebie ..jakbym była niewidzialna. Przyjaciel mój....nigdy Cię nie pozwolę skrzywdzić nikomu (no właśnie nikomu bo siebie chyba nie brał pod uwagę) , zawsze będę obok Ciebie...no nie normalnie dziewczyny wybuchnę któregoś dnia...Mam takie mysli jak wściekła kotka, zawsze sie śmiałam z takich ludzi którzy wymyślali zemsty, że jakaś kochanka zdemolowała samochód albo coś podobnego...TERAZ się nie śmieję bo takie mysli od wczoraj mnie zabijają...zdemolować auto?....nie może lepiej jak mu wyryję na gębie pierewszą literę mojego imienia tak na pamiątkę ,kiedy za kazdym razem zerknie w lustro to sobie przypomni jaką jest gnidą kłmliwą...albo zacznę go straszyć zachowanymi pamiatkami naszymi np.historią gg z jego wyznamniami, skomleniami że pokarzę żonce jesli nie przestanie dupek jeździc pod moim domem bo w końcu do cholery są jeszcze inne drogi....albo narobię mu wstydu w miejscu publicznym, normalnie walnę go na stacji benzynowej łomem tak że popamięta szuja parszywa. Ja wiem jakie to prostackie , to co piszę...i za to też nienawidzę tego chama , BO DOPROWADZIŁ MNIE DO STANU KIEDY ZACHOWUJĘ siĘ i myśle jak dzikus z buszu...ale nie moge tego znieść, jak to boli , boli kiedy sie tak bardzo komuś ufało bezgranicznie, kiedy się oddawało bez reszty , wierzyło w kazde słowo ..a ten sobie obok mnie przejeżdża z podniesionym łbem dumny jak paw ..jakby miał z czego..[powstrzymajcie mnie bo przysiegam że to się źle skończy, co ja mam zrobić zeby tego gówna chodzącego (za przeproszeniem was dziewczynki) nie ogladać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
pokażę przez rz, no masakra kiedy ja z tego wyjdę, kiedy ja z tego wyjdę?wychodzę juz jestem blisko i spowrotem siedzę po szyję ..a wszystko dlatego że mieszkamy za blisko...Spring masz szczęście , bo wiem że angażujesz się całąsobą tak jak ja, masz szczęście ze tego nie ogladasz na codzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zullla
bibi to straszne co przeżywasz... doskonale cię rozumię bo mma to samo... nienawiść i chęć zemsty za wykorzystanie i zabawę moimi uczuciami... Walczę ze sobą żeby o nim nie myśleć... w końcu ułożył sobie życie... jego żona będzie miała dziecko... No i kiedy już sobie to wszystko poukładałam i skupiłam się na pracy i moim małżeństwie on znów pojawił się w miom zyciu... a raczej w życiu mojej bliskiej koleżanki... okazało się że poznali się na gg tak jak my kiedyś.. i tak jak mi kiedyś teraz słodzi jej... teraz to ona stała się jego przeznaczeniem... Po za tym że to cholernie boli to nie chcę już czuć nic więcej... chcę zapomnieć i nie cierpieć... ale jak ona mi opowiada jak z nim rozmawiała co jej mówił to po prostu z tego bólu chce mi się wyć... z bólu że byłam taka głupia i dalam sie mu nabrać na te czułe słowka i z bólu jaki zostawił w moim sercu... Ale czuję że to zmienia się w nienawiść... czuję agresję i chcęć zemsty... mam ochotę w czasie kiedy on rozmawia z moja koleżanka zadzwonić do jego żony i powiedzieć jej żeby go sprawdziła... mam ochtę napisać mu jaki z niego h.. jaki zbolały sk..... i że życzę mu żeby kiedyś jakś kobieta zrobiła mu to co on zrobił mi... Bibi ciężko się pozbyć tych myśli i emocji z tym związanych... ty masz gorszą sytuację bo widujesz go codziennie... podziwiam cię...i trzymam kciuki za ciebie za siebie i za wszystkie chcące zapomnieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
normalnie się zabijam takimi myślami, przecież to nie może być tak jak jest.Wybrał sobie naiwniaczkę jakich mało, przyjaciólkę swoją ..żonę przyjaciela ..omamił, nasciemniał, wykorzystał perfidnie , zabawił się że hej , zostawił mi taką szramę w duszy , w ciele też bo schudłam straszliwie , mam nerwice z deprechą i mam się pogodzić z tym że bydle podnosi dumnie głowę z gumą w gębie i szpanuje autem traktując mnie jak powietrze? Ja nie chciałam cudów , wystarczyło by jedno pytanie "czy wszystko w porządku?" tylko tyle i przynajmniej nie cierpiałabym ze oddałam się zwierzęciu tylko człowiekowi który czuje, ma jakąs odpowiedzialność w sobie za to co mi mówił czym mnie mamił bo przecież zrozumiałambym ze wybrał żonę... Mam mu podarować , mam sie cichutko pogodzić z tym ze zniszczył wszystko co w sobie kochałam? tak bez słowa mam mu naqwet nie napluć w gębę, nie wykrzyczeć w twarz kim jest , no nie mogę dxziewczyny bo to mnie zabija , mam ciągle wrażenie że czegoś do końca nie zrobiłam, że nie zamknęłam za sobą drzwi ...bo tak jest, wszyscy wszystkim nabluzgali, powiedzieli co chcieli a ja zostałam bez takiej szansy. O ja idiotka jak sobie przypomne jak sama przekonywałam jego zonę że miedzy nami to seksu absolutnie, nic tylko rozmowy , o ja kretynka ..on mnie w tedy specjalnie tak zakręcił ze takie bzdury plotłam ratując jego parszywe dupsko, a to bydle zrobiło potem ze mnie głupa co za nim biegało, płakało i wręcz błagało zeby się ze mną spotykał , więc się biedna troskliwa istota spotykała ze mną z litosci...tak jej to przedstawił(jak mówi mój mąż i ze mnie zrobił idiotkę i z niej zrobił idiotkę, ona teraz siedzi i mysli jakiego to ma poczciwinę w domu), no przecież jak tak to zsumuję to szlag mnie trafia, no nie może mu to tak pójść wszystko płazem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bibi, zulla- dajcie sobie na wstrzymanie, nienawiść nic nie pomoże, ból , będzie ciągle. To prwada- zraniona, odrzucoan kobieta jest nieobliczalna ale....włączcie do myślenia mózg i nie nakręcajcie się. Macie już pewien etap za sobą, wiecie, że powrotów nie będzie.. idźcie dalej ...a Wy ciągle się cofacie....z każdym dniem będzie lepiej!!! To nie jest prawdą zulla, że bibi ma gorzej , bo Go ciągle widuje! Ja też Go ciągle widuje i wiem, że na początku,\\ to było straszne, po takim widzeniu się przez parę godzin nie mogłam dojść do siebie. Teraz już jest dobrze.... pisałam n a10 stronie, choć może dlatego, że On nie zrobił mi świństwa ( nie mówię tu oczywiście o rozstaniu). eeee1- rozczulasz się, rozumiem. A ja jestem na takim etapie, że gdy wczoraj mijalismy się samochodami, pomachalismy sobie na przywitanie dłońmi. Myślę też, że jakbyśmy przechodzili obok siebie ( i nkt by nie widział( to pewnie przytulilibyśmy się. BRAK BÓLU! Może te cudowne maile od warszawiaka tak mnie uzdrowiły????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
no własnie Zielona on Ci nie zrobił świństwa, nie odwraca głowy na Twój widok tylko Ci macha i usmiecha się, nie zrobił i nie robi z Ciebie debila , szanuje Cię i nadal podziwia, jesteś i bedziesz zawsze kimś ważnym...gdybym ja miała takie relacje ze swoim to też bym miała same miłe wspomnienia i cieszyła się bo byłabym kimś wartościowym w swoich oczach i w jego oczach , nie czujesz się jak wykorzystana szmata ale jak dama .....a ja się czuję jak wykorzystana i wywalona szmata której się nie macha z usmiechem na twarzy tylko pluje w twarz swoim głupim usmieszkiem i odwracaniem głowy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bibi- ależ zrobił mi świństwo bo mnie zostawił, kiedy ja szalałam z miłości do Niego, przechodziłam męki bólu, myślałam, że odejdę od zmysłów.....oczywiście nigdy się nie wysmiewał, nie bronił siebie moim kosztem to prawda. Każdy człowiek jest inny i nawet łysy paker ma serce ( choć teraz niestety, bardzo chore) . Jeśli Twój jest podły, to czy warto , nawet dla zemsty nim sobie głowę zjmować??? Wiem, wiem, choćbyś nie chciała a pewnie nie chciałabyś a ON nieStety siedzi.....STARAJ się chociaż i nie myśl o ZEMŚCIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
jest kolosalna różnica między rozstaniem ze świadomością że dla faceta zawsze bedziesz kimś wyjatkowym, a rozstaniem gdzie Ci się pluje w gębę dwa dni po tym jak mu sie oddawałaś ze świetym przekonaniem że jesteś dla niego cudem nad cudami. Ja na codzień żyję w miarę normalnie, staram się, znajduję sobie zajecia, staram się cieszyć zyciem ...ale ..no właśnie siedzi to we mnie zadrą, siedzi to co napisałam bo ja nie mam miłych wspomnień, wszystkie z perspektywy czasu wydaja mi się obrzydliwym wstrętnym kłamstwem.....nie można nie wracać do tego kiedy każdy facet wzbudza we mnie odruch wymiotny, kiedy seks stał mi się obcy bo wstydzę się swojego ciała bo dotykała mnie ta świnia, próbuję sie kochać z mężem a tu nic bo seks przestał mnie radować tak jak kiedyś, kiedy jeszcze zanim zacznę się kochac marzę tylko o tym żeby był juz koniec, kiedy zakochani ludzie nie wywołują na mojej twarzy tkliwego usmiechu tak jak dawniej, trudno w tedy do tego nie wracać, trudno nie czuć nienawisci i chęci wykrzyczenia w ryj (bo twarz to zbyt delikatna nazwa) całego żalu jaki mam w sobie. Zielona ja się bardzo staram, naprawdę bardzo ale pewnych rzeczy nie mogę z siebie wymazać, zawsze byłam strasznie ufna..jak ufałam to na całego....te rany mam zbyt głebokie , bo jeszcze nikt mnie tak podle nie potraktował jak ON , ten za którego poszłabym na szafot...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
dzięki Zielonaa postaram się wyspokoić, ale łatwo nie bedzie , bo ta złość rośnie zamiast się zmniejszać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×