Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zielonaa

Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

Polecane posty

Gość elewacja
Bibi, ja myślę, ze Twój smutek to jest smutek podświadomości przed katuszami do jakich przywykłaś :), mówię prawie serio. Zabraknie codziennej udręki, widoku samochodu, sylwetki, dźwięku silnika- do tego mimo cierpienia przywykłaś a człowiek boi się zmian, co brzmi w tej sytuacji paradoksalnie, ale myślę, że coś w tym jest. Ale zobaczysz, że poczujesz wolność i wtedy otworzysz się na to co nowe. Teraz jesteś zablokowana przez przyzwyczajenia, tak to oceniam. U mnie dziwne rzeczy dzieją się, czuję się nieswojo, bo właśnie przez takie nieporozumienia i "małe katastrofy" związałam się z Artystą bardziej i ta świadomość mnie dobija. Huśtawki emocjonalne przywiązują, bo zaczynasz się o tę drugą stronę troszczyć, masz wspólne emocjonalne przeżycia, chcąc nie chcąc zacieśnia się więź. Nie wiem czy rozumiecie o czym piszę, ale dziś poczułam jakiś niesmak, obawę. Bo on kocha, to wiem, ale skrzywdzę go cokolwiek zrobię. Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji, bo to nie jest człowiek, który romansuje i stosuje się do konwencji romansu. Nie wiem co robić, on chce się spotkać choć na jeden dzień. Ja chcę go zobaczyć, ale boję się, ze zwiążemy się, poranimy, będziemy tęsknić. Zielonooka - słuchaj uważnie tego co mówią Bibi i Zielonaa, bo one wiedzą, że to klasyczny przypadek. Niestety. Ja też to wiem, ale powiem Ci na pociechę, że jeśli teraz postawisz sprawę jasno zanim on cię omota, to będziesz z siebie zadowolona. Bo on to robi-" pracuje nad tobą ", niby nic nie robi zdrożnego, ale zobacz- już o nim myślisz, już się emocjonujesz, on jest ostrożny i czeka aż będziesz miękka. Może nie chce tego robić z wyrachowaniem i na zimno i myślę że taki gnojek to nie jest, ale stosuje wszystkie sztuczki łowcy, bo taka jego natura. Niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonooka istota_____
Siedzę sobie, słucham śwetnego kawałka P. Glass'a i czytam, to co napisałyście do mnie Zielona, Bibi, Elewacjo. Dziękuję Wam bardzo. Elewacjo, zacznę od Ciebie. Napisałaś coś ciekawego, co świadczy o tym, że jednak wierzysz w dobroć mężczyzn:)... Tu kłania się chyba to, co napisała mi wczesniej Bibi..., o kobiecie nikt chyba nie napisałby tak, że nie działa z wyrachowaniem, że "taka jej natura". Mężczyznom faktycznie chyba dużo więcej "uchodzi na sucho". W świadomości społecznej inaczej traktuje się wierność kobiety i wierność mężczyzny... Zielona, ja zawsze byłam typem grzecznej dziewczynki. No może nie do końca grzecznej, ale nigdy nie robiłam nic zdrożnego, nigdy nie krzywdziłam mężczyzny, z którym jestem. Napisałaś mi, że to co jest, już jest romansem... Podobnie jak to, co opisuje Bibi, działa to na mnie. Pierwsza moja myśl, jak to?? Przecież ja nic... itd. A z drugiej strony, jeśli mam być szczera to z jakiegoś powodu tutaj napisałam. Właśnie dlatego, że pojawiają się te wątpliwości, a tak naprawdę pojawiły się w grudniu tamtego roku. Od ponad pół roku faktycznie on przyciąga moje myśli. Udało mu się to, a ja wplątuję się w sieć... Bibi, napisałaś o przyjaźni, o czystości jej intencji... To właśnie chyba na tym polega. Myślę, że większość kobiet można przyciągnąć nie na zasadzie bezczelnych, otwartych propozycji, lecz tylnymi drzwiami. Najpierw zdobyć zaufanie, być przyjacielem, wytworzyć bliskość, oswoić, a później działać dalej... Mam świadomość, że to nie jest sprawa jednostronna. Nie jestem przecież dzieckiem. Gdybym nie chciała jego towarzystwa, obojętne jakiego, przyjacielskiego, czy innego, to już dawno byłabym niedostępna. Pozwoliłam na to, by ta relacja się rozwijała. Imponowało mi, że ktoś tak dobry w tym co robi jak on, chciał ze mną pracować, bo to on o to zabiegał, a jest świetny... wszyscy o tym wiedzą... Co do żony P., to ona wie, że jest ktoś taki w jego pracy jak ja. Oczywiście nie wiem, co wie o mnie... Wiem, że on kiedyś przypadkowo wysłał smsa do żony, a miał być do mnie. Sam mi powiedział, ze żona zadzwoniła z awanturą (choć w tym smsie nic nie było). Myślę, że jest o niego bardzo zazdrosna... To wszystko jest bardzo zakręcone i relacje między ludźmi są dziwnie płynne... Bibi, podziwiam Cię, jak sobie z tym wszystkim radzisz. Jesteś bardzo silną kobietą.... Padło tu hasło, że problemy, przeżycia emocjonalne zbliżają... To prawda... Pamiętam, jak napisałam kiedyś do P. o różnych sprawach i też o tym, że się martwię synkiem, bo się rozchorował... Oddzwonił zaraz, pocieszał... i tak jest zawsze, ilekroć coś się dzieje... Takiego kogoś potrzebowałam, pomimo, ze mój mąż jest super, ale jednak ma bardziej "męskie" reakcje... Sporo by opowiadać... konsekwencją tego jest to, że wytwarza się atmosfera intymności emocjonalnej, zaufania... Będę pisać, co i jak jeśli mogę... Jesteście super babki.... Pozdrawiam Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonooka-, no nie, to przecież klasyczny przykład!!!! Nie masz co nas tutaj pytać... JEGO intencje są jednoznaczne i... wiesz jakie?!!! Pamiętaj jednak, że Ty masz \"rozdawać karty\". Żadna z nas Cię nie powstrzyma... nie ma takiego zamiaru. Mówi się, że lepiej zgrzeszyć niż potem żałować, że się tego nie zrobiło!!! O, całe życie przed Tobą , tylko zastanów się, czy na początku tego życia z mężem...WARTO!!! Adoracje w pracy, to rzecz normalna.... mam trochę mniej niż 20-lat więcej niż Ty, znam to....dziewczyno, daj się adorować....RESZTĘ zostaw na później... a nawet będziesz SZCZĘŚCIARĄ, jeśli nie będziesz chciała!!!! elewacja- wiem, że to trudne, wiem też, że zawsze będziesz z mężem, dziećmi ( tak jak ja) wiem też, że to, co napiszę to SZALONE..... ale spotkaj się z NIM i.... to , co zrobisz...... Boże, żyjemy tylko \"raz\"..... postaraj się tylko aby nikt nie cierpiał!!!!! Wiesz, co dla Ciebie jest WAŻNE i KTO jest ważny...... a jeśli w tym momencie ON będzie na \"drodze\"....NO, CÓŻ!!! Kora śpiewała i śpiewa \"... szczęśliwe chwile, to motyle....miłość wieczna tęsknota.....\" i zawsze za NIĄ ( MIŁOŚCIĄ) tęsknimy!!!! Tu piszemy, że MY jesteśmy najważniejsze!!! Będzie dobrze!!! Ja w poniedziałek spotykam się ze swoim kuzynem i..... do 23.00 będzie PIĘKNIE!!! Już przełknęłam to bliskie pokrewieństwo...zawsze byłam w moim ADAMIE zakochana.... a teraz gdy ON odwzajemnił to wszystko...... może Go zbyt idealizuję, ale....w końcu widzę Jego zachwyt!!! Nie zauważy przebrzydłej muchy na swoim nosie a zauważy mnie na kilometr.... Dieta KUZYN- DZIAŁA!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielonooka istota_____
Ech Zielona!!! Diablica z Ciebie... Wiesz, gdyby trwało to krócej, to też patrzyłabym na to z przekornym uśmiechem... Poza tym, to własnie, ze dałam się adorować powoduje, że o nim myślę... Chyba muszę się jeszcze sporo nauczyć, żeby dawać się adorować i bawić się w te niebezpieczne gry, ciągle pozostając przy sterze... U mnie mam wrażenie, że jest odwrotnie i że to on rozdaje karty... A być może mam do czynienia z wytrawnym graczem... Kiedyś rozmawialiśmy o współpracy pomiędzy ludźmi. P. stwierdził, że to naturalne,że kobiecie i mężczyźnie lepiej się pracuje niż osobom tej samej płci, bo "kobietę i mężczyznę ciągnie do siebie", poza tym " zawsze może pojawić się flirt, adoracja..." Chyba mam do czynienia ze starym wyjadaczem... Zielona, wiem, że cokolwiek, ktokolwiek mówiłby mi i tak postąpię, jak zechcę. Napisałaś, że lepiej żałować,że się coś zrobiło, niż że nie, ale życie to sztuka wyboru.... Wszystko przemawia za tym, że pogłębianie relaci z P. to katastrofa. Temu, o ile ktoś tego nie usprawiedliwia (tak jak ja) - przyjaźnią itd., nie da się zaprzeczyć... Aż wstyd się przyznać, że to, co powoduje, ze nie przerwałam tego to poprostu chemia... Nie wiem, jak ja działam na niego, ale on na mnie niestety działa... Życie kobiety nie jest łatwe..., niedomiar daje w kość, urodzaj.... też... Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CZAROWNICO, Czarownico, a nie Diablico- Zielonooka! Wiesz, że Ty też już jesteś CZAROWNICĄ, jak każda z nas! Wiem, że tu możemy powiedzieć wszystko, jak nikomu, nawet przyjaciółce.....zresztą kobiety zawsze będą rywalizować ...NIESTETY, ale tu i tylko tu....jesteśmy prawdziwymi koleżankami dla siebie, choć w życiu matki, żony i kochanki.... Może i jestem Diablicą ale jak , każda z nas!!! Teraz robię pyszny obiadek...a już myślę o JUTRZE i uśmiecham się!!!! Dziś rano ( mój mąż wojskowy) wychodził do pracy....odkrył kołdrę i powiedział ( po wczorajszej nocy)... \" gdybyś nie była moją żoną, to z pewnością z tobą bym ją zdradził...\" Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Ech, tak mi smutno i nie mam komu o tym powiedzieć, więc piszę tu. Chyba kolejny zawód mnie spotkał. Artysta jak to artysta- wiem, że kocha na swój sposób, ale on jest niezdecydowany, chwiejny i unosi się nad ziemią a ja jestem realna i choć rozumiem go i czuję w jakiś trudny do wytłumaczenia, intuicyjny sposób- to na przeszkodzie nam stoi cały świat. Jest miły i bardzo delikatny, taktowny i czuły, więc parę godzin temu w taki czuły, miły, delikatny sposób chyba się ze mną pożegnał. I to wtedy kiedy zgodziłam się na spotkanie. No i co wy na to? Nawet płakać mi się nie chce, tylko czuję ciężar życia, przygnębienie. Nic mnie dziś nie pocieszy, ale choć tu przeleję nieco smutku, bo to co nas łączyło było takie piękne i idealne. Ale wiadomo, że idealne sprawy nie mają prawa się zmaterializować. Chciałabym czuć gniew. Nie czuję. ratunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielonooka istota_____
Zielona!!! Jesteś świetna, naprawdę... Nie dziwię się Twojemu mężowi, czarownico!!!:) Powiem Ci, że i ja czuję się czarownicą... U mnie też obiadek tuż tuż, placek..., popołudniu goście... Za nami bardzo miłe i pikantne przedpołudnie (za mną i mężem)... Wprowadziłaś tu nastrój odwilży:) i powiew kokieterii, prowokacji, którą chyba każda z nas uwielbia... Inaczej nie byłybyśmy takie, jakie jesteśmy.... Myślę, że prawdziwa kobiecość budzi się w kobiecie wraz z dojrzałością, wraz ze świadomością samej siebie... Kiedyś padło na kafe pytanie, czym jest prawdziwa kobiecość... Najczęściej wypowiadali się mężczyźni, lub bardzo młode dziewczyny... Powiem Wam, że ja chyba zaczęłam odkrywać swoją kobiecość jak urodziłam syna. Poczułam się kobietą w taki sposób, w jaki nigdy się nie czułam wcześniej... Obecnie oblicz tej kobiecości widzę tyle, że jest to aż oszałamiające... Nie wiem, czy jestem jedną z Was, czy tylko tak mi się wydaje, ale jeśli tak, to powiem Wam, ze zastanawiałam się, jak to jest, że są kobiety, które mają życie poukładane i takie, które mają życie niesamowicie zawikłane... Myślę, że to nie kwestia charakteru, poglądów, związku, urody, czy czegokolwiek takiego... Myślę, że to działa świadomość własnej kobiecości, która rozkwita i objawia się w 200 procentach... To jest chyba źródełem naszych kłopotów i rozkoszy ducha..., lub też ciała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielonooka istota_____
Elewacjo, nie widziałam wcześniej tego co napisałaś. Mój nieco frywolny post jest jakby nie na miejscu... Przykro mi bardzo... Najgorsze to to, że kobiecie kochającej z ukrycia nie wolno okazywać wobec świata swoich emocji, zarówno radości, jak i bólu i cierpienia... Współczuję bardzo i przytulam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Dziękuję na razie to moja kobiecość jest trupem I takie bywają przypadki, chcę czuć gniew i krzyczeć albo płakać a ja jestem jak człowiek wyjęty z życia, puste opakowanie po kobiecie którą byłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielonooka istota____
Elewacjo... mówi się, że nadzieja umiera ostatnia.... Kobiecość, w kobiecie zdolnej kochać, w kobiecie namiętnej, zmysłowej, dobrej, nie umiera nigdy!!! A przynajmniej nie można dać sobie tego zrobić... To, co napiszę teraz odbiega od tematu, poza tym dotyczy lat szczenięcych.... Kiedyś, będąc bardzo młoda, zakochałam się w facecie kilka lat starszym, lecz też bardzo młodym... Wszystko toczyło się wspaniale, aż do momentu, gdy prysło jak bańka mydlana, jakby niczego nie było. Zostałam potraktowana, jakby moje uczucia nie istniały, na dodatek wszystko takie grzeczne, bez emocji, propozycja przyjaźni.... Zapłaciłam za to ciężko, nawet psycholog nie bardzo mi pomógł... Wylałam morze łez, płakałam wszędzie... Czas i mężczyzna uleczył rany (ten męzczyzna to mój mąż). Dziś mam całkowicie obojętny stosunek do tego faceta. Ale to życzliwa obojętność, nie wrogość absolutnie. To co najbardziej pamiętam, to to, ze moja samoocena i kobiecość spadły poniżej dna, nawet wpadły poniżej najgłębszych zakątków Hadesu... Wtedy jego widziałam niemal jak anioła, a ja się zapadałam, bo upatrywałam powodów w sobie... Umarłam na jakiś czas poprostu... Teraz wiem, że nigdy nie dam sobie czegoś takiego zrobić drugi raz.... Obojętne kim jest facet..., jeśli słyszę, że kobieta duchowo umiera przez faceta, to krew się we mnie gotuje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Dzięki Zielooonka, ja po prostu jestem wykończona i nie sądzę, żebym nie podniosła się z tego, na razie to rodzaj apatii. Nie wiem jak długo będę w takim letargu. A Artysta zachowuje się dziwnie- właśnie mi przesłał jakieś zdjęcia bo chce przekierować znajomość na koleżeńskie stosunki- tak wnoszę z pozawerbalnej mowy. Kolega! Ha ha! Dobrze, ze przyzwoicie się zachowuje, ale to mnie rozgniewało. Ufff w końcu poczułam ten gniew o który mi chodziło, bo już myślałam, że nie żyję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
no i faceci sa faktycznie z Marsa ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
:) Ech, ten Artysta to chyba z jakiejś Planety Popaprańców a nie z Marsa, bo Marsjan to ja znam i wiem jak z nimi postępować. Tym razem trafił mi się typ ktory lubi sie umartwiać i cierpieć. Pisałam o tym. Na samą możliwość, realną Szczęścia wycofuje się ze smutkiem, wdzięcznie i z gracją. Nie, on nie zrywa, on nie tłumaczy sie realnością, przeszkodami- on po prostu gdyby mu dać szczęście do rąk wypuści je z lękiem na glebę żeby się potłukło- tak się boi. Książę Ciemności. Niech go licho. Pod wieczór jednak zmiękł, pogadalismy nieco i byłam nawet wyrozumiała, ale dziś obudziłam się jakby lżejsza, uwolniona od niego. Nie chcę tak. To duże dziecko, nie kręci mnie niemowlak męski, który wypróbowuje moją cierpliwość. Czuję się jak matka a nie kobieta, którą trzeba zdobyć. To jest ta kobiecość we mnie, która wczoraj się zbuntowała. No i teraz milczę i nie zależy mi, bo coś pękło. Troche bolało, ale dziś zadziwia mnie moja spokojna reakcja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
Z tym Artysta jedyne co Cię czeka to wieczne cierpienie i huśtawka bez końca a wiesz że hustawka bez końca grozi porzyganiem się !!!;)Lepiej się wycofaj, jak go rzucisz to on tak naprawdę będzie szczęśliwy ...przecież o to mu chodzi o wieczne cierpienie ..będzie mógł bez wyrzutów cierpieć i dalej Cię kochać w swoim wiecznym niekończącym się cierpieniu do końca swojego marnego potwornie niespełnieonego wypełnionego samymi cierpieniami żywota Amen ...taki typ , ale jak sama zauwazyłas nie dla CIEBIE ten typ. A ja sobie siedzę w pracy i żyję właśnie w takim stanie o jakim pisała Zielonooka istota_____ narazie jeszcze nie żyję zwyczajnie jestem . Czekam spokojnie na moje życie no moze nie tak spokojnie bo cos tam w głowie układam i działam ale jest to wszystko takie bez emocji. Nie ma w tym moim działaniu entuzjazmu , kiedyś skakałabym z radości i śmiała w głos..... Czekam aż minie , czekam aż się wyniosą , czekam az przejdzie, czekam czy wróci miłość do meża.....i tu ostrzeżenie dla Zieloonokiej ,nie zgub miłości do mężą po drodze , nie oddalaj się od niego bo możesz już tego nigdy nie odzyskać... Bawcie się dziewczynki , jak ja wam zazroszczę ale i cieszę się z wami ....buziaczki ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Bibi, ja wierzę, że kiedy oni wyniosą się, to otworzy się nowe życie. Chciałabym, żebyś pokochała męża na nowo, ale on powinien wzbudzić tę miłość. To jego rola. Tak to widzę. Może to głupie, ale gdybyś musiała poczuć zazdrość ;) o niego to byłoby to całkiem dobre rozwiązanie. Kiedyś, jako nastolatka coś takiego przeżyłam i wiem, ze to działa. Ach, Artysta! No właśnie nie mogę go rzucić, bo kiedy to zrobię to dopiero go utwierdzę w przekonaniu, że ma rację doszukując się wszędzie cierpienia. Nie zamierzam mu ułatwiać :) Poza tym- choć to dziwne, to bardzo, bardzo go lubię, tak, że choć przyjaciółmi nie możemy zostać, to znajomymi- owszem. Wyplątałam się z uzależnienia od jego nastroju a nawet odważnie mu powiedziałam, że znam mechanizm jego życia- więc na razie Artysta jest chyba zdezorientowany i ma twardy orzech do zgryzienia. A ja milczę. On tez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielonooka istota_____
Bibi kochana i Elewacjo, Wspaniale Was poczytać, bo mądre z Was kobiety... Tak się zastanawiam nad tym, czy można pokochać kogoś na nowo, tak od siebie, bez jakiegoś trzęsienia ziemii, bez nagłego zagrożenia poczuciem straty... Dobrze byłoby, gdyby to zawsze było możliwe. Bibi, masz ogromną intuicję i dobrze mnie przestrzegasz... Teraz, jak odpoczywam jeszcze od P. to jestem zdecydowanie bliższa mężowi... Kiedy byłam na urlopie macierzyńskim, choć nie było nam łatwo, a w wyniku perturbacji z deweloperem i jego ogromnego opóźnienia, zostaliśmy na 2 miesiące bez dachu nad głową z 6-miesięcznym dzieckiem.... Ogólnie koszmar, ale byliśmy sobie bardzo bliscy... Za to P. zawładnął w pewnym momencie na tyle moim umysłem, że zaczęłam delikatnie i niby to niegroźnie oszukiwać męża... No bo mnie samej przed sobą było głupio się przyznac, że znów wracam z P...., więc jak wysyłał do mnie smsa jak wracam... no to wymyslałam różne wersje... Wiem, że można zgubić miłość nawet do kogoś dobrego, troskliwego, kogo się ceni, z kim się jest bardzo związanym... Jeszcze niedawno myślałam, ze nie widząc dłuższy czas P. będę za nim strasznie tęsknić i niemal uschnę z nudów... Myślę o nim, ale znacznie rzadziej niż na początku i wcale nie usycham... Bibi mądrze napisała o huśtawce i wymiotach... - wezmę to sobie do serca... Z P. w pobliżu jest huśtawka ciągła... A przecież mojego męża pokochałam m. in. za jego spokój i stałość!!!! Elewacjo, typy z planety Popaprańców wciągają bardzo, angażują emocje, wysysają z sił witalnych i koniec końców wpędzają w mętlik i depresję... A co najgorsze, wytwarzają w kobiecie poczucia tej niesamowitej więzi, poczucia, ze tylko z nim się tak rozmawia, tylko z nim się tak czuje..., zaczyna się niejednokrotnie czuć misję wobec niego... A jak sama napisałaś bardziej czujesz się matką, niż kobietą zdobywaną... Pamiętam, jak poznałam mojego męża niesamowicie cieszyłam się, zę znalazłam faceta mądrego i inteligentnego, a z drugiej strony takiego "zdrowego i normalnego"... Elewacjo, piszesz o nim Artysta, jak mniemam to pseudo, ale dla mnie znamienne. Wykonuję zawód artystyczny i wszyscy Ci, wśród których się obracam też... Niestety ciągnie swój do swego, a artyści są pokręceni... Mój mąż jest z zupełnie innej branży, może dlatego tak imponuje mi jego "normalność" i o zgrozo tak przyciąga mnie pokrewieństwo, jakie czuję z P. .... Bibi, myślę, że jak oni się wyprowadzą, to wreszcie osiągniesz spokój. Poczatkowo być może będzie bardzo ciężko, dużo myśli, dużo emocji, ciągłe myślenie.... Myślę jednak, że z każdym tygodniem będzie coraz lepiej... Bardzo trzymam za Ciebie kciuki... Dziękuję, że mnie tu przyjęłyście i dzięki za ostrzeżenia... , bo w moim wieku jest się dziwnym połączeniem niby dojrzałej kobiety, mężatki, młodej matki, ale i naiwnego dziewczątka, któe ma blade pojęcie o życiu... Pozdarwiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zagubiona123
Witam Was gorąco po dłuuuuugiej przerwie. Ciągle Was czytam, mimo, że się nie odzywam i cieszę się, że się"rozgadałyście". Przez jakiś czas po prostu potrzebowałam tej izolacji, bycia tylko obserwatorem, to taka podświadoma próba ratunku dla siebie. Zielonooka istoto, jeżeli czytałaś również moje wypowiedzi, to wiesz, że jestem idealnym przykładem dla Ciebie...... tak ja właśnie miałam romans w pracy i doskonale wiem co czujesz. To jest super uczucie, na początku adoracja, ciepło, wspólne sprawy, ulotne chwile, chce się żyć! Jest pięknie! Teraz Tobie napiszę..... i nech tylko tak zostanie!!!! Ty jesteś dowartościowana, super kobieca, na skrzydłach biegniesz do pracy, jest między Wami chemia i to najważniejsze - nie straciłaś jeszcze godności i czerpiesz z jego zainteresowania dużo sił wewnętrznych, nie rób kolejnego kroku... bo możesz być w takiej sytuacji jak ja albo Bibi. Kolejny krok..., rodzi się uczucie, tęsknisz za nim, pojawiaja się problemy w małżeństwie...reszta za chwilę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zagubiona123
Stawiasz wszystko na jedną kartę, liczy się tylko on, bo jest cudowny, najlepszy człowiek na świecie, który nigdy Cię nie zawiedzie. Tylko, że rzadko koniec jest cudowny, najczęściej okazuje się, że bardzo Cię oszukał. Zostajesz zraniona i pozbawiona wszystkiego, bo to on był wszystkim.... Naprawdę rzadko kobiety potrafią połączyć kochankowanie z niezmienionymi relacjami małżeńskimi, ale romans jest tylko dla tych które to potrafią!!! Zielona jest takim świetnym przykładem. Mimo, że mój mąż się nie dowiedział (oczywiście ryzyko nadal istnieje), to w pracy już nie jest tak super. Ze wszystkich sił staram się nie natknąć na niego i muszę przyznać, że jak dotąd mi się to udaje. Powód jest prozaiczny - mimo, że wiem juz jakim jest człowiekiem nadal koszmarnie boli, nie potrafię się z niego wyleczyć, chociaż minęło już 1,5 roku. Mnie jest łatwiej, mam podwładnych przez których przekazuję np dokumenty do sekretariatu, ale już do toalety nikt za mnie nie przejdzie, hi hi i uwierz mi, że jest to dla mnie ogromny stres. Na szczęście dla mnie on bywa tylko dwa dni w tygodniu w zakładzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam zagubiona! Już bibi nazwała mnie \"specjalistką\" od romansów!!! Cóż, mogę powiedzieć,że \" to nie jest tak jak myślicie\" do końca... Zielonooka, tak Zagubiona 123 ma całkowitą rację...romans w pracy.... w pracy ok, możesz się \"dowartościować\" TYLKO. Wyrazy sympatii są mile widziane ale tylko one. Bądź piękna, pociągająca ale... za szklaną szybą. Każdy Cię widzi, podziwia ale nie może, nie jest w stanie dotknąć. Wtedy będzie i wilk syty i owca cała! Zagubiona, może masz rację, że potrafię romansować, ale to wcale nie znaczy, że nie porafię kochać.... Ale WIEM, że już nigdy nie dopuszczę do tego aby tak cierpieć jak wtedy, gdy byłam tę \"chwilę\" z Zielonym. Zresztą właściwie od Niego , 2 lata temu, wszystko się zaczęło. Bardzo kocham męża ( mimo, że przez to, co robię, może różnie wyglądać- ale wiem, że mnie rozumiecie), nigdy, Go nie opuszczę, nigdy też nie dopuszczę aby o czymś tam się dowiedział!!! A facetów nie wykorzystuję, są jedynie \"częścią mojego świata\" a nie \"całym światem\"!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Zagubiona, dobrze, że jesteś i zabierasz głos. Ja wprawdzie nie romansowałam w pracy, ale wiem, że to zgubne i również ostrzegam. Moja koleżanka, po niby niewinnym spotkaniu, pocałunku i wymianie paru czułych maili z kolegą z pracy, została tak oplotkowana przez koleżanki z pracy, że zerwała znajomość, a jej wybranek zaczął ją ostentacyjnie ignorować, dając do zrozumienia wszystkim, ze to on zerwał... No, musiała zmienić pracę na gorszą i nic miłego nie zostało, nawet wspomnienia. U mnie dzieją się bardzo " ciekawe" sprawy, co mnie zaczęło bawić. Może i takie trzeba mieć podejście? Artysta jest bardzo wrażliwy na wszelkie moje wątpliwości ( Zielonooka- on jest Artystą, to nie pseudo, ja też wykonują zawód artystyczny, więc rozumiesz, że mam wyczucie pewnych niuansów, trudnych do wysłowienia) Ale odkąd się odseparowałam od jego nastrojów, jest mi znacznie lepiej. Gdyby tak połączyć moje dwie ostatnie znajomości w jedną- energicznego, pewnego siebie X i czułego, romantycznego Artystę to byłby kochanek idealny. I wiecie co? Takim kimś jest mój własny mąż!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielonooka istota____
Zagubiona, zielonaa, elewacjo... Ten topic jest jedyny w swoim rodzaju i wspaniale, ze jest... Zagubiona, dzięki, ze się odezwałaś. Świetnie określiłaś ten stan "o krok od...", no to też prawda, że wtedy absolutnie nie myśli się o tym, co będzie dalej..., a że to jest w pracy... tym o zgrozo wydaje się łatwiej... widujesz kogoś, bez w sumie jawnej deklaracji, ze tego chcesz, widujesz regularnie, poza tym nie włóczysz się nigdzie, tylko jesteś w PRACY!!! Napisałaś, że ciężko zaangażować się w coś nowego, bez szwanku dla istniejącego związku... zgadzam się z tym... Sama to nawet widzę, pomimo, ze nie pzrekroczyłam magicznej bariery... Z drugiej strony w jakimś sensie oszukuję samą siebie... wszystko dzieje się w głowie.... Myślę, że nie byłabym w stanie ciągnąć dwu związków, tak, zeby mąż nic nie zauważył...Mój mąż uważa, że jestem ogólnie przepracowana, poza tym małe dziecko, dzięki temu wiele uchodzi mi na sucho, ale to, ze czasem miewałam zajęte myśli... to nie z przepracowania... Zagubiona, napisałaś o tym, że starasz się teraz JEGO nie widywać.... Gdybym ja miała nie widywać P. to byłoby nie do zrealizowania. Mam dwie prace, a los zrządził tak (naprawdę los, nie znaliśmy się wcześniej), że w obu pracach jesteśmy oboje..., w obu pracujemy ze sobą, że tak powiem razem ręka w rękę... Rozstanie odbyłoby się więc z wielkim hukiem.... No, ale przez to, ze to tak bliska współpraca, to dlatego też tak trudno mi regulować normalność tych stosunków... Najlepiej byłoby cały czas pozostawać za szklaną szybą, tak jak to napisała zielonaa..., ale tak, by ta szyba chroniła, a czerpać można było:) Zielonaa, nigdy nie pomyślałam, że nie potrafisz kochać... Myślę, że Ty nauczyłaś się chronić samą siebie, chociaz też pytanie, czy kiedyś nie nadejdzie moment, ze znów otworzyszy się za bardzo... Zielonaa, ciekawie napisałaś o wyrazach sympatii. Akurat ja nie jestem ani specjalnie urodziwa, ani pociągająca, ale z wyrazami sympatii często się spotykam, ale wyrazy sympatii mają to do siebie, że są bezpieczne... Przed bardzo wazną imprezą w czerwcu, która mnie stresowała, jeden z kumpli tuż przed tą imprezą powiedział mi, że jak to ja się stresuję?? i dodał : " Jak ktoś wygląda tak jak ty i umie tyle co ty, to w ogóle nie ma powodu do stresu"... Był to rzecz jasna komplement, ale z nim mam układy na tyle jasne, że wiadomo, o co chodzi, czyli, ze o nic nie chodzi.... Wiem, że to zabrzmi, jakbym była niepoprawna, ale taki wyraz sympatii nie jest groźny, ale zarazem nie jest też specjalnie pomocny. Z P. łączy nas niestety coś bardzo niebezpiecznego i jak sądzę klasycznego. Ułuda ogromnej bliskości psychicznej i dlatego tak dobrze nam się pracuje w stresie razem. On wspiera mnie, ja jego i na tym wsparciu się opieramy, bo nie widać tego, że to wsparcie to złudzenie... Niestety to wygląda tak, ze ja porozmawiam z różnymi osobami, a później omówię wszystko z P., razem przeanalizujemy itd., podonie z jego strony i w ten sposób rodzi się frakcja totalnego zaufania... no bo inni to są inni, a ta druga osoba chce dla mnie dobrze, interesuje się mną, moim losem... To jest o tyle straszne jak widzę, bo to jak zabawa w pobliżu otwartego ognia, ze świadomością coraz większego poczucia bezpieczeństwa... Kiedyś szczerze mówiąc zastanawiałam się, co ja w nim widzę, w P. ...Tak naprawdę to chyba ujął mnie właśnie tym, jak się przy nim czuję, czyli aurą poczucia bezpieczeństwa, zrozumienia i akceptacji... Trudno bowiem chyba oprzeć się (wiem usprawiedliwiam się) w pracy takiej "wyspie", na której w każdej chwili można się znaleźć i zostać pocieszonym, wysłuchanym, chcianym i nigdy nie karconym... Powiem Wam dziewczyny, że wydaje mi się, ze nie da się utrzymywać tak bliskich relacji na stałym poziomie i muszę się przyznać, że kiedyś będzie mi tej wyspy, tego komfortu, jaki mam teraz, brakowało... Niby caly czas będąc blisko z innymi, jakoś wyalienowaliśmy się i faktycznie stworzyliśmy sobie coś na wzór bycia parą, cały czas niby temu zaprzeczając... Pisząc na tym topiku, wiele można się dowiedzieć o samej sobie. Piszę teraz do Was i muszę pewne sprawy jakoś ubrać w słowa, jakoś skonkretyzować i dopiero teraz pewne rzeczy sobie uświadamiam... Wiem, że wpadłam... Pozwoliłam na to, by w pracy (a w zasadzie w dwóch) pojawiło mi się coś, co na tę pracę wpływa. Jak na razie bardzo pozytywnie, bo ja się dobrze i bezpiecznie w niej czuję, ale wiem, ze tego nie powinno być. Wiem, że praca powinna być wolna od silnych emocji.... Wiem, wiem i co z tego?? Rozgadałam się bardzo... Elewacjo, przykład Twojej kolezanki jawi się takim wstrętnym... jedno wielkie parszywe oszustwo... ale nigdy nie ma się pewności. Ktoś się wydaje wyjątkowy i wspaniały, jedyny, jak zauważyła Zagubiona 123, a później okazuje się... kanalią... Elewacjo, skoro jesteś z branży artystycznej, to rozumiem Cię bardziej, niż myślałam... Artyści są popkręceni, bez wyjątku i faceci i baby:) Pozdrawiam Was bardzo serdecznie CZAROWNICE:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
Umówiłam się z Artystą! Spotkamy się po kilkunastu latach. Ale odlot! Mam nadzieję, że przeżyję te emocje. Trzymajcie kciuki! Zielonooka- Twoja sytuacja jest doprawdy bardzo zawiła i " romansogenna" , nie wiem jak dasz radę oprzeć się słodkim niedomównieniom, wibracjom i fluidom które tak słodko wam teraz rozgrzewają serca. Ten moment jest najpiękniejszy - uwierz mi. Rozciągaj to w czasie, zwlekaj, staraj się nasycić tymi wrażeniami. I nic więcej nie doradzę Ci, choć rozsądek podpowiada, żeby nie zakochiwać się i nie pozwolić sobie na miłość. Bo flirty i romansowanie- to tylko motylki, które odfruną, uroda chwili, słodkie przyciąganie. Potem cóż zostaje- seks? Może być miło, ale jeśli zakochasz się ( a tak się stanie) to... sama wiesz. Trzymajcie się i piszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kierowczyni
...mówicie że to miłość szalona...ech...miłość nie staję się ot tak, pstryk i już. Poprostu nie wiecie co to miłosć...szkoda mi was... to jest włąśnie kara za nie utrzymanie swoich popędów płciowych...niszczenie rodzin..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elewacja
ech Kierowczyni, jeśli kochałabyś naprawdę kiedykolwiek, to nie oceniałabyś nikogo. Co ty z tym popędem płciowym? No, ale ja nie zamierzam się wikłać w dyskusje, bo lubię wszystkich ludzi, nawet takich co czuja misję niesienia moralności do ciemnego narodu:) Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
Kierowczyni przedstawia typowe spojrzenie na romans zdradzonej żony....dla niej romans to seks. Żony szybciej akceptują zdradę fizyczną niż myśl że mój mąz sie zakochał w innej kobiecie. Zdrade tłumaczą sobie tym , że zwyczajnie facetowi akurat sie chciało , a nie miał gdzie no to..... To taka ich ochrona przez inną zupełnie prawdą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bibi- ja nawet zdrady fizycznej bym nie wybaczyła!!!!! Straszna jestem- WIEM!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc wam kolezanki, nadrabialam ostatnio w pracy i nie mialam czasu zeby tu zajzec, najpierw przeczytam ostatnie dwie strony a potem wam opowiem co u mnie Ale w mam pytanie do ciebie bibi76 ... na ktorej stronie zaczyna sie twoja historia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bibi76
Zaczyna się na forum "Jak zapomniec o nim...." na stronie 115 i następne i tutaj u nas koleżanek... A co tam w ogóle słychac u wszystkich, u mnie spokój podszyty niepokojem , takie oczekiwanie na coś ........ bliżej nieokreslone ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonooka istota____
Witajcie, a ja trochę nie wyrabiam na zakręcie... Jestem na studiach doktoranckich, rozgrzebanych, zaocznych i normalnie nie wiem co z tym począć... Czy dalej to ciągnąć, czy się poddać, bo mam wrażenie, ze moich zajęć jest na 2 osoby, a nie na jedną... Co do P. to zaczynam się trochę martwić, tak po ludzku... Napisał do mnie maila 1 lipca, ze wyjeżdża i że odezwie się za dwa tygodnie jak wróci itd., podając nawet dokładną datę... Nie odezwał się, w pracy też go nie ma... Nie wiem, zapadł się pod ziemię?? Rozchorował się?? No ale zwykle nic mu nie przeszkadzało, zeby się odezwać... Szczerze mówiąc jestem mocno zdumiona... NIe wiem gdzie jest, zapadł się chyba pod ziemię, ale ja sama się nie odezwę... i jak na razie się nie odzywam... Pozdrawiam Was serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×