Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kompulsywna ob.

31 lipiec. kto zaczyna?

Polecane posty

Kurcze, Kompulsywna nawet nie wiesz jak ja doskonale Cię rozumiem.. Tak samo kiedyś wykrzyczałam wszystko mamie. Miałam doła z wiadomego powodu (gruba, brzydka etc.). A ona „ to przestań tyle jeść, przejdź na zdrową dietę, jaki to problem?” No właśnie.. jaki to problem :o jak dla mnie kolosalny.. Powiem Ci, że tak mnie zirytowała, że wykrzyczałam jej nawet , że chora jestem, że to nie zależy ode mnie, to jest silniejsze ode mnie.. Ale jak grochem o ścianę.. Nie zrozumiała, albo nie chciała po prostu przyjąć tego do wiadomości.. ”bo przecież to takie proste – przejść na dietę”.. Aaa, szkoda słów. Postanowiłam nawet nie wspominać o tym, bo i po co. Wiesz, wydaje mi się, że ktoś tego nie przeżył, to nie zrozumie. Nie ma szans. Podobnie jak wstręt do jedzenia (przy anoreksji) – jak dla mnie abstrakcja, czy prowokowanie wymiotów (przy bulimii). To trzeba znaleźć się w tym piekle, dopiero wtedy można powiedzieć z pełną świadomością „rozumiem Cię i współczuję jak cholera”. Trzymaj się i pisz, pisz, pisz… I\'m with You :) duża buźka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie. dlatego nawet nie powiedziałam im o kompulsach. bo dla nich dieta to \"jedz śniadanie, obiad i zrezygnuj z kolacji to schudniesz\". łatwo powiedzieć cholera! jak zjem coś na obiad i psychicznie będę \"czuła\", że przekroczyłam granicę kalorii to i tak dla mnie będzie już za późno, więc podwieczorek, jeden drugi i trzeci też można zeżreć. przepraszam za słownictwo, ale ja nie jem, ja żrę. gdybym komuś to powiedziała w realu, może byłoby łatwiej. ale komu> mojej chudej znajomej?> mojej rodzinie która je wszystko i dla nich słowo DIETA brzmi jak 3 wojna światowa? jestem z tym sama. i będę. dlatego nie zrezygnuje z tego topiku, bo wiem, że jest ktoś taki jak ja. i mnie rozumie. :( ciężko mi dzisiaj. było już 68 a teraz od początku. ale nie poddam się. schudnę do 60 do końca września. to tak mniej więcej 3 kg tygodniowo. przecież to mało! skoro mówią, że chudnie się tyle czasu ile się tyło to ja powinnam zrzucić 5 kg w ciągu tygodnia! bo tyle przytyłam w takim czasie. naprawdę czuję się pusta. czuję się samotna i obca. chyba ludzie naprawdę szczęśliwi nie cierpią na takie zaburzenia. więc chyba nie cieszy mnie nic. gdybym miała kogoś, kogoś naprawdę bliskiego może zakcpetowałabym siebie? a tak jestem tylko ja. i mój odwieczny towarzysz - jedzenie. siedzę i myślę, co ja robię do cholery? naprawdę wypełniam tą pustkę wokół siebie jedzeniem. czuję się wtedy taka szczęśliwa. jak jem. a potem? potem znowu smutek, więc trzeba znowu coś zjeść. straszna choroba. nawet w złości pomyślałam, że czemu do cholery nie potrafię zwymiotować? rzynajmniej to co bym zjadła - nie pokazywało mi się potem na wadze rano. głupie myślenie, ale czasem nie mam siły. jutro jestem sama w domu więc nie zjem nic. teraz przez ten głupi mój atak wiem, że będą zaglądać mi w talerz i pilnować czy zjem śniadanie i obiad. to obłęd! co innego gdybym ważyła 40 kg, ale ja mam nadwagę a nikt nie chce mi pomóc. uff, już mi lżej trochę. muszę spróbować jeszcze raz. do jutra i buźka 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cieszę się, że się nie poddajesz :) Nie możemy! To by była katastrofa! Wspomniałaś o tej 3 wojnie, ja w niedziele oglądałam „Jutro idziemy do kina” (nie wiem czy kojarzysz ten film..), i powiem Ci że tak się wczułam (chore może) w tamta sytuację, w tą ich świadomość, że jutro może wszystko się skończyć, że jutro może już nie być nic.. Czujesz, jaki byśmy niesmak miały na ich miejscu? Że mogłyśmy tyyle zrobić, tyle zobaczyć, tyle szczęścia zaznać…A przegrałyśmy życie..I to przez co? Przez jedzenie :o żałosne. Taki kubeł zimnej wody jak dla mnie. Już nie jesteś sama z tym problemem. Już jest nas dwie :) Piszesz, że jakbyś miała kogoś bliskiego, kogoś w kim miałabyś oparcie (domniemam że o faceta chodzi) to wszystko było by prostsze.. A ja Ci powiem że niekoniecznie.. Wiadomo, była by to niezła mobilizacja, ale to też nie załatwia wszystkiego.. Ja na przykład nawet jak byłam w związku to miałam kompulsy :o I nie dlatego że facet nie był dla mnie ważny, że to nie było „to” więc kiepska mobilizacja.. Nie. Mało tego że miałam kompulsy, to jeszcze nieodłącznie towarzyszące temu huśtawki nastrojów : od euforii po doliny, z jednej skrajności w drugą.. I psułam wszystko. Bo kto wytrzyma takie humory.. Obżerałam się, po czym miałam poczucie winy i wstręt do siebie, denerwowało mnie wszystko wokół łącznie z moim partnerem, więc się ‘żarliśmy’. Potem foch kilkudniowy, w ciągu którego płacz, przemyślenia, co ja robię, że wszystko niszczę, po czym dieta i powrót do ‘normalności’.. Az do kolejnego kompulsu.. smutne co? Czasem mam wrażenie, że to przez te chorobę posypały mi się związki.. Wiem, że może było mnóstwo innych powodów, ważniejszych, ale czasem tak myślę, że gdybym ja była inna, gdybym była ‘normalna’ inaczej by to wszystko się potoczyło..:( Do jutra Dobrej nocki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć 🌼 dzisiaj sukces. może nie wytrwałam o samej wodzie, ale bilans wyniósł: 210 kcal. więc sukces! w końcu wytrwałam. a waga (tak, nie wytrzymałam, zważyłam się: 71,6 kg. czyli schudłam przez jeden dzień 0,4 kg obżerając się. sama nie wiem jak tego dokonałam. chyba te moje wczorajsze łzy wylane z bezsilności odwodniły mnie i widać to na wadze. :D znowu jestem pełna nadziei. za 5 dni chcę wrócić do normy, czyli do 68 kg. i zapomnieć o tych 2-3 tygodniach kryzysu. big kryzysu ;) ufff... nawiązując do tego filmu, o którym wspomniałaś - oglądałam. i również bardzo mi się podobał. to prawda. kiedyś ludzie, młodzi ludzie - mieli swoje pasje. swoje cele i ideały. liczyło się dla nich coś więcej aniżeli dzisiaj. dzisiaj liczy się tylko \"skóra, fura i komóra\". walczymy i konkurujemy ze sobą. nie pomagamy sobie nawzajem. jesteśmy egoistami. ale trudno mieć ideały dzisiaj... a związek kiedyś pomógł mi uporać się z kompulsami. gdy byłam zakochana nie myślałam o tym. nawet sprzeczki i kłótnie nie ciągnęły mnie do obżerania się. to wtedy schudłam. bo wiedziałam, że nie jestem sama. ale dla każdego coś innego. każdy ma swoje motywacje. a teraz? z moimi kompleksami, zaniżoną samooceną nawet nie umiałabym ponownie się z kimś związać. nie potrafiłabym, bo nie potrafię uporać się sama ze sobą, a co dopiero mieć na głowie drugą osobę. ale czasem dopada mnie chandra i z tego powodu. jem również dlatego, że czuję się samotna. .. mam nadzieję, że trzymasz diety. a ważyłaś się już? jak efekty? aaaa! wcześniej wsponniałaś o srodkach antykon. a więc kiedyś miałam zamiar je brać. tylko właśnie z obawy przed przytyciem zrezygnowałam. moja koleżanka bierze i powiedziała mi , że one wcale nie powodują wzrostu wagi. czasem zatrzymują nadmair wody w organiźmie, ale po pewnym czasie gospodarka hormonalna wraca do normy i waga nie powinna Ci podksoczyć trzeba się pilnować z jedzeniem to nie przytyje się. no ale ja nie potrafię się pilnować, to ich nie biorę, choć wiem, że mają dobry wpływ na cerę. trudno, trzymam się naturalnych sposobów ;) do jutra 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka :) No proszę – 210kcal. Jestem z Ciebie dumna! :) Teraz kwestia kilku dni i znów wpadniesz w ciąg odchudzania. Dasz radę. Zobaczysz. Może się powtarzam, ale skoro ja daję to każdy da! U mnie od trzech dni 700kcal plus minus 10kcal. I powiem Ci, że już oglądam się z każdej strony czy aby nie tyję, hehe paranoja. No ale w końcu to 200kcal więcej. Ważyłam się 1września – 67,2kg. Czyli od ostatniego ważenia (a więc przez 5 dni) schudłam 1,6  Niewiele. Chociaż jakby spojrzeć na to z drugiej strony – to zawsze przecież mogłam przytyć te 1,6 nie?  Żołądek mi się już chyba skurczył, bo widzę że te niewielkie ilości jedzenia wystarczają. Czuję się pełna. Chociaż przebłyski o napadzie na lodówkę nadal są :o to jest już ciut łatwiej. Tak jak mówiłam, tak się dzieje – rękami i nogami trzymam się, by tylko nie zaprzepaścić tego, co osiągnęłam. Bo przecież tyyle wyrzeczeń, tyle płaczu, tyle ‘zaciskań zębów’ nie może pójść na marne. Powtarzam sobie to ilekroć mam te grzeszne, niebezpieczne myśli.. Jak na razie działa. Co do hormonów to jak zauważyłam opinie są podzielone. Jedne mówią, że się po nich tyje, że powiększają się biodra, inne zaś w drugą stronę – że właśnie dzięki tym tabl.udało im się schudnąć 2-3kg. Sama mam kilka koleżanek, które biorą już jakiś czas, a szczupluteńkie jak zawsze. Kwestia organizmu moim zdaniem. Może też i kwestia tego ‘pilnowania się’ jak to nazwałaś. Bo o ile może się po hormonach nie tyje, to apetyt zwiększają na pewno. Tak mi mój ginekolog powiedział, a on się chyba zna  Tak czy siak, zaczęłam wczoraj brać.. Zobaczymy. Dla mnie generalnie najważniejsze w tym momencie jest to że z samokontrolą ok. Dopóki się kontroluję, jestem happy. To jest priorytetowe. Bo to dzięki temu, dzięki samokontroli jakoś tak optymistyczniej w moim życiu się zrobiło. Dobrej nocki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
69,9 :D jeszcze parę dni i znów będzie 68 :) kurcze, ale nie wiem co Ty chcesz Slim. ja wiem, że może dla Ciebie za mało chudniesz, ale niedawno pisałaś, że ważysz 72, a teraz już 67!! zazdroszczę! spadasz ciągle na wadze i to najważniejsze. muszę szybko Cię dogonić ;) ale gratuluję. jeszcze kilka dni i będziesz mieć 65, a potem sruuuu do 60 :) a bilans na dziś: 170 kcal. zbliża się weekend więc pewnie dobiję do 1000 kcal. ale to może lepiej. zapobiegawczo. żeby metabolizm nie zwalniał. na razie się trzymam i chyba odzyskuje chęci do walki. przed chwilą zostałam sam na sam w kuchni z wieeelkim kawałkiem ciasta (muszą mi to robić, po prostu muszą :O). a ja po prostu podeszłam. powąchałam (tak tak :D) Boże jaki zapach!! no i od razu do komputera. nie dam się! ;) pa 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hahahahaha nie no nie mogę jestem w szoku!!! My naprawdę jesteśmy podobne! ja dziś wąchałam bułkę :) też nie mogłam się powstrzymać, i o ile normalnie to raczej słodyczożerna jestem :) to będąc na diecie zjadłabym wszystko – zwykła bułka z serem brzmi jak kolacja przy świecach :) co do mojego chudnięcia, to cieszę się że jest 67 z hakiem a nie 77 –wiadomo! Tyle, że kiedyś chudłam znacznie, znaaacznie szybciej :o może to i lepiej, tak jak mówisz – kiedyś chudłam szybciej, ale i tyłam w zastraszającym tempie. Śmiałam się zawsze, że wystarczy że popatrzę na truskawkę i już 5kg do przodu :) Ciekawa jestem ile zobaczymy na wadze 1 października.. Cholera to już tak niedługo :o Buźka! PS. 170 kcal?? Zjadłaś tylko jogurt? :o i tu Ci zazdroszczę! Ja muszę zjeść śniadanie, jakbym zjadła sam jogurt, czy tylko 170kcal to wieczorem kompuls murowany! U mnie duże ryzyko już było przy tych 500kaloriach. I Ty mi mówisz ze nie masz silnej woli?? Phi! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 października to Ty już zobaczysz 63. minimalnie. daje Ci słowo :) a te 170 to był maleńki jogurt i duży ogóras ;) dzisiaj gorzej, bo aż 443 kcal zjadłam, ale się trzymam. lecę, bo mam do zrobienia porządki (takie zabijanie czasu na głodzie) miłego weekendu :) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hejka :) oby, oby Twoje założenia się sprawdziły i minimum 63 było :) U mnie dietetycznie bez zmian, ćwiczeniowo generalnie też - tylko wczoraj nie rowerkowałam. Cholera wystraszyłam się nie na żarty. Sama w domu. A tu nagle jakieś takie zawroty głowy, duszności znów.. Spanikowałam nieźle. A wiadomo im bardziej człowiek panikuje tym gorzej.. Zawroty mi można powiedzieć przeszły, ale te \'duszności\' nadal mnie niepokoją :( Tzn wydaje mi się bardziej że sobie je jakby wmawiam. Bo przecież jakbym naprawdę coś z oddechem miała, to czy bym przespała normalnie całą noc? no właśnie. A rano jak tylko otworzyłam oczy to pierwsze myśli to \'czy nie kręci mi się już? a oddech? dziwny jakis..\' i znów panika.. Chore jakieś..Jakby nerwica czy coś :o Miłego weekendu, i grzecznego przede wszystkim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Slim jesz mało, bardzo mało kalorii. Cierpisz na kompulsy i Twój organizm przez dłuższy okres przyjmował zawyżoną dawkę kalorii. teraz zaczęłaś go głodzić. w porównaniu do tego co jadłaś to teraz masz prawie głódówkę więc myślę, że to po prostu kolejny etap diety, który trzeba wytrwać. kiedyś czytałam, że takie objawy pojawiają się przy głodówce bo organizm różnie pozbywa się toksyn z organizmu. Ale ja często rówież miewałam takie jak Ty objawy. kiedyś nawet jedząc 800 kcal przez 2 dni (nie wiem który to był dzień diety) wymiotowałam rano żółcią. ogólnie wstać z łóżka nie umiałam i czułam się cholernie źle. ale byłam wtedy tak zawzięta, że zwiększyłam troszkę dawkę kalorii a gdy od razu poczułam się lepiej ucięłam ją natychmiastowo. nie wiem czemu teraz prawie się głodząć przechodzę dietę w świetnym samopoczuciu. chyba organizm dał mi już spokój, bo ignoruje wszelkie jego wołania o pomoc ;) jak stan utrzyma się dłuższy czas to zwiększ bilans kaloryczny. na kilka dni. żeby organizm łatwiej mógł funkcjonować. tak moim zdaniem - zdaniem kompulsywnej która ma gdzieś to, co potrzebuje jej organizm ;) trzymaj się 🌼 aaa! bilans dzisiaj: 1300 :P wiem, wiem, o 300 za dużo. ale nie czuję się wcale winna bo dostałam dziś okres i stwierdziłam, że mogę pozwolić sobie na odrobinę więcej. ;) jutro już 1000, a w pon zobaczymy. a waga dziś: 69, 1 :D do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejeczka :) Pewnie masz rację. Też pomyślałam, że to z ‘głodu’ organizm wysyła mi te sygnały. Tyle, że broniłam się przed tym rękami i nogami zwalając to na 1opakow. hormonów, to rzadkie przebywanie na powietrzu, to znów nerwica etc. A to pewnie najnormalniejsze w świecie pozbywanie się toksyn.. Tylko wiesz, ja nigdy tak nie miałam. Zawsze przechodziłam podobnie jak Ty teraz. Głodówka (jak już minęły te pierwsze 3 dni) równała się super samopoczuciu i entuzjazmowi.. Góry mogłam przenosić :) Nic mi się nie działo. No może oprócz ssania w żołądku, ale to przecież normalka. Więc teraz wpadłam w panikę. Ale jest już lepiej. Już wczoraj nawet po południu rowerkowałam :) Dziś mam ‘imprezkę’ rodzinną i już się boję :o tego co zjem po oczywiście, bo oficjalnie to przecież na diecie jestem :o Musze przetrwać. Kurcze, żebym jeszcze chudła w takim tempie jak kiedyś, to może było by łatwiej, a tak mimo że z pewnością zdrowiej, to myśl ‘napad na lodówkę’ wciąż kusi :o A Ty tym 1300 się nie przejmuj. To jest jeszcze dawka kaloryczna ludzi na diecie, więc luzik :) Jutro zjesz 300 kcal mniej i się wyrówna. Ja mam nadzieję, że też nie przekroczę dziś 1500 hehehe, choć pięknie było by poprzestać na 1000.. ehh te niedziele :o Buziaki, miłego dnia Napiszę wieczorem co i jak. Zawsze to lepiej usiąść i pisać niż powędrować do lodówki :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Slim :) trzymam kciuki za dziś. ja niestety wylądowałam z 1300 znowu. ale dlatego, że nijak nie mogłam nie zjeść obiadu. a to cholerstwo okropnie kaloryczne było! grrr, i jak tu nie zbuntować się i nie zacząć samemu gotować? no więc na dziś koniec z podwieczorkiem, bo limit wyczerpałam. od jutra znowu lecę po 200-500 kcal (nawet nie wiesz, jak się cieszę na poniedziałek :D) a co do jedzenie. myślę, że jak rozsądnie podejdziesz do tego i zjesz może troszkę więcej niż norma to i tak nic złego się nie stanie. troszkę rozruszasz metabolizm a potem znowu mu w kość :D odezwę się jutro, pa 🌼 i baw się dobrze z rodzinką :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i pieknie cholera :o - 2 kromki razowca z wędliną i ogorkiem kiszonym -jogobella owocowa 150g -jablko - ok 200g sałatki (z majonezem ;/) - kawałek sernika plus 1kawa i 3 herbaty Odeszłam wcześniej od stołu, wykręcając się wczesnym wstawaniem jutro. Gdyby nie to, pewnie na serniku i sałatce (z tym pieprzonym majonezem, którego przeżyć nie moge) by sie nie skonczyło. Teraz ładnie się wykąpię i położę wcześniej, co by nie kusić losu :) choć profilaktycznie (w razie W, a raczej K :) od K-ompulsu) to już zęby umyłam ledwo do domu wlazłam :):):) do jutra Kochana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Nie wytrzymałam już dziś i poszłam do lekarza. Ku mojemu zaskoczeniu od razu na miejscu pobrano mi krew na morfologię i w ciągu 15 min miałam już wyniki. Jak nigdy. Nie było, że jutro rano proszę zrobić wyniki, że proszę przyjść na czczo. Nic. Hop siup i już :) Lekarka wykluczyła anemię, zrobiła wywiad i wyszło, że to na tle nerwowym jednak. 2miesiące praktycznie nie wychodziłam z domu (pisanie pracy + nauka do obrony), organizm niedotleniony, zakręciło mi się w głowie, panika i duszności na miejscu. Do tego zauważyłam, że odkąd tak ‘odizolowałam’ się od środowiska, zamknęłam w pokoju przed kompem. A moje jakiekolwiek pożal się Boże wyjścia to dom-samochód-sklep/pub/rodzice/ect.-samochód-dom. Praktycznie zero przebywania na powietrzu. I zanim się spostrzegłam minęły mi 2 miesiące. Szok A dziś wysiadając na parkingu pod przychodnią zakręciło mi się w głowie, to tak spanikowałam, że w pośpiechu zamknęłam auto i pobiegłam do środka, żeby tylko nie zemdleć. A wiadomo panika nasila każdą dolegliwość :o Dostałam magnez z witaminą B6 ( działa odstresowująco) i tabletki przeciw tym ‘lękom’ spowodowanym wyizolowaniem. Potem, jak wróciłam do domu, trochę wyszłam pospacerować, i jednocześnie zakupić leki. Wróciłam, zażyłam i jakoś tak mi lepiej. Pewnie głównie psycha robi swoje – „byłaś u lekarza, morfologia w porządku, dostałaś leki, zażywasz więc jest wsio dobrze”. Dobre nastawienie na prawdę działa cuda, bynajmniej w moim przypadku. Dietetycznie dziś 1000kcal, zero ćwiczonek, ale jutro nadrobię. Najważniejsze że kompulsów zero!!!!!!!!!!!!!!!!! Choć wczoraj tak się naoglądałam tych wszystkich smakołyków, że dziś cały dzień za mną ‘coś’ chodziło. Ale dałam radę. I dumna jestem z siebie. Teraz już nie zjem – umyłam zęby heheh Do juterka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli jednak... ja od wielu lat mam nerwicę, więc ataki duszności zdarzają mi się nagminnie. ale ja wiem, że to nerwica. bynajmniej nie spowodowana odizolowaniem. za bardzo się wszystkim przejmuje. nie wiem. kiedyś miałam zacząć brać jakieś leki, ale stwierdziłam, że nie jestem chora i tak sobie żyję z tym wszystkim zżerając się od środka. czyli my kompulsywne to mamy problem ze sobą. stąd te kompulsy. dobrze, że przynajmniej wiesz, że to nie dieta spowodowała u Ciebie te ataki. chociaż i ona mogła mieć jakiś wpływ. wiem po sobie - jak już wcześniej pisałam. kiedyś na głodówce wszystko się nasiliło. brrr, straszne. miewasz jakieś przeróżne fobie czy tiki? podobno osoby z nerwicą mają ich pełno. taka forma uspakajania się co kilka sekund. niestety ja je miewam. mogłabym całe osiedle nimi obdarować, ale nijak nie mogę się z nimi rozstać. wczoraj tysiak. jest ok. nie jestem zła. czuję się jakoś dziwnie od 2 dni. tak jakbym ja to nie była ja. wyszłam i stoję obok siebie. nie czuję nic. jakąś taką obojętność. po prostu jakby to powiedział mój kuzynek \"zwisa mi to wszystko\". kolejny etap? czego? nie mam pojęcia ;) buziak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie. Te nasze kompulsy nie biorą się same z siebie. Maja podłoże psychiczne. Więc chyba trzeba nazwać rzeczy po imieniu - jesteśmy lekko \'zwichrowane\' psychicznie :o Ja tików nie mam, ale fobię taką że zaraz zemdleję, czy że zaraz coś mi się stanie owszem. Boje się tego. A Ty jak sobie radzisz z tymi dusznościami? Bo wspomniałaś że juz masz jakiś dłuższy czas, do tego mówisz że nie brałaś leków. Nie przeszkadza Ci to? Ja mam dopiero od kilku dni, a już mam serdecznie dosyć. Chciałabym już móc położyć się bez strachu czy się obudzę - tak tak, ostatnio to mi przemknęło przez myśl \'a jak się w nocy uduszę? podczas snu?\' :o I móc wstać normalnie rano i nie zastanawiać się \'kręci się czy się nie kręci\' :o Cholera, jak nie urok to sraczka. Jak nie kompulsy, to teraz nerwica jakaś i stany lękowe z tym związane :o U mnie dziś następująco: Śniadanie - 2 kromki razowca z żółtym serem (cholera!) i ogórkiem do tego kawa z mlekiem Obiad - zupa jarzynowa ok.250ml i zaraz po nektarynka Kolacja - bułka(tak, tak BUŁKA :o) zwykła z poledwicą sopocką i pomidorem, do tego herbata :o:o:o:o:o i jak to według Ciebie wygląda? średnio dietetycznie, co? :( na swoje usprawiedliwienie mam fakt że rowerkowałam 40min. Ps. Myślisz że magnez wzmaga apetyt? (tak tak już szukam winnego :) hehe)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eee, na moje oko to jest ok z kaloriami. ja zawyżam, więc max to w 800 się zmieściłAŚ.a myślę, że nawet i mniej Ci wyszło. :) a co do duszności - nie mam pojęcia jakie Ty \"miewasz\". z tego co opisujesz - wszystko na tle nerwowym - bo sama siebie nakręcasz, że \"zaraz się udusisz\". więc zwalczyć to możesz albo przez naukę odpowiedniego oddychania albo przez środki uspokajające (co mi genialnie lekarka zaproponowała). a że ja właśnie na studia się wybierała a leki miały być z recepty (czyli że nie jakieś tam lekkie) to zrezygnowałam, bo nie będę siedzieć przytłumiona na uczelni. wiem, wiem. tak to nie działa. ale wiem, że na moje duszności leki uspokajaj. nie podziałałyby. przecież to wcale nie o to chodzi. ja mam prolem ze złapaniem oddechu, i wtedy zaczynam lekko świrować i czuję że się uduszę (choć powietrza mam dużo). no i znalazłam głupi patent że nauczyłam się prawidłowo oddychać. tzn brac głęboki wdech i wydech do skutku, aż coś mi \"przeskoczy\" i będzie dalej już ok z oddychaniem. nie wiem czy zrozumiałaś, ale tak sobie z tym radzę. prawidłowe oddychanie kiedyś było w jakichś książeczkach na temat jogi (co próbowałam ćwiczyć), więc z tego to zaczerpnęłam. to forma zrelaksowania się. tak jak czasem mówią, jak się ktoś zdenerwuje (usiądź i oddychaj głęboko) i ja tak właśnie robię. jeszcze kiedyś jak byłam mniejsza to brałam papierowa torebkę śniadaniową i oddychałam przez nią. wkręcając sobie, że tam mam więcej tlenu :O a tak naprawdę te moje bezdechy to wyłącznie na tle nerwowym (robiłam badania wszystko ok). więc zamiast leczyć to ja z tym po prostu żyję. do wieczora 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hejka :) aaaaaaaaa, zatrzymałam się i nie chudną :o :(:(:( jak się ważyłam 1 wrze i było ciut ponad 67, tak nadal jest 67kg, a minęło przecież 10 dni :o Wiem, że to jest normalne, że w pewnym momencie waga się zatrzymuje, i że trzeba po prostu przetrwać ten okres, bo po nim znów zaczyna spadać.. Tylko że to tak strasznie trudno :o bo wiadomo ja tu się ograniczam jak mogę, katuję, odmawiam wszystkiego co kocham a czego nie mogę - a tu tylko 0,2 w dół :( Ciężko. Aż z tej bezsilności zjadłam bułkę na śniadanie :o Cholera a miałam nie tykać białego pieczywa w żadnej postaci!!! :o Ile taka bułka zwykła w ogóle może mieć kalorii? bo sprawdzam na necie i jest duża rozbieżność - od 120kcal do 226 nawet :o i sama nie wiem jak to liczyć teraz,,, Co do tych duszności, to tak u mnie na tle nerwowym. Nie miałam co prawda żadnych badań, ani prześwietleń w tym kierunku, lekarka tylko \'osłuchała\' mnie i pobrała krew. nic poza tym. ale ja sama wiem, sama zauważyłam, że jak się nakręcam, to wiele rzeczy potrafię sobie wmówić, a jak nie myślę, zajęte mam myśli czym innym to nic mi nie jest... do momentu aż sobie o tym przypomnę :o więc muszę się po prostu przełamać, wbić do głowy, że to tylko moja chora wyobraźnia, że nic mi nie jest więc nie warto panikować.. tylko że to o dziwo wcale nie jest takie proste :o A jak tam u Ciebie dietka? ile na minusie? buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokładnie tak. trzeba przestać się nakręcać i przestać ciągle myśleć o tym. to tak samo jak z tikami czy fobiami. trzeba znaleźć sobie jakieś konstruktywne zajęcie to sama nie wiesz kiedy a dzień mija a ty nie miałaś \"napadu\". no ale trudno tak. jeden dzień mi się udaje, na drugi od samego ran świruję. trzeba z tym żyć. innej rady nie ma :O co do diety. wczoraj było 600 kcal. wcześniej 1000. więc może dlatego taka rozbieźność. jeszcze okres mi się nie skończył i wczoraj ważyłam 69,8 :O dzisiaj już 69,3. ale to nadal więcej niż przed, a przecież a diecie jestem. no ale jutro pewnie będzie już mniej. miejmy nadzieję. ale postanowiłam nie ważyć się już codziennie. (teraz już serio ;)) bo te skoki o 0,5 czy 0,2 kg mnie denerwują. a tak po 7 dniach musi coś zlecieć. teraz co piątek będzie ważenie. koniec kropka. na dziś planuję 700 kcal. oby się udało. a z wagą i zatrzymaniem to Cię rozumiem. ale może Ty podświadomie czekasz na mnie? aż Cię dogonię? ;) pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehh Kochana.. dałam dupy :( nie wiem jak to się stało, nie wiem jak mogłam, po tak długim czasie, po tylu wyrzeczeniach.. Nawet specjalnie głodna nie byłam, po prostu nudne popołudnie i samo poszło :( Nawet nie jestem na siebie zła, jestem jakas taka rozbita i bezradna.. po takim czasie :(:(:( odezwę sie jutro, bo nawet pisac mi się teraz nie chce :o trzymaj się cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak tam dziś? dzisiaj 900 kcal planuje, żeby po jutrzejszym kompulsie nie wpaść dzisiaj w kolejny. zjadłam śniadanie i jestem pełna. oby do wieczora i wytrwać. paskudne uczucie dzień po. trzymaj się 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehh... a u mnie lipa dziś :( chandre jakąś taka zaliczyłam :(:(:( jutro wielki COME BACK buziaki, trzymam kciuki mocno za Twoje 900 :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jak? i jak? u mnie dziś dietetycznie, ale ćwiczonek brak :( od jutra ruszam z rowerkowaniem! zawroty głowy cholera mam nadal :o w poniedziałek pójdę chyba do neurologa, bo tabsy, które biorę nie pomagają :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co to jest kompuls
serio nie mam pojęcia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co to jest kompuls
chyba już wiem, co to :O serdecznie wam współczuje :( ja od trzech dni jestem na bardzo surowej diecie, jem dziennie może 200-300 kalorii (jajecznica na oliwie z oliwek i na kolacje grejpfrut i koniec) Schudłam już 4 kilo. Na wiosnę byłam na 1 fazie SB, wytrzymałam 13 dni, potem poszłam do McDonalda i zjadłam hamburgery i frytki a potem karpatkę w cukierni. Czy to był kompuls??? Nie wiem, ale nigdy nie zdarzyło mi się zjeść aż tyle różnych produktów i wielkich porcji. Najadłam się raz do syta i koniec. Teraz nie popuszcze. Schudnę na 100%. Ważyłam 71, teraz jest 67. Chce mieć 55. Mam 172 cm wzrostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dietetycznie u mnie licho. weekend i mam 1200 kcal na koncie :O ważne, że bez kompulsów. ale i tak źle się czuję. chyba nie wyjdę nigdy z granicy 68-70 kg. błędne koło. ciągle się toczę z jednej na drugą stronę. a Ty idź do lekarza Slim. to już trwa u Ciebie, więc lepiej się upewnić. mam nadzieję, że wszystko ok będzie. 🌼 a co to jest kompuls -----> witaj! i na początek: trzymaj się z daleka od diet 200 kcal. ! mówi Ci to chora osoba, która teraz inaczej nie schudnie i kiedyś też była głupia i zaczęła się odchudzać drastycznie zamiast zdrowo i schudła, a teraz znowu ma 20 kg do stracenia, nabawiła się nerwicy, kompulsów i zawalonego metabolzimu do końca życia (czyli jedna drastyczna dieta = dieta na całe życie). ale wiesz, Twoje ciało i Ty musisz zdecydować. my się też tak odchudzamy, więc radzę tylko zastanowić się. a kompulsu jak na razie myślę, że nie masz. to tylko efekt diety, że po 13 dniach rzuciłaś się na jedzenie. efekt drastycznej diety. organizm domaga się pożywienia. więc jak po 13 dniach już rzucasz się na jedzonko to może lepsza byłaby na początek jakaś zdrowa dietka? np 1000 kcal? a kompuls to choroba. jak anoreksja czy bulimia. jesz i jesz i nie czujesz się nigdy syta. ja na przykład zajadam troski, smutki, nawet i szczęśliwe chwile. wszystko zajadam. i ciągle czuję się pusta w środku. samotna. to wszystko próbuję zapchać jedzeniem. i cholernie dużo się wtedy je.bo wtedy przez krótką chwile kompulsywne czują się dobrze, szczęsliwe. a potem to mija. i znwó się je. straszne. to jak bulimia tylko bez wymiotowania. i większość kompulsywnych nabawiła się tego przez niezdrowe odchudzanie i odżywianie. więc gdybym mogła cofnąć czas. no i zapraszam do nas. mamy podobne cele, podobne wagi więc będzie Ci raźniej. pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×