Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kompulsywna ob.

31 lipiec. kto zaczyna?

Polecane posty

mam 173 cm, a chcę ważyć około 55 kg. co do słodyczy. widzisz. ze mną jest tak. muszę rzucić to cholerstwo i wcale nie pobudzać swoich kubków smakowych bo wtedy mogę mieć napad. u mnie albo zero słodkiego albo kilogramy. więc wybieram liczbę zero na diecie ;) ale jeżeli już osiągniesz swoją idealną wagę to myślę, że np raz w tygodniu można sobie pozwolić na coś słodkiego. jak ja kiedyś schudłam to raz w tyg. w niedzielę jadłam ciasto czy batona czy czekoladę. no ale potem przestałam się kontrolować i znów jestem na diecie. ale dla mnie słodycze nie mogą wcale istnieć na diecie. trzeba się odzwyczaić. posmakujesz troszkę czekolady i potem będziesz chciała więcej. kompuls to nałog. jak alkohol. alkoholik też nie może sobie pozwolić na lampkę wina chociażby. to moje zdanie. ;) buziaki dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczyny :) Wytrwałam! :):):) Kompulsywna, Ty czasem moją siostrą jakąś zagubioną bliźniaczką nie jesteś?? hehehe Zrobiłam identiko jak napisałaś.. Może bez wcześniejszego smsowania jaka to ja dziś chora jestem.. Ale akcja \'ból żołądka\' oczywiście była :):):) Nie uwierzycie, bo ja sama w to nie wierze normalnie..- zjadłam przed wyjściem jabłko, wielkie przepyszne jabłko, a na spotkanku - wypiłam herbate i tyle!!! Wróciłam przed chwilą, zaraz kąpanko i spać. Jestem wielka normalnie!!! To CUD!!! Co do tych słodyczy to u mnie różnie bywa.. Wiadomo, w początkach dietkowania to raczej nie warto kusić losu, i najlepiej odstawić zupełnie. Ale poźniej już chyba powinno się od czasu do czasu coś tam sobie słodkiego zjeść, żeby któregoś dnia nie wybuchnąć! Ale najlepiej dla nas Kompulsywnych, dla których priorytetem jest samokontrola, zaplanować sobie to w dziennej dawce kcal. Po prostu czegoś zjeść mniej tego dnia, a w zamian pokusić się na jakąs słodkość, niewielką i tej wcześniej określonej \'dawki\' się trzymać. Wtedy myślę, że pozbędziemy się poczucia winy. Bo przecież miałyśmy to w planach. Więc dobrze jest :) Ja bynajmniej tak mam. No bo nie oszukujmy się - nie odstawimy słodyczy raz na zawsze, do końca życia, tak żeby już nigdy przenigdy nawet kawalątka..To raczej mało prawdopodobne, wręcz nierealne. I jeśli będziemy długo na \'głodzie słodyczowym\', to w końcu się złamiemy, a wtedy może być źle, bo w grę nie wejdzie już jedno ciastko a cała paczka, plus kubeł lodów i 2 tabliczki czekolady... Więc myślę, że można sobie pozwolić raz na jakiś czas, nie musi to być nawet co tydzień może być co 1,5 czy co 2, najważniejsza jest samokontrola, kawałek i więcej nic - nie dziękuję, i tyle. do jutra 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc:) jejku dziewczyny czwarty dzien bez obzarstwa, tak sie ciesze:) Na obiadokolocje zjadłam ogromna porcje ryzu i teraz jestem straaasznie objedzona, ale wszystko miesci sie w 1000 kcal. Tylko troche mi głupio, bo zdrowy jak sie naje to odstawi i powie - dziekuje, a ja musiałam zjesc do konca pomimo, ze dawno głód zaspokoiłam. W sobote wazenie, chce widziec 78:D Kompulsywna ja mam podobny wzrost, ale mysle, ze 55 to dla mnie za mało. teraz ludzie daja mi góra 75 kilo, wiec jak bede wazyla 55 to wydaje mi sie, ze bede patykiem:P dążę do 60 poki co, a pozniej sie zobaczy. złyszałam o takim błednym kole, ze niby jak bede miala ten cel osiagniety to bede chciala jeszcze, jeszcze, jeszcze... ale to sie okaze:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej :) No to ładnie flamaster 🌼 oby tak dalej! 4 dni to już coś! Naprawdę coś, bo tej najgorsze z najgorszych już przetrwałaś! U mnie też grzecznie I choć wczoraj zjadłam kilka paluszków :o to myślę, że spokojnie zmieściłam się w 1000 :) Wiecie, odkąd się nie obżeram, to nawet mimo tylu spraw do dupy w moim życiu, wszystko wydaje się jakby piękniejsze. Czuję jakbym \'mogła wszystko\', jakby zaraz miało się to wszystko zmienić, i miało być już tylko szczęście, pełne szczęście. Widzicie, co u mnie dieta robi.. - CUDA!!! Dzięki tej samokontroli, mimo wielu przykrych sytuacji, szczęśliwa! Kto by pomyślał, że jedzenie, że to co zjesz bądź nie zjesz ma tak ogromny wpływ na nasz nastrój, na naszą psyche. Szok. Ale jest dobrze. Nawet ciut lepiej z tymi zawrotami. Może mniej panikuję, bo już mam je trochę, a byłam u lekarza, dostałam tabsy, więc jakby spokojniejsza jestem. I te lęki związane z wychodzeniem z domu stały się jakby mniejsze.. Dzięki Bogu. Bo to naprawdę koszmarne uczucie jest. Co do ważenia , to na razie postanowiłam się nie ważyć Nie ciągnie mnie do tego aż tak, poza tym z wagi spadam w cholernie wolnym tempie, więc bym tylko doła zaliczyła :o Najważniejsze, że spodnie luźniejsze, że ja się czuję lżej i szczuplej, i że humorek jest ok. Jakieś tam cyferki mam gdzieś :) Zważę się za jakiś czas, i mam nadzieję miło się zaskoczyć :):):) Buźka dziewuszki Ps. Zapomniałabym, a jak u was z krążeniem krwi? Wiecie, zaczyna już być zimno, a my na diecie.. Nie marzniecie? Wiadomo lato to lato, dietkujesz czy nie i tak jest Ci gorąco..Ale ja na przykład jak jestem zimą na diecie, to marznę masakrycznie, nawet w domu :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewuszki! ja dzisiaj planuje tylko 500 kcal. oby, oby się udało. bo ostatnio ciągle ląduje na 1000, a to wcale mi się nie podoba. co do ważenia mam tak samo - na razie nie wchodzę bo te ciągłe ważenie troszkę dołuje jak waga nie spada w odpowiednim tempie (czyli najlepiej 2 kg dziennie ;)) Slim co do marznięcia to mi też jest ciągle zimno jak jestem na diecie. najlepiej jak lato, wszysycy w krótkich rękawkach a ja marznę bo się odchudzam ;) trudno. trzeba przeżyć ;) Flamaster - dla mnie 55 kg to idealna waga. wtedy jestem szczuplutka i nie mam za co się złapać. wiesz - boczki i te sprawy. wszystko pięknie \"ponaciągane\" ;) i powiem Ci, że to zawsze tak jest. zawsze chce się więcej i więcej. ja kiedyś jak zaczęłam się ostro odchudzać to najpierw chciałam 60kg, potem 55 kg a potem schodziłam ciągle w dół. ale to za mało było. byłam przeraźliwie chuda i ludzie, znajomi dziwnie komentowali. nikt że super, że fajnie schudłaś. tylko dziwnie się patrzeli i za plecami gadali. że pewnie chora jestem. najlepsze że przychodziłam do domu i ryczałam. byłam super zadowolona z siebie ale ryczałam z tego powodu że ludzie nie potrafią się z Tobą cieszyć. odbierałam to jako zawiść. bo to koleżanki takie są. jak gruba jesteś ok. jak schudniesz to od razu głupie komentarze. ja tak mam przynajmniej. ale teraz mam to gdzieś. jakiś topki tu jest gdzie babka pisze o detoksie który polega na jedzeniu przez kilka dni samej kaszy. i piciu wody. podobno super przeczyszca. hmm. może spróbuję.. tylko ta kasza to dość dużo kalorii ma. według mnie przynajmniej ;) pa dziewczyny 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc chudziny:P Kurcze zauwazylam u siebie te sama tendencje do dobrego humoru, kiedy jestem na diecie. Np jeszcze w zeszły piatek miałam tak strasznego doła, ze to szok, a odkad sie nie obzeram to az mnie rozpiera, wydaje mi sie, ze swiat jest piekny itp:) W sumie to nie powinni tak byc, ze humor uzalezniamy od tego ile zjadłysmy, ale dobra, niewazne:D tez jest mi troche chłodno, ale mam ten komfort, ze mam w domu kominek, udoskonaly w ten sposob, ze na kazdy pokoj ida górą rury. w kazdym pokoju jest wylot takiego przewodu i stamtad leci ciepłe powietrze. i faktycznie (wczesniej sie nad tym nie zastanawialam) kiedy np się uczę (a czesto to teraz robie, za rok matura)to zazwyczaj siadam wlasnie przy tym wylocie, albo w salonie przy kominku. W nocy przykrywam się kołdra i kocem, a temp w domu mam około 22 stopnie. Co do tej kaszy. Niby ma troche kalorii, ale jakby sie głebiej zastanowic to ja np jak mam na obiad kasze to zjadałm około 1/2 woreczka, no czasem troche wiecej. jeden woreczek ma okolo 35o kcal. iwce nawet jakby w ciagu dnia zjadła trzy takie woreczki ( w co szczerze watpie) to bedzie około 1000 kcal. plus to, ze dieta jest monogamiczna a na takiej zawsze sie chudnie. Ja osobiscie nie polecam zadnych takich diet, a ni nic ponizej 1000 kcal. raz juz jojo miałam (schudłam z 76 do 69 i przytyłam z tego 69 do 85 - cudny wynik, prawda?. z tym, ze to nie był tylko wynik złej diety, ale sttrasznych długasnych kompulsów. zajadałam emocje. Teraz bardzo chciałabym widziec na wadze 76 bo to byłby powrót do tej wagi sprzed jakiejkolwiek diety. Co pijecie oprócz wody?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie. Kasza mimo, że kaloryczna dość, to także \'zapychająca\' jest i do tego \'wymiata\' wszystkie toksyny z organizmu. Słyszałam, że jest w tym rewelacyjna. Tylko ja wiem, czy dobry pomysł z tą monogamią i jedzeniem tylko kaszy? Przecież możesz równie dobrze włączyć ją do jadłospisu i jadać, na przykład na obiady sobie co 2 dzień. Nie wiem jak Was, ale mnie takie monogamiczne diety gubią bardzo. Fakt, chudnie się szybko, ale potem organizm zaczyna domagać się innych składników i ciężko zapanować potem i zachować umiar. A więc kompuls murowany :o Ponadto znienawidzisz kasze na najbliższe pół roku. Miałam podobnie z \'dieta kapuścianą\'. Jeszcze dłuuugo po jej zakończeniu nie mogłam na patrzeć na kapustę :) Co do wagi, to wiadomo marzy nam się jak najniższa (choć wiadomo - nie 30kg). Ale powiem Wam, że ja podobnie jak Flamaster, dobrze wyglądam już mając 60. No 59-60. Żeby tę 5 z przodu zobaczyć :) Ale wiadomo jak to jest - \'apetyt rośnie w miarę jedzenia\' i jak juz się schudnie do tych 60kg to chciało by się jeszcze ciut, a potem jeszcze.. Ważne by wtedy nie dac się zwariować, by zestopować, by widzieć granice..Żeby nie wpaść z deszczu pod rynnę - z kompulsywnej w anorektyczkę :o Bo do tego tak niewiele trzeba. Tak więc ja ustalam sobie, że 59-60 to juz jest dobrze. I jak to osiągnę, to zacznę \'utrzymywanie wagi\'. Z ewentualnym DROBNYM spadkiem w granicach 2-3kg, nie więcej!!! I mam nadzieję, że ta teoria nie okaże się tylko teorią :o A co do picia, to w moim przypadku jest to kawa rano ( z mlekiem - niewielką ilością , bez cukru) i herbatki owocowe. Wody pijam mało. Szczególnie teraz jak już się chłodniej zrobiło. Herbata też nie ma kalorii (nie słodzę oczywiście), a bynajmniej rozgrzewa troszkę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miałam małe zawahanie, juz chciałam isc do lodówki. ale weszłam tutaj, pomyslałam sobie, ze jeszcze 3 h i ide spac, bede miala piątuy dzien zaliczony do udanych, takie tam:) Wiec trzymajcie za mnie kciuki, tymbardziej, ze za moment tata przywizie kurczaka z kfc i mama kupila mi cos słodkiego i wlasnie mnie czestuje. satysfakcje przynosi mi fakt, ze o ile zawsze powtarzała mi \"nie jedz ty;e\", \"opanuj sie\" itp to teraz zacheca mnie do jedzenia:D I to jest - nie powiem - przyjemne. (nie mylic z przymuszaniem) ja pije litrami zielona herbatke:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja kawę rano z mlekiem, herbatki: zielona, czerwona i duuużo wody. i to wszystko. a wiecie że wszystko ma kalorie? oprócz owdy. tak więc herbatka zielona ma około 4 kcal :P wiem, świruję już. ale herbatki też liczę do mojego dziennego bilansu. tak muszę wczoraj tylko 100 kcal :D jupi! dzisiaj planuję 600 kcal. jutro zobaczymy. może znowu 100? jak się uda to dobrze. z tą kaszą to pomyślę. ja lubię monotonne diety. jak zmieniam smaki i jem inne produkty to rośnie mi apetyt. kojene świrowanie ;) ale na razie trzymam się tej mojej. potem może jak dojdę do 60 kg to potem pomyślę nad czymś innym. dla mnie waga 60 kg to taka średnia. tzn nie wyglądam grubo, ale mam szerokie biodra także tłuszczyk nadal jest. i idealne dla mnie to te 55 kg. figura ładnie wygląda przy tej wadze. wtedy czuje się najlepiej. poniżej 55 kg już nie zejdę bo wiem że wyglądałam przeraźliwie chudo, a nie chce zaś nasłuchiwać się tych dołujących komentarzy. a u Was rodzinka wie że się odchudzacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Flamaster, mam nadzieję, że wytrzymałaś 🌼 U mnie właśnie (paradoksalnie) jak ktoś mnie częstuje, zachęca itp. to jestem twarda, asertywna, \"nie i koniec!\". Natomiast gorzej jak zostaję sam na sam z ciastkiem, czekoladką, czy w ogóle z lodówką. Wtedy łatwiej mi się skusić..Nikogo nie ma, nie będzie świadków, nikt nie będzie widział co robię, jak beznadziejna jestem..Tak mam. Mało tego. Dumna jestem niesamowicie jak mnie ktoś częstuje a ja odmawiam :) Kompulsywna, znów szaleje 🌼 :):):) 100kcal?? jestem w szoku! Ja już bym nie dała rady..Wieczorem byłby kompuls. Organizm przyzwyczaił mi się już do 3 posiłków dziennie, i jeśli nie zjadłabym o wyznaczonej porze, to wieczorem lodówa moja :o Co do wiedzy rodziny o mojej diecie, to tylko najbliżsi wiedzą, a więc rodzice. Informowanie reszty uważam za zbędna i rzecz. Wiem, że i tak nie będzie to \'akceptowalne\' w pełnym tego słowa znaczeniu. Już sobie wyobrażam tę sytuację - jestem u rodzinki, imieniny jakieś, czy inny zlot i mówię \'nie dziękuję, jestem na diecie\'. Oczywiście kazdy przyjmie to do wiadomości, ale nie znaczy to że dadzą mi spokój. Zacznie się \'no coś Ty, przestań, dzisiaj odpuść sobie, na ten jeden dzień\' albo \'na diecie?? przeciez to niezdrowe, w jakąś chorobe można wpaść\'( głos starszego pokolenia - babci i cioć w odpowiednim wieku). I wtedy już po mnie. Bo cała uwaga skupi się na mnie i na siłę będą mi coś wpychać. A presja będzie tak wielka, że zjem dla świętego spokoju.. Tak więc wolę zjeść coś niewielkiego, mniej kalorycznego , a jak będę częstowana czymś innym to po prostu powiedzieć \"nie dziękuję, już jestem pełna\'\' (jadłam przed wyjściem, czy coś w tym stylu) :) Albo od razu, już na dzień dobry zasymulować , że źle się czuję :):):) Rodzice wiedzą, bo oni się nie czepiają. Nie musze jeść skoro nie chcę. Wiedzą że chcę schudnąć. I nie przeszkadzają mi w tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie mama wie bo widzi, reszta chyba nie:) No moze mlodsza siostra, bo oddaje jej wszystkie swoje słodycze. szósty dzien. jak na razie około 1100 kcal, obiadokolacja zupa ogórkowa i do tego skrzydło z kurczaka z kfc. Miałam go nie jesc, ale i tak jestem z siebie dumna bo wczoraj wieczorem tata przyniosl cały kubełek. wszyscy jedli, a ja sie zawzielam. Zjadłam dzisiaj jedno w ramach posiłku i starczy:D Nachodza mnie troche mysli, zeby isc sie objesc, na lodówce widziałam moje ulubione pierniczki, ale... nie zrobie tego. jest juz 18.000, cały dzien sie trzymałam, a teraz miałabym to zaprzepascic? na pewno nie:P Dzisiaj sie troche poruszałam bo polatałam po miescie 2h, zawsze cos:D a w srode ide na fitness.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze dziewczyny... O 17.30 skonczylam jesc, wszystko ladnie pieknie. a przed chwila mama mi wchopdzi do pokoju z miska sałatki z ogórka i z pomidora. wiem, ze kalorie to zadne, ale jak wiadomo nie było tego w planach i nie chca kusic losu (jedna rzecz nieplanowana = kompuls) odmówiłam. a mamie zrobilo sie przykro, ze przeciez tak lubie, ona mi zrobila bo widzi, ze malo jem, ze sie ucze, chciala zeby mi bylo milo... zrobilo mi sie strasznie głupio i oczywiscie zjadłam te sałatke. nie chodzi mi tutaj o jakies wyrzuty sumienia zwiazane z kaloriami, nie daje sie zwariowac, to byl tylko ogorek z pomidorem i z cebula, ale kiedys moze sie zadzryc tak, ze mama / babcia / siostra upieka ciasto specajlnie dla mnie. co wtedy zrobie? nie wiem. Dietowanie wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:( Flamaster, to nic. dzisiaj zastosuj mały dzień oczyszczający. może cały dzień ta kasza? i będzie ok. a ja wczoraj zaszalałam i znowu wylądowałam na 100. znaczy kalorii. nie wytrzymałam i wlazłam na wagę i pokazuje 69,6. jakim cudem??? pocieszam się, że dziś okres mam dostać więc to może te moje plus 2 kg jest. a po będę ważyć 67? taaa, ok. pocieszam się tylko. ale tak się wściekłam na wagę że dzisiaj nie więcej jak 200 kcal. za karę. ;) u mnie rodzinka wiedziała po tamtym wybuchu w samochodzie (wiesz o co chodzi Slim). a potem rozpłynęło się. i znowu myślą że jem normalnie, a ja ich w tym utwierdzam. bo nie chcę żeby pilnowali co zjadłam. u mnie jest tak. jeżeli powiem że jestem na diecie zaraz nagle sprawdzają czy zjadłam cały obiad, śniadanie i jakiś owoc przynajmniej na kolację. dzięki bardzo. sama sobie poradzę. ;) do jutra 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie. Nic się nie stało. Jeszcze nie raz pewnie każda z nas zaliczy wpadówkę. Wiem, niezbyt miłe, ale niestety prawdziwe.. :o Ważne, żeby ich jak najmniej było. A początki sa przecież najtrudniejsze, wtedy najłatwiej polec. Wiem coś o tym. Kompulsywna ma rację. Dziś zrób sobie \'detoksik\', pół głodówkę, jedz tę kaszę żeby Cię przeczyściła, wypij senes nawet, wszystko żeby tylko psychicznie poczuć się ok. Ważne żeby nie przeciągnąć kompulsów na kilka dni, bo potem cholernie ciężko z tego wyjść. Z resztą pewnie doskonale to wiesz. Kompulsywna, skoro tak \'życzliwi\' są to masz rację. Wkurzające to jest, jak człowiek na diecie, próbuje walczyć ze sobą, wciąż sobie odmawia wszystkiego, a tu ktoś Ci kontroluje czy zjadłaś śniadanie porządne, czy obiadu nie opuściłaś itd. Ja tak miałam swego czasu, jak już sporo schudłam. Pewnie mama martwiła się żebym w anoreksję nie wpadła, wszystko to z troski było, ale i tak mnie niesamowicie wkurzało. Fochowałam się jak tylko mowa o jedzeniu była, wkurzałam, wychodziłam trzaskając drzwiami, i takie tam.. Pewnie ucieszyła się jak potem zaczęłam jeść..Szkoda tylko, że nie wiedziała, że to wcale nie jest takie dobre, że z jednej skrajności w drugą wpadłam, że wcale nie jadłam a się obżerałam! Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Że tym razem uda mi się zapanować nad tym, że nawet jak juz schudnę do wymarzonych 58kg, i zjem coś mega kalorycznego, to nie będzie po tym równie mega poczucia winy z kompulsem na czele :( Mam nadzieję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Flamaster! gdy najdzie Cię ochota na kompuls najlepiej rozbierz się do majtek ;) stań przed dużym lustrem, weż batonika w rękę i zjedz go. albo i nie. ja po takim czymś to zawsze mam raczej obrzydzenie do siebie. że jestem gruba a dalej jem. może Ci pomoże. albo jeszcze lepiej. włączam w tv pokazy mody i patrzę na te chudzielce. i odechciewa się jeść. oczywiście czasem kompuls szybszy jest od rozbieranek przed lustrem, ale jak się \"tylko\"zastanawiam nad zjedzeniem czegoś wtedy robię takie triki. i ciągle teraz sobie powtarzam. \"pamiętaj że to tylko minuta przyjemności a jutro na wadze 2 kg więcej. nie warto!\" i tak w kółko. a dzisiaj 200 kcal i więcej już nie planuję. zaraz wychodzę wrócę wieczorem, a tam gdzie idę nie będę jeść więc znów kolejny dzień na plusie. Slim - tak to z rodzinką bywam. u mnie na słowo \"dieta\" oni sami dostają kompulsów. pewnie się boją że wrócę do tych 48-49 kilogramów. ale takie kontrolowanie jeszcze bardziej mnie denerwuje dlatego odchudzam się w tajemnicy. dlatego te weekendy takie są na 1000 kcal bo zjem śniadanie, obiad w mniejszej ilości i koniec. zawsze tłumaczę że obiad w mniejszej ilości, bo zaraz chcę zjeść ciasto, jogurta czy coś takiego. a potem \"zapominają\". i trwam. u mnie nigdy nie było czegoś takiego że \"nie jedz tyle, bo tyjesz, nie jedz słodyczy\". chciałam jadłam. oczywiście przy nich był to jeden batonik. w pokoju u siebie kolejne 10 ale o tym już nie wiedzą. trudno. wiem, że chcą jak najlepiej ale sami nie potrafią zrozumieć że jest mi tak źle. z tą wagą. dla nich to zdrowy wygląd jak teraz wyglądam. ale jak ktoś mi mówi że wyglądam \"zdrowo\" od razu w ryk wieczorem. nie chcę. chcę wyglądać szczupło. koniec. kropka. jutro weekend. powodzenia dziewczyny ;) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierzę Flamaster, wierzę, że to cholernie ciężko, ale musisz (!) przerwać, bo z każdym dniem będzie coraz gorzej!!! Już nie rób nawet ten pokuty dnia następnego, a zjedz normalnie śniadanie obiad i kolację, byle by tylko kompulsu nie było.. I tak powolutku powolutku znów \'wykaraskaj\' się na prostą :) Wiem że to nie jest łatwo, że jak przypili to już koniec..Doskonale to wiem..Ale musisz być silniejsza, musisz się nie dać. Co jakieś tam żarcie ma Tobą rządzić???! Ooooo nie!! Trzymam mocno za Ciebie kciuki 🌼 Kompulsywna, no jak ważyłaś 48kg, to się nie dziwię że rodzinka przejęła kontrolę, a teraz jak zaczynasz jakąkolwiek dietę, to po prostu dmuchają na zimne, bo najzwyczajniej w świecie pewnie boją się \'powtórki z rozrywki\'. Przyznaj szczerze - dziwisz się im? Bo ja wcale. Ale jak teraz pokażesz że schudłaś i to kontrolujesz, w sensie że nie lecisz z prędkością światła ku jeszcze niższej wadze, a zatrzymałaś się na jednej, która Cię satysfakcjonuje i ją po prostu utrzymujesz - to dadzą Ci spokój. Tak mi się wydaje. Co do jedzenia to u mnie podobnie w domu - \"dobrze się najeść\" było rzeczą ważną. Zasada \"polak głodny polak zły\". I tak nigdy mi nikt nie wyliczał tego co zjadałam. Choć tyłam, to nadal mi dogadzano. Nadal były paczki, ciastka, cukierki lody - bo przecież to uwielbiałam..I jak u Ciebie twierdzili że nie wyglądam grubo - wyglądam \"zdrowo!\". Taki dziwny pogląd, że to co szczupłe, to chore jakieś napewno, albo z problemami gigantycznymi, bo przecież taaakie chude, wykończone pewnie etc. Dopiero jak dorosłam i kilka razy zdarzyło mi się wybuchnąć na temat mojej wagi, tego jak gruba jestem i jak to nie mogę się zmieścić w to czy w tamto, to zaczęło się to ogranicz jedzenie i zeszczuplejesz trochę. Tyle że dla nich ogranicz jedzenie to było - nie jedz kolacji, a zamiast tego zjedz owoc, i nie jedz słodyczy..Tylko tyle. Bo jak zaczynam, że ziemniaków z sosem nie jem, bo tuczą, makaronu z sosem nie jem bo tuczy, to już mówią że wydziwiam, bo przecież \"coś jeść muszę\" , \"a jak zjem raz to nie przytyję..\" Tyle że to raz wyglada tak, że jednego dnia są ziemniaki z sosem, drugiego spagetti na przykład, trzeciego zapiekanka z mega ilością sera. A to już dla mnie nie jest dieta. Nawet jeśli jakimś cudem tak jedząc zmieściłabym się w 1000 (jadłabym 2 takie posiłki dziennie ), to i tak poczucie winy, że jem kalorycznie ( no bo porcja takiego jedzonka to przecież około 450-500kcal), nie dało by mi spokoju.. Dzięki Bogu, teraz mam ten komfort, że mogę sobie gotować co mi się podoba, jeść co mi się podoba, i tylko jeden dzień w tyg. mianowicie w niedzielę, muszę dostosować się do reszty. Ale wtedy to zawsze coś można wykombinować, a że jadłam jogurt przed chwilą i nie jestem aż tak głodna, że zjem mniej, albo kłopoty z żołądkiem, albo mnóstwo innych wymówek. Mam je na poczekaniu :):):) trzymajmy się dziewczyny! bo warto! miłej soboty 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no akurat zazdroszczę Ci tego Slim, bo ja nadal z rodzicami mieszkam. chociaż w tym roku plnauję znowu wynieść się do akademika. chociaż jeszcze nie wiem. wiem, co poprzednie lata pomieszkiwania w akad. ze mnie zrobiło. znaczy się tłustą świnię ;) zobaczymy. może będę dojeżdżać. wtedy łatwiej mi utrzymać wagę. co do rodzinki to pewnie się boją tak niskiej wagi. tylko jak pisałam kiedyś ja do tej wagi schudłam jedząc 3 posiłki dziennie! moim celem było wtedy mieć 60 kg. i skończyłam z dietą. i zaczęłam się pilnować. tzn jadłam 3 posiłki dziennie. ani się nie obejrzałam a schudłam jeszcze z 10 kg! to był dla mnie szok! dla mnie tez było to za mało, więc zaczęłam jeść więcej. i jak ważyłam 55 kg to było idealnie. i tylko tyle chcę. ;) dzisiaj sobota. brrr. trzymajcie się i nie dajcie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no dobra, jestem juz dzis grzeczna. ale kurcze tak strasznie sie czuje... po ci mi to było:/ moze bym dzisiaj na wadze zobaczyla z 77 -78 a tak w ogole na nią nie weszłam:/ U mnie w domu zawsze słodycze były i beda, mama nie gotuje jakos specjalnie tłusto. jagorsze sa te slodycze bo siostra i mama chude jak szczepy, jedza ile im sie podoba i nie tyja. I najczesciej kompuls wyglada tak, ze wiem, ze mam w lodówce czekoade. mysle o niej mysle.... ide do kuchni zrobic herbate, widze, ze czekolada lezy na szafce i sie rzucam.... mysle, ze gdyby nie bylo słodyczy w domu to byłoby mi łatwiej... ale dopiero za poltora roku bede mogla wyniesc sie z domu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i mamy niedzielę.. wrrr.. jak jestem na diecie - nienawidzę tego dnia. Kompulsywna, ja bym chyba nie dała rady w akademiku. Wiadomo - zależy na jakie osoby się trafi, ale mimo wszystko o wiele wiele ciężej utrzymać reżim. Fajnie, bo więcej znajomych, więcej imprez, więcej wyjść, tyle że bez pożytku dla figury. Może i kompulsów jako takich bym nie miała - bo przecież sama bym nie była, bo przecież zawsze ktoś mógłby zobaczyć.. Kompulsów może nie, ale niezdrowego, kalorycznego, wręcz śmieciowego jedzenia było by mnóstwo..Wiesz można się wyłamać i powiedzieć \"nie dzięki\" , ale to raz , dwa czy nawet trzy, ale nie stale, prawda? No i finał wiadomy :( Co do tych 3 posiłków i dalszego chudnięcia to ja miałam podobnie. Co prawda miałam wyższą nieco wagę niż Kompulsywna, ale tak samo jadłam 3 posiłki dziennie + owoc, a mimo to nadal chudłam. Wtedy trzeba chyba podwyższyć dawkę kalorii. Tylko jak to zrobić żeby nie podwyższyć za dużo i nie tyć :o Odwieczny mój problem.. Kiedyś gdzieś czytałam, że powinno się początkowo po zakończeniu diety 1000 podwyższyć o 100kcal, i taka dawkę utrzymywać przez tydzień, następnie znów o 100 i także tydzień na tych 1200, i tak do 1500kcal i na tym już poprzestać.. Ale ile w tym prawdy?! Może rozsądniej wtedy wybrać się do dietetyka, żeby on ustalił, co i jak dalej powinnam robić?! Może to właśnie jest najlepsze i najbezpieczniejsze wyjście? :) Flamaster, masz rację. świadomość, że masz w pobliżu słodycze kusi strasznie, szczególnie w początkach. Więc Ci się nie dziwię. Może poproś mamę i siostrę, żeby \"chowały\" słodycze, że Ty chciałabyś je ograniczyć, czy nawet odstawić na jakiś czas, a jak je widzisz to jest Ci strasznie trudno..Myślę że powinny zrozumieć. Przecież niekoniecznie ta czekolada musi znajdować się w lodówce, gdzie Ty musisz zaglądać co najmniej 3 razy dziennie, tym bardziej że już jest chłodno więc nic się nie roztopi. Spokojnie można ją trzymać w szafce w biurku ( w przypadku siostry), czy w szafce nocnej (w wypadku mamy). Wiesz, \' czego oczy nie widzą tego sercu nie żal\'. I nie mówię, ż ejak nie będziesz widziała czekoladek ciasteczek czy innych pyszności, to o nich zapomnisz całkowicie, ale z pewnością będzie Ci łatwiej :) miłej niedzieli Kochane 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale mnie ssie :/ i to w domu cholera jestem, a może własnie dlatego :o że w domu, że sama.. :/ zjadłam niby obiad i powinnam być syta.. ale mam taką straszną ochotę na coś niedozwolonego że masakra :( idę chyba umyć naczynia i czymś się zająć, bo zaraz świra dostane :o mam nadzieję, że choć u Was ta niedziela łatwiejsza..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Slim nie daj sie! U mnie dzsiaj okolo 1100 kcal, ale prawie w ogole nie pije i cały czas cos podjadam, nie ma regularnego jedzenia. chociaz i tak dobrze, ze to nie kompuls.... Przed chwila wszyscy wyjechali, a ja kiedy tylko zamknely sie za nimi drzwi swoje kroki skierowałam do lodówlki... takie przyzwyczajenie z czasów jednego wielkiego żarcia. Dopiero w kuchni zorientowałam sie co robie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh, Flamaster miałam tak samo. no i miewam w czasach kompuslów. z rodzinką siedzę spokojnie. wystarczy, że wyjdą wszsyscy z domu z chwilą zamknięcia drzwi ja wstaję i do lodówy. brrr, nienawidzę wtedy siebie. a weekend przebiegł u mnie ok. tzn takie bardziej niezadawalające ok. bo jadłam około 1400 kcal. nie mogłam się opanować. ale to były głównie owoce. te nadprogramowe kalorie. no i wchodzę dziś na wagę a tam:71,2 ! w piątek było 69,6. i poryczałam się. wchodzę jeszcze raz:68,8. i tak dziesięć razy i pokazuje mi ciągle 68,8. czyli chyba tyle ważę? ale skąd te 71? myślałam, że waga więcej niż ważysz nie pokaże. a ja mam elektroniczną więc nie wiem teraz. już sobie zapisałam te 68 bo się strasznie z tej wagi cieszę ale może faktycznie jest 71? ale po czym? jeszcze dużo ćwiczyłam w weekend. może to jakiś błąd? pocieszcie mnie i powiedzcie że jest 68 :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaa! zapomniałam. Slim co do tego wychodzenia z diety i zwiększania kalorii o 100 to ja się w to nie bawiłam i nie będę bawić. wtedy jak sporo schudłam miałam prawie głodówkę do 60 kg, potem jadłam same owoce bez liczenia kalorii przez jeden tydzień. a potem w następnym tygodniu od razu przeszłam na normalne tzw jedzenie. tzn jadłam 1400-1500 kcal dziennie. gdzie poprzedni tydzień zleciał pewnie na 500 kcal. i nie wchodziłam na wagę. i co? pewnie na drugi dzień zwiększyło się o jakiś kilogram ale myślę że organizm szybko się przyzwyczaił i widzisz ja po 2 miesiącach ważyłam 49 kg! więc nie potrzebowałam zanych obliczeń i wychodzenia z diety. teraz wiem, że jak schudnę to żeby utrzymać wagę muszę jeść troszkę więcej bo na 1500 dalej chudnąć mogę. ale wtedy jakoś sobie to dostosuję, ale jak zrzucę kilogramy nie będę przechodzić okresu \"wychodzenia z diety\". będę się ważyć co tydzień i kontrolować czy organizm przestawia się na normalne żwyienie. zresztą zobaczę jeszcze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hejka :) Miałam napisać wczoraj, ale kociołek mialam lekkawy, a wieczorkiem padłam jak kawka i już mi się nie chciało zasiadać do kompa. Ale dietetycznie dobrze. Jak na razie bez zarzutów ciągnę to moje 1000kcal. I jestem z siebie mega dumna. Zwłaszcza jak rano wstaję z taką lekkością i pustym żołądkiem :) ehhh cudowne uczucie :):):) a co do tego \'wychodzenia z diety\' to się bedę martwić pozniej :) narazie najważniejsze żebym schudła i wyleczyła się z kompulsów. po co na zapas sobie czymś głowę zaprzątać :) buziaki 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja dziś: 1400 kcal. nie wytrzymałam. echh, cały dzień nic nie jadłam i pod koniec dnia taka ilość :O a na wadze rano:68,7. pewno jutro będzie z 69. głupi żarłok. dziewczyny nie opuszczajcie tego topiku! Slim - ja już się zmartwiłam co się dzieje, że nie piszesz.:) gdzie Flamaster jesteś?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No własnie, Flamaster, gdzie jesteś??? Mam nadziję, że wsio ok, że tonie kompuls jest powodem chwilowego zniknięcia.. Wiem, wtedy nie chce się pisać, ba nie chce się nic robić, człowiek czuje się tak beznadziejnie że najchetniej położyłby się i już nie wstał.. Ale piszcie nawet wtedy! A nuż jedna drugą zmobilizuje, a nuż przywoła do porządku, i z będzie łatwiej zejść na te dobre tory.. No Kompulsywna, przyszalałaś w porównaniu do tych ostatnich 100 ;) Nie boisz się tak jeść raz ponad 1000 a raz 100kcal?? Że taka huśtawka nic nie da..że to co straciłas jednego dnia jedząc mniej, nadrobisz szybko dnia następnego? Wiem, robisz to bo chcesz pobudzić przemianę materii, ale czy to aby na pewno działa? Powiem Ci ja nigdy nie robiłam podobnych eksperymentów. Jak dieta to zawsze określona iolśc kalorii (np jak teraz do 1000) przez cały czas trwania diety. Owszem zdarza się, że się zagalopuję, ale to baaardzo sporadycznie już w tej chwili. I na mnie taki system właśnie działa najlepiej. Nie wiem, może to kwestia organizmów, może tego że nigdy nie próbowałam inaczej, a nuż moze chudłabym szybciej.. Nie wiem. Ale chyba nie zaryzykuję, bo jeśli wiązało by się to jednak ze zwrotem w drugą stronę, to bym się chyba zapłakała. miłego dnia, do wieczorka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×