Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sama z problemem

jestem z nim w ciazy a on ma to gdzies

Polecane posty

sama z problemem, czy się nie boję??? Ja po prostu nie wynajduję sobie na siłę sztucznych problemów :) Jest dobrze i będzie dobrze, bo dlaczego miałoby być inaczej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama z problemem
iwona1977 dokladnie wlasnie o to chodzi nikt z nas nie przewidzi co bedzie to ze zyjemy z kims tyle lat nie oznacza ze jestesmy w stanie poznac ta osobe czasami siebie dobrze nie znamy Człowiek to zagadka. Człowiek to pułapka. Człowiek każdy z osobna Jest niczym puszka Pandory. Tajemniczy, nieodgadniony. Nie znasz prawdy w nim ukrytej, W jaki rytm jego duszy gra, O czym marzy w swoich snach? Człowiek jak wielki gmach, Wiele sal posiada. Dusza na szufladki podzielona Twarz z każdym dniem zmieniona Postać tajemnicą zawalona… Na podobieństwo labiryntu Mitycznego Minotaura zbudowany Dzisiejszy człowiek zagmatwany…. Po co te tajemnice, skrytość cała? Człowiek jak zwierze tajemnic swych strzeże. Chcesz Pandory błąd popełniać? Odłóż puszkę…. Skróć ciekawość… Zostaw nadzieje… Nadzieja to światło w najczarniejszą z nocy Promyk nadziei, iluzja serca człowieczego. Wiecznie strapionego…Nadziej jest, była i będzie… Może człowiek jest lepszy niż się zdaje… Miej nadziej…. Może istnieje sprawiedliwość… Miej nadzieje… Może mam szansę… Miej nadzieję… Może… może… może… Miej nadzieję…, warto wierzyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marysia2345
klaudka 27 z twoich wypowiedzi wynika ze ty wogole nie chcesz miec dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ioioioio
sama z problemem - ja jestem zwolenniczka postawy kladudki, ale jestem też w stanie zrozumieć Twoją postawę. Rozumiem, że miłość może powodować, że nie zachowujemy się racjonalnie i popełniamy błędy, jesteśmy w stanie pójść w ogień. Ta postawa ma jeszcze rację bytu jeśli decydujemy tylko o swoim losie. Ale wybacz Ty w tym co zrobiłaś postawiłaś nie tylko swój los i swoje dobro, ale dobro osoby jeszcze nie narodzonej, swojego dziecka, które będzie odrębną osobom i Ty jako matka nie powinnaś tak lekko traktować jego losu. Jeśli chodzi o decyzje dotyczące Twojego życia to ok, ale życie drugiej osoby? Dla mężczyzny to też jest przeżycie wizja zostania ojcem. Wiem to po mojej koleżance, która ze swoim chłopakiem przez 2 lata starała się zajść w ciążę. Jak im się udało on zaczął jej mówić: jak ja sobie dam teraz radę i jak sprostam. Ona twierdziła, że jak jest w ciąży to on powinien ją wspierać i zajmować się jej dylematami. Dogadali się jednak później, że dziecko to wspólna sprawa i każdy ma prawo do dylematów i wsparcia. Może ten Twój chłopak też potrzebuje czasu. Skoro i tak go bardzo kochasz to nie stawiaj tylko żądań w formie ultimatum, ale mów mu o swoich potrzebach i obserwuj jak się będzie zachowywał. Nie masz nic do stracenia i tak w tej sytuacji. Jeśli po jakimś czasie on się nie zaangażuje ani w Twój poród, ani w opiekę nad dzieckiem to gwarantuję Ci, że Ci przejdzie to ślepe zauroczenie i odkryjesz jakim jest na prawdę człowiekiem ta osoba, którą tak teraz kochasz. Jak odkryjesz jego prawdziwe ja to dopiero będziesz mogła powiedzieć czy kochasz tego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"klaudka 27 z twoich wypowiedzi wynika ze ty wogole nie chcesz miec dzieci" no proszę, nastęna rewelacja :D chcę mieć dzieci, ba, nawet chciałbym, żeby mi się bliźniaczki przytrafiły (tzw. dwa w jednym) :) Mam duży kontakt z dziećmi przy różnych okazjach (w przeróżnym wieku - od maluszków, do ... 20 - latków, no ale te ostatnie to już nie "dzieci" ;) ) i bardzo mnie lubią ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marysia2345
klaudka 27 oby nie bylo za pozno. jak dziecko bedzie mialo 7 lat i nie mowilo do cibie przypadkim babciu zamiast mamo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama z problemem
marysia2345 wlasnie tak to widze ale nie wnikam kazdy ma prawo mi mysl o tym ze moge nie zostawic po sobie potomstwa moja mama nie bedzie miala wnuczki czy wnuka lub ze moze byc za pozno bo organizm nie jest to coraz mlodszy tylko coraz starszy i potem pojawiaja sie problemy. to nie dawalo mi spokoju powiem wam cos jeszcze zanim zaczelam wspolzyc z moim chlopakiem bylam u ginekologa chcialam go poprosic o tabletki antykoncepcyjne spytal sie mnie ile mam lat powiedzialam nie dlugo skoncze 27 czy aby jestem tego pewna czy chce te tabletki czy nie i wiecie co nie bylam pewna w pewnym momencie przypomnialam sobie wszystkie te kobiety po 30 z pracy ktore staraja sie o dziecko (poronily,badz wogole nie moze dojsc do zaplodnienia a jest ich sporo)maja mezow ale nie maja dzieci w ich zwiazku jest taka pustka niektorym tez przez to zwiazek sie rozpadl jedna ma 40 i juz nic z tego nie wyjdzie wiec pomnyslalam mam wiecznie patrzec na pieniadze czekac do tego ostatniego momentu az bedzie za pozno nie ...co to to nie i wyszlam z gabinetu mam 27 lat ile mialam czekac pytam sie ile ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama z problemem
napewno nie pozwole na to aby mojemu dziecku dziala sie krzywda racja moze to moje hormony szaleja co jest normalne powinnam myslec o sobie i o dziecku a znim porozmawiam szczerze bez nerwow to najlepsze rozwiazanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klklklklk
wiem ze o dziecko trzeba sie starac jak najszybciej. wtedy lzej sie przechodzi ciaze i lzejszy jest porod. A co najwazniejsze im starsza kobieta tym jest wieksze prawdopodobienstwo ze dziecko moze urodzic sie chore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama z problemem
dokladnie tego sie obawialam ze bedzie za pozno dlatego sie zdecydowalam na dziecko ciesze sie ze ktos mnie rozumie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama z problemem
ioioio bardzo ladnie napisane zobaczymy co czas pokaże mam nadzieje ze bedzie dobrze podobno nie ma sytuacji bez wyjscia ;) moze zapisze sie na jakis kurs zeby nie myslec jestem na zwolnieniu l4 zrobilam sobie certyfikat z jezyka angielskiego moze pora zrobic cos rownie pozytecznego szkoda tylko ze na zwolnieniu nie moge podjac zadej pracy dodatkowej bo siedze w domu i juz bziukuje na szczescie jest uczelnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama z problemem
Dziekuje wszystkim za ciekawa jak dla mnie dyskusje i nielekcewazenie mojego tematu jesli ktos chcialby porozmawiac sluze pomoca. Do atakujacych nie wyzywajcie sie na innych za swoje niepowodzenia jesli ktos prosi o pomoc nie atakujcie jesli nie macie zamiaru doradzic nie odzywacjie sie wogole tracicie przy tym cenny czas swoj i kogos buziaki dobrej nocy buonanotte ciao

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doo tej autorki
i jak, rozmawialas z nim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kachnaaa25
Jestem tutaj nowa, i bardzo Was proszę o pomoc..Chcę was przygotowac na dluga wypowiedz. Dziekuje Wam..Mojego mężczyznę poznałam 3,5 roku temu.Jest cudownym facetem,moim jedynym i pierwszym w zyciu-mam 25 lat on 26.Pochodzimy z innych miast,ale on studiował w moim.Bylismy dla siebie wszystkim.Opiekowałam sie nim,smacznie gotowałam,chciałam by nie jadł gdzie popadnie tylko w domu,moi rodzice go zaakceptowali,mama traktowała jak swojego syna,,zapraszali na obiady,ew.uroczystosci rodzinne.Wspieralam go w nauce-w tym roku dopiero skonczyl studia.Gdy go poznalam,2 rok miał zawalony,a ja zmobilizowałam go do nauki i tak kolejne lata przeszdl na stupendiach a w tym roku obronil prace mgr na 5.Cieszylismy sie bardzo.Bylam przyjaciołka,jtóra odbierala tel o 3 nad razen i pocieszala, kochanka,wsparciem i oparciem.W maju zaszlam w ciaze.Walczylismy w swoich myslach co dalej,wspieralismy sie strasznie.Chodzil ze mna do ginekologa, na usg.Gdy sie potwierdzilo dlugo myslelismy co dalej,czy usunac czy zatrzymac.Wspierala nas moja siostra.Nie chcielimy informowac rodzicow-bo nie chcielimy ich martwic.W czerwcu oswiadczyl mi sie-26.06.08r.Najpiekniejsze zareczyny jakie sobie moglam wymarzyc.To byl czwartek.W poniedzialek 30.06.08 pojechal do domu,mial tylko rodzicom powiedziec o tym ze sie zareczylismy,,ale jego matka meczyla go przez3-4 godziny,dlaczego,jak tak poprostu,itd.Fakt po 3,5 r nie mozna sie zareczyc.Wkoncu powiedizla.Bylam bardzo nna niego zla.Straciłam zaufanie,i mowilam mu ze to nie wrozy nam najlepiej bo jesli pojawi sie jakis problem to ty zawsze bedziesz jezdzil do rodzicow z nimi ustalal rozwiazanie a dopiero ze mna;o(Przyjechal na kolanach przeprosił.Przeprosiny przyjelam ale bylam bardzo niemila,oschła,zdradzona.Potem mi powiedzila ze nie jest gotowy na slub ze mna i ze zostal zmuszony do zareczyn przez moja siostre ! i sytuacje.Spadło to na mnie ja grom z jasnego nieba.Czulam sie okropnie,jak to,w jeden dzien piekne zareczyny,milosc a pozniej co?dlaczego,za co ?Zdjelam pierscionek i powiedzialam jak bedziez gotow,czekam na Ciebie i na niego.Bardzo to oby dwoje przezylismy,mowil mi ze bardzo go zranilam,ja mu na poczatku tlumaczylam ze on mnie tez,a pozniej zaczelam sie winic.Pojechal do rodzicow.W sobote5.07 dojechalam ja.A tam czekala mnie 3-4 godzinna rozmowa,szczegolnie z matka,która mowiła ze nie pozwoli na to bym ranila jego syna,ze go omamilam,ze go zmuszalam,ze to przeze mnie nie przyjezdzal do domu szczegolnie przez ostatnie 2 miesiace,ze zakazalam mu mowic o tym ze jestem w ciazy,ze sama powinnam podjac decyzje czy chce byc matka,czy nie ,ze nie powiennam o tym z nim rozmawiaz,ze jestem manipulatorka,ze bardzo go zranilam i tym pierscionkiem i tym ze byl zmuszany. Dla sprostowania-moja siostra go nie zmusila-raz do niego zadzwonila-chciala mu pomoc,czula ze jest sam w obcym miescie zapytala sie jego czy chce pogadac i czy sie narzuca bo nie chce ingerowac w nasz zwiazek.On odpowiedzial ze nie i z nia porozmawial.To jest zumasznie z jej strony do malzenstwa-dla mnie tylko pretekts z jego matki strony i wmawianie mu ze tak jest.Ja przez te 2 miesiace gdy po pierwsze najpierw trwaly badania ginekolog-usg czy jestem w ciazy(poniewaz dopiero w 8 -9tyg mi stwierdziło),a byla tez po Postinorze,a w czerwcu bronil magisterke nie ingerowalam ,nie prosilam o rozmowe,czekalam cierpliwie-jak Bog mi świadkiem,na to az w koncu bedzie chicla ze mna porozmawiac. Po tych wszystkich oskarzeniach,dowiedzialam sie ze powinnnam isc do psychologbo jetem zla w kłotniach dla jej syna,który od razu przychodzi zeby mnie przeprosic a ja potzrebuje choc pare godzin by to przemyslec i wyciagnac wnioski.Pytala sie mmnie czy mialam wczesniej innego faceta-nie-i ze nie umiem z nimi postepowac(powiadziala doswiadczona i ta która prawie2 lata uzerala sie z mezem i nie mogla sie znim pogodzic juz nawet mial byc rozwod).Zaczelam sie powaznie obwiniac,ze to faktycznie moja wina,wzbudzili ja we mnie-myslalam nawet ze to pewnie moj tata mial taki wplyw na mnie w dziecinstwie,bo troszke pil,ale teraz sie z tego wyleczyl.W niedziele wyjechalismy na Mazury-by przemyslec.W poniedzialek od razu powiedzialam do niego ze albbo zareczamy sie,tworzymy rodzine albo nic z tego,ze trezba podjac decyzje.Bylo dobrze do czwratu,gdy cos zaczelo sie psuc.W piatek zadzwonili do moich rodzicow,ze na 2 tygonie jada na urlop,ale potem chca sie spotkac z moimi rodzicami i wszystko obgadac.Bo nie moga zyc w takim klamstwie ze nic im nie mowie i tylko oni wiedza(tylko ze zanim wyjechalimy ja jeszcze zdarzylam szybko poinformowac moja siostre,o tej rozmowie i porposic ja o znalezienie psychologa).Wrocilismy w sobote,na szybciocha,kazali mi moi rodzice,tata sie wsciekl ze pewnie On-ojciec dziecka teraz zawija raczki.W powiedzialek dostalam od niego ostatniego smsa,jeszcze szczesliwa powiedzialam mu ze bylam u psychologa i ze psycholog mowi ze ze mna wszystko w porzadku(i ze to nie ja tam powinnam byc tylko jego matka-ale tego mu juz nie powiedzialam;o)Minelo 2 miesiace.Wylaczyl w tym czasie telefon,w ogole sie nie odzywal, nie interesowal stanem dziecka ani moim.A ja omal nie poronila,walczylam o serduszko naszego dzieciatka-bo pojawily sie zaburzenia rytmu serduszka,badania genetyczne.Ostatnio mialam bardzo duzy egzamin-który dal mi wszelkie prawa wykonywania zawodu-i..po wynikach wujek wsadzil mnie w samochod i pojechalismy do niego i jego rodzicow.A ze mieszka w innym miescie wiec zajechalismy wieczorem i niespodziewanie.Za co dostalismy bure od jego rzodzicow ze nachodzimy bez uprzedzenia(przeciez mogliby powiedziec ze ich nie ma w domu..).Matka powiedziala ze pochodze z rodziny patologicznej!ze "on"nas nie utrzyma bo ma jeszcze pol roku stazu,bezplatnego.Prosilam blagalam o szanse i przebaczenie(choc juz teraz nie wiem czego,,)Mowila ze daje sie ja nawet tym co zdradzili,pijakom na odwyku,A ona na to ze ja na nia nie zasluguje.Powiedzialam ze KOCHAM GO ze duzo dla niego zrobilam,ze kłotnie zdarzaja sie w kazdym zwiazku i ze psycholog mi wytlumaczyla ze ta rozmowa która byla z nimi nie powinna nigdy byc,ze bardzo sie w niej obwinialam a niepotrzebnie,ze to co robil moj tata nie ma zadnego wplywu,ze jedni ludzie-1 gr od razu sie godza-on,,2gr-tak jak ja potrzebuja chwili czasu do namyslu i wyciagniecia wnioskow,a 3 gr potrafia i nie odzywac sie do siebie przez pare dni i miesiecy.Wujek im tlumaczy-ze patologiczna rodzina nie jest ze soba tak zwiazana,ze spedzamy ze soba duzo czasu,ze bardzo sobie pomagamy,a i corki jedna-czyli ja nie skonczyla by tak trudnych studiow jak stomatologia a drugia wlsnie by ich nie konczyla-moja siostra,a jest na 6 roku studiow.Rozmawialam z nim na osobnosci-powiedzila ze bardzo go to meczy,ze jest mu ciezko,ze boli go brzuch i rano jak wstaje i gdy je biad,itd.Ze jeszcze mnie gdzies tam w srodku kocha,ale nie jest w stanie mi zaufac.ze potrzebuje wolosci-wujek mu powiedzial ze tej wolnosci to kuz miec nie bedzie.Prosilam,bllgalam,przeciez dziecko musi miec rodzicow,ze trezba dac sbie szanse by nigdy w zyciu nie zalowac,ze moze jak bedzie na stazu od pazdziernika to sprobujemy(Teraz dowiedzialam sie od kolezanki ze na staz uciekl do innego miasta).Ze ja go kocham ze jest dla mnie wszystkim,kims bardzo waznym i by nas nie przekreslal.Powiedzial ze tego nie robi,ale..Aha i ze matka brat i ciocia(mieszka w oim miescie-70lat)otworzyli mu oczy na mnie..Blagalam,prosilam.. Mijaja kolejne dni.Nie wiem co robic,bardzo mi na nim zalezy.Bardzo chce by moje dziecko mialo jego za ojca,ale nie co miesiac na jeden dzien.Czy on kiedys bedzie zalowal.Dlaczego nie czuje odpowiedzialnosci w wieku 26 lat?Dlaczego nie potrafi sie zmuntowac matce,przeciez nam sie uda!Rodzina moja bardzo chciala nam pomoc!czy jak ozbaczy dziecko moze sie mienic,?czy zobaczy kiedys ze matka zminila mu zycie,Do tej pory mowie,bylo dobrze,nie ingerowala,tylko jak pojawil sie problem,to od razu zaczela sie wtracac!Tego samego zdnia jest psycholog, wszyscy którzy słysza ta historie.Ze"mój męzczyzna boi sie zycia odpowiedzialnosci,ze nie podola ze nie potrafi.I tak zreszta mi kiedys powiedzial ze boi sie ze sobie nie poradzi,ale ja go przekonywalam ze tak.Ma slaba psychike i kiedys padnie,tak czuje i tak po nim widzialam,bo wygladal jeszcze gorzej niz przed egzaminami najtrudniejszymi którymi bardzo sie przejmowal.Najgorsze jest to ze tak bardzo ona na niego wplynela.ze nawet zmienil miejsce stazowe.na inne miasto. Co robic.Bardzo go kcoham jestem w stanie wszystko wybaczyc,byle tylko by wrocil.Prosze o pomoc,albo kto moze na niego wplynac?....Blagam was.Bo ja juz psychicznie nie wytrzymuje tyle lez wylalam ostatnio,bardzo sie zalamalm.Dziekuje za szczere uwagi i informacje;o) Bardzo go Kocham,bardzo mi na nim zależy,i nie wiem co robi?Kto na niego moze JESZCZE !!!wplynac?czy on kiedys bedzie zalowal?ja nie moglabym zniesc placzu dziecka,myslalabym ze to moje,mialabym wyrzuty sumienia ze odrzucialam moje dziecko..Jak to jest z facetami,czasem mu zycze by zycia sobie nie ulozył/a ulozy(z taka matka kosmitka?)czy kiedykolwiek zrozumie swoj blad?choc jego matka tlumaczy mu i on to zaczyna wierzyc ze to ja jestem ta najgorsza i ze to moja wina..Dziekuje za skupoienie uwagi na mojej dlugiej wypowiedzi,dziekuje za uwagi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autoooorkooooo
jakies zmiany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kaaachna. Przeczytałam ;) otwórz oczy kochana! Twój facet nie zachowuje się jak trzeba i nie jest to wina jego matki kosmitki- ale jego własna, JEGO WŁASNA że jest tak niedojrzały, że daje sobą manipulować, że chowa się za swoją mamusię jak dzieciak, że nie zachowuje się jak mężczyzna!!! jest dorosłym facetem a zachowuje się jak kukiełka swojej mamusi. Myślisz, że to nic takiego, że on się zmienie jak będziesz o niego walczyć? BŁĄD. Możesz stawać na rzęsach- teraz i całe życie by go namówić na Wasze dziecko i swoją miłość, a on i tak będzie biagał do mamusi i w kółko będzie odgrywał ten cyrk. Nie obwiniaj się, to jego matka jest manipulatorką, nie Ty, jej zachowanie jest niewłasciwe i nie ma prawa ingerować w Waszą relację jako rzecznik prasowy Twojego chłopaka :O Wypisz się z tego. Trudno. Może on kiedyś zrozumie? a może nie. Teraz Ci bardzo ciężko, ale musisz zrozumieć, że to ON MUSI CHCIEĆ SIĘ ZMIENIĆ. Ty go na to nie namawiaj. musi do tego dojść sam. Tymczasem zadbaj o swoje życie i swoje dziecko. Wszystko przed Tobą. I pamiętaj, że choć dzisiaj Ci trudno w to uwierzyć- na świecie jest wielu mężczyzn, którzy chcieliby z Tobą być. Czas na miłosc jest zawsze. Całe życie przed Tobą. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama z problemem
tak rozmawawialam chyba zrozumial mniej siedzi na internecie bardziej sie intersuje mna no i od wczoraj z nim mieszkam :) zobaczymy jak bedzie dalej pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×