Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

szoke

Bóg jest drogowskazem życia ....

Polecane posty

Gość łojojooooojjjjjjjjjjjjjjj
Bóg zakazał Ewie jeść z jednego drzewa, bo tylko to drzewo miało owoce, po zjedzeniu których ludzie byliby tak mądrzy jak Bóg. I co? I szatan kusił ich..zjedz..zjedz.. ciekawość człowieka skrzywdziła go... Byli duszami..A jak zjedli..byli grzeszni.złamali dane słowo Bogu..I ukryli się, bo czuli się nadzy.. A zatem mieli ciała..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale... tak rozsądnie patrząc, nie wydaje się Wam, drodzy wierzący, że to niegodne człowieka, wierzyć w jakieś bóstwo, które nami rządzi i włada? Ludziom nie bardzo się chcemy podporządkować, na pewno nie chcemy być ich niewolnikami, dlaczego tak ochoczo chcecie być niewolnikami bóstwa?... Moim zdaniem to relikt dawnych czasów, gdy rządzili despoci... ateiści wyzwolili się spod tej władzy, za to ich szanuję, że potrafią żyć bez tej pociechy, kłamstwa o życiu wiecznym w pięknym niebie... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojojooooojjjjjjjjjjjjjjj
76. Jak dusze mogą się palić? Czyż nie są one istotami niematerialnymi? Słyszałem coś o duchowych spłonięciach ale… sza! Bóg na pewno wysila się tylko po to by torturować dzieci, które kocha. Jak ktoś może trzymać się barbarzyńskiej wiary, że coś musi umrzeć by uspokoić bóstwo po popełnieniu złego uczynku? – Nickolaus Wing kolejne dziecko nie chodzące na naukę Pisma:) Piekło to STAN DUSZY! RADOŚC NIEBO RÓWNIEŻ. w piekle zjedzą ich cierpienia, będzie ich palić ogień wyrzutów za zło jakie zrobili...za to, że są daleko od Boga.. będą cierpieć katusze.. na wieki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojojooooojjjjjjjjjjjjjjj
z wiarą to jak ze śmiercią..każdy nie widział śmierci..ale wie że jest i że nadejdzie.. Z Bogiem jest tak samo:) a te pytania pewnie zadawli jacyś amerykanie po Yel czy Sorbonie:O żenada.. głupki nad głupkami..ale z tytułem;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Boga nie ma
a dla was Bóg to Kafeteria

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akurat śmierć można zobaczyć
a Boga nie, to nie ma czegoś takiego jak Bóg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lila7777
nie uważam tak. Ludzie od zawsze w coś wierzyli. Wydaje mi się że to takie ukryte pragnienie człowieka, mieć w czymś oparcie, móc sobie wytłumaczyć niektóre rzeczy działaniem "siły wyższej"......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojojooooojjjjjjjjjjjjjjj
Ludzie zgrzeszylii szli do piekieł.. Ale Bóg posłał swego Syna, aby ich odkupił.. aby mieli MOŻLIWOŚĆ POWROTU DO RAJU KTRY UTRACILI-NAJPIERW ADAM I EWA.. jEZUS POKAZAŁ DROGE ZYCIA, JAK ZYC I JAK UMIERAC..I ZE PO SMIERCI JEST ZYCIE..BYŁ DUCHEM A GO WIDZIELI..:) DUCH STAPIL NA MARYJE..czyli dziecko poczełgo siez ducha..nie ciała..było Bogiem. Wiec jakie dna? jaka sperma? Ten co zadaje takie pytania jest głupkiem zwykłym. od duszy sie zaczeło i na dusyz sie konczy.. ciało jest na chwile:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojojooooojjjjjjjjjjjjjjj
smierć zobaczyć? Nie. raczej jak bedziesz sam umierac..to poczujesz..jak to jest...kazdy etap smierci..odczujesz.. na sobie.. a dopokui zyjesz to myslisz..aha jest smierc..no jest...wierze w to..itp..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lila7777
można zobaczyć śmierć?? Można zobaczyć jak ktoś umiera, ale samej śmierci nigdy nikt nie widział. Chyba że masz na myśli śmierć ze średniowiecznych obrazów i popularny wtedy motyw tzw.dance makabre :D ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fas
Pokusa kłamie Z ks. profesorem Januszem Nagórnym rozmawia ks. Piotr Filas SDS „W następstwie tajemniczego grzechu pierworodnego, popełnionego za poduszczeniem Szatana, który jest ‘kłamcą i ojcem kłamstwa’ (J 8,44), człowiek ustawicznie doznaje pokusy, by odwrócić wzrok od Boga żywego i prawdziwego i skierować go ku bożkom (por. 1Tes 1,9), przemieniając ‘prawdę Bożą w kłamstwo’ (por. Rz 1,25); przytępia to również jego zdolność poznawania prawdy i osłabia wolę poddania się jej. W konsekwencji człowiek, ulegając relatywizmowi i sceptycyzmowi (por. J 18,38), zaczyna szukać złudnej wolności poza samą prawdą” (Jan Paweł II, Veritatis splendor 1). Księże Profesorze, w poszukiwaniu pełnej prawdy o człowieku musimy dotknąć także tej trudnej, tajemniczej sprawy, jaką jest słabość ludzka, grzeszność człowieka, jego skłonność do ulegania złu, do ulegania różnym pokusom. Jak teologia moralna ujmuje problem pokusy w życiu chrześcijańskim? Dobrze, że dotykamy najpierw tajemnicy grzechu ludzkiego. Wprawdzie pokusa – co trzeba z całą mocą podkreślić – sama w sobie nie jest jeszcze grzechem, ale jeśli chcemy zrozumieć jej sposób oddziaływania, musimy stale pamiętać o tym rozdarciu wewnętrznym człowieka, którego źródłem jest grzech pierworodny. W sensie ścisłym pokusą nazywamy jakieś wewnętrzne pobudzenie, jakąś wewnętrzną podnietę do grzechu; w tym sensie pokusa może zrodzić się wyłącznie w duszy człowieka. Ale w życiu codziennym rozumiemy pokusę szerzej: wskazujemy także na zewnętrzne niebezpieczeństwa grzechu, a więc na wpływy, które nakłaniają go do grzechu. W sensie szerokim pokusą możemy więc określić całość wpływów zewnętrznych i inklinacji wewnętrznych, które mogą prowadzić do grzechu. Powinniśmy jednak odróżnić zewnętrzne kuszenie, któremu podlega każdy człowiek, nawet – jak wiemy o tym z Ewangelii – sam Chrystus, od wewnętrznej pokusy, której ani Jezus, ani Maryja nie podlegali. Pokusy odwołują się niejako do ciemniejszej strony naszej egzystencji – do naszego egocentryzmu, pychy, uprzedzeń, chorobliwych ambicji. Ich wspólną cechą charakterystyczną jest to, że pragną w nas zniekształcić prawdę o nas samych, a zwłaszcza o naszej relacji do Boga. Pokusy mogą być uśpione, ale nie są całkowicie nieobecne w naszym życiu; mogą być przezwyciężone, można się im przeciwstawić, ale nie można ich całkowicie usunąć. Codziennie modlimy się słowami, których nauczył nas Jezus Chrystus; w modlitwie „Ojcze nasz” prosimy: „i nie wódź nas na pokuszenie”. Jak rozumieć tę prośbę? Czy rzeczywiście Bóg może nas kusić? Czy pokusa może pochodzić od Boga? A jeśli tak, to w jakim sensie? Najpierw warto zwrócić uwagę, że zachowaliśmy – zresztą słusznie – w modlitwie „Ojcze nasz” staropolską formułę „i nie wódź nas na pokuszenie”, choć poprawne tłumaczenie tekstu ewangelicznego brzmi: „i nie dozwól, byśmy ulegli pokusie”. To już pozwala nam zrozumieć, że pokusa nie pochodzi od Boga [por. KKK 2846]. Jakże często przypomina się tu słowa św. Jakuba: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi” (1,13). Ale równie wymowne są słowa z Księgi Syracha: „Nie mów: "Pan sprawił, że zgrzeszyłem", czego On nienawidzi, tego On nie będzie czynił. Nie mów: "On mnie w błąd wprowadził", albowiem On nie potrzebuje grzesznika. Pan nienawidzi wszystkiego, co wstrętne, i nie pozwala, by ci, którzy się Go boją, mieli z tym styczność. On na początku stworzył człowieka i pozostawił go własnej mocy rozstrzygania. Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania: a dochować wierności jest Jego upodobaniem” (Syr 15,11-15). Stąd też, kiedy modlimy się słowami „Ojcze nasz”, modlimy się o to, byśmy dzięki łasce Bożej osiągnęli czystość serca, intencji i motywów, a jednocześnie byśmy sami umieli i pomogli innym odrzucić liczne pokusy. Nie jest to prośba o to, by Bóg zachował nas od wszelkiej próby; to jest błaganie o to, by strzegł nas przed niebezpiecznymi pokusami. Jeśli Biblia niekiedy mówi o kuszeniu ze strony Boga, to tylko w znaczeniu próby – i to w imię miłości (por. Hbr 12,6). Bóg chce doświadczyć naszej wiary i zawierzenia (por. Jk 1,2-3; 1P 4,12-14). Dopuszczając do tego, że jesteśmy poddawani próbom, Bóg chce oczyścić nasze serca i jak złoto oczyścić naszą wiarę (por. Syr 27,6) oraz poznać naszą miłość (por. Pwt 13,4). W tym sensie pokusa, którą Bóg na nas dopuszcza, jest rodzajem egzaminu, ale taka próba nigdy nie przekracza sił człowieka umocnionych łaską Bożą. Zapewnia o tym m.in. św. Paweł: „Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13) [por. KKK 2848]. Jeśli Bóg tylko dopuszcza pokusy, to gdzie zatem należy szukać prawdziwego źródła pokus? Istnieje wiele różnych źródeł pokus i czasami mamy kłopoty z ich uporządkowaniem. Już z próby określenia istoty pokusy wynika, że można wyróżnić pokusy wewnętrzne (te płynące z samego człowieka, z racji jego wewnętrznego rozdarcia) i pokusy zewnętrzne. Ale i tu trzeba pamiętać, że prawdziwie pokusą jest dopiero to, co „zagości” w sercu i umyśle człowieka (więc nawet pokusy zewnętrzne stają się niejako wewnętrznymi). Wskazuje się najczęściej na trzy podstawowe źródła pokusy: na szatana (jako osobowe zło), na nieuporządkowaną pożądliwość człowieka i na świat zewnętrzny. Szatan jest głównym sprawcą pokus. Dlatego przestrzega nas św. Piotr: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze, przeciwstawiajcie się jemu” (1 P 5,8). Chrystus chce, byśmy prosili Ojca: „wybaw nas od złego” (Mt 6,13). Może tu chodzić o wybawienie zarówno od złego, czyli od grzechu, jak i od Złego, czyli szatana (por. KKK 2851). W pewnych przypadkach można mówić o opętaniu szatańskim, o swoistym zawładnięciu człowiekiem. Zawsze jednak należy zakładać możliwość nawrócenia (dzięki wsparciu Ducha Świętego). Warto przy tym dodać, że w swej pokusie szatan może posłużyć się zarówno pewnymi sytuacjami życiowymi, w których znajduje się człowiek, jak też innymi ludźmi, których już wcześniej zdążył niejako „zdobyć” dla siebie. Ale „sukces” pokusy szatańskiej ostatecznie zależy od wewnętrznego stanu człowieka, czyli od poddania się temu, co św. Jan określił jako „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia” (1 J 2,16). Są one następstwem grzechu pierworodnego, ale same w sobie nie są grzechem, lecz jedynie pokusą do grzechu: „To własna pożądliwość wystawia na pokusę i nęci każdego. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć” (Jk 1,14-15). W końcu źródłem pokusy może być otaczający nas świat, a dokładniej – błędne odniesienie człowieka do świata. Przypomina o tym także określenie grzechu, które podaje św. Augustyn: “Odwrócenie się od Boga, a zwrócenie się do stworzeń”. Ten świat należy rozumieć bardzo szeroko: nie tylko świat materialny, ale także świat ludzkiej społeczności, a także konkretna egzystencja ludzka w tym świecie naznaczona różnymi trudnościami i cierpieniami. Dzisiaj trzeba odważnie wskazywać na liczne zagrożenia i pokusy, jakie niesie ze sobą konkretny kształt życia społecznego (np. wpływ mediów). Ale pamiętajmy: Żadna zewnętrzna ani wewnętrzna siła nie może wolnego człowieka zmusić do grzechu. Pozwoli Ksiądz Profesor, że powrócę do wskazanych tu źródeł pokus. Wydaje się, że nie jest łatwo dzisiaj mówić człowiekowi o szatanie. Rzeczywiście nie jest łatwo. Istnieje przy tym jakiś paradoks: z jednej strony w kulturze masowej straszy się człowieka różnego rodzaju demonami, istnieją sekty satanistyczne, a z drugiej – ukazywanie osobowego charakteru zła, bywa często wyśmiewane, przemilczane lub całkowicie odrzucane. Człowiek współczesny, choć bywa dramatycznie doświadczany swoistą eskalacją zła, ucieka od problemu zła, nie zastanawia się nad jego ostatecznym źródłem, zwłaszcza nie potrafi sobie poradzić z ponadludzkim złem, które Biblia ukazuje jako „zwierzchności i moce” (por. Kol 2,15; Ef 1,20-21). Jezus, który zwyciężył szatana, ukazuje go jako „zabójcę” i „ojca kłamstwa” (por. J 8,44). Posługując się kłamstwem, szatan przybiera szaty anioła światła (por. 2 Kor 11,14). Jako wróg prawdy chce ją zniszczyć w człowieku, dlatego stara się oddzielić człowieka od Boga, źródła prawdy. Jan Paweł II ukazując ten problem odrzucenia prawdy przez człowieka, stwierdza: „Odrzucenie to wyraża się w czynie jako «nieposłuszeństwo» dokonane na skutek pokusy, która pochodzi od "ojca kłamstwa" (por. J 8,44). U korzenia ludzkiego grzechu leży więc kłamstwo jako radykalne odrzucenie prawdy, zawartej w Słowie Ojca, poprzez które wyraża się miłująca wszechmoc Stwórcy” [DeV 33]. Nie wolno lekceważyć wpływu „ojca kłamstwa” na ludzkie życie. Z drugiej jednak strony – ukazując niebezpieczeństwo pokusy ze strony szatana powinniśmy jednak pamiętać, że w żadnej mierze nie może być on stawiany na równi z Bogiem. Pomimo całej powagi zagrożeń, jakie niosą ze sobą pokusy szatańskie, nie można traktować szatana jako wszechmocną przyczynę grzechu. Człowiek może – dzięki wsparciu łaski Bożej – przeciwstawić się pokusie szatańskiej (por. 1 J 5,18-19). Boję się takiego ukazywania wpływów szatańskich, które nie tylko lekceważą zbawcze zwycięstwo Chrystusa nad szatanem i grzechem, ale jednocześnie starają się pomniejszyć naszą ludzką odpowiedzialność za zło, albo od niej całkowicie uciec. Musimy wciąż pamiętać o wspomnianej pożądliwości, która jest w nas. Czy te wyliczone przez św. Jana pożądliwości: pożądliwość ciała, oczu i pycha życia nie stały się jakimś istotnym wymiarem współczesnej kultury, zwłaszcza kultury masowej? To jeden z ważnych wątków naszej rozmowy na temat pokusy. Wydaje się, że nie wystarczy stwierdzić, że człowiek jest dzisiaj bardziej narażony na pokusy już nie tylko odejścia od Boga, z drogi Jego przykazań, ale także pokusy zagubienia, a nawet zatracenia samego siebie. Choć taka jest prawda, to nie jest to cała prawda. Odwołując się do współczesnego zjawiska utraty poczucia grzechu, chciałbym podkreślić, że jeśli człowiek nie widzi już grzechu, to i pokusy do grzechu nie odczytuje jako czegoś, co go pomniejsza, niszczy – także w relacji do Boga i do ludzi, a pośrednio do świata materialnego. Dla wielu ludzi każda pokusa jawi się jedynie jako „okazja”, a przecież – tak mówią – trzeba korzystać z okazji, bo może się więcej nie nadarzyć. Takie zbanalizowanie pokusy sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej groźna dla człowieka. Im bardziej człowiek uważa siebie za mocniejszego, im bardziej chce zapanować nad światem i nad innymi ludźmi, tym bardziej staje się podatny na różnego rodzaju pokusy, zwłaszcza pokusy władzy i pieniądza, a także pokusy technologicznej władzy nad życiem ludzkim. Podatność współczesnego człowieka na pokusy wiązałbym także z kryzysem moralnym, dotykającym prawie wszystkich sfer życia ludzkiego. Dotyczy to zwłaszcza ludzi, którzy żyją powierzchownie i nie zastanawiają się nad sensem własnego życia. Przesadna wiara w człowieka, w jego nieomylność, nabrała dzisiaj charakteru bałwochwalczego; jest to rodzaj „kultu człowieka” („antropolatrii”), który płynie z absolutyzacji ludzkiej wolności. W imię fałszywie pojętej wolności człowiek odbiera pokusy, jakie niesie dzisiejszy świat, w sposób zaślepiony: jako rzekome szanse, podczas gdy faktycznie rodzą one zniewolenie i niszczą relacje miłości. W ten sposób człowiek staje się jeszcze bardziej podatny na wszelkie pokusy płynące ze świata. Jak to jest z tą pokusą płynącą od świata? Przecież świat sam w sobie nie jest zły. Ksiądz Profesor w swojej książce „Posłannictwo chrześcijan w świecie” napisał, że „świat jest tym darem, który jako rodzaj dziedzictwa został mu [człowiekowi – przyp. P.F] powierzony przez Boga”. Dlaczego mimo to stanowi on dla nas źródło pokusy? Tak, świat jest darem Boga Stwórcy i my chrześcijanie jesteśmy posłani do tego świata. Ale sens tego posłania ukazuje modlitwa arcykapłańska Chrystusa: „Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem” (J 17,15.18). Nowy Testament ukazuje wyraźnie, że świat ma charakter ambiwalentny: jest dobry, ale jest w nim obecne także zło. Ewangelie synoptyczne, a jeszcze bardziej pisma św. Jana, prezentują specyficzne pojęcie świata; jest to świat, który nie zna Boga, sprzeciwia się Jezusowi i przeciwstawia prawdzie. Księciem tego świata jest szatan (por. Rz 16,20), nazwany nawet „bogiem tego świata” (por. 2 Kor 4,4). To ze względu na grzech pierworodny świat stał się źródłem pokusy. Właśnie dlatego, że człowiek jest wewnętrznie rozdarty, świat może być dla niego zagrożeniem. Wartości tego świata mogą bowiem przesłonić zarówno Boga, jak i drugiego człowieka, mogą też prowadzić do zagubienia własnej godności. Warto przypomnieć słowa św. Augustyna: „Świat jest zły o tyle, o ile są źli ludzie, dla których ważniejszy jest świat niż Bóg” (Sermo 95,5). Nie w samych rzeczach leży zło, lecz w ich niewłaściwym użyciu. W teologii moralnej mówi się także o tym, że człowiek może kusić Pana Boga. Jak należy to rozumieć? To kuszenie Boga jest rodzajem grzechu przeciwko wierze, a zwłaszcza przeciwko nadziei. Człowiek w takiej sytuacji uważa, że może Boga poddawać próbie, żądając od Niego pewnych znaków potwierdzenia Jego obecności i Jego woli lub zanegowania jakiegoś wyboru życiowego. Takim postawom towarzyszy często nastawienie magiczne. Kuszeniem Boga może być też żądanie od Boga ukarania kogoś jako grzesznika (lub ewentualne pretensje, że tego nie uczynił). Za szczególnie obraźliwe kuszenie Boga uznałbym sytuację, kiedy ktoś modli się o to, by nie uległ pokusie, a jednocześnie szuka dobrowolnie sytuacji rodzącej pokusy. Kiedy zanika prawdziwa bojaźń Boża, kiedy człowiek łatwo spoufala się z Bogiem, łatwiej ulega pokusie takiego właśnie podejścia do Boga. Jak walczyć z pokusami? Jak sprawić, by pokusa nie stała się grzechem? Chociaż Chrystus odniósł zwycięstwo nad szatanem i grzechem i człowiek ochrzczony już uczestniczy w tym dziele zbawienia, to jednak musi walczyć z pokusami i z siłami zła. Dopóki jednak trwa ten świat, w sercu ludzkim wciąż toczy się walka pomiędzy dobrem a złem. Człowiek świadom swej niemocy woła wciąż do Boga – Ojca miłosiernego: „zbaw nas ode Złego” (por. KKK 2854). Człowiek walczący z pokusami do grzechu – a także z samym grzechem – nie jest więc sam. Stąd też ta walka będzie dokonywała się zawsze przy wykorzystaniu nadprzyrodzonych środków, co nie znaczy, że powinniśmy lekceważyć te możliwości, które istnieją w samym człowieku, pomimo jego grzesznego rozdarcia. Najpierw wskażę na potrzebę ludzkiego wysiłku. W pokusie grzech jest tuż przed drzwiami. Nie wolno mu otworzyć, stąd trzeba stawiać opór. Niekiedy człowiek przeciwstawia się pokusie w sposób pasywny; wprawdzie się na nią nie godzi, ale też nie podejmuje jakichś konkretnych przeciwdziałań. Często jednak nie wystarczy takie pasywne podejście do pokusy, gdyż zachodzi niebezpieczeństwo, że człowiek jej ostatecznie ulegnie. Aktywny opór przeciw pokusie oznacza najpierw pozbawienie grzechu jego maski, odkrycie kłamstwa, którego źródłem jest szatan, a przejawem – właśnie grzech. Konieczna jest asceza, która jest nie tylko umartwieniem w jakiejś dziedzinie, lecz jednocześnie ożywieniem całego życia chrześcijańskiego. Wielką przeszkodą w przezwyciężaniu pokus jest tutaj brak silnej woli, brak stanowczości oraz niecierpliwość w oczekiwaniu na pozytywne rezultaty. Dlatego w tej walce tak ważna jest cnota męstwa, zapewniająca wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. Dzięki niej człowiek jest zdolny do opierania się pokusom i przezwyciężania wszelkich przeszkód w życiu moralnym [por. KKK 1808]. Do całego życia chrześcijańskiego należy odnieść słowa „Katechizmu” na temat cnoty czystości: „Kto chce pozostać wierny przyrzeczeniom chrztu i przeciwstawić się pokusom, podejmie w tym celu środki takie, jak: poznanie siebie, praktykowanie ascezy odpowiedniej do spotykanych sytuacji, posłuszeństwo przykazaniom Bożym, ćwiczenie się w cnotach moralnych i wierność modlitwie” . Modlitwa, o której mówi „Katechizm”, a do której wzywa nas nade wszystko sam Chrystus, wprowadza nas na nadprzyrodzoną drogę walki z pokusami. W każdej modlitwie – nade wszystko w słowach „Ojcze nasz” – wyznajemy, że Bóg wspiera nas w przezwyciężeniu pokus. Tylko dzięki łasce Bożej człowiek może odnieść ostateczne zwycięstwo nad wszelkimi pokusami. Stąd zachęta Jezusa: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22,40). Modlitwa jest też wyrazem postawy czujności i otwarcia się na pełnienie woli Bożej. Modlitwa otwiera nas na działanie Ducha Świętego, dzięki któremu jesteśmy w stanie przezwyciężyć pokusy tego świata. Tę duchową walkę prowadzi człowiek „uzbrojony” – jak to pięknie przedstawia św. Paweł – w pomoc nadprzyrodzoną (Ef 6,11-18). Ten, kto pokłada ufność w Panu i posłuszny jest Duchowi Świętemu, potrafi także wspierać innych w walce z pokusami, a jednocześnie sam znajdować wsparcie we wspólnocie wierzących. Trzeba dzisiaj podkreślać wspólnotowy wymiar walki z pokusami. Drugi człowiek może wprawdzie stać się narzędziem pokusy, ale może też – jeśli sam żyje nowym życiem w Chrystusie – stać się wsparciem na drodze walki z pokusami przez dodawanie otuchy i odwagi, przez pouczenie braterskie, a nade wszystko przez tworzenie żywych wspólnot wiary i modlitwy. Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fas
Czy te wyliczone przez św. Jana pożądliwości: pożądliwość ciała, oczu i pycha życia nie stały się jakimś istotnym wymiarem współczesnej kultury, zwłaszcza kultury masowej? To jeden z ważnych wątków naszej rozmowy na temat pokusy. Wydaje się, że nie wystarczy stwierdzić, że człowiek jest dzisiaj bardziej narażony na pokusy już nie tylko odejścia od Boga, z drogi Jego przykazań, ale także pokusy zagubienia, a nawet zatracenia samego siebie. Choć taka jest prawda, to nie jest to cała prawda. Odwołując się do współczesnego zjawiska utraty poczucia grzechu, chciałbym podkreślić, że jeśli człowiek nie widzi już grzechu, to i pokusy do grzechu nie odczytuje jako czegoś, co go pomniejsza, niszczy – także w relacji do Boga i do ludzi, a pośrednio do świata materialnego. Dla wielu ludzi każda pokusa jawi się jedynie jako „okazja”, a przecież – tak mówią – trzeba korzystać z okazji, bo może się więcej nie nadarzyć. Takie zbanalizowanie pokusy sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej groźna dla człowieka. Im bardziej człowiek uważa siebie za mocniejszego, im bardziej chce zapanować nad światem i nad innymi ludźmi, tym bardziej staje się podatny na różnego rodzaju pokusy, zwłaszcza pokusy władzy i pieniądza, a także pokusy technologicznej władzy nad życiem ludzkim. Podatność współczesnego człowieka na pokusy wiązałbym także z kryzysem moralnym, dotykającym prawie wszystkich sfer życia ludzkiego. Dotyczy to zwłaszcza ludzi, którzy żyją powierzchownie i nie zastanawiają się nad sensem własnego życia. Przesadna wiara w człowieka, w jego nieomylność, nabrała dzisiaj charakteru bałwochwalczego; jest to rodzaj „kultu człowieka” („antropolatrii”), który płynie z absolutyzacji ludzkiej wolności. W imię fałszywie pojętej wolności człowiek odbiera pokusy, jakie niesie dzisiejszy świat, w sposób zaślepiony: jako rzekome szanse, podczas gdy faktycznie rodzą one zniewolenie i niszczą relacje miłości. W ten sposób człowiek staje się jeszcze bardziej podatny na wszelkie pokusy płynące ze świata. Jak to jest z tą pokusą płynącą od świata? Przecież świat sam w sobie nie jest zły. Ksiądz Profesor w swojej książce „Posłannictwo chrześcijan w świecie” napisał, że „świat jest tym darem, który jako rodzaj dziedzictwa został mu [człowiekowi – przyp. P.F] powierzony przez Boga”. Dlaczego mimo to stanowi on dla nas źródło pokusy? Tak, świat jest darem Boga Stwórcy i my chrześcijanie jesteśmy posłani do tego świata. Ale sens tego posłania ukazuje modlitwa arcykapłańska Chrystusa: „Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem” (J 17,15.18). Nowy Testament ukazuje wyraźnie, że świat ma charakter ambiwalentny: jest dobry, ale jest w nim obecne także zło. Ewangelie synoptyczne, a jeszcze bardziej pisma św. Jana, prezentują specyficzne pojęcie świata; jest to świat, który nie zna Boga, sprzeciwia się Jezusowi i przeciwstawia prawdzie. Księciem tego świata jest szatan (por. Rz 16,20), nazwany nawet „bogiem tego świata” (por. 2 Kor 4,4). To ze względu na grzech pierworodny świat stał się źródłem pokusy. Właśnie dlatego, że człowiek jest wewnętrznie rozdarty, świat może być dla niego zagrożeniem. Wartości tego świata mogą bowiem przesłonić zarówno Boga, jak i drugiego człowieka, mogą też prowadzić do zagubienia własnej godności. Warto przypomnieć słowa św. Augustyna: „Świat jest zły o tyle, o ile są źli ludzie, dla których ważniejszy jest świat niż Bóg” (Sermo 95,5). Nie w samych rzeczach leży zło, lecz w ich niewłaściwym użyciu. W teologii moralnej mówi się także o tym, że człowiek może kusić Pana Boga. Jak należy to rozumieć? To kuszenie Boga jest rodzajem grzechu przeciwko wierze, a zwłaszcza przeciwko nadziei. Człowiek w takiej sytuacji uważa, że może Boga poddawać próbie, żądając od Niego pewnych znaków potwierdzenia Jego obecności i Jego woli lub zanegowania jakiegoś wyboru życiowego. Takim postawom towarzyszy często nastawienie magiczne. Kuszeniem Boga może być też żądanie od Boga ukarania kogoś jako grzesznika (lub ewentualne pretensje, że tego nie uczynił). Za szczególnie obraźliwe kuszenie Boga uznałbym sytuację, kiedy ktoś modli się o to, by nie uległ pokusie, a jednocześnie szuka dobrowolnie sytuacji rodzącej pokusy. Kiedy zanika prawdziwa bojaźń Boża, kiedy człowiek łatwo spoufala się z Bogiem, łatwiej ulega pokusie takiego właśnie podejścia do Boga. Jak walczyć z pokusami? Jak sprawić, by pokusa nie stała się grzechem? Chociaż Chrystus odniósł zwycięstwo nad szatanem i grzechem i człowiek ochrzczony już uczestniczy w tym dziele zbawienia, to jednak musi walczyć z pokusami i z siłami zła. Dopóki jednak trwa ten świat, w sercu ludzkim wciąż toczy się walka pomiędzy dobrem a złem. Człowiek świadom swej niemocy woła wciąż do Boga – Ojca miłosiernego: „zbaw nas ode Złego” (por. KKK 2854). Człowiek walczący z pokusami do grzechu – a także z samym grzechem – nie jest więc sam. Stąd też ta walka będzie dokonywała się zawsze przy wykorzystaniu nadprzyrodzonych środków, co nie znaczy, że powinniśmy lekceważyć te możliwości, które istnieją w samym człowieku, pomimo jego grzesznego rozdarcia. Najpierw wskażę na potrzebę ludzkiego wysiłku. W pokusie grzech jest tuż przed drzwiami. Nie wolno mu otworzyć, stąd trzeba stawiać opór. Niekiedy człowiek przeciwstawia się pokusie w sposób pasywny; wprawdzie się na nią nie godzi, ale też nie podejmuje jakichś konkretnych przeciwdziałań. Często jednak nie wystarczy takie pasywne podejście do pokusy, gdyż zachodzi niebezpieczeństwo, że człowiek jej ostatecznie ulegnie. Aktywny opór przeciw pokusie oznacza najpierw pozbawienie grzechu jego maski, odkrycie kłamstwa, którego źródłem jest szatan, a przejawem – właśnie grzech. Konieczna jest asceza, która jest nie tylko umartwieniem w jakiejś dziedzinie, lecz jednocześnie ożywieniem całego życia chrześcijańskiego. Wielką przeszkodą w przezwyciężaniu pokus jest tutaj brak silnej woli, brak stanowczości oraz niecierpliwość w oczekiwaniu na pozytywne rezultaty. Dlatego w tej walce tak ważna jest cnota męstwa, zapewniająca wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. Dzięki niej człowiek jest zdolny do opierania się pokusom i przezwyciężania wszelkich przeszkód w życiu moralnym [por. KKK 1808]. Do całego życia chrześcijańskiego należy odnieść słowa „Katechizmu” na temat cnoty czystości: „Kto chce pozostać wierny przyrzeczeniom chrztu i przeciwstawić się pokusom, podejmie w tym celu środki takie, jak: poznanie siebie, praktykowanie ascezy odpowiedniej do spotykanych sytuacji, posłuszeństwo przykazaniom Bożym, ćwiczenie się w cnotach moralnych i wierność modlitwie” . Modlitwa, o której mówi „Katechizm”, a do której wzywa nas nade wszystko sam Chrystus, wprowadza nas na nadprzyrodzoną drogę walki z pokusami. W każdej modlitwie – nade wszystko w słowach „Ojcze nasz” – wyznajemy, że Bóg wspiera nas w przezwyciężeniu pokus. Tylko dzięki łasce Bożej człowiek może odnieść ostateczne zwycięstwo nad wszelkimi pokusami. Stąd zachęta Jezusa: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22,40). Modlitwa jest też wyrazem postawy czujności i otwarcia się na pełnienie woli Bożej. Modlitwa otwiera nas na działanie Ducha Świętego, dzięki któremu jesteśmy w stanie przezwyciężyć pokusy tego świata. Tę duchową walkę prowadzi człowiek „uzbrojony” – jak to pięknie przedstawia św. Paweł – w pomoc nadprzyrodzoną (Ef 6,11-18). Ten, kto pokłada ufność w Panu i posłuszny jest Duchowi Świętemu, potrafi także wspierać innych w walce z pokusami, a jednocześnie sam znajdować wsparcie we wspólnocie wierzących. Trzeba dzisiaj podkreślać wspólnotowy wymiar walki z pokusami. Drugi człowiek może wprawdzie stać się narzędziem pokusy, ale może też – jeśli sam żyje nowym życiem w Chrystusie – stać się wsparciem na drodze walki z pokusami przez dodawanie otuchy i odwagi, przez pouczenie braterskie, a nade wszystko przez tworzenie żywych wspólnot wiary i modlitwy. Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziwi mnie wasze podejscie do zagadnienia \"niepoznawalnego\" którego chyba wiekszosc z was domyslnie pojmije jako osobe,czarodzieja który niczym jak \"wielki brat\" rozstrzygac by mógł w jwednej chwili o wszystkim co mozliwe i co nie mozliwe...a moze Bóg to własnie drogowskaz życie który zwię Bogiem...miłosc jak mówił papież czy nadzieja jak mowia jeszcze inni...wiem ze idea Boga chrzescijańskiego zakrzywia nieco percepcje pojmowania Boga jako istoty osoby lecz jak wiadomo jest to myslenie archaiczne...czy Bóg istnieje czy tez nie a jesli istnieje to jak wyglada jest kwestia wiary i taką pozostanie i nie moze byc inaczej w przeciwnym razie świat pozbawiony magii .pierwiastka transcendentalnego byłby bardzo nudny i niebezpieczny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojojooooojjjjjjjjjjjjjjj
Opowiem wam piekną przypowieść z Biblii Bóg miał swego oddnego..kochał Boga wielbił go, modlił się. Był nim Hiob. A szatan mówi...e...wystarczy ze odbierzesz mu bogactwo, które mu dałeś a odejdzie od ciebie zobaczysz.. Bog rzekl nie sądzę. I odebrał mu bogatcwo by sprawdzic jak mocno Hiob kocha Boga. czy kocha go zawsze czy tylko wtedy jak mu dobrze... Inna historia.. Było ich 2..obaj biedni..Sztan mowi.. daj bogactwo jednemu..a ten drugiwyrzecze sie ciebie, zbluzni..zobaczysz.. Bog rzekl nie To ja dam mu bogactwo i zobaczysz co zrobi. I szatan dał jednemu z nich bogactwo i czekał az ten drugi biedny zacznie bluzgac na Boga.. ze taki owaki, ze onnie ma itp.. Jakze wielkie było zdziwienie gdy ow biedny żył tak jak do tej pory...I nie odwrócił się przeciwko Bogu, za co Bóg go wynagrodził

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jezeli jestescie szczesliwi jako ateisci,,,daj wam Boze zdrowie:)...i choc nie wiem jaka przyczyna uporzadkowała ten swiat ze jest on tym czym jest własnie to dla mnie wiara ma moc tonizujaca bo w swej istocie jest optymistyczna w przeciwienstwie do fatalistycznego ateizmu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli ktoś odpowie na wszystkie 80 pytań, w sposob normalny, mądry i logiczny uwierze w boga, ale wiem ze się nikomu z was to nie uda, bo on nie istnieje, ludzie go wymyslili, aby w coś mogli wierzyc, zeby mieli zajęcie. bede jutro po 15..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uyuyuyuyuy
to nie chodzi o przekonanie ,kazdy ustala własne zasady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oblech
A to dobre :D Coś, co nie jest pewne, nie jest widoczne, czego rzekomych działań nie odczuwasz jest twoim drogowskazem?? Zmień proszki, bo te przestają działać :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uyuyuyuyuy
Oblech -a nie powinienies byc w szkole ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczywiście, że żadnego boga nie ma i nie było. 13:55 szoke dla ateisty licza sie zwykle ulotny i prowizoryczny pęd za dobrami materialnymi które nigdy nie dają pełnego spełnienia ...no i lek przed unicestwieniem który dla ateisty jest nieodwracalna anihilacja jego osoby... :D nie ma to jak poczytać słowa wierzącego na temat, co liczy się dla ateisty :D :D :D byłaś kiedykolwiek ateistką, dziecinko, że jesteś taka pewna, co się dla nas liczy? nie pomyślałaś, że ateiści też mają rodziny, dzieci, które kochają i że może to się dla nich liczy bardziej, niż pęd do dóbr materialnych? nie pomyślałaś, że ateiści też dostrzegają piękno w życiu, w sztuce, w przyrodzie i może to też się dla nich liczy? nie pomyślałaś, że dla ateisty może szczęście osobiste i rodzinne, pasje i zainteresowania, nauka i rozwój - mogą być również ważne? rozumiem, że dla Was - wierzących świat składa się tylko z dwóch \"części\" - spraw religijnych oraz pędu do dóbr materialnych. współczuję Wam w takim razie, bo my, ateiści dostrzegamy w życiu nieco więcej. nasze życie wcale nie jest bez boga bezsensowne - a Wasze chyba tak. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anyżówka * -żal.pl czytaj ze zrozumieniem i nie dowartosciowuj sie nazywając kogos dzieckiem bo tak naprawde pograzasz sie jeszcze bardziej w swojej małosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szkoda ze tak prostacko dzielisz poglady na nasze i wasze...ja przez ateizm juz przechodziłem wiec wiem bardzo dobrze co to jest ... w przeciweństwie do ciebie okres rewizji "Niepoznawalnego" mam juz za soba i wrócilem do wiary ze wzgledów równiez pragmatycznych...a ty sobie wierz badz niewierz ..twoja rzecz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość painofdeath
jakie to smutne...ludzie ktorzy nie maja nic, zazwyczaj smutne zycie, nudne, jakis maz, dzieci ktore chodza do szkoly i sie "dobrze ucza", tak na prawde maja smutne i denne zycie, anonimowa panna ma racje- "bog" czy jakies tam inne "nadstworzenie" jest potrzebne ludziom ktorzy nie osiagneli niczego, sa na granicy dna i wierza, bo nic innego nie zostaje im jak wiara, ze choc po smierci beda nagrodzeni. a tu zonk. bedzie pudlo i koniec. pogodzcie sie z tym. nie ma zycia po smierci, a nawet jesli jest. to skad pomysl ze bedzie takie cudowne. jesli by tak bylo to zycie na ziemi byloby swego rodzaju kara bo przeciez bedzie gorsze niz w "niebie" a wszystko co gorsze podchodzi pod rodzaj kary. zal mi wierzacych-ludzacych sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość painofdeath
a juz nie mowiac o tym jakim cudownym ojcem jest ten wasz "bog" wyslac syna na meki, zeby ten dal sie przeblagac za grzechy... nie chcialbym miec takiego ojca, za to ze moja siostra dawno przed moim urodzeniem cos sknocila, to ten wysle mnie na krzyz jak sie ja urodze...po prostu czysta milosc. jak juz sobie pocierpie to bedzie ok, tak? super

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość painofdeath
szoke- a moze tak jak wiekszosc, jestes stary, blisko smierci i srasz po gaciach na ta mysl dlatego wrociles do wiary, bo masz nadzieje ze do "piekla" nie pojdziesz- powiedz- co gorszego moze czekac dzieci z Sudanu ktore nie maja jedzenia, a w obronie swojego rodzenstwa musieli udusic 3 zolnierzy golymi rekami bo inaczej by ich zabito- pieklo? sadzisz ze duza odmiana?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rakit
painofdeath -wspólczuje ci nieszczesniku,niewiesz co piszesz ...naprawde wspołczuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość painofdeath
rakit- wiesz mi, gdybys mnie znal, zazdroscilbys mi, a nie wspolczul. nie potrzebuje tego uczucia od nikogo. sam sobie radze, sam wiem co chce osiagnac i to robie badz juz zrobilem. wspolczuje wszystkim wierzacym- po smierci sie bardzo rozczarujecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salomonka
szoke czy mogłabym prosić o kontakt na maila salomon-ka@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×