Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wykladowca

Złamanie przysięgi cd.

Polecane posty

Gość very very
bład i racjonalizacja, z Twoich słów płynie idealizm tak głęboki, że jestem pełna podziwu dla Twojej postawy. To ogromnie rzadkie. Czy wiesz jak jesteś wyjątkowa w tym? Dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem było poznać kogoś, kto miałby taki sam system wartości, kto bardzo dobrze rozumiałby i czuł wszystko to co dla Ciebie ma priorytet w życiu. Tak się nie stało. :( Jeśli miałaś to szczęście zostać matką w tym związku, spełnić się w tej roli, to Twoja postawa pełna poświęcenia jest dla mnie jeszcze zrozumiała. Zapewne wynika tez w pewnym stopniu z dojrzalszego wieku? Natomiast nie zrozumiałabym tej postawy, gdyby np. Gwiazdki podjęła podobną decyzję odbierając sobie tym samym szansę na szczęśliwe ułożenie sobie życia, posiadanie dzieci, realizowania się w różnych rolach, jako kobieta. Niespełna trzydziestoletnia dziewczyna, której pozostaje jedynie kariera zawodowa chyba, o ile wogóle taką ambicję by posiadała (?) i pędzenie życia w samotności przez następne 50 lat o ile by ja to wczesniej nie wykończyło... Scenariusz jak dla mnie ogromnie smutny dla ktogoś kto ma zupełnie inne pragnienia. Nigdy bym się nie zdobyła na to by ją potępić za "złamanie przysięgi", a każdy kto miałby inne zdanie na ten temat zaleciłabym puknięcie się w głowę :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
błąd i racjonalizacja życzę Ci byś się zakochała w kimś tak naprawdę mocno i z wzajemnością, w kimś kto świadomie przysiągłby Ci miłość patrząc Ci prosto w oczy, nie przed Bogiem, lecz przed samą Tobą. Życzę Ci kogoś kto by Cię przekonał, że Bóg chce widzieć Cię szczęśliwą i radosną, patrzącą w przyszłość. Życzę Ci kogoś z kim moglabyś się rozwijać i razem z tą osobą robić wiele dobrego dla innych. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bład i racjonalizacja--> bardzo cię podziwiam za twoją wiarę i silną wolę. rzadko poznaje się kogoś z takim kręgosłupem jak ty. szkoda ze większość katolików nie jest taka, było by więcej szacunku dla tej religii. ja przyznaję (z wyprostowanymi plecami i podniesioną głową) wybrałam szczęście w życiu doczesnym na pierwszym miejscu przed Bogiem. w wierze katolickiej nie byłabym szczęśliwa więc odnalazłam ideologię w której jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze ciesze sie ze taka ciekawa i na poziomie dyskusja ma tutaj miejsce miedzy wami. Jakis czas temu pomyslalem, ze czas zarzucic komentarze do powtarzajacych sie sytuacji i podac ciekawe tematy, co widac zaowocowalo. Ten temat dotyczy mnie osobiscie rowniez bo jestem po rozwodzie poza nawiasem KK, ktorego jednak sie nie wyrzekam. Jednak dla mnie nie jest to problemem gdyz wczesniej musialem przejsc przez watpliwosci wiary dotyczace wielu zagadnien teologii, ktora mi ktos wykladal (musialem to kiedys zaliczyc przed doktoratem). W ciekawej dyskusji po czasie czesto cos umyka, wiec chcialbym tutaj wyluszczyc rzeczy do zapamietania. A co do epitetow pod moim adresem to juz sie do tego na tej liscie przyzwyczailem. \"Wykładowco -> jesteś strasznie zagubionym człowiekiem. Nie plącz tego bardziej\" cdn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sporo piszecie o chemii i rozrozniacie swiadoma milosc od fascynacji. Dokladnie, milosc jest wiezia ktora powstaje miedzy ludzmi. Pokazanie iz wywodzi sie ze swiadomej decyzji bycia z drugim czlowiekiem i mnie pozwolilo TERAZ spojrzec na malzenstwo z innej strony. Skoro wybieramy to ponosimy konsekwencje tego wyboru, cieszymy sie z niego i go doceniamy na kazdym etapie malzenstwa. Ja to widzialem troche inaczej. Cos mnie spotkalo ale nigdy nawet przez chwile nie pomyslalem ze fascynacja jest konkurencja dla dojrzalej milosci. Tego sie trzymalem bo wiedzialem ze za jakis czas bedzie tak samo. Przyklad z naukowcem. To jest wyjatkowy brak checi pracy nad zwiazkiem i zapatrzenie w siebie. Bo w tym przykladzie rzeczy staja sie wazniejsze od drugiego czlowieka i wlasne przyzwyczajenia. Kiedys kuzynka opowiadala mi jak miala podobne watpliwosci, tzn. jej maz byl spokojny a ona zywiolowa i pobali sie z milosci ale ona czula sie nieszczesliwa...do czasu az znalazla ksiazke, ktora tlumaczyla zachowania i charaktery ludzkie. Zrozumiala ze to pewien typ czlowieka, zrozumiala i zaakceptowala, poczula sie szczesliwia. Nie chciala go zmieniac na sile. W tym przykladzie roznice, doswiadczenia nie doprowadzily do zrozumienia tych ludzi nawzajem i to doprowadzilo do rozpadu. Dlaczego maz mial na sile kupowac kwiatki a zona czytac literature fachowa. Wspolne pole do zainteresowan mozan byloby znalezc w kuchni, domu, dzieciach, uczuciach, sypalnii, wyjsciu z domu, itp. a jednoczesnie szanowac odrebnosc i zrezygnowac z pewnych oczekiwan. KOMPROMIS a tego w tym opisie nie bylo. Nie zawsze sie panuje nad uczuciem. Moze to jest chemia "psychiczna", bicie serca, ekscytacja, to sie czuje, docgodzi wiec do jakis zjawisk. One mijaja, sa ulotne, jest co wspominac. Sedno polega an tym zeby budzic sie obok drugiego i czuc sie z nim dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja taka osobista refleksja, milosc ponad wszystko, to zasada ktora sam wyznaje, ale milosc nie oznacza = wiara, nadzieja jak ktos napisal, pelnia jest w 4 cnotach: milosc, wiara, nadzieja, zycie ale sa to rzeczy rozne, jesli ktos potrafi je pogodzic ze soba to jest sczesliwym czlowiekiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysle ze u nas pokutuje niezdrowy poglada polegajacy na odrzuceniu wszystkiego po jakims wydarzeniu, np. wiary. Czesto sie w zyciu zdarza tak, ze czegos dowiadujemy sie o naszych bliskich. To zmienia ich obraz, jakis czas musimy z tym walczyc az sie do tego ustosunkujemy i to zaakceptujemy. Czest oto wynika z jakis zakodowanych uprzedzen. W przypadku wiary trzeba podjac zdecydowanie wiekszy wysilek, przemyslec to moze byc za malo. Oczywiscie ze czlowiek buduje swoje relacje z Bogiem niejako bezposrednio, nie powinien jednak rezygnowac z tego co jest dostepne. Po prostu wiecej pokory a mnie dumy. Ale to tylko moje zdanie. Ciekawe czy sama przysiega np. w KK ma moc "bezwględna". Z PS wynikaja rozne rzeczy. Ciekawe co byloby gdyby byla oceniana "przydatnosc" do malzenstwa jako warunek udzielenia slubu. Z godnie z nauka tak powinno byc, jednak zgodnie z ta sama nauka to ludzie sami wybieraja, czesto zle. To trudny problem bo zachacza o mozliwosc samorealizacji sie, a wiec nas osobiscie jako cennych pomiotow. Slubu udziela sie praktycznie kazdemu, kto chce. Nie tak wtedy powinno byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj wykładowco :D na wstępie to bardzo Ci chciałam podziękować za ciekawy temat na którym mogłam sobie popisać. wracając do tematu. przykład z parą z naukowcem był całkowicie wymyślony więc trochę uproszony. raczej chodziło mi o to że czasem po gorącym okresie zauroczenia ludzie odkrywają, że nie umieją się kochać. każdy ma jakieś potrzeby związane z otrzymywaniem miłości i jakieś umiejętności związane z dawaniem tej miłości. to że nawet zrozumiemy, że dana osoba jest jakimś tam typem człowieka i nie ma w naturze okazywania uczuć w miły nam sposób, może ułatwić radzenie sobie z deficytem tego czego potrzebujemy, ale nie sprawi że przestaniemy tego potrzebować. tak samo jak rozumienie istoty pustyni jako miejsca bez wody, nie sprawi że przebywając na niej przestaniemy odczuwać pragnienie. a prozaicznie wyglądający powód może być poważna tortura psychiczną. dotyczy to nie tyle nawet okazywania uczuć co odkrycia, że ludzie mają odmienny styl życia tak, ze zachowania jednej strony powodują wręcz załamanie nerwowe. można w pewien sposób wpływać na to jaką się ma psychikę i czego owa psychika potrzebuje, ale nie do końca. czasem się nie da tego znieść. mój przykład to taki że były nie umiał zamilknąć na dłużej niż ok 15 minut, zdawał się nie istnieć bez mówienia i dzielenia się wszystkim co myśli. ja lubię cisze i czas na książki. efekty były opłakane bo albo on się męczył powstrzymując od gadania, albo ja miałam ochotę walić głową w ścianę jak usiłowałam coś przeczytać. czasem chemia i zakochanie jest złudne bo na ich fali przez jakiś czas znosimy i wydaje nam się wręcz urocze coś czego na dłuższą metę nie wytrzymamy. czasem ten kompromis, który jest potrzebny leży poza zasięgiem możliwości naszej psyche. czasem fizycznie się nie daje rady (np pary zupełnie nie dopasowane temperamentem). i co wtedy? co do wiary, to ludzie postępują bardzo różnie. u mnie rozwód był tylko jednym z powodów, a moja dzisiejsza religijna sytuacja jest sumą wielu więcej składowych niż tylko tej złamanej przysięgi. uważajmy też dyskutując na to, że każdy z nas ma inne rozumienie słowa wiara i inne priorytety wartości. więc różnice miedzy naszymi poglądami są niejako automatyczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
wykładowca Ciekawe co byloby gdyby byla oceniana "przydatnosc" do malzenstwa jako warunek udzielenia slubu. Wydaje mi się, że takim "aparatem" uświadamiająco-konfrontującym (choć nie oceniającym)w KK są nauki przedmałżeńskie. Jednak sposób ich prowadzenia, zakres tematów, i ogólne podejście (księży zapisujących w kajecie kto był u spowiedzi i młodych ludzi podrabiających na karteczkach podpisy :D ) zyskało sobie opinię największego kuriozum do odbębnienia przed ślubem. Co wynoszą ludzie z tych kilku spotkań? Jaką wiedzę? Jakie doświadczenia? Jakie zrozumienie? W opini zdecydowanej większości nie wynoszą nic, a szkoda, bo mogliby.... Może te nauki przedmałżeńskie nie powinny sie odbywac gdy dziecko juz w drodze, ale dużo, dużo wcześniej? Na etapie szkoły średniej? Dlaczego to gdzieś umyka? Czy z powodu tabu jakim jest w KK miłość fizyczna? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciesze sie ze to rozumiesz, to co piszesz o wierze, bo mysle ze dzisiaj jest taka wolnosc ze nikt juz nikogo do niczego nie zmusza, jednak ludzie odrzucajac cos nie robia nic w zamian, umieraja duchowo bez swiadomosci wlasnej glupoty a maja tyle alternatyw! W twoim przykladzie dalej brakuje kompromisu ale byc moze sa takie roznice charakterow, ktore wywoluja nauralna drazliwosc ze ten kompromis jest trudny do osiagniecia, co do okazywania uczuc, ktos kiedys mi powiedzial ze jesli ja caluje, przytulam to odczuwam to rowniez od drugiej osoby, jesli ona potrafi to przyjac, a wiec majac potrzebe przytulania, milosci mozemy to okazywac jednostronnie, wtedy mamy te bliskosc z druga osoba, jesli bedziemy oczekiwac to niczego nie dostaniemy i pozostanie frustracja, aha zaraz ktos napisze ze to tolerujemy egoizm drugiego, ale on moze byc taki i nie tolerujemy wlasnego, a wiec jestesmy na dobrej drodze zeby yc szczesliwym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
very very tak, tak edukacji brakuje na pewno i nie ma pomyslu co z tym zrobic, czy wiesz np. ze sa konkretne cechy dla ludzi oceniajacych swojego przyszlego wspolmalzonka pod wzgledem przydatnosci do malzenstwa, czy wiesz ze kiedys byly szkoly gospodarcze, ktore ksztalcily kobiety do zajmowania sie domem? Mezczyzna moze dojrzec spolecznie dopiero po 25, 26 roku zycia, itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
z drugiej strony..prawdziwe zrozumienie wynika z doświadczenia... a o jakim doświadczeniu mogą mówić ludzie mający po kilkanaście , dwadzieścia lat...? :O sytuacja ta jest patowa jak dla mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz wydaje mi się, że wysoko ustawiona poprzeczka, o której wcześniej piszesz, nakłada obowiązek odpowiednio przeprowadzonej edukacji, zrobionej z duzym wysilkiem i na tak samo wysokim poziomie. Bo to jakby uczyc podstaw a na egzaminie wymagac odpowiedzi na zupelnie inne pytania z gornej polki. To jest nie tylko niekonsekwencja ale i tez zwalanie winy za wychowanie na szkole, rodzine i spoleczenstwo. Dla mnie jest oczywiste ze to nie jest robione, co wg. mnie jeszcze obciaza sumienia osob za to odpowiedzialnych. Wyobraz sobie jakie np. sumienie ma egzaminator, ktory na prawo jazdy przepuszcza osoby nieumiejace prawidlowo jezdzic. Ta sama osoba jako sedzia wie juz wszystko i potrafi wszystko ocenic i powiedziec Ci co masz robic. Masz racje ze mozna to postrzegac jako swoista pulapke. Ale wg, mnie wynika to z tzw. pulapkowatosci zycia. Zobacz, kiedy ze starszym kolega rozmawialem na temat malzenstw i liczby dzieci to on mi powiedzial ze kiedy dzieci i rodziny byly najczesciej z tzw. wpadek. Ludzie to wtedy akceptowali ze tak jest, godzili sie z tym. Mysle ze niektorym sie wydaje ze malzentwo uczyni z ludzi pewien jakosciowy produkt, ktory juz dalej mozna poddac obrobce ale utrzymac nie wchodzac w to jak Ci ludzie sie w tym produkcie realizuja. Ja jakos nie slyszalem ze poczekaj, nie spiesz sie, poznaj zycie, itd. Slysze odrotnie, ustatkuj sie, zalegalizuj, itp. Wielu ludzi temu ulega realnie nie zastanawiaja sie co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja powiem coś w o naukach. ja chodziłam na nauki dość pilnie. i akurat kilka wykładów było ciekawych. poradnia rodzinna była upokarzająca. jednak za dużo tam było o zapraszaniu Boga do związku, wspólnej modlitwie, wychowaniu dzieci i antykoncepcji a za mało o samej istocie przysięgi szarej rzeczywistości. prawda jest taka, ze 10 wykładów nie ma totalnie żadnych szans zmienić niczyjego światopoglądu, który nam w domu zaszczepiano przez kilkanaście lat. inna prawda jest taka że nauki są potrzebne. na moim kusie rozpadło się jedno narzeczeństwo, bo przed naukami nie wpadli na pomysł by porozmawiać o tym czy chcą mieć dzieci. zgroza! wracając do kompromisu. powiem ci szczerze w tym przykładzie z gadanie vs cisza. polecam Ci spędzić dzień z osobą chorą na słowotok...ja się tak czułam tygodniami. nawet jak pisałam pracę magisterską (matematyka, a więc wymyślanie/wyjaśnianie dowodów twierdzeń) nie mogłam wybłagać warunków do pracy (cisza przez choćby nieprzerwane 30 minut). i widziałam że ten facet cierpiał i czuł się zraniony i odtrącony za każdym razem gdy odmawiałam słuchania go. tak brakowało kompromisu bo był bardzo trudny do osiągnięcia i każde z nas musiałoby przeskoczyć swoją psychę. być może by się to udało gdybyśmy dotarli na terapię, ale on nie chciał. prawda jest taka że baaardzo łatwo jest powiedzieć. to był brak kompromisu lub prawdziwa miłość sprawiłaby, że osiągnęlibyście kompromis...dopóki sprawa nie dotyczy twojej własnej osoby i konieczności traktowania swojej osobowości jak plasteliny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a no i oczywiście nie przez to gadanie się rozwiodłam. ono tylko wysysało z tej relacji siły witalne i na rozwiązanie o wiele poważniejszych problemów już tych sil i dobrej woli nie stało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego to rozumiem, ale inaczej myslalem 15 lat temu, kiedy bylem ta osoba atakowana przez slowotok, ciagle cos bylo wlaczone, TV, a teraz kiedy moja zona ma inny charakter i akceptuje cisze i spokoj, tyle ze teraz potrafie sobie wyobrazic radzenie sobie z tym, wtedy nie, czy by sie to udalo, pewnie nie bo byly inne przyczyny, czasami jest tak, ze nie chodzi o to czy kompromis jest mozliwy czy nie ale ze ktos nas drazni, zauwazylem ze moze mnie ktos pociagac, fascynowac ale moze mnie czyms draznic (nie mowie o milosci), teraz majac x lat umialbym wybierac pod tym katem, majac x lat mniej nie widzialbym tego wogole, czy tego typu aspekty byly omawiane na sluchanych przez Ciebie wykladach albo konkrente przyklady z zycia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
i dochodzimy do sedna..... Samoświadomość. Poznanie siebie i własnych preferencji, umiejętność rozpoznawania stopnia samoświadomości u innych ludzi, sposoby komunikacji, umiejętność rozwiązywania konfliktów, umiejętność wypracowywania kompromisów... Gdzie tego uczą? Nigdzie. A czy właśnie nie ta wiedza jest kluczem do szczęśliwego życia i omijania jego raf? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mądrze, ale mylisz się, uczą tego apokryfy NT, pozwól, że podam Ci konkretny cytat: "Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wykładowca--> oczywiście że tego nie było na tych wykładach. choć nie przepraszam pamiętam takie zdanie. "żaden mężczyzna nie pasuje do żadnej kobiety i żadna kobieta do żadnego mężczyzny" jako opisanie tego, że nie ma ludzi idealnie pasujących. raczej ja to dobierałam wtedy jako pogląd że jak jest owa boska miłość to każdych dwoje ludzi może się do siebie dopasować. dziś podejrzewam, że z tego co do mnie na tych naukach mówili rozumiałam jakiś ułamek maleńki. i że tego aspektu nie rozumiałam. zabrakło stanowczo przykładów z życia wziętych. very very--> ha samoświadomość! właśnie! sedno! nikt tego nie uczy! rodzice starają się kształtować dzieci według własnego zamysłu. w szkole uczysz się pod nauczyciela. odpowiedź na pytanie "czego chcesz" jest dla wielu ludzi masakrycznie trudna (jeśli już wiedzą że mają prawo czegokolwiek chcieć). ja znam bardzo nie wielu ludzi, którzy umieją choćby taką podstawowa sprawę jak określanie swoich granic intymności czy kontaktu fizycznego. dzieci w szkole uczy się dokładnej budowy wnętrza ich ciała, a nie uczy się choćby podstawowych prawideł psychologi i samoświadomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wykładowca--> a są teksty, które mówią o tym nie że trzeba samego siebie poznać, ale mówią JAK? bo to w cale nie takie łatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
wiesz wykładowca, super, ale jeszcze przydałby się ktoś, kto by tak zwyczajnie i po ludzku wytłumaczył pewne kwestie... I tu przypomina mi sie andegdota o emerytowanym księdzu w pewnej parafii , który na mszy dziecięcej strzelił malcom kazanie krzycząc do nich "pleeeeemie żmijoweeee" :D Obawiam się ,że dzieci nie miały pojęcia o czym mówił :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja dodam ze jeśli chodzi o całą samoświadomość i edukacje w tym temacie, to obowiązek raczej spoczywa na rodzicach niż księdzu czy nauczycielu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
Gwiazdki, czy Twoi rodzice wytłumaczyli Ci kiedyś co to jest świadomy wybór w kontekście związku? Mam tu na myśli to do czego doszłaś przez swoje doświadczenia życiowe, chodzi mi o tę refleksję, którą przytaczałaś na przykładzie zbierania skarpetek ;) Czy ktoś Ci kiedyś o tym wspomniał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mowia jak, ale majac "calosc nauki" przed oczami wydaje mi sie ze misja Jezusa na ziemi polegala na uswiadomieniu nam ze mozemy sie stac tzw. czlowiekiem doskonalym, dokladnie jak On. To nas uczyni niesmiertelnymi. Do nas tez nalezy wybor. Dlatego prawda, droga i zycie jako wzor do nasladownictwa. KK pokazuje inne podejscie, ze czlowiek jest marny ale skoro Bog podjal pewna decyzje co do czlowieka, ze moze taki byc, Jezus to przekazal, to nie nam ani KK ja negowac. Sa tacy niewierni Tomaszowie jak ja, ktorzy szukaja odpowiedzi. Apokryfow jest troche, samemy trzeba poszukac bo nie mi jest dane swaidczyc o ich autentycznosci. Ale one pokazuja pelnie nauki a nie wyrwane rzeczy, np. ze sa 4 najwazniejsze cnoty a nie 3. Bardziej uzupelniaja niz cos zmieniaja. Ja np. w apokryfach NT (slowa Jezusa?) znalazlem taki fragment, ze zeby byc czlowiekiem doskonalym trzeba miec 5 galezi. Z tabliczek sumeryskich wynika znajomsc dwoch z tych pieciu galezi (przez galezie rozumiem chromosomy w DNA, moga one byc poloczone z czyms innym, duchowym poprzez wytwarzone organy np. serce - dusza , mozg -swiadomosc, itp.) a wiec mowic o organach ktorych jeszcze nie posiadamy, 2 galezie opisane przez sumerow to drzewo poznania dobra i zla zwiazane ze zdolnoscia do rozrodu (dodatkowe chromosomy X i Y sztucznie doloczone stad opis o zebrze Adama, rozwiniety w Genesis z Eridu) oraz drzewo dlugiego zycia, ktorego wg. sumerow Nephilim ludziom nie przekazali, czym moga byc pozostale galezie nie mam zielonego pojecia ale na pewno kazdy moze sobie wyborazic ze zeby powstal doskonaly czlowiek musi posiadac doskonale cialo a wiec zbudowane na innych zasadach niz fizyczne, zrozumienie wiec tego jest kwestia wyobrazni gdyz jest to logiczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rodzice mi nie tłumaczyli. życie nauczyło, byłam na różnych warsztatach psychologicznych, pomógł już wspomniany Goodkind, którego książki, które przemówiły do mnie "moim językiem" fantastyki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
w oceanie topików na kafeterii na wszystkich działach to o czym tu rozmawiamy porusza małą, wręcz mikroskopijną garstkę ludzi- co widać gołym okiem ;) stąd też płyną pewne wnioski... eh... sami wiecie jakie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dla mnie takie, że mała garstka dostała od życia odpowiedni mocny kopas w dupas. w końcu na topiku chyba tylko sami "po przejściach". to dość logiczne że o przysiędze dyskutują ci co mają z nią problem/zerwali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokladnie dlatego nie jest to przedmiotem szerokich rozwazan. a co do fantastyki, tabliczki isnieja fizycznie, opisuja chrologie zdarzenia, ktore sa zgodne z naszymi wyobrazeniami i sa logiczne, moze zakoncze ten watek tym, ze dla mnie zaczelo sie to wlasnie od podwazenia mojej wiary przez kogos kto mi to pokazal, jednak ten ktos nie przewidzial ze wglebie sie w temat jeszcze bardziej od niego, i znalazlem w co wierzyli Nephilim a wiec bogowie starego testementu (w originale greckim to bogowie stworzyli czlowieka) tez wierzyli i to mnie zaszokowalo, bo to nie byla wiara sumerow ale wiara Nehilim, tych co storzyli czlowieka i w co takiego wierzyli Nephilim: Nazywaja Go Stworca Wrzechrzeczy, mowia o tym ze prawo podrozy z planety na planete zabrania modyfikacji istoty, ktora znalezli na Ziemi (prawdopodobnie chodzilo o Homo Erectus lub Homo Habilis) mimo to prawo to swiadomie zlamali, sa Wezem (symbol DNA) mimo to to oni uczynili czlowieka na swoj obraz i podobienstwo, opisuja ze w momencie powstania nowego gatunku cos stapilo z nieba (dusza?), czy to nie jest fascynujace?! Czy wiara w Jednego Boga nie zgadza sie z naszym wewnetrznym przekonaniem? Nauka KK? Slowami Jezusa? Dlatego dla mnie ateizm nie jest droga, ktora wybieram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest taki fragment u sumerow, ktory opisuje badania ziemi z powierzchni ksiezyca prowadzone przez Enki i jego syna Marduka: " Czyż nie urzeka cię niebiański taniec Ziemi, Księzyca i Słońca? Widok z tego miejsca jest niezmącony, kwatera Słońca jest na wyciągnięcie ręki, Ziemia jest jak kula w próźni, zawieszona na niczym. Naszymi instrumentami możemy badać dalekie niebiosa, Dzieło Stwórcy Wszechrzeczy możemy podziwiać w samotności! Zostańmy, obserwujmy obroty, jak Księżyc obiega Ziemię, Jak Ziemia wokół Słońca robi swoje okrążenia!... Przez jeden obieg Ziemi, przez trzy obiegi pozostali na Księzycu;" Mam nadzieje, ze fragment o podrozy na Ziemię, że Ziemia jest 7dmą planetą naszego układu (pomimo tego ze ostatnie planety zostały "odkryte" dopiero w XIX i XXw.) opisane przez sumerow znacie bo o tym czytalem juz w latach 80tych. Opisany jest kolor Urana i Neptuna co nie jest mozliwe przez teleskopy (poza Hublem) z Ziemi ale zdjecia dostarczyl dopiero przelatujacy sputnik, to jest dla mnie jednoznaczne. I teraz kiedy wiemy ze mozemy "stworzyc" nowe zycia poprzez zaszczepienie w pustej komorce DNA od dojga rodzicow (zgadza sie ze zdaniem Gilgamesza z Eposu o Gilgameszu), ze zrobiono krzyzowke szympanasa z czlowiekiem (oficjalnie usmiercono zywy zarodek) to kwestia innego nieco pochodzenia jest kwestia jedynie wyobrazni ale nie zmienia swiatopogladu co do Boga i miejsca czlowieka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very very
Gwiazdki, ja nie złamałam, bo nie złożyłam . Nie złożyłam z panicznego lęku, że mogłabym złamać :D:D:D I w dalszym ciągu nie jestem pewna, czy już jestem na to gotowa... każdy rok przynosi mi nową wiedzę o sobie samej. W każdym razie dzisiaj jestem na to 100 razy bardziej gotowa niż 10 lat temu. Najczęstszą przyczyną łamania obietnic jest ich składanie... ;) Nie znam odpowiedzi, szukam, błądze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×