Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kamelia czarno czerwona

******I PIERDUT******

Polecane posty

Tija :) a moze byś zgłosiła na policję, ze ten kurwiszon nęka Ciebie i Twoją rodzinę ? Bo przecież czujesz się zagrozona przez tę wywłokę !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ,,,
Przestępstwa pomówienia oraz znieważenia w potocznym rozumieniu często są utożsamiane, ale w rzeczywistości stanowią odrębne czyny zabronione, które zostały uregulowane w osobnych przepisach Kodeksu karnego, czyli ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. (Dz. U. Nr 88, poz. 553 z późn. zm). Zacznijmy jednak od tego, gdzie w kodeksie znalazły one swoje miejsce. Mianowicie oba te typy czynów zabronionych zostały uregulowane w XXVII rozdziale K.k., zatytułowanym „Przestępstwa przeciwko czci i nietykalności cielesnej. W rozdziale tym znajdziemy więc przepisy, które biorą w ochronę cześć i nietykalność cielesną, rozumiane jako dobra osobiste, które, jak się wydaje, nie były dotychczas wystarczająco chronione przez przepisy karne. Dopiero zmiany dokonujące się w ostatnich latach w Polsce, a także konieczność dostosowania polskich przepisów do standardów europejskich sprawiły, iż ustawodawca w 1997 r. uznał za uzasadnione wzmocnienie ochrony tych dóbr w nowym Kodeksie karnym. Do wzmocnienia ochrony czci obligują już same przepisy Konstytucji RP z 1997 r. Warto zwrócić uwagę na jej art. 30, zgodnie z którym przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności oraz praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona są obowiązkiem władz publicznych. Co więcej, art. 47 Konstytucji stanowi, że każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia, a także do decydowania o swoim życiu osobistym. Pierwszym z omawianych tu karnoprawnych środków ochrony czci jest przepis art. 212 K.k., zgodnie z którym „kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. Wyższa sankcja (grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2) spotka natomiast sprawcę, który przestępstwo tego rodzaju popełnił za pomocą środków masowego komunikowania, takich jak prasa, radio, telewizja, publikacje książkowe, nagrania elektroniczne i internetowa sieć informatyczna (art. 212 2 K.k.). W obu przypadkach (tj. pomówienia publicznego jak i niepublicznego) jest też możliwe orzeczenie nawiązki (w maksymalnej wysokości dziesięciokrotnego najniższego miesięcznego wynagrodzenia w czasie orzekania pierwszej instancji swojego rodzaju pieniężna kara) na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego. Zgodnie z definicją słownikową „pomawiać to bezpodstawnie zarzucić, niesłusznie przypisać coś komuś, posądzić, oskarżyć kogoś o coś (Uniwersalny słownik języka polskiego, red. S. Dubisz, t. 3, s. 338). Pomawianie, w kontekście przepisu art. 212 K.k., aby uznać je za czyn karalny, musi przy tym przybrać postać przekazania odpowiednich wiadomości komuś innemu oraz przypisywać pomawianemu takie postępowanie (np. sprzedajność, utrzymywanie kontaktów ze światem przestępczym) lub właściwości (np. alkoholizm, zboczenie seksualne), które mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Z istoty pomówienia wynika, że można je popełnić tylko w formie działania. Nie jest więc pomówieniem niezaprzeczenie nieprawdziwym zarzutom, chociażby to niereagowanie zasługiwało na ujemną ocenę. Pomawianym może być osoba fizyczna, grupa osób (np. katolicy), instytucja, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej. Stosownie do przepisu art. 216 K.k.: „kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. Przytoczony przepis reguluje drugi z omawianych tu czynów karalnych, godzących w cześć człowieka zniewagę. Również tutaj, podobnie jak w przypadku pomówienia, wyższa sankcja (grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku) spotka sprawcę, który przestępstwo tego rodzaju popełnił za pomocą środków masowego komunikowania (art. 216 2 K.k.) oraz możliwe jest orzeczenie nawiązki. Szczególnym unormowaniem jest zapis, iż jeżeli zniewagę wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego, albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności cielesnej lub zniewagą wzajemną, sąd może odstąpić od wymierzenia kary (art. 216 3 K.k.). Zniewaga to ubliżenie komuś słowem lub czynem, ciężka obraza. Najczęściej zewnętrzną jej postacią będzie słowo (użycie słów wulgarnych, epitetów), gest, pismo (np. list o obraźliwej treści), rysunek (np. karykatura), a nawet, jak się wydaje, zachowanie (np. odwrócenie się plecami). To, czy dane słowo, gest bądź zachowanie uznane zostanie za zniewagę, zależy od zdeterminowanych kulturowo w danym środowisku i powszechnie przyjętych ocen, niezależnie od odczuć samego pokrzywdzonego. Omawianego przestępstwa można się dopuścić jedynie w formie działania, a nie zaniechania. Nie wypełnia więc znamion znieważenia okazanie lekceważenia np. przez odmowę podania ręki. Znieważonym może być tylko konkretna osoba fizyczna, a nie jak w przypadku pomówienia grupa osób, instytucja, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej. Zniewagi można dopuścić się wyłącznie w obecności pokrzywdzonego, a w wypadku znieważających wypowiedzi uczynionych pod nieobecność pokrzywdzonego warunkiem karalności jest działanie publiczne (co do znaczenia tego pojęcia patrz wyżej) albo w zamiarze, aby treść zniewagi dotarła do pokrzywdzonego (np. korespondencyjnie). Zarówno pomówienie jak i zniewaga podlegają trybowi ścigania z oskarżenia prywatnego, co oznacza, że jedynie od woli pokrzywdzonego i od jego inicjatywy będzie zależało wszczęcie postępowania karnego, gdyż jedynie on może wnieść akt oskarżenia (zasadniczo nie zajmie się tym ani prokuratura ani policja). W sprawach o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego (np. pomówienia lub zniewagi) prokurator wszczyna bowiem postępowanie albo wstępuje do postępowania już wszczętego tylko wtedy, jeżeli wymaga tego interes społeczny (art. 60 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks postępowania karnego, Dz. U. Nr 89, poz. 555 z późn. zm.).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
.... ludzie ..... co to wszystko ma być to wyżej? czy to groźby jakieś? :P to chyba karalne jest - patrz wyżej :P A może to kamilla nas znalazla? :P a kysz prawniku !!!! :P No to teraz z innej beczki :) Rozmawiają dwie przyjaciółki. Jedna mówi: - Mam wspaniałego męża: nie pije, nie pali, nie zdradza mnie, nie lubi piłki nożnej, a nawet mnie nie bije. Na to druga: - Dawno go sparaliżowało? Czym różni się kura od teściowej? Tym, że kura zas*a ci tylko podwórko, a teściowa całe życie! Pani w szkole pyta Jasia: - Jasiu, podaj zwierzątko na literę S. - Scypawka - odpowiada Jasiu. - Dobrze. Powiedzcie dzieci zwierzę na literę D - tu pani zwraca się do klasy. - Dwie scypawki - odpowiada Jasiu. - Dobrze. A podajcie zwierzątko na literę C - każe pani powiedzieć dzieciom. Jasiu znowu był najszybszy: - Cyzby jesce jedna scypawka? Dane dostarcza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Człowiek mądrzeje z wiekiem. I zwykle jest to wieko od trumny ... Kumpel do kumpla: -Co studiujesz? - Filozofię. -A gdzie po tym można pracować? -Wszędzie- na budowie, w supermarkecie, w McDonaldzie... Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem ... toż to nie piwo ! Adam i Ewa spacerują po raju. -Adam, kochasz mnie? -A co tu robić ... W sklepie monopolowym: -Chciałbym kupiś jakieś dobre wino na dziesieciolecie ślubu. -Szanowny pan chce świetować, czy zapomnieć? Pomyslałem, żeby się ożenić ... -No i co? -No i nic ... Pomyślałem, pomyślałem i mi przeszło. Spodnie są ważniejsze od żony. Istnieje wiele miejsc, do których można isc bez żony i niewiele takich, gdzie można iść bez spodni. Pijani studenci pytaja taksówkarza: -Podwiezie nas pan pod uniwersytet za dychę? -Czyście powariowali? Nie oplaca mi sie ! -A za trzy, cztery? -No dobra, wsiadajcie. Na miejscu jeden ze studentów wstaje i mówi: -No chłopaki, trzy-czte-ry! -Dzię-ku-je-my !!! Jaka jest definicja pojęcia "wymiana opinii"? Jak wchodzisz do szefa ze swoją opinią, a wychodzisz z szefa ... Pewien facet przeczytał książkę o asertywności i postanowił wypróbować ją na żonie. Nie wrócił jak zazwyczaj zaraz po pracy do domu, tylko poszedł z kumplami na piwo. Ok.19tej puka do drzwi, żona mu otwiera, a on: -Słuchaj, skończyło się babci sranie! JA jestem w tym domu panem ! JA mówię, a ty słuchasz, jasne? Zaraz biegusiem podasz mi kapciuszki, obiadek, potem zimne piwo i nie obchodzi mnie skąd je weźmiesz. Potem sie zdrzemnę, a wieczorem napuścisz mi wody do wanny. No i nie muszę chyba mówić , kto mnie po kąpieli ubierze i uczesze? No??? Kto?!! -Zaklad pogrzebowy, ty kretynie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hęęę ... mam dziś wątpliwą przyjemnośc :P wymiany wpisów z przecinkiem jakimś dziwnym .... czuję się zastraszona, znieważona i pomówiona :P wolę więc iść spać ... o ile w ogóle zasnę z tym piętnem strachu :P kolorowych i buziaki dla wsiech 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tee, a ręka cię nie boli od tego pierdolenia? :P ty chociaż czytasz te bzdety, które wklejasz? :O idź, kurwa, dziecko spać, bo jutro na gimbusa zaśpisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ,,,
1. Frustracja: przyczyny i typy reakcji frustracyjnych. Frustracja pojawia się, gdy na drodze do realizacji celu napotykamy przeszkodę, której nie możemy pokonać. Jednak nie każda przeszkoda wywołuje frustrację niektóre nas motywują. Frustracja to reakcja człowieka charakteryzująca się poczuciem zagrożenia bezpieczeństwa lub wartości, gdy pojawia się przeszkoda. Możemy chcieć obejść przeszkodę, staranować ją lub przeczekać. Typy przeszkód: zewnętrzne aktywne (ludzie stają nam na drodze bezpośrednio lub pośrednio przez tworzenie norm, praw), zewn. pasywne (zdarzenia losu, np. zepsuty tramwaj), wewnętrzne pasywne (nasze cechy fizyczne i psychiczne, np. wada wzroku nie można być lotnikiem), wew. aktywne (konflikty motywacyjne). Typy reakcji frustracyjnych: (mogą występować jako stadia kolejno pogłębiając uczucie frustracji lub autonomicznie występuje jedna z nich): a. agresja świadome zachowanie, którego celem jest wyrządzenie szkody lub przykrości drugiemu człowiekowi; może być fizyczna lub psychiczna, może być skierowana na właściwą przeszkodę lub jeśli nie jest to możliwe na koła ofiarnego lub na samego siebie b. regresja (uwstecznienie) zachowanie nieadekwatne do stopnia rozwoju intelektualnego lub emocjonalnego rozwoju jednostki, np. zachowanie dziecka u dorosłego c. obsesja, fiksacja, fiksacja, usztywnienie reakcji: człowiek nie jest w stanie zrezygnować z zachowania regresywnego, tylko powtarza je z uporem maniaka d. apatia, wycofanie: rezygnujemy z celów, gdzie ponieśliśmy klęskę, wycofanie z aktywności życia, zaniża aspiracje, by żyć spokojniej. 2. Doraźne i trwałe skutki frustracji. Doraźne: myślenie „jestem gorszy, „chcą mi zrobić krzywdę, uleganie frustracji lub próby walki z przeszkodą. Trwałe: - przyzwyczajenie do jakiegoś mechanizmu obronnego (np. chodzenia do wróżki), - wyrobienie motywacji negatywnej (mówimy „nie poradzisz sobie, ona próbuje, a jeśli jej się nie powiedzie, usprawiedliwia się, że i tak wszyscy myśleli, że jej się nie uda) - nieprzystosowanie społeczne: cenę ponosi jednostka (czuje się zagrożona, nie lubi zmian, pochwała lub nagana odbierana nieproporcjonalnie) lub otoczenie (nieprzestrzeganie norm społeczne) - blokada dążeń: deformacja rozwoju osobowości, minimalizacja potrzeb, wycofanie, 3. Frustracja a stres; wzajemne relacje między tymi zjawiskami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hahahaha co za patafian:D:D:D Kicia daj spokoj, niech se wkleja:D Tija 👄 Majka👄 Do2do👄 Donia 👄 Myszka 👄 Mycha👄 i dla reszty👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ooooooooooooo :D :D :D szczęśliwa??? no nie mogę :D cześć babo, gdzieś ty była?? 👄 pisz co słychać! Majka - zgłosiłam do usunięcia, może i wy tak zróbcie, to nam to zabiorą stąd :) dzisiaj się lenię, pinkole. Mam do zrobienia tłumaczenia, ale ponieważ dostałam je dopiero wczoraj, to zrobię na pon. Kaffka wypita? Bo mogę się jeszcze podzielić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj będzie bedzie sprawdzałam czy pamiętacie?? oj u mnie po staremu tzn po generalnym remonicie i po diecie ja pikole kobite na dukanie udalo mi sie schudnąć z 96 na 83i co???? i chuj pojechalam na wakacje pofolgowal sobei a późneij już z zgórki tzn na dzień dziisiejszy mam na liczniku 99 i dlatego brak słów ale co tam może zaskocze znów i uda isę to zgubić poraz 10000000. Całuję was mocno i ciesze sie że jestm z powrotem :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ,,,
Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu... Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu... Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu... Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu... Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu... Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu... Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu... Freudowskie wypieranie Postulowany przed stu laty przez ojca psychoanalizy mechanizm wypierania niepożądanych wspomnień doczekał się poważnego naukowego potwierdzenia. Metody badawcze opracowane przez psychologów z Uniwersytetu Oregonu dowodzą, że najprawdopodobniej rzeczywiście możemy decydować o niedopuszczeniu do zapamiętania określonych informacji. Wypieranie - czyli przenoszenie do podświadomości pewnych wspomnień - jest pojęciem zasadniczym dla teorii Freuda. Do dzisiaj istnienie takiego mechanizmu podawano w wątpliwość. Prace Michaela C. Andersona i Collina Greena z Oregonu po raz pierwszy stworzyły możliwość wejrzenia w procesy leżące u podstaw tego zjawiska. Badacze ci zastosowali metodę powszechnie wykorzystywaną w badaniach pamięci operacyjnej u małp. Pamięć ta jest rodzajem pamięci krótkotrwałej, dokonującej operacji na masie danych stale dopływających do mózgu, podlegających nieustannej obróbce i selekcji. Opisywana metoda - zwana metodą go/no-go (czyli zrób to/nie rób tego) w eksperymentach tego rodzaju służy sprawdzaniu działania mechanizmu nadzorującego zapisywanie informacji, przywoływanie ich i manipulowanie nimi w ramach pamięci operacyjnej. Amerykańscy naukowcy tak ją zmodyfikowali, by umożliwiła badanie funkcjonowania ludzkiej pamięci w warunkach kontrolowanych. Prosili oni mianowicie osoby poddawane badaniu o zapamiętanie ciągu par zupełnie przypadkowo zestawionych ze sobą wyrazów (np.: próba/karaluch). Następnie przy niektórych parach wskazywali jeden z ich członów i prosili badanych, by rozmyślnie go nie zapamiętywali (to właśnie była dyspozycja typu: myśl /nie myśl o tym). Dla różnych par wyrazów ćwiczenie takie powtarzano 0, 1, 8 lub 16 razy. Zasadniczym etapem badań była natomiast próba odtworzenia wszystkich par - niezależnie od tego, czy osoby poddawane badaniom proszono o zapamiętanie, czy o nie zapamiętanie drugiego ich składnika. Tak jak można było oczekiwać, najlepiej zapamiętywano wyrazy z kategorii "myśl o tym", a spośród nich - te, które powtarzano najczęściej (16 razy). Najgorzej natomiast - te, które opatrzono dyspozycją "nie myśl o tym", zwłaszcza, gdy ćwiczenie takie wykonywano wielokrotnie. Wyniki te świadczyły jednoznacznie o tym, że im więcej ćwiczeń, tym lepsze zapamiętywanie, a jednocześnie - im bardziej aktywne unikanie ćwiczeń - tym silniejsze hamowanie wydobywania wspomnień. Interesujące są również rezultaty bardziej szczegółowego wariantu ostatniego etapu tego eksperymentu. Naukowcy, aby ułatwić badanym przypomnienie sobie drugiego członu pary wyrazów, podawali im jakieś inne, naprowadzające słowo-wskazówkę (np. zamiast: próba/k...., owad/k.....). Nawet wtedy jednak wydobywanie z pamięci poszukiwanego wyrazu było bardzo słabe, a hamowanie tego procesu najsilniejsze w przypadku wyrazów najczęściej unikanych. Z ustaleń tych wynika, że to nie cała para, ale właśnie owo "zakazane" słowo podlegało procesowi hamowania. Jak pisze komentujący te badania w "Nature" z 15 marca 2001 r. Martin A. Conway z Uniwersytetu w Bristolu, prace psychologów z Oregonu wykazały w warunkach kontrolowanego eksperymentu istnienie bezpośredniego związku między aktywnym unikaniem zapamiętania określonej informacji (tu: określonego wyrazu) a możliwością jego późniejszego wydobycia z pamięci. Stanowi to, jego zdaniem, istotny argument na rzecz słuszności poglądów Freuda o istnieniu zjawiska wypierania wspomnień: wskazuje na istnienie mechanizmu świadomego hamowania pamięci. Michael Anderson uważa, że z podobnym procesem mamy do czynienia na co dzień: zapominamy przecież informacje do niczego nam już niepotrzebne, jak choćby o tym, co jedliśmy w zeszłą środę na obiad, albo gdzie przedwczoraj zaparkowaliśmy samochód. Do bardziej starannych badań tego zjawiska skłoniły go jednak wyniki analizy zaników pamięci u maltretowanych dzieci. Okazało się bowiem, że dzieci dużo częściej nie pamiętały o przypadkach znęcania się nimi, kiedy sprawcą była im osoba dobrze znana, na przykład najbliższy opiekun, niż wówczas, gdy czynu takiego dopuszczał się ktoś zupełnie obcy. Można sądzić, że w podobnych sytuacjach widok takiej bliskiej osoby za każdym razem przypomina o doznanym urazie (jest "wskazówką" inicjującą przywoływanie z pamięci bolesnych przeżyć). Jedynym sposobem ucieczki przed cierpieniem jest wówczas celowe unikanie myślenia o takich doświadczeniach - czyli, w języku Freuda - wyparcie ich ze świadomości. Prezentowane wyniki nie pozostawiają wątpliwości, że nawet w przypadku obiektów najzupełniej obojętnych emocjonalnie - jak pary przypadkowo zestawionych wyrazów - możliwe jest świadome zahamowanie ich zapamiętywania. Można sobie zatem tylko próbować wyobrazić, podkreśla Martin Conway, o ileż silniejszy musi być ten proces, gdy dotyczy spraw i osób o wyjątkowym dla nas znaczeniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mafinka - chcę, chcę! :D Szczęśliwa, no to daj łapkę i do boju! 👄 Ja kuźwa od dwóch lat (ile ja jestem z wami??? a może to już trzeci rok?) próbuję chociaż 5kg zrzucić i nie mogę :D :D :D ale tu jest tak miło, że mogę to zrzucać jeszcze długo ;) ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ,,,
Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ,,,
Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą. Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą. Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą. Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą. Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą. Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą. Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozytywnych efektów leczenia, nie jest to forma leczenia zalecana. Najczęściej bowiem pierwsze poprawy zbiegają się z nadejściem wiosny, a więc okresem w którym następuje samoistna poprawa stanu zdrowia pacjenta. Mity związane z depresją zimową 1. Depresje zimową ma prawie każdy - w rzeczywistości ma ją do 10% osób. Pozostała część osób odczuwa zaledwie pogorszenie nastroju zimą. 2. Depresja zimowa zaczyna się jesienią i ustępuje wiosną - u większości przypadków tak jest, ale zdarzają się specyficzne formy depresji o innym przebiegu, może również wystąpić depresja sezonowa dwubiegunowa. 3. Depresję zimową wywołuje brak światła - mniejsza ekspozycja słoneczna jest najważniejszą, ale nie jedyną przyczyną depresji zimowej. Inne czynniki to temperatura, ciśnienie, poziom wilgotności powietrza. 4. Na depresję zimową pomaga solarium - czas ekspozycji w solarium jest zbyt krótki, aby powodował zmianę leczniczą. Jeśli więc działa, to na zasadzie placebo, bądź osoba która leczy się solarium nie ma depresji zimowej, a jedynie odczuwa lekkie obniżenie nastroju spowodowane mniejszą ilością światłą. Lobotomia, tragiczna pomyłka lekarzy W okresie między 1935 a 1960 wykonano w USA blisko 50 tyś zabiegów polegających na przecięciu połączeń pomiędzy płatami czołowymi mózgu a wzgórzem. W efekcie tego dość drastycznego zabiegu, uważanego za wspaniałą metodę terapeutyczną, blisko 60% pacjentów umierało, pozostała część, wykazywała zaś tendencje do ustąpienia objawów. Objawy te były bezpośrednią przyczyną zalecenia wykonania lobotomii i najczęściej wiązały się z chorobami natury psychotycznej, rzadziej - głębokiej depresji lub nerwicy natręctw. Lekarze podejmowali decyzje w myśl której, bardziej humanitarnym było pozbawienie człowieka pamięci, poczucia tożsamości i stworzenie z niego średnio rozumnego warzywa, niż pozwolenie na przeżywanie halucynacji i omamów. Egas Moniz, twórca lobotomii, zdążył jednak - zanim odkryto jak szkodliwa i nieludzka jest to metoda, otrzymać nagrodę Nobla. Freeman - odkrywca metody zwanej lobotomią czołową, próbował z zabiegu wbijania szpikulca w oczodół i przecinania wiązań zrobić zabieg ambulatoryjny. Był zresztą dość biegły w swoim fachu, realizował bowiem około 4 zabiegów dziennie. Ci pacjenci, którym udało się przeżyć zabieg, przestawali wprawdzie odczuwać nadmierne pobudzenie - ale za to wpadali w apatię lub okazywało się, że są zupełnie pozbawieni emocjonalności. Inni ku odmianie, wykazywali daleko idące rozhamowanie, zwłaszcza w obszarze popędów seksualnych. Większość cierpiała na padaczkę pooperacyjną oraz deteriorację osobowości. Dziś, medycyna wstydzi się swoich odkryć, choć gdyby nie środki psychotropowe, które rozpoczęto stosować w latach 50 tych, być może dalej "uziemialibyśmy" pacjentów psychiatrycznych psychochirurgią. Wstyd jest jednak spory, o czym świadczy choćby przykład Norwegii, która wprowadziła rekompensaty dla pacjentów poddanych lobotomii. Wprawdzie w Norwegii lobotomię miało przeprowadzoną 2005 pacjentów, jednak do czasu ustalenia warunków rekompensaty dożyło tylko 500, z czego po zadośćuczynienie w wysokości 10 tyś zgłosiło się 150 osób. , Utrata pracy. Depresja i pomoc psychologiczna Utrata pracy, zwłaszcza niespodziewana może poważnie naruszyć zarówno poczucie własnej wartości jak i zaufanie do świata zewnętrznego. Zwłaszcza, jeśli poszukiwania pracy w ciągu kilku pierwszych tygodni po jej utracie, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W efekcie, nabawić można się objawów, które zbiorczo określane są jako depresja osoby poszukującej pracy. Do zestawu standardowych objawów, takich jak utrata lub gwałtowny wzrost apetytu, poczucie zmęczenia i większej senności, obniżenie nastroju i płaczliwość, a nawet tendencje samobójcze, dochodzą w tym przypadku jeszcze objawy stricte związane z poszukiwaniem pracy. Jest to przede wszystkim przekonanie o bezcelowości podejmowania jakichkolwiek działań oraz dostrzeganie jedynie negatywnych aspektów każdej oferty pracy. W sytuacjach ekstremalnych, przez stany depresyjne można całkowicie zaprzestać poszukiwań lub przybierać taką postawę podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby samopotwierdzić swoje odrzucenie przez pracodawcę. W takim przypadku konieczna jest psychoterapia, która pomoże pacjentowi zredukować lęk przed odrzuceniem i nabrać pewności siebie. Często psychoterapia osoby z taką etiologią zaburzenia nastroju pozwala pacjentowi znaleźć całkiem nowe obszary zainteresowania i wręcz zmienić kierunek poszukiwań pracy. Psychoterapia powinna być prowadzona przez osobę, która ma przynajmniej częściową wiedze na temat rynku pracy i jest w stanie zaproponować pacjentowi nowe metody działania. Można również pracować z pacjentem dwukierunkowo. Z jednej strony pacjent uczestniczy w psychoterapii, z drugiej zaś jest pod opieką doradcy zawodowego, psychologa pracy. Depresja w żałobie i jej psychoterapia Osoba która utraciła kogoś bliskiego i przechodzi przez proces żałoby, odczuwa poważne obniżenie nastroju, które objawami swymi przypomina stan depresyjny. Z reguły w toku przechodzenia przez kolejne etapy żałoby objawy te mijają. Bywa jednak tak, że osoba zatrzyma się w procesie żałoby, a odczuwane stany depresyjne nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. W takim przypadku osobie takiej potrzebna jest psychoterapia. Depresja w żałobie nie jest typową depresją, jaką jest klasyczna depresja jako choroba. Bywa nazywana reaktywną, ponieważ pojawia się jako odpowiedź na utratę bliskiej osoby i bez tej utraty depresja ta by nie wystąpiła. To, że nie jest to pełna, a jedynie quasi- depresja nie oznacza że powinno się ją ignorować. Psychoterapia pomoże osobie w częściowej lub niedokończonej żałobie doprowadzić ten proces do końca i tym samym usunąć objawy depresyjne. Jest więc skutecznym i pożądanym oddziaływaniem, pozwalającym na rozpoczęcie normalnego, pełnego życia po utracie bliskiej osoby. Wpływ zmian pogody na samopoczucie człowieka obserwujemy już od zarania dziejów ludzkości. Dopiero jednak w XIX wieku, wraz z początkami rozwoju psychologii i psychiatrii zaczęło się bardziej dokładnie badanie wpływu zmian pogodowych na stan psychofizyczny ludzi. Za pierwsze wzmianki na temat depresji zimowej (choć jeszcze w ten sposób nie określone) można uznać prace Esquirola, francuskiego psychiatry, który swoim pacjentom cierpiącym na zaburzenia nastroju zimą zalecał wyjazdy w bardziej doświetlone i cieplejsze rejony. Po raz pierwszy terminu choroba afektywna sezonowa (SAD) użył Rosenthal. W uproszczeniu można powiedzieć, że depresja sezonowa to zaburzenia w obszarze nastroju spowodowane zmniejszeniem ilości światła. Stąd występowanie depresji tego typu związane jest z okresem jesienno zimowym, kiedy dni są krótsze a światła słonecznego znacznie mniej. Objawy ustępują wraz z nadejściem wiosny. Depresja zimowa epidemiologia Wpływ pogody na psychikę i stan psychofizczny odczuwa niemalże każdy człowiek. Obniżenie nastroju w okresie zimowym, związane z niższą ekspozycją na słońce dotyka większość osób. Nie każdy jednak może powiedzieć że ma depresję zimową, natężenie objawów u osób podatnych na zmniejszenie ilości słońca, a rzeczywiście odczuwających kliniczne objawy depresji jest bowiem inne. De facto, choć w zimie gorzej czuje się 90% populacji, to nie depresję zimową choruje zaledwie 2-10% osób (głównie w zależności od rejonu geograficznego i przebiegu zimy). Istnieją przesłanki naukowe, które skłaniają do wyróżnienia dwóch typów depresji sezonowej jednobiegunowej i dwubiegunowej. Pierwsza forma będzie obniżeniem nastroju zimą i powrotem do normy latem, druga zaś będzie przeplatającymi się okresami depresji zimą i hypomanii latem i wiosną. Leczenie depresji sezonowej Obecnie najbardziej efektywną formą leczenia depresji sezonowej jest fototerapia. Dobre efekty przynosi również farmakoterapia, ale ze względu na dłuższy czas jaki mija od rozpoczęcia przyjmowania leków do pierwszych pozyt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hahahahahja !!!! ale krejzol :) Przypomniala mi się kamillla :P pamietacie? :) Ale po kolei . Szczęśliwa !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! kopę lat !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 👄👄👄👄👄👄👄👄 moja siostra na dukanie od lutego ze 30 zgubiła i jeszcze go trzyma. Tak po cichu to sobie myśle, ze ona boi sie efektu jojo i dlatego jeszcze w 2 fazie jest. Mafinka :) 👄 i całuski dla bossskiej Olci 👄 Kicia, nie daj się sprowokować, bo wariatów właśnie to rajcuje najbardziej, ze inni na nich uwage zwracają :) A moze to "coś" znajdzie wreszcie coś na temat swoich zaburzen :) ja tu podejrzewam manię prześladowczą :P Ostatecznie jak jeszcze trochę tu popisze to na policję zgłosimy, że nas nęka , oni IP sprawdzą i zrobią co trzeba :P hehe :) A kto wie, może nam sie jeszcze ten wypłosz przyda? :P Jako taki nasz radzak prywatny :) Myszka np. nie wiedziala jak się z tej pracy we Francji rozliczyć. Czekamy gnido dworska na porady :P A Karte Nauczyciela i rozporządzenia MEN znasz? bo też bym parę pytań miala, a nie bardzo mam czas szukać :) Dziewuszki, luzik :) najlepiej olać to to sikiem prostym, prędzej czy później się wyniesie :) Nie takie rzeczy przetrwałysmy :) Kamillla, Kitka i cały poprzedni topik :) Z moich obliczeń wynika, ze jestem z Wami 3,5 roku :) Ktora jest dłużej? :) O ile sie nie mylę to Do2do była przede mną jeszcze :) pa 👄 lecę trochę pieniędzy pozarabiać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak ja przyszłam to już byłaś, to znaczy, że ja krócej :D od jakiś wakacji, czy lata... jakoś tak. ale nie pamiętam którego roku ;) czy 2007 czy 2008 ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość www.etyka.pl
Bioetyka Norma moralna nie może wynikać z kultury gdyż jest ona normą moralną obiektywną. Kultura nie może wyznaczać normy moralnej. W stosunku do nowej normy moralnej tworzy się etyka. Etyka - jest wiernością człowieka samemu sobie, przedstawia drogę wyjścia, aby człowiek mógł odnaleźć siebie. Nauka powołana jest do tego, aby być sprzymierzoną z mądrością. Nauka, która służy mądrości to etyka. Tylko ona jest w stanie odpowiedzieć na nowe zapytania. Bioetyka - systematyczne studium o zachowaniu ludzkim w przestrzeni nauk o życiu i trosce o zdrowie, które to zachowanie jest rozpatrywane w świetle wartości i zasad moralnych. Nauka ta popierana jest nie tylko przez bioetyków, ale także filozofów, teologów psychologów, którzy uważają, że wszystkie nowe problemy ( eutanazja, aborcja itp.) powinny być przedyskutowane. Etyka wchodzi w sposób prawny na pole medycyny już nie rozumiana jako moralność dla lekarzy, ale zachowań, gestów człowieka wobec człowieka. Pomaga podjąć decyzje w trudnych momentach, odpowiedzieć na trudne pytania, (co jest dobrem? Jakie etyczne zasady są w parze z codziennym życiem?) Działanie etyczne jest dobre, gdy etyka i działanie są ze sobą złączone! Chory dla lekarza nie może być przypadkiem klinicznym, przypadkiem do badań. Dla niektórych etyka istnieje, ale nie jest do zrealizowania. Powinna stać się ona rzeczywistością, bo jest ona potrzebna. Bioetyka pojęcie złożone, które jednoczy w sobie dwa pojęcia bios - życie, etos - moralność. Są to pojęcia uniwersalne i istnieją od dawna. Bioetyka - pojęcie to pojawiło się w latach 70-tych, jego twórcą był W.R.Hotte. Pojęcie to zaczęło funkcjonować w nauce i życiu naukowym.. W 1971 r. został erygowany w Waszyngtonie Uniwersytet dla studium bioetyki. Rozwój tej nauki jest bardzo szybki. Problemy zawarte, w bioetyce jeżeli nawet nie są nowe to są problemami aktualnymi. Papież Pius XII miał duży wpływ nauki K-ła na bioetykę. Mimo że papież nie używa słowa bioetyka to jego myśli zajmują dużo miejsca w tej nauce. Wpływ na to miał: rozwój medycyny. Powstanie i zdobycie uznania przez bioetykę 1. Prawa człowieka - początek rozwoju treści bioetyki ma miejsce tuż po zakończeniu II wojny światowej na procesie Norymberskim. Chodziło przede wszystkim o zbrodnie na życiu ludzkim, zbrodnie popełnione w porozumieniu z lekarzami. Chodziło o stworzenie uniwersalnych praw człowieka, aby były one zachowywane nie tylko w czasie pokoju, ale i wojny. Opracowano wtedy Deklaracje Praw Człowieka ( ONZ). 2. Rozwój biomedyczny - np. podczas wojny odkryto antybiotyki i udoskonalono chirurgię, w 1952 r. uczony Pincus przedstawia światu pierwsze chemiczne środki antykoncepcyjne. W 1954 r. pojawia się reanimacja. W 1959 r. rodzi się pierwsze dziecko poprzez sztuczne zapłodnienie. W 1978 r. rodzi się dziewczynka z zapłodnienia in vitro. 3. Nowe potrzeby i nowe możliwości - nowa rzeczywistość, w której stanął człowiek, musi stawiać czoło etyce. Grecia nowe możliwości stawia w czterech faktach: * lepsza świadomość na polu filozoficznym prawie wszystkich nauk, czuje się tu w sposób szczególny świadomość na polu wiedzy biomedycznej. * rozwój naukowy i technologiczny na polu biologiczno-medycznym jak również na innych polach nauk doświadczalnych. * odczuwana niedostateczność prawna na polu medycznym. Prawo stało się zmienne i relatywne w stosunku do wartości, które było absolutne. * rosnąca organizacja poszukiwań i problematyki związana z opieką społeczną w medycynie, która jest bardziej zcentralizowana wokół władzy politycznej. Krytyka wokół nauk doświadczalnych Nie może być proponowana tylko jedna forma poszukiwań rzeczywistości. Racją jest, że rzeczywistość przekracza rzeczywistość doświadczalną. Inna reakcja przeszła od strony fenomenologii. Jaspers twierdzi, że poznanie naukowe nie jest poznaniem istoty. Nie można ustalić konkretnej wartości dla życia człowieka. Istotne jest zwrócenie uwagi na poszukiwanie przyczyn chorób. Poszukiwania te potrzebują istnienia mechanizmu biologii, chemii, ale wgłębianie się w te mechanizmy prowadzi do ryzyka manipulacji życiem. Socjalizacja samej medycyny, prowadzenie polityki przez władze państwowe, prowadzi do tego, aby ponieść jak najmniejsze koszty a najwięcej korzyści. Na tle tych wszystkich faktów rozwija się bioetyka. Próba definicji bioetyki Znajdujemy się naprzeciw nowej nauki stąd istnieją tylko jej pewne opisy. Poter - wysiłek nauk biologicznych na polepszenie życia. Warge - kładzie wyraźny akcent na etykę. Hoffer - bioetyka interesuje się problemem etycznym narodzenia się życia i śmierci na tle etyki. Grecia - bioetyka to ta część filozofii moralnej, która rozważa dozwoloność lub, niedozwoloność interwencji na życiu człowieka a szczególnie tych interwencji, które są związane z rozwojem nauk biologicznych i medycznych. Encyklopedia bioetyki mówi: Systematyczne studium zachowania ludzkiego na polu nauki o życiu i trosce o zdrowie, o ile to zachowanie jest egzaminowane w świetle wartości i zasad moralnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kicia juz ci szarlotke wyslalam:D Ja jestem od kwietnia 2008, Majka juz byla, Kicia przybyla po mnie.... czyli dwa lata nam peklo:D. Szkoda ze ta malpa skasowala tamten topik😠 Szczesliwa ty tak tyjesz i chudniesz bo bez nas zyc nie umiesz, co?? 👄 ciesze sie ze jestes:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rynek reklamy online rośnie w
W pierwszym półroczu br. wydatki na reklamę online wzrosły o 18% rok do roku - wynika z badania IAB AdEx, przeprowadzonego dla IAB Polska przez firmę PwC. Raport z badania wskazuje, że wartość rynku reklamy internetowej w Polsce w pierwszym półroczu 2010 roku wyniosła 777 mln zł., co w porównaniu do 658 mln zł odnotowanych w tym samym okresie ubiegłego roku, oznacza prawie 20% wzrost rynku. W stosunku do pierwszego kwartału 2010 r., wydatki na reklamę online w okresie kwiecień - czerwiec zwiększyły się o prawie 10%, z 372 do 405 mln zł, co potwierdza tendencję wzrostową rynku. Szczegółowa analiza danych za ubiegły rok pozwala zdaniem IAB spodziewać się spadku wydatków w trzecim kwartale 2010 r., co jest zgodne z sezonowością wydatków reklamowych obserwowaną na innych rynkach Europy. Biorąc pod uwagę podstawowy podział reklam internetowych, najważniejszym kanałem nadal pozostaje reklama graficzna z 47% udziałem w rynku, choć w stosunku do pierwszego półrocza ubiegłego roku zanotowała spadek udziału o 2 punkty procentowe na rzecz marketingu w wyszukiwarkach - SEM i e-mail (obecnie odpowiednio 28% i 7% udział). Ogłoszenia (16%) utrzymały swoją pozycję udziałów w rynku na tym samym poziomie. Biorąc pod uwagę inne klasyfikacje reklam internetowych, nieznacznie spadły udziały reklamy efektywnościowej (model CPA), natomiast wideo i reklama behawioralna odnotowały tendencję wzrostową. Największy wzrost wydatków względem pierwszego półrocza 2009 zanotowała reklama typu SEM (30%) oraz ogłoszenia (22%), zaś w porównaniu do pierwszego kwartału br. największy wzrost uzyskał display (25%). Finanse, motoryzacja oraz telekomunikacja to sektory generujące 40% wydatków reklamowych w internecie. Zaraz za nimi plasują się dobra trwałe (36%), podczas gdy dobra szybko zbywalne, stanowią razem jedną siódmą (15%) rynku. W porównaniu do pierwszego półrocza 2009 roku struktura wydatków w sektorach produktowych pozostaje zbliżona. Istotną różnicę zanotował jedynie handel, który spadł o 5 punktów procentowych. Wzrosły wydatki w motoryzacji i telekomunikacji. Wyniki raportu zbiorczego AdEx 2009, sporządzone na podstawie danych finansowych z 23 rynków Europy, plasują Polskę w pierwszej trójce państw o największym wzroście wydatków na reklamę online. Biorąc pod uwagę udział wydatków na reklamę internetową w całkowitych budżetach reklamowych, Polska znajduje się na końcu pierwszej dziesiątki, jednak utrzymując dotychczasowe tempo wzrostu można spodziewać się szybkiego awansu Polski na wyższe miejsce w tym rankingu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WYŚLEDZILI cię kiciakocia :P Chciałam ci powiedzieć dzień dobry- szkoda, że tak się kamuflowałyście :O Ale.... co było to było- pozdrawiam🌻 Ślicznie będą wyglądać twoje czerwone buty na tle tych pięknych, wielobarwnych kolorów jesieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ach, cudnie, miło cię widzieć :) a ty jak mnie znalazłaś? 👄 a my się tu schowałyśmy już dawno temu, przed wścibskimi ;) mamy tu taki kącik, jak widzisz ;) dziewcionki, spadam do roboty, będę wieczorkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podali link na tamtym topiku :D i było łatwo cię znaleźć. Widzę, że straszne z was luzaczki:P Ale krąg chyba macie zamknięty.....już. Mam nadzieję, że u Tii- BĘDZIE wszystko w porządku- mimo wszystko, życzę jej tego BARDZO!!! Jeszcze raz pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cudnietak prosze podac swoje wymiary wzrost i waga, wiek tez sie przyda....:)moze krąg sie otworz:D:P. Szczesliwa a co sama z szefem lecisz do zabojadow:P:P?? Jaka teraz dieta na tapecie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×