Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ciekawa siedemnastolatka

JAK TO BYŁO NAPRAWDĘ ZA PRL-U??

Polecane posty

Gość nastawiacz kości
A dziś?Mamy lepiej.Bardziej kolorowo, ale nie jesteśmy przez to wcale bardziej weselsi.Myślę, że Polacy przyzwyczaili się do życia pod "czyjąś" presją i wówczas bardziej jednoczą się.Żeby byc razem potrzebujemy mieć wspólnego wroga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co tu dużo gadać
W Polsce UB, a potem SB, prało dupy porządnie, ale najlepsze i najlepiej zorganizowane było STASI w NRD, tam to nawet żona na męża donosiła i każdy miał swoją teczkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bmblondym
a kto był w Berlinie na dowód?????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nastawiacz kości
Moi dziadkowie oboje byli w Armii Krajowej.Po wojnie byli prześladowani.Pod podłogą chowali książeczki AK. Za posiadanie jej groził Sybir.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w casie strajku sierpniowego
bylam codzien pod stocznia, Walesa co chwilę wlazil na brame i mowil na bieżaco, jak sie sprawy maja, co zostalo osiagniete. Niesamowicie odwazny czlowiek, z refleksem, porywajacy mowca, choc prosty czlowiek - takim go zapamietalam. Znalam wtedy wielu pracownikow stoczni i wiem mniej wiecej, jak to wygladało, owszem, Walesa mial doradcow, ale zawsze sam nadstawiał głowę, a to nie bylo takie proste w owych czasach. I co - bezpieka by go miala wynajac, zeby obalil komunizm w Europie?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamczakta
moj dziadek tez walczyl w AK. siedzial w wiezieniu za to potem. niezle go tam wymeczyli, zdrowia ile stracil przez komuchow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nastawiacz kości
Był taki czas, że niemal co dzień przechodziłem koło 3 KRZYŻY w Gdańsku Stoczni. Patrzyłem na te muru, na te bramy. Tam do dziś jest jakaś magia.Stoją wycieczki z całego świata i patrzą przez obiektyw na narodziny wolności-nie tylko naszej. Macie racje, Wałęsa prosty człowiek, ale w tych dniach miał tę odwagę, a za nią płaciło się słono.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamczakta
to jest chore co sie dzialo po wojnie. ludzie, ktorzy walczyli razem o wolnosc potem stali sie dla siebie wrogami i jeden drugiego maltretowal w wiezieniu. absurd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nastawiacz kości
MATKA ROSJA - absurd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo taka jest natura Polakow
ze najlepiej idzie im wspolna walka, gorzej zwykle zycie. W czasie strajku sierpniowego obcy ludzi sie do siebie usmiechali na ulicy, gadalize soba. A bandyci zawsze byli - kiedys sie zatrudniali jako kaci w wiezieniach, donosili, teraz napadaja w ciemnej ulicy, oszukuja, kradna. To ten sam typ, tylko czasy inne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nastawiacz kości
Dostosowali się może? Ale też twierdzę, że umiemy się jednoczyć w szczególnych chwilach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojciec mój walczył na zachodzie pod Arhem, i planował zostać w Szkocji, ale jego matka pisała listy, że to nowa Polska, żeby wracał i takie tam bzdety. Wrócił do Polski i pierwsze co Polska Ludowa zrobiła, to wsadziła go na dwa lata do kicia i żeby było wesoło w Majdanku, a Majdanek pamiętamy, co tam sie działo. We wspomieniach opowiadał, że Gestapo i Niemcy to pikuś z tym co prezentowało polskie UB.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamczakta
moj tez siedzial w Lublinie, tyle ze na zamku. opowiadal dziadek straszne historie jak ich tam traktowali:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pamiętam wiele dobrego
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu czasy komuny były dosłownie niewolą, ale przypominają mi się słowa mojej mamy, która z rozrzewnieniem wspomina tamten okres. Dlaczego??? Bo jak mówiła: Co wam po wolności, skoro dziś matki są wyrzucane z dziećmi z domu. Co to za wolność, gdy z raka wyleczą cię wtedy gdy masz pieniadze, co to za wolność kiedy z drżącą ręką sięgasz do portfela i odmawiasz dziecku czekolady, a obok ciebi przejeżdża gość samochodem za pół miliona złotych. Co to za wolność kiedy jest się niewolnikiem pieniądza? Sama pamiętam jak moi rodzice mając piątkę dzieci - byli weseli, nie bali sie przyszłości, ani czy starczy im do pierwszego. Moja mama nie pracowała, a z pensji taty utrzymaliśmy rodzinę, odłożyliśmy coś każdego miesiąca, co roku wyjeżdżaliśmy na wakacje i na kolonie, tata dostawał różne dodatki na dzieci, paczki, mikołajki, itd. Jak moi rodzice dostali mieszkanie - nie mieli problemu z zapłaceniem za niego, bo to były naprawdę małe pieniądze. Przejazd pociagiem przez całą Polskę z całą rodziną też kosztował grosze. Mój tato miał dla nas dużo czasu - nie brał nadgodzin, urlop miał zawsze, a z wolnym nie było problemu. Fakt było biedniej (bo nic nie było w sklepach), ale przynajmniej prawie wszyscy mieli tak samo i nie było tak ogromnej rozbiezności w poziomie życia. Mówimy, że to był sztuczny system - a dziś co? Dzisiejszy kryzys też pokaże nam brak stabilności, a za kilka lat nie zdziwię sie gdy państwo nie bedzie miało na emerytury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktos tu próbował wmówić
ze panowała ogromna biurokracja ale to oczywiście nieprawda. Od roku 1989 do dzisiaj liczba urzędników wzrosła 3 krotnie :D :classic_cool: Komuna zrobiła 40 mld dolarów długu a Polska "kapitalistyczna" chyba już ponad 200 :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szatynka z PRL-u
Każdy mówi o tym co zapamiętał. Ja urodziłam się jeszcze w czasie wojny. Chodziłam do szkoły na Śląsku, później rodzina przeniosła sie do Warszawy. Chodziłam do szkoły TPD, ale nauczycieli mieliśmy przedwojennych. Ci naprawdę potrafili uczyć. W 5 klasie szkoły podstawowej historyczka - czytała nam opisy uczt rzymskich - do dziś pamietam jak zrzucano płatki róż na ucztujących patrycjuszy. W czerwcu bardzo często zamiast lekcji stał pod szkołą autokar i wozili nas do Pomiechówka, do Kampinosu . Wracaliśmy około 14, tak jak kończyły się lekcje. Byłam niepokorną duszą i zawsze w awangardzie. Podstawową rzeczą jaką musieliśmy sobie przyswoić to \"nie mów nikomu co się mówi w domu\". No i nie mówiliśmy. Niektóre dzieci uchodzące za półsieroty rzeczywiście miały ojców w Anglii lub w USA, którzy nie wrócili po wojnie do Polski. Kto chciał to uczył sie historii z książek. Pamiętam jak pożyczaliśmy sobie książkę \"Dzieci Lwowa\", nosiło się ją zawiniętą w gazetę w worku na kapcie- ale konspiracja. No i czytało się na nudnych lekcjach \"Sierżant King z Królewskiej konnej\" o kanadyjskiej policji. To była szkoła podstawowa. Było biednie ale równo, nikt nie czuł sie dyskryminowany. Rodzice narzekali, ale oni pamiętali czasy przewojenne, dla nas była to prehistoria. Czytaliśmy bardzo dużo książek. Marzyliśmy o przygodach zwiedzaniu obcych krajów jak to 14-15 latki. Wszyscy jeździli na kolonie, ja tego nie znosiłam bo musiałam tam robić to co mi kazano. Ale ogólnie było nie najgorzej. W szkole średniej już nie bylo tak różowo bo trzeba było uczyć się historii , jak wiecie zakłamanej i nie wszystkim to odpowiadało. Ale majac 15-17 lat były inne ważne rzeczy, rok 56, rock and roll, malowane spódnice, zabawy, Karin Stanek, Kasia Sobczyk, nauka i w perspektywie matura i wybór studiów. Były to czasy kiedy nauka dawała awans. Oczywiście nie wszystkim się chciało uczyć, niektórzy nie mogli sobie na to pozwolić, bo np. rodzice nie mieli pieniędzy, ci szli do technikum. To wszystko działo się w Warszawie, na prowincji było inaczej, trudniej, ale łatwiej o jedzenie. Jadło się na obiad albo zupę albo drugie. Nie było to złe bo wszyscy byli szczupli. Była studniówka, był bal maturalny z alkoholem. Zdałam na studia i dostałam się na UW. cdn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pamiętam wiele dobrego
Jeszcze coś napiszę o ludziach w tamtych czasach. Wiem, że w pracy bywało różnie, wiem, że ludzie kapowali i można było mieć problemy. wiem, że polityczni mieli ciężko. Ale ja opiszę co pamiętam jako szkrab. Kiedy były imieniny Krystyny, Jana, Marii - z co drugiego okna było słychać śpiewy i tańce. Ludzie gościli się (i to nie przy pustych stołach) i cudownie bawili. Śpiewali przyśpiewki, pili wódeczkę, chodzili z goździkami (jedyne dostępne kwiaty). W niedzielę wszyscy jedli rosół, a ulice były pełne spacerowiczów. Wszyscy oglądali ten sam film (bo leciał tylko jeden) i przez następny tydzień opowiadało się go sobie i przeżywało - np Bonanza i westerny. W czasie obiadu leciał Koncert Życzeń - i wszyscy Polacy mali i duzi znali te piosenki, bo leciały co tydzień. Wszystkie imprezy były oblegane - operetka, teatr, koncerty, kabarety, bo było ich mało. Na wiosce mojej babci przy każdej furtce stała ławeczka, bo co wieczór ludzie wychodzili pogadać i posmiać się. Na imieniny do cioci ubierało sie najlepsze ciuchy i czekało sie na pyszne łakocie. Święta to dopiero było coś - czekolada i pomarańcza pod poduszkę od Mikołaja - coś cudownego. Stół - a na nim szynka, makowiec - do dziś zapach pomaranczy i swojskiej szynki budzi we mnie sentyment. Papierka od cukierka się nie wyrzucało - wszystkie moje koleżanki miały taką kolekcję. Ludzie byli inni - w autobusach i tramwajach rozmawiało sie z obcymi - i wcale nie była to siara. Nie wstydziło się komuś zwrócić uwagi - zaraz robiło się wesoło, bo inni się wtrącali. Podwórko pełne rozkrzyczanej dzieciarni - ale nikt się nie burzył - wszystkie sąsiadki znały dzieci i każdy doglądał. Żadna matka nie przesiadywała na ławce pilnujac dzieci - starsze rodzeństwo pilnowało młodsze lub jedni drugich. Było dużo dzieci - wesołe podwórka, psikusy, nigdy się nie nudziliśmy - nawet nie znaliśmy takiego słowa. I nie było tylu grubych dzieci - wszyscy latali po podwórku i dopiero na obiad i kolacje szli do domu - my nawet liczylismy sobie że bra. Zabawki sami robiliśmy lub rodzice szyli nam lalki, misie, tata wystrugał procę lub kałacha. Potem sami kombinowalismy. Zdarte i pocerowane ciuchy - nikt się tym nie przejmował. Telewizja - tylko w niedzielę rano teleranek i wieczorem 10 minut bajki w tygodniu i pół godziny w niedzielę. Czasem jakiś film. Ale czytaliśmy książki, ,mieliśmy takie projektory do bajek wyświetlanych z kliszy na ścianie (Ja miałam po czesku, ale i tak było cudownie). Wszystkie kobietki pomagały sobie - sąsiadki szyły sobie wzajemnie ciuchy i przerabiały je, wołały do kolejki, gdy coś rzucili, pożyczały sobie dzieci do kolejki po kawę, rajstopy i arbuzy. Chodziło się do sąsiadki pożyczyć cukier i mąkę i wracało sie po dwóch godzinach plotkowania. ja znałam po nazwisku wszystkich sąsiadów z czterech klatek i byłam u prawie wszystkich kiedyś w domu. Kombinowało się - bo Polak potrafi. Niby nie było nic w sklepach - ale na chrzciny wódka lała sie, oranżada tez i mięsko ze wsi, świeżo uwędzone też było. Przed świętami pobiegało się i fakt, że wystało - ale zawsze ten stół był świąteczny. I nawet te kolejki - gdy stało sie godzinami ludzie zawierali znajomości - moi rodzice z poznanymi w kolejce za meblami ludzmi do dziś sie przyjaźnią. I powiem wam, że trochę to wyglada z mojej klawiatury jak sielanka, - ale moja siostra która siedzi obok tez potwierdza moje słowa. Fakt opisałam tylko miłe rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dorotka z 1970
az sie lza w oku kreci, jak sie was czyta, kochani :'-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sielanka
zgadzam się z przedmówcą Całe dnie spędzaliśmy na podwórku , bawiliśmy się wspólnie . Podwórko było na zapleczu dużego sklepu spożywczego , gdy podjechał samochód , wszystkie dzieci biegły do okien wołać mame że dostawa. Zanim mama zeszła my już zajmowalkiśmy kolejki. Fakt nie wiadomo co rzucili. Kupawało się co było , kasa była zawsze. Ojciec kiedyś stał tydzień czasu za pralką, w nocy spał w syrenie , bo rano do pracy. Rano zmieniała go babcia. Jakie to było szczęście, automat ,wszystkie sąsiadki przychodziły patrzeć jak pierze. W tym samym miesiącu ojciec wygrał w pracy w drodze losowania lodówke , fakt musiał ją kupić ,ale pieniądze na to były. Teraz w jednym mies. kupić pralke i lodówke z pensji , raczej nie realne. 2 razy w roku jeździliśmy na kolonie plus wczasy nad morzem. Kino przynajmniej raz w tygodniu i co niedziele kinoranek czyli bajki w kinie o 10.Cały karnawał rodzice chodzili na zabawy zakładowe. co tydzień. Nigdy nie słyszałam w domu o opłatach, że duży rachunek czy trzeba zapłacić , a nie ma kasy. Wspólne gry z rodzicami wieczorami , spacery. Rodzinne obaiady. Imprezy rodziców ze śpiewem , przy uginającym się stole.Zbawy mikołajkowe dla dzieci , paczki.Łaty naszywane na kolanach . Tenisówki na zapisy w szkole. Było nas troje , ale nie pamiętam żeby czegoś nam brakowało, powiem więcej mięsa mimo kartek jadło się dużo więcej niż teraz. Aha jeszcze wykopki , czyny społeczne . Później wspólne ogniska , pieczone ziemniaki. Ich smak czuje do dziś. Tak samo jak smak prawdziwego masła, sera czy lodów z prawdziwej śmietany. Rowery na podwórku stały nie zpięte całe lato i nigdy nie zginęły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sielanka
Wprowadzenie stanu wojennego Moja ciotka miała mieć wesele 1 stycznia . więc zaproszenia były rozesłane na ponad sto osób, sala wynajęta, ale niestety nie można było wyprawić w sali , a nawet żeby w domu musieli mieć pozwolenie władz. Dla rodziny z poza województwa musiały być pozwolenia. od władz.Nawet dla tych co mieszkali 6km od nas. Ciotka nie mogła odebrać sukni ślubnej od krawcowej , nie dostała pozwolenia na przekroczenie granicy województwa. Mama z sąsiadkami jej szyły z kilku matriałów od znajomych. A do cywilnego miała z niebieskich zasłon z lureksu z mojego pokoju. W trakcie weswla po 22 wpadła milicja . sprawdzili dokumenty, pozwolenia na pobyt, a póxniej siedzieli i pili. To tyle z takich trudnych sytuacji, które mi utkwiły ze stanu wojennego. Może przez to że mieszkałam w małym mieście nie odczuwało się skutków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sielanka
w 85 roku mój ojciec pojechał na kontrakt doNRD. wtedy u nas w sklepach był ocet, musztarda i wyrób czekoladopodobny. W odzieżowych sklepach były tylko skspedientki. W obuwniczym gumofilce i takie buty ortopedyczne co nosiły wszystkie sprzątaczki. POjechałam do ojca z mamą na tydzień, oczywiście kupe formalnoći , zaproszenia, paszport itp. Do niemiec zajechaliśmy w nocy, z samego rana poszliśmy wszyscy na zakupy do pobliskiego samu, jak weszłam tam do tostałam takiego ślinotoku że nie nadążałam połykać śliny. Tyle czekolad, słodyczy, wędlin , serów. W życiu czegoś takiego nie widziałam. A jak już pojechaliśmy do takiego wielkiego centrum to wogóle szkoda gadać. Mogłam tam chodzić całymi godzinami i oglądać te wszystkie wspaniałości. Ojciec z niemiec przywoził wszystko. Przyprawy, galaretki, tapety, garnki, art. szkolne, buty, gumki do majtek,nici igły, ręczniki, obrusy.Sąsiadki szykowały liste i jak przyjeżdżał to zaraz się zlatywały i odbierały te ówczesne cuda których u nas nie było czyli wszystko. No dla panów oczywiście erotyczne gazety, Które chował przed nami. Teraz mi się przypomniało byliśmy na dworcu w jakimś dużym mieście , bardzo mi się chciało siku , ojciec dał mi kase i pokazał gdzie jest toaleta. Wytłumaczył że tam będzie wisiała taka skrzyneczka przy drzwiach mam wrzucić pieniądze to drzwi się otworzą. Ok poszłam wrzucam kase do skrzyneczki która wisiała zaraz przy drzwiach a tam wyskakuje mi 5 paczuszek w takim złotku, wrzucam znowu , to samo . Wziełam te złotka i ide do ojca i mu pokazuje , on szybko mi to wyrwał i poszedł ze mną. Okazało się że te kibelki inaczej działały , kase tzreba wrzucić do dziurki w drzwiach , a ze skrzyneczki wylatywały prezerwatywy. No ale o tym co to było to dowiedziałam się po latach. Mine ojca i śmiech kolegów pamiętam do dziś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sielanka
Tak troche porównań Kiedyś -W sklepach pustki , Jak była jakaś dostawa to sklep , czy stoisko zamknięte i kartka PRZYJĘCIE TOWARU.W sklepach sprzątaczki. Teraz- towaru ful, sklep otwarty , rozkładają kasjerzy, sprzątają kasjerzy . Później nie mają siły na życie rodzinne Kiedyś-W szkole , podręczniki przechodziły z klasy do klasy. Zdawałam stare dostawałam do następnej klasy. Kupowało sie tylko zeszyty. Teraz- co rok mnóstwo kasy na książki i ćwiczenia . Mam troje dzieci i podręczniki nie pasują. A ćwiczenia muszą być nowe. KIedyś - gdy pracowało się w zwykłych zakładach starczyło na normalne życie i wyjazdy na wczasy. Zabawy Teraz- Nie jesteśmy w stanie dotrwać do pierwszego bo jedno pracuje na same opłaty i to może braknąć. Kiedyś duży socjal. Ręczniki, mydła, proszki do prania, pasty do mycia rąk zawsze ojciec przynosił z przydziału. Paczki na święta. Teraz- Pracuje w sklepie, szef wymaga czystości, ale daje takie najtańsze gówna że same kupujemy żeby sprzątnąć porządnie np. szczotki, ścierki, płyny. Mydło do mycia rąk bo to jego cuchnie. Socjalu zero. Kiedyś wspólne spacery, wypady do lasu nad rzeke. Życie rodzinne, sąsiedzkie kwitło. Każdy się znał , wpadał na kawe , czy jak ktoś wspomniał po cukier i wracał po godzinie. ROdzinne obiady. Teraz - z sąsiadami tylko cześć na korytażu, spotkań rodzinnych mało no przy okazji . Spacerów praktycznie zero bo pracuje 2 niedziele. Każdy zapracowany . zagoniony. Jak wracam z pracy to padam ze zmęczenia, Jak mam wolne to nadrabiam zaległości w domu. Dzieci też wolą spędzić czas przy kompie niż iść na spacer.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A przede wszystkim
w PRL-u tydzień trwał 7 dni, a teraz mam wrażenie, że o wiele krócej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A przede wszystkim
Jak to czytam to łezka się w oku kręci, wszystko dokładnie zapamiętałam tak samo-rocznik 67:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A przede wszystkim
Świetny temat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sielanka
Tak dzieciństo mieliśmy wspaniałe. A pamiętasz Świat młodych to był chyba tygodnik. Miałam cały pokój w plakatach zespołów, a zbieranie puszek i ustawianie kolekcji na meblach. Gra w kapsle, noża .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A przede wszystkim
Pamiętam Swiat Młodych, Promyczek, a w szkole średniej Non Stop-pismo o muzyce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do sielanka.....troche to dziwne co piszesz....moj ojciec pracowal w tym czasie w PRCiP ponad 20 lat a ja na kolei i jakos zaden z nas nie dostawal przydzialow i paczek z zakladow pracy....hmmmm....moze nie wszyscy dostawali....moze opiszesz dokladnie gdzie szanowny twoj rodzic pracowal???? zabawy caly karnawal???? kino raz w tygodniu???? paszportu do NRD nie trzeba bylo miec....wystarczyl dowod osobisty i legitymacja szkolna..... co do czasow dziecinstwa......prawda ze spedzalismy wiecej czasu poza domem,niekonczace sie mecze w noge.... w stanie wojennym podchody z ZOMO-wcami.... nie wspomne o prawdziwych walkach pod dworcem kolejowym albo pod stocznia.... takie spostrzezenia............................ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość azakloj
a dla mnie Wałęsa ( bo o nim dużo) to cham siłą odciągnięty od pługa... był, jest i będzie, dla mnie , to żaden autorytet. W POLSCE NIGDY NIE BYłO KOMUNIZMU !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A okres PRL- u wspominam z coraz większą tęsknotą, nawet za jej nie dociągniecia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
za to byl socjalizm.....i wolnosc slowa...... ogladnijcie sobie na you tube....."korkociag" pamietam jak jezdzilismy do dziewczyn na slask...do Gliwic.... na kazdym dworcu kolejowym pelno bezdomnych i menelikow.... nie oszukujmy sie.....alkoholizm sie szerzyl na calego..... 1 miejsce bynajmniej w Europie pod wzgledem spozycia czystego spirytusu na glowe.....dzisiaj 4 miejsce od konca...... bezrobotnych tez bylo sporo,nie wspominajac o ludziach wyjebanych przez tzw.cinkaciarzy........ czy do tego dodac zabitych studentow i robotnikow?????/ dzisiaj tylko zaluje za nie moge sie napic mleka prosto od krowy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×