Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

ok, dziewczyny postaram się teraz krótko ( to trudne dla mnie niezmiernie), w miarę zrozumiale napisać o kilku sprawach, których nie znam tylko z książek, ale z własnego życia; najpierw jako wstęp kilka słów o mnie: jakiś czas po 30tce; wychowana od 14 roku zycia bez ojca, jednak wcześniejsze lata to typowa polska patologiczna rodzina lat 70tych; przyzwoici ludzie na zewnątrz, matka pracująca, ojciec porządny, ale lubi \"zajrzeć do kielicha\" jak większość jego równieśników; co widziałam jako dziecko - nie będę tu już pisać; mama zamknęła się na uczucia i rzuciła w pracę; słowo kocham słyszałam chyba od niej jedynie w facie zarodka; mimo tego, że byłam ponoć ogromnym owocem miłości ich dwojga; ile upokorzeń, bólu i cierpienia od niej zniosłam - nie wytrwałybyście w czytaniu tego; póki jako 14tolatka nie poznałam swojej pierwszej wielkiej miłości, można by mi było przypisać wiele cech autyzmu; ale kto się tym przejmował kiedyś; dzięki tej miłości ożyłam; poczułam samą siebie; i zobaczyłam, że poza wiecznym odtrąceniem matki miłość mogę znaleźć poza nią; więc jesli się zakochiwałam to na zabój i marzyłam o slubie i szczęsliwej rodzinie; tak spotkałam swojego męża; oczywiście od samego początku wiedziałam, że to ten jedyny; ale odbiegam od tego, co najważniejsze; te, które pamiętają mnie z poprzedniej części, powinny też pamiętać, jak bardzo byłam słaba, roztrzęsiona; na szczęście dla mnie - na topik trafiłam już PO rozejściu się; na szczęście dla mnie - wszystkie te wartościowe ksiązki przeczytałam już wtedy, kiedy byłam SAMA; na szczęście dla mnie - po bodajże dwóch latach na topiku, zmieniłam pracę; musiałam mocno ograniczyć wizyty tutaj; i tak zostawiłam książki, to miejsce i weszłam w zycie; po prostu - zaczęłam żyć; działać; mniej rozmyślać; i wiem jedno - gdybym ten topik, te ksiązki dorwała w czasie trwania małzeństwa i jego problemów, być może nadal bym tkwiła w chorym, popapranym związku, zdychająca jako kobieta i jako jednostka w ogóle; roztrząsająca pozytywy i negatywy ukochanego; jego uczynki, słowa, ba - nawet mysli; bo przecież znam go na wylot; myslę, że nie tędy droga dla niektórych; a ja? tak; jestem silna; choć bardzo slaba niekiedy; ale silna nie stałam się z dnia na dzień; nie wiedziałam, co mnie czeka kiedy wywalałam ukochanego z domu; wiedziałam jednak, że cokolwiek by to nie było, wszystko będzie lepsze od życia z nim; przeżyłam kilku komorników, utratę pracy, poważną chorobę dziecka; tak; jestem silna bo muszę; swoje dzieciństwo i młodość spędziłam zamknięta w swoim świecie książek; a w nich pełno ideałów; ideałów ukochanych, związków i rodzin;rodziewiczowa, mniszkówna, balzac, mann, kraszewski; całe swoje życie bujałam w obłokach i najmniejsza drzazga codzienności była dla mnie kłodą nie do pokonania; dzięki tym wszystkim książkom polecanym tutaj zdobyłam wielką wiedzę; na temat wielu czynników naszych i naszych milusińskich działań; jednak o doopę je roztrzaskać sobie mogłam, kiedy mi EXcentryczny półtorej roku nie płacił alimentów; na co mi rozłożenie jego osobowości i zyciorysu na czynniki pierwsze wtedy? wtedy była mi potrzebna znajomość obowiązków komornika i moich praw; to było ważniejsze; więc uważam, że najpierw należy zadziałać; aby zamknąć rozdział zycia z psycholem; definitywnie; pozałatwiać, choćby jak w transie i na \"ostatnich nogach\" wszystkie przyziemne, formalne sprawy; dopiero potem można spokojnie zamknąć się w kąciku z ksiązkami i czerpać z nich wiedzę na dalszą swoją przyszłość; przerobić i mamusię i tatusia i wszystko to, co sprawiło że dziś jesteśmy tutaj; ale z własnego doświadczenia wiem, że ta ogromna wiedza z jednej strony wzbogaca, ale z drugiej blokuje i hamuje; bo stajemy się tak \"rozumiejące\", tak \"wiedzące\", że nie wiadomo kiedy znów możemy trafić na kolejnego drania; ale my przecież będziemy trzymać rękę na pulsie, bo znamy te wszystkie mechanizmy, prawda? a najgorsze jest to, że niekiedy tym kolejnym draniem jest potworek, którego jakiś czas temu odstawiłyśmy od swojej piersi; ufffffff, nawet tego nie przeczytam korekcyjnie przed wysłaniem; wyszlo jak wyszło; najwyżej mało zrozumniale:) jedno jest pewne - snując scenariusze mozliwego jak cztery umowy, snujac możliwe wizje najgorszego jako swoje lęki po rozwodzie jak sylwia - nie ucieknie się z tego miejsca i nie ucieknie się od dotychczasowego zycia; a najgorzej stanie się wtedy, kiedy zamknie się tutaj, w wirtualnym miejscu, gdzie jest tyle zrozumienia i współczucia, gdzie mozna bez strachu wciąż tkwić w samej sobie i powoli tracić kontakt z rzeczywistością; bo zycie to nie wieczne analizy i porówania, tylko ruch - działanie; a ty tuptusiu takie właśnie sprawiasz wrażenie;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idali 🌻 - dziękuję. Cztery umowy - to jeszcze nie czas na wybazczanie, bo nie przeżyłaś \"słusznego gniewu\" - w.g. mnie oczywiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam🌼 Ewo:) dziękuje za link, czytam go porcjami i juz duzo mi dał. Cmo🌼 za słowa.. \'\'NAJWAZNIEJSZY JEST BRAK KONTAKTU!!!!! (a nie jak minie mi zlosc moze do niego zadzwonie ,moze sie z nim spotkam,a ciekawe co u niego????) Trzeba sobie zdac sprawe ze ta MILOSC DZIALA SIE W MOJEJ GLOWIE JEJ NIE MA!!!!!!!!\'\' Te słowa powtrzam sobie jak mantre i pomagają. Próbowałm jakis miesiac temu uregulować kontakty z byłm\'\'przyjacielem\'\' na stopie nie wiem, kolezenstwa,zebym mogła widzac go w miescie nie odwracać głowy i nie czuc zalu. Niestety nawet to sie nie udało, nie było po jego mysli, On chce inaczej,\'\'zebym była jak dawniej, przeciez duzo ode mnie nie wymga\"... Czyli jaka? głupiutka, wptrzona, nadskakujaca,nie liczaca się ze swoimi potrzebami(bo nie były brane pod uwage) itd..Nie potrafi mnie zaakceptowac taka jaka jestem teraz i nie potrafi powiedziec wprost, czego ode mnie oczekuje. Za niedostosowanie się do jego polecen, zostałm ukrana milczeniem, ale ja zaczynm to odbierac jako nagrode:)Od jakiegos roku cigle , jestem tak karana i coraz lepiej na tym wychodzę:) Bo ja sobie tez milcze:), zyje swoim zyciem. Wiem,ze po jakimś czasie \'\'kara\'\' minie:)Będzie próbwał powrotu na stope kolezenską, ale oczywisie na jego warunkach. Wczesniej po jakis 2 miesiacach sie uginałam, bo przeciez ..włsnie co przeciez?..kochałam? teraz wydaje mi sie to chore bo chore to było.. ja juz wiem, że MILOSC DZIALA SIE W MOJEJ GLOWIE JEJ NIE MA!!!!!!!!\'\' Przezywam podwójne odrzucenie, przez ojca i \'\'przyjaciela\".Przez ojca(miłość do innej kobiety) w dzieciństwie.Moje oczy i serce wyczuło i widziło fałasz, ale nie dowierzało sobie.zresztą powtórzyłam ten sam proces. 4 lata temu powtórka, teraz juz bez owijania w \'\'sreberka\', zostałam nie tylko juz ja odrzucona ale i moja rodzina..Znowu chciałam wyprzec to uczucie, bo było juz to podwójne uderzenie. W ostanim czasie przez chorobe ojca, znowu wypierm prawdziwe uczucia, bo nie wypda, bo to przeciez chory skrzywdzony człowiek. Ale zaczynam nabierac dystansu, zrobie ile bede mogła,zeby mu pomóc, ale nie kosztem siebie. Jest to ciezkie przezycie, które czsami zbiera mi eneregie. Miłoeśc do\'\' przyjaciela\'\' to próba odzyskania miłosci ojca, kogos niedostepnego i znowu dosatłam po \'\'łapkach\'\', ale inaczej nie mogło się to skonczyc.To mój chory \'\'zainfekowany \'\'umysł szukał rozwiazan tam gdzie wszytko było skazane na porazke. Dzisiaj radze sobie z 2 odrzuceniami, przeplatja sie miedzy soba, a wielm,ze jest to nieodrobiona lekcja. Ostanio czytam Was i łzy mi same lecą, ale wiem,ze to oczysczenie. Ze powoli sie \'\'odnawiam\'\' i ucze na nowo siebie i miłosci własnej.. To daje mi siłę. Czerpie siłe tez z tego topiku, czytam codzinnie, nawet jak mam mało czasu.zawsze cos cennego znajde dla siebie..i jest mi lzej, bo kolenjna ukłdanka zostaje dopasowana do całosci.. Napewno jest mi o niebo lepiej , momo zawirowań niz pare lat temu, kiedy niewiedziałm, dlaczego czuje cos czego nie rozumiem, dlaczego uciekałm w alkohol itp... Pozdrawiam cieplutko❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze zadziwa mnie jedna rzecz, z jaką łatwoscią przychodzi niektórym zmina uczuc, z miłosci do obojetnoci, z zainteresowani do wrogosci itp...pozostało zaadroscic czy współczuć..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to nie tak dziewczyny:) te osiem punktów nie przerobiłam na zimno i spokojnie; właśnie wierzyłam, ufałam, cofałam się, liczyłam na cuda, zawalałam w czasie z najgorszą szkodą dla mnie i mojego dziecka; te osiem punktów to moja wielka linia upadków i owszem - zwyciężyłam w ostatecznym rozrachunku; ale mogłam zrobić tak jak to teraz opisuję: na zimno i szybko; brakiem tego spowodowałam u siebie nieodwracalne rzeczy - straciłam czas; i co najgorsze - kiedy ja ulegałam ,wątpiłam i znów wierzyłam w cuda obietnic - to EXcentryczny znów robił swoje - owijał mnie sobie wokół palca choć już nie jako partner, kochanek, mąż - ale jako obcy mi człowiek; a jednak - owijał i sprawiał, że tańczyłam jak on chciał; że ja traciłam na tym, a on zyskiwał; kiedy dziewczyny opisują swoich katów, to przecież już dawno ustalone było: jakby z jednej matrycy wszyscy wychodzili i te same schematy mieli kodowane w mózgach; do tego stopnia, że uzywają tych samych zwrotów; te moje osiem punktów to sugestia, jak najszybciej pozałatwiać przyziemne, ale bardzo ważne sprawy swoim jak najmniejszym kosztem; pamiętam swoje cierpienie i ból i niemoc niekiedy; może któraś nie będzie musiała doświadczać na własnych błędach; może uniknie kilku przykrości i upadków; najczęsciej świeżo po naszych rozejściach i rodziny i bliscy wspierają nas mocno; trzeba to wykorzystać; tę ich siłę; czerpać z niej swoje własne; bo po czasie mija wszystko; każdy wraca do swoich spraw; nasza malutka tragedia staje się dla innych już powszedniością; i jesli wtedy zaczynamy dopiero zalatwiać formalności, szarpać się - nikt już nas nie wesprze tak mocno, jakby zrobił to na samym początku;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anuszka1
Czytając dzisiejsze wypowiedzi dochodzę do wniosku, że nie ma jednej słusznej drogi wyjścia z toksycznego związku. Mimo, iż każda z nas walczy z uzależnieniem, to przecież każda z nas jest inna. Niektóre "po przebudzeniu" potrafią ostro przec do przodu, inne robią to metodą "2 kroki w przód, 1 w tył" - wszystko jest dobre, byle nie zostać w czarnej dziurze. Idaalia pisze, że najpierw musiała odejść od potwora, a dopiero potem szukała wsparcia na topiku - i świetnie, bo Jej się udało! Ja z kolei musiałam najpierw czytac, by zrozumieć, że jestem z potworem, bo wszyscy, z moją rodziną na czele wmawiali mi, że nic podobnego "przecież on nie pije, nie pije, nie zdradza, kwiaty nosi...", zresztą znacie to pewnie doskonale.;) Tak więc kochane - każda ma swój sposób, swój czas i prawo do swoich potknięć.Byle do celu! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anuszko - ja na ten topik trafiłam szlochając, ze to ja jestem takim potworem, ktory męczył swojego ukochanego męża, aż ten pod wpływem cierpienia zaczął ją źle traktować:) trafiłam tu chyba 2 lata po rozejściu się; przez te dwa lata wciąż walczyło we mnie poczucie winy i poczucie bycia ofiarą;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalka🌻 Ja absolutnie nie chcialam Cie urazic Wiem ze te punkty sa niezbedne i sluszne Natomiast przeczytalam z otwartymi ustami. Pamietam ze u mnie dzialalo to tak ze jak ktos mi cos tak kompetentnie radzil od punktu do punktu to chowalam sie w skorupke jak slimak a wiesz dlaczego bo brakowalo mi milosci Jak ktos otoczyl mnie dobrocia i poradzil w sposob bardzo lagodny i delikatnie poprowadzil za reke wszystko bylo do zrobienia. Generalnie chodzilo mi o forme. Caly Twoj przekaz jest dla mnie zrozumialy ale to dla mnie i pewnie dla tych silnych caluski dla Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwia em
Idaliooo...czytalam Twoje rady wielkimi oczami...chyba sporo z tego wszystkiego zrozumialam ..nadal nie moge sie pozbierac zeby usiasc i napisac pozew..on w delegacji bedzie w piatek lub sobote..mam obdukcje bedzie dzielnicowy jak on przyjedzie bo juz tez bylam na policji..ma zalozona niebieska kat=rte..a ja wydaje mi sie ze tkwie w miejscu...niby cos robie...ale nie mam pracy... co do rodziny to wspiera mnie bardzo..lodowka zaopatrzona..mamy co jesc..ale ja patrze w dal..a tam pracy zero...dlatego chyba sie jeszcze bardziej stresuje niz powinnam wczoraj kiedy kladlam sie spac.dziwnie sie czulam ..sama..samotna..dzieci za sciana..a ja..ja...ja mam ochote zasnac.i miec to wszystko gdzies... Agooo...Tobie rowniez dziekuje za wsparcie..i wszystkim dziewczynom ...kazda niesie swoj krzyz... co do corek ..to obie jeszcze niepelnoletnie.....i z mala zaczynam miec problemy bo ten skurczysyn dzwoni do dziecka i pyta czy bedzie go pamietac..czy bedzie tesknic...a ja widze co sie z nia dzieje.. co do jelopa..to nie ma gdzie mieszkac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuleczko🌻 powiem wiecej malo tego ze tej milosci nie ma wiesz co kochasz? KOCHASZ WYOBRAZENIE O NIM W SWOJEJ GLOWIE MASZ OBRAZ JEGO TAKIEGO JAKIEGO CHCESZ GO MIEC I TO KOCHASZ Im szybciej urwiesz kontakt lepiej bedziesz sie czula(pewnie ze jest to NIEMOZLIWE u tych ktore maja z dzieci)ale te ktore tylko mialy toksycznego chlopaka moga sie nie widziec z nim. Moga nie reagowac na telefony na sms, moga sie nie dac podchodzic zadnymi pretekstami a i SAME NIE KOMBINOWAC ABY SIE Z NIM ZOBACZYC!!!:) bo tak tez czesto jest Bedziesz zdrowsza IM DLUZEJ GO NIE WIDZISZ NABIERASZ SILY ON JA TRACI. pozdrowionka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cma :) przecież czytamy się ( znamy:) ) nie od dzisiaj:) nie uraziłaś mnie w jakikolwiek sposób:) ja też chowałam się w skorupkę, kiedy ktoś z otoczenia mnie naciskał; taką mam naturę; jak osioł ze shreka : " nie naciskaj mnie, bo się w sobie zamknę" :) ale to jest inne miejsce niż nasz telefon, czy spotkanie oko w oko; tu możemy przyjść, kiedy czujemy siłę w sobie, żeby już teraz dzialać - i wtedy niekoniecznie o wszystkim pamiętamy; tak, masz rację; do niektórych trzeba z czułością i delikatnością, jak do znerwicowanego dziecka - żeby niczym nie urazić, bo może zacząć krzyczeć; do niektórych nalezy podejść z wiadrem zimnej wody; myslę że tej czułości i delikatności jest tutaj tak duzo, że od czasu do czasu odrobina zimnej wody bedzie stanowiła dobrą równowagę; poza tym - jeśli zechcemy być nadal biednymi, chlipiącymi dziuniami, to nie liczmy na szczęście w swoim życiu kiedykolwiek; zawsze wtedy musimy wisieć na czymiś ramieniu czy szyi i być od niego zależni; jeśli chcemy być samodzielne - tę małą słodką dziunię musimy wychować sobie w sobie; umieć ją wyciągać na spacer, wtedy kiedy jest ku temu sprzyjająca atmosfera i czas; a jesteśmy tu, bo mamy dosyć zależności od kogokolwiek; odkrywamy czy odkryłysmy swoje pragnienie bycia samodzielną;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sylwio, to usiądź z małą i powiedz jej spokojnie co myslisz o zachowaniu jej ojca; co wg ciebie nim kieruje; a decyzję, jak ma postapić - zostaw jej samej; jesli nie wie do końca, dlaczego się rozchodzicie - spokojnie, nie obwiniającgo bardziej niż nalezy, wszystko jej wyjaśnij; a co do pracy - zamiast chlipać, zajmij czymś czas; angazuj wszystkich do poszukiwania pracy dla ciebie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwia em
czekam na porazke jakiejs babeczki..jak sie nie spodoba mojej kolezance to przyjmnie mnie.. co do malej..musze z nia usiasc jak nikogo nie bedzien w domu...twedy jej powiem ..dzis ja babcia wziela na basen ...moze troszke sie wyluzuje..ja nie moglam mam mocna ciotke..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BMPD58
Jestem smutna i zła na siebie ,że nie wiem jak sobie pomóc .mam dość takiego życia ,ale nie potrafię go zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Będzie chaotycznie :D Ja mój święty gniew to ja przechodziłam przez kilka lat. Trzy lata temu, kiedy pisałam tutaj, przecodziłam święty żal, potem już poza topikiem, była faza świętego , strasznego gniewu. Ktoś napisał , że ja prezentuję podejście mistyczne. To nie tak. Nie ma w tym odrobiny mistycyzmu. Ktos napisał, że nie przerobiłam wszystkich siniaków z dzieciństwa, wszystkich blizn. Przerobiłam. Przychodzi taki moment, że cofanie się do tyłu , przerabianie, analizowanie tego \"fafnasty\" raz, jest na powrót ustawieniem siebie w roli ofiary. Nie tędy droga. Po analizie, zmierzeniu sie z tym przychodzi czas, na wnioski, potam na działanie. W pewnym plemieniu indiańskim była taka tradycja - bardzo zdrowa. Kiedy któremuś ze współplemieńców wydarzyło się coś strasznego miał prawo zwołać zgromadznie współziomków i opowiedzieć o swojej krzywdzie. Mógł o niej mówić, trzy razy, za czwartym razem współplemieńcy nie słuchali go i odchodzili, pokazując, że jego czas na żale i stawianie siebie w roli ofiary minął. Nadszedł czas na podnoszenie się z tego, na działanie. I to jest dobre. Na jakim etapie jestem. Hmmm. Spokój i tyle. Nie mam ochoty wracać do tego co mi zrobił, a czego nie. Oneill, może i masz rację, jeśli będą mieli dziecko, to nie moja sprawa, a może moja, bo z tym jeszvcze się nie uporałam. Ta myśl mnie denerwuje, znaczy, że coś jest nie tak, do końca jeszcze się nie uwolniłam. Ale przecież uwalnianie się to długi proces. Szybko to można dokonać wymazania, wyparcia innymi słowy, zamiecenia kłopotów pod dywan. A przecież nie o to chodzi. Oneill, piszesz o ustawieniu, czy Ty ustawiasz swoją rodzinę? Iduś, ja już nie tuptam w kółko. Bywam tu na topiku nie po to, żeby mi ktoś napisał, że mnie lubi, że jestem biedna, że on to drań, bywam tu po to, że można wiele ciekawych spraw się dowiedzieć. A przede wszystkim moze dlatego, że widzę, że takich kobiet jak ja jest multum, znaczy się, nie jestem jedyna w swoim rodzaju i moim cirpieniem w żaden sposób nie miałam zbawić ani świata, ani siebie, ani nikogo innego. Co do jednego przyznaję absolutną rację. Książki, mądre, tak. Czasem jednak niezmiernie trudno wcielić nauki z nich płynące, w życie. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że to początek mojego radukalnego wybaczania. Ale jest i nie boję się, że jak wybaczę, to polecę w górę na skrzydłach mistycznych i trafię na jeszcze gorsze nie wiadomo co:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy 🌻 nie wiedzialam ze to Ty tuptusiu-caluski dla Ciebie Nie bede tutaj oceniac bo nie jest mi to dane ale cos moze Ci uswiadomie Pojawilam sie na tym temacie w czesci 1 04.11.2005r Ty juz tam bylas .To byl w zasadzie poczatek tego tematu.Byly tam tez te dziewczyny ktore sa teraz potem zniknelysmy na dosc dlugo bo generalnie nie potrzebowalysmy juz pomocy (POCZYTAJ IDALKE) trzeba dzialac ... oczywiscie kazda ma swoj czas kazda ma swoje tempo mamy rok 2009 minely 4 lata My silniejsze zdrowe pozamykalysmy rozdzialy tamtego zycia spotkalysmy sie aby pomagac odwiedzic podzielic sie doswiadczeniem Ty dalej krecisz sie w tym samym programie Nikt nie powiedzial ze bedzie latwo Nam tez nikt nie obiecywal ze bedzie cudownie i pojdzie jak po masle Obawiam sie ze kazda z nas ma dzieci i problemy dnia codziennego i zmaga sie z codzienna egzystencja Nie mozna ciagle analizowac tego co juz analizujesz 4 lata wyjdz do ludzi sciskam cie serdecznie🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy Ty juz nie musisz sie dowiedziec ty musisz wprowadzic to w zycie Ty juz sie tyle stad dowiedzialas ze powinnas sama innym doradzac:) a nic sie nie dzieje:) dlatego troszke cie popychamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rento, nie ma mowy u mnie o egzaltacji i świętoszkowaniu:D:D:D Kiedyś świętoszkowanie tak, ale od długiego czasu nie. Co do odrzucenia, to jest długotrwały proces, zaakceptowanie , że tak się stało. Tylko widzisz, myśmy oboje siebie odrzucili. Hellinger napisał niesamowite słowa na temat związków z góry skazanych na śmierć. Jeśli twoja żona płaci za twoje studia, zapewne od ciebie odejdzie. To jest tak, że w związku zawsze musi być pewna równowaga. Jesli ktoś daje, drugi czuje potrzebę dania. Jeśli da trochę więcej, to pierwszy dokładnie tak samo odczuwa potrzebę dania mu conajmniej tyle samo. Związki nudne, będące w stagnacji, nie rozwijające się, oparte są na dawAniu i braniu ciągle tej samej ilości (miłości, pieniędzy, zainteresowania, troski). Daletgo się nie rozwijają. Związki , które kwitną, oparte są na tym, że ja daję, ty dajesz trochę więcej, ja odpowiadam dawaniem jeszcze trochę więcej. Związki skazane na śmierć, na rozpad, to związki, gdzie każdy daje coraz mniej.... Taki był mój związek. Od początku sama za wszystkio płaciłam, za jego kursy, za paliwo do samochodu, za codzienne życie. W zawmian, nie dostawałam ani szacunku, ani miłości, ani wierności. Zmniejszał z każdym dniem uśmiech w moim kierunku. Ten związek z góry był skazany na śmierć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ćmo, w czasie , kiedy Wy widziałyście się na spotkaniu z Present, bo pewnie o tym mówisz, ja przygotowywałam się do spotkania z nią. Każdy ma swoje tempo i swój czas. Jedni robią pewne rzeczy w sekundę, innym zajmuje to 10 lat. Czy to oznacza , że są gorsi? Przeszłam długą drogę przez te kilka lat. Wyszłam z domu, poszłam do ludzi, poszłam do pracy, nauczyłam się w wielu momentach walczyć o siebie, o moje własne zdanie. O moją godność osobistą, o to , że mam prawo do własnych poglądów i do własnego podejścia do życia. Nauczyłam się dbać o swoje potrzeby i o potrzeby moich dzieci. I tego nikt mi nie zabierze, tak samo, jak tego, że poszukuję mojej własnej drogi do zdrowienia. Nawet, jeśli sie mylę i nie tędy droga, to do diabła, moja sprawa, mam prawo szukać, mam prawo próbować. Jesli sie okaże, że ta droga jest nic nie warta, to pójdę inną. Ale to moje święte prawo. Uczyć się, szukać. Co do doradzania innym, byłabym ostrożna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy Tak jak slusznie zauwazylas jednym idzie w sekunde innym potrzeba 10 lat u mnie trwalo 7 lat:) i oczywiscie masz racje ze nikomu nic do tego bo to twoje zycie pamietaj ze zadna z nas nie jest tutaj wrogo do nikogo nastawiona i rowniez ze aby ta obrana droga miala koniec to trzeba CHCIEC pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annamaciejek
kazdy probuje szukac rozwiazania do swoich problemow sama mam problemy podobne do opisanych powyżej ale jednego nie rozumiem jesli wiecie co jest dobre a co złe - w końcu wiemy to od naszych rodzicow czy otoczenia to same powinnysmy sobie obrac droge do celu jaki upatrzylysmy i podjac deyzje ktora nas usatysfakcjonuje wiadomo ze jest cieżko nie mowi nikt nam tego że to jest łatwe ale wszystko to co sie robi jest na własne niestety życzenie. sa oczywiscie sprawy tez takie kiedy same niewiemy co zrobic bo jestesmy bardzo zaskoczone powiemy sobie o Boze przeciez on nigdy do nas sie tak nie odzywal albo ze on nigdy mnie jeszcze nie uderzyl ale prawda jest jedna jeśli zrobi to raz i ma z tego satysfakcje oraz zobaczy w naszych oczach strach ZROBI NAPEWNO TO JESZCZE RAZ I RAZ.... jestem po 10 latach malzeństwa niewiem czy to dla was duzo ale przezylam z męzem bardzo wiele tych dobrych i bardzo bardzo zlych dni bylam mu w stanie wybaczyc wszystko zdrady klamstwa 4 lata temu nawet złamał mi nos pisze to wszystko nie po to zeby nad soba sie uzalac ale po to zeby powiedziec wam ze po tych wszystkich przejsciach nadal kocham mojego meza ojca moich dzieci mimo ze nie jestesmy juz ze soba jakis czas i tak bede kochac i to nie jest obsesja ale moj wybor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy ktoś zna jakiś dobry powód dla którego nie powinnam rzucić się do Wisły? bo właśnie wpadłam na taki pomysł, chociaż woda musi być przeraźliwie zimna :P Rozmawiałam dziś chwilę z jedną bliską koleżanką, inni właściwie nie rozumieją. Każdy ma swoje problemy, ale widząc na przykład dziewczęta, których jedynym zmartwieniem jest to, jak sprawić, żeby lakier tak szybko nie odpryskiwał, myślę sobie- tak jest lepiej, prościej. A ja będę się tak dusiła w sosiku własnym z lęków i bolączek. Nie ufam własnym decyzjom, jeśli podważy je ktoś obcy, pal to licho, ale ktoś na kim mi zależy- już wpadam w panikę, że niewłaściwie się zachowałam, źle zareagowałam, przesadziłam. Teraz cały czas, przez to że on swoim milczeniem daje mi do zrozumienia, że to była ostatnia szansa, biję się z myślami i zastanawiam się czy nie powinnam była zgodzić się na spotkanie, pójść mu na rękę itd. Błędne koło :-O Czy ja kiedyś przestanę winić samą siebie za każdy ruch, każde wypowiedziane słowo? :( dobrej nocy wszystkim ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiscie annamaciejek, kazdy ma prawo do wlasnych emocji, opinii, sposobow radzenia z problemami, w ogole do bycia soba; jesli zabieramy glos niemalze publicznie, bo takim miejscem jest forum, to musimy sie tez liczyc z komentarzami, ktore padna pod niekoniecznie naszym adresem, ale bardziej pod katem naszych wypowiedzi; Ty masz prawo twierdzic, ze po tym wszystkim co Ci zafundowal maz, nadal go kochasz, to ja mam prawo powiedziec, ze nie kochasz siebie, to na pewno, a o Twoich uczuciach wzgledem meza nie bede wyrokowac; ja tez nie kocham siebie, moze kocham nie dosc mocno, w kazdym razie meza nie kocham, chociaz nigdy niczego mi nie polamal, ale powiedzmy probowal; ja jestem zwolenniczka interesownej teorii milosci; milosc, zeby trwala musi byc wlasciwie odzywiana; a uwlaczanie godnosci rzekomo kochanej osoby, z pewnoscia taka karma nie jest; pozdrawiam i bez urazy;) Milej niedzielki wszystkim;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu 🖐️ Ja uwazam, ze Ty powinnas zaczac intensywnie popracowac z psychologiem.. Czesto sie zdarza , ze nasza wiedza ksiazkowa i iloraz inteligencji nie ida w parze z wysokim ilorazem emocjonalnym.. tzw EQ.. Sama tego doswiadczylam i nad tym popracowalam, w sumie dalej latam luki... Ja osobiscie uwazam, ze dobrze zrobilas, ze porozmawialas ze swoim bylym i dobrze zrobilas, ze nie rzucilas mu sie od razu na szyje wdzieczna, ze sie raczyl odezwac... Te emocje zaloby po zwiazku w koncu opadna ... ale ja i tak czuje, ze byloby dobrze gdybys pogadala sobie szczerze z psychologiem... On moglby ci pomoc przestac obwiniac sie za wszystko i wywazyc twoje skrajne emocje.. Wisla ??? , no pewno ze zimna ... duzo lepsza metoda to basen, sauna, zimny prysznic... basen, sauna, zimny prysznic ... az do skutku... :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencjo - odmachuje Ci slownie, bo przyznam, ze sie nie wyznaje na emotkach; podzielam Twoja sugestie w sprawie Kasi; taka mloda dziewczyna nie powinna miec rzeczywiscie powazniejszych problemow ponad odpryskujacy lakier, mowiac oczywiscie w wielkim uproszczeniu; Ewa - mam nadzieje, ze mail do mnie jest juz na etapie "produkcja w toku"; pozdrowka;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co mi tam, wykorzystam moment niebytnosci malzonka w domu i sobie popisze; przede wszystkim nie wiem jak, skad i dlaczego moj mail stal sie widoczny przy moim niku; jak sie pozbyc tego cienia? Cos o sobie: nie dalej jak tydzien temu przy okazji wizyty u siostry zapytalam ja czy ma numer, do takiej mojej kolezanki z wczesniejszego pobytu w USA; po co Ci - raczyl zapytac moj malzonek; chcialabym do niej zadzwonic; a ona do Ciebie zadzwonila? - moj slubny na to; no wiec dalej tlumacze, ze ona przeciez nie ma do mnie numeru, moze nawet nie wie, ze przyjechalam; jakby chciala toby znalazla numer itp. bzdury; taki jest moj maz; po czym swiecie sie na mnie oburzyl, kiedy zaoponowalam przeciwko wypiciu flaszki ze szwagrem; no niby jakim prawem mam mu dyktowac co ma robic; pogubilam sie dziewczyny, stanowczo za duzo mysle; jak pozbyc sie przekonania, ze kiedy odejde od meza, to on sobie nie poradzi, zniszcze mu zycie, bede miala go na sumieniu itp; jak dojrzec do decyzji o rozstaniu; bo nie ukrywam, ze nie chce sie bawic w ciuciu babke; rozstania i powroty, jakies kolejne szanse; nie chce tak, to ma byc jedno ciecie i do widzenia; moze rzeczywiscie dopiero jak syn sie juz usamodzielni, to zdobede sie na ten krok; mam nadzieje, ze to juz niedlugo nastapi, bo zostanie ze mnie wrak; no to sobie ulzylam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztey umowy 😍 Ty nie jesteś świętoszkowata, a przynajmniej tak mi sie wydaje. Ale to w sumie drobiazg.Ciekawe, jak wszystko przyjmujemy wprost :D Dla mnie czas nie do końca jest ważny. Ja, mam wrażenie przez lata budziłam się do tego, by zrozumieć, że to we mnie jest problem. I to nic złego. Mam 46 lat i jeszcze tyle pracy przede mną. Oneill ma ponad 50 lat i dopiero niedawno sie obudziła. I co . I pstro. :D Ty masz ponad 30 lat, więc jeszcze kilkadziesiąt lat przed Tobą na szczęśliwe życie. Mnie w Twojej wypowiedzi zastanowiła jedna rzecz. Takie ślepe manipulowanie sobą, by znowu przeżywać odrzucenie. Bo martwisz się i wymyślasz sobie sytuacje, jak on będzie miał dziecko z inną. Czyli, nic się nie dzieje, nie masz paliwa na odrzucenie, więc........... sama sobie je produkujesz. To paliwo :D I jakże piękne przeżycia z odrzuceniem :D Piszę tak, bo ja to świetnie znam. Jeszcze teraz łapię sie na tym, że zaczynam produkowac takie myśli by wejść w stan, który świetnie znam. W odrzucenie. Bardzo sie wystrzegam, by tego nie robiić. Dlaczego? Bo chętnie wracamy do tego, co świetnie znamy. A znasz odrzucenie od urodzenia. I nauczyłas się w nim funkcjonować. A norma to to zdecydowanie nie jest.:D By zmienić swoje życie, trzeba zrezygnować z zycia w odrzuceniu. A szczególnie samemu sie nie pchac w takie sytuacje. To jest bardzo trudne. im dłużej tak zyłyśmy, im głębsze uczucia to były i częstrze, tym trudniej z tego wyjść. Bo rola ofiary załatwia nam wiele rzeczy. Dlatego zadałam Ci te pytania. Co sobie załatwiasz sama ładując sie w role ofiary? Jak tego nie roić? Jak żyć jako gracz z tą chorą w sumie tendencją? Wyjeżdżam dzisiaj na 4 dni, więc prosze Cię: Spróbuj zastanowic sie nad tym. To może dać Ci kopa do przodu. Skorzystaj z czyichs doświadzeń. Po co ma Ci to zabrać tyle lat, co mnie. Przytulam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BMPD58
mam 50 lat i tyle lat zawsze chciałam żeby innym było dobrze ,teraz widzę jaką krzywdę zrobiłam sobie ,bo doprowadziłam do tego że zawsze jestem na końcu i brak dla mnie wszystkiego.nie mogę mieć własnego zdania ,bo zawsze przytakiwałam dla świętego spokoju.teraz nie daję sobie rady z sobą i wściekam się na siebie ,że nic nie robiłam wcześniej a teraz nie wiem jak sobie poradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×