Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

lost7 w pierwszym momencie pomyślałam i miałam napisać: \"nie dawaj mu szansy\", ale przecież decyzja jest Twoja. Wiem jedno, jeśli po trzech miesiącach bycia ze sobą, piszesz o nim \"pił, posądzał o zdrady, musiałam się tłumaczyć, udowadniać (sic!)\" to nic dobrego dalej z tego nie będzie. To jedno. Drugie. Zapytałaś co zrobić ze sobą i to jest najważniejsze pytanie jakie mogłaś postawić. Nie z nim co zrobić, tylko ze sobą. Z nim już nic nie zrobisz, bo jeśli ktokolwiek twierdzi, że chce się zmienić dla Ciebie, to to jest manipulacja, to jest zmiana krótkotrwała, za którą przyjdzie efekt jo-jo. W przypadku diety wiesz zapewne co oznacza. Przełóż to na toksyczność i doskonale będziesz wiedzieć o czym piszę. Żeby się zmienić, trzeba chcieć dla siebie, bo mnie jest z czymś samemu niedobrze. A nie dla kogoś. Co masz zrobić ze sobą? Zacząć cieszyć się sobą, własnym towarzystwem. Zastanowić się, czy dobrze Ci jest z cierpieniem. Jeśli nie, to trzeba się zmienić. Z ofiary, w człowieka ufającego samemu sobie, kochającego i akceptującego siebie. To nie takie proste. Ale można. Słonko. To , że jesteś młoda, fajnie, ale nie zmienia faktu, że już w jakiś sposób doświadczona. Nauczyłaś się , co to toksyczny partner, wykorzystaj to w dalszym życiu i takich omijaj na kilometry. Na tym topiku nigdy nie ma tak, żeby nie chciało nam się odpisywać. Czasem jest tak, że dopiero po jakimś czasie odpowiadamy. Przyczyny:D Proza życia. Dzieci. Czasem nie doczytamy, obowiązki. Odpisujemy sukcesywnie. Buzia dla Ciebie... i nos do góry. Czytaj nas po prostu, pisz. To pomaga. Czytaj linki, które podajemy, czasem jest też lektura nie w postaci linków, ale tytułów książek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkim na imprezce u Niebo.. zycze milego wieczoru; jak ja Wam cholera zazdroszcze:) tego spedu; czekam na relacje😍 Wierna... - napisze do Ciebie; odpoczywaj😍 Ewunia - Ty zawsze jestes niezawodna; ta sugestia a\'propos studiow psychologicznych nie jest zla; pomysl, wykorzystaj dar❤️ lost7 - czytalas \"trzepot skrzydel\"; ludzie na tzw. poziomie, pelna kultura i co z czasem wyszlo? czego Ty zalujesz dziecko? pierwsza milosc? i taki niefart! ja swojej pierwszej nie zapomne nigdy, piekna byla i na dobra sprawe ON ma swoje miejsce w moim sercu na zawsze; jest tego wart; wiesz, moj obecnie maz po raz pierwszy uzyl przemocy fizycznej wobec mnie troche przed slubem, kiedy to juz bylam w ciazy; pamietam ten dzien jak dzis; nie wrocilam do miasta, gdzie wtedy mieszkalam; bylam zalezna od siostry i szwagra, ktory to uchlal sie i nie mogl wracac, a my z siostra nie mialysmy jeszcze praw jazy; no wiec tego dnia, a wlasciwie tej nocy moj \"narzeczony\" przyjechal z miasta taksowka do mnie na wies, przyjechal z kolega, ktory to wyprosil mnie na podworze w celu rozmowy; umieralam ze strachu; grozby, szarpanie; szkoda gadac; no i ja \"wyszlam\" za tego mojego meza i jestem z nim do dzis, tj. 20 lat i codziennie zastanawiam sie jak od niego odejsc; Ty lost masz szczescie, ze on Ci odpuscil; ciesz sie zatem i pamietaj, ze kazda milosc jest pierwsza; powodzenia❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny ! Niebo 🌻 ❤️ 👄 za gościnę, atmosferę, jedzono, winko, muzykę, pogaduchy, serdeczność. Optym, POA, ophrys, free-wolna = świetne, śliczne, urocze, dzielne i mądre z Was dziewczyny. Miło mi, że Was poznałam i przegadałyśmy wczoraj tyle. Dzięki za podzielenie się doświadczeniem - ono jest bezcenne 👄 ❤️ kwiat] dla każdej. Miłej kawki z tortem i ploteczkami, życzę tym które zostały :D i jakoś do następnego razu. p.s. ten domek gdzie widok jest \"jak na wczasach cały rok\" badzo mnie kusi ;-) Buziaki i przytulaki - B

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Okularnica z piegami
Dziewczyny, a jak sobie radzic z wsciekloscia, ktora przyszla po 3 latach? On zniszczyl moje 4 - ponizal, szantazowal, odizolowal, namawial do samobojstwa, zniszczyl mnie doszczetnie. Na szczescie to byl "chlopak" a nie maz. Uratowalam sie ostatkiem sil wyjezdzajac daleko, jego kontrola nie mogla dluzej trwac. Na koniec jeszcze dotkliwie mnie pobil. Ale skonczylo sie- zaczelam zyc, odnalazlam sie , znalazlam dobra prace, przyjaciol, zareczylam sie z cudownym, cieplym mezczyzna, kochamy sie jak wariaci. :) I dopiero od kilku miesiecy te mysli przyszly - natretne wspominanie, sny, zlosc, wscieklosc. Zaczelam pisac o tym, zapisalam juz brulion. Nigdy o tym z nikim nie rozmawialam, bo to bylo zbyt ponizajace dla mnie, przyznac sie, ze wpieprzylam sie w cos takiego i pozwalam sie tak traktowac. Nienawisc do tej osoby zzera mnie od srodka. Myslicie , ze psycholog by sie przydal?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ...❤️ dziękuję Ci Kochana bardzo...:) Ciesze się, że byłyście, miło mi Kochana, że takie dobre wrażenia :) Optym i Poa właśnie pojechały... a siedziałyśmy do 3 :P Pewnie i byłoby dłużej gdyby nie to, że droga dzisiaj daleka przed nimi. Kolejne, miłe, mądre i nowe doświadczenie związane z tym miejscem :D Mam nadzieję, że nie ostatnie... Wiedziałam, że zaufanie to podstawa ;). Free-wolna...Kochanie odzywaj się, dzisiaj o Tobie tez rozmawiałysmy, że taka, śliczna, eteryczna kobietka z Ciebie i cieszymy się, że dołączyłas. W ogóle wszystkie jesteśmy śliczne, zadbane, mądre i DZIELNE bardzo :D 🌻 ophrys 🖐️ Może nastepnym razem w większym gronie i może bussineswoman ;) dołączy na serio... Vacancy, dziekuję Kochana, że pamiętałaś. Myslami byłysmy ze wszytskimi, może Kochanie nastepnym razem nadejdzie jakis kolejny \"10marze\" lub inny najbliższy miesiąc i dołączysz. Całuję i dziękuję Wszystkim za przybycie ❤️🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sabatowe dziewczyny pozdrawiam. Dla mnie za daleko, bo ja jestem Kra-Kra:D:D:D:D Nie byłoby z kim dzieci zostawić. chyba coś poczarowałyście tam ostro, bo wczoraj wieczór odezwał się mój brat, z którym nie rozmawiałam tak prawdziwie 6 lat. Chce odnowić kontakty, ja dużo zrozumiałam, on też, a że wychowaliśmy się w tej samej niezbyt zdrowej rodzinie, więc przy najbliższym spotkaniu mamy o czym rozmawiać:D Kiedy ono będzie nie wiem, bo on na drugim końcu Polski, ale to było niezwykłe usłyszeć go po tak długim czasie. Nie poznałam go od razu, mimo tego, że widzieliśmy się 1,5 roku temu. Nie poznałam głosu własnego brata! Zaszokowało mnie to. Ale jestem szczęśliwa, że się odezwał. Bardzo mi go brakowało. Kocham go jak zwariowana siostra, całym sercem i całą uśmiechniętą gębą, w końcu to ja zmieniałam mu nie raz pieluchy, to ja bawiłam się z nim każdego popołudnia, to ja chodziłam na spacery:) No i odezwał się też ex. Chce dziś spędzić z dziećmi popołudnie. Co ja do diabła mam ze sobą zrobić. No cóż, pójdę do sklepu, coś wymyślę:D Propozycja wspólnego spaceru była, ale odmówiłam. Czy ten człowiek nie rozumie, że taki spacer to płonna nadzieja dla dzieci? Ych, no denerwuję się deko przed jego wizytą, najchętniej wyszłabym z domu wcześniej, tak żeby go nie widzieć. I tak zresztą się umówiłam, ale wyszło, że nie mam z kim zostawić dzieci i będę musiała się z nim widzieć. Jeszcze nie potrafię normalnie się z nim widywać, przeżywam to, pootem mam sny. Masakra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortilla29
Szperam w literaturze psychologicznej i natrafiłam na coś, czym chciałabym się podzielić... Nie jestem z wami od początku, nie wiem, czy zajmowałyście się tutaj techniką RADYKALNEGO WYBACZANIA Colina Tippinga: "Nie ma chyba na tej planecie człowieka, który choć raz w życiu nie doznałby poważnej krzywdy. W gruncie rzeczy archetyp ofiary zakorzenił się w nas głęboko i bardzo silnie oddziaływuje na powszechną świadomość. Przez wieki odgrywaliśmy rolę ofiary w każdej dziedzinie życia, przekonując samych siebie, że świadomość ta jest podstawowym składnikiem ludzkiego losu. Nadszedł czas, by postawić pytanie: jak przestać budować swoje życie na archetypie ofiary? Jeśli chcemy się uwolnić od tego silnie działającego wzorca musimy go zastąpić czymś radykalnie innym, tak pociągającym i wyswobadzającym naszą duchowość, że zdołamy się wyzbyć świadomości ofiary i opuścić świat złudzeń". Colin C.Tipping A tutaj fragment artykułu Marcina Kurnika, który oparł się na tej metodzie: "Wybaczanie i do tego radykalne, przy takim zestawieniu słów, pomyślałem sobie to musi być ostra jazda. Gdy pierwszy raz zetknąłem się z metodą Radykalnego Wybaczania Colina Tippinga okazało się, że to co dotychczas było dla mnie nie osiągalne po prostu się działo. Zadry, urazy, zranienia, dawno zabliźnione rany (a wydawało mi się że ja nie mam co komu wybaczać!), poczęły ze mnie wychodzić i przemieniać się. Przestała boleć dusza, a świat stawał się coraz piękniejszy. Książka z arkuszem stała się moim podręcznikiem, doskonałą metodą na rozprawienie się z przeszłością. Oto poczułem „to jest moje”. Takie narzędzie przemawia do mnie i jest na tyle uniwersalne, że postaram się je stosować. Do książki wracałem kilka krotnie, a arkusze pisałem z coraz większą wprawą i namiętnością. Byłem też gotów wziąć udział w warsztacie. Po pierwszym warsztacie stało się: Wiedziałem, że moje życie zmienia się radykalnie właśnie w tym momencie. Wiedziałem też że zmienia się na lepsze. Przystąpiłem do warsztatu trenerskiego pewien, niesiony wręcz wewnętrznym głosem, że to jest moja droga. Myślę sobie, że wielu z czytających książkę „Radykalne Wybaczanie” poczuło to co ja. I wielu kroczy podobną ścieżką. W moim życiu RW pomogło mi szybciej, może nie bezboleśnie ale skutecznie rozprawić się z demonami przeszłości. Z tymi, z którymi już tak naprawdę nie potrafiłem sobie radzić choć nawet nie byłem tego w pełni świadom. Colin oparł swoje podejście na dwóch psychologicznych mechanizmach: wyparcia oraz projekcji. Twierdzi on, że wyparty ból, gniew, nienawiść, poczucie winy i wstydu projektujemy na inne osoby. Oznacza to, że denerwuje nas u innych to, co wyparliśmy w sobie. Osoby, które nas ranią mogą więc być postrzegane, w pewnym sensie, jako nasi dobroczyńcy. Tak naprawdę pokazują nam to, co jest w naszej "sferze cienia"- podświadomości, a co domaga się uzdrowienia, czyli akceptacji i ukochania. I nagle zrozumiałem dlaczego ktoś kto do wczoraj mnie jeszcze denerwował, z kata i oprawcy, staje się aniołem. Życie jest jakie jest, to my patrzymy na nie przez pryzmat własnych przekonań, często zupełnie nieświadomych. RW proponuje nam wycieczkę do krainy ofiar w celu odzyskiwania kolejnych cząstek , poprzez akceptację, „ukochanie”, poznawanie i odkrywanie siebie. Od tej pory, za każdym razem, kiedy ktoś mnie denerwuje, w myślach staram się mu podziękować: oto kolejna cząstka wyparta, wołą do mnie „weź mnie i ukochaj”. I choć często dzieje się to po jakimś czasie, to znam sposób, mam narzędzia i tylko ode mnie zależy czy, i jak długo trwać będę w krainie ofiar. W tak zwanym tradycyjnym wybaczaniu opieramy się na założeniu, że stało się coś złego; osądzamy sytuację, potępiamy ludzi. Stawiamy się w roli ofiary odbierając sobie moc. Wybaczając stawiamy się ponad naszym oprawcą dodając sobie mocy. Ale tylko pozornie. I choć mówimy głośno: wybaczam ci, w sercu trzymamy urazę. Radykalne Wybaczanie pozbawia nas potrzeby bycia ofiarą. Proponuje nam spojrzenie z perspektywy duchowej. Dostrzeżenie w tym co nam się przydarza doskonałości. Zakłada, że wszystko co nas spotyka ma swój cel i służyć ma naszemu rozwojowi. Często nie potrafimy dostrzec jaki. A jednak nawet nie wiedząc jaki jest cel, wybaczając radykalnie, uwalniamy energię. Nie tkwimy w przeszłości, jesteśmy tu i teraz".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortilla29
Ten sam Marcin Kurnik jest autorem książki : "Inspiracje miłości", w której przybliża techniki radykalnego wybaczania. "Rady zawarte na kartach książki pomogą Ci odnaleźć źródło Twoich zahamowań, wskażą przyczynę stanów depresyjnych, blokad psychicznych czy traum młodości. Nauczysz się nazywać negatywne emocje i zamieniać ich destrukcyjną siłę w pozytywne światło miłości..." Książka ma bardzo dobre recenzje czytelników, niestety jest ich niewiele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ze względu na zajęcia w podgrupach ;-) i lekki brak snu od rana nie byłam na Kafe i dopiero teraz mogę podziękować Niebo za zorganizowanie wspaniałego spotkania. Dziewczyny, żebyście wiedziały jak Ona gotuje... - palce lizać :-) Niebo, Kochana ❤️ i Wam wszystkim, które byłyście dziękuję za to... że właśnie byłyście. Takie spotkanie daje niesamowitą energię ! A dla wszystkich gorące buziaki 👄. Free-wolna 🌻 Wiesz, że czekamy na Ciebie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - dzieki 🌻 nie mialam neta od wczoraj wieczorem - znowu pan admin sie nie popisal... Masz wiele racji ale mnie tez podobne przemyslenia naszly. Ze w zasadzie to w podobnych sytuacjach powielam stary schemat. Brakowalo mi cale zycie jakiegos wsparcia z zewnatrz a pewnie szybciej bym sobie w tym poradzila - ale lepiej pozno niz wcale. Wlasciwie to ja sie juz AZ TAK nie boje raekcji - ale obawiam. To jest niepokoj sredniej wielkosci - tak to moge opisac na dzien dzisiejszy. Krzykiem to on mi nic nie zrobi - ale obawiam sie o reakcje syna bo on sie boi krzykow a jest chory i naprawde nie chce by to przechodzil. Poza tym sam wpada wtedy w nerwy i moze byc agresywny (ale nie na tyle zeby tego nie opanowac, nawet ja sobie z nim dam rady ale spokojem, maz zas krzyczy jeszcze bardziej i to wywoluje odwrotny skutek). Pewnie ze nie lubie wrzaskow, naruszaja moj i tak bardzo delikatny i niepewny spokoj - ale nie wiem czy potrafilabym odwzajemnic, nie jestem wrzaskunem z natury. Moge sobie krzyknac ot, tak bez celu - ale nie UMIEM krzyczec na ludzi. Mam bardzo silnie zakodowana zasade: nie rob drugiemu co Tobie niemile. Twoje slowa sa dla mnie bardzo potrzebne, dowodza ze ktos rozumie co moge czuc i myslec, ze nie jestem odosobniona w swoim zaskorupialym leku - zaskorupialym ze \"starosci\" bo tak dlugo trwal a nic wlasciwie z nim nie robilam - bojac sie dzialania. Konfrontacji. Tak jak napisalas. Efekt blednego kola - jak u tego pijaka z \"Malego Ksiecia\"... I staram sie - juz dla samej siebie a nie dla biezacej sytuacji, choc skatalizowala te rozwazania - znalizowac ow lek, dotrzec do jego zrodla - i rozprawic sie z nim raz na zawsze... Bo to co jest we mnie (jest wlasciwie czescia mnie) - tak naprawde nie jest strachem w czystej postaci, a moze nawet wogole nim nie jest. W takim stanie ducha - w ciaglej, \"wyuczonej\" niepewnosci i braku oparcia, poczucia bezpieczenstwa, czegos stalego, niezmiennego - zaczyna wkraczac wyobraznia i poczynac sobie odwaznie. Co innego powiedziec komus kto wie co to poczucie bezpieczenstwa, zna je od zawsze: zagraza ci cos - a co innego powiedziec to komus kto od dziecka czul sie zagrozony bo nie mial nic stalego w co moglby uwierzyc, o co moglby sie oprzec. Moj lek prawdopodobnie wlasnie stad sie bierze. Zostaje podsycany wyobraznia. Pamietam jak dzieci w szkole lubily mnie straszyc - ich to bawilo, mnie przerazalo. Im sie wydawalo ze to dobra zabawa bo nie wiedzialy, nie mogly wiedziec o moim calkowitym braku poczucia bezpieczenstwa! U takich osob \"bac sie na zapas\" to przewidziec niebezpieczenstwo - im sie wydaje ze jak beda w stalym czuwaniu i przewidywaniu najgorszych scenariuszy - to sie uchronia. Nic bardziej blednego - jeszcze bardziej pograzaja sie w otchlani strachu. Dla takich ludzi male zagrozenie urasta do rozmiarow kleski. Mysle ze sa tez dodatkowo jakies czynniki genetyczne - tzn ktos bardziej predysponowany do odczuwania leku a ktos mniej. Czlowiek ktory zyje w ciaglym stanie czuwaniam alertu, nadsluchiwania niebezpieczenstwa - co spowodowane jest niepewnoscia sytuacji, potencjalna zmiennoscia i mozliwoscia \"ataku\" w kazdej chwili i z kazdej strony a jednoczesnie nie posiada umiejetnosci bronienia si przed tym atakiem, jest za slaby, nie ma nikogo kto by go wsparl - wyksztalca w sobie cos w rodzaju \"obronnej paranoi\". Wie ze zaatakowany nie ma szans i poniesie szkody - wobec tego jego celem jest unikniecie ataku i na tym sie koncentruje, nie rozwazajac nawet opcji obrony. Wlasciwie to obrona staje sie jego opcja na nie - bo moze spowodowac dalsza eskalacje agresji. W takich kategoriach rozwaza obrone - jako pogorszenie sytuacji. Wie ze nie jest zdolny do obrony i nie wierzy w jej skutecznosc z swoim wydaniu. Z czasem ta postawa sie umacnia i to w co wierzyl do tej pory z latami staje sie aksjomatem. Czyli: obrona oznacza jeszcze grozniejszy atak czyli: nikt mi nie pomoze czyli: swiat jest niebezpieczny czyli: trzeba unikac niebezpieczenstwa ono czai sie wszedzie nie wolno prowokowac groznych ludzi dobrze jesli mnie lubia wtedy nie sa tacy grozni musza wiedziec ze jestem nieszkodliwy i nikomu nie zagrazam nie moga mi zazdroscic (wtedy tez zaatakuja) nie moga mnie podejrzewac Jak bylam dzieckiem troche balam sie pajakow ale najbardziej unikalam zabicia ich. Bo w glebi duszy balam sie ze inne przyjda i go pomszcza - i wyrzadza mi krzywde. I ja naprawde nie wiem skad wzielo sie takie myslenie u mnie! Nie przypominam sobie zeby ktos mi takie rzeczy mowil - a moze w zartach a ja wzielam na serio? Przypominam sobie tez jak raz wydawalo mi sie ze cokolwiek nie zrobie to bedzie przeciwko komus, albo przekrocze czyjas granice, ktos nie bedzie sobie tego zyczyl, bedzie to czyims kosztem itp - mialam wtedy mniej niz 10 lat chyba - i poczulam sie jakas taka przerazona wtedy. Ze nawet jak sie upomne o swoje to zaatakuje kogos bo ten ktos nie bedzie chcial mi tego oddac i to bedzie wbrew woli tej osoby. Kurde jakie to skomplikowane i wlasnie usiluje to zrozumiec jakos, odplatac... Bo wydaje mi sie ze tutaj tkwi wieksza czesc mojego problemu i jak zrozumiem to bedzie polowa sukcesu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - cos mi sie nasunelo w zwiazku z Twoja do mnie wypowiedzia: "nie ufasz sama sobie. sama niedowierzasz ze dasz rade sie obronic oczywiscie- ze masz narzedzia do obrony- slowa, zachowanie, reakcje" Teraz i od jakiegos czasu jestem o tym coraz mocniej przekonana, ze slowa, zachowanie, reakcja z mojej strony moze byc skuteczna. Cale lata nie wierzylam w skutecznosc swojej obrony (potencjalnej) - w poprzednim poscie napisalam co z czlowiekiem moze zrobic wyobraznia. Teraz sobie uswiadamiam ze bedac izolowana od swiata po czesci - wyksztalcilam sobie niewlasciwe mechanizmy obronne. Nie mialam mozliwosci konfrontacji ze swiatem a bylam trzymana pod swoistym kloszm przez ludzi dysfunkcyjnych i zaburzonych psychicznie. Ktorzy uznawali owa dysfunkcje za cos wlasciwego, za przyklad do zycia - jednoczesnie podswiadomie izolujac mnie abym nie napotkala innego przykladu. W konfrontacji ze swiatem zewnetrznym bedac zupelnie nieprzygotowana - musialam przegrac. Wiec zaczelam bac sie tych konfrontacji. Pisalam tez o obronie ktora wywoluje eskalacje. Ja sie obronie a agresor uderzy ze zdwojona sila. I masz racje - przez te wszystkie lata ja NIE WIERZYLAM w skutecznisc swoich dzialan prowadzacych do obrony! Problem byl nie w strachu ale w BRAKU WIARY! Moim strachem byl brak zaufania do swoich mozliwosci obronnych! I wlasnie ten brak wiary powodowal paraliz w przypadku agresji. Nie jestem w stanie nic zrobic wiec jak bede siedziec cicho to agresja minie sama z siebie. Przypomina to sytuacje kiedy rodzic bije dziecko a ono placze wiec rodzic: tylko sprobuj plakac czy krzyczec to podwojnie dostaniesz. A ja nie widzialam ataku, agresji pierwotnej (wyobraznia) tylko od razu te groby ze jak sie bede bronic oberwe mocniej. Nie, nie strach jest moim problemem. I dziekuje Wam za to ze wysluchaliscie mnie, yeez za to co napisalas. I Wam wszystkim za to ze tu jestescie i wspieracie. Teraz przynajmniej wiem za co sie zabrac. Co naprawiac, korygowac. Bo dotychczas czulam sie jakbym szukala troche po omacku. A jesli nie wierzysz w skutecznosc wlasnej obrony - to tym samym wierzysz ze kazdy jest w stanie cie skrzywdzic, zaatakowac. Dajesz potencjalnemu agresorowi sile i wladze nad twoim strachem. Tak, teraz tylko zmienic ow tor myslenia; przetlumaczyc sobie ze jestem w stanie sie obronic a inni nie sa silniejsi ode mnie realnie - to ja im te sile daje wlasnym strachem i niewiara w swoje mozliwosci. Teraz zastanawiam sie dlaczego nie umiem wrzasnac na kogos, co sie dzieje w moich myslach kiedy taka sytuacje sobie wyobrazam - widze te osobe krzyczaca jeszcze glosniej i atakujaca mnie - a ja stoje jak zona Lota... Ze nie wspomne o jakimkolwiek fizycznym kontakcie... Nie jestem silna, przegrywam na wejsciu... Ale przeciez NIE O TO CHODZI! Ja wielu opcji "na okolicznosc obrony" po prostu nie rozwazalam. Np jak maz darl sie na mnie jak prowadzilam samochod - nie miescilo mi sie w glowie zeby go po prostu wywalic z samochodu! Widzialam to jak dzialanie na "tu i teraz" bo wroci do domu i sie odegra... Wezwanie policji po awanturze - policja wyjdzie a ten sie odegra... Ucieczka z domu jak zaczyna sie drzec i atakowac syna - poniszczy nasze rzeczy, zdemoluje, jak zreszta potem wroce, gdzie bede spac - chyba nie w samochodzie... itp itd takie mialam mysli teraz np nie martwie sie ze zniszczy cos - zniszczy to ku*wa odkupi bo go pozwe do sadu o niszczenie mienia prywatnego i ch*j mnie obchodzi skad wezmie pieniadze Obawialam sie tez ze powie ze moj syn jest agresywny (a nie jest, tylko wtedy kiedy maz chodzi zdenerwowany a on czuje ze z tego moze byc awantura) i zwali na niego wine... Bez sensu. Teraz wlasnie analizuje swoje obawy. Wyjmuje z szafy te kosciotrupy ktore okazuja sie plastikowymi atrapami. Moim "wrogiem" byla wyobraznia i niewiara we wlasne mozliwosci obrony. A to moge zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa - "taka zabawa małego chłopca, w mądrego i dojrzałego mężczyznę. Najpierw sprowadzi kogoś do poziomu osoby nic nie wartej... a potem powiem... ale ja Ci naprawdę dobrze życzę. Tylko, żebyś wiedziała, jak to wygląda... tzn., że stałaś sie nikim ... ja Ci tego nie mówię... ale inni tak myślą... " Mojego eksa znasz? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40_
tiaaa, ja taką toksyczkę mam w pracy... :( Pozdrawiam wszystkich leczących się z toksyn dużo serca dla Was ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40_
to ja prawie 40 - ktoś mi nicka podebrał :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj toksyk za to mily, grzeczny - w dupe by wlazl nam wszystkim razem i z osobna. A jak to pismo przyszlo w sprawie spotkania u syna w osrodku - wyrwal sie jak prymus do tablicy. Ja na jego miejscu jakbym miala takie historie z awanturami to bym srala w gacie ze strachu - a on sie zachowuje jakby nie mial nic na sumieniu! Jakby byl caly czas OK - albo jakby wierzyl ze inni uznaja ze jest OK nawet jak wyjdzie na jaw co nawywijal. I tego nie rozumiem, i tutaj czuje sie troche zbita z tropu. Jestem jak ten plot z przypowiesci o chlopcu ktory za kazdym razem jak obrazil kogos czy dokuczyl - wbijal w plot gwozdz. A potem, kiedy jus sie poprawil - za kazdym razem kiedy powstrzymal sie od zlego postepowania - wyjmowal jeden gwozdz z plotu. I we mnie sa prawie same dziury po tych gwozdziach. Nie umiem zapomniec. To nie ma nic wspolnego z wybaczeniem. Tak samo jak nie wierze w to ze jemu juz tak zostanie - ze jest mily, grzeczny, kochajacy, troskliwy i sie nie denerwuje. Jego zachowanie i stosunek do nas kojarzy mi sie z polukrowanym gownem. Bo nerwy z niego kiedys znow wyjda, znow rozedrze kopare, znow bedzie sie wieszal, ublizal, wyklinal... Przeciez dobrze o tym wiem ze to w nim siedzi. Bo on jest chory a nic ze swoja choroba nie robi - tylko jak zlosc mu przechodzi mysli ze wszystko jest OK. Jemu przeszlo i my tez puscilismy w niepamiec bo przeciez nie ma o czym gadac, prawda? A choroba nadal tam, w nim jest. Polukrowane gowno nie jest marcepanem lecz gownem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobre Ewa to co napisałaś, pojmowanie faktu:) Ja zaliczyłam popołudnie z moim ex toksykiem. Wymówka: Weź małego na spacer, ja pójdę z małą na rolki\". Zatrzęsło mną. Toż to dziecko trzy dni temu dwie godziny ryczało, gdzie jest tatuś. O NIE! Spokojnie powiedziałam, że ok, ale mały tęskni, od wczoraj jest w siódmym niebie, bo będzie tatuś. Więc może niech przemyśli sobie toksyk;) Ja jadę do sklepu, bo zakupy muszę porobić. Acha, usłyszałam, no to pojedźmy razem. Przestałam się bać. Zgodziłam się. Wzięliśmy dzieci i do sklepu. W sklepie ex zakupił rolki sobie i już mogli z córcią śmigać razem. Ja i malutki spacerowaliśmy razem, ale tata cały czas był. Ścigał się z małym, z małą. Fajnie. Potem zamiana ról. Ja włożyłam rolki, więc tata mógł pospacerować z małym, a ja pościgać się z córką. Kiedy już poszedł, popłakałam się oczywiście, myślac, Boże kochany, gdyby był normalny, takie spacery byłyby co weekend. Gdyby.... Ale nie jest. Nie będzie. Zmian zero. Zaniedbany, byle komóra była przy tyłku. I właśnie to co pisze Ewa. FAKT- spacer z dziećmi. Toksyk potrafił i tak zrobić bigos, sms-ując z kimś zajadle, kiedy dzieci potrzebują opieki - mały ucieka, ja na rolkach, młoda ląduje na swoich w błotku- a toksyk sms-uje zażarcie. FAKT- ja próbująca ozdrowieć,spacer odebrałam do pewnego momentu jako możliwość zmian....Czego? Kogo? Teraz jednak po kilku godzinach widzę, że spacer, to po prostu spacer, ani on się przez niego nie zmieni, ja zaś mogę się cofnąć a nie chcę. To był po prostu spacer i nic więcej. Mogłabym na niego iść z kolegą:) Rzeczywistość, brak złudzeń. Ten człowiek się nie zmieni. Dalej będzie kłamał, kradł, zmieniał laski, kluczył. Jeden spacer to jest nic. To po prostu spacer, a ja uczestniczyłam w nim tylko dlatego, żeby dzieci miały okazję pobyć z ojcem. Żeby się nim nacieszyły, powygłupiały.... Boli mnie , że nie może być normalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zamiana FAKTU w bigos... Piekne spostrzezenie. Toksyczna osoba faktycznie tak bedzie motac, mataczyc, owijac, nawracac, nadskakiwac, naginac - ze ow FAKT ginie w \"ozdobnikach\" made by toksyk. Rokoko sie chowa. Moj nie potrafi okreslic samego FAKTU bez tych ozdobnikow, tlumaczenia sie, wyjasnien i ch*j wie czego. FAKT to FAKT. I tyle. Jesli cos chce zalatwic, np pozyczke - to nie opowiadam historii swojej rodziny do 10 pokolenia ani nie wyjasniam ze ta pozyczka to na dobudowke ktora byla planowana 10 lat temu ale nie doszla do skutku bo choc kupilam juz cegly to plany gdzies sie nie zgadzaly - albo plany sie zgadzaly tylko cement skamienial bo byla duza wilgotnosc a ja nie mam odpowiednich warunkow do skladowania... Mowie wprost: chce pozyczke. Zapytaja - odpowiem. Ale raczej nie zapytaja - a jesli juz to nie zobowiazujaco. Albo staly tekst o kims (dlaczego nalezy sie tej osobie szacunek, zagadac, uklonic sie itp albo wydac pochlebna opinie) - oni/ta rodzina/ich matka-ojciec-brat-siostra byli dla mnie dobrzy kiedys (w porywach moze przytoczyc przyklady). Co to za powod? Kazdy ma obowiazek byc milym i uprzejmym dla innych, szczegolnie ze nie chodzi tu o jakies bliskie kontakty ale normalne, znajomi/sasiedzi. Albo tez - ja taka menda jestem ze nie zasluguje na to by byli dobrzy a oni jednak byli. Mozna to wlasnie tak interpretowac. Ja sie nie kieruje takimi kryteriami bo wiem ze nikt ni laski nie robi kiedy jest mily. Nalezy mi sie i juz. Za to dziwi mnie i oburza gdy jest niemily wiec jestem z takimi ludzmi na dystans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja doskonale wiem, że ten spacer nic nie zmienił. Fakt. Zmienił tyle, że ex bardziej ludzki sie zrobił. Ale ja doskonale wiem, że ludzki sie robi, kiedy coś jest nie teges. Może nowa laska jednak nie tak do końca lux, może kłopoty finansowe. Nie mam zamiaru roztrząsać dlaczego. Najważniejsze, ze mały miał swojego tatę. To się dla mnie liczy. Wreszcie był spokojny. Usypiał uśmiechnięty. Zadowolony. Jeszcze nie wie, że ten tata w każdej chwili gotów powiedzieć nie przyjdę, weź go, nie mam ochoty, zmęczony jestem....blab blab blab. Mała zadowolona, obawiam się, że rosną w niej nadzieje, że skoro my zdecydowaliśmy się na wspólny spacer, to jednak da się nas pogodzić. A ja się nie boję:D Dam radę. Wytłumaczę, że się nie da. Wszystko w swoim czasie. Jedno wiem. Takie spotkania nie są dobre. Jak najdalej od toksyka. Widzę zaniedbanego faceta, który pyta mnie w sklepie, czy nie mam 10 zetów. hahahah:D:D:D:d Książę na białym koniu....ośle, bo zabrakło mu 10 zetów, żeby mieć konia. To spotkanie było dobre dla dzieci, przez chwilę miały mamę i tatę razem. Tatę zakładającego rolki mamie, tatę czekającego na mamę, aż dojdzie , nie krzyczącego, co tak wolno.... Ale to nie jest zdrowe. Tego wcześniej nie było. Jest teraz . Może dlatego, że uwierzyłam w siebie. Przed kobietą znająca swoją wartość, nawet toksyk otwiera drzwi. A ja uwierzyłam. Cenię się i za friko się nie dam sprzedać:D Ani za marne bla bla bla:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakochana iza
Nie wiem jak zacząć. Pierwszy raz wypowiadam się na forum. Mam 22 lata, mam rodziców którzy całe życie się kłócili ale nie rozstali się ze względu na \"moje dobro\", o zdradzie taty (wielokrotnej) dowiedizałam się (uświadomiłam sobie) już dawno temu jak miałam 7 - 8 lat. Całe życie byłam wychowywana w braku zaufania i braku poczucia własnej wartości - jestem zakompleksiona, mimo iż wszyscy, prócz ojca, mówią mi, że jestem piękna, ja ciągle zauważam w sobie wady. To odbija się na moim związku. Jestem bardzo zakochana w moim chłopaku, z którym planujemy już wspólną przyszłość (małżeństwo, dom, dzieci). Jednak czytając Wasze powyższe wypowiedzi czuje się jakby to były moje słowa: pragnę spędzać z nim KAżDą chwilę podczas gdy On tylko każdą WOLNą chwilę, kontroluje go, wydzwaniam za nim jestem dla niego potworem podczas gdy On jest cierpliwy i tego wszystkiego wysłuchuje i cierpliwie to znosi, pytanie tylko jak długo? No ale mimo jego wspaniałomyślości zdarzają sie sytuacje w których po prostu nie wytrzymuję - sytuacje w których przypomina mi mojego ojca! Jest złośliwy, wie że jestem zazdrosna i to wykorzystuje, wychwala jak to \"jakaś dziewczyna jest ładna\" spojrzy na mnie i dodaje z uśmiechem że \"oczywiście ja jestem ładniejsza\", albo mówi że musi wcześniej wyjść bo w ogóle nie siedział ze swoją mamą, po czym następnego dnia przyznaje się że wpadł do klubu posiedzieć z kolegami. Tak naprawdę przykładów mogłabym wymieniać tysiące ale to chyba nie o to chodzi. Ja po prostu coraz częsciej czuje że kocham Go bardziej niż On mnie. Dlatego chce spędzać z nim więcej czasu niż On ze mną, dlatego więcej rzeczy poświęcam dla Niego niż On dla mnie, dlatego chciałabym nauczyć się obojętności, nie czuć nic ani miłości ani smutku, bo nie potrafię znaleźć złotego środka czegoś pomiędzy; popadam ze skrajności w skrajność, z ogromnego uniesienia (euforii) w smutek (prawie depresję). Moja wypowiedź jest bardzo chaotyczna ale to dlatego, że mam mętlik w głowie i w sercu! W którejś z powyższych wypowiedzi ktoś mądry napisał, że trzeba sobie poukładać sprawy w głowie i w sercu. Chciałabym to zrobić, pójść do psychologa, ale boję się, że powie mi, że to nie z Nim tylko ze mną jest coś nie tak, że jestem niestabilna emocjonalnie, że nie powinnam zakładać żadnego związku bo nic z tego nie będzie, boje się, że mi po prostu powie, że jestem chora! Kocham mojego Ukochanego ale boje się, że po ślubie coraz bardziej będzie mi przypominał mojego tate. Czy ja naprawdę przez całe życie będę zazdrosną, emocjonalną pokraką?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wcięło mi długi tekst....grrrrrrrrrrrr Iza w skrócie: 1.Psycholog jest ok w Twoim przypadku. Licz się z tym, że powie Ci, że świat jest w porządku, to z Tobą jest nie tak. Ale nie dlatego, że jesteś pokraką (sic!), tylko dlatego, że nie kochasz siebie. 2.Wydaje mi się, że szukasz w związku tak naprawdę ojca, ale nie tego rzeczywistego (złośliwego, kłamliwego), ale takiego, jakiego byś chciała mieć, czyli mówiącego dobre słowa, akceptującego..Dobrze, że Ty już widzisz, że Twój partner zaczyna przypominać ojca. To początek drogi. Ty nie jesteś popaprańcem emocjonalnym, Ty jesteś człowiekiem na gwałt szukającym miłości, bo nie dostałaś jej w dzieciństwie. Czytaj nas, idź do psychologa. Zacznij układać sobie w głowie. ❤️ Iza dzięki Tobie uświadomiłam sobie, że dobrze zrobiłam, wywalając toksyka za drzwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iza... pomysl, czy jestes zazdrosna, czy moze twoj chlopak prowokuje twoja zazdrosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Dziewczyny, pisze tutaj co jakis czas, niektore z Was mnie pamietaja. Chce podzielic sie z wami moimi doswiadczeniami i spostrzezeniami z ostatnich kilku miesiecy. Po wielu latach bycia samej, pracy z terapeuta, czytania, pisania, rozmyslania, cwiczen, doszlam do wniosku, ze czas wyjsc do ludzi. mialam troche dosyc samotnosci, troche tez z drzemiacego we mnie przekonania, ze jezeli zycie w pelni to z kims :) (dzieki Ewa:) bylam pewna, ze jestem cudnie odsmiecona, zadnej zarazy nie przyciagne. Radosna, sczesliwa i naiwna taka fajna naiwnoscia otwarlam sie szeroko na mezyczyzne i na otoczenie. No i jak myslicie? Kogo przyciagnelam? Toksyka kategorii \"S\". Wchodzilam w to jak w trans. Miotalam sie, czulam, ze jest to dla mnie wysoce szkodliwe ale nie potrafilam zatrzymac sie az do soboty. Zatrzymalam siebie na sile, otrzymalam pomoc od jednej z Was (nie mam zgody na ujawnienie). Dla faceta nie ma nic swietego i to koorwa wszystko dla mojego dobra. Do czego wnosze? Dziewczeta, jezeli cos czujecie to znaczy, ze tak wlasnie jest. Jezeli czuje obawe to wlasnie tak jest i nie dam juz sobie wmowic, ze: wydaje mi sie, a to humor mi nie dopisuje, a to pogoda ma wplyw.... Poza tym, ja mialam wyrazne sygnaly z ciala a i te udalo mu sie przebic. Udalo sie - bo mu na to pozwolilam. Po wielu latach bycia samej, naszpikowana teoria zmierzylam sie z rzeczywistoscia i wpadlam w wir. Wyplynelam, ale gdzies jeszcze siedzi lek - czy on nie bedzie mnie nachodzil, dzwonil, czynil mi jakies wstrety. Jezli on wyczuje moj strach - a jest bardzo dobrym obserwatorem - wykorzysta. Na szczescie nie pozwolilam mu sie zadomowic, traktowalam jako goscia czego on nie akceptowal. Zachowywal sie jak u siebie :) Wiec przestalam zapraszac :) Przebudowalam siebie od podstaw, ale jak widac, jeszcze nie kocham siebie na tyle by przyciagnac w miare zdrowego partnera. Partner jest naszym lustrem i ja patrze w moje lustro. Sukcesywnie obsuwalam sie do roli ofiary. Wrocilam do siebie, troche wystraszona i rozchwiana. Daje sobie czas, troske, wspolczucie, opieke. Biore pelna odpowiedzilnosc za swoje zycie. Zycie w pojedynke tez jest pelne. Poza tym, zaden facet nie naprawi tego co spieprzyl ojciec. Nie jest tez legitymacja mojej tozsamosci. Nie zamykam sie. Co bedzie? Czas pokaze :) Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oktavia ❤️ Przykro, ale dziękuję, że się tym podzieliłaś. To bardzo wazne doświadczenie, szkoda, że nie optymistyczne, ale wielkie brawa dla Ciebie, że tak umiałas się obronić dziewczyno. Podobno minimum to rok pracy nad soba, ale wiadomo, że to zalezy od zaawansowania naszej choroby. Ja z kolei mam ogromny dylemat... mój M walczy bardzo dzielnie, poszedł na terapię (dla siebie jak mówi) sic!!!! ;) Jest takim człowiekiem jakiego zawsze pargnęłam. Nawet chce rzucić palenie (dla siebie) sic!!! hehe o czym kiedyś nie było mowy. Ciekawe co jeszcze jest w stanie zrobić. Przy czym ja przeciez o NIC go nie proszę, nie mówię, że jak to, to i to zrobisz to masz szansę. Ciężko jest ... w takiej niby pozornie pozytywnej sytuacji przetrwać, żyć, udawać, że ja przeciez nic... Dzisiaj znowu psycholog... chciałam zacząć chodzić na grupę wsparcia do fundacji \"kobiece serca\", ale znowu dzisiaj nie dam rady Ophrys ❤️ :O No cóż... kolejny tydzień, życie się toczy, trzeba wszytsko zrobić, aby żyć pięknie, czego Wam wszytskim Kochane życzę z całego serca 🌻 Free-wolna... :D zapraszam Słonko...:D buziak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oktavia - dzieki za szczerosc. To dla nas, wychodzacych z wieloletniego transu - bardzo wazne. Dla tych ktore juz wyszly i ktorym wydaje sie ze sa juz gotowe... Moim zdaniem (jestem jeszcze daleko od wyjscia i od gotowosci) jest tak jak wspominasz - trzeba sluchac SIEBIE. Jesli czujesz jakis dyskomfort - przyjrzyj sie temu. Nie odwracaj uwagi ani nie pozwol by inni czy tez okolicznosci to zrobily. Patrz uwaznie w siebie i obserwuj. I te sygnaly z ciala... Najpierw trzeba je rozpoznac i przyjac za glos ostrzegajacy albo komunikujacy. Przez tyle lat olewalam zarowno sygnaly z ciala jak i intuicje, wydaje mi sie ze nawet chcialam udowodnic (komu?) ze nie ma powodu zeby czuc sie niepewnie, niewygodnie i ze ta cala jakas tam intuicja to bzdura, ja najlepiej wiem co dla mnie dobre - i ZONK! Oktavio - wielkie serducho 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie zas intuicja jeszcze bardzo cicho (kurde, chyba to ja sama ja tak zgluszylam przez wieloletnie wmawianie ze nie ma racji i jest glupia, bylam toksyczna dla wlasnej intuicji) - mowi ze wszystko bedzie OK. Nie ma we mnie strachu, leku - a jesli sa na dzien dzisiejszy obawy to nie urastaja do jakichs astronomicznych wielkosci. Chodzi o obawy dotyczace reakcji meza na te rozmowe w szkole u syna. To juz we srode. Czyli za dwa dni. Bez Was, bez tych wszystkich przemyslen, bez pracy nad soba - bylabym dzisiaj spanikowanym klebkiem nerwow i sama nadawalabym sie do psychiatry. Maz zas - jak juz wczesniej pisalam - zachowuje sie (Niebo, Ty masz to samo) jak idealny partner (no, z pewnymi uwagami); mily, uczynny, uprzejmy, nie pyskuje, mowi prosze, dziekuje, nie klnie. Czyli - mozna. Tak jak potrafi morde drzec i grozic - to potrafi byc w porzadku. Czyli tak jak na to zasluguje rodzina. Ale ja mam wciaz wrazenie ze on tkaktuje nas jak przedluzenie siebie, swojego ja, ego czy czego tam jeszcze. Z jego zachowanie wywnioskowac mozna ze tydzien temu NIC sie nie zdarzylo, nikt na nikogo nie darl sie i nie chcial wieszac w garazu, nie bil sie piesciami po glowie ze zlosci - nic takiego sie nie zdarzylo. A jesli to byl jakis nic nie znaczacy epizod - o, puscily mi nerwy, jestem przemeczony/sfrustrowany itp. Kazdemu sie zdarzy... Przyznam sie - troche mnie to niepokoi. Takie uznanie przemocy za niebyla. I po wszystkim normalne zachowanie jakby nigdy nic. Jakby nie przyjmowal do wiadomosci ze mnie/nas moze to bolec. Jak w tym plocie o ktorym pisalam. O dziurach po gwozdziach. Ja tak ot, nie umiem zapomniec. Mam to przed oczami. Jesli po spotkaniu bedzie reagowal agresywnie, jak zapedzony w kat - sam sobie tylko zaszkodzi. Chcialabym sobie oszczedzic wjazdu z policja do domu po to by zabrac swoje rzeczy (taki scenariusz przewiduje w najgorszym razie) - licze na to ze on sie zastanowi co ma do stracenia i ze to juz koniec z mojej strony poblazania i ukrywania co sie dzieje w domu - z JEGO powodu. Nie czuje sie odpowiedzialna za JEGO zachowanie i czas juz zeby zrozumial ze to on - tylko i wylacznie on - ponosi za nie odpowiedzialnosc. Nie praca, nie moje dzieci, nie ja, nie pieniadze czy cokolwiek innego - ON SAM. Jesli nie zrozumie to przej*bane dla niego. Trafi kiedys na kogos kto mu wpierd*li i nie bedzie sie cackal z policja itp tylko nakopie do szmat raz a porzadnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkim sobotnim czarownicom - a w szczególności Niebu Błękitnemu - bardzo dziękuje! ❤️ 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bede zaraz wychodzic ale jeszcze jedno powiem - na tej rozmowie we srode meza czeka zaskoczenie. I to jest zrodlo moich oibaw - choc mozna tez rzec ze nadziei. On sie nie spodziewa ze oni tam beda omawiac JEGO zachowanie. Pa, uciekam, bede popoludniu 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie moge się powstrzymać od podzielenia się z Wami refleksją po sobotnim zlocie czarownic :) To niesamowite, że dziewczyny, które ładują się w toksyczne związki i nie potrafią z nich łatwo wyskoczyć są tak atrakcyjne, inteligentne i z poczuciem humoru. WSZYSTKIE. Naprawdę wszystkie dziewczyny które spotkałam z tego topiku są zwyczajnie bardzo ładne (dużo dużo powyżej przeciętnej) i interesujące! Zastanawiam się czy to jest jakaś cecha predysponująca do wpychania się w bagno? Dziękuję Wam bardzo za spotkanie. Szczególnie Niebo 🌻 za staropolską gościnność :) Ja 1972 🌻 Ophrys 🌻 Poa 🌻 Freewolitka 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×