Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

corobić ❤️ Rozumiem Cię. Moje relacje z mamą są tragiczne, już 2 tygodnie z nią nie rozmawiałam i ciagle o tym myślę i zbieram się... i tyle na razie. Moja mam jak nikt potrafi mnie w 3 sekundy wyprowadzić z równowagi. Jest jedyna osobą, której bez przerwy rzucam słuchawką (wiem, że to jest chamskie), ale tak jest. corobić tutaj jest stronka, chyba miaa777 ❤️ ja podrzucała. Opis osób współuzaleznionych, jak ulał pasuje do mojej mamy. Nawet jej towydrukowałam i postanowiłam dać. http://www.wspoluzaleznieni.eu/?charakterystyczne-cechy-osob-wspoluzaleznionych,2 Moja psycholog mi zaproponowała w związku z mama ustawienia Hillingera, wlasnie nie od poczatku kwestie dzieciństwa, tylko relacje z mamą. Ona jest ofiarą, cierpiętnicą i uprawia czarnowictwo, każda rozmową z nią potrafi zdołować. Przekazuje np mojemu dziecku ulotki, wycinki z prasy o chorobach, że jak ja czegos nie będę robiła to zachoruję, że mi się coś stanie... Facet mi jest potrzebny wg mojej mamy do życia, bo bez faceta jak ja biedna dam sobie radę, będę nikim przecież. Facet jest wyznaczmikiem kobiecej wartości wg mojej mamy... Mama kilkadziesiąt lat była amortyzatorem alkoholika, wiecznie, zawsze, w każdej sytuacji, a teraz opiekuje się tym lakoholikiem, bo miał wylew i jest niepełnosprawny. I całe zycie mojej mamy to cierpienie i ból....ofiara pełną gębą i nigdy nie zrobiła kroku, żeby chociaż spróbowac być szczęśliwą... I taką mnie wychowała i mojego brata. :O Brat niestety zyje niefajnie i tylko ja podjęłam walkę i chciałam zerwać łańcuch łączący mnie z przeszłością. Chciałam żyć pełną piersią, NORMALNIE. I coraz mi lepiej idzie... chyba, hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mam jakiegoś dziwnego mega doła. Tak spadł na mnie wieczorkiem i ściska. W końcu wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić biorytm i okazało się, ze jestem na samym dnie psychiczno-fizycznym. Trochę mnie to uspokoiło :) Qrcze, czy kiedyś będzie tak zupełnie dobrze? Przy czym moje doły nie mają już nic wspólnego z wątpliwościami typu czy dobrze zrobiłam, że odeszłam. Jestem pewna, że miałabym milion razy gorszego doła, gdybym nie odeszła. Chociaż wqrza mnie trochę fakt, że on natychmiast znalazł sobie awaryjne lądowanie, a ja jestem sama. Mimo, że tak normalnie uważam, że dobrze, że jestem sama w tym czasie. Wychodze z tego silniejsza. ALe czasem to wychodzenie i szukanie swojej drogi boli. Tak boli, że chciałoby się jakiegoś narkotyku, żeby tylko zagłuszyć ból. Tyle, że wtedy jest niebezpieczeństwo, że zejdę z drogi ozdrowienia i jak ta żabka potrzebuję ukłucia w tyłek, żeby wyskoczyć... Free-wolna ❤️ witaj kochana i gratuluję inicjacji. ak się spodziewałam - sympatyczny i ciepły post. Pisz częściej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortilla29
corobić :-) jakbyś pisała o mnie ... hehe, nawet tekst z bratem się zgadza (zresztą ja mojego brata bardzo szanuję, ale porównywanie mnie z nim było czasem dobijaniem leżącego) oneill: "Wobec powyzszego - zaczelam komunikacje traktowac wybiorczo. Co moge zakomunikowac by nie zaszkodzic sobie itp." Pisałaś też wcześniej, że pewnym sposobem obrony jest koncentrowanie się na unikaniu konfliktu/ataku, co w oczywisty sposób musi upośledzać komunikację ... W moim przypadku jest to głównie nieumiejętność postawienia na swoim, jeżeli nie używam do tego środków desperackich tj. wzbudzania litości, zwrócenia uwagi innym, że czuję się skrzywdzona ...Często gdy nie osiągam zamierzonego efektu dochodzi do poczucia winy, staram się umniejszać wręcz swoją wartość, swoją rolę, aby mieć już spokój, aby mnie ktoś nie dręczył lub mnie nie dręczyły dziwne wyrzuty sumienia... i znowu -------> "Wobec powyzszego - zaczelam komunikacje traktowac wybiorczo.Co moge zakomunikowac by nie zaszkodzic sobie itp." A potem pozostaje spustoszenie w mojej głowie, żal, pretensje do samej siebie, nienawiść do siebie ... - autoagresja? Ciekawe, ja przeżywam właśnie w ten sposób swoje relacje z ludźmi, najbardziej z tymi, z którymi jestem najbliżej związana emocjonalnie: mama, mąż, nawet teściowa ... i dochodzę do wniosku, że te osoby łączy jeden wspólny mianownik: są to osobowości myślące dogmatycznie, apodyktyczne ... Chcąc się wyrwać spod skrzydeł krytycznej i wymagającej matki wpadłam w objęcia męża wywierającego presję psychiczną ...? A idąc dalej w swoich rozważaniach, brak ojca w procesie wychowawczym, brak wzorca męskiego w moim życiu spowodował, że nie potrafiłam INACZEJ wybierać ... Zatrzymałam się w swojej roli małej dziewczynki, niepewnej siebie, uzależnionej od opinii innych, przeceniającej wartość i wagę tego, co myślą i mówią na mój temat inni ... :-0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Optym...Kochana ❤️ A może to przesilenie wiosenne poprostu. Słyszałam, że zaczyna się od połowy marca, a dla meteorolopatów marzec najgorszy w całym roku. Jak nie ma na co zwalić zawsze mozna na pogodę trochę ;) bo to i prawda jest. A z żabką i kłuciem to też lepsze niż słomka...wiesz gdzie, hihi :P Słonko, nie martw się, taka chwilowa zniżka formy każdego co jakiś czas dopada. Trzeba tylko przetrwać...dopieścić się, zrobić sobie dzień SPA we własnej łazience, albo zaszyć pod kocykiem z książką, przechodzi... 100%. Co kto lubi 🌻 Ewo ❤️ już tak myślałam sobie, że uczestnicząc tutaj to mogłaby powstać niezła parac magisterska na naszej podstawie. Takie mamy tutaj badanie na dużej grupie, że hoho. Jakaś podyplomówka z psychologi...a materiału do pracy, że tylko brać, wybierać, przebierać :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo❤️ Ewa❤️ - czasem czuję jakbym rodziła drugie dziecko:) Tylko teraz nei do końca wiem co z tym uświadomeiniem sobie pewnych faktw zrobić, bo wcale nei ejst mi lepiej z tym, wręcz przeciwnie - objawia się to tak jak napisałam niechęcią do matki. I co dalej? tortilla ❤️ - a mój brat jest szczesliwy i czasem jak jesteśmy razem u rodziców, jak ja wyrzucam matce rózne rzeczy, to on mówi - cytuję \" myśmy się chyba w dwóch róznych domach wychowywali\"...pewnei z jednej strony prawda, on zawsze był lepszy...w moim odczuciu...tylko skąd takei odczucie od zawsze...czegoś mi zabrakło chyba w relacji z matką....wydaje się, ze mnie kochali rodzice obydwoje...jak ich też, a teraz niechęć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tortilla, a to zdanie wycięte z twojego opisu siebie jest o mnie \"Zatrzymałam się w swojej roli małej dziewczynki, niepewnej siebie, uzależnionej od opinii innych, przeceniającej wartość i wagę tego, co myślą i mówią na mój temat inni ... \" I tu powrót do tego co piszemy tutaj z czym wiele znas ma probelm...słuchać swojej intuicji....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie uświadamiam sobei, ze stawiam się w takiej samej pozycji w stosunku do partnera, jak do mojej matki. Jak ja koorwa miałam znaleźć sobie bezproblemowego partnera mając ciągle tyrańską matkę...o Boże....przepraszam, może wyda Wam sięmoja pisaniana mało odkrywcza, ale chcę to wywalić. Może mi to pomoże.... Wiecie czego jeszcze nei toleruję...co żle na mnei wpływa...w zachowaniu innych \" A nie mówiłem, a nie mówiłam...\" Toż to rodem z domu. Coś mi się nie powiodło..\"a nie mówiłam\" \"kto nie słucha ojca matki, ten na psy schodzi\" - to jej ulubione powiedzenie. CO za bzdury...!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Aaaaaa!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortilla29
corobić :-) Ja nie jestem z wami od początku, ale skoro nasze problemy są podobne, to i wyjście z nich jest możliwe, tylko trzeba wejść na tę odpowiednią ścieżkę swojej duszy, odkryć to, co zablokowane i wypuścić demony ... Mi nie pomagały w tym jakieś przypadkowe poradniki psychologiczne, więc chciałam wierzyć, że wszystko jest ok. ale nie jest ... Teraz dzięki wam, dzięki psychologowi grzebię w sobie i coś tam odkopuję, coś się z tego wyłania ... A materiał z tego forum rzeczywiście imponujący, niektóre z was mogłyby psychologią "dorabiać do etatu" hihi ❤️ corobić, a może po prostu do walki z demonami przeszłości po prostu metoda radykalnego wybaczania. Przytoczę jeszcze raz źródło i wypowiedź osoby, ktorej to pomogło. Inspiracje miłości. Stosowanie technik radykalnego wybaczania w praktyce Autor: Marcin Kurnik Wybaczając innym - sobie wybaczamy; zapraszamy nasz cień do światła, scalamy się i uzupełniamy ukazując swoje pełne, piękne oblicze.. Wybaczanie to nie tylko sposób otwarcia się na drugiego człowieka - to także droga do samego siebie i sposób na zaistnienie w swoim życiu. Marcin Kurnik oferuje zestaw narzędzi, dzięki którym możliwe będzie stawienie czoła demonom przeszłości, wybaczenie zadawnionych krzywd, pojednanie się z bliskimi. Na kartach książki subtelnie podpowiada, jak radzić sobie w sytuacjach krańcowych, jak uporać się z najtrudniejszymi emocjami, których ogrom niekiedy przytłacza. Pomaga ukoić ból po stracie, przełamać blokadę psychiczną, wybaczyć niewybaczalne. Uczy jak mówić, by być zrozumianym, jak kochać, pomimo przeciwności; jak znosić bariery, które tworzą się w kontaktach międzyludzkich i jak samemu wyzwolić się z wiążących zahamowań. Autor z niezwykłym wyczuciem odnajduje się w powziętej tematyce, dzięki czemu w sposób naturalny głębia przemyśleń splata się tutaj ze wzruszającymi losami osób, które odmieniły swoje życia na drodze Radykalnego Wybaczania. Inspiracje miłości to pozycja dla wszystkich tych, którzy chcą odmienić swój los - wszystkich tych, którzy chcą poczuć swoje piękne i niepowtarzalne życie tu i teraz... A tu recenzja czytelnika: Swoje dzieciństwo wspominam jako ciąg upokorzeń i nieustającego strachu. Rodzice dosłownie "wbili" we mnie kult nauki, "wbili" też we mnie bezgraniczne posłuszeństwo, co zaowocowało brakiem indywidualności i wykorzenieniem instynktu samozachowawczego. Tak "ukształtowany" rozpocząłem podstawówkę. O ile rodzice byli surowi, o tyle dzieci - bezwzględne. Trzęsące się chuchro przemykające pod ścianami było idealnym celem zaczepek. Zostałem chłopcem do bicia, klasowym ofermą; swoje zeszyty niemalże na każdej przerwie wyciągałem z kosza, ku radości zebranych; ze śniadaniem było podobnie; w szatni zdarzało mi się nawet godzinę czasu szukać schowanego przez kolegów ubrania; opuszczenie murów szkolnych wcale nie oznaczało końca - w drodze do domu byłem notorycznie obrzucany przez rówieśników jabłkami czy nawet kamieniami. Nauczyciele bagatelizowali sprawę, po części dlatego, że moi rodzice też niewiele sobie z tego robili. Według nich moim jedynym problemem była nauka - dziecko w moim wieku nie miało prawa mieć innych problemów. Nienawidziłem swojej szkoły, a gdy wkroczyłem w okres dojrzewania, znienawidziłem też rodziców. Wszystkie moje życiowe wybory, były ich wyborami - szkoła, studia, nawet praca. Wyprowadziłem się, jak tylko odłożyłem kwotę na utrzymanie. W domu bywałem tylko na święta. Po paru latach matka zachorowała, a ojciec przeszedł załamanie psychiczne. Chciał, żebym wrócił do domu. Pamiętam, jak odwiedziłem matkę w szpitalu i chciałem zmusić siebie do okazania jej jakichś emocji, chciałem wmówić sobie, że coś do niej czuję, choć nie czułem faktycznie nic... Wróciłem do domu ze świadomością problemu, który tkwił wewnątrz mnie i który musiałem rozwiązać, bo wiedziałem, że jeżeli teraz nie wezmę się za siebie, to już do końca życia pozostanę zamkniętą w sobie skorupą człowieka, niezdolną do okazywania uczuć, że będę mieszkał sam ze sobą i ze swoją nienawiścią i nigdy nie nawiążę stabilnych relacji z drugim człowiekiem... Ze swoich problemów zwierzyłem się koleżance z pracy i to ona zasugerowała mi warsztaty "Cudownych rodziców mam" prowadzone przez autora książki. Rozpaczliwa chęć zmiany przezwyciężyła w końcu sceptycyzm i "zaryzykowałem". I opłaciło się! Co takiego tam osiągnąłem? Po pierwsze nauczyłem się płakać! Nigdy jeszcze nie byłem tak wypoczęty po nieprzespanej nocy, jak właśnie po tej, którą całą przepłakałem! To był punkt zwrotny! Zacząłem wcielać rady Marcina w życie i poczułem, jakbym urodził się ponownie! Co więcej - wybaczyłem rodzicom i po raz pierwszy w życiu poczułem, że jesteśmy prawdziwą rodziną! Po raz pierwszy wspólne święta przypominały święta! W tym miejscu chciałbym też wyrazić swoją ogromną wdzięczność do Marcina, dzięki któremu nauczyłem się żyć w zgodzie z innymi i w zgodzie z samym sobą. Dzięki jego radom stałem się innym człowiekiem. Od trzech lat jestem w szczęśliwym związku z kobietą moich marzeń! Mieszkamy razem z moimi rodzicami, wspólnie opiekujemy się mamą i jesteśmy chyba najbardziej kochającą się rodziną na świecie! Jeżeli mieliście wątpliwości, co do wartości tej książki, to mam nadzieję, że moja historia będzie wystarczającym argumentem "za". To książka, dzięki której naprawdę będziesz w stanie zmienić swoje życie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Witajcie kochane Montia juz nie funkcjonuje zamiast lepiej to jest coraz gorzej wczoraj go zobaczyłam jak jechał i wpadłam w otchłań czarną jest mi cięzko jak nigdy chciałam zadzwonic , chciałam zeby było jak dawniej w czasach kiedy był kochany i wina , mam tak ogromne poczucie winy ze ono mnie paraliżuje nic nie mogę zrobic jestem rozbita i rozdarta wydaje mi się ciągle ,że coś mogłam zrobic inaczej , że wtedy on by się tak nie zmienił mam ochotę zasnąc i na razie sie nie budzić grunt mi się usunął spod nóg nie wiem co dalej wydaje mi sie ze jak nie zadzwonie to go strace na zawsze ze on bedzie z kims i kogos pokocha bo ja go odrzuciłam nic do mnie nie dociera czytam co piszecie ale na poczatku to do mnie docierało a teraz jestem jakby nienormalna myślę po swojemu i nic nie dociera tak chce to przetrwac , chocby na siłę i ciagle mysle ze mi powiedzial ze sobie nikogo juz nigdy nie znajde z dwojk ą dzieci same widzicie co chodzi po mojej głowie co ja mam robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia - pytasz co masz robic. NIC. Taka moja rada. NIC. Oczywiscie nic z tych opcji ktore wymienilas. I wbij sobie do glowy: jakbys mogla cos zrobic zeby on byl inny - to bys dawno zrobila. Jakby on mial sie zmienic i byc dobry - to by juz dawno byl. Ale nie jest. Bo jest jaki jest. Ty go nie zmienisz. Ani Twoje postepowanie, ani milosc czy co tam czujesz do niego. Nic nie rob. Nie dzwon. Jego nie ma. Koniec. Niech sie inna z nim uzera bo lepszy dla niej nie bedzie, on jest jaki jest. Ja tez bedzie zdradzal a ona bedzie mimo wszystko za nim latac i prosic zeby wrocil do niej. Chyba jej tego nie zazdroscisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikogo sobie nie znajdziesz z dwojka dzieci... A co my tu walkujemy od miesiecy? Powtorze bo chyba nie doczytalas: nasza wartosc nie mierzy sie posiadaniem partnera czy "tym ze ktos nas chce". To nie ma nic do rzeczy. To czy ktos nas "chce czy nie" nie ma wplywu na nasza wartosc! To jakies glupie przekonanie w naszej glowie. Przekonanie nie znaczy prawda. Ty jestes wartosciowa sama w sobie czy ktos Cie zechce czy nie. Odpocznij. Naucz sie byc sama. Naucz sie kochac siebie. Wtedy zobaczysz ze zycie moze byc piekne w pojedynke, bez toksycznego partnera - i wtedy masz szanse na poznanie kogos wlasciwego - kto nie bedzie utrudnial zycia ale wspieral. Nie ogladaj sie wstecz bo tam nic nie ma. Tylko jakies cienie - a Tobie sie wydaje ze nie wiadomo jakie cuda. Myslalam identycznie: koniec swiata jak mnie nikt nie zechce... Bede nikim jak bede sama... Kupa bredni i tyle. Sciskam 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monita, Pamietasz ostatni dołek? Czytaj to co było tma napisane milion razy, wydrukuj sobei i miej pod reką w każdej minucie, tak zebyśmiałą dostęp jak tlkyo zaczynasz żałować, że się z nim rozstaąłś. Twoja decyzja NADAL JEST BARDZO DOBRA DECYZJĄ. Cofka zdarzyła się, to nic. TRWAJ w postaniwoeniu i wóc do poprzendiej cofki.... wypisalaś złe i dobre rzeczy, któe zrobił TObie i córkom??? Przytulam❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia ❤️ To tylko chwilowy atak paniki, który za chwilę minie. Sama przecież wiesz jak to działa. Skręca Cię Kochanie, bo to jest detox, odtrucie... Ale jesteś tutaj, zrobiłas kawał dobrej roboty. Jesteś piękna i madra ;) ja to widziałam. Twoje córeczki mają mamę, odzyskują ją taką jaka powinna być. Spokojna, nienerwowa i ciepła, skupiona na sobie i dzieciach. Montia nie uwierzysz może, ale ja nagle z dnia na dzień naprawdę zmieniła widzenie... Mój M się stara bardzo, staje na rzęsach niemalże, prosi, chodzi, dzwoni...Mami prezentami, jest na wyciagnięcie ręki, idzie na terpie, już chodzi.... I wiesz co.... tak za nim wyłam, tak go strasznie chcialam, tak błagałam go, żeby wrócil, żeby był. A on stawial warunki ciagle inne, nowe.... A teraz? Nawet gdyby przeszedł ewolucję, gdby się zminil to...nie wiem tak do konca czy bym go chciała. Ja jestem już inną osobą, tą samą na zewnątrz, ale w środku inną. Ty tez Kochanie za czas jakiś będziesz się zastanawiała dlaczego tak reagowałaś? Dlaczego to sobie robiłaś? Tkwiłaś w chorym związku...gdzie było tyle łez. Worki wystawione, klamka zapadła... Trzymaj się dzielnie, tyle już wytrzymałaś. Nie marnuj tego...ściskam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
ONEIL🌻 EWA 🌻 COROBIC🌻 jestescie moja podporą w najcięższych chwilach moim jedynym celem jest teraz tylko to zeby przetrwac i nie zadzwonic , ale sa takie momenty i ze gdyby nie to kolezanka mi powiedziala kiedys ze jak mam juz zamiar zadzwonic do M to mam zadzwonic do niej i ona mi to wybije i tak robię ale to wszystko trudne nie wiem jak długo wytrzymam nie moge pogodzic sie z tym ze on mi tyle przykrych rzeczy powiedzial na koniec jak on mógł, tak we mnie bił w moją psychikę ze teraz siedzę i myslę tak mnie zaatakował strasznie jak juz sie bardzo psuło m.nami a ja jeszcze czuje sie winna moje kochane ja Was czytam , wracam do poprzednich dni i czytam ,ale cos sie sta.ło , jakas wstrętna siła mnie pcha w otchłań , nie rozumiem tego wszystkiego tak jak wczesniej, trzeba mi milion razy powtarzac to samo jakbym była jakaś tępa nie wiem co jest prawdą ostatnio nie pojechałam do P.Bogdana bo kolega z którym tam jeździłam zaczął mnie podpytywac czy nie mozemy byc razem i ja zrobiłam w tył zwrot myślałam ze mam przyjaciela a tutaj kolejny facet ktory mnie chce pazurami dla siebie i nie mam przyjaciela , nie chce kontaktu z nim boje się juz strasznie nie mowiac juz ze spotkałam sie z kolegą z podstawowki pogadac o starych czasach a ten okazal sie tak zaborczy ze znajdowałam kwiaty pod drzwiam -bukiety wielkie a on taki był natretny ze chciał ze mna zamieszkac po pierwszym spotkaniu!!!-a ja sie z nim tylko raz spotkałam !!!!a teraz sie okazuje ze aresztowali go bo cos tam przeskrobał moj M tez miał kryminał w zyciorysie widzicie jakim jestem łatwym łupem !!!!na kogo trafiam jak oni wszyscy chcą szybko mnie dla siebie nie patrząc i nie słuchając co ja na to !!! przeraziłam się tym bo ani nie imprezuję , staram się nigdzie nie chodzic , siedze w domu tylko praca dom i tak w kolko a pomimo to takie historie mnie sie czepiają i tacy faceci boję sie siebe ,nie wiem co we mnie takiego siedzi , ale czuje że to coś złego boję się świata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Niebo kochane🌻 dziekuje że jesteś ❤️ masz racje , dobrze ze mi to wszystko piszesz jestem otumaniona tak mnie ciągnie do M ze to jest aż nienormalne dobrze Ewa napisała ,że ja jestem zatruta , tak też sie czuje nie jestem ani spokojna ani szczęśliwa jestem teraz nerwowa , agresywna, płaczliwa i rozdarta działam w ciemnosci nie wiem co robic ostatkiem zdrowego rozsądku sie kieruję i wiem ze gdyby nie Wy byłoby po mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
corobic🌻 wiesz ze nie wypisałam tych złych rzeczy bo jak siadałam do pisania to nie mialam cierpliwosci ja mam jakiś dziwny syndrom nie umiem pooglądac filmu do konca nie umiem sie na nim skupic nie wiem co sie dzieje chcialam wypisac i tez nie mam cierpliwosci cos mnie rozwala od środka ostatnio usłyszałam ze ja moze mam depresje i tak sie tego czepiłam ze szok uwierzyłam ze ma depresje ja nie umiem zebrac myśli nie wiem co dalej ze mną bedzie chce byc dobra mamą ale nie zawsze mi wychodzi za mało poświecam uwagi moim dziewczynkom zdaję sobie z tego sprawe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
wiecie co niedługo idę do domu bo jestem w pracy i już mnie ściska w gardle mam lęki , zaczyna mi sie kręcić w głowie czemu tak się dzieje ??? to nie jest normalne i tak codziennie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
wiem co napisałyście i czytałam ze on taki sam będzie dla innej ale ja wciąz mysle ze to tylko dla mnie taki niedobry ze dla innej dziewczyny bedzie cały czas taki kochany jak dla mnie na poczatku dla dziewczyny ktora bedzie tolerowala jego przestepstwa zakryte legalnymi spolkami wtedy bedzie u nich sielanka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia ❤️ to normalny syndrom odtsawienia od substancji uzależniającej. Tak właśnie cierpią narkomani, alkoholicy, lekomani... Masz jakieś tabletki uspokajające? Byłaś u psychologa/psychiatry? Mnie taki stan, jak opisujesz trzymał 1,5 miesiąca. Miesiąc bardzo bolało, potem było coraz lepiej. W sumie to z pół roku trzymało. Ale potem to już było wytrzymania. Tylko od czasu do czasu.. Najgorsze było, że budziłam się regularnie o 3-4 nad ranem i dopadał mnie ten strach. I ból. Ale z perspektywy1,5 roku mówię z całą stanowczością - WARTO BYŁO. Jedynie co, to na pewno poszłabym po jakieś tabletki uspokajające. I na sen. Zajmij się czymś. NA siłę. Najlepiej wymagającego wysiłku fizycznego. Bo wiem, że na innym trudno się skupić :( Ja nie mogłam np.czytać. Chociaż normalnie połykam książki i zawsze mi pomagały. Masz możliwość fizycznie się napracować? Tak do upadłego. Pamiętaj, że po nocy nadchodzi dzień, ( a po burzy słońce :) Obudzisz się pewnego dnia i ze zdumieniem stwierdzisz, że się dobrze czujesz i to juz nie ma dla Ciebie znaczenia. Odcinając się od niego dajesz sobie szansę na szczęście. Pamiętam taki sen, że wróciłam do niego i minęło 5 lat. I zdałam sobie sprawę, że (ciągle w tym śnie) jestem 5 lat starsza. I ciągle w tym samym punkcie. Obudziłam się zlana potem. Straszne. Od tego snu było już tylko lepiej i lepiej. Trzymajcie się dzielne kobitki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa ❤️ bo free-wolna taka jest. To miłe, że mogłyśmy tutaj oddać, coś co jest prawdą... Montia 👄 juz nic mądrzejszego niż teraz dodała Ewa chyba nie da się napisać. Możemy Cię Kochana podtrzymywać na duchu, wspierać, utulać, ale... może to faktycznie za mało. Dużo z nas korzystało ze środków farmakologicznych, one są dla normalnych ludzi, którzy maja kryzysowe sytuacje jak Ty teraz. Pomyśl o tym... może warto. Całuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas dzis wolne, bylam na paradzie, nie mam jakiejs strasznej nerwowki przed jutrzejsza rozmowa - tak moze troche obawy, nic szczegolnego. Wierze ze sobie poradze, ze nie bedzie powaznych implikacji i ze w razie koniecznosci znajde wsparcie. Przyznam nawet ze czuje jakas dziwna ulge ale ona mopze jest spowodowana tym ze w ostatnich dniach odkrylam, nazwalam (z Wasza pomoca) swoj problem i teraz wiem nad czym mam pracowac. Myslalam ostatnio wlasnie o zaznaczaniu granic - mnie sie to sakramencko pomylilo kiedys - z \"wychowywaniem\" drugiego czlowieka, zniewoleniem, zmuszeniem do akceptacji mojej postawy. Kolejny blad w zalozeniu. Bo to zupelnie inna sprawa. Teraz to ROZUMIEM. I tez przyszlo nagle. Ale wiedza, iluminacja przychodzi gdy jestesmy na nia gotowi. Teraz wydaje mi sie jakbym od zawsze o tym wiedziala. Wierze i wiem z glebi duszy ze mam prawo do stawiania granic. Dotychczas to tylko byly slowa, tylko mowilam o tym ale nie czulam. Balam sie ze postawienie wlasnej granicy naruszy czyjas, ze okaze sie wredna, egoistyczna, niewyrozumiala, bez empatii itp. Ze zadzialam wbrew czyjejs woli... I wlasciwie takim mysleniem pozbawilam sie calkowicie potencjalu obronnego. I jeszcze sobie uswiadomilam - ze ludzie tacy jak moj maz posiadaja potrzebe wyznaczania im granic. Oni nie sa w stanie samodzielnie, bez tych granic, normalnie egzystowac w rodzinie. Oni oczekuja - jak to dwuletnie dziecko - ze mama powie \"nie\" albo przykroi klapsa. Nie chodzi mi teraz o niego - ale o mnie. Bo zadzialalam na wlasna szkode nie wyznaczajac tych granic NIGDY. Pisalam juz o tym wczesniej. Uniki byly przyzwoleniem. Grzeczna, spokojna postawa wobec krzykow - podobniez. Tlumaczylam sie ze \"nie znize sie do jego poziomu\" a trzeba bylo nie dbac o wizerunek tylko oddac. On sie drze - wrzasnac glosniej. On rozbil kubek - walnac kubkiem w niego. A ja w takich chwilach myslalam co jeszcze moze sie zdarzyc zamiast uruchomic swoj instynkt. I tutaj problem instynktu o ktorym tez wspominalismy - ze jego zaburzenie jest konsekwencja leku naszych rodzicow. Zgadzam sie w 100%.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć dziewczyny 🌼 czytam Was, ale podobnie jak wcześniej napisała Montia, jakbym nie rozumiała, jak grochem o ścianę... no to zaliczyłam cofkę, zobaczyłam się z M. pierwszy raz od rozstania. Jadąc, wiedziałam, że robię sobie krzywdę, ale to oczywiście niczego nie zmieniło. Niby rozmawialiśmy, niby coś zrozumiał, niby, niby... Tęskniłam, już sama nie wiem czy za nim, czy po prostu za odrobiną ciepła i czułości, których, w sensie fizycznym, od dawna nie zaznałam. Pozwoliłam mu się całować i dotykać, przeczesywać włosy i patrzeć głęboko w oczy- cały ten shitowy zestaw dla zakochanych included... wybaczcie ton, ale zastanawiam się, co ja sobie właściwie myślałam... moja mała wygrana biteweczka- seksu nie było, znaczy nie dałam się :P (że też nie mogę mieć innych powodów do dumy...) co więcej, rozbawił mnie nawet, stwierdzając, iż go torturuję i jak w ogóle tak mogę, skoro on od tych niespełna 4 m-cy nic. Chrapał w nocy, a rano odwiózł mnie na dworzec i zapewnił o dozgonnej, czystej i prawdziwej miłości swej. Oczywiście zdążył już się o coś obrazić, więc się nie odzywa. Uśmiecham się jak to piszę, mimo, że jeszcze nie dalej jak wczoraj, nad tym samym płakałam. Uśmiecham się do swojej naiwności i do moich niezaspokojonych pragnień, które każą widzieć mi w tym człowieku spełnienie moich marzeń. Uśmiecham się do Was :) pozdrawiam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://zdrowie.onet.pl/1547155,2041,0,1,,pan_i_wladca_od_pieniedzy,psychologia.html Artykuł , który powalił mnie, doprowadził do tego, że szczęka mi opadła na podłogę. Czemu? To ja! Kiedyś, zanim nie poszłam po trupach do pracy.... Wklejam dla dziewczyn , które są w takiej sytuacji. Iduś, nie wiem co on kombinuje, nie sądzę, żeby coś motał, bo poza tym, że wczoraj cichaczem odebrał córkę ze szkoły, nic wielkiego nie dokonał:D:D:D:D A może dokonał, tylko ja nie mam szklanej kuli i nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo 🖐️ ;) A boli mnie to jakby mi ktoś serce rozrywał. A to ja sama. Nie chcę użalać się nad sobą, więc się uśmiecham. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortilla29
Ewo ❤️ trudno się z Tobą nie zgodzić ... Punkt „b“ MATKA jest i rolą i jest powołaniem, myślę, że w tym momencie odrzucasz ten jak najbardziej naturalny schemat pt. MATKA... bo nie zostałaś przez swoja mamę „dopieszczona” w odpowiedni sposób. Nie kojarzy Ci się rola MATKI z osoba odpowiednią... obawiasz się przejęcia w siebie słowa MATKA bo z obserwacji w dzieciństwie, nie czujesz pod tym słowem tresci: piękna, pełni, dobroci, miłości... Tak ...chociaż jestem pewna, że miłość otrzymałam, jednak brakowało mi pewnej więzi emocjonalnej, poczucia bliskości. Mama nie potrafiła rozdzielać uczuć "każdemu według potrzeb" ...leciała schematem jak dla syna, ale u mnie to się nie sprawdziło i był ambaras ... :-( Teraz przerabiam z psychologiem kwestię otrzymywania pomocy, a ściślej proszenia o nią ... Jeśli zajmowałyście się tym tematem, to może coś ciekawego przyjdzie wam na myśl, jakieś spostrzeżenia? Proszenie o pomoc fałszywie kojarzę z okazywaniem swojej słabości...a nawet skrajnie - z wysługiwaniem się innymi :-( Muszę znaleźć na to kontrargumenty ... Cenne są wasze uwagi, ja niestety biorę dosyć jednotorowo udział w dyskusji ... mianowicie nastawiona jestem głównie na branie, żeruję na was ;-) Wybaczcie ;-) ;-) ;-) Mam nadzieję, że to forum jest także dla takich osób :-) :-) :-) Aaaa, było tu o stawianiu granic ... oneill : Wierze i wiem z glebi duszy ze mam prawo do stawiania granic. Dotychczas to tylko byly slowa, tylko mowilam o tym ale nie czulam. Balam sie ze postawienie wlasnej granicy naruszy czyjas, ze okaze sie wredna, egoistyczna, niewyrozumiala, bez empatii itp. Ze zadzialam wbrew czyjejs woli... Ja też nie wyznaczałam mężowi tych granic ... Skutek? No właśnie nieumiejętność dbania o swoje interesy w małżeństwie, bo nie wyznaczam granic = jestem uległa, pozwalam manipulować sobą, uzależniam swój nastrój od jego dobrej lub złej woli, jeśli coś nie idzie po mojej myśli utwierdzam się w przekonaniu, że nie mam racji, więc to ON musi mieć rację i w konsekwencji boję się o cokolwiek prosić, bo może mnie spotkać odmowa, miażdżąca krytyka, awantura ... a tego przecież nie chcę :-( Jednak ja twierdzę, że lepiej nie dawać sobie powodów do rozdziawiania gęby, wypuszczanie z siebie "jędzy" :-0 Jeśli ktoś tak potrafi --- oneill --- myślę, że to akurat twój atut i nie masz czego żałować... Ponieważ ja daję się czasem sprowokować mężowi (w przeszłości mamie, nigdy innym ludziom!) i kończy się to u mnie spustoszeniem nerwowym ... Może na ten moment wydaje mi się, że trzymam w szachu przeciwnika, ale co z tego, przecież niczego nie zyskuję ... A krzyk, tak jak przemoc fizyczna jest oznaką słabości. Według mnie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tortilla proszenie o pomoc dla mnie było zawsze dla mnie samej oznaką słabości (mojej), braku kompetencji (mojej), natomiast dziwiło mnie, że ktoś nie chce korzystać z mojej pomocy. No bo jak to, przecież nikt wszystkiego nie wie i nie umie (poza mną, bo ja MUSZĘ wiedzieć i umiec, bo tak kazała mama, bo tak mnie katowała, że choćbym nie wiedziala i nie umiała, to należało się nauczyć tego w sekundę). A teraz inne spojrzenie. Obecne. Jeśli czegoś nie umiem, nie wiem, nie dam rady, nie oznacza, że jestem głąbem, oznacza tylko tyle, że to nie moja dziedzina. No sorry Winnetou, ale co do fizyki kwantowej, trochę czasu zajmie, zanim czegoś się dowiem czy nauczę. A ja szanyję siebie, kocham. W związku z powyższym oszczędzam mój czas . Dwa mam znajomego, który w tym siedzi. Bardzo go lubię, bo to fajna osoba. Daję mu możliwość pomocy sobie, bo siebie kocham, i jego szanuję. Przyjmowanie pomocy od innych to pewna forma energii. Nie można jej zaburzać, nie można tylko dawać, wskazanie jest też branie. Wtedy jest równowaga. I to nie jest koniecznie tak, że musisz oddać temu kto Ci coś dał. Możesz oddać następnemu. Temu, kto akurat będzie potrzebował Twojej pomocy. Ja długo nie uznawałam niczyjej pomocy, a to dlatego, ze moja matka wbiła mi przez tyłek i inne części ciala, że ja mam być najlepsza, najambitniejsza, najinteligentniejsza. Dziś wiem, że nie ma ludzi uniwersalnych. Jeśli ktoś wie i umie wszystko, to zapewne gadanie i wreszcie wyjdzie fakt, że spapra każdą robotę, bo tak do końca i profesjonalnie to nic nie wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia, Słonko, szlag cię trafia, bo myślalaś, że jak szybko poszedł, tak szybko wróci. Upatrywałaś tego, że masz rację, to on jest ten zły, Ty zas jesteś ofiarą. Wedle bajek, kat winien się nawrócić, uklęknąć przed ofiarą. A potem powinno być sakramentalne "żyli długo i szczęśliwie". Jest jedno błędne założenie. Ofiar jest więcej niż jedna. Czuję, że i jego żona i dzieci - jeśli je posiada- to też ofiary, no to gdzie ten happy end i z kim on ma niby długo i szczęśliwie żyć? Obudź się kobieto. To nie bajka! Żyj sobą, swoim życiem, a kata odstaw na boczny tor. Jego broszka co zrobi z własnym życiem. Cofki są i będą. Obudź się. Nie daj się stłamsić, zagonić w kozi róg. Przecież on doskonale wybiera, osobę, sytuację, która w danym momencie mu pasuje. Jak się żona zbiesi i przejrzy na oczy, wraca do Ciebie, jak Ty wymykasz się spod kontroli, to wraca do niej! Proste! Logiczne. Wygoda, chwilowa akceptacja, bo wy myślicie , że wygrałyście z tą drugą. A tak prawdziwie, przegrywacie siebie. Bo cały czas on Was trzyma w szachu.Żongluje Wami jak piłeczkami raz jedną wsadza do kapelusza, raz drugą i nie chce widzieć! Montia, obudź się, to jest jego gra, nie musisz w nią grać. Puść go wolno. Ręczę Ci, że jeśli nie za kilka miesięcy, to za kilka lat, zobaczysz go na dnie. Bo i w końcu żona też go zostawi. Ja puściłam wolno niegdysiejszego niedoszłego mojego, toksycznego. I co? i po kilku miesiącach meldował się u mnie, i błagał, żebym nie wychodziła za mąż. Pal sześć wpadłam z deszczu pod rynnę, ale miałam rację, wrócił, tulko już za późno. Dzis wiem, że puszczam kolejnego toksyka wolno, ale nie tak jak tamtego, puszczam i sama rozwijam sie, bo wtedy, 9 lat temu, nie zrobiłam ze sobą nic. Nie pokochałam siebie, więc efekty są takie jakie są. Dzis nie mam celu na zasadzie i tak wrócisz, a ja będę już z innym i pokażę ci. Dziś mój cel jest inny. Pokażę sobie samej, że jestem super. A ty, toksyku, żyj jak chcesz i z kim chcesz. I na koniec. Okłamywał Ciebie, okłamywał żonę, dolicz sobie inne osoby, o których wiesz, że je zrobił, okłamał , wykręcił wała....Czy taki człowiek, się zmienia? hyhyhyhy....Kościół złego nie naprawi, a karczma dobrego nie zepsuje. To jest fakt. Człowiek może zmienić tylko siebie samego, jesli poczuje, że mu ze sobĄ samym źle. Czy toksyk jest świadomy, że mu jest źle, bo źle robi? Nie! Zwala winę na innych! Masz więc odpowiedź. Nie zmienia się, ani o milimetr. Dopiero, kiedy dojdzie do przekonania, że tu i tu ze sobą mu źle, coś trzeba zmienić, wtedy, rzeczywiście może ruszyć do przodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo Kochana, gdzież ja bym śmiała składać reklamację ;) ❤️ u mnie ze współpracą rozum /umysł/- serce jest całkiem nieźle, no, wyłączając właśnie relacje z tym osobnikiem ;P bo tutaj panuje samowolka, jedno swoje, drugie swoje. Może niezupełnie, ale widać, co wyszło z ostatniego porywu serca, które nie chciało słyszeć o racjonalnych argumentach i szło na żywioł. Czasami mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać gdzieś na kraniec świata ;) Przytulam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×