Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Wesołego Alleluja! Pogody ducha, radości i miłości. Mimo wszystko. A nawet na przekór :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
nadziei i wewnetrznego odrodzenia sobie i wszystkim Wam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Kochane:) Na wstępie życzę spokoju , miłości takiej z samego dna serca niczym nie skażonej i oby te święta były radosne dla każdej tu piszącej i nie piszącej Kobiety❤️ Vacancy.....❤️ nie piszę to prawda, czekam,czekam na to co dalej powie moje serce. Zdarzają mi się takie stany zupełnego niebytu.... beznadziejności i bezsensu......jak również stany w których wydaje mi się,że odzyskuję równowagę,ale w takich chwilach wypieram z siebie te dobre chwile i szukam dziury w całym biorąc na siebie odpowiedzialność za drugiego człowieka i zarzucam sobie,że ja czuję się dobrze ale kosztem czego,kogo????? czy mam prawo?????a może wszystko to co sobie wymyśliłam jest jakąś bzdurą i bajką??? a życie polega zupełnie na czymś innym a to ja się mylę i jeszcze kilka podobnych do mnie osób.... I właśnie dlatego że zdarzają mi się takie stany i musiałabym o tym pisać w taki a nie inny sposób raz wybierając prostą drogę a raz pisząc w innej konwencji,pomyślałam że przeczekam i odezwę się dopiero wtedy gdy zdobędę pewność....ale zdobycie tej pewności może potrwać jeszcze bardzo długo.............. Podstawowa rzecz.....od wielu z Was otrzymałam gratulacje......nie byłam w stanie ich przyjąć i ciągle w głębi serca mam wątpliwości czy powinnam bo jednak aby coś osiągnąć musiałam zadziałać na szkodę drugiego człowieka........powiedziałam również,że wyprowadzka męża nie jest moim sukcesem bo tak naprawdę nie to chciałam uzyskać,chciałam uzyskać jego zmianę..........a więc jego ucieczka jest dla mnie porażką..................jednak muszę powiedzieć,że racja leży po Waszej stronie to był sukces........ja jednak nadal go wypieram........nie dostrzegam......... Dotarła do mnie jeszcze jedna rzecz która każe mi być krytyczną wobec siebie...........zrozumiałam,że ten człowiek jest chory,ma problemy z psychiką,zdarzają mu się w dalszym ciągu urojenia słuchowe i wzrokowe(albo tak dobrze udaje),a ja powinnam pomóc mu leczyć się.....................i mogłabym mu pomóc,jestem w stanie zrozumieć,przyjąć,wybaczyć(tylko że jeśli on wróci do domu to mi córka z kolei nie wybaczy)...........ale ten człowiek NIE CHCE. Nie chce się leczyć,nie chce zrozumieć i nie chce zrobić nic! Co ja mam mu tłumaczyć(tak jak napisała Oneli) że trawa jest zielona.............. Nie potrafię nadal ocenić swojego stanu...........czy jest lepiej czy gorzej..............nie potrafię................pozostawiłam sobie czas...........czekam,czekam co powie serce...... Ale pomyślałam,że mogłabym podpowiedzieć jak zadziałać aby mężczyznę zmusić(jakie to toksyczne,brrr....) do opuszczenia domu..... Pierwsza podstawowa sprawa to konsekwencja!!!! Konsekwentnie trzymać się jednej opcji,nie pozwalać sobie na wątpliwości ,na jawne wątpliwości w jego obecności. Chcę żebyś się wyprowadził i koniec i kropka!!! On mi również mówił,że nigdzie się nie wyprowadzi,szantażował mnie na milion sposobów,założył nawet sprawę w urzędzie miasta o zameldowanie na stałe.............to były ciosy dla mnie........myślał,że się poddam,nie podołam(wie że nie cierpię urzędowych spraw),nie napiszę,nie będę robić nic,(pomylił się,byłam w stanie napisać do Marszałka wojewódzkiego i zrobiłabym to gdybym musiała..)jednak kiedy przegrał a właściwie dobrowolnie wycofał sprawę o meldunek,bo ktoś mu wytłumaczył,że nie ma szans,wtedy chyba do końca zrozumiał,że nie wygra.......wtedy przygotował sobie drogę odwrotu w postaci tego mieszkania piętro wyżej.... Za chwilę dokończę,nie chciałabym aby to co napisałam poszło w kosmos więc wysyłam teraz część wypowiedzi..🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
Chyba znalazłam odpowiedni topic do mojej sytucji. Jestem ze swoim partnerem od 4 lat.Od roku mieszkamy w Anglii ja tutaj przyjechalam pierwsza później go ściągnełam. Sytuacja od pewnego czasu wygląda koszmarnie. Dochodzi nawet do tego ze ja nie wiem co jest dobre a co złe po kolejnej kłótni.Nie miałam nigdy wczesniej doswiadczenia z facetami to jest moj pierwszy wiec naprawde czuje sie zagubiona. Jestem osobą na stanowisku dobrze sobie radze w życiu niezależną finansowo.Mój facet nie pomaga mi w domu, uwaza ze to są moje obowiązki nalpeiej by bylo gdyby on siedzial caly dzien przed komputerem z piwem w reku i miał świety spokój. Jak ja prosze zeby cos zrobil to musze sie tyle uprosic a jak juz podnoszę głos to on uwaza ze sie do niego "dopier...alam" cytując. Ma różne prymitywne zachowania (ma 27 lat ja mam 22) zachwouje sie jak duze dziecko.Nie szanuje mnie ani mojgo zdania, po kolejnej kłótni to zawsze ja go przepraszam ale nie jestem do konca pewna czyja to jest wina, zaczyna mi sie rypac w głowie dobro ze złem, a na koniec myśle sobie moze tak byc powinno?.Nie wiem najgorsze jest to ze nie potrafie wziąsc sie wyprowadzic, pozbierac rzeczy i po ptostu zamknąc ten rodział w moim życiu.On nie ma zadnych ambicji najlepiej mu tak jak jest i wiecej mu nie trzeba.Mało tego jest całkiem inny w stosunku do mnie przy moich rodzicach i w towarzystwie.Ma chamskie odzywki do mnie a mysli ze to jest żart a mi jakos trudno się uśmiechnąc.Zawsze ba drugi dzien po kłótni obojetne czy ja jestem zła czy nie dotyka mnie tak jak chce i gdzie chce a jak mowie zeby mnie zostawił to sie obraza i sie cały dzien nie odzywa. Jestem struta i zmęczona juz sama nie wiem co mam robic. Mało tego pije i mówi bezkarnie ze lubi to robic i bedzie to robic. Jak ja mówie zeby posprzątał on na to ze jest czysto itp. Najgorsze jest to ze wokół wszytsy go uwielbiają jest super kolegą w pracy jest dobry a jakjabym cos powiedziała to rany boskie..to ja bym wyszła na tą złą. Nikt nie wiejaki jest naprawdę.Nie wiem co mam zrobic..i sama juz nie wiem co jest dobre a co złe..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
a no i po każdej kłótni myśle ze on sie zmieni, z reszta kiedys mi to obiecal, nie czuje sie jak kobieta, czasem mi to mowi ze nie jestem kobietą albo ze jestem pasztetem, albo jakies inne a np na drugi dzien ze jestem piękna itp. no oszalec idzie podobnie z tym jak jest narąbany to mówi zebym sie wyprowadziła ze mnie nienawidzi itp. a na drugi czy trzeci dzien mówi ze mnie kocha itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta komentujaca
Ja zaczelabym od wyprowadzenia sie i kontaktow ograniczonych. Nie zrywania, ale dystansu. Nie zlapiesz dystansu do sytuacji siedzac w tym , przepraszam ze tak nazwe , bagnie. Jak go stac na siedzenie przed komputerem z piwem w brudzie bez pracy, to co ty z nim jeszcze robisz?? Jeszcze Cie poniza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
Mogłabym sie wyprowadzic ale z drugiej strony mieszkam w U.K on pracuje na tej samej fabryce co ja wszyscy naz znają wiedzą jaki on to jest wspaniały i przystojny wszyscy sie bede pytac co sie stało, albo ze mi kariera uderzyła do głowy to go zostawiłam itp. Mało tego jak sie przepronwadze to nawet nie bede miała z kim isc na piwo,i cały czas mysle ze juz nikogo nie poznam mam taką reakcję blokującą ze w zyciu czegos takiego nie czułam, boje sie tych wieczorów w samotni, bede myślała cały czas o tym co on np. teraz robi.wszyscy moi znajomi znają jego i mnie martwie sie o to ze oni mogą nie zaakceptowac tego ze ja juz nie jestem z nim.zaraz bo jakiejs kłótni to mam ochote isc i zaraz sie z nim pogodzic przytulic sie i powiedziec ze wszytsko bedzie dobrze.Czytam posty z pierwszej strony jak mi sie jescze cos nasunie to napisze.a noi przerasta mnie zabranie wszytsich rzeczy z domu wspólnegi pokoju na super warunkach spakowania sie jak on bedzie patrzył. Moja sytuacjia rodzinna jest wspaniała mam fenomenalną Mamę która wciąz namawia mnie do tego zebym go jak naszybciej opusiciła, i Tate który jest fantastycznym człowiekiem i jakby sie dowiedział co sie naprawde dzieje byłby tutaj porannym samolotem i tak mu wtłukł ze szkoda gadac..Dziwne to jest ale w pracy potrafie walczyc o swoje do upadłego a tutaj w domu nie chce nie potrzebuje ile razy juz słyszłam ze jestem "jeb... szmatą" ale machnełam reką bo to było po pijaku. Wogóle nie dociera do mnie owa sytuacjia o ktorej piszecie dziewczny czuje sie jak jakas chora, nie moge w to wierzyc ze on naprawde mnie niszczy, zawsze byłam twarda, wiem czego chce a nie potrafie odejsc od niego i wiem napewno ze jak bym zdołała odejsc to on jakby tylko przyszedł do mnie z kwiatami to zaraz bym była z powrotem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po drugie. Jeśli jesteście pewne ,że chcecie aby mężczyzna opuścił dom,nie dopuszczajcie go do siebie w żadnej formie,jest to jasny komunikat,nie będę grała w Twoją grę. Sypinie i dogadzanie toksykowi szkodzi przede wszystkim Wam,bo to Was tylko wiąże ,dla kobiety bliskość ma ogromne znaczenie a dla takich mężczyzn to jak puszczenie bąka. Z tego również należy sobie zdać sprawę. A ponadto,tak zupełnie na marginesie jeśli mężczyźnie zależy naprawdę ,poczeka........jeśli nie czeka ,nie pracuje...........to nie warto ,nie warto z kimś takim spędzać pozostałej części życia,chyba że godzimy się na traktowanie nas przedmiotowo,ale to już inna bajka...........w każdym razie wybór jest w rękach każdej z nas................ Trzecia rzecz. Należy pamiętać o tym,że mężczyzna jest słabszym psychicznie osobnikiem i nie jest w stanie znieść takiego traktowania na dłuższą metę. A mamy do czynienia z ludźmi kontrolującymi, więc...... Jest to bardzo trudne wszystko i wymaga ogromnej siły woli i konsekwencji przede wszystkim,ale możliwe!! Mężczyźni żerują na naszej niestabilności emocjonalnej,jeśli tylko poczują naszą słabość wahanie bez chwili namysłu wykorzystają to,zamykając kobietę do następnego etapu..............a następny etap może pojawić się za kilka lat,albo ............wcale...........i tu nas mają! Vacancy Twoja historia którą ostatnio opowiedziałaś..........wybacz ale mnie to przypomniało moją sytuację sprzed kilku miesięcy kiedy to M powrócił z zagranicznych wojaży bez grosza przy duszy..........widzisz, kiedy wtedy kazałam mu się wynieść,on zachował się podobnie jak Twój brat,też zadzwonił do swojej siostry,do mojej mamy...chcąc w ten sposób wymusić na mnie zmianę mojej decyzji.................i powiem Ci to jego zachowanie rozjuszyło mnie jeszcze bardziej........bo zobaczyłam jakim jest gówniarzem,jak sam nie potrafi załatwić spraw z żoną w domu a obdzwania pół świata aby tylko uzyskać swoje. A wystarczyło tylko stanąć ze mną do rozmowy jak człowiek. Jego siostra i mama zaraz dzwoniły do mnie,ale ja nie podeszłam nawet do tego telefonu i nie odebrałam go. Uznałam,że to co dzieje się w naszym domu jest naszą sprawą i nikt nie ma prawa mówić mi co ja robię nie tak,to tylko ja mogłam ocenić sytuację ,bo to ja i on tworzymy ten związek. Poza tym czas oczekiwania na niego zanim wrócił był dla mnie czasem trudnym i czasem napięcia przede wszystkim,może gdybym tak nie czekała w napięciu może i wtedy bym tych słów nie wypowiedziała,myślę,że na pewno nie. Ale wtedy nie wypowiedziałabym już nigdy więcej..... Widzisz ktoś może powiedzieć........o zależy jej tylko na pieniądzach i tak też to może wyglądać................ale dla mnie to co zrobił po powrocie było po prostu tym ostatnim elementem,to spowodowało przelanie czary goryczy................to była ostatnia rzecz jakiej od niego oczekiwałam..............pomocy finansowej w utrzymaniu domu...... Szwagierka do dziś dnia do mnie nie zadzwoniła i nikt z jego rodziny nie kontaktuje się ze mną prócz mojego teścia.................. Dobrze , byłam niesprawiedliwa,wredna,wyrachowana itd............tylko niech mi ktoś powie dlaczego ten tak idealny i DOBRY człowiek nie szanuje swoich dzieci a z wielkiej miłości chociaż do dzieci jaką deklarował całemu światu pozostało tylko wspomnienie,dlaczego nie myśli o Nich,dlaczego nie szuka z Nimi kontaktu jak ojciec.............dzieli ich tylko piętro...................a ten człowiek z chwilą wyprowadzki zapomniał,że ma dzieci..........o nie przepraszam przypomina sobie o Nich tylko wtedy gdy coś potrzebuje................ We wtorek mam sprawę o alimenty...............kiedy dostał pozew,przyszedł w pretensjach,że ja nie chcę się dogadać tylko po sądach go włóczę.............................i za karę(tzn.tego nie powiedział) zakazał mi wszelkiego kontaktu ze sobą pod żadnym pozorem,skoro jestem taka wredna................... Wybacz Vacancy to co napisałam nie jest żadnym przytykiem w Twoim kierunku ja po prostu napisałam o sobie. Jeśli widzisz cień szansy dla tego małżeństwa to może namów brata na leczenie i przyjrzyj się temu co robi Twój brat............dla mnie reakcja Twojej bratowej jest reakcją na zachowania brata..................myślę,że jest kompletnie wyczerpana,stąd Jej może czasami irracjonalne zachowania. Oczywiście,że to co piszemy tutaj to wyrwane fragmenty,rozumiem to naprawdę.. Nie sądziłam że będziesz zagranicą jeszcze tak długo ,to bardzo trudny czas i powiem Ci z mojego doświadczenia pomimo,że zachowałam niezależność w prawie każdej dziedzinie życia ten człowiek w jakiś niewidzialny sposób oplótł mnie swoją pajęczyną i uzależnił,uważaj proszę,zachowaj czujność❤️❤️ Bardzo mi przykro,że mąż usłyszał Twoją rozmowę telefoniczną z Przyjacielem...............i jak widzę nadal w jakiś zależy mu na Tobie(albo jesteś mu do czegoś jeszcze potrzebna) skoro wycofał się z tego co wcześniej mówił.....................gdyby trafiło to na mojego M.................nie wiem jak by się to skończyło..........telefon na pewno byłby rozbity w drobny mak,a ja byłabym dla niego.............nie byłabym..................przestałabym istnieć po prostu,a wcześniej zrobiłby mi piekło na wiele miesięcy............i to piekło nie miałoby końca................bo nic nie sprawia mu większej przyjemności jak upokorzyć i poniżyć mnie... Pozdrawiam wszystkie Kobiety bardzo serdecznie i świątecznie❤️ Dziękuję,że jesteście❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta komentujaca
Do dziewczyny z U.K. Popatrz na to co piszesz kobieto! Masz lęk przed samotnoscia. Lek trzyma cie przy nim. To nie jest milosc! To jest toksyczny zwiazek. Czy Twoja Mama nie bala sie czasem , ze twoj ojciec ja zostawi z Toba malutka, albo twoj ojciec nie okazywal uczuc w domu w sposob jasny i czesto. Bo mnie to wyglada na to powielanie wzoru z domu. Ja mam troche inny problem. ale kazdy problem w doroslym zyciu w zwiazku to powielanie rol z domu. zastanow sie nad tym. bo to juz bardziej intymne jak bylo w twoim domu i co teraz robisz z czlowiekiem ktory cie niszczy psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
Moi rodzice są kochającą się zgodną parą, miałam rzetelny prawdziwy przykład z domu, fantastycznej Mamy i Taty którzy zawsze o siebie dbali nawzajem a bywało cięzko(chodzi o czasy) Mój tato budował dom, potrafił sie bawic ze mną a w nocy jechac do Gdanska bo miał kurs i tak zarabiał pieniądze. Moja mama potrafiła zajmowac sie firmą wyklejac i rysowac ze mną kolorowanki a w nocy wstawac aby Tacie zrobic kubek gorącej herbaty z cytryną i sokiem. Moja sytuacja domowa jest absolutnie zdrowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
Nie wyobrazam sobie byc z nim kolejnych 10 lat..nie wiem jak mam reagowac jak sie wyprowadzic co robic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maraguta
wlasnie wyszedl z domu. czytalam ten topik tak dlygo ale zawsze mowilam sobie, ze mnie to nie dotyczy choc patrzac rano w lustro, maskujac kolejne since, biorac deprim i inne swinstwa zeby w pracy trzymac sie w kupie mialam tego najlepszy dowod. ale dzis juz nie moge tego wypierac. awantura zaczela sie zupelnie zwyczajnie, rzeklabym standardowo- rozzloscilam go. wlasciwie to spytalam tylko, czy nie moglibymy na jutrzejsze swiateczne sniadanie pojechac do jego rodzicow pol godziny pozniej bo nie wyrobilam sie z przygotowaniem salatek i jestem juz zmeczona wolalabym to dokonczyc rano. zapytalam i juz wiedzialam co sie stanie. nie odpowiedzial na moje pytanie tylko wstal i poszedl do kuchni. dwie sekundy pozniej uslyszalam dzwiek tluczonego szkla i wiedzialam ze to salaterki z salatkami nad ktorymi pracowalam pol dnia wlasnie koncza swoj marny zywot. to co dzialo sie pozniej jest ciezkie do opisania al musze przyznac tym razem potraktowal mnie wyjatkowo delikatnie ozczedzajac twarz, zapewne ze wzgledu na jutrzejsze odwiedziny w rodzinnym domu. jestesmy 12 lat po slubie. nie mamy dzieci, nie mozemy, ja nie moge. od 5 lat nie ma dnia zebym nie myslala o odejsciu a jednak nie potrafie. brak mi sil i odwagi by stanac przed calym swiatem, boje sie swiata i tego , ze pieklo ktore mam w domu jest tylko wierzcholkiem gory lodowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O-L-A
Dlaczego boisz się świata? Nie pracujesz i nie będziesz się miała z czego utrzymać? Musisz jak najprędzej zgłosić na policję sprawę o pobicie i zrobić obdukcję lekarską. NIkt, ale to absolutnie nikt nie ma prawa podnieść na Ciebie ręki! Kochana walcz o siebie, bo nikt inny nie zrobi tego za Ciebie. Skąd ten lęk i brak wiary w siebie? Myślę, że konieczna będzie rozmowa z psychologiem. Jeśli czytasz ten topik, to wiesz, że jest nadzieja, bo mnóstwo kobiet zaczyna jednak życie od nowa i odnajduja radość zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Selenaq
Maraguta. Zapewniam Cię, ze świat będzie dla Ciebie łaskawszy niz Twoj mąż. Uciekaj kobieto. Chroń siebie. Masz w domu kata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maraguta. Dziewczyno, nie niszcz sobie życia z tym człowiekiem. Przecież Ty potrzebujesz miłości a nie okrucieństwa. Najwyraźniej cię molestuje psychicznie i fizycznie. nie możesz w tym związku trwać. Zgłoś się koniecznie do psychologa, opowiedz swoją historię - na pewno Ci poradzi co masz robić. Teraz wydaje Ci się to wszystko bardzo trudne i wręcz nie możliwe ale z czasem zobaczysz inny wymiar Swojej sytuacji. Proszę Cię jeszcze raz - nie niszcz swojego życia. Uwierz w siebie. Nikt nie ma prawa tak cię traktować. Pozdrawiam świątecznie wszystkie dziewczyny, życząc słońca w waszych sercach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
MArguta.. Az sie popłakałam.. przeciez to istny skurwys..normalny bojeb. Kochana moze najlepszym sposobem było by wyjechanie na dwa tygodnie gdzies samej, przemyienie, zebranie sił moze ktores ze znajomych ma dom gdzies w górach albo cos takiego podobnego. Wyjdz zobacz jak bez niego jest łatwiej i przyjemniej. Wiem jakie to trudne bo sama nie umiem odejsc a tak juz jest u mnie 4 lata a nie 12...wiem ze niezależnosc jest uzalezniona od finansów, ale moze cos poradzisz a rodzice?Dziewczynoo przeciez kiedys moze Cie tak uderzyc ze nie wstaniesz je~~any sku~~iel jaaaa ale sie wkurzyłam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maraguta
dzien dobry dziewczyny. dziekuje ze odpowiedz. wiem, ze powinnam odejsc, czuje to. ale kazda moje proba, a zapewniam bylo ich wiele, konczy sie totalnym fiaskiem. nie chodzi o zaleznosc finansowa, w tej kwestii jestem samodzielna, to chora, toksyczna zaleznosc psychiczna. najgorsze w tym wszystkim jest to, ze on potrafi byc cudowny gdy tylko chce. nigdy, przenigdy nie upokorzyl mnie wsrod znajomych czy rodziny. wrecz przeciwnie, gdy jestesmy poza domem traktuje mnie jak ksiezniczke, wciaz slysze od siostry, ze powinnysmy sie zamienic na mezow. a mnie serce peka gdy mysle, ze to ona moglaby trafic na takiego kata. w calej tej sytuacji jestem sama, nikt o niczym nie wie nikt niczego nawet nie podejrzewa. najgorsze sa powroty do domu z pracy, uczucie, ze wchodzi sie na pole minowe i kazdy krok musi byc robiony ostroznie i z namyslem. nie chodzi o to, ze mnie bije, nie jestem ze szkla a bol z czasem mija. chodzi o sposob w jaki to sie odbywa, o chlod, strach i nienawisc. wizyty u psychologa mam juz za soba. po pierwszym roku awantur i pobic poszlam na terapie, oboje poszlismy to bylo warunkiem przetrwania naszego malzenstwa. po 4 miesiacach od zakonczenia terapii moj maz pobil mnie tak okropnie, ze musial mnie zaniesc do lozka. po 20 minutach stal nademna i plakal. mowil, ze nie rozumie czemu tak sie talo, ze tak latwo wyprowadzam go z rownowagi. mowil jak bardzo sie stara, ze oboje musimy starac sie bardziej. po 40 minutach jego monologu uwierzylam, ze nie on jest winny a ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ pozdrawiam serdecznie ❤️ kiedys dawnnno pisalam na topiku,maz bil mnie znacal sie tez psychicznie,tez miala problemy z zajsciem w ciaze codziennie słyszalam i czytalam sms-y ty bezplodna suko ....itd. lał mnie o byle co i z byle powodu bo musial odreagowac po dniu pracy wybaczalam ,bo przepraszał bo tesciowa ktora mieszala przyjezdala i plakala bo jak zaloze spr. synkowi to zwolnia go z pracy maz na kolanach z kwiatami po 2 tyg czasmi po 2 mies, przychodził i karuzela dalej sie krecila znalzł sobie kochanke 10 lat młodsza i teraz tamtej oczy mydli a ja jestem po pierwszej sprawie rozw. niebawem zakladam mu spr. o znecanie sie i teraz on trzesie portkami a ja usmiecham sie tak jak on smial sie ze mnie noo moze nie tak szyderczo :) Dziewczyny to tylko strach was paralizuje ja teraz mam spokoj w swita,nie musze znosic jego pijanstawa,wyzwisk,awantur jestem sama bo troche musze pobyc ,zeby dojsc do siebie sciskam mocno i nie dajcie sie tym tchorzom co podnosza reke na kobiete 😠

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maraguta
chcialabym, zeby to wszystko bylo takie proste. piszesz " to tylko strach was paralizuje" a dla mnie to nie jest tylko strach. to jest STRACH. nie pamietam kiedy ostati raz czulam sie bezpiecznie, chyba dwa lata temu kiedy razem z siostra i jej rodzina wyjechalam na 3 tygoddniowy urlop w cieple i przyjazne miejsce i jego tam nie bylo. ale nawet tam potrafil mnie dosiegnac telefonicznie przypominajac o swoim istnieniu i o tym, ze mam wobec niego obowiazki a on wobec mnie prawa. wiecie co jest w tym wszystkim najsmieszniejsze- w pracy to ja rzadze a on jest moim podwladnym. bez namyslu wykonuje moje polecenia rzadko probuje dyskutowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
Nie to jest jakis oblęd.. Słuchaj a moze on nie moze zniesc ze Ty jestes jego szefową w pracy? moze jest chorobliwie zazdrosny o to ze Ty jestes wysoko a on nisko. Nie ma żadnego wytłumaczenia ze "ktos kogos zmusza do tego zeby go uderzyc" jest pewna różnica między tym ze komus każesz sie uderzyc a tym ze np. go prowokujesz pozatym nikt absolutnie nikt nie ma prawa bic kogokolwiek. odnosnie sytuacji poza domem -ma dokładnie tak samo wszyscy go lubią szanują och ach.. -i wiem ze wszyscy by sie odemnie ocuneli gdybym sie od niego wyprowadzila a ilez by bylo pytan a tego wspanialego czlowieka.. Słuchaj naświetl sprawe mamie tacie siostrze pokaz ze Cie pobil kurwa jak to Cie zasniósl do lóżka, ja bym mu sama przyjebala TO JEST ISTNE MOLESTOWANIE FIZYCZNE I PSYCHICZNE zadano mi ta tym topicku jedno proste pytanie czy chcesz przezyc kolejne lata tak jak teraz? NIE wyprowadz sie do siostry mamy taty nie wiem kolezanki złóż sprawe w sadzie Ty sie śmiej. Wiem ze jest cięzko bo mnie np. nikt w domu nie nauczył ranic i nie nauczyli mnie krzywdzic nikogo ani odwazjemniac ale czy on ma prawo tak robic NIE i nie wmawaj sobie ze przyczyną bicia jestes TY KOBIETO!!! TO JEST CHORY CZLOWIEK JAK NIE POMOGLA MU TERAPIA ZOSTAW bo bedzie gorzej kiedys ktos mądry powiedzial ze jak razu uderzy to bedzie to robil ciągle. Wiem On Cie upokarza czujesz sie bezradna i bez niego tez jestes bezradna A GOWNO PRAWDA popatrz na siebie jak sobie radzisz np. w firmie odnów stare znajomosci napewno kiedys kogos lubiałas czy kochałas kto Cie doskonale rozumial przy którym czułas sie swobodnie pewnie. ech musze sie zebirac do pracy Maraguta trzymam za Ciebie kciuki !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"chcialabym, zeby to wszystko bylo takie proste. piszesz \" to tylko strach was paralizuje\" a dla mnie to nie jest tylko strach. to jest STRACH. nie pamietam kiedy ostati raz czulam sie bezpiecznie...\" Maraguta.....o jakim strachu piszesz,czego bardziej się boisz? Może spróbujesz to nazwać. Czy bardziej boisz się męża czy życia w pojedynkę? Może zacznij od tego na dzisiaj.... Jestem od dwóch tygodni sama,zanim się wyprowadził, popadłam w panikę,okazało się,że jeszcze bardziej boję się samotności.........rozchorowałam się............ta panika i choroba wyłączyła mnie z życia na 3-4 dni.........pozwoliłam sobie na to,jako,że w domu panowała grypa żołądkowa,więc miałam zasłonę dymną.............mnie przy życiu trzymała tylko jedna myśl \"daj sobie szansę\"..........na tym się oparłam. Teraz co czuję?? Pustkę! Ale wczoraj i dzisiaj przyłapałam się na tym,że się śmieję...........niewiele i tylko czasami ale tak było,a naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz się śmiałam....... Maraguta znajdź w sobie odpowiedzi czego pragniesz,Ty,nie kto inny tylko Ty. Kiedy już będziesz wiedziała powoli będzie odsłaniał się obraz jak rozwiązać problem,zaufaj tylko trochę sobie i życiu. On jest chory i to nie ulega wątpliwości,Twoja historia bardzo mnie poruszyła,terapią którą przeszedł to nie była terapia dla niego,on tylko zrobił coś czego Ty od niego oczekiwałaś,on nie odrobił tej lekcji!!zagrał rolę by na kolejne lata związać Cię ze sobą......i to mu się udało...........ale tak naprawdę nie zrobił niczego! Mój M też jest na zewnątrz ideałem,wiele osób mi mówiło jakiego masz dobrego męża nie pije,zajmuje się dziećmi....itd....wszystkie inne bzdury........ale to na zewnątrz,a jaki jest w domu to tylko Ty wiesz i tylko Ty masz prawo wystawić rachunek za lata upokorzeń. Nie za rolę którą odgrywa przed światem ,nie za to czego nie robi lecz za to co robi tylko Tobie i tylko w Waszym domu. I zastanów się przez chwilę czy Ty sama nie pomagasz mu odgrywać jego roli przed światem,kryjąc jego drobne niedociągnięcia w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Ja tak robiłam. Jakie rozwiązanie? Wystarczyło,że przestałam mówić za niego,robić za niego.........pozostał bez mojego wsparcia...........po jakimś czasie ludzie sami zaczęli dostrzegać jego prawdziwe oblicze,ja go już nie wspierałam,nie kryłam,więc zaczął działać samodzielnie..............efekt, pozostał zupełnie sam,on jeszcze tego nie dostrzega,bo jeszcze nadal ma przy sobie jednego \" przyjaciela\"alkoholika,ale ja to widzę............... Nadal czuję się za niego odpowiedzialna i za jego los i gdyby przyszedł i powiedział pójdę na leczenie,zacznę pracę nad sobą to ja pomogłabym mu pracować,ale on musiałby choć trochę słuchać i choć w części wziąć winę na siebie.................ale to jest nierealne to nie on.................oni zawsze są niewinni,ale wszystko inne ponosi winę za to kim są!!! Ty na pewno nie jesteś winna!! Mogłabyś chodzić nawet na uszach a i tak nie dogodziłabyś. On jest chory i taka jest prawda! Pozdrawiam serdecznie. Buziaki dla wszystkich:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *jeżyna*
Witam poczytuję Wasz temat trochę i chciałam coś napisać od siebie Przede wszystkim to co pisze maraguta jest wstrząsające :( Też mam swoją bardzo bolesną historię, mam 28 lat, gdy miałam 21 poznałam faceta starszego ode mnie o lat 19, po jakimś czasie spotykania się zamieszkałam z nim - teraz wiem, zresztą wtedy też to wiedziałam jak sie do niego wprowadzałam, że to była ucieczka OD czegoś, a nie pójście DO czegoś. W jakimś sensie czułam, że wiążąc się z tym mężczyzną będę cierpieć - \"wiedziałam\" w co się pakuję. A uciekłam od mojej mamy, z którą się bardzo często kłóciłam, ona była i jest nadal chłodną uczuciowo kobietą i matką, w dzieciństwie straszyła mnie,że mnie odda do domu dziecka,wyzywała od głupków i idiotek... Wracając do tamtego faceta, zdarzyło się tak,że bardzo szybko po wprowadzce do niego zaszłam w ciążę, juz w ciaży traktował mnie źle,przedmiotowo,nie dbał o mnie,odzywał sie w sposób wulgarny,codzien zapraszał swoich kumpli,nie zważał na mnie,czy ja tego chcę - z tymi kumplami palił marihuanę,on był uzależniony i zajmował się rozprowadzaniem,handlem tego narkotyku... Gdy urodziła sie córeczka praktycznie wcale się nią nie interesował,bywał w domu tylko w nocy,wysypiał się i wychodził. Potem jak córka podrosła,miała kilka miesięcy to \"wrócił\" do domu ale razem ze swoimi kumplami,mielismy dom otwarty dla kazdego o kazdej porze, nie obchodziło go,że ja potrzebuję sie wysypiac przy małym dziecku,a jak próbowałam cos mówić,ze mi to przeszkadza to wyzywał mnie i kazał siedziec cicho. Traktował mnie coraz gorzej,naśmiewał sie ze mnie przy swoich znajomych,ponizał,wyzywał od szmat,głupków,pierd*****tych itp. Później było juz tak,że jak wstawał rano to od razu wszczynał awanturę i tak było codziennie,codzien rano wyzwiska,obelgi i mój płacz, po tym wychodził z domu,a jak wracał to zachowywał sie jak gdyby nigdy nic...ale nigdy nie usłyszałam od niego zadnego miłego słowa,jak tu niektóre piszą. Zaszłam z nim w kolejną ciażę ale usunęłam - on za to zapłacił. Te wszystkie upokorzenia trwały 4 lata od 2002 do 2006, w miedzyczasie próbowałam od niego odchodzić 4 razy,zawsze uciekałam do mojej mamy. W koncu za 5-tym razem jak uciekłam znów do mamy,to ona powiadomiła policję o tym czym on się zajmuje,znaleźli u niego sporą ilość narkotyków i został aresztowany,odbywa karę 4 lat... Ja układam sobie życie na nowo,wyszłam za maż,mam drugie dziecko ale boję się że on jak wyjdzie to będzie sie wpieprzał w moje nowe życie, jakis czas temu zdobył mój nr telefonu i zadzwonił,jak usłyszałam jego głos to nogi mi sie ułamały, pytał o swoją córeczkę - to jego taka przykrywka zeby miec kontakt ze mną - mówił że niedługo sie spotkamy i porozmawiamy, a ja bym wolała juz nigdy go nie oglądać. Te 4 upokarzające,przepłakane lata które straciłam przez niego on teraz odsiaduje, ja choruję przez to na nerwicę i depresję, z roku na rok jest coraz lepiej ale mam obawy że jak on wyjdzie to \"da mi popalić\" i wróci ten koszmar. Teraz tak troche \"jałowo\" o tym piszę bo to juz mnie tak nie boli,juz prawie sie z niego wyleczyłam ale dręczy mnie ta myśl,że on wyjdzie. To były naprawde koszmarne 4 lata, moja córka 6 letnia też ma objawy nerwicy i depresji, jest nadwrażliwa i bardzo często płacze,mam wrazenie jest coraz gorzej z nią,odbiło sie na jej psychice to co wtedy przeżyłyśmy i to jest smutne,boję sie ze jak on wyjdzie to bedzie chciał mi ją zabrac zeby sie zemścić,że zrobi jej jeszcze wiekszą krzywdę,Sąd pewnie nakarze widzenia,bo to jest ojciec. Co ja mam zrobić zeby go nie dopuscić do córki,czy jest jakieś wyjście??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maraguta
pytacie czego tak sie boje.. ciezko jest mi opisac czy nawet przywolac w myslach wszystkie moje leki. na pewno oje sie samotnosci. moj swiat jest ograniczony do niego od lat. pracujemy w tej samej firmie ale to ja jestem szefem i jako szef musze podejmowac decyzje, ktore nie zawsze pracownikom sie podobaja ale kieruje sie ich dobrem i obrem firmy. dziala to jednak na korzysc meza, on zartujac sobie ze mnie o reszty pracownikow zyskal miano luzaka, fajnego kolezki. rozstanie z mezem potwierdziloby tylko, ze jestem wredna suka i tym bardziej utrudnilo mi kontakt z pracownikami. w gronie rodzinnym to on uchodzi za tego dobrego, zabawnego i madrego, a ja jestem ta nerwowa, depresyjna i durno usmiechajaca sie zonka. nikt nie dostrzega, nikt nawet nie probuje sie wysilic zeby dostrzec, ze on nie jest idealem. nie mam przyjaciol, juz dawno zrezygnowalam z zycia towarzyskiego bo na pewnym etapie mojego zycia gdy nie bylam jeszcze tak skatowana psychicznie oni zauwazali cosie dzieje a ja glupia oddalalam sie od nich byle tylko nie wydalo sie co sie w moim zyciu dzieje. pozatym maz ciagle powtarzal mi, ze oni nie sa oimi przyjaciolmi, zabranial sie z nimi spotykac, wszczynal awantury. jestem sama na swiecie i sa momenty gdy mysle, ze nawet gdybym sie zabila nie zauwazono by mojego braku u jego boku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maraguta
w zeszlym roku mialam wypadek. nic powaznego, wypuscili mnie ze szpitala po 4 dniach. wciaz oslabiona i pokieraszowana wrocilam do domu, polozylam sie do lozka. maz poszedl pod prysznic ja zasnelam. obuzilam sie w nocy czujac silny bol w miednicy. moj maz kladl sie na mnie i probowal sciagnac dol pizamy. powiedzialam zeby zszedl, ze wszystko mnie boli, nie jestem w stanie zniesc jego ciezaru. nie przeprosil, nie przytulil, obrocil mnie na bok i wszedl we mnie od tylu.. robi tak wiele rzeczy, ktore zadaja mi bol, do tak wielu rzeczy zmusza mnie. najgorsze sa momenty kary. gdy jest wyjatkowo wsciekly mowi do mnie zebym podeszla, gdy widzi moje wachanie mowi zebym podeszla nim on podejdzie do mnie. jestem wrakiem, czuje sie niczym, czuje sie jak ostatni smiec. kiedys taka nie bylam. mialam plany, ambicje, teraz nie spie po nocach, rano maskuje swoje niewyspanie czy tez since najlepszymi kosmetykami i jade do pracy. godzine po mnie pojawia sie on, z tym blyskiem w oczach, usmiechem na twarzy, ze swoimi usciskami dloni i poklepywaniem po plecach. zastanawiam sie gdzie popelnilam blad. na ktorym etapie naszego zwiazku pozwolilam mu przeistoczyc sie z kochajacego meza w tyrana i kata. teraz pragne juz tylko spokoju ducha, pragne tego tak bolesnie, ze coraz czesciej przyjmujac kolejna porcje antydepresantow zastanawiam sie czy nie polknac calej fiolki i zwyczajnie zasnac. moze gdybym miala dziecko walczylabym dla niego. ale nie mam i nie mam nic co mnie trzyma przy zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam poswiatecznie; Wierna... - bede trzymala kciuki, tylko nie mam pewnosci, czy piszac jutro mialas na mysli 14. czy 15. kwiecien? bedzie dobrze, musi byc❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maraguta, jezeli chcesz cos zmienic w swoim zyciu, musisz zaczac dzialac. Samo sie nie zmieni ani nikt za Ciebie nie zmieni niczego. Chyba juz wiesz, ze Twoj maz sie tez nie zmieni. Przestan stawiac na priorytecie opinie innych ludzi na Twoj temat. Ty wiesz jaka jestes osoba. Dobrze by bylo, zebys poszla do specjalisty od przemocy w rodzinie. Nie jestes odosobnionym przypadkiem i dostaniesz wsparcie tylko sie nie obawiaj niczego. Wazne, zebys porozmawiala i powiedziala o wszystkim rodzinie. Mialabys wtedy wsparcie w bliskich sobie osobach. Cale szczescie ze nie masz z takim czlowiekiem dzieci, masz szanse odciac sie od niego definitywnie. A dzieci nie musza przezywac takich koszmarow. Uwierz, ze mozesz duzo zmienic w swoim zyciu. On nie jest wyrocznia twojego losu. To TY decydujesz o sobie. Tabletki nic nie pomoga, zycie jest piekne, po co masz marnowac je dla jednego wrednego czlowieka. Nie jednej kobiecie udalo sie wyrwac z takiego bagna. Tobie tez moze sie udac. Tylko czy tego chcesz? Jestes uwiazana emocjonalnie, wrecz uzalezniona i to jest normalne. Ale wszystko mozna zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maraguta Czy Ty dziewczyno jesteś masochistką? Piszesz, że pragniesz tylko spokoju ducha. Więc zacznij walczyć. Stoisz pod ścianą i pozwalasz aby do Ciebie strzelano. Nie możesz być bierna. Zrozum, to jest człowiek CHORY. Przypuszczalnie ma mocne inklinacje sadystyczne. Dlaczego mu na to pozwalasz? Zacznij mówić \'Nie\'.Nie pozwól mu na takie traktowanie. Musisz siebie szanować. Swoją drogą na własne życzenie masz taką sytuację a nie inną bo POZWALASZ mu sobą pomiatać. Otwórz wreszcie oczy i zobacz co ty wyprawiasz ze swoim życiem. Chcesz cierpieć, to proszę bardzo ....tylko po jaką cholerę i dla kogo? Jeżeli nie umiesz mu powiedzieć NIE, to się naucz. Stań przed lustrem i zacznij ćwiczyć.Nie masz innego wyjścia jeżeli chcesz zmienić tą sytuację. I nie udawaj przed ludźmi, że wszystko jest dobrze. Gorąco pozdrawiam i przemyśl sobie pewne sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×