Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Kubcia 🌼 Mi ta książka o przebaczaniu też była potrzebna ... i chociaż nie jestem gorliwą katoliczką, bo nie chodzę do kościoła, tylko mi sie zdarza ;-) to wierzę w nauki JP2, ale nieprzeszkadza mi to ćwiczyć jogi i ulegać fascynacji filozofią Wschodu, ale tylko w sensie duchowo-metafizycznym, bo buddyzm jako taki, jako religia w ogóle mnie nie interesuje. I sama jestem zaskoczona jakie książki, jakich ludzi, jakie zaskakujące dla mnie samej rozwiązania podsyła mi życie odkąd zaczęłam myśleć na poważnie o sobie, o swojej duchowości ... i nie chodzi tylko o to forum. Bo prawda jest taka, że wiedziałam o istnieniu tego topiku już prawie od początku jego powstania, jednak wcześniej nie pisałam o sobie, bo nie uważałam, że jestem w stanie uzyskać jakąś pomoc ... nawet miałam problem z uznaniem siebie za ofiarę molestowania/manipulowania psychicznego :-( I od kiedy powiedziałam sobie STOP, jesteś ofiarą, ale musisz pomoc sobie sama, bo nikt za ciebie tego nie zrobi... to wszystko zaczęło dziać się inaczej. I jestem tu po to, żeby nie zwątpić w siebie, także szukam pocieszenia i dobrych rad, aczkolwiek udzielanie się zabiera mi sporo czasu i wiem, że w obecnej sytuacji zyciowej, gdy mam malutkie dziecko nie mogę sobie na to pozwolić według \"widzi mi się\". No, ale póki co jestem z wami, zmotywowana i gotowa na zmiany w życiu ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kubcia, z twoich wypowiedzi przebija, że jesteś bardzo silną, bezkompromisową osobowością ... Między innymi dlatego twoje wypowiedzi wzbudzały kontrowersje, bo walisz prosto w twarz i nie przejmujesz się tym, co sądzą o tobie inni. I ja zauważyłam, że odpowiadały ci też bardzo silne osobowości np. oneill, renta11, gdy ja tymczasem cokolwiek pisałam do tej pory, nigdy nie nawiązałam z nimi kontaktu, tzn. moje wpisy widocznie nie spotkały się z ich zainteresowaniem. Ot tak, po prostu, nie ta chemia, widocznie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
z tymi zebami to zrozumialam ze dziaska odslaniaja szyjki zebowe? jest to konflikt gdy ktos cie nieustannie atakuje a ty nie wiesz jak lub nie umiesz sie 'odgryźć' czujesz sie atakowana i zagrozona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
prawa strona przez kobiete, lewa przez mezczyzne. nie sa dokladnie znane/wytlumaczone poszczegolne zeby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
czasem mam wrazenie ze jestem nie z tego swiata. jestesm silna ale rowniez bardzo emocjonalna. bardzo przezywam rozne rzeczy itd itp. i strasznie trudno znalezc mi odpowiedniego faceta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kubcia, skąd ty bierzesz te diagnozy, z tych niemieckich stron GMN ...? Bo ja też miałabym osobiste pytanie, jeśli nie znajdę na GMN, to napiszę do ciebie, ale na maila, jeśli wyrazisz zgodę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
a pisz. spoko. tak z tych niemieckich stron. duzo znam juz na pamiec ale tego jest naprawde bardzo duzo wiec wszystkiego sie nie da. odnosnie sexu. nie jest to choroba i nie ma tlumaczenia w gnm. ja wiem po sobie ze kiedy zwiazek stawal sie beznadziejny to tracilam zainteresowanie seksem. kiedy dochodzilo do tego ze sex wywolywal obrzydzenie byl to znak ze czas powiedziec nara. mysle ze sex ma duzo wspolnego z emocjami i emocjonalnym dopasowaniem osob, nie wiem czy sie zgodzicie. a tak poza tym to jest taki sam z kazdym facetem. wiec gdybym teraz mogla cofnac czas to bym byla dziewica do slubu. sex bez zobowiazan jak dla mnie jest fikcja. zawsze ktoras ze stron peka i zakochuje sie albo cierpi albo jest traktowana jak rzecz. nie ma sexu bez zobowiazan jak dla mnie. ale wy moze macie inna teorie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
Rento ciekawostka dla ciebie odnosnie tej metody. jej autor od paru lat siedzi w wiezieniu.. zostalo mu zabrane prawo wykonywania zawodu.. zostal wywalony z uczelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"wiedza dla kobiety nie zawsze jest dobra. oprocz tej wiedzy mam wiele innych \'przymiotow\' i wydaje mi sie ze faceci uwazaja mnie za zbyt samodzielna, zbyt madra\" :( mam podobne odczucia co kubcia A jak się jeszcze jest do tego w miarę ładną... okropność.. zwłaszcza jak spotykasz facetów którzy \"lecą na Ciebie\" przestają cię jako osobę zauważać, tylko jako obiekt. Wtedy gdy ma się trochę więcej rozumu niż \"słodkie idiotki\" to się czuje bardzo źle. Facet może być sympatyczny i inteligentny, możesz nawet chcieć z nim porozmawiać, zaprzyjaźnić, ale nic z tego bo albo musisz mu dać coś więcej albo ryzykujesz jego wrogie nastawienie do ciebie. Czasem myślę, że normalnego partnera nie będę mogła już znaleźć :( W temacie seksu już kiedyś pisałam na tym forum... Mnie seks przypadkowy, dla sportu nie interesuje. Sport można równie dobrze uprawiać samemu ;). Dla mnie seks jest satysfakcjinujący kiedy jest połąceniem ciał i dusz. W sferze fizycznej i psychicznej. Doskonałym zrozumieniem siebie nawzajem w tej sferze a to jest możliwe jedynie z miłością, kiedy oboje mają dostęp do własnych uczuć. Miałam satysfakcjonujący seks z mężem na poziomie tylko fizycznym niestety. Był w tym doskonały bo wciąż doskonalił techniki, ale ja nie potrzebowałm tej doskonałości, ja potrzebowałm bliskości. były rozmowy na ten temat wielokrotne jak po paru latach naszego małżeństwa powoli zaczęłam odkrywać, czemu mimo zaspokojenia fizycznego nie uzyskuje zaspokojenia emocjonalnego. Rozmowy na ten temat nie przynosiły żadnego skutku, on potrzebował si e po prostu wyżyć sprawdzić i jemu coś takiego wystarczało. Uwazłą zawsze i tak dotąd uważa że było mu świetnie ze mną. No cóż szkoda, że nie mi. On nie potrafił dotrzeć do swojej sfery duchowej by seks mogłby byc pełny tak jak ja kiedyś miałam z pewnym swoim poprzednim partnerem. Choć wtedy to był spontan i nie myśłąłam o tym w ten sposób. To było jakby jednoczenie się dusz automatyczne bez nazywania. Ta potrzeba nazwania pojawiła się w momencie gdy próbowałam określić o co mi chodzi Eksowi.( Oczywiście bez porównań - tak w razie gdyby o tym ktoś pomyslał, nigdy nikogo z nikim nie porównuje w realcjach. I doskonale wiem że nie ma to sensu. To właśnie dlatego musiałam też się określić, podczas gdy de facto porównania są łatwiejsze tyle, że do niczego nie prowadzą) Oczywiście mimo całej mojej delikatności (a może właśnie dlatego) Eks jakby nie zauważał tego co mówiłam. Nie rozumiał. Dopiero po wielu latach był moment, kiedy złapał kontakt z emocjami. Jak już był strasznie zakręcony, kiedy widać było że całe zablokowany emocjonalny chaos znalazł miejsce do przecieku, zaufał mi i dał się poprowadzić. Odczuł to, oboje odczuliśmy. Niestety tylko ten jeden niepowtarzalny raz. bał się swoich emocji. Wolał znów zamknąć się w tej swojej beznadziejnej skorupie, dzięki której wydawało mu się że ma wszystko pod kontrolą. No cóż. Jego wybór. ja zrozumiałam że mu tylko seks kontrolowany odpowiada, choć marzył o innym ale nie umiał się temu poddać. Bo oznacza to pełne otwarcie się na drugiego człowieka. Zmarnowałam wiele lat szukająć tego \"coś\" co każdy ma w koncu znalazłam. I zrozumiałam że w tym wypadku wyzdrowienie będzie trudne. Zrozumiałam jaki emocjonalny bałagan pod tą skorupą jaką tworzył przez tyle lat. Ze właściwie pomoc jemu jest zadaniem dla postronnej osoby, nie dla tej co w emocjonalny związek jest zaplątana. Może on kiedyś to zrozumie, ale nie ze mną bo mnie nie ufał, a ja nie miałam już cierpliwości o to się starać skoro z jego strony nie było wysiłku, by pracować nad sobą. W dodatku ja sama wtedy byłam już na skraju wyczerpania psychicznego. Otworzyłam \"puszkę pandory\" trochę emocji się wylało narobiło bałaganu, on teraz zamknął ją z powrotem z dala ode mnie. I dobrze. Chce tak żyć zamiast doprowadzić sprawę do końca i uporządkować swoje emocje, jego sprawa. Życzę mu jak najlepiej. Ale niestety nie będzie już mógł żyć ze mną, a raczej ja z nim. A On chyba skrycie marzy o powrocie. Takie odnoszę wrażenie z tego co do mnie czasem pisze. Żal mi go. Nie widzi prawdziwych barw życia, tylko te które sam na silę pofarbuje. Ale cóż, tak woli. Zal mi jednak też siebie samej, że tyle lat tkwiłam w złudnej nadziei, walcząc o normalność w związku. W związku z człowiekiem, który bał się bliskości. Który tak naprawdę nie ufał samemu sobie. Który wybrał sobie do życia bezpieczną i wyrozumiałą kobietę, przy której mógłby wyzdrowieć gdyby się otworzył na jej uczucie, ale się bał. Przez moje nadmierne zaangażowanie i jego opór zatraciłam w pewnym momencie wiarę w swoją intuicję i w siebie. Pogubiłam sie, a pod koniec brnęłam na oślep. Ot historia zaczęłam od seksu a zapędziłam się w inną stronę. Ale zostawiam to tak jak jest... Jakoś seksu obrazuje jakość naszego życia emocjonalnego. I nie chodzi tu o technikę. Powiem nawet więcej - technicznie dobry seks nie świadczy o jego jakości, gdyż wzmaga potrzebę kolejnych wrażeń kolejnych coraz częstszych spotkań, nawet z przypadkowymi osobami. Świadczy o tym, że nie zaspokaja nas tak naprawdę. Prawdziwie duchowy seks zaspokaja nas w pełni na drugi dzień wstajemy uspokojeni w dobrym humorze wypoczęci, zrelaksowani. Ja pomimo, że fizycznie uzyskiwałam spełnienie, na drugi dzień maiłam podły humor, czasem nawet brało mnie przeziębienie (mimo, że poprzedniego dnia nic na to nie wskazywało) - a więc psychiczne niezaspokojenie miało wpływ na sferę somatyczną. Gdybym miała do tego dystans wtedy tak jak teraz, pewno ten związek skończyłby się wcześniej. Ale skąd mogłam wtedy wiedzieć że to w co brnę nie ma sensu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"I gdybym nie uprawiała seksu w miłości, to może nigdy bym sie nie dowiedziała co tak naprawdę mnie mierzi" mogę się pod tym podpisać Tyle że ja odwrotnie. Najpierw poznałam właściwy seks. I intuicyjnie do niego dążyłam. Czułam, że jest możliwy do osiągniecia tylko trzeba się przedrzeć przez te chaszcze. Skąd mogłam wiedzieć, że nie z nim. A ponieważ szłam własną niepowtarzalną drogą i choć wiedziałam że gdzieś za tymi chaszczami jest czyste pole i piękna łąka, ogarniało mnie zmęczenie i zwątpienie w siebie, czy aby dobrze idę. Bo koniec jest niewidoczny dla oczu. Ale to była samotna droga. Jego ciągnęłam za sobą. Jego który często uparcie ciągnął w drugą stronę, bo chciał łatwo, bo nie wiedział o co biega i żądał spełniania kaprysów. On tego nie rozumiał bo nie on się przedzierał, on już miał swobodnie i korzystał z tego jak chciał. Może trzeba było po prostu wznieść się i spojrzeć z lotu ptaka? Z dystansu którego zapewne brakowało. Przypomniała mi się teraz bajka. Moje zmagania są świetnie w niej opisane. http://www.sonalika.com.pl/SY/index.php?C=Poet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja Wam chce tylko napisac, ze nareszcie odcielam sie calkowicie od toksyka. Psychicznie :-) bo jeszcze troche pomieszkac w tym samym domu musimy - zycie to nie bajka i nie da sie pewnych spraw przeskoczyc. I wiecie co mi pomoglo tak ostatecznie? Wywrzeszczalam mu to co mi przez te lata na sercu lezalo! Wszystkie te emocje nagromadzone we mnie przez ten czas znalazly ujscie i poczulam sie wolna jak ptak. Tak zwyczajnie - wolna. Zrobilam to czego \"nie wypada\", \"nie nalezy\" i swiat sie nie zawalil. I wzielam przyklad z Oneill i tez sie na mala wycieczke skusilam - zupelnie sama. Zycze Wam wszystkim dobrych i madrych decyzji i dzieki, ze przetrwalyscie ze mna najgorszy okres :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tortilla - mam taka zasade, jesli nie mam byt wiele do powiedzenia to nie mowie. I to nie jest niczyja wina ani \"mniej lub bardziej\" wazne sprawy, ludzie - ot, po prostu w danym momencie nic nie przychodzi mi do glowy. A potrzebne Ci kolejne pustoslowie albo powtarzane w kolko frazesy? Czytam ale niewiele ostatnio pisze; jak cos mi sie zaswieci pod kopula to oczywiscie wyrabie saznisty post. I pan=mietaj - zarozno Ty jak i wszystkie osoby tutaj - kazda z nas jest wazna, bardzo wazna. Tutaj - a we wlasnym zyciu najwazniejsza. I nie swiadczy o waznosci zainteresowanie czy liczne odpowiedzi na forum - nie zgadniecie ile postow maja topiki bleblajace (oczywiscie nie neguje ich potrzeby ale ciezar gatunkowy jakby lzejszy) albo z kawalami... Jakosc a nie ilosc. Poza tym w odpowiedzi jednym nie trzeba wiele myslec, jakos same przychodza - nad innymi trzeba sie zastanowic. To tez nie swiadczy o tym ze ktos jest wazny lub nie - tylko o naszej indywidualnej latwosci wychwytywania pewnych problemow/spraw i analizowania ich. Pozdrawiam wszystkich 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jenika81
Witam wszystkie dziewczyny i kobiety które na tym forum opowiedziały swoje historie. Ja tez bym chciała tylko tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, bo moja jest zdecydowaniebardziej skomplikowana. Mając 12 lat mó ojciec skaleczył mnie psychicznie zostawiając na mojej psychice ranę złego dotyku. Kończąc 17 lat poznałam chłopaka, ktory wbrew mojej woli wykorzystał mnie od tamtej pory minęło 11 lat. 7 dni temu wyprowadził się ode mnie facet z który mam 3,5 miesięczną córeczkę. Pomimo tego wszytskiego co wydarzyło się w mojej przeszłości chciałam wierzyć że on mnie z tego wyciągnie, że okaże sie osobą ktorej bede mogla zaufac do konca. Okazalo sie inaczej, doprowadzil mnie do tatalnej destrukcji psychicznej. Zamiast pomocnej dloni otryzmalam policzek w twarz bedac oczywiscie w ciazy, to wlasnie wtym okresie zaczelam byc ponizana, wyzywana, targana za wlosy. Juz nie slyszlaam ze jestem kochana i piekna, pojawily sie duze uszy, gruby tylek itp. widzialam ze sprawia mu to przyjemnosc ale przeciez go kochalam bo mial byc krolewiczem. po urodzeniu dziecka wsciekal sie ze sie z nim nie kocham, straszyl ze pojdzie gdzie indziej, robilam wiec wszystko zeby go zadowolic. Pewnego dnia uslyszlam ze jestem ku....itp tego dnia zrozumialam ze nie moge tak dluzej, mam przeciez coreczke i nie chce zeby ona slyszala jak on sie nademna pastwi psychicznie. Jest mi ciezko, potrzebuje psychologa, ale zrobilam ten najwazniejszy krok kazalam mu sie wyniesc. Ciekawe co przyniesie nowy dzień..................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jenika - musisz przepracowac przeszlosc. Wiem ze jest bardzo bolesna, ale musisz ten rozdzial zamknac - dla swojego wlasnego dobra i dla dobra Twojej coreczki. Myslalas o psychologu? Inna-ja juz to zasugerowala. Mysle podobnie. Badz tu z nami, otrzymasz ogrom wsparcia - ale idz na terapie z fachowcem, profesjonalista. Trafilas we wlasciwe miejsce, ten topik ma moc terapeutyczna - ale jak mowi przyslowie: Bog pomaga tym ktorzy sami sobie pomagaja. Masz bardzo trudne wspomnienia; wiele odwagi wymagalo zeby w nie spojrzec i sie do tego przyznac. Jestem pelna podziwu. Naprawde. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj Ewa, Ewa ... Co ja z toba mam ... ( byle tylko nie dzieci ) :) Ciesze sie, ze mnie lubisz ... choc nie wiem ile jest prawdy w tych slowach... ja na ogol mam duzy problem z tym, aby doszukac sie prawdy w twoich wypowiedziach. I to jest problem dla mnie, bo to znaczy,ze albo ja mam cos nie przerobionego we mnie, albo moja intuicja sie nie myli i ty jestes straszna klamczucha i krecisz ogromnie posypujac wszystko cukrem. Istnieje mozliwosc, ze moze nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego calego zaklamania... moze to sa twoje wewnetrzne tamy i mechanizmy obronne... no, nie wiem... ale wiem, ze moj organizm nie klamie gdy reaguje tak niekorzystnie na twoje wypowiedzi. Dzisiaj jestem juz bardzo zmeczona , wiec za rada Eni 🌻 nie bede sie za bardzo rozpisywac. Napisze do ciebie dlugo i namietnie gdy wroce z weekendu. Chce tylko dodac, ze gdy czytalam twoj wpis o seksie bez milosci i jaszczurkach to natychmiast pomyslalam o Vacancy.. Ona pisala kiedys jak nie znosi robic seksu z mezem, ktorego nie kocha... ale to robi, bo ponoc musi. Nie chcialam pisac, bo ona rowniez nie jest goraca zwolenniczka mojej interpretacji faktow... nie chcialam zbednej nadreakcji. Twoja interpretacja mojej odpowiedzi natomiast jest jak zwykle : kula w plot.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jenika {kwiat] ❤️ Nie wiem od jak dawna czytasz ten topik... My tutaj duzo mowimy o malej wewnetrznej dziewczynce w kazdej z nas... Kochana, jesli chcesz sie uwolnic od koszmaru dziecinstwa to bardzo zachecam, abys przeczytala ksiazki Johna Bradshaw i sprobowala odnalezc w sobie te wewnetrzna, skrzywdzonona i spragniona milosci dziewczynke ... Gdy znajdziesz swoja mala, gdy pozwolisz sie jej wyplakac, gdy w myslach otoczysz ja troska... wtedy zaczniesz zaleczac swoje dziecinstwo ... wtedy masz szanse na bycie silna i znalezienie dobrego mezczyzny na cale zycie. Zycze ci powodzenia. Z calego serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Dziewczyny, a ja zlapalam strasznego dola... Ataki placzu mam dzis caly dzien. Niekontrolowane ataki spazmatycznego placzu! Jesli ktoras z Was orientuje sie w mojej historii, to wie, ze mieszkam w UK z mezem i 4-letnim synkiem i wlasnie szykuje sie do rozwodu i powrotu do Polski. O ile jeszcze 2 tygodnie temu bylam pelna optymizmu, nadziei itp, tak dzis stalo sie cos strasznego! Kupilam bilet! W jedna strone! I poinformowalam pracodawce, ze odchodze. Za 2 tygodnie bede z synem w Polsce... Boze, jak strasznie zal mi to zostawiac i wracac do pokoiku u rodzicow z wiecznie depresyjna siostra za sciana... Nie zal mi malzenstwa, to nie o to chodzi. Dotarlo do mnie po prostu, ze w polsce sie nie odnajde. Juz 2 razy probowalam, wracalam i po kilku miesiacach wracalam do UK. Nie zdajecie sobie sprawy, jak ciezko sie przestawic... Pocieszam sie tym, ze musze skonczyc studia, rozwiezc sie, odpoczac... A w glebi duszy czuje mrok. Nawet mi sie to snilo ostatnio... Wrocilam do kraju i wszystko bylo ciemne. Boje sie, ze wroca moje stany lekowe, ktore mialam 2 lata temu. Zwlaszcza, gdy pomysle o mojej siostrze, z ktora bede mieszkac, a ktora juz mi opowiada przez telefon o swoich problemach... Nie mam na to sily! Chcialam wrocic do Polski, zeby sie pozbierac, a jeszcze nie wyjechalam i juz czuje sie gorzej przybita... Czuje sie fatalnie i znow mi sie zbiera na placz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta ❤️ yeez ❤️ inna-ja ❤️ Anna ❤️ oneil ❤️ kubcia ❤️ niebo ❤️ tortilla ❤️ enia ❤️ Paolka ❤️ i wielkie congratulation Siodemka ❤️ ja 1972 ❤️ Taka dzis pelna milosci jestem, wiec przesylam serca. Dzisiaj mialam bardzo meczacy, ale jakze pozytywny i pelen sukcesu dzien.. Ide spac ... Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Casta ❤️ Ja wiem co czujesz z tym powrotem do Polski.. Moze przespij sie na tej decyzji.. Jutro bedziesz miala swieza glowe... moze cos wymyslisz. Bilet zawsze mozna oddac... rzwiazanie mozna znalezc... studia mozna skonczyc w UK... Ja mailam dobry dzien, to wez ode mnie troche dobrej energii, usmiechnij sie, idz spac ... jutro jest nowy dzien... a moze przyjdzie ci do glowy cos fajnego.. Dobranoc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
casta czemu nie chcesz zostać tu w UK. Tu jednak jest lżej. Rozwod można złatwić w Polsce jadąć tylko na wezwanie. Ja tak zrobiłam . Jestem tu w Anglii z dwójką dzieci i mam się wzglęnie dobrze. W Polsce nie miałabym żadnych szans. Ja akurat mieszkam sama ale przecież żeby było taniej mieszkanie można dzielić z przyjaciólmi. Pomyśl o tym. Zycie z toksyczną osobą w Polsce to nie jest dobry pomysł. Dobrze radzi consekwencja. Prześpij się z tą decyzją. Dobrych snów, przynoszących rozwiązanie. consekwencja ❤️ nie przypominam sobie bym ci coś radziła ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Enia :D Ty nie radzials mnie, ty radzilas sobie.. Ja cie tylko podczytywalam, Ale z dobrej rady zawsze warto skorzystac... wiec wzielam twoja rade do siebie... Ide juz spac naprawde ( tak mi sie wydaje) Po raz trzeci dobrej nocy. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Decyzja zostala juz podjeta... Ale zamiast poczuc ulge, czuje paralizujacy strach! A jak czytam fora internetowe, to sie calkiem zalamuje ... Przede wszystkim polskim rynkiem pracy i niechecia do powracajacych emigrantow. Decyzja podjeta i bilet kupiony. MUSZE skonczyc studia w Polsce! Mam jeszcze taka alternatywe, ze, jesli nic w Polsce nie znajde (tzn.pracy), i juz sie obronie i rozwiode, to ewentualnie wroce do UK... Nie wiem, Dziewczyny, jestem naprawde przerazona...Nie moge spac! Tak naprawde do decyzji zmusil mnie moj maz, ktory za wszelka cene i jak najszybciej chce sie nas pozbyc ze swojego zycia! Mowil mi to wprost i pokazywal zachowaniem, swoimi grozbami i nekaniami. Mysle, ze ten moj powrot do Polski, to niejako ucieczka od niego. Ale to ucieczka pod pedzacy pociag! A najgorsze, ze czuje sie jak smiec! Jestem taka niepotrzebna rzecza... Maz stwierdzil, ze on nie moze ze mna zyc, ze jestem mu zbedna, wiec kazal mi sie wynosic! Tak po prostu... Mam zniknac, rozplynac sie w powietrzu... I to natychmiast, bo 2 tygodnie, to za dlugo... On nie chce tyle czekac! Odsyla mnie do rodzicow, jak zepsuta zabawke...I nic nie jest wazne... Ani co czuje, ani jak sobie poradze, co bede robic..? Koniec, kropka, wszystko sie ucina i mam sobie radzic sama... To takie przygnebiajace... I ta praca, ktorej nie ma... Bede zapieprzac w Biedronce na tasmie, cos czuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Casta 😍 Pamietaj, że każdą decyzje mozna zmienic. Po prostu. Więc jeśli zechcesz to po prostu nie wrócisz. i nie musisz sie jełopowi tłumaczyć z tego. Masz prawo podjąć decyzje i wycofac się z niej. i tyle. A druga sprawa, to może spójrz na to tak: Wracam do kraju, by skonczyc studia. to dla mnie ważne. Wracam więc byc może tylko na pól roku. A potem będę z powrotem w UK, ale już jako magister. Możesz sobie poustalac w pracy wszystko tak, byś mogła wrocić.Przygotuj sobie grunt pod powrót. Zrób sobie plan. Poczujesz się pewniej. Powrót na pół roku już nie będzie taki straszny. A Twoj m może tylko manipulować. Rób swoje. Cokolwiek postanowisz, będzie toi tylko Twoja decyzja. 😍 Jenika 😍 Witam cie bardzo serdecznie. Nie cieszę się, że masz taka przeszłość, ale cieszę się, że tutaj jesteś. Jeśli będziesz miała potrzebę, napisz na email do siódemki o bardziej intymnych sprawach. W niej znajdziesz pokrewną duszę. Siódemka się zgodzi z radościa prawda ? Wierzę, że sobie poradzisz. Że SAMA rozliczysz się z przeszłością, SAMA SOBIE dasz miłość. Tylko to będzie prawdziwe i tylko to da ci prawdziwe szczęście i wyzwolenie. Jesteś bardzo dzielna 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Dzieki Dziewczyny, nie mam sily na zadna walke. Teraz juz musze wyjechac. Pozbierac zycie do kupy, skonczyc te studia i sprobowac sie gdzies zagniezdzic! Mam 26 lat, czuje, ze ciagle zyje jak studentka. Musze myslec o przyszlosci o tym, zeby zapuscic korzenie... I z decydowac co dalej. I gdzie...? Sprobuje w ojczyznie... Moze dam sobie rok. Rozejrze sie, porobie kursy, zdobede jakies doswiadczenie. Syn jest jeszcze maly, wiec nawet, jesli zdecyduje sie ponownie wyemigrowac, to nie bedzie to dla niego duzy problem. Dziekuje za wszystko, wierzcie, ze czuje sie kompletnie zdewastowana. Pomijajac juz grozby jakie slysze od meza... Zycze milego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
casta... gdzie ty mieszkasz? Jak chcesz możesz do mnie napisać na maila... nie poddawaj się jego presji.. dobrze mówi yeez... niech on się wynosi... to wszystko nie jest aż takie straszne jak ci się wydaje teraz... teraz masz poplątane emocje nie wiesz w którą stronę się obrócić, nie wiesz czego naprawdę chcesz ty czego inni, nie masz kogoś kto by cie wsparł na tę chwilę, a wtedy wszystko wydaje się groźne i nie do rozwiązania... będzie dobrze zaufaj... jak złapiesz dystans znajdziesz rozwiązanie... potrzeba ci tylko spokoju... Czy ty jesteś na ostatnim roku studiów i to twój czas na złożenie dyplomu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do seksu - i ogolnie i w zwiazku... Niestety, przez te wszystkie lata nie mialam odwagi tego u siebie wyprostowac. Dopiero niedawno zdalam sobie w pelni sprawe jak bardzo jestem okaleczona psychicznie poprzez molestowanie w dziecinstwie (i pewnie inne czynniki tez). Nigdy nie mialam satysfakcjonujacego zycia seksualnego, byla to dla mnie w jakims sensie wstydliwa dziedzina zycia, zepchnelam ja na dalszy plan - i teraz, chyba z nawyku, jest to dla mnie niewazne (ze pomine okres menopauzy i hormonalne obnizenie libido). Nigdy nie mialam jakiegos wielkiego temperamentu (jesli nier zostal stlumiony, tego nie wiem); nie odczuwalam jakiegos przeogromnego pozadania wobec kogos... Ale jak sie tak zastanowie to mysle ze wiele z tych uczuc bylo silnie blokowanych. Nie powiem ze nie mialam satysfakcjonujacego pozycia - ale niestety, porownalabym to do bardzo delikatnej jedwabnej tkaniny ktora byle powiewem moze zostac zniszczona. Moja seksualnosc wlasnie tak wyglada - jest niezmiernie delikatna i latwo ja uszkodzic, a potem to ja juz do tej osoby nie mam zadnego seksualnego pociagu. W kazdym powazniejszym zwiazku jak cos przestawalo \"grac\" - moja seksualnosc sie zamykala. Unikalam seksu po prostu jak sie dalo. U mnie to jest bardzo silnie powiazane z psychika. W poprzednim malzenstwie bylo dobrze dopoki czulam sie w miare bezpiecznie i mialam do meza zaufanie - jak to peklo (zmienilo sie zachowanie meza, jego stosunek do mnie i mojej rodziny - pokazal prawdziwa twarz, zaczal mowic rzeczy ktore mnie bolaly itp) - zaczal sie z mojej strony chlod, seksualna niechec. Nie obrzydzenie ale wlsasnie niechec. OK, mozemy sobie tak zyc obok siebie ale nie bede z toba spac bo nie mam ochoty. I to nie na zasadzie \"karania\" - moja potrzeba seksu wyparowala w przestrzen po prostu. Obecnie nic od ok 4 czy nawet 5 lat ale jak juz pisalam nie mam 20 lat i tu chyba menopauza tez ma swoje do powiedzenia. Nie chce mi sie juz nad tym pracowac, z kimkolwiek mialabym byc czy tez sama. Nie uwazam ze to jest istotne ale nie jestem krowa i moge zmienic zdanie (bo ponoc tylko krowa go nie zmienia). Musze popracowac nad czyms co jest glebiej w psychice bo mam straszne zablokowania - dobrze ze sobie z tego zdaje sprawe. Wreszcie. Dopiero teraz napisalam o tym otwarcie, dotychczas zaledwie slizgalam sie po temacie. A ze bylam przez wiele lat mistrzem w udawaniu otwartosci to latwo mi przyszlo. Chetnie odpowiem na pytania jesli ktos takie bedzie mial - bo moze tak tez bedzie mi latwiej cos tam sobie poukladac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Mam jeszcze 2 lata, zeby sie obronic. Wzielam dziekanke po 4 roku. Dziekanka trwa juz 3 lata. Jesli sie nie obronie w ciagu 2 lat, bede musiala zaczynac od poczatku. Nie wierze, ze samotnie wychowujac syna i pracujac bede w stanie dokonczyc te studia w UK. Prosze, niech ktos napisze, ze dobrze robie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - 😍 Mnie to az tak nie martwi, nie robie z tego wielkiej tragedii i nigdy nie robilam, ot - jest jak jest. W tym momencie nie widze sensu pracy nad swoim nastawieniem/zyciem seksualnym, jest tyle innych rzeczy i spraw ktore mnie interesuja. Ale - jak pisalam - moze zmienie zdanie. Musze jeszcze przyznac przed sama soba ze na zycie seksualne przelozylo sie u mnie wychowanie - czyli przystosowanie. Najczesciej nie myslalam o sobie tylko o partnerze, udawalam (no, wreszcie powiedzialam to glosno), nie dbalam o siebie zupelnie jakby moja satysfakcja sie nie liczyla - czy tez odkladalam na pozniej? Trudni mo teraz stwierdzic co tak naprawde bylo przyczyna. Czesto tez po prostu czekalam az sie skonczy zeby miec spokoj. Ha, no i teraz wreszcie zabralam sie za jakies glebsze przemyslenie tematu. Przez lata uwazalam sie za zbyt malo atrakcyjna zeby zaslugiwac na zsatysfakcje seksualna (to na samym poczatku kiedy zaczelam pozycie) a z drugiej strony czulam ze jak bede umiejetnie udawac i manipulowac to zasluze na milosc (bo przeciez od urodzenia o to mi chodzilo, prawda?). Potem, kiedy zdalam sobie sprawe ze swojej atrakcyjnosci seksualnosc to nie bylo to czego potrzebowalam - ale milosc, zrozumienie, zaufanie, otwartosc. I wtedy chcieli ode mnie seksualnosci nie dajac w zamian tego czego oczekiwalam. To chyba tak moge wytlumaczyc. Tylko raz (moze dwa nawet?) moglo byc wszystko dobrze ale ja bylam zbyt juz okaleczona w sferze seksu (moze nawet sama to sobie zrobilam, moze usuwajac na dalszy plan sprawy seksu zaniedbalam az za bardzo i zwiedly jak nie podlewana roslina?) bo to byli mezczyzni godni zaufania ale zawsze bylo \"ale\". Moglam sie przy nich czuc bezpiecznie, tak mi sie teraz wydaje w perspektywy czasu. Mimo iz jeden z nich nie byl fizycznie przygotowany (moze nawet nie chcial, przywykl do swojego zwyczajowego zycia i bylo dobrze jak bylo a ja chcialam czegos innego, bo jesli mielibysmy byc razem to musialoby sie wiele zmienic, ale on byl na tyle inteligentny ze to rozumial i bardzo przez to cierpial) na wspolne zycie, na wspolna codziennosc to te sprawy emocjonalne, uczuciowe, duchowe, zaufania, otwartosc - mialam zabezpieczone. Pierwszy raz czulam sie emocjonalnie spelniona i zrozumiana w sensie odbioru - nie tylko dawalam ale otrzymalam naprawde wiele, jak nigdy w zyciu. I on mog glod emocjonalny rozpoznal i zrozumial. Potem to byl ktos kto mogl dac mi milosc, zaufanie, otwartosc ale ja sie doszukalam minusow (mlodszy o 6 lat, w separacji bo nie mial rozwodu a mnie to przeszkadzalo bo bylam wolna - i mialam racje bo z zonatymi nie chce miec nic wspolnego, taka moja zasada). Jak tak teraz patrze wstecz... Nie, nie czuje goryczy, jestem nadal pelna radosci zycia. tak byc musialo bo urodzilam sie niechciana i ciagnelo sie to za mna nieswiadomie, teraz odkad mam tego swiadomosc - wiem co robic aby to zmienic. Tzn jestem na tej sciezce. mam samoswiadomosc a to juz wiele. Bylo we mnie pragnienie bycia atrakcyjna bo wtedy mnie nie odrzuca - odrzucenie oznaczalo smierc albo cos rownie ostatecznego. Nie wiem czy to ma cos wspolnego - dowiedzialam sie tego dopiero jak rozmawialam z matka o mojej adopcji, jakies 10 lat temu - i powiedziala mi ze wybrali mnie bo bylam takim ladnym dzieckiem i nie plakalam... Czy ja podswiadomie reszte zycia chcialam byc wlasnie takim dzieckiem? Bo gdyby mnie nie wybrali to... Nie, za daleko sie wybieram, tam i tak nic dla mnie nie ma. Co by bylo - jajco. Jest jak jest. Czesto wlasnie balam sie tego co by bylo gdyby... To nie byl moj strach tylko strach innych - matki, meza, otoczenia... Tworzylam takie karkolomne historie ze powiesc sensacyjna moznaby z nich wykroic jako zywo! I chyba nigdy dotad nie bylam wystarczajaco dlugo sama by przyjrzec sie sobie z bliska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekwencja - co za mila niespodzianka z tym ❤️ odwzajemniam ❤️ i lecę na przegląd samochodu, bo mialam wazny do wczoraj ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×