Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

21 słów napisanych przez Thomasa Carlyle'a - "Naszym głównym celem nie powinno być wypatrywanie tego co odległe i niewyrażne, lecz czynienie tego, co leży w zasięgu naszej ręki" Te 21 słów , które przeczytał w 1871 roku Sir William Osler , pomogły mu stać się najsławniejszym lekarzem swoich czasów. Uwolniły jego życie od zmartwień. Jaki był sekret jego sukcesu ? Według jeo słów , zawdzięczał go życiu " odgrodzonemu od przeszłości i przyszłości ". Co miał na myśli ? Otóż kilka miesiecy przed swoim wykładem w Yale przebył ocean na pokładzie olbrzymiego transatlantyku, którego kapitan nie ruszając się z mostku za pomoca kilku przycisków uruchamiał olbrzymia maszynerię. W ciągu kilku sekund brzęczacy mechanizm opuszczał grodzie, które dzieliły statek na wodoszczelne przedziały. " Każdy z nas jest maszynerią o wiele cudowniejszą niż ten olbrzymi liniowiec i ma do przebycia o wiele dłuższą drogę - powiedział studentom profesor Osler.- Namawiam was gorąco ,abyście nauczyli sie tak kontorolowac tę maszynerię, by móc żyć w dnioszczelnych przedziałach. Jest to bowiem najlepsza metoda zapewnienia bezpieczeństwa podróży. Wejdzcie na mostek i sprawdzcie , czy mechanizm działa, a potem przyciśnijcie guzik i obserwujcie , jak zelazne grodzie odcinają was od przeszłosci - martwych dni, które przeminęły. Kolejny przycisk oddzieli was od przyszłości - dni, które dopiero maja nadejść. Wtedy dopiero będziecie bezpieczni, bezpieczni w terażniejszości...Odetnijcie się od przeszłości ! Niech martwe dni same chowaja swych zmarłych...Odetnijcie się od przyszłości , która wielu głupcom wskazała droge do śmierci...Jeśli dzisiaj obciąży was przeszłośc i przyszłość , będziecie szli na chwiejnych nogach. Dlatego nie myślcie o przyszłości... Przyszłośc jest dziś. Nie ma jutra. Tylko dziś możecie sie uratować. Człowiek który martwi sie o swoją przyszłosc , traci tylko energie i obciąza swój umysł... Szczelnie zamknijcie przednie i tylnie grodzie. Nauczcie sie zyc odgrodzeni od przeszłości i przyszłosci."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy profesor Osler chciał przez to powiedziec , ze nie powinnismy nie podejmowac zadnych wysiłkow , by przygotowac sie do nadchodzących dni ?Nie,absolutnie nie.Wdalszej czesci swojego wykładu stwierdził, ze najlepiej przygotujemy sie do jutra koncentrując cała energię i entuzjazm na wykonaniu tego,co mamy do zrobienia dzisiaj.To jedyny mozliwy sposób. Sir William Osler zachęcał studentów Yale, aby kazdy dzień zaczynali od słów modlitwy: "chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj". Nie zapominaj, że jest to prośba o chleb powszedni , o chleb na DZIŚ. Nie wspomina się w niej o czerstwym chlebie , który spozywaliśmy wczoraj.Jej słowa nie brzmią również:"Boże, pole pszenicy uschło i możemy miec kolejną suszę, więc skąd wezmę chleb w przyszłym roku? A jesli stracę pracę, skąd wezmę pieniądze na chleb?" Nie, w modlitwie tej każdego dnia na nowo prosimy o chleb. Bo przecież nie mozesz dzis zjeśc chleba, który upieką dopiero jutro. ❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Moje Kochane! Bardzo długo mnie tu nie było i otworzyłam dzisiaj tę stronę z czystego sentymentu. Z wielu powodów przestałam odwiedzać ten topic (nadmiar obowiązków itp.) ale głównym powodem jest to, że od wielu miesięcy jestem już zupełnie zdrowa, panuję nad swoim życiem i emocjami. Zaglądałam tu zawsze gdy potrzebowałam otuchy i wsparcia osób, które wiedzą co czuję bo tylko tutaj mogłam to znaleźć... Wyleczyłam się, wyszłam z bardzo ciężkiej depresji i o dziwo nie musiałam przy tym korzystać z usług psychologa; antydepresantów; nie musiałam czytać dziesiątek książek o kobietach, które kochają "za bardzo" i co najważniejsze nie musiałam rezygnować ze związku z mężczyzną, którego tak bardzo kocham a który tak bardzo mnie ranił. Jedyna terapia, która mi pomogła to były Wasze rady :) , za które bardzo dziękuję! Bardzo zależało mi na tym aby ocalić mój związek bo mężczyznę, z którym jestem kocham ponad życie tyle, że dziś nie uważam tego stwierdzenia za zbyt niebezpieczne. Nie jestem już tak zdesperowana i zdeterminowana aby poświęcić wszystko dla zaspokojenia egocentrycznych potrzeb ukochanego. On to również dostrzegł i zaraz potem gdy sama się wyleczyłam wzięłam się za niego. Na początku było bardzo trudno: gdy na spokojnie odmawiałam mu w jakiejś kwestii lub przedstawiałam mu i następnie realizowałam swoje plany natychmiast spotykałam się z praktykowaną przez niego latami reakcję: krzyki, szantaże, obrażanie się i wreszcie deklaracje rozstania. Nauczyłam się zachowywać zimną krew w tych sytuacjach. Wcześniej potrafiłam klęczeć przed nim i zalana łzami, niemogąca złapać oddechu, zasmarkana i upokożona błagałam o wybaczenie. Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że przyjdzie dzień, w którym zapanuję nad tym z pewnością bym w to nie uwierzyła. Wreszcie odcięłam przeszłość grubą czarną kreską i chciał-nie chciał musiałam wybaczyć wszystko mojemu m. On zresztą też musiał wybaczyć mi wiele rzeczy bo jak wiadomo nikt nie jest święty. Mam świadomość, że to, jak on do tej pory postępował wynikało w jakimś stopniu również z tego, że ja swoim uległym zachowaniem zwyczajnie mu na to pozwalałam. To nie moja wina bo nikt nie nauczył mnie inaczej: poprostu naśladowałam zachowanie mojej mamy, która zawsze przekładała dobro taty ponad swoje. Dzisiaj, jak każda zresztą "normalna" para, kłócimy się i obrażamy się na siebie ale wszystko to mieści się w granicach normy. Oczywiście widzę, że to dorosłe dziecko chciałoby jeszcze powierzgać nóżkami, powrzeszczeć sobie, postraszyć i poszantażować ale wie, że już nie ze mną te numery :D Wie gdzie są drzwi bo już mu pokazałam i teraz gdy słyszę cedzone przez zęby słowa: "zmieniłaś się" odpowiadam: " WIEM i jestem z tego bardzo dumna! :D " Pozdrawiam cieplutko i życzę szczęścia, którym ja mogę cieszyć się dopiero po tylu latach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekwencjo :D:D:D Napisałam kilka postów wcześniej, że obiady jadamy razem z dziećmi i nie ma uproś:D Zresztą oni to lubią - wspólne zajadanie. Kupa śmiechu, spokój. DOM. Śniadania ja jem wcześniej, bo wstaję 4 najpóźniej 4:30. I kolacje też jadam:D Mam tyle obowiązków i taką chęć życia, że po prostu - jestem głodna to jem i jakoś nie mam żadnych myśli, że może nie powinnam, a może przytyję. Pal tam licho. Jestem piękna:D A tycie mi nie grozi, w przypadku codziennego galopu:D Zresztą tycie, czy nie-tycie, to jest mało ważne, potrzebuję dużo energii i zdrowia, chcę dla siebie kwitnąć i długo jeszcze będę potrzebna dzieciom i rodzinie i znajomym:D Aweb, pracuj słonko, warto. Po drugiej stronie emocjonalnego płotu jest fajnie:D Niezależnie. Można samej podejmować wszelkie decyzje i ...nawet cień myśli nie przechodzi, czy komukolwiek się podobają czy nie. A toksycy. Wielka kupka tchórzy. Wiele lat słyszałam słowa: 'zniszczę , nie zaczynaj wojny, bo przegrasz". Ja się bałam. A teraz ...Sprawa w sądzie. Toksyk nie raczył nawet odpisać na pozew. Ponoć nie miał co napisać. No właśnie. W świetle dowodów nie bardzo miał co. Życie bez toksyka jest cudowne. I sto razy bardziej efektywne. I lepsze - ja sobie niezwykle cenię to, że mogę spokojnie zająć się sobą i dziećmi. Teraz naprawdę widzę, słyszę siebie i dzieci. Moich przyjaciół i znajomych. Mimo obowiązków, mam czas na wszystko. Na rozmowy z dziećmi, na zabawę, na spotkania z przyjaciółmi. Nasz dom w weekendy jest pełny kochanych osób! Przychodzą, mimo wieloletniej nieobecności, obecności tylko telefonicznej, albo na ich podwórkach - przychodzą, bo ciągnie ich do nas radość, spokój, szacunek... Bo u nas jest przytulnie. Bo u nas pachnie miłością, ciepłem i spokojem. Tak aweb, zero rozmów z toksykiem. Ja myślę, że wielu z nich kompletnie nieśwadomie zbiera informacje , które mogą wykorzystać. To jest choroba. To jest skaza z dzieciństwa. Jeden staje się ofiarą inny toksykiem. Nie ma reguły. Często jest tak, że przecież ofiara równocześnie jest toksyczna dla partnera... Warto wyzdrowieć, warto uświadomić sobie, że zdrowienie jest konieczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata 26
witam Was!!! ja cały czas toczę walkę z toksykiem, i coraz bardziej uświadamiam sobie, że jest on typowym wzorcowym przykładem czlowieka toksycznego... najważniejsze że od miesiąca nie mieszkamy razem, takich wyprowadzek było juz ze 7 ale najdłużej na tydzień... najgorsze że przeraża mnie to co będzie, wiem to normalne :) ale a propo tego co pisałyście najlepiej nie rozmawiać z kimś takim... ale co jeśli nie rozmawiając, olewając sprawię ze będzie jeszcze gorszy i zacznie wojne??? o ważny aspekt, mamy dziecko... więc kontakt musi być, on kocha syna. ale wiem ze to pretekst też do tego żeby zobaczyć mnie... ogólnie skończyło się na tym że miałam mieszkać z rodzicami gdzie mieszkam, a on miał się starać o moją miłość na nowo( tak on twierdził, ja mówiłam ze tego nie da się uratować on błagał ze on ma nadzieje i ze sprawi ze znów będzie ok, ze czas pokaże i takie tam) ale dwa dni temu podczas nazwijmy to kłótni jak pwoiedziałm mu ze go nie cierpie uderzył mnie z otwartej w twarz w parku... w tym monmecie zaprzepaścił wszystko, wiecie ja juz wiedziałam ze po tym co robił od 2 lat ze nie beziemy razem ale to taki typ człiwika ze wolałam mu mówić czas pokaze niz ze to napewno koniec... teraz już nie ma opcji- mówie mu zeby nadziei sobie nie robił, ze ja nigdy nie wróce on oczyw nie moze sie z tym pogodzic, błaga, szlocha, raz mówi ze nawet ajk sie rozstaniemy definitywnie ze wzgl na dziecku bedziemy miec super kontakty za chwile w wybuchu złości ze wojnie zacznie... no i do sedna:) mam pytanie do was, jak go traktować by sam zrozumiał ze to bez sensu??? to chory człowiek- on jest pewien ze on to uratuje((hahah zarty dobre) dzwoni do mnie, do mamy mojej, jescze wczoraj myslałam ze najlepiej czasem sie z nim spotkac na spacer z dzieckiem , byc normalna aczkolwiek oschła, ale widzę ze to mu daje nadzieje, powiem ze nie chce go wogóle widzieć, zacznie wariować, nękać stwarzać problemy z dzieckiem i widzeniami wiem ZE NIE POWINNAM DOSTOSOWYWAC SIE DO TOKSYKA, ALE KURCZE CHCE TYO UCIĄC W JAK NAJMNIEJ DRAMATYCZNY DLA NIEGO SPOSÓB , A PO TO DLA NIEGO NAJMNIEJ DRAMATYCZNY zeby mi dał spokój pozatym czytam o uwolnieniach się od tych panów( sory nie dośc dokładnie bo dziecko nie spi i czasu mam malo) ale czy wy macie dzieci? czy on was nie męczy nie szantazuje jak sie z nimi widzi??? wogole trudno tak streścić myślę ze jak zadacie konkretne pytania albo w dalszej dyskusji moze to jakoś jaŚNIEJ naświetle:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata 26
marze o tym że on da sobie spokój i będziemy w miłych oficjalnych stosunkach i tyle... najgorsze ze mieszkamy tak blisko, nie to nie jest najgorsze najgorsze jest to, ze on nie pogodził sie, nie dociera do niego, ze nie ma najmniejszej szansy na bycie razem... straszliwie boje się przyszłości, bo on jednak zdrowy psuychicznie nie jest, a z takimi ludzmi cięzko się rozstać zwłaszcza jak łączy ich dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co się ze mną dzieje, do licha? Wiem, że dobrze zrobiłam, wyprowadzając się. A mimo to tesknię. Do bolu. Chociaż wiem, ze nigdy nie będziemy razem. On już żyje innym zyciem. Jak obcy ludzie, jakby nigdy nic nas nie łączyło. Dlaczego on tak łatwo doszedł do siebie? Dlaczego dobrze się bawi, spełnia zawodowo? Dlaczego ja nie mam na to siły? We wtorek miał zabrać małego na spacer. Do tej pory cisza. Ma nas w doopie, wiem, ale dlaczego tak trudno się z tym pogodzić? Sama siebie nie pojmuję. Czuję się podle, zaprząta moje mysli dniami i nocami. Śni mi się, budzę się zapłakana. Jak mam znaleźć w sobie siłę? Sama przed sobą udaję, że jest dobrze. A nie jest. Spadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odchorowujesz, ulla🌻 To minie. Mądry cytat, pamiętasz? "Jeśli kogoś kochasz, puść Go wolno. Jeśli wróci - jest Twój. Jeśli nie to znaczy, że nigdy nie był..." Widocznie, Twoje uczucie jeszcze nie wygasło, a on - cóż, tyle było warte jego. agata🌻 ile lat byliście razem i jak duże jest dziecko? Jeśli Twoje postanowienie jest przemyślane i nieodwołalne, sprowadzaj rozmowy do niezbędnego minimum: dziecko i wszystko co dotyczy dziecka. Żadne tam wspólne spacerki, "pożyjemy-zobaczymy". Jeśli zdecydowałaś sie na to by być graczem, to konkretnie określ zasady gry. Pozdrawiam wszystkie i przytulam❤️. Odezwę się w tygodniu, teraz wleciałam tylko się przywitać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata 26
nie całkiem blondynko- zaledwie dwa lata jestesmy razem, to był typowy schemat jakiejś głupoty, zakochałam sie w nim tak na zabój ze odrazu chcieliśmy mieć dziecko...teraz to się wydaje mi śmieszne, to nie był mój pierwszy chłopak doskonale wiedziałam ze trzeba troche piwa razem wypić, czy jak to tam się mówi:P zanim sie czlowieka pozna i uzna czy to jest to, a on mi zamydlił oczy tak ze po tak krótkim czasie byłam w ciązy... no i jak łatwo obliczyć dziecko ma rok... ja przeszłam ten etap- ze tesknie, miotam sie by wrocic...już tak nie mam. owszem nie do końca bo czasem tęsknie ale to bardziej za momentami- wiem ze nie byłabym z nim szczęśliwa wiec to szybko mija... ale on ma taki charakter takie gadki ze dalej daje się manipulowac,,, raz jestem spokojna ze jakos to bedzie, ze ułoży się a potem pod wpływem spotkania czy telefonu zaczynam sie przerazac...ze wcale nie bedzie, ze to bedzie piekło w które mieszam i rodziców bo z nimi mieszkam a on jak bedzie chcial nam zatruc zycie to daleko nie ma bo pare minut drogi... to jest czlowiek ktory moze wszystko: albo się zapije i bedzie się staczał błagając cicho i litościwie o szansę, albo się zapije i bedzie na maxa agresywny i będzie straszył nachodził, albo się nie zapije i bedzie skomlił, albo nie zapije sie i bedzie mściwy, albo to najbardziej w jego typie: to wszystko naraz po trochu... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zona i ulla tesknota boli i to bardzo ...ale minie.... jak kazde uczucie...pomozecie sobie gdy uznacie swoja tesknote ale jej nie ulegniecie. tesknicie za facetem...ale nie macie na niego i jego decyzje wplywu.obie wiecie juz co jest dla was dobre, do czego zmierzacie i trzymam za was kciuki byscie poszly za rozumem i nie sluchaly tej tesknoty. renia consekfencja❤️ slonce i ciepla woda :D tego mi bylo trzeba pozdrawiam wszystkich cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna strasznie ***
Ja ostatnio rzuciałam faceta. Tzn oficjalnie nie się do siebie nie odzywamy. Przez 5 lat zyłam w przekonaniu, że jestem nikim, że sobie bez niego nie poradzę, że do życia jest mi potrzebny jak tlen... Przez to zmarnowałam sobie 5 lat studiów! A mogło być na nich tak fajnie. Najpierw wymusił na mnie wspólne mieszkanie, co było beznadziejnym pomyslem, nie robił nic tylko grał w jakieś piperzone gry, nie pracował, olał studia, żyliśmy za moje. W koncu sie zdenerwowałam i kazałam mu się wynieść do domu. Ale i tak spotykaliśmy się itd. Zepsuł mi każdą imprezę, drąc się na mnie przy znajomych, że jestem pijana i zachowuję się jak koorwa, co nigdy nie było prawdą, bo fizycznie nie jestem w stanie duzo wypić, bo zawsze wymiotuję, a to, że rozmawiałam z każdym z znajomym, że wspólnie się śmialiśmy itp było dla niego koorwestwem. Ale zawsze sobie wytłumaczyłam, że pewnie ma rację. Z każdą pierdołą leciałam do niego, jak głupia, a on wzmagała we mnie poczucie, że jestem nikim, nic nie umiem, że po tych studiach to i tak goowno będę umiała a on jest najmądrzejszy. Kiedy skonczyłam studia i przeprowadziłam się do domu, przestaliśmy się regularnie widywać. Mam chora mamę, której poświęcam każdą wolną chwilę, bo nie wiem ile jeszcze będę mogła nacieszyć się jej obecnością. To zawsze wymyślał mi, że nie chce się z nim spotykać, że mi na nim nie zależy. Kiedy mówiłam, że nie zaspokaja mnie seksualnie zawsze mówił to sobie zmień. I tak też postanowiłam. Choć nikogo nie mam, doskonale wiem, że taki egoista nie jest mi do szczęścia potrzebny i że potrafię radzić sobie doskonale sama. Wiem, ze jestem cos warta i to nawet bardzo dużo. A on? A on nic. Bawi się, pije pwio, ma mnie gdzieś. I bardzo dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata 26
teraz potrzebuje konkretnej rady błagam pomózcie... pisała wyzej, teraz zadzwonił co do jutrzejeszego spotkania z dzieckiem i mi oznajmił: jutro jak przyjdę porozmawiamy...ja mówie : nie mamy o czym a on: nie przeginaj pałki... ogólnie rzecz w tym ze on juz sam nie wierzy ze mogę być tak zacięta ze go nie chce i juz nie mowie za tydzień dwa zobaczymy, do świąt zobaczymy tylko mowie jasno : nigdy nie taaa stalker , dzięki za artykuł- idealnie opisuje ..wydaje mi eis nieprawdopodobne ze miałby mi zrobić krzywde jak typowy stalker ale ich ofiarom tez pewnie wydawało to sie malo prawdopodobne do rzeczy po raz drugi- on juz wie ze wymknelam sie i jak to nazwal: przegiełam pałkę, dobre hyhy. co mu mówić? zaznaczam jest dziecko wojna póki co niepotrzebna, on mieszka blisko. póki co jestem zależna finans od rodziców i niego( muszę znalezc prace- muszę)on jest ja pisałam wyzej niezónowazomy jak go jutro zniechęcic??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata 26
musze iść spać, jutro on będzie tu na 11... co d stalkera przykłady: * * brak zainteresowania wyrażaj w sposób jasny i bezpośredni; "owijając w bawełnę" dajesz stalkerpwi możliwość zinterpretowania Twoich zachowań w nieodpowiedni sposób; * unikaj wymówek typu: "jeszcze nie teraz", "daj mi trochę czasu", "nie jestem gotów", "możemy być tylko przyjaciółmi" - stwarzają wrażenie, ze ewentualny związek jest kwestią czasu lub kwestią usunięcia pewnych przeszkód; * zerwij ze stalkerem wszelkie kontakty; * nie usprawiedliwiaj się, nie bierz winy na siebie, nie przepraszaj, że nie możesz odwzajemnić uczuć; * daj do zrozumienia, że oczekujesz rozsądnej reakcji; jeśli to możliwe spróbuj doprowadzić do sytuacji, w której druga strona ma wrażenie, że podejmuje decyzję o rozstaniu. to wszystko jest możliwe ale nie w sytuacji jak na horyzoncie mam wizje walki o dziecko, chce to załatwić jak z normalnym człowiekiem,,choć jak pisze uświadamiam sobie ze z nim chyba sie nie da jak go jutro zneichęcić, co mu mówić skoro gadki z tego wyżej podpunkt drugi nie działają ,, jak mówie ze definitywnie koniec tez nie dociera nie rozumie czemu taka decyzja skoro on teraz chce już idylli dla nas i juz zrobi wszytsko dla nsaszego szczescia nienawidze go;/ a z drugiej strony mi go zal. chore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roksana_31
Witam Was wszystkie dzielne dziewczyny, czytam wątek od początku i ryczę co i raz.... Chcę już zaznaczyć swoją obecność i pozwoliłam sobie przekopiować to co napisałam dzisiaj na inny wątek, na który wcześniej trafiłam, ale wydaje mi się że ten jest chyba bardziej odpowiedni dla mojej sytuacji: wstukałam właśnie do wyszukiwarki "rozwiedziona mama dwójki dzieci" i trafiłam na ten wątek- jestem w 8 miesiacu ciązy, nieplanowanej z mężem, z któym od dawna jest mi źle, mamy synka 3 letniego i chyba ze wzgledu na niego jeszcze nie odeszłam od osoby zupełnie zimnej uczuciowo i emocjonalnie, no i moze jeszcze ze względu na łaczący nas kredyt, to drugie dziecko chcialam usunąć, on tez mnie do tego namawiał, ale nie potrafiłam tego zrobić, będę mieć córeczkę bardzo się cieszę, ale moja sytuacja małżeńska to równia pochyła, dno się stale pogłębia, moja ciąża jest teraz zagrożona, ale od niego nie mam żadnej pomocy, mam dni że sie jeszcze łudzę ze to przemecznie bo mamy na wykonczeniu inwestycje, na któą jest ten kredyt, on twierdzi ze lada chwila to sprzedamy i zarobimy splacimy kredyt, chcę tez już urodzic, cały czas żyję w nerwach i stresie martwię sie o córeczke i teraz nie moge podejmowac żadnych radykalnych decyzji choć mam na nie ochotę średnio raz na tydzien, ale po porodzie niewiem jeszcze jak ale musze znaleźć siłę zeby od niego odejść, bo inaczej mnie zamęczy albo ja sama zeświruje, dodam ze moja sytuacja finansowa jest ok, mam dobrą pracę, wymagającą ale zeby ja dalej ciągnĄĆ muszę miec spokojny umysl a nie wieczne awantury i poniżanie. Boże niewiem jak znajde siłe - 2 malutkich dzieci skażę na życie bez ojca (bo ja wiem ze on po rozwodzie wyjedzie z tego kraju i nie bedzie utrzymywał kontaktow z dziecmi), niewiem skąd wziąć sile na to wszystko na rozwód ale muszę to zrobic bo umrę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do wszystkich dziewczyn, które się whają, boją, szukają siłę, żeby raz na zawsze skończyć zabawę w cierpienie. Da się. Trzeba tylko zaufać sobie samej. Popatrzeć w lustro - we własne oczy. Tam jest siła. Siła jest też w oczach dzieci. One zasługują na spokój. Kiedy podejmie się ostateczną decyzję i konsekwentnie stawia się kolejne kroki, każdy następny już nie boli .ale cieszy i z każdym następnym czujemy się silniejsze i dumne. Z prostej przyczyny. Stajemy na nogi, rozwijamy się, rozkwitamy. A co najważniejsze - szukamy oparcia w sobie, a nie zwisamy smętnie na ramieniu kogoś, kto nie nadaje się do niczego - zwłaszcza do życia w rodzinie. Konsekwencja i działanie. Bez zastanawiania się co on pomyśli, co zrobi ale z wnikliwym rozważeniem, czy to jest dobre dla mnie i czy jest zgodne z moimi przekonaniami z moją wizją mnie, życia, związku, uczuć. Da się. Przykład. Wczoraj wieczór zadzwonił toksyk, że dziś rano będzie u małej, jako, że wczoraj były jej urodziny. Odmówiłam, ponieważ od rana miałam zaplanowane bieganie po sklepach - po resztę rzeczy do sklepu, po części do kranu. bo mi wysioadł i między innymi musiałam unieruchomić pralkę, po rzeczy do domu, bo dalej się urządzamy. Wynegocjował w końcu godzinę9 rano, że na pół godziny bo i tak leci do pracy, a chciał tylko uściskać małą, a sklepy i tak otwierają dopiero o 10. Ok, zgodziłam się, zapowiedziawszy, że ja chcę zdążyć rano do sklepu, bo potem mam gości i jeszcze lekcje z młodą. Wybiła 9 rano. Cisza, 9:15 zaczęłam ubierać dzieci. Wyszliśmy z domu 9:30. Czyli tak jak toksyk miał zakończyć wizytę u dzieci. Po 10 telefon z wrzaskami, gdzie ja do qrwy nędzy jestem, umówiłam się i spieproliłam!!! Rozłączyłam się. Drugi telefon - odebrałam dając szansę na kulturalne załatwienie sprawy. Tonem nieznoszącym sprzeciwu wrzasną, w którym qrwa sklepie jesteś i dalej wrzask. Rozłączyłam się. Kolejnych 12 połączeń nie odebrałam. W domu po 3 godzinach odczytałam sms-a, że natychmiast wzywa policję. Buachacha....Te czasy minęły. To już nie ze mną takie numery. I tak będzie za każdym razem. Bo ja nie muszę się godzić na spóźnialstwo, na niedoróbki, ja nie muszę czekać. Ja mam swoje zajęcia i swoje życie! :D:D:D:D I jeszcze jedno. Do tej pory, to ja pozwalałam na spóźnialstwo, na własne życzenie siedziałam godzinami w domu, aż wreszcie jaśnie toksyk zmęczony znajomymi, i innymi wypadami dobijał na godzinę do dzieci. To były moje decyzje - nikt nie kazał mi tego robić. A strach przed nim? Świetne usprawiedliwienie własnej niemocy i braku przygotowania do zmian. To usprawiedliwienie, żeby nie być konsekwentną. A teraz jestem i w doopie to mam co wymyśłi, co pomyśli i jak zareaguje. A niech wzywa nie tylko policję ale i samego diabła. Nie ma podstaw ....nie jest tu ani zameldowany, a pozew z orzekaniem jest w sądzie. Poza tym, policji to on się deko boi, bo ma z nimi na pieńku:D:D:D Więc niech wzywa, skończy w kajdanach, doprowadzony do pierdla:D:D:D Dziewczyny DA SIĘ!!! DA! Trzeba tylko zapomnieć o sobie jako o ofierze. Stanąć na nogach. A to uda się tylko wtedy, kiedy totalnie uświadomimy sobie, że toksyk, to kompletnie obca nam osoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gorąco sciskam w tę piękną złota jesień Pozdrowienia z Polski;P Wpadłam na urlopik ...chciałabym podzielic sie przemyśleniami po romowach z moim Kochanie ,pomogło mi to wiele zrozumieć,może i którejś z Was pomoze męski punkt widzenia.... Otzrzewi ze złudzeń ze ten ukochany kat NIE ZMIENI SIE NIGDY a szkoda czasu zycia okazji jakie traci sie tkwiac w tak toksycznych zwiazkach....Mój ex...wiele kosztowało go aby dowiedziec sie kiedy przylatuje do PL...wydzwaniał po znajomych ON MUSI ZE MNA POROZMAWIAC! a tak wogóle to ostatnio dowiedział sie o jakichs 3 numerach za które moze mi wpierd.... Hmmmm Faceta nie widziałam od półtora roku!!!!! Rozumiecie???? Zastraszanie....Tym razem dotknie mnie ... i dzwonie na policje.... nie sadze abysmy sie spotkali ale świat jest mały,rozmawiałam z kolezanka w razie draki dołaczam sprawe o pobicie z 07.07 2007-piekna data;Pi mam swiadków jak wygladałam w jakim byłam stanie. Moje Kochanie...został tam w Hiszpanii -tracimy majatek na sms i rozmowy. Kiedys powiedział ze nie chce abym kiedykolwiek zrobiła coś dla niego nie majac na to ochoty... Faceci sa nieszczesliwi ze swoimi kobietami bo... próbuja je zmienic najpierw małe drobne rzeczy zdwałoby sie bez znaczenia ale potem roszczenia narastaja a wraz z nimi agresja bo kobieta jaka poznał jest inna niz w dniu gdy ja pokochał.Jak w stadzie zwierzat -ustalanie przywódcy i podwładnego.Tego nie zmienimy ale dlaczego to ONI a nie MY mamy stawiac warunki? Wszystkie problemy zaczynaja sie w momencie gdy zrobimy cos DLA NASZEGO UKOCHANEGO Tuz przed wyjazdem powiedział mi ze wyjazd do Hiszpani był ucieczka ,ktos bardzo mnie skrzywdził ze do dzis ucze sie zaufac,uwierzyc... Nigdy nie pytał o przeszłość wie ze był ktos ktos agresywny pijacy alkohol i natym koniec. Powiedział ze wszystko widział w moich reakcjach wobec niego ze wciaz boje sie zaufac nie wierze ,wiele sie zmieniło ale jeszcze mamy troche do zrobienia.... Zastanawiło mnie to .... wiem ze współuzaleznienie od alkoholika od toksycznego zwiazku jest jak samo uzaleznienie,zmienia psychike zostawia pietno,wkodowuje pewne reakcje. Czy kiedys bede całkowiecie zdrowa? Całkiem zapomne?Mozliwe ze nie Trzeba wyciagnac lekcje i starac sie nie popełniac tych samych błedów .Byc egoistka !Myslec najpierw o sobie .To JA jestem najwazniejsza TO MOJE ŻYCIE I tego uczy mnie moje Kochanie(miedzy innymi studiował tez psychologie) Nie chce byc w nim nieszczesliwa ponizana bita wykorzystywana.Koniec kropka;P Nawet jak zwiazek z Moim Kochanie zakonczy sie..wiem ze wiele mi pomógł uzmysłowił pewne rzeczy ,moje błedy...(widzicie wciaz zakładam ze skonczy sie ) Ma racje...boje sie zaufac tak całkiem... Tylko raz powiedział mi ze mnie kocha zreszta wyszło to pytanie od niego ,Kilka dni pozniej gdy spytałam czy mnie kocha powiedział -a dlaczego jestesmy razem,czy naprawde potrzebujesz słów? Nie widzisz rzeczyjakie robie dla Ciebie? Kolejne zagadnienie...dlaczego my Kobiety mamy jakas zdolnosc wiary w słowa mimo ze czyny totalnie im przecza????? Kazdy z naszych M kocha itd miedzy kolejnymi bolesnymi słowami ,zdradami badz uderzeniami a my jak narkomanki wierzymy potzrebujemy tych kłamstw... Kłamstw bo gdzies w głebi duszy nasze JA to wie... staramy sie chcemy po prostu w nie wierzyc...dlaczego? Lęk...bo nasi M juz nam wkodowali w psychike ze jestesmy brzydkie nic nie warte ale najwieksza krzywde wyrzadziłysmy my same sobie.Robiłysmy rzeczy wbrew sobie dla ukochanego.... stało sie to nasza misja centrum wokół którego kreci sie nasz swiat ,czułysmy sie wazne potrzebne akceptowane a teraz tak nagle.... dla kogo bedziemy sie poswiecac? dbac ? żyć? zapomniałysmy same o sobie,ze to nasze zycie ale jesli mamy sie poswiecac to tylko dla SIEBIE! Czasem trzeba przegrac bitwe aby wygrac wojne... Dziś wiem ze wygrałam wojne choc ona sie nie skonczyła...To jak walka z wiatrakami ... Kiedys stwierdziłam ze w sumie z moim Kochanie nie znajac zadnego wspólnego jezyka dobrze jestesmy szczesliwsi...mozemy polegac na mowie ciała na instynktach... to nigdy nie kłamie...nie ma słów kłamstw... Gdy przypomne sobie oczy mojego ex gdy kleczał i płakał przysiegał ze nie ma zadnej innej i zrobi wszystko abym wróciła... czemu nie dostzregłam w nich tej obcosci tego zimna?Jego gestów niby przytulajacych a tak naprawde odpychajacych? mechanicznych? Byłam zbyt zajeta nim jego zyciem a nie soba... Chciałam tych kłamstw chciałam w nie wierzyc bo poza NIM swiat nie istniał... "a jednak mozna żyć bez powietrza" jak powiedziała POświatowska Wiem ze jest inne powietrze gdzie moge oddychac krystaliczna czystoscia byc soba nie bac sie bez pieknych słów obietnic łez przemocy.Wszystkie uczucia sa w oczach w dotyku,czynach... Jutro jade do Mojego Magicznego Miejsca poczarowac odpoczac powłóczyc sie samotnie po górach bez ludzi kłamstw Tam gdzie jest Miłosc i Ufnosc Tam gdzie jest Pełnia. Trzymajcie kciuki;P Pozdrawiam Was ...UWIERZCIE JEST INNY ŚWIAT http://www.youtube.com/watch?v=ttalAunGRVo Zaden psycholog ,nikt inny ani to Forum nie zmieni NIC w naszym życiu...To MY MUSIMY SAME podjac najtrudniejsza walke -walke o siebie ze soba.Tyle razy padło tu sformułowanie ze ON sie nie zmieni póki nie zechce sam. Tak samo MY nic nie zmienimy w naszym życiu póki NAPRAWDE NIE ZECHCEMY! Jakie to proste. Pomyslcie czemu ON miałby rezygnowac z tronu godzic sie na terapie wysiłek itd? Czy Wy bedac Królowa oddałybyscie Korone tak bez walki?Decydujac sie na trudna droge pełna wybojów,niewiadomej?Musiałby byc idiota ? Prawda? Ale MY tkwiac w takich zwiazkach nie mamy KORONY -walczymy o ZYCIE, o nas o lepsza przyszłość dla dzieci. Forum wiele mi pomogło ,my Kobiety mamy specyficzny sposób pozbywania sie stresu-wygadac sie! ale tez wiele rad wskazówek od kobiet tak samo zdradzanych ponizanych bitych Kobiet za bardzo kochajacych ... "Miłość jest prawem.Miłość poddana woli"-jakie to piękne... W Tych Słowach jest Prawda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To najboleśniejszy dla mnie temat. Ale pozwolę go sobie znowu poruszyć. Prędzej alkoholik porzuci raz na zawsze swój nałóg niz wredny pozbędzie sie swej wredoty. z WREDOTY nie ma wyleczenia. Wredota POZOSTAJE. nikłe szanse aby sie jej pozbyc jak np alkoholizmu wydawałoby sie ze własnie nałogu alkoholowego nie mozna sie pozbyc a tu sie okazuje ze wredota ma większy zasięg i jest niewyleczalna. juz wiem skąd moje niskie poczucie wartosci , jesli je wogole kiedykowliek miałam , znałam, czułam , ... moja własna mi to odbierała i tak jest do dzis. porypane te dziecinstwo i wszystkie inne lata w takim schemacie, w takim potępieniu zyc, w takim udupieniu, mozliwe ze miała z tego chorą satysfakcję, ....do dzisja mi dopierdala,chce zdołowac ale na mnie to juz nie działa, udało mi sie pokochac sama siebie, ja siebie juz kocham, moze mowic i szkalowac mnie jak chce i w jaki sposob chce, tu wiek nie ma znaczenia gdyby ktos chciał szukac usprawiedkliwienia , ja juz nie szukam dla niej usprawiedliwienia, moje oczy i moje serce widza to co jest, dzisaj ja juz dorosła potrafie sie przed nia obronic, ale jak byłam dzieckeim nie potrafiłam, ... przeciez przed matką dziecko nie powinno sie bronic, matkę zawsze chce sie kochac .... wredne teksty sie nie skonczą, tu sie nie ma co łudzic, juz mi jest to obojetne, ......... juz mnie nie boli... jestem swiadoma jej jestem swiadoma siebie wybaczam, nie bronie sie, nie musze nie czuje potrzeby obrony przed nią .... własne matki stają sie przez swoja wredote dla swych dzieci wrogami. same sie nimi robią. skąd ten jad - nie obchodzi mnie to - puszczam jej nienaiwsc i jej szpetne docinki w powietrze ..... jej sumienie nie moje. wredne i mszczące sie matki istnieją a my je jeszcze szanujemy. .... zabijała mnie...moja włsana matka......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minęło wiele lat ale doszłam do odkrycia prawdy , przyszedł ten czas. Czy cięzko jest się z tym pogodzić? i tak i nie.Bo juz mi nie zależy. Napewno mam teraz smutne oczy. Dzisiaj znowu zaczęła swój rytuał dodupiania mi w moim domu. Pozwoliłam jej zeby sie wygadała,i tak ją z tym zostawiłam. Bo to nie było moje. To było jej. Nie moje. A teraz sobie wypiję smaczną kawkę :-D :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roksana_31
dzięki dziewczyny za ten wątek naprawdę daje mi siłę i powstrzymuje przed telefonem do niego, czym byłby ten telefon - błaganiem o litość dla mnie w ciąży zmęczonej samotnym weekendem z synkiem, pytaniem dlaczego znowu wybral weekend z kolegami w górach bez nas, pytaniem kiedy wroci czy dzis wroci bo od piątku sie nie odzywa, zadręczam się pytaniam dlaczego on taki jest dlaczego nie zadzwoni nie zapyta jak ja sie czuje jak czuje się podziębiony synek, wciąz się zadręczam pytaniem jak można być tak bezdusznym człowiekem, wrócic sobie niby nigdy nic wykąpac sie isc spac rano wstac do pracy nie odzywają się do mnie ani słowem?- znam ten scenariusz na pamieć, tyle razy sie powtarzał, Ale wiem, że koniec juz blisko zostało troche rzeczy do zrobienia w domu budowanym na sprzedaż i ma go wystawic na sprzedaz, potem spłata kredytu i kasa na pół a potem do widzenia - Zebym tylko dojrzała o tej decyzji - nie moge go teraz sprowokowac bo sie wyprowadzi do tego domu i nie bedzie chcial go sprzedac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna strasznie ***
Jak to wszystko czytam zaczynam wirzyć w siebie jeszcze bardziej. Ja też miałam zadzwonić, powiedzieć że jutro mam obronę, że potrzebuje trochę jakiegos wsparcia, bo jestem kłębkiem nerwów, ale... ALE NIE! nie zadzwonię, nie napiszę, nie dam znaku życia. I tak pewnie zostałabym przyrównana do poziomu dzieci specjalnej troski (nie ujmująć nic tym nieszczęśliwym dzieciom i ich rodzicom), i tak zostalabym zdemotywowana, więc po co mi to? A tak mam wzparcie rodziców, rodzeństwa, kolegów. Nie zamierzam się płaszczyć jak kiedyś. Kiedyś, kiedy przez smsa (jak k*rwa uprzejmie i elegancko) poinformował mnie, że ma mnie dość, że go wykańczam dzwoniłam jak tak głupia, wyłam do słuchawki błagając o jeszcze jedna szanse! Teraz chce mi się z tego śmiać. Byłam uwięziona we własnym ciele. I dobrze kotś wyżej napisał, że wszystko jest dobrze dopóki się czegoś dla tego "ukochanego" nie zrobi. A ja walczyłam jak lew. Moi rodzicie i rodzeństwo strasznie go nienawidzili (i nienawidzą nadal), wszyscy widzieli jakim jest egoista i nierobem tylko nie ja. Ale zaprzeczałam, że go nie znają i nie wiedzą, że jest cudowny. I żyłam w przeświadczeniu, że powinnam robić wszystko, żeby mnie kochał, bo to ja jestem ta zła. Goowno prawda! Wypił ze mnie wszystko co najlepsze! Pozbawił mnie zupełnie życia bez przerwy wymagając więcej, zupełnie absurdalnych rzeczy. Chciał wymusić na mnie budowę domu na jakimś odludziu. Oczywiście wszystko za kredyt, który spłacałybym ja a nie on za tą swoją głodową pensyjkę. A tak wiem, że mogę żyć sama i doskonale sobie radzić. Wiem, że mogę żyć dla siebie i nie muszę ubiegać się o niczyja akceptację. Cudowne uczucie :) Mimo to nie chce szukać nikogo innego. Jestem kompletnie zmęczona, a mam dopiero 23 lata. Boję się, że przez moją nieufność nigdy się już nie zaangażuję. 5 lat życia w bagbie to za dużo. A co jeśli sytuacja sie powtórzy? Póki co nie zamierzam się stresować szukaniem kogoś innego. Samej jest mi dobrze :) Czuję się wolna, piękna, czuję że teraz mogę żyć :) Wy też możecie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny...Kobiety... Ja może mało tu piszę, jeśli chodzi o prady, bardziej się ostatnio radzilam odnosnie samej siebie, czuję że powinnam odwdzięczyć sie radami mądrymi i rozważnymi.. Nie umiem narazie. Jestem owszem takim domorosłym psychologiem jeśli chodzi o związki, czytam o tym dużo.. ale gdy czytam Wasze wątki, wymiękam.. To Wy dajecie mi dobre rady, a więc ja nie śmiem doradzać.. Aczkolwiek wiem że coś nas łączy - to że zwiazlysmy się z toksycznym partnerem. Pewnie żadna z Was nie wie kim jestem - nie jestem stałą bywalczynią - mój zwiazek to nic w porownaniu z Waszymi przejsciami.. Ja tylko znosilam odejscia i powroty w mojej winy tez... klamstwa juz moze nie z mojej winy.. :) i teraz dwa tyg minely odkad zerwalismy kontakt (po raz 15ty moze).. Boje sie czegos.. Ze po etapie rozląki zatęsknię.. Wlasciwie juz tesknie.. Juz moglabym myslec, rozważać... czy aby nie byla to moja wina... najgorsze wspołuzależnienie.. Czy jesli ja mam straszne winy na sumieniu, moge miec pretensje o jego zachowania? Nie umiem sobie wybaczyc, przełknąć... Potrafilam byc straszna po alkoholu, naprawdę.. Czy i kiedy winę należy zwalić na eks? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roksana_31
Widzę, że wiele jest tu młodych dziewczyn, które jeszcze nie mają dzieci ze swoimi toksycznymi partnerami, a czesto nawet i ślubu. Dziewczyny na co wy czekacie? - uciekajcie i nie wierzcie w ani jedno słowo - chcecie podzielić los innych obecnych na tym smutnym wątku? Chcecie brnąc w to dalej, zaufać a potem związać sie ślubem, dziećmi, kredytem? - bądźcie silne i mądre i szanujcie siebie błagam Was nie dajcie się tym wrednym facetom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna strasznie ***
Ja się nie daje. Zrobiłma juz pierwszy krok i się nie odzywam. I wolałabym żeby on się nie odezwał. Obiecałam samej sobie, że nigdy w życiu się nie odezwię. Nie ma. Skończyło się. Nie zamierzam tkwić w tym bagnie, wiem ile jestem warta. Jutro mam Kochane moje obronę, trzymajcie kciuki :) Będę dalej dzielić się swoimi troskami związanymi z moim nowym JA :) Pozdrawiam cieplutko wszystkie odważne i te wahające się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jen, zauważ, że w każdej z nas jest część toksyczna. To jest taka choroba. Spotyka się dwóch chorych. Każde z nich jest zarówno ofiarą jak i katem. Nie ma co zastanawiać się, a może zawiniłam. Ja zawiniłam i owszem - sprawdzałam do bólu - grzebałam, czytałam, zaglądałam do kieszeni. Robiłam to bite 8 lat. Tłumaczyłam sobie, że muszę, bo jak nie sprawdzę, to nie będę znała prawdy, bo toksyk mi jej nie powie. To nie jest tak. Gdybym była zdrowa i po jednym sprawdzaniu odkryła prawdę, więcej prawd nie potrzebowałabym. Powiedziałabym do widzenia conajmniej 6,5 roku temu, jak nie wcześniej. Jen. może i byłam straszna po alkoholu. Uświadomienie sobie tego to dobra rzecz, bo patrzysz na siebie nie tylko jak na ofiarę ale też i jak na osobę nie do końca w porządku. To dla Ciebie nauka. Nauka: alkohol nie jest niczym dobrym dla mnie. DLA MNIE! Nie dla niego, ale dla mnie. Mnie przeszkadza! Nie rozpatruj już niczego pod kątem innych. Patrz na siebie. Smutna strasznie, trzymam kciuki i kopię w tyłek na szczęście:) U mnie w domu dziś tabun kochanych gości. I dobrze. Wesoło. szyscy mile widziani, wyczekiwani. Osobne podziękowania nie całkiem blondi:D:D:D:D i Adze:D Ufff zrobiły dla mnie multum dobrego - blondi uzupełniła braki pościelowo-talerzowe, a Aga dowiozła:D:D:D:D:D Dziewczyny ❤️. W trudnych chwilach dobrze jest wesprzeć się na przyjaciołach. Ja jestem strasznie honorowa baba. Bywało, że miałam jedynie światło w lodówce, ale honor nie pozwalał mi nikogo prosić. Dziś owszem, mam honor dalej, ale honor to też umiejętność przyjęcia i podziękowania za pomoc, kiedy rzeczywiście jest potrzebna. Wiadomo, że największy przyjaciel, nie zrobi za nas ani jednego kroku. To my musimy chcieć iść do przodu. Ale przyjaciel, może pomóc w zrobieniu tego kroku. To jest tak, jak mawia Anna Dymna. Jeśli ktoś mnie prosi o rybę, ja nie jestem w stanie i nie chcę mu jej dać , zrobiłabym mu w ten sposób krzywdę, bo widzę, że jest zdrowy i może sam sobie poradzić, zapracować. Ja mu dam wędkę - niech sam sobie złowi swoją rybę. My tu wszystkie dajemy wędkę. Wskazówki, rady- lepsze, gorsze...Od Was zależy jak je wykorzystacie. Czy będziecie dalej płakać, czy może uśmiechniecie się przez łzy i pójdziecie do przodu, swoją własną drogą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak możesz się jakoś odezwać. Martwię się o Ciebie. Błękitne niebo....co się dzieje. Proszę, odezwij się, o Ciebie też się martwię. A ja rzucam temat dla wszystkich. Do przemyślenia. Jak widzę siebie. Jak widzę swoje życie. O czym marzę. Co chciałabym, żeby się spełniło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Nie pisalam chwile, nie chcialam znow pisac jednego i tego samego, i przyznawac sie przed sama soba i wami,ze dalej nie jest ze mna lepiej, ze praca nad soba zupelnie mi nie wychodzi, mimo usilnych prob,ze walka rozumu z uczuciami juz mnie psychicznie wykancza..brzydze sie tym co czuje, brzydze sie soba i tym bezsensem swojego postepowania...po co ja sie wogole wyprowadzalam skoro teraz tez jestem nieszczesliwa? Jestem slaba psychicznie, potworne mysli, zale zjadaja mnie po kawaleczu, on ma juz wkrotce daleko stad wyjechac- nie bedzie kontaktu; on nie umie pogodzic sie z rozstaniem i zniesc tego bolu w inny sposob jak odciecie sie i moze dla mnie,sadzac po naszych cotygodniwych spotkaniach przy odbiorze malej to tez bedzie lepiej? pewnie byloby gdyby nie kolejny bol z tym zwiazany,ze nie bedzie sie widywal z mala.. nie potrafi sie pogodzic z rozstaniem i przyjezdzac co co jakis czas do malej, bo to caly czas jak mowi sprawia ,ze zyje tylko i mysli o nas; cierpienie i swiadomosc konca go zabija,a ratunkiem na pogodzenia sie z ta sytuacja jest wyjazd, ktory pomoze mu zapomniec.. i tu go z 1 strony nie znosze,ze w ten egoistyczny sposob pozbawi mala ojca, a z 2 strony rozumiem, ja tez nie umiem sie z tym co sie stalo pogodzic (rozpad rodziny i z wizja zycia bez niego.).i tez gdybym wierzyla,ze to moze pomoc to ucieklabym jak najdalej... Nie potrafie tez zdecydowac sie na powrot, nie wierze w nas.. Jedna wielka paranoja.. Jen kochana:) Mam to samo- tez doszukuje sie winy w sobie,ze gdybym mu nie ublizala to on nie ublizalby mi,ze gdybym nie spedzala tak duzo czasu z mama to moze miedzy nami byloby lepiej,ze gdybym okazala mu wiecej milosci (mniej wymagan, krytyki) to on bylby lepszy..tylko ja nie wierze, ze gdybym faktcznie stosowala sie do wyzej wymienionych rzeczy,ze to zalatwiloby nasz problem.. Nie wiem Jen, czy mozna i kiedy zarzucic wine na eks, za malo o Twojej sytuacji wiem,ale tez czuje podobna potrzebe jak Ty do szukania potwierdzenia z zewnatrz, jako pomocy w utwierdzeniu sie ,ze dobrze sie stalo ,ze nie jestesmy razem, pomocy w odepchieciu zarzutow, poczucia winy od siebie i pogodzeniu sie z sytuacja..ale mysle,ze to my same z wlasnej racjonalnej/zdrowej oceny sytuacji (na zasadzie – jak byc powinno w zwiazku, czego byc nie powinno, jak bysmy chcialy zeby bylo, co bylo zle z naszej strony , co zle z eks strony) powinnysmy znalezc odp na to pytanie... Moze pomozesz sobie poukladac to wszystko spisujac rzeczy na kartce, te ktore robilas zle Ty i on, sprawdz czy Twoje zle zachowania (tak bylo u mnie najczesciej) nie wynikaly z jego zlych zachowan? Znajdz przyczyny waszych zlych zachowan,slow, ocen czy one sa dla Ciebie rzeczami do zaakceptowania w zwiazku czy nie? Czy chcesz do niego wrocic? Macie dzieci? Trzymaj sie kochana Niebo Blekitne gdzie jestes??? Pozdrawiam was wszytskie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×