Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Eutenia skoro nie jestes pogubiona odnalazlas siebie, słyszysz i widzisz.... to bardzo mnie to cieszy byc moze tak a byc moze nie...pomylilam sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - byc moze tak a byc moze nie...pomylilam sie :-D :-D ;-) ;-) corobić - Milczysz okrutnie...Odezwij się,daj wreszcie znać co u Ciebie ? Mam nadzieje że dobrze :-) Acha, to ja - siódemka.To tak jak w tej komedii polskiej -To byłem ja, Jarząbek, hiahia, nadawał do tej szafy :-D :-D Byłam zmuszona zmienić nick.Prze reset kompa coś się "popipcyło" i nie mogłam juz się zalogowac tutaj jako siódemka :-( Moj fajny niczek, tyle przeżył ze mną róznych chwil... ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siódemeczko ja pisałam
do Ciebie w sprawie starego nicka: napisz na kafemoderacja@firma.o2.pl, podrzuć linka do profilu siódemki, opisz sytuację, dadzą Ci hasło testowe, które potem zmienisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja pokochalam takiego meszczyzne i mam z nim dziecko, cale szczescie nie wyszlam za niego za maz. teraz jestem mloda mama ktora nie wie co ma ze soba zrobic chociaz studiuje. ale wegetuje przez nigo,dalej go kocham ale boje sie zakonczyc ten chory zwiazek blagam was nie dajcie sie w takie g* wpakowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takatamsierota
Witam ! Potrzebuję rady, mam nadzieję ze tutaj ją dostanę. Mam taki problem, ze mój mąż chce się przeprowadzic do domu który wybudował wiele lat temu dla swojej żony i dzieci i w którym nigdy razem nie zamieszkali bo żona nie chciala, Rozwiedli się i ona została z dziećmi w bloku a on zamieszkał tam sam. Po ślubie ze mną zamieszkalismy w mieszkaniu które dla mnie wybudował mój tata. Rozbudował dom po prostu. Myślałam że mąż będzie chciał zamieszkać w tamtym domu ale nie. Spotykał się tam ze swoimi dziećmi co niedzielę, do mnie wracał w poniedziałek i tak przez 8 lat było. Dopiero jak dzieci podrosły, (najmłodsze mialo 16 lat) to zaczął mnie tam zabierać i je poznałam. Przez te wszystkie lata prosiłam go żebyśmy choc jedna niedzielę w miesiacu razem spędzali ale nie było mowy. Odkad mnie tam zaczał zabierać, to z kolei spędzamy kazda niedzielę z jego dziećmi. Chyba że cos im wypada ale to rzadkość jest. Zawsze jest 5-7 osób a jak wszyscy przyjadą to 9 bo już z męzami, dziećmi, dziewczyną. Lubię ich, oni mnie też ale jestem zmęczona tymi odwiedzianami co tydzień. Chciałabym odpocząć, inaczej spędzic czasem ten dzień ale mój maż tego nie rozumie. Jemu tak dobrze a ja mam się cieszyc że mnie lubią. I oczywiście obsługiwać wszystkich. No a teraz wyskoczył z tą przeprowadzką. Chciałabym żebyśmy mieszkali osobno. Dawno mu mówiłam żeby sprzedał dom, podzielił pieniądze dzieciom a my byśmy sobie powoli coś wybudowali. Niedużego, bo nie mamy dzieci, po co nam taki wielki dom dla szescioosobowej rodziny. Ale nie. Tamten dom jest najważniejszy i już. Nieważne że ja tutaj zainwestowałam z remont już, że tu zostaną rodzice którzy już swoje lata mają, i po prostu głupio mi tak ich teraz zostawić samych i zamieszkać 60 km dalej. Niby to nie tak daleko znowu ale jednak. Do pracy zamiast pół godziny będę mieć godzinę ponad, spowrotem to samo. Do znajomych daleko, tam u mężą znajomych nie mamy bo jemu dzieci wystarczą i paru kolegów. Z rodziną swoją kontaktów nie utrzymuje. Ja ich nawet nie znam. Jestem załamana. Całe zycie utrzymywanie dwóch domów, bo tamten miał być dla syna a teraz kiedy ten może go niedługo potrzebować to mąż mi wyskakuje z taką propozycja, bez pytania co ja na to. Chciałam kupić sobie samochód to stwierdził że szkoda pieniedzy bo mamy (stary, którym boję się jeździć sama) a ja jeszcze mając swój samochód to jeszcze byłabym sklonna się zgodzic na przeprowadzkę choć niechętnie. Ale cóż, moje pieniądze są potrzebne żeby były na koncie, bo co chwile córka męża pożycza na cos tam a jak wydam na samochód to nie będzie skąd pożyczyć. Moje potrzeby są zawsze niewazne. Właściwie to się często zastanawiam co ja jeszcze z nim robię....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak jestes młoda odejdx od niego. Jesli masz mieszkanie to tym bardziej. Ja jestem w takim związku, gdzie liczy sie tylko to co on chce.No i wszedzie chodze samiusienka. On na kazda uroczystośc : wesela, chrzciny przyjecia a nawet pogzreby chodzi sam. Ale ja jestem stara i nie mam pracy i jest do niczego. Czuje sie jak grzyb huba , który zeruje na nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takatamsierota
mam 44 lata.... to smutne co piszesz o sobie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja tak neutralnie, przedweekendowo ;) http://rzabazeksiezyca.wrzuta.pl/audio/9K5A6KfIY3x/power_of_trinity_-_kto_a Power of Trinity Kto'a? O! zapytasz mnie Ile jest ziaren w klepsydrze Tych, o których wiem Ile my razem przesypaliśmy błogo Innych nie znamy, bo są pokryte trwogą I nikt, nikt nam nigdy nie pokaże Tysiące twarzy i papierowych zdarzeń Kiedy niebieskie się niebo rozpłakało Lecz tworzyliśmy wtedy diamentową całość Darem nie słyszeć trąby Jerycha Choć mury powalone w sercu jednak masz Ogrom miłości co niszczyć też potrafi Żywioł co może całe myśli strawić Kto... sypialnie twą wypełni Kto... będzie Cię tak pieścił Kto... odda wszystko za nic Kto... nie będzie więcej mamił Kto... nie naznaczony zdradą Kto... wspomoże radą Kto... Rozpęta pożądanie Kto... Ze mną pozostanie O! Możemy żyć Możemy marzyć na jawie, z niedowiarków kpić Leczyć się słowem, nie ponurym gestem Wszędzie całować w miłości manifeście Lecz, gdy podczas szalejącej burzy Ktoś wtargnie nocą i wszystko zburzy Jak domek z kart cichutko się rozsypie Konstrukcja łącząca piękne części bytu Potem sam będę na placu boju stał "Gdzie Twój Babilon?" pytać będzie się bał Ludzi tylu w ogóle, że jak cień stale Będę gnębiony tylko jednym "ale" Kto... sypialnie twą wypełni Kto... będzie Cię tak pieścił Kto... odda wszystko za nic Kto... nie będzie więcej mamił Kto... nie naznaczony zdradą Kto... wspomoże radą Kto... Rozpęta pożądanie Kto... Ze mną pozostanie Powiedz mi jaki dzisiaj kształt ma miłość Powiedz mi jak gdyby nic nie było ----------------------------------------------- Na zmiany nigdy nie jest za późno, byle były korzystne dla nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie myli sie tylko ten co nic nie robi normalny zwykly czlowiek popełnia błędy ...i działa dalej naprawiajac je moge sie znów mylić ale Ewo znasz moje prywatne e maile, ze autorytatywnie wypowiadasz sie , ze napewo i ze bardzo często ? moim zdaniem domysły to za malo by mnie pouczac akurat w tej sytuacji, ale skoro tobie zrobiło sie lżej to... na zdrowie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siódemeczko ja pisałam 🌼 Dziękuję Ci że zechciałaś mi pomóc, zrobie tak jak mi napisałaś, mozliwe że uda mi sie w ten sposób odzyskac mój niczek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rzeczywiście ,im ważniejszy pies,tym więcej satysfakcji ludzie czerpie z kopnięcia go. Ksiązę Walii, który potem został królem Edwardem VIII,przekonał się o tym na własnej skórze, a dokładnie na tej jej części , którą potem zasiadł na tronie. Uczęszczał on do Dartmouth College w Devonshire, szkoły,która jest odpowiednikiem amerykańskiej Akademii Marynarki Wojennej w Annapolis. Pewnego dnia,jeden z oficerów zauważył,że książę płacze,i zapytał,co sie stało. Z poczatku chłopiec nie chciał powiedzieć,ale w końcu wyznał prawdę:kadeci kopali go. Komandor szkoły wezwał wszystkich chłopców i wyjasnił im,że książę nie skarżył się na nich;to on chce po prostu wiedzieć, dlaczego właśnie księcia traktowano w tak szczególny sposób. Długo krygowali się,usmiechali i wzajemnie poszturchiwali,aż wreszcie wyznali,że robili to,aby kiedyś, kiedy będą juz służyć w Królewskiej Marynarce Wojennej,móc się pochwalić,że kopnęli samego króla ! Kiedy więc jesteś kopany i krytykowany, pamiętaj ze często daje to temu , kto cię kopie,poczucie ważności.Oznacza to po prostu,że twoje osiągnięcia budzą jego zazdrość. Schopenhauer przed laty stwierdził "Mali ludzie czerpią olbrzymią radość z błędów i gaf popełnianych przez ludzi wielkich." Niesłuszna krytyka to często ukryty komplement. Nie kopie się zdechłego psa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siodemko ja tez mam problem z wysyłaniem postów z Opery nie wchodzą a z Mozilla Firefox - wchodzą bez problemu dlatego sama sie zastanawiam w czym jest problem moze ja tez napisze na ten wyzej podany adres pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo z raju, ganisz Yeez a sama piszesz, o jej przeprosinach "To jest nieszczere a zarazem jest brakiem szacunku do osoby, która sie z Toba dzieli swoimi wątpliwościami." Skąd Ty to wiesz, że jest nieszczere?! - masz dar jasnowidzenia, czy czytania w myślach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem znowu....pare dni mnie było...pare dni było dobrze...znowu przez niego ryczę...boże jak ja go nienawidze....co ja mam zrobic... mój mały dzis skonczył 3 lata, na 8 listopada mam termin porodu..a mój mąż prezentuje perfidię i wredotę w całej okazałości...zero empatii i ludzkiego traktowania, zero szacunku prymitywizm pełen pare dni temu sie przeprowadzilismy, nic mi nie pomógl ja ciezarna wszystko sama organizowalam i pilnowałam, a nie musze si e oszczedzac bo jestem zagrozona wczesniejszymm porodem od miesiaca wszystko za moje pieniadze zarobione ciezko przeze mnie, nic sie nie dolozyl nic nie kupil do mieszkania nawet na zycie wplaca grosze, wszystko pakuje w inwestycje ktorej podporzadkowal wszystko bo liczy ze na tym zarobi, ciagle go nie ma bo jest tam a okazuje zero wdziecznosci za to ze znowu wszedl na gotowe (po slubie wprowadzil sie do mojego urzadzonego mieszkania)duzo znowu mi pomógl ojciec bo na meza nie moglam liczyc nie zdazyłabym przed porodem, mowi mi wprost ze sra na to, wypomina ze za jego plecami z ojcem urzadzilam mieszkanie...mam niezrobiona kuchnie a byl wsciekly dzis na mnie ze nie zaprosilam jego rodziny, a sam nawet czekoladek do przedszkola dziecku nie kupil,chcial mi zwalic na glowe rodzinke ktora nic mi nie pomogla przy przeprowadzce, mialam skakac kolo nich, podczas gdy moich rodzicow nie moglam zaprosic bo on nie utrzynuje z nimi kontaku na każdym kroku im ubliża, choc tyle im zawdziecza nie tylko ze ma gdzie mieszkac ale chocby pomocy przy dziecku, zajmowali sie synkiem jak chodzilam do pracy, jak wyjezdzal na cale weekendy na budowe a ja musialam lezec tez mi pomagali - powiedzcie jak ja mam zyc z takim czlowiekiem???a jak odejsc nosząc w brzuchu jego córke?????wszystko mi mowi ze powinnam miec troche honoru i odejść od tego psychopaty czemu mu teraz nie potrafie tego powiedziec ze skoro sra na nowe mieszkanie niech sie wynosi - tylko rycze za zamknietymi drzwiami i piszę do was??? a on slyszy i nie przyjdzie????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ulla przeczytałam to co napisałas poniżej - jakby było do mnie pisane, zacytuję więc i przeczytam jeszcze raz.... Niebo widzisz, jak to pokręcone z tą samotnością jest? Bo nawet jak jesteś z nim, to tak naprawdę i tak jesteś sama. Sama ze swoimi marzeniami o rodzinie, potrzebami, smutkami. Nie dzielisz ich z nim, bo nie możesz. Nie zrozumie, nie chce zrozumieć. Mój m. był przy mnie i wykazywał zrozumienie i zainteresowanie tylko wtedy, kiedy działo się coś fajnego, śmiesznego... robiłam więc z siebie "małpę", zeby go zaciekawić, porozmawiać. Kiedyś mogłam opowiedzieć mu o wszystkich rzeczach, złych, które we mnie siedzą- potem się to zmieniło. Nie chciał słuchać. Tak więc można być samemu będąc z związku. To chyba najstraszniejsze oblicze samotności- kiedy najbliższej Ci osobie nie mozesz opowiedzieć o najważniejszych dla Ciebie sprawach. Nie znam recepty na wyjscie z takiej sytuacji. Ja odeszłam, konsekwentnie nie wdawałam się w zbędne dyskusje, ale cierpienie pozostało. Ale wiesz- to takie cierpienie mniejszego kalibru. Bo nie ma już bodźca, które je napędza. Pozostaje tylko uporać się ze smutkiem , żalem za tym, co minęło. To, myslę, mimo wszystko o wiele łatwiejsze, niż tkwienie w ciagle rosnacym poczuciu bezsiły i rozpaczy, nakrecanym osobą chorego m. On nie spełni Twoich marzeń. Masz przyjaciół, syna...zawsze będą przy Tobie. Ja też. I to nie jest jakaś pusta deklaracja. I wiele, wiele innych osób. Naucz się tylko dbać o siebie, o swoje potrzeby. Zdrowie. Wołaj o pomoc, kiedy jej potrzebujesz. Zawsze ktoś przybiegnie, zobaczysz. Nigdy nie będziesz sama. Powiedz, dlaczego z nim jesteś, dlaczego chcesz z nim być? Jest dla Ciebie dobry, czy BYWA dobry? Liczy się z Twoim zdaniem? Czy w swoich planach na przyszłosć uwzględnia Twoje potrzeby? Czy wierzysz w to, że Cię kocha? Nie musisz odpowiadać tutaj, odpowiedz sama sobie, szczerze. Ja swojego byłego zapytałam kiedyś, czy naprawdę dobrze się czuje z tym, że "kochana" przez niego osoba jest nieszcześliwa. Powiedział, że nie, ale nie zamierza nic z tym zrobić. Wielu naszych m. tak właśnie myśli. I co z tego, że to podłe,ze nie potrafimy tego zrozumieć....tu nie ma nic do rozumienia. Trzeba uciekać. Wypłakać się, i konsekwentnie zacząć dbać o siebie. O siebie. konsekwencja i patrzenie w przyszłość, zamiast w przeszłość - taki mam bizesplan na teraz I terapia. Ściskam Cię , niebo, październik z winem brzmi cudownie "albo odnajdę drogę, albo ją sobie utoruję"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
roksana....przytulam Cię mocno Kochana. Nie płacz.... jeszcze zdążysz... na spokojnie pogrzebiesz ten związek, ale nie teraz. Za duzo na Twojej głowie, za dużo.... Skup się teraz na córci... proszę Cię. Wal tego kogoś za ścianą, pomyśl o dziecku, o dzieciach. Tylko się stresujesz, bo tracisz nerwy, zdrowie.... Po co? Dla kogo? Przeciez Tobie to niepotrzebne. Pomyśl w jak komfortowej sytuacji jesteś. Masz SWOJE mieszkanie, masz dzieci....a to juz rodzina. Z nim czy bez niego. Dzieci to coś wspaniałego...pomyśl...juz nigdy nie będziesz sama... zawsze one będą przy Tobie. A z tego co piszesz rodzice Cię wspierają...pomogą. Jak ja bym chciała być teraz w ciąży i to córeczka... marzyłam o tym całe życie....a Ty płaczesz, widzisz jak to jest.... Nie myśle teraz co on robi albo czego nie robi....nie masz na to wpływu. Nie bede Ci teraz pisała jak źle wygląda z boku patrząc jego zachowanie. Ty sama to widzisz.... i piszesz o tym. Ściskam Cie mocno My tu jestesmy...pisz. yezz.... nie ide nigdzie, postanowilam, ze wcale nie pojde na ta rodzinna imprezę. Nie ma co... Chyba, Boże dopomóż naprawdę leczę się z niego. Minąl tydzień, zero kontaktu, a ja normalnie funkcjonuje i wcale na nic nie czekam. Może czekam...na to, żeby w ogóle o nim nie mysleć. Kocham życie, jestem silna i dzielna, nie raz to sobie udowodniłam... teraz też będzie dobrze...MUSI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anna 66 🖐️ A ja ciesze sie, ze ty tutaj jestes. Bardzo lubie czytac twoje wypowiedzi. 🌻 Od pewnego juz czasu zauwazylam taka wywazona madrosc w twoich przekazach. Widac ogrom pracy wlozony w zrozumienie siebie i swojej sytuacji. Mnie najbardziej zaimponowalas tym, ze nie szukasz winy tylko u partnera, ale widzisz ja rowniez i w swoich uwarunkowaniach. Interesujace jest rowniez to, ze piszesz o swoim niskim poczuciu kobiecosci. Bo widzisz ja zawsze uwazalam, ze twoje posty az ociekaja kobiecoscia. Takie cieplo od ciebie czuc, taki spokojny ton, wrecz poczucie bezpieczenstwa. Ja odbieram Ciebie jaka bardzo interesujaca, troche tajemnicza i bardzo kobieca kobiete. Ciekawe czemu ty tego nie widzisz? Yeez 🖐️ 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo w Raju Osoby piszące na topiku, to nie są Twoje dzieci, które trzeba naprowadzać jak stado zgubionych owieczek, to myślące i świadome siebie kobiety. Dziękuję 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez Ja od niedawna korzystam i wysyłam z Google Chrome i jest już OK. Nigdy takich problemów nie miałam. Naprodukował się człowiek a tu tylko sam nick się ostał... :-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
___$$$$$$$$______$$$$$$$$$ _$$$$$$$$$$$$__$$$$$$$$$$$$$ $$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ $$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ $$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ _$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ ___$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ ______$$$$$$$$$$$$$$$$$ ________$$$$$$$$$$$$$ ___________$$$$$$$ _____________$$$ ______________$ No ! :-D :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tragiczny dzień, tragiczny...zaliczam jakąś emocjonalną cofkę chyba, Boże pomóż :-O. Amen. :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu...❤️ Trzymaj się Kochana....mnie też telepie, ale ze złości z głupoty, z żalu...gdyby był obok mnie chyba tylko bym miała ochotę dac mu w pysk. Za kłamstwa Za oszustwa Za manipulowanie Za stracone lata, ale... z drugiej strony, to ja sama byłam taka głupia, że po pierwszych symptomach nie zrobiłam z tym porządku, tylko dawałam szansę jemu i dawałam szansę... sobie ją odbierając, bo przecież nic nie było lepiej, a wręcz odwrotnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo, Ulla dzieki za wsparcie 🌼 Mam takie jedno przemyślenie, którym chciałam się z Wami podzielić. Wspominałam kiedyś, że moja mama ma depresję, leczy się, ale wyłącznie farmakologicznie. Szukałam jakiegoś psychologa/ psychoterapeuty. Zadzwoniłam, wstępnie wypytałam. Ale ona nie pójdzie. Kiedyś rozmawiałyśmy o tym, wyraziła chęć. Teraz już nie, bo praca, bo zdrowie, bo cośtam. Abstrahując od tego, że może się boi, odczuwa lęk przed rozmową z obcym człowiekiem itd., co jest zrozumiałe, wyciągnęłam jeden wniosek. Są ludzie, którzy całe życie się poddają. Wieczni cierpiętnicy, malkontenci, rozedrgani neurotycy. Może ja powinnam po prostu pozwolić jej się poddać? siłą jej do psychologa nie zaciągnę. To przykre dla mnie, ale i odczuwam złość na nią i na samą siebie, dlatego, że widzę w sobie jej słabości... Ewidentnie pcham znowu własny łepek pod topór. Trudno się pogodzić z tym, że moja mama własnej głowy spod niego pewnie nie wyciągnie. Ja swój tak. Masz rację Ulla, to zawsze mija. Chociaż mną trzęsie, to minie. Pozdrawiam wszystkich serdecznie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasia 3000 Z moją mamą jest podobnie. Od lat bierze antydepresanty, tak jakby miały rozwiązać za nią problemy. Rozmawiałyśmy wielokrotnie o psychologu, ale mama nie pójdzie. Czasem myslę sobie, że nie chce się jej włożyć choć odrobiny pracy we własne wyzdrowienie. I tak od lat. Ja tak nie chcę. Dlatego kiedy źle się dzieje, mówię sobie magiczne słowa "to minie". Wiem, że brzmią banalnie, ale czasem w życiu spełnia się właśnie banał. Herbata z cytryną, spacer, zbieranie kasztanów (ja, stara doopa, wyobrażasz sobie? :-) ), fajna książka, albo i niefajna, ale mąda, terapeutyczna. Rozmowy tutaj, telefon do kumpeli.... Jest duzo rzeczy, które potrafią pomóc nam wyjść z dołka. Ale motorem zawsze jesteśmy my same. Podejmujemy działanie. Tak to widzę. Ściskam mocno ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasia, Ulla.... ❤️ Dołączę do Was ze swoja mamą. Też jest taka wycofana, poddająca się wszusykim i wszystkiemu...cierpietnica. Pisałąm nie raz...najpierw 30 lat swojego związku z ojcem, męczyła się z alkoholikiem, a teraz kolejne 10 męczy się z niepełnosprawnym niealkoholikiem już, ale ciagle tyranem... Całe swoje zycie podporządkowała ojcu w taki czy inny sposób. I ona nawet nie chce niz z tym zrobić. Czasami jak dzwoni i np płacze, że w domu zimno, a ojciec (niepełnosprawny!!!!!) nie pozwala jej z oszczędności podkręcić kaloryfery to ... ręce mi opadają i tylko adrenalina mi się podnosi, bo jak jej mówię.....Mamo to k...a je odkręć, a nie marźniesz to ona na to.... ale jak ojciec się zdenerwuje i coś mu się stanie to do konca zycia go będę miała na sumieniu... I wiem już, że moja mama już taka będzie zawsze, że nic z tym nie zrobi... bo nie chce, nie umie... ALe ja jestem wszystkiego świadoma....i bardzo chcę..np pozbyć się w sobie takiego odziedziczonego po mamie czarnowidztwa chociażby. I w ogóle pozbyć się obciążających mnie przez dom rodzinny naleciałości. Tego np, że kobieta bez faceta to w ogóle jest nikim, nic nie znaczy i sobie nie poradzi. Dzisiaj m. napisał, że opuściłam go w takim trudnym momencie, że z praca nie wiadomo co i w ogóle ma teraz trudną sytuację. Pomyślałam, że nie ma aż tak trudnej skoro uparcie chce wynajmować mieszkanie, ale nie chce mieszkać ze mną u mnie.... znowu manipulacje i wpędzanie w poczucie winy... Miłej soboty Kochane 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja mama tak samo. Latami depresja, owszem leczona farmakologicznie. Najchętniej lekami po których mogła spać 20 godzin na dobę. Bo jak jej próbowali dawać coś „na rozruszanie”, to tak marudziła, tak przekonywała lekarza, ze jej po tym źle, ze w końcu dawali jej te na spanie i mieli spokój. Tak to teraz widzę, po latach… Taka jest do dziś. Taka włąśnie ciągle przed samą sobą usprawiedliwiona z bierności. Jakie te nasze losy często podobne, prawda? Ulla – „to minie” – to i moja mantra. Wierzę w nią bo nigdy mnie nie zawiodła. A teraz do Nieba: Piszesz: „gdyby był obok mnie chyba tylko bym miała ochotę dac mu w pysk. Za kłamstwa Za oszustwa Za manipulowanie Za stracone lata” I za chwile: „uparcie chce wynajmować mieszkanie, ale nie chce mieszkać ze mną u mnie” Niebo kochana – znaczy, ze Ty zarzucasz mu, ze to (cytuje) kłamca, oszust, manipulant i przyczyna Twoich straconych lat i JEDNOCZEŚNIE że nie chce z Tobą mieszkać??? Żal ci ze nie mieszkasz z oszustem i kłamcą? Taka w tym logika, jakby wiezień obozu koncentracyjnego głosował na Hitlera w plebiscycie na Polityka Roku. Dla Ciebie - wielkie ❤️. I wszystkich 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×