Gość andziaa152 Napisano Listopad 24, 2017 Dziękuję Kochana za słowa otuchy. Jak na razie Miśka się czuje ogólnie dobrze. Źle znosi wizyty w weterynarzy a będzie ich teraz coraz więcej. Cieszy mnie każdy dzień, w którym jeszcze jest wszystko OK. Pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andziaa152 Napisano Listopad 24, 2017 Dziękuję mamaCzesia za słowa otuchy. Cieszę się z każdego dnia, w którym Miśka czuje się jeszcze dobrze. Nie wyobrażam sobie tego, żebym mogła "skrócić jej cierpienia". Pozdrawiam ciepło. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Listopad 25, 2017 ciesz się każdą chwilą spędzoną ze swoim pupilem,bądz przygotowana że wkrótce może odejsć,i jeśli trzeba ulżyj jej w bólu,żeby godnie odeszła.Ja płaczę po Maćku,piszę i placze,i wspominam bo nic już mi nie zostało.Ten kto stracił lub traci swojego małego przyjaciela wie jakie jest po nim uczucie pustki i smutku,mam nadzieje że czas jednak wpłynie na moje samopoczucie które jest kiepskie na dzien dzisiejszy Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 4, 2018 Moja ukochana kotka zmarła 3 dni temu w Sylwestra, ok. godziny 18. W kwietniu miałaby 11 lat, niestety nie dożyła, choć bardzo ją o to prosiłam, bo wiedziałam, że bez niej nie dam sobie rady i nie będę w stanie pogodzić się z jej utratą. Teraz się nie męczy, nic jej nie boli i jest szczęśliwa za Tęczowym Mostem. Miała raka, pierwszy guz zajął jej cały brzuch, drugi zaś węzły chłonne. Sączyła się z niego śmierdząca wydzielina pomieszana z krwią, której tuż przed śmiercią zostawiała za sobą coraz więcej. W dniu śmierci wyszła z kanapy i zaczęła się krztusić, zdarzało się to już nieraz, ale w ten dzień od 15 minut nie mogła przestać, więc mama wsiadła z nią do taksówki, żeby pojechać do weterynarza i przerwać jej cierpienie, zdążyli przejechać kilkaset metrów i kotka umarła mamie na rękach.. Nie było mnie wtedy w domu i całe szczęście, bo nie mogłabym patrzeć na to jak odchodzi. Boli mnie tylko to, że nie zdążyłam się z nią pożegnać. Odczuwam straszną pustkę, mam ciągłe huśtawki nastroju, co chwilę płaczę i szukam jej po mieszkaniu. Zostały nawyki, wspomnienia, zdjęcia i krótkie filmiki. Najbardziej boli to, że już nikt nie będzie na mnie czekał, aż przyjdę do domu, nikt nie będzie mnie budzić i domagać się odrobiny uwagi, nikt nie będzie leżeć na moim biurku, kiedy ja będę coś przy nim robić. To mnie wybrała i to mnie głównie towarzyszyła. Wskakiwała na kolana, przychodziła do mnie, kiedy miałam gorsze momenty i patrzyła mi głęboko w oczy. Nie mogę sobie poradzić z jej śmiercią. Wiedziałam, że wkrótce odejdzie, bo przez ostatnie dwa miesiące roku patrzyłam, jak ta choroba ją wykańcza. Płakałam nieraz nawet jak jeszcze żyła, bo żal mi było na bidulkę patrzeć, jednocześnie pamiętając jaka była, kiedy była zdrowa. O nowym kocie nie mam co myśleć, bo mama nabyła alergię na naskórek kota po 3 latach odkąd przygarnęłyśmy kotkę. Strasznie się do niej przyzwyczaiłam, nie wyobrażam sobie życia w mieszkaniu bez zwierzęcia. Ale niestety będę musiała, przynajmniej na pewno w najbliższym czasie.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna33 Napisano Styczeń 25, 2018 Ja nie wiem jak sobie poradze jednego kota rocznego potrącił samochód 1.5 tygodnia temu zmarł w domu. A miałam jeszcze 4 miesięcznego łobuziaka niestety dzisiaj po 8 rano brat naprawiał mi łóżko bo się popsuło i akurat tam wlazł łóżko się wysunelo i upadło łamiąc mu kręgosłup wzięłam go na ręce strasznie nim rzucalo mam całe ręce podrapane i krzyczałam Maniuś nie. Trwało to minute i odszedł. Brat aż płakał bo nie chciał tego ja to wiem nie mam do niego żalu. Ale nie potrafię sobie poradzić. Jak żyć bez tego wariata miał tylko 4 miesiące. Siedzę i płaczę cały czas.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ewa333333 8 Napisano Styczeń 25, 2018 jak sie ma zwierzę, to trzeba wziąć za nie odpowiedzialność obydwa koty zginęły śmiercią tragiczną, której można było uniknąć, tylko myśleć trzeba akurat tobie myślenie nie wyszło aż dwa razy, jesli idzie o koty może nie bierz już żadnego kota, bo kiepska z ciebie opiekunka Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna33 Napisano Styczeń 25, 2018 Tamten kot był taki ba dworzu przychodził na noc. A ten mały wlazil wszędzie i to nie moja wina. Nie obwiniaj mnie za to wystarczająco mi ciężko. Małego ja wykarmilam od 2 tyg bo matka odrzuciła to mi nie mów że jestem wszystkiemu winna. Nie znasz mnie ani mojej historii a po krótkim wpisie stwierdzasz że to moja wina Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 25, 2018 Mnie najbardziej boli nieodpowiednia opieka nad kotami. Rodzice mieli, ja mam i żaden nie zginął w tragicznych okolicznościach. Psy również. Jeden z kotów miał raka, a inny przewlekłą niewydolność nerek i te żyły krócej. Kocica 11 lat, kocur 7, operacje, leczenie dokąd było to możliwe, odeszły spokojnie. Nie trzyma się na siłę konającego zwierzęcia. W naszej rodzinie koty żyją 18, 20 lat, oczywiście kastraty. Koty nieodpowiedzialnych sąsiadów góra 2, 3 lata nim je dopadną psy albo przejedzie. Dachowce pechowce, nigdy się nie zestarzeją, bo właściciel jest zwyczajnie głupi. Jak komuś nie zależy na bezpieczeństwie kota to po co właściwie mu ten kot? ☹ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 25, 2018 nie rozumiem kocich mam, które rozpaczają w nieskończoność po stracie ukochanego kota, jakby był jedynym kotem na świecie. Jest pełno fundacji w całym kraju, gdzie koty czekają na dom. Małe, dorosłe, do wyboru, do koloru. Szczepione, testowane na białaczkę, czipowane, kastraty i w dodatku za darmo. Jeśli bierzesz kociątko masz możliwość bezpłatnej sterylki kotki, kastracji kocurka. Jeśli jesteś mądra i odpowiedzialna daj dom kolejnemu kotu. I tu mamy problem. Obawiacie się wizyty wolontariuszek z fundacji w celu sprawdzenia czy kot trafi do odpowiedzialnej osoby i będzie bezpieczny. Również tego, że często jest wymagane zabezpieczenie balkonu siatką. Koty czekają, także w schroniskach, na takie osoby jak Ewa 333333 ☺ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość ofiara edukacji Napisano Styczeń 25, 2018 Sporo osób, które tutaj ubolewają nad śmiercią kota niestety jest winnych śmierci kota. Nie powinni mieć kolejnych, bo znów je przejedzie, przytrzaśnie, wypadną z wysokości i po kocie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 28, 2018 Dziś odszedł nasz kot rezydent. Brzmi dumnie ale mial tylko 5 miesięcy. Ból straszny Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 28, 2018 Jak nie odszedł z winy właściciela to powinno mniej boleć ☹ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ewa333333 8 Napisano Styczeń 28, 2018 może powinno, ale tak sie nie dzieje mojego uśpiłam, jak miał 15 lat, miał dobre życie, ale przyszedł jego kres nie boli mniej Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Edziaa 0 Napisano Luty 20, 2018 Mój Rudi odszedł dzisiaj :o Miał 10 lat, nagle ni z tąd ni z owąd, zaczął dużo pić i byl taki jakis slaby, bez życia. Diagnoza: niewydolnosc nerek. Miesiąc pozniej juz go nie ma :( Cały miesiąc przeleżał w jednym miejscu, najpierw podawalismy mu kroplowki, po tygodniu zaczal sie nagle dusic i pojechalismy na pogotowie zwierzęce, mial plyn w oplucnej od tych cholernych kroplowek i nie mogl oddychac :o Potem ograniczylismy kroplowki, podawalismy jakies leki, specjalistyczne zarcie itd. Ale po jakims czasie przestal jesc, zrobilo mu sie cos z zebami i szczeka go bolala, slinil sie. Potem juz nic nie jadl, podawalismy mu do pyszczka strzykawką, ale wymiotowal. Byl bardzo wychudzony, skora i kosci. Przedwczoraj wet podala mu cos na serce i to go chyba wykonczylo. Męczył się biedak strasznie. :o Wczoraj calą noc wył z bólu, to bylo przerażające. No a teraz go juz nie ma :( Cale 10 lat z nami byl :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wykończona_smutkiem Napisano Marzec 29, 2018 Dzisiaj moja kotka została uspana. Potrąciło ją auto. Nie miała ani roku. Ciągle płacze Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Marzec 29, 2018 Przykro mi, bo kocham koty i nie mogę ścierpieć, że u moich głupich sąsiadów kolejny kot nie dożył nawet roku. Leżał przejechany dzisiaj dwie ulice dalej. Zwiedzał okolicę i szukał guza, szybko znalazł. Oczywiście przyniosą kolejnego i znów będzie leżał przejechany, albo zostanie uśpiony z powodu licznych obrażeń. Błagam, ludzie myślcie trochę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 4, 2018 Moja kotka ma 20 lat, od kilku dni odchodzi. Płaczemy. Jeszcze trochę zje, wody wypije, ale już nie chodzi. Jeszcze bierzemy ją na ręce , żeby choć na chwile na balkon wynieść, by zobaczyła ostatni raz świat. Jestem w pracy, ona sama w domu. Czy doczeka powrotu? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 9, 2018 Śmierć naszego ukochanego zwierzaka mocno boli ale patrzenie na jego umieranie i zastanawianie się czy przeżyje do następnego dnia jest torturą samego siebie. Może czas ulżyć cierpieniom kotka? Wiem że to bardzo trudna decyzja ale czy nie przedłużasz mu/jej męczarni? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 9, 2018 najlepiej dać się przejechać, albo dać się rozszarpać agresywnym psom sąsiadów, dać się podziurawić jak sitko z wiatrówki i konać w jakichś krzakach, wtedy się spotkasz z kotem w zaświatach i nie musisz godzić się z tym, że sama zgotowałaś mu taki los, kociaro ☹ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Maj 10, 2018 Jeśli jest tu ktoś jeszcze i czyta to powiem tylko, ze pomogły mi te historie. Kilka dni temu pożegnaliśmy z mężem ukochanego kota. Mamy już jednego - syjamke która jest z nami 13 lat i na się świetnie. Po kupnie nowego domu przyszedł prosić o jedzenie kot. Wychudzony, ale piękny, starszy, duży tygrys. Widziałam, ze dużo przeszedł. Zabierał kurczaki z grilla i uciekał do domu obok. Po wyporowadzce za granice właścicielka go zostawiła, twierdząc, ze jest przywiązany do mc. Przychodził tak po jedzenie. Gdy już remont ruszył, kot został z nami. Przywiązał się a my pokochaliśmy go całym sercem. Był wdzięczny i widać było ze kocha nas bardzo. Wszystkie etapy od wylewki po ost fotel nadzorował. Potem tylko zostało mu wygrzewanie się przy kominku ze swoją syjamska siostrą. Żartowałam nie raz, ze ma starość wygrał w totolotka. Zostały mu trzy zęby, ale był piękny, silny, duży. Ale ... to nie był kot. Jego ufność, mądrość, wybaczanie, miłość do nas, spokój, zrozumienie, bezwarunkowe oddanie wzruszało mnie nie raz. Nastrojowe zimy i piękne ciepłe wiosny razem przeżyliśmy. Chodziliśmy na spacery do lasu ( on przy nodze ) ze mną , wieczory na tarasie, poranki w altance. I to piękne, mądre stworzenie pokarało wstrętnym rakiem nosa. Ból i cierpienie, gasnąca codzień iskra... Mam żal do wrzechswiata. Jestem w rozpaczy. Duży dom i ogród został pusty. Mam dziurę w sercu. Pochowalam go w ogrodzie. Nie znoszę myśli, ze leży w ziemi. Przytyłam mocno mojego drugiego kota i płacze godzinami.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość MamaCzesia Napisano Maj 12, 2018 Piękna historia,wzruszająca...Dałaś Mu wszystko co najlepsze, gdyby nie Ty nie zaznałby tyle szczęścia a choroba i tak by go dopadła. Teraz sobie popłacz, posmuć się i bądź uważna bo koty nie odchodzą nie zostawiając nic po sobie. Jak wiadomo mają 9 żyć więc być może już niedługo Twój Tygrysek odwiedzi Cie w nowym futerku :-) Pozdrawiam Cię serdecznie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Maj 15, 2018 Dziękuje ! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ASJ Napisano Czerwiec 11, 2018 Wczoraj umarła moja przyjaciółka. Miała 13 lat. Była mądrym cudownym kotem. Nie odstępowała mnie na krok - kochałyśmy się na zabój. Nie mogę normalnie żyć. W wieku 11 lat zdiagnozowano u niej gruczolakoraka sutka (byłw wykastrowana), przeszłyśmy 6 chemii, potem nawrót raka, od października miała problem z nerkami. Miałam nadzieję, że jeszcze mnie nie zostawi. We wtorek uderzyła się na balkonie, potem już była taka słaba. Po powrocie z kroplówki w sobotę nawet nieźle się czuła. W niedzielę rano odeszła przy mnie. Dla mnie to straszne ale mam nadzieję, że jej było lżej aczkolwiek sam koniec był straszny tak strasznie dyszała. Mam nadzieję, że była już nieprzytomna. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Czerwiec 11, 2018 Dzisiaj odszedł moj pies,miał 15 lat bidulek schorowany,będę tęsknić,mam jeszcze kotkę ma prawie rok i oby była z nami jak najdłużej Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Lipiec 9, 2018 Nam ostatnio tez zdechła kotka i oddaliśmy ją do http://pamietajomnie.pl Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Jasmin62 Napisano Wrzesień 12, 2018 Wczoraj mojego 2-letniego Kichusia potrącił samochód. Przygarnęłam przybłędkę, , był kochany i to bardzo, bardzo.Mieszkam na wsi, nie miałam serca trzymać go na uwięzi, w jakiś szelkach, w domu.Był uroczym kotkiem który lubił biegać po drzewach, polować,przynosił mi swoje zdobycze do nóg. Wiem , że dając mu wolność, dałam mu szczęście jednocześnie naraziłam go na tragiczny koniec. I nie zgodzę się z opiniami pewnej pani powyższej , że nie nadawałam się na opiekuna kotka. W jaki sposób mogłam go uchronić przed samochodem, miałam wybudować zasieki,mur ? uwiązać na sznurku? Moja rozpacz jest ogromna, wzięłam na ręce mojego kotka, jeszcze był cieplutki, wygłaskałam jego futerko,włożyłam ciałko do woreczka układając w kłębuszek i pochowałam w grodzie pod bzem.Zawsze będzie w moim sercu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Wrzesień 12, 2018 Ja bym go jeszcze w********ał do kiedy ciepły był. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ktoś bardzo smutnygość Napisano Październik 18, 2018 Długo nie pisałem na tym forum, choć czasem czytałem Wasze posty i bardzo Wam współczułem po stracie ulubionego futrzaka. Dziś, niestety, i nas to dotknęło. Moja żona, idąc rano do pracy, zobaczyła przy drodze naszego ukochanego Kevinka. Prawdopodobnie potrącił go samochód, choć nie miał żadnych widocznych obrażeń. Leżał na psie zieleni, przy ogrodzeniu sąsiadów. Żył z nami trzy lata. Był bardzo pięknym, mądrym kotkiem. Wysterylizowany, zadbany, bardzo dobrze odkarmiony (ważył 5,5 kg). Burasek z białym krawacikiem i białymi skarpeteczkami na łapkach. Był kotkiem wychodzącym. Miał swoje podwóreczko i z tyłu łąkę, boisko i zagajnik. To był jego koci raj. Mieszkał z nami w domu. Znał wszystkie kąty, nie był psotny i bardzo lubił przytulanie, głaskanie i drapanie za uszkiem. Jego słodkie mruczenie było lekiem na wszelakie smutki. A jaki łowny, często przynosił pod drzwi swoją zdobycz , niestety, zdarzało się, że i ptaszki). Rozumieliśmy się bez słów. Wiedzieliśmy kiedy chce jeść, kiedy chce na dwór, a kiedy ma ochotę na przytulanki i noszenie na rękach. Cudowny, futrzany gnojek, oczko w głowie wszystkich domowników. Niestety, podzielił los poprzednich trzech kotków, choć był z nami najdłużej. Żegnaj ukochany nasz futrzaku, dzięki za trzy lata Twojej kociej bytności w naszym domu. Kochaliśmy cię, a ty nas. Bądź szczęśliwy za tęczowym mostem. Czekają na ciebie Samuel, Wilson i Maciek. Wierzę, że kiedyś się spotkamy, mój przyjacielu, a teraz śpij spokojnie na naszym, twoim podwóreczku. Dziękujemy ci za wszystkie wspaniałe chwile i radość, jaką wniosłeś do naszego domu. Pa, Kevinku. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość mała Napisano Październik 18, 2018 Też kilka tygodni temu musiałam się z tym zmierzyć. Ból był nie do opisania kiedy zobaczyłam moją kotkę na środku ulicy.Nie byłam w stanie zabrać jej z tego miejsca, musiałam prosić o pomoc:-( Mam ją teraz w swoim ogródku pod świekiem, tam było jej ulubione miejsce:-(Co dzień się jej pytam dlaczego mi to zrobiła, że mnie zostawiła.Wiem też, że żaden inny kot mi jej nie zastąpi. Była taka ślicza i nie do zastąpienia:-(No i się rozbeczłam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmama tosi Napisano Październik 18, 2018 w poniedziałek 15. 10. 2018 roku pochowałam moją kochaną Tosię, miała 6 i pół roku; była wspaniałym kotkiem, łownym, z charakterem; spała ze mną w łóżku, leżała na kolanach jak oglądałam film; lubiła jajko na twardo;umiała otworzyć szafki żeby pospać na ręcznikach albo na naszych ubraniach;poszła za Tęczowy Most; ciężko mi bardzo i samo się płacze Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach