Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

u mnie po wczorajszym meilu co wyskoczylam,on odczytal i nic nie odpisal.chyba nie ma mi nic konkretnego do powiedzenia :( chyba zabrzmial niemilo , bo mojej siostrze jak napisalam tresc tego,to odczytala to jako danie kosza,chyba tez to mogl tak odebrac. jejku i znowu to walczenie samej z soba, podnioslam sie juz prawie, po to by wkopac sie znowu chyba mialam nadzieje,ze bedziemy razem znowu,chociaz wiem, ze on ma tyle wad,ktore nie umiem zaakceptowac,no ale jednak cos we mnie znowu ruszylo i odgrzebalo sie na nowo :( ale tez wiem, ze on chyba od niechcenia sobie to napisal, nie wiem wlasciwie po co,ale walczyc nie chcial, moze stwierdzil,ze ja nie chce, albo swoje fochy pokazuje czy cos. ojej ciezko mi,jak mam sie w tym wszytskim skupic na nauce, normalnie mam czasami ochote wskoczyc do lozka, przespac to wszytsko-te mysli i zawalic ten semestr. mysle tylko,ze ja nie mam sily na podnoszenie sie ciagle ,na ciagle hustawki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ciekawe co napisałaś. Ja też dałam kilku osobom do przeczytania tą korespondencję z moim sprzed kilku dni i oni rownież powiedzieli, że rozmawiałam z nim w duchu, cytuję: \"SPIERDALAJ !!!\" I że oni na jego miejscu by się zniechęcili, poczuli odepchnięci moją oschłością. Nic więc dziwnego, że więcej się nie odezwał. Zastanowiło mnie to, że napisałaś, że twoi znajomi mieli podobne odczucia. Może my jednak podświadomie nie chcemy ich w swoim życiu i to wychodzi w taki sposób? Może nasza podświadomość nas przed nimi broni? A raczej przed bólem jaki się z nimi wiąże? Może to nasz zdrowy system obronny każe nam ich od siebie odpychać, wbrew naszym chorym uczuciom?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już odpisałam na tego smsa z jego prośbą o kolejne spotkanie.Napisałam coś w stylu \"Może,nie wiem,ciężko mi powiedzieć...\"czyli standardowy tekst Pana Mojego-Nie Mojego.Chyba zaczynam być taka jak On w tych sprawach:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mia83
Hej. Nie pisałam od wtorku bo spotkałam się z nim (głupia jestem), popłakałam (głupia), poprosiłam o szansę (kretynka). On wrócił na 3 dni , dziś mieliśmy mieć romantyczna kolacja, a on sms że jednak koniec. Dlaczego jestem taka głupia, skoro tu tyle rad, że TAK NIE WOLNO DAWAĆ SIĘ TRAKTOWAĆ!!!??? Przysięgam już teraz stosować się do Waszych rad, jak zero kontaktów, ostatnich szans itp. Zdałam sobie sprawę, że on przecież po tym cyrku stracił do mnie szacunek, eh... Od dziś zaczynam nowe życie: 1. zaczynam od mega porządków w domu i przemeblowania według feng shui. Jeśli macie jakieś ciekawe linki czy info o tym to podeślijcie proszę. Oczywiście zaczynam od urządzania strefy związku - musi być w niej porządek i figurki do pary. Podobno pomaga... zobaczymy:) 2. dalej nie wiem co będę robić. Zagłuszam w sobie ból i nie wiem czy dobrze robie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja chyba chcialam go bardziej sprowokowac do dzialania, skoro nawet nie umiem rozpoczac na nowo kontaktu i zachowuje sie jak dzieciak a nie facet; glupie pytanie - moja glupia odpowiedz jak zapytal czy mam ochote z nim rozmawiac, to niech powie o czym, potem znowu odpowiada ,ze nie wie, skoro mnie zagaduje i odgrzebuje to musi wiedziec o czym. potrzebowalam chyba ofensywnego dzialania, zeby walczyl, ale to znowu moje za wysokie wymagania wobec niego. no napisalam mu to, radzilam sie tez tutaj,ale to byly moje odczucia, moja dusza , ktora krzyczy; nie ran mnie znowu, skoro nie myslisz o mnie powaznie; nie chce byc twoja zabawka na chwile, bo akurat nie zdazyles znalezc dziewczyny w ciagu 2 tygodni tak jak ci sie to zawsze wydawalo, ze tak bedzie, a minelo juz 5 tygodni. moze i tak mialo byc, widocznie az tak mu na mnie nie zalezalo. on potrzebuje jakas malolate bez wymagan, zwiazku w ktorym on bedzie rzadzil. nie weim czy majac wybor ponownie postapilabym inaczej; inna kolezanka mowila , zeby sie nie odzywac,ze sam znowu sie odezwie. Ale jak on sie odezwie, znowu jakis glupi tekst po ktorym nie wiadomo co myslec, taka zabawa w kotka i myszke, odbijanie pileczki. a ja chce konkretnie wiedziec na czym stoje. no i teraz znowu cierpie aaala :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotko,a może raczej jesteśmy oschłe,bo próbujemy pokazać,że mamy swoją dumę i honor,a w głębi serca wierzymy,że taka postawa otworzy im oczy i zaczną starać się o to żeby było dobrze...Może to taka mała próba zemsty w stylu "teraz ty się upodliłeś dla mnie,tak jak kiedyś ja dla ciebie..widzisz jak to jest??" taki rodzaj zemsty,która ma mieć dobre zakończenie,bo w końcu i tak przyjęłybyśmy ich,pozwoliły wrócić...A oni nauczeni przykrym przykładem,zmienią się,zaczną się starać i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie:) Może to taka desperacka próba ratowania tego wszystkiego w stylu "Nie udało się po dobroci,więc teraz spróbujemy na odwrót..":(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mia-dobrze robisz zagluszaj chociaz ja nie wiem jak to zrobic :( ehh wlasnie ten moj byly byl fanem fengshui :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mia,wierzę,że bardzo to przeżywasz...zeszliście się,więc pewnie wiele nadziei z tym wiązałaś...Musisz być teraz silna.. Ja to mam już teraz tyle kłopotów,że się w głowie nie mieści...Ech,nie ma lekko:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak bardzo chce być silna. Silna i zachowywać się z klasą...Ale to strasznie trudne:( Najgorsze że czuje nadchodzący przypływ apatii... Trzymajcie za mnie kciuki bo week and jawi mi się jak koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o w końcu udało mi się zmienić nicka na czarny:)moze nie jestem taka beznadziejna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mia - witam i pozdrawiam :) Z tego co czytam to nie jest beznadziejna ale BOSKA. Czas położyć krzyżyk na tym frajerze. Teraz będzie twój czas :) Dasz sobie radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W tym wszystkim najbardziej wkurza mnie jedno - dziś jest piątek wieczór, do cholery jasnej czemu każde z nas mieszka w innej części kraju. Tak to moglibyśmy dziś pójść poszaleć gdzieś, poskakać - kurcze wyszalelibyśmy się - byłoby cudownie :) Radość, zabawa - pełne oderwanie od rzeczywistości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to tak jak ja chyba kurde zle mi :( tak mi szkoda ,ze nie napisal najgorsze,ze bym chciala z nim byc a odpisalam jakbym tego nie chciala:( on udaje, ja udaje ale tak bardzo chcialam ,zeby mi pokazal ,ze mu na mnie zalezy,a nie tylko taka zachcianka z jego strony on juz chyba nie napisze, moze to oczywiste ,ze nie wiadomo co mialby odpisac, moze za ostro napisalam stalo sie, teraz zaluje,bo nie odpisal, wczoraj chyba inaczej myslalam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
głowy w góre:) to samo słońce swieci dla Nas co kiedys i ten sam księżyc nocą rozświetla świat...fakt...życie straciło większość barw ale kiedyś przyjdzie ktoś i swoimi kredkami namaluje Nam swiat na nowo i będzie piękny i wesoły:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja sytuacja jest chyba gorzej niż tragiczna. teraz dopiero zdaje sobie sprawę co straciłam, co mieliśmy będąc razem. teraz mam świadomość pełną tego, ze już tego nie odzyskam. Kilka dni jak On się nie odzywa. Czy jest łatwiej? -nie wiem Ale nie cofnęłam się kolejny raz o sto kroków w tył po tym jak napisał mi , że jestem wyjątkowa , a ja kolejny raz odebrałam to jako nadzieję. Teraz nie patrzę już co minutę na telefon czy napisał. Tydzień wystarczył by przestać czekać cały czas na smsa. 160 godzin bez Jego pisania. 160 dni od Jego odejścia. a ile dni do szczęścia? a może ile tygodni, miesiecy albo lat? Jedno jednak dzis zrozumiałam i to bardzo ważne. JESTEM WIELKĄ SZCZĘSCIARĄ , ŻE MOGŁAM PRZEŻYĆ PRAWDZIWĄ MIŁOŚĆ. Powiem Wam dlaczego choć moze to się wydawaać absurdalne, odwiedzając kolegę umierającego zbyt wcześnie na raka w hospicjum usłyszałam słowa: "M. nawet nie wiesz ile bym dał za to by czuc to co Ty. Poczekaj, nie przerywaj mi, ja wiem, ze Ty cierpisz. Znam Cię przecież tyle lat, widzę jak na Twojej twarzy wyryły się dwa ślady, kreska szczęścia kreska która je skreśliła. Ale tego Ci właśnie zazdroszcze, bo ja nawet tego nie mogłem przeżyć. Odejdę nie wiedząc czym jest MIŁOŚĆ"... dużo mi ta rozmowa dała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jednak nie daję rady ten ból jest wręcz fizyczny ktoś kiedyś powiedział, że Bóg zsyła na nas tylko takie ciężary z którymi jesteśmy sobie w stanie poradzić - czy Ty mnie Boże czasem nie przeceniasz? chciałabym po prostu zasnąć... i się nie obudzić http://www.youtube.com/watch?v=4Y_fCKfPPYE&feature=fvst jest takie opowiadanie Janusza Leona Wiśniewskiego - Anorexia Nervosa - dokładnie tak czuję i nawet imię się zgadza tylko, że On nie umarł - ma się dobrze, aż zbyt dobrze umieram ja chociaż może w sumie już umarłam? wszyscy powtarzają, że będzie dobrze a ja już nie mogę tego słuchać po prostu w to nie wierze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nigdy więcej
Witam!zastanawiam się czy faceci tez przeżywaja rozstanie!!!ja byłam z chłopakiem 7 lat robiłam wszystko dla niego zapominając o sobie.i nagle okazało się że straciłam najlepsze lata a wszystko bylo jednym wielkim kłamstwem a ja tylko zabawka!masakra!!!!!!!najlepsze że on chce przyjażni i pomimo że nie jesteśmy razem on ciągle mnie okłamuje zastepuje klamstwo kłamstwem!!!!ale dziewczyny bądzmy silne bo lepsze jest rozstanie jak ciągłe zadreczanie się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja sobie nie radze. ciagle placze, mysle o nim, wspominam. to byl moj pierwszy chlopak, pierwszy we wszystkim. bylismy razem 1,5 roku. i sie przestalo ukladac. pojawila sie malolata, ktora lubila sie z nim spotykac sam na sam. i on ja tez lubi. tylko lubi. wiem, ze by mnie z nia nie zdradzil, jednak kiedy byl beze mnie w jej towarzystwie, szlak mnie trafial, ona mi tak dziala na nerwy, a ja jej jeszcze pomagalam w nauce... zaczelo sie psuc, nie ukladac. ja zaczelam sie fochac, plakac. moze i sobie wkrecalam, lecz kiedy proponowalam spotkanie w trojke, uslyszalam odpowiedz, ze nie wie, czy ona sie chce ze mna tez spotkac, bo sam sie z nia umowil. i sie nachlalam. i plakalam. i oni przypadkiem trafili w to miejsce gdzie ja bylam. bylam tak chamska, jak jeszcze nigdy wczesniej i im powiedzialam, zeby sobie poszli, ze sie dobrze razem bawia. i traf chcial ze potem sie znow na nich natknelam w drodze do sklepu i po kolejnym piwie juz nie wytrzymalam. dzialalam pod tak sielnymi emocjami i mialam w sobie tyle odwagi ile alkoholu we krwi. on powiedzial, ze juz nie chce tak zyc, nie chce patrzec na moje lzy, nie chce juz byc ze mna. nie wie, czy mnie kocha. nie chcial zebym mu oddala jakikolwiek prezent, ale ja jednak oddalam jeden wisiorek z serduszkiem. obiecal ze nigdy go nie wyrzuci. zapytalam, czy nie mozemy sobie dac ostatniej szansy, ze teraz wszystko sie ulozy, ale on powiedzial, ze nie chce, za na pewno nie teraz. kiedy bedzie gotowy na to zebysmy sprobowali jeszcze raz ma mi oddac wisiorek. ale ja go znam tak bardzo dobrze, wiem, ze juz nie bedzie chcial. daje mi tylko nadzieje. zludna nadzieje. wszyscy mowia nie placz, tego kwiatu jest pol swiatu, jeszcze inni to przejsciowe, wrocicie do siebie, inni sie smieja. a ja sie po prostu zakochalam.... kiedys byla dla mnie nie do przyjecia teza, ze milosc rani. a teraz to sama odczuwam. przy nim pierwszy raz poczulam sie wyjatkowa, poczulam ze ktos mnie docenia. juz na koncu zwiazku wolal sie spotykac z innymi znajomymi niz ze mna. mieszkamy tylko blok dalej od siebie. spotykalismy sie codziennie, a teraz taka pustka we mnie tkwi, brak checi do zycia. po co sie zakochalam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie miłość rani ale ludzie. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest... Zakochałaś się i byłaś szczęśliwa - to ma znaczenie, to ma swoją wartość. Fakt że teraz jest Ci na tyle źle że ta wartość to problem a nie źródło radości - kiedyś jednak spojrzysz na to inaczej. Na razie zostaw te banały o kwiatach i światach - musisz wyjść z tych pierwszych etapów rozstania - szoku, bólu - później będzie się układać. To wymaga czasu. Co do niego - zawsze tu to piszemy - możliwe że wrócicie do siebie - zawsze jest taka możliwość, ale niech uważaj bo taka nadzieja często złudna tylko niszczy człowieka bo on czeka na coś co się nie wydarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
to dawanie złudnej nadziei jest okropne, ja łażę rozbita cały tydzień po rozmowie z moim eksem strasznie żałuję, że zadzwoniłam do niego, co prawda nie dzwoniłam żeby zagajać o powrót (przez kilka tygodni wstawiał nieszczęsne opisy na gg ze smutnych piosenek, po moim telefonie już tego nie robi), tylko po prostu martwiłam się, czy w jakąś depresję nie popadł (w jego sytuacji życiowej o to nie trudno), a on pod koniec czterogodzinnej rozmowy naopowiadał mi glupot, narobil nadziei, a w zeszłym tygodniu odwołał i przeprosił, że był szczery... no tylko mordę obić ;) i stwierdził, że mam na niego nie czekac, ale co będzie z nami to on nie wie, bo czas pokaże... no wariactwo jakieś totalne... no bo sorry, powiedzcie, może ja jestem dziwna, albo za dużo sobie dopowiadam, ale jak mi facet powiedział, że myślał, że rozstanie po nim splynie, a idzie mu to opornie... że nikogo nie ma i nie szuka i że jeszcze wszystko przed nami, a tak w ogóle to mu się śnilam i to moze jakiś znak... to chyba dobrze to zrozumiałam, że myśli o powrocie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałaś prawo do takiej interpretacji. Myślę jednak że on sam nie wie czego chce. Może i chce wrócić ale nie na twoich warunkach, czegoś mu brakuje ale nie potrafi dla tego wspiąć się na wyżyny i działać. Nie wiem czy warto dla nie go tracić czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
moja chytra mama też podobnie mówi ;) rozmawiała z nim raz i próbowała go wyczuć o co mu względem mnie chodzi, i stwierdziła, że on sam nie wie czego chce... moje warunki są twarde, mój eks jest dorosłym dzieckiem alkoholika, ma syndrom dda i musi zacząć nad tym pracować, bo to miało ogromny wpływ na nasze bycie razem i w ogóle jego funkcjonowanie w dorosłym życiu... po lekturze niezliczonych ilości publikacji na ten temat i mojej (bo nie jego przecież) wizycie u psychologa wiem, że praca nad sobą to jest jedyna szansa na to, żeby on się sam z sobą w życiu nie męczył i nie męczył też swojej kobiety... moje warunki są takie, żeby zaczął dbać o siebie po prostu... powiedziałam mu, że po 1,5 roku razem i po poł roku osobno chyba już się wie co sieczuje do drugiej osoby, ja wiem co czuję, ale nie czekam na niego, właśnie dlatego, że on ciagle czegos nie jest pewnien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem, ze czasu tracić nie warto. Kiedyś już straciłam 4 lata na naprawianie, poprawianie, sklejanie... najfajniejszy okres studiów a ja ciągle myślałam o naszych problemach. To był mój pierwszy facet i myślałam że nie przeżyję. I wiecie co, dziś nie wierzę że z nim byłam, że dałam się tak traktować i poniżać. Był moją pierwszą i naprawdę prawdziwą miłością. Długo się rozstawaliśmy, właśnie tak jak tu piszecie- ostatnie szansy, powroty....Minęło 1,5 roku od rozstania a ja o nim myślę raz na miesiąc albo mniej. Jest mi totalnie obojętny i moglabym go nie widzieć do końca życia. Wiec NAPRAWDE DA SIE. Tyle tylko że poprosiłam by nie dzwonil i od pol roku się nie odezwał. Choć bolało to myślę że właśnie to pomogło. Mój zakończony wczoraj związek trwał mniej, nawet nie rok. I jest baardzo ciężko. Ale skoro raz już mi sie udało uwolnić od smutku i rozpaczy to teraz tym bardziej. Pomyślcie chyba lepiej rozstać sie teraz niż za rok. Przez rok może się wiele wydarzyć, nie warto go tracić. Przecież jeśli ktoś raz odszedł, to jestem pewna, że kiedyś znowu odejdzie, chociażby po to by sprawdzić czy nam nadal zależy i czy znowu będziemy skamleć o powrót. Ja to wszystko wiem, czas tylko by jeszcze moje serce zrozumiało... Postanowiłam sobie, że z każdym dniem będzie lepiej. Mniej będę rozmyślać i rozpaczać. Ten weekand daje sobie na rozpacz ale od poniedziałku do pracy. Do pracy nad sobą się biorę. Dziś kasuję wszystkie (prawie) smsy od niego. Kurcze, teraz dopiero widzę jak często pisał że kocha a ja tego nie doceniałam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×