Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość mi też smutno
pamiętam, jak mi mówił. nie potrzebuję nikogo, bo ma ciebie. przecież jak byliśmy razem to nawet nie włączał telefonu, nikt go nie interesował. ja zaczęłam się do tego przyzwyczajać, do jego obecności w moim życiu, do tego, że jest najważniejszy. tylko moja mama była od niego ważniejsza, inni mogli poczekać. wszyscy mnie irytowali, chciałam tylko jego. tylko szkoda, że nie mogę się z tego otrząsnąć do tej pory. myślałam, że te wszystkie siłownie, tai chi, fitnesy mi w czymś pomogą. pomagają na sekundę, na chwilę w wieczności. praca, po pracy szybki prysznic i lecę dalej. wracam do domu i się zaczyna. dziś jest apogeum. mam nadzieję, że to zmiana na lepsze. muszę wstać za 4 i pół godziny. muszę funkconować w pracy, muszę iść na zakupy i aerobik i pójść spać o 21. i tak dzień w dzień, aż zapomnę. nie mogę się wziąć za nic...za angielski, włoski, rosyjski, politykę - to przecież tak kocham. Nie wiem nawet co się dzieje na świecie, wiem, że u nas ciągle pada i że dzisiaj jest 21 i rocznica lądowania na księżycu. Nic poza tym. Nie widać po mnie przygnębienia, bólu, zamyślenia...w pracy się śmieję, uśmiecham się do ludzi do na ulicy, dokazuję z współlokatorkami ...i nagle trach. po całym dniu duszenia w sobie bólu przychodzi wieczór i noc...i wszystko wybucha. Mam nadzieję, że dzisiaj to już ostatni raz, że to płacz ze zmęczenia. Ja już naprawdę padam z nóg. Przez pierwsze 2 tygodnie spałam i było mi lepiej. Teraz sen przychodzi tak trudno. Totalny obłęd. Nie mam ochoty się z nikim spotykać, bo wiem, że to będzie takie wymuszone. A ja nie potrafię się do niczego zmuszać - ani do kochania ani do przestania kochać. No, trochę się wyżaliłam. Przestałam nawet płakać, tylko ten tępy ból głowy i oczu nie daje mi spokoju. Nie widać moich oczu, takie zapuchnięte i obolałe. Dziękuję, że jesteście. Niby anonimowi a jednak tacy bliscy. Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi też smutno
*20 a nie 21...a zresztą już nawet tego nie jestem pewna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
40. rocznica, dziewczyny :) :) Witam w ten słoneczny piękny dzień! Ja chyba właśnie znienawidziłam mojego byłego za to, co zrobił... 23.07 mija rok od naszego pierwszego spotkania. Ale czuję się spokojna, idę dziś na kawę z przyjaciółkami. Życzę miłego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
Glowy do góry, jakos to bedzie a co nas nie zabije to nas wzmocni. Wczoraj jak sie wyprowadzilam w poludnie nie napisal ani nic. Siedzialam w necie na facebooku i widzialam, ze on tez jest online wiec i on musial widziec mnie, ale sie nie odezwal. Mama dala mi kieliszek wódki z jakas goralska nalewka walerianowa i tabletke na sen. Jak juz bylam w lozku to dostalam od Niego eska: "Good night" - bo to anglik jest ten mój. I odpisalam: "Good night to you too". Tylko tyle. Co o tym myslicie? Zaczyna wymiekac i tesknic czy tylko chce mi dac plonne nadzieje? W domu to ja zazwyczaj wyprowadzalam psa i karmilam psa i kota. Moze zacznie dostrzegac, ze jednak nie bylam taka bezuzyteczna. No i gary tez mu sie same nie pomyja. I ciesze sie, ze sie skonczyly tabletki do zmywarki i bedzie musial isc i kupic jak sie skapnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
To wszystko to jak karuzela. Jednego dnia tak. Drugiego. byle co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry Wszystkim, muszę poświęcić chwilę i poczytać co się dzieje bo nie jestem w temacie :) Witam Wszystkich nowych - zawsze miło widzieć ludzi którym możemy jakoś pomóc i którzy pomogą nam na tych rozdrożach życia :) Pamiętajcie zasada nr 1 - jest źle?, jest przejebanie? nie wiecie jak dalej żyć i co ze sobą robić? - TO DOBRZE - bo teraz będzie tylko lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam:)Dzień słoneczny,ciepły,choć wieje chłodny wiaterek od czasu do czasu. Tears--nawet nie wiesz,jak chciałabym,żeby Pan Mój-Nie Mój napisał do mnie chociaż tyle...Wiem,że to powoduje,ze setki myśli zaczynają atakować umysł,ciśnienie podnosi się do góry,czasami czujemy się nawet,jakby grunt się walił pod nogami.Ale to daje nadzieję...Może ona jest złudna i niewiele warta,ale daje nadzieję,a ja jej teraz potrzebuję.Moja nadzieja gaśnie,potrzebuje czegokolwiek,co ją teraz podsyci.Bo gdy zgaśnie na zawsze...boję się myśleć,jak czarna będzie rozpacz,w której się wówczas pogrążę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi też smutno - powiem tylko tyle - jesli doszłaś już do etapu \'zostałam oszukana i zmanipulowana\' a także huśtawki \'histeria/okey\" ... to jesteś już na dobrej drodze do wyjścia z tego wszystkiego. Ja już nie patrzę na telefon. Dziś mija 52 dzień. A mój ex należy do tych, którzy daliby się rozjechać, niż przyznali do błędu.. Niestety. A może i na szczęście. Może wreszcie spotkam na swej drodze kogoś, kto będzie mnie naprawdę szanował... Bo z perspektywy czasu patrząc na to wszystko... Przecież On mnie nie szanował. Każde moje słowo poddawał dyskusji albo go nie respektował... Ech, Kochne, dziś piękny dzień. ja rzucam się w wir ciężkiej pracy fizycznej - miłego dnia! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebieskie Migdałki - nadzieję? To ty ją sztucznie cały czas podsycasz i po co? Co Ci ona da? Pomyśl o tych wszystkich przeciwnościach które czekają na człowieka z marnym płomykiem nadziei... Nawet nie wiesz jak ja się cieszę że zdołałem w sobie zadusić ten głupi płomień - dawał mi tylko ból. Każdy mój telefon, tekst na GG- ja byłem miły ona zimna... Jezu jak to bolało. Ręce się trzęsły a dzień i noc nie miały sensu. Nic nie miało sensu. Od chwili gdy się odciąłem - ja z własnej woli i potrzeby bo na pewno nie z chęci - zaczęło jakoś to iść.Zobacz ja już nie myślę o niej cały czas. Czasami wracają wspomnienia, czy obrazy w głowie i robi się smutno. Zaraz jednak myślę sobie - ile jest lepszych kobiet od niej. Ile z nich czeka na faceta takiego jak ja. Po co tonąć skoro można fruwać? :) Jest jej dobrze? To mnie też może być dobrze - myślenie o bolu, czekanie na ten ból, roztrząsanie tego co minęło i jeż tego nie ma - to do niczego nie prowadzi. Pamiętaj - JEGO JUŻ NIE MA - tego fajnego faceta już nie ma. Zniknął, gdzieś sam w sobie i cokolwiek zrobisz nie zmienisz tego. Zrób coś dla siebie i zacznij żyć. Kroczki do przodu, kroczki do przodu - powoli a skutecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie, Beren, zgadzam się z Tobą – wszelki kontakt z osobą, która stała się obojętna wobec nas, powoduje tylko ból i wytrąca z równowagi. Tears and rain, Zastanów się, czy naprawdę ten związek spełniał Twoje oczekiwania? To ciągłe obsługiwanie faceta i poczucie winy, że za mało robisz w domu? Rozumiem, że nie liczymy sobie trudów poniesionych dla kochanej osoby i chętnie jej pomagamy, ale nie można dać sobie wejść na głowę. Trzeba się szanować to wtedy inni będą nas szanować. Za długo byłaś „miłą dziewczyną” i teraz pora, żebyś zaczęła być „zołzą”. Musisz zrozumieć i zaakceptować, że w Twoim życiu nadeszła pora na zmiany i na przejście do innego etapu. Po jakimś czasie może będziesz z tego zadowolona… A na razie niestety trzeba toczyć walkę, którą my też toczymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
Asteri, na pewno go bardzo kocham i wiem, ze on tez mnie kocha(ł?). I jak sie poznalismy to bylam zakochana zupelnie po uszy i chyba do tej pory nie minelo. Byl jak marzenie. Przystojy, szarmancki, zabawny, czuly, seksowny, niezalezny i kochany. Oczywiscie z czasem zauwazylam jego wady (zazdrosc, nadmierny stres, podejrzliwosc etc), ale je zaakceptowalam, a i on nauczyl sie mi ufac i od jakiegos czasu nie byl zbyt zazdrosny (moze troszke, ale to mi nie przeszkadzalo, bo nie robil awantur). No i mnie sie wydaje, ze to ja tu zawinilam, bo jestem leniwa, bo mi sie zachcialo studiów i zycia na jego koszt (niby mialam miec prace na tak zwane bank shifty, ale juz mnie tam nie potzebuja), bo jestem o te 14 lat mlodsza i mimo, ze chcialabym dzidziusia, to jednak wole poczekac. On jest w tym momencie w zyciu, ze chce miec ustabilizowana rodzine itp. i ta róznica wieku chyba mu przeszkadza. Czyz jednak nie powinien sie cieszyc, ze ma mloda dziewczyne, która zawsze bedzie wygladac lepiej niz zony jego kolegów? :-D Ja bylam z nim szczesliwa. ALbo tak mi sie wydaje. Sama nie wiem. Ale kocham go, a to dla mnie tak wiele znaczy. Mój kochany, mądry tata dzwoni do mnie z Polski i mi mówi, zebym pod zadnym pozorem sie nie ugiela i nawet jak zadzwoni to powiedziala, ze teraz ja nie wiem czy jestem szczesliwa i musze to przemyslec. Czyli masz racje z ta zołzą... Tatulo twierdzi, że nie mozna facetowi na zawiele pozwolic, bo bedzie wiedzial, ze zawsze wrócimy wierne jak pieski i bedzie cale zycie nami pomiatal. Przytoczyl nawet sytuacje ze zwiazku jego i mamy, jak to ona raz mu powiedziala zeby sp.......ł w podskokach, bo ma dosc jego awantur i tym razem buziak w reke nie zadzialal jako przeprosiny. Musial sie starac, zeby sie wkupic w jej laski i od tamtej pory chyba jest lepiej w ich zwiazku, bo on sie dwa razy zastanawia zanim powie lub zrobi cos glupiego. No i mi kaze byc twarda przez kilka pierwszych razów, jesli MÓJ bedzie mnie chcial z powrotem. I dopiero sie zastanowic jak przyjdzie na kolach z bukietem róż. A jak nie zadzwoni i nie przyjdzie to chyba tak naprawde mu az tak nie zalezy i kij mu w oko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz naprawdę mądrego Tatę :) Jakbyś się chciała podszkolić w kwestii egzekwowania szacunku od faceta, możemy Ci wysłać książkę \"Dlaczego mężczyźni kochają zołzy\". Jest bardzo prawdopodobne, że on pożałuje swojej decyzji, jeśli zobaczy,że radzisz sobie bez niego, dlatego - nawet jeśli tak nie jest - stwórz takie wrażenie. Dobrze jest jednak zachować niezależność, bo wtedy druga osoba wie, że jesteśmy z nią z wyboru, nie konieczności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znów spotkałam niegdyś naszego wspólnego przyjaciela.chociaż nie wiem,czy to do końca był przypadek.myślę,że on po prostu zobaczył mój samochód i dlatego wszedł do tego samego miejsca,w którym ja byłam...Jak go znam (a znam trochę) to pomyślał,że przywita sie i moze akurat z tej rozmowy wyniknie..Patrzył na mnie tak jakoś dziwnie,ja udawałam,że nie widzę.Byłam ze znajomą,to z nią głównie rozmawiał,bo ja tylko odburknęłam coś pod nosem na jego (na serio życzliwe):\"Cześć koleżanko\" i biegałam to tu,to tam udając,że coś robię,coś załatwiam...No tak cała ja...Niby chcę tej przyjaźni,żeby było tak jak dawniej,a zachowuję sie....ech....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
Mialam juz dzisiaj dobry humor, bo mialam isc na pracujace interview (na zmywaka do kuchni... zadna praca nie hanbi, nie?). No i sobie pelna entuzjazmu tam pojechalam i mi powiedzieli, ze very sorry, ale juz kogos zatrudnili. No zalamalam sie. Wiecie co? Mieszkam w tej Anglii od 3 lat, jezyk znam bardzo dobrze, studiuje i swietnie mi idzie, a nawet na zmywaka mnie nie chca... Czemu nikt mnie nie chce? Mój facet mnie nie chce ani zaden pracodawca. Nie jestem jakas brzydka ani glupia, mam wady i zalety - jak kazdy. A próbowalam szukac pracy w necie, w biurach pracy, w bibliotece. Nic. Dzisiaj wystawilam ogloszenie na poczcie, ze bede uczyc Polaków angielskiego, moze ktos zadzwoni. No i weszlam chyba do kazdego sklepu, kafejki, restauracji i baru na glownej ulicy mojego miasteczka. Udalo mi sie zdobyc 4 podania o prace do wypelnienia do roznych miejsc. Wypelnilam. Jutro zaniose razem z CV. Nie moge tak mamie siedziec na glowie, bo jej nie stac, zeby utrzymac nas obie i jeszcze tate w Pl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frappee
czesc dziewczyny. tears and rain.. nie mogłam znalezc wśród postów tzn punktu zwrtonego.. co się stało, że szczęścia zniknęło, a związek się rozpadł.. ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
frappee, wszystko opisalam na stronie 321, taki dlugi post.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frappee
Teraz rozumiem.. I poczułam w żołądku dokładnie to samo, co parę dni poczułam kiedy sama straciłam grunt pod nogami.. W ogóle wszystkie historie zebrane tutaj.. Niektóre tak przewidywalne, powtarzalne.. Tyle tu smutku, żal, cierpienia i chyba najbardziej.. bezsilności.. ? Nie powiem że będzie dobrze, bo myślę że w tym momencie nie trafi do żadnej z was.. Mimo że w głębi duszy wierzymy że będzie, prawda? że się z tego wykrzebiemy.. Wiecie co.. Sama kiedy nie chciałam go z powrotem. po wszystkich krzywdach i oszustwach. napisałam : koniec. pozwól życ, zapomniec...... sprawdzałam telefon co minutę mając nadzieję, że napisze. tak, tylko to trzymało mnie przy zyciu. że jednak zadzwoni, że się ułoży. Ambiwalencja jest najgorsza - miłosc i nienawisc odczuwane jednoczesnie, tak samo intensywnie.. i jeszcze pogarda dla samej siebie, ze to ze sie upokazam.. za to że chcę życ z TYM człowiekiem.. Życzę siły! Odnalezienia wewnętrznych pokładów ukrytej energii.. sama strasznie ich potrzebuje.. żeby nie wybuchnąc znów płaczem. żalem. rozpaczą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Tears and rain czytalam pierwszy post. jak jest dziś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
nie zadzwonil, nie napisal, nic. A ja czekam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też mi smutno
Asteri, z tym 20 i 21 chodziło mi o dzień a nie rocznicę, ale to nie ważne:) Ja już chyba potrafię dać sobie z nim spokój. W końcu do mnie dotarło, że on mnie tak naprawdę nie szanuje, że się mną bawi bo widzi, że może sobie na to pozwolić. Dziś zrobił coś co przeszło moje najśmielsze oczekiwania, nawet mnie to nie zabolało, nie upodliło - tylko przekonało, że tak naprawdę nie ma o kogo i o co walczyć, że nigdy nie miało to sensu. Potraktował mnie "gorzej" niż traktuję się koleżankę z liceum, nawet udało mu się być ordynarnym. Skasowałam dziś wszystkie jego smsy, szłam wśród ruchliwych ulic i je kasowałam, jeden po drugim - nie wierząc, że to ten sam człowiek. Bez zastanowienia, bez mrugnięcia okiem. Jeszcze tylko maile, wiadomości na gg i rzeczy, które od niego dostałam (przez tydzień trzymałam je złożone na kupce na stole, później włożyłam pod ławę, dziś je wyrzucę do śmieci. 8 miesięcy stracone z takim gnojkiem, takim pieprzonym manipulantem i oszustem. Nie potrafię pojąć jak można być takim bezdusznym draniem? Napisałam mu, że chyba powinnam się obrazić. Po czym jego telefon...nie odebrałam, pewnie się mały peter pan obraził - tak to w jego stylu. Chcę się od niego uwolnić raz na zawsze. Chyba zrobiłam wszystko by zobaczyć jego obojętność, brak szacunku....tyle razy go prosiłam, aby powiedział mi, że mnie już nie kocha. On nigdy tego nie powiedział. Pewnie miał w tym cel. Dziś to zobaczyłam, przekonałam się i jest mi z tym nawet lepiej. Jeszcze pewnie pochlipię parę dni ale to minie. Dziś nawet potrafiłam spojrzeć na innych męzczyzn, sprawiało mi przyjemność ich zainteresowanie - wcześniej po prostu tego nawet nie zauważałam. Moja koleżanka została porzucona 3 miesiące temu, ale nie dla innej. Mówi, że ma czarną dziurę zamiast serca. Ja to chyba też przechodziłam. Zazdrościłam jej, że on ją kocha naprawdę, że zasługuje na jej miłość. Już chyba nie zazdroszczę, bo ja za niedługo będę miała spokój - ona pewnie będzie się męczyć całe życie. Już nie kocham za dwoje. W końcu odważyłam się na dumę - trochę poniewczasie - ale to już coś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kolejne przemyślenia zamykające kolejny dzień bez Niego, 21lipca 2009...dziś mielibyśmy swoją rocznicę, ael jak widać jej nie ma. to znaczy ja ja mam w sercu, w myślach, w czasem lecących łezkach. Boję się napisać, że jestem silniejsza bo to może być ulotne wrażenie,ale jest lepiej. Każda chwila sprawia, że mimowolnie człowiek kolejną chwilę żyje bez Niego. Wiem, łatwiej i szybciej przyzwyczaić się do miłości, do dobrego niż od niej odzwyczaić, przyzwyczaić do samotności albo innego życia. Ale wiem tez jedno z miłości jeszzce nikt nie umarł! Więc i ja tego nie zrobię. Zycie jeszcze będzie piękne... Warto żyć chociażby dla tych chwil, które jeszcze przyjdą, tych których jeszzce nie znamy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór, Kochani! : ) Ach, jakie życie zaczyna być fajne... ; ) Zdjęcia mojej przyjaciółki wyszły jednak świetnie po wydrukowaniu, a ja znów czuję się naprawdę kobieca i seksowna! Na każdą myśl o eksie reaguję automatycznym już wybieraniem numeru przyjaciela/brata... i w ten oto sposób spędziłam fantastyczny wieczór na próbie zespołu... i miałam swoje pół godziny na gitarze elektrycznej.. Po dwóch latach przerwy (bo mój luby nie lubił gdy dziewczyna grała na gitarze elektrycznej). Z każdym kolejnym dotykiem strun wracały wspomnienia. I takie poczucie, że kurcze, przecież jestem silna! Zaczynam zauważać innych mężczyzn. Chyba będzie naprawdę dobrze!! Dziękuję, ze jesteście, Kochani! Cudna mala - ja mialam 3 dni temu 28 miesięcy. Ech : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po ponad 2 m-cach regularnego nawiedzania tego forum, postanowił do Was dołączyć i podzielić się swoją historią kolejny biedny żuczek. Ciężko i boli. Cholernie. Po 4 cudownych miesiącach, już 3 miesiąc tortur. Odszedł tak z dnia na dzień. Powiedział, że inaczej to sobie wyobrażał - ale nie powiedział jak. Zaproponował koleżeństwo, powiedział, żebyśmy dali sobie trochę czasu, odpoczęli od siebie i może jeszcze kiedyś będziemy razem!!! Porażka, żeby nie powiedzieć masakra :P Nie zgodziłam się na taki układ, powiedziałam, że nie potrafię. Płakał, twierdząc, że nie chce mnie całkowicie stracić, powiedział, żebym tego nie skreślała całkowicie!!! Po kilku dniach powiedział, że nie chce już do tego wracać i nie czuje, że to to. Stwierdziłam, że będę twarda, nie będę o nic prosić - w końcu jasno dał mi do zrozumienia, że byłam dla niego nikim. Pierwszy tydzień był do zniesienia - żyłam chyba nadzieją, że wróci. Poszłam jeszcze do niego porozmawiać - i wtedy zobaczyłam, jak całuje inną!!! Wyszedł za mną, zapytał, co chciałam, powiedziałam, że już nic, ale pytał dalej, zapytałam, czy moglibyśmy jeszcze pogadać, obiecał, że później przyjdzie i chyba idzie do tej pory :P Po tym, co zobaczyłam, odechciało mi się już wszystkiego. Ryczę po nocach, ale staram trzymać się mocno. I cholernie trudne jest to udawanie, że wszystko jest ok. Nie odzywałam się do niego w ogóle, w końcu nie będę się płaszczyć. Tylko \'cześć\'. Sytuacja o tyle beznadziejna, że mieszkamy na jednym piętrze w akademiku, nawet przez wakacje i widzimy się codziennie. 2 tygodnie temu nie wytrzymał i sam zagadał - i najgorsze jest to, że nie mogłam się z nim nagadać ;( Odczułam, jak cholernie mi go brakuje, jak tęsknię, a może nawet żałuję, że nie walczyłam. A z drugiej strony ta satysfakcja, że wytrzymałam i nie odezwałam się pierwsza, że jakoś sobie radzę. Najgorsza jest ta nadzieja, czekanie, że może wróci ;( A po chwili rozterki - czy ja naprawdę chce, żeby wrócił??? Przecież ma JĄ!!! Uciekłam na 2 tygodnie do domu, wrócę tam w sierpniu, ale teraz codziennie zastanawiam się, co robi, czy jest z nią, czy wrócił już z pracy... I wcale nie jest lepiej, nie funkcjonuję normalnie, bo wszędzie w każdej chwili jest ON ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
Ona_zw, trzymaj sie, wstawaj rano i rób rzeczy, wychodz, spotykaj sie z ludzmi. Zycie toczy sie dalej. Troche mnie zalamala informacja, ze juz 3 miesiace sie meczysz. Mój ze mna zerwal w poniedzialak i jezeli za 3 miesiace mam sie czuc tak jak teraz to nie wiem, co to bedzie. Chyba spelni sie moje zyciowe marzenie bycia chuda choc raz w zyciu. Gdyby nie moja mama i jej wspóllokarotka wcale bym nie jadla, nie pila, nic. Ale one mi podstawiaja rzeczy pod nos. Jak mi dadza jogurt czy owoca to jestem w stanie tego ruszuc. Ale jak juz cos ugotuja to sie zmuszam, zeby nie robic przykrosci. Smakuje mi to jedznie, ale jakos i tak musze sie meczyc zeby dac rade. Mój W. sie jeszcze nie odezwal, odkad napisal dobranoc w poniedzialek w nocy. Chce byc silna, chce sobie wytlumaczyc, ze moge rownie dobrze zyc bez niego, ze ludzie sie rozstaja caly czas i jakos sobie radza. Ale ja sobie nie radze. Chce byc zla, bo ze zloscia latwiej zyc niz z rozpacza. Ale nie umiem byc zla, chyba ze sama na siebie. Chce przestac czekac na jakis ruch z jego strony. A jakbym sie dowiedziala, ze zaczal sie spotykac z kims innym to chyba by mi peklo to, co pozostalo z mojego serca. On byl taki chlodny, taki bez emocji, gdy ja szlochalam pakujac manatki. Jakby to bylo poza nim, jakby to nie byla jego sprawa. Ogladal Tv, rozmawial przez tel jak gdyby nigdy nic, a jak próbowalam rozmawiac to tylko sie wkurzal i kazal mi zostawic go w spokoju. Nie wierze, ze on mnie nie kocha. kochal mnie jeszcze 3 dni. Ale jak mozna sie w ten sposób zachowywac wobec ukochanej osoby, no jak? Moi rodzice twierdza, ze on ma problemy emocjonalne, bo nawet jezeli cos mu nie pasowalo, to nie powienien raz mnie traktowac jak ukochana ksiezniczke, a raz jak nic nie wartego smiecia. A tak bylo. Jeden dzien mogl byc piekny, romantyczny i szczesliwy, drugi wypelniony pretensjami, raniacymi slowami i placzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
czytam swojego posta i widze, ze pozjadalam wyrazy... moze jednak mi glod doskwiera? W kazdym razie mialo byc, nie jestem w stanie tego ruszyc a potem, ze kochal mnie jeszcze 3 dni temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tears and rain - to jak będziesz się czuła za 3 miesiące zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Czy bedziesz siedzieć w czterech ścianach wciąż wracając do wspomnień i roztrząsać \'DLACZEGO?!\" czy odnajdziesz na tyle siły w sobie i wyjdziesz do ludzi.. Ja teraz spędzam każdą chwilę w towarzystwie - tak jest łatwiej. Wiesz dlaczego? Bo gdy już znalazłam w sobie na tyle odwagi by wyjść do ludzi...i gdy wydawało mi się, że na nic więcej jej nie starczy... To Oni zaczęli mi dawać siłę. Czerpię pełnymi garściami z tego bezinteresownego daru siły i odwagi... I nikt mnie z niego nie rozlicza. Pozdrawiam i życzę siły!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
3mać mi sie tam dzielnie ! GORZEJ JUZ NIE MOZE BYC!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M. jest jednak za słaba na to wszystko...nieprzespana noc. Próbuje zapomnieć ale jeszcze nie potrafię, jeszcze nie pora na to. Cały czas po głowie chodzi mi piosenka Paulli: \"jak zapomnieć,gdy serce jeszcze płonie , gdy słowa jeszcze w glowie chcę znać odpowiedź . czy , czy pamiętasz tamte dni ,tamte noce gdy świat zapatrzył się jak ty w moje oczy .\" Mała cudna czy tam cudna mała jest taka słaba. Ile można do cholery kogoś kochać, ile bólu można sobie samej zadać? Chyba jestem najlepsza w tym, w tym ranieniu samej siebie. Czy możliwe, żeby życie traciło sens tylko przez to, że jeden facet mnie opuścił? -Nie. Tylko jak to wreszcie zrozumieć.Bynajmniej dziś chyba nie zrozumię, bo jestem za słaba na to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam:)Trzymajcie się cieplutko w ten piękny i słoneczny dzień (przynajmniej u mnie;) ) Odnośnie tego,co pisałeś wczoraj Beren...Tak,mam nadzieję.Po co ją w sobie pielęgnuję??Bo potrzebna mi jest siła,żeby żyć i za każdym razem,gdy powiem sobie,że mam kogoś,kogo naprawdę kocham to dostaję takiego \"pozytywnego kopa\" i czuję,że mogę góry przenosić.Nieważne,czy jest blisko,czy daleko...Ale jest.Umiem kochać.I to jest najważniejsze.Może kiedyś los wynagrodzi mi te cierpienia i łzy i ześle mi jakąś cudowną niespodziankę??:) Wierzę,że zawsze opłaca się kochać kogoś bezinteresownie:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×