Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość mi też smutno
no i chyba stało się, ma już mnie dość. już się do mnie nie odzywa. chciałam tylko aby mi powiedział czy jest z nią szczęśliwy. Nie odpowiedział nic. Ale ze mnie idiotka bez honoru. Głupia płaszczka. Co z człowieka robi miłość? Mnie upodliła. Chciałabym go przytulić. Wiem na nim świat się nie kończy. Ale pierwszy raz w życiu się zakochałam. Mam 26 lat i wielką dziurę w sercu. Marzyliśmy sobie jak to nam się pięknie razem będzie mieszkać. Nawet on przebąkiwał o dzieciach, że jak na razie nie jest gotowy, ale bardzo by się ucieszył gdyby nam się urodził niezaplanowany dzidziuś. Patrzył na pierścionki zaręczynowe. Zapisał mnie jako spadkobierczynie w razie jego śmierci. Byliśmy ze sobą zaledwie 7 miesięcy ale jaka ja byłam szczęśliwa! Poznałam go 20 listopada, tydzień przed urodzinami...nawet wtedy nie widziałam jaki piękny prezent dostałam na 25 urodziny. Od razu wpadliśmy sobie w oko. Ja byłam trochę zdystansowana ale tak mi było z nim dobrze. Zakochałam się po uszy na początku marca. Nasza miłość była taka szalona, nie potrzebowaliśmy nikogo poza sobą. Ja fruwałam, on fruwał. Chciał ze mną zamieszkać, planował, że jak razem będziemy mieszkać to o tej samej porze będziemy wracać do domu. Jak on mnie kochał! Wiem, że mnie kochał pomimo tego, że po tym jak odszedł wątpiłam w jego miłość bo wtedy wiedziałam, że on podświadomie zawsze kochał ją (może nawet sam o tym nie widział). Na początku czułam się jako zamiennik, że jego słowa nie potrafię przestac cie kochać i jestem mi bardzo bliska są wierutnym kłamstwem. Ale on naprawde musiał mnie kochac. Bo tak się nie patrzy na kobietę, której się nie kocha. Trochę mnie rozpuscił, byl prawie na kazde moje zawołanie. Przyzwyczaił mnie do tego, później miał mi za złe, że nie daję mu szans na oddech. Wiem, to był mój bląd...rzeczywiście czasami za bardzo ograniczałałam jego wolność. Ale nie mogłam się od tego odzwyczaić. Uwielbiałam go, uwielbiałam spedzać z nim czas. Często go nie rozumiałam, tego jego egoizmu. Czasem płakałam z bezsilności. Na początku czerwca zaastanawiałam się czy nie powinniśmy się rozstać ale nie potrafiłabym tego zrobić bo wierzyłam w tą naszą miłość. Miałam bardzo ciężki okres w życiu. Wiedziałam, że jak minie to wszystko się zmieni. On nam jednak nie dał szans. W lipcu wszystko miało wyjść na prostą, już nie mogłam się doczekać lipca! Tak wyszłam na prostą, tylko już bez niego. Pamiętam jak się pokłóciliśmy, powiedziałam, że go nienawidzę, że nie potrafi mi być obojętny. Skoro nie pozwala mi się kochać to muszę go nienawidzić - żałosne i głupie - poniosło mnie! On mówił, że bardzo go boli to, że tak łatwo mi to wszystko przychodzi i że sie nie chce ze mną rozstawać, że bardzo mocno mnie kocha. Teraz to mam wrażenie, że to ja to wszystko popsułam. Była też ona. Jej akurat nie doceniłam. Nie sądziłam, że między nimi zaiskrzy na nowo. Nie spotykał się z nią i ją olewał. Spotkali się 2 razy, w grudniu i marcu. Później, już chyba w maju ona stwierdziła, że przecież nic nie stoi na przeszkodzie by się kolegowali. Nie zareagowałam. Spotkał się z nią 3 tygodnie przed rozstaniem. Już nie był moim kluskiem. Ne zareagowałam tak jak powinnam, pokazałam mu swoją zazdrość. On stwierdził, że nic ich nie łączy poza przyjaźnią. Później zrobił coś strasznego, poszedł z nią na imprezę pracowniczą zamiast mnie bo ja miałam wyjażd, którego nie mogłam odłożyc. Mówiłam mu, że mnie zaboli jak pójdzie z nią, nie posłuchał. Zastanawiam się, czy nie zrobił tego z premedytacją. Tylko po to by zakończyć związek. Ja zrobiłam najgorszą rzecz jaką mogłam zrobić - zrobiłam mu straszną wojnę - powiedziłam, że przez to wszystko zniszczył. Głupia zazdrosna idiotka. W niedziele, po moim powrocie rozmawialiśmy o tym. Poryczałam się jak osioł. Został na noc. W poniedziałek było trochę nienatualnie, czułam się jak zbity pies. Wróciłam do tej rozmowy. On sie strasznie zdenerwował. Ja powiedziałam, że to co zrobił jest równoznaczne ze zdradą. On nadal się wypierał, że coś do niej czuje. Odjechał rozgniewany. Rano mi napisał, że przykro mu tak, że się w taki sposób rozstaliśmy. Nie wierzyłam własnym oczom. Na ironię losu był to 20 czerwca. Sądziłam, że nie mówi poważnie, że jest na mnie zły. Mówił, że jest już za późno! To za późno to była ona. Po naszej kłótni poszedł pociezać się do niej. A jeszcze 2 dni wcześniej ze mną spał i mówił, że kocha. Powinnam go nienawidzić, ale moje zaślepienie nie zna granic. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jedno wiem na pewno, powinnam się odwrócić na pięcie i odejść z honorem. Ja nie potrafiłam, do tej pory nawet nie potrafię. On mówił, że nie potrafi przestać mnie kochać. Zapytałam jak to możliwe by kochać dwie kobiety na raz - on stwierdził, że najwyraźniej on tak potrafi.Nie rozumiem jego łez, jego deklaracji, że nie przestał kochać, że jestem mu bliska. Po co to wszystko? Co za bezduszny manipulant! Kochałam potwora! Tak się mocno upodliłam, ale nawet mnie to nie rusza. Wiem jedno - nie buduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu. On zranił mnie najmocniej na świecie. Nie samym odejściem, tylko jego stylem. Tym, że nie potrafił zakońcyć prawy jak prawdziwy facet - nie kocham Cię już więc odchodzę. Kocham inną. A nie Ciebie "wciaż jezcze bardz cię kocham ale czuję, że moje miejsce jest przy niej. Nie powiedziałem jeszcze, że się w niej zakochałem" A ja idiotka tego słuchałam niedowierzająć, ze łzami w oczach. Przecież nie powinnam nawet tego słuchać, tylko obrócić się na pięcie i być szczęśliwą, że to już koniec, że ten gnojek będzie inną ranił a nie mnie. A ja po nim tak rozpaczałam. Dalej cisną mi się łzy na oczy...ale już nawet nie wiem z jakiego powodu. Paranoja, co za człowiek! A ze mnie głupia płaszczka. Ufffff...pewnie i tak nikt tego nie przeczyta...ale przynajmniej mi lżej na serduchu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
mam to samo. jest z nia. kocha mnie? chce powrotu? jaki powrot jak z nia sypia? jak masochistki sie zchowujemy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi też smutno - przykro mi. Spotkało Cię coś co boli najbardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi też smutno
Bezimienna, wiesz co jest najlepsze w tym wszystkim? Że ja go usprawiedliwiam. Z jednej strony mam do niego żal a z drugiej niby rozumiem. Nie wierzę, że się dałam tak zmanipulować. Gdyby wrócił, przyjęłabym go z otwartymi rękoma i z niedozgonną wdzięcznością. Mam nadzieję, że to już za niedługo minie...bezpowrotnie. Jej, jak ten miesiąc mi szybko minał. Tak to jest, jak w dzień w dzień nie myśli się o niczym innym jak o nim. Dzisiaj miałam straszny dzień w pracy, nie mogłam się na niczym skupić, chciałam wrócić do domu i płakać. Trzęsłam się jak galareta. Myslę, że to przez to, że w końcu dotarło do mnie, że on już nie wróci. Pomogły krople walerianowe. Zobaczyłam jej nowe zdjęcie na nk, wydaje mi się, że to on jej robił to zdjęcie. Była z psem, marzył nam się pies. Ach...kiedy ja się w końcu opamiętam? Niektórzy przeżywają to całe życie. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie mam już na to czasu. Za 4 lata stuknie mi 30 :o Dlaczego nie potkałam go 5 lat temu? Byłoby łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystkich Nas podobne historie spotykają. smutne, bolesne, zdaje się, że nie do przezycia. ale żyjemy, czasem wegetujemy licząc na lepsze jutro, czekając chociażby na jedną małą iskierkę nadzieii. moja miłość jest nadal tak samo mocna...ale ja juz inaczej patrzę na świat, patrzę przez pryzamt wielkiego zawodu miłosnego, już nie uwierzę tak łatwo jak jemu... wiele dla mnie robił, ale to wszystko teraz bez znaczenia...bo co z tego, że siedział przy mnie miesiąc w szpitalu skoro tak łatwo zapomniał później, że mnie kocha? czy to wiec w ogóle milość była, skoro sie skończyła? chociaż On ostatni raz jak z nIm w czerwcu gadałam powiedział, że nadal mnie kocha ale już nie może ze mna być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
sypia z nia, obok niej sie budzi? a mnie kocha? parodia. ze ja w ogole chce z nim rozmawiac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi też smutno
dwa razy...dwa ja też nie uwierzę, nie wiem co by się działo nie uwierzę! dałam mu wzystko - jak jeszcze nikomu do tej pory. zatanawia mnie tylko czy on tak traktuje wszystkie dziewczyny na początku. Opowiadał mi o swoich poprzednich związkach, że potrafił nie odzywać się przez długi czas, potrafił nagle wyjechać. ja czułam, że mi by tego nie zrobił, pamiętam jak tęsknił za mną gdy osobno spędzaliśmy weekend, byłam strasznie zaskoczona. został dwa razy zdradzony. jedna dziewczyna zdradziła go z najlepszym przyjacielem. on wcale nie uważa, że zrobił coś niestosownego, jeszcze pewnie czuje się obrażony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
mi tez smutno, mu wszyscy tu czytamy... Dobrze Cie rozumiem. Wiem, po prostu wiem, ze on mnie kocha. Czulam to przez caly czas. Nawet chwile przez nasza klotnia. Jak juz pisalam, ogladalismy wakacje w necie. Tez go usprawiedliwiam prze wszyskimi i mówie, to to moja wina, ze to ja nie dbalam o niego tak jak powinnam. Nie rozwalil nas brak uczucia, rozwalilo nas poróznienie, inne priorytety i jego choleryczna natura. Wierze, ze on teraz cierpi tak samo jak ja. Wiem to. ALe on tez nie wystawi bialej flagi. Zawsze mi mówil, ze kocha, ze nie zostawi, ze jestem najwspanialsza. Chcial domu i dzieci, chcial przyszlosci, mowil, ze wezmiemy slub na malediwach jak skoncze studia. Nie wiem co myslec, mam dopiero niecale 22 lata i teoretycznie jeszcze przede mna jakies 65 % zycia. Ale jakos nie moge wyobrazic sobie tych wszyskicha lat bez niego. Wróci, modle sie o to. Bedzie chcial mnie z powrotem. Bo mimo wszysko kochamy sie nadal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór :) Mnie dziś wzięło... ale po raz pierwszy nie z powodu ex bezpośrednio... słuchałam muzyki i się popłakałam, że przez niego tracę moje życie, życie, która ma się tylko jedno... nie mogę tracić czasu, tamte czasy kiedy ja i on byliśmy razem już nie wrócą, dotarło to do mnie, ale jest jeszcze jakiś żal... i pewnie zostanie... ale życie tracić nie będę. Pojawili się ludzie, którzy mi pokazali, że warto żyć mimo wszystko... i jak mi ktoś powiedział \" NIE ŻAŁUJ TEGO CO STRACONE ŻAŁUJ TEGO CO JESZCZE MOŻESZ STRACIĆ\" a jest wiele w moim życiu ludzi, spraw, miejsc, sytuacji, których nie chce stracić... dla tego wszystkiego będę żyć! Dobranoc...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego
zaczynam od nowa, to wspaniałe co mówisz. Też chciałabym to zauważać. Wiesz, problem w tym, że przez ostatnie 7 miesięcy praktycznie zerwałam kontakt z innymi ludźmi. Nie potrzebowałam nowych kontaktów. Znajomi ze studiów gdzieś się porozjeżdżali, założyli rodziny. Znajomi z nowych studiów to kompletny niewypał, poza tym przez pół roku na zaocznych ciężko o przyjaźnie, zwłaszcza, że każdą wolną chwilę spędzałąm z nim zamiast szukać kontaktu z ludźmi w grupie, zupełnie ich olałam. Teraz jakoś wstyd mi wracać do ludzi, których zaniedbałam. Mama daleko, brat daleko...wszyscy gdzieś pojechali na wakacje. Już jakiś czas temu zorientowałam się, że tak naprawdę poza nim nie mam nikogo bliskiego. Zaczęło mnie to przerażać. On zresztą miał tak samo. Przyjechał do mojego miasta, w którym mieszkam już 7 rok 2 lata temu, trochę postudiował, później pojechał za granicę. Mieliśmy tylko siebie. Byliśmy tak podobni i tak różni. Ciągle słyszę w uszach jego słowa, że strasznie do siebie pasujemy. Miał rację, nawet nie mieliśmy problemu z nosem podczas całowania ;), anatomicznie byliśmy wprost dla siebie stworzeni. On bez matki, ja bez ojca. Od młodych lat samodzielni. Namiętni, szaleni...no ale nie ma co roztrząsać. Już mi lepiej, nie płaczę. Nie zastanawiam się czy też na nią tak patrzy jak na mnie, czy też jej mówi jaki jest szczęśliwy, jak ona mu pasuje. czy też ją tak namiętnie całuje...czy całuje ją w stopy - mój wymysł, który on wprost pokochał (mam nadzieję, że chociaż tego nie robi:o) Chodzę ze współlokatorkami na fitness, rolki...chociaż tyle. Wcześniej bym pewnie na to nie wpadła, bo po co? Jak miałam kompana do wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego
a dlaczego = też mi smutno = czyli ja:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego
tears and rain, przestań się obwiniać! Wina zawsze leży po obydwu stronach. Mylisz, że ja bym była dla niego taka wtrętna gdyby na to nie zasługiwał? Myślisz, że by odszedł do innej gdybym nie była taka wtrętna? Ja tez się zastanawiałam nad rozstaniem, bo czasami nie mogłam znieść jego egoizmu i egocentryzmu. Ale nie traciłam nadziei, że będzie lepiej bo...KOCHAŁAM...nie ślepo, nie naiwnie...kochałam go miłością dojrzałej kobiety, która w końcu wie czego chce. Zdawałąm sobie sprawę, że muszę zaakceptować niektóre jego wady, skoro kochałam jego zalety. On zwątpił w tę miłość...albo to była tylko wymówka, że zaczał tracić nadzieję. To już nawet nieistotne. Ale czułam się kochana, widziałam to w jego oczach, w jego sposobie bycia. Kochał mnie jak cholera! I nagle...jedno wielkie gówno. Niech spada na drzewo, nie wiem czy znajdzie drugą kobietę, która go tak kochała. Poprzednio byłam w związku 8 lat z facetem, którego tak naprawdę nigdy nie kochałam. Zauroczyłam się nim jako 17-latka, później to już było przyzwyczajenie. Ale odchodząc mu powiedziałam, że go nie kocham, że nie jetem z nim szczęśliwa. Pewnie bolało jak cholera, ale za bardzo go szanowałam aby go okłamywać. Nie robiłam mu żadnych nadziei, po prostu zgniotłam je w zarodku. Podziwiam go za to, że zniósł to po męsku, nie kontaktował się ze mną, ja z nim też nie bo nie chciałam go ranić, nie chciałam wzbudzać nadziei. A ten wyrachowany ciul? Szkoda słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi też smutno
*która go tak pokocha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi tez smutno - otóż to : ) Niech spada na drzewo! między naczelnymi miejsce naszych eksów..! bo żeby odtrącić takie zajebiste laski jak My... Dziś wielki dzień. Mój i Berena. Trzymajcie za Nas kciuki! Baaaardzo się przydadzą. Dziś znów będę uśmiechniętą, miłą, atrakcyjną dziewczyną. Bo ja mam prawo do godnego, normalnego życia. Tego nie może mi odebrać! :) Dobranoc! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
W koncu zadzwonil, bo wyjezdza na weekend i poprosil zebym sie wprowadzila na ten weekend i zaopiekowalam psem i kotem. Zgodzilam sie, bo tesnie za nimi. A powiedzial, ze odkad sie wyprowadzilam, pies jest nieznosny, nie je, lazi po domu i dziwnie oddycha i nawet sie zlal w domu, czego nie robil odkad byl szczeniakiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tears and rain - jest taka stara prawda, że zwierze jest często mądrzejsze od Pana - może nich zacznie brać z nich przykład - oczywiście nie jeśli chodzi o sikanie w mieszkaniu :) ale o świadomość że życie bez ciebie traci sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
tears. znów Ci sie przypomni i znów bedzie od nowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
bylam juz taka silna. i przez to, ze napisał raz drugi, wyłamalam sie, i uwierzcie mi nie było warto... bo znow nie sypiam w nocy, znow jestem w punkcie wyjscia... a on mi tłumaczy ze to po to bysmy mobli byc razem... no ale narazie jest z nia i z nia sypia :) to normalnie, tak ludzie w dzisiejszych czasach okazuja miłosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
musimy rozgraniczyc co jest \'miłością\' a tylko ją udaje ;] Bezimienna - przykro mi, ale ja tu widzę grę z Jego strony.. Tears - ... a ja bym wzięła zwierzaki do siebie. wszystko tylko nie wchodzić ponownie do tego mieszkania.. ;/ Niepotrzebne rozdrapanie ran. Cóż, czas na mnie. Dziś jest mój dzien. W nocy była straszna burza... a teraz znów słonce uśmiecha się do mnie :) Miłego dnia! Trzymajcie za mnie kciuki. Boje się strasznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
zaza ile siły wow wow wow :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
Beren, mam taka szczera nadzieje, ze jak on opowiadal o tym, jak pies teskni, to mówil po czesci o swoich uczuciach. Wydawalo mu sie, ze samemu bedzie mu latwiej, a tu nagle zonk. No i moze dzieki pieskowi sie znów zejdziemy... Bezimienna111, a co ma mi sie przypomniec jak ja jeszcze nic nie zapomnialam, a to, ze tesknie za zwierzakami to nie sciema, bo naprawde tesknie i sie martwie. Kot juz byl, ale psa kupilismy razem i jakos sie czuje za niego odpowiedzialna, kocham je oba. Zaza165, mieszkam w UK, moja mama (a to u niej teraz mieszkam) dzieli 3-pokojowe mieszkanie z dwiema innymi kobietami - obie boja sie mojego labka jak diabla, poza tym mieszkanie jest wynajete z agencji i jest zakaz zwierzat. Jak by sasiadki zobaczyly to by zaraz podkablowaly. Poza tym ja rzadko kiedy go tu przyprowadzalam, bo te wspóllokatorki nie chcialy, a teraz jak im siedze na glowie i nawet nie place jak narazie czynszu, to nie byllabym w stanie byc taka bezczelna i jeszcze wprowadzac psa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
był ktoś z was kiedys u psychiatry?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tears and rain Wiesz - pomyślałem tak samo - my faceci tak mamy że wstyd nam sie przyznać do błędu, bądź zmieniamy swoje decyzje w pewien pokątny sposób, żeby nie tracić tej swojej głupiej dumy... Nie mowie ci - TAK TO JUŻ TO , ale myślę że możesz miec rację i po części ta cała historia z tymi zwierzaczkami może być znakiem że jego życie nie jest takie kolorowe i okazuje się ze Ty jesteś jego bardzo ważnym elementem. Ciekawe i daje nutkę optymizmu. Pamiętaj jednak ważną zasadę - nie nad interpretuj niczego... Jest dobry znak - korzystaj ale nie obiecuj sobie od razu że to już przełom...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
bezimienna, ja się wybieram do psychologa, bo nie mogę sobie poradzic z checia ratowania mojego byłego, niby wiem, że pierdoli sobie życie i to jest jego życie, ale cały czas sie zastanawiam, co ja mogę jeszcze zrobic, żeby nie skonczył jak jego ojciec alkoholik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tears and rain
A poza tym ludziska, jak poszly wasze randki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja dopiero będzie :) wieczorkiem , Zaza zaś zaczyna za jakieś 30 min...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
dziś jest fatalnnie. chociaz slonce wbija sie z kazdej strony. on dzis nie pisze, bo ona ma wolne.. a ja... czekam jak głupia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No more Tears and Rain
To ja. Bereniczku, miales racje. Zadzwonil dzis. Na poczatku niby pod pretekstem psa, a potem ze jednak to byl presteks i po prostu chcial pogadac. Ze wszysko zaszlo za daleko i nie przypuszczal, ze poslucham jego glupich pijackich gadek i sie wyprowadze. Trzymalam fason i opowiadalam, ze zycie toczy sie dalej i napewno jakos sobie zycie ulozymy z innymi ludzmi. On zgubil troche swoj fason i coraz bardziej dawal mi do zrozumienia, ze chce mnie z powrotem. Na poczatku nie umial sie zdobyc na przeprosiny. I sam przyznal, ze nie jest typem przepraszajacego faceta i nie umie byc romantyczny i chocby nie wie jak cierpial i kochal to tego nie zrobi. A ja mu powiedzialam, zeby wiedzial juz na przyszlosc, ze w takim razie jest glupi. Powiedzialam, ze nie wiem czy chce wracac i ze musze wszysko przemyslec. Stwierdzil, ze juz mialam wystarczajaco duzo czasu, a ja, ze jestem skolowana i musze sie powaznie zastanowic nad priorytetami i tym, czy jestesmy w stanie byc para. To on do mnie: Jak to? Po trzech latach jeszcze nie wiesz? I zaczal gadac rzeczy, które mialy znaczyc, ze jak teraz sie nie zdecyduje wrócic to juz bedzie potem za pozno. Ale sie nie ugielam. Dalam mu nadzieje, ale nic definitywnego. Powiedzialam, ze jak nie jest w stanie troche poczekac to trudno. No i stwierdzil, ze poczeka, bo nie ma innego wyjscia. Obiecalam, ze pogadamy w poniedzialek, po jego przyjezdzie z tego golfa. I tak gadalismy o tym, co zle poszlo, on mnie zapewnial, ze nie mial tego, co powiedzial na mysli i ze po 3 latach powinnam wierziec, zeby tego nie brac do serca. Zrobil sie cholernie pokorny. Niby nie umie przepraszac i nie jest romantyczny, a tu nagle z jego ust padly slowa, ze przeprasza, kocha, teskni, nie umie beze mnie zyc, ze stracic mnie to jak miec reke wyrwana, jak stacic czesc siebie samego. Chce zebym wrócila i sie wprowadzila znowu do domu. Powiedzial, ze jest ze mna najszczesliwszy na swiecie, ze nie chce nic we mnie zmieniac. Nawet obiecal, ze bedzie romantyczny od tej pory i ze napisze mi list. Juz po rozmowie napisal smsa: Jak bedziesz w domu, podczasmojego wyjazdu, wprowadz sie zpowrotem i zapomnijmy o calej sprawie. x. Odpisalam: trzymalam rzeczy w aucie i nie chcialam ich wypakowac a teraz jak juz wszystko wypakowalam, mama zrobila mi miejsce w szafie i jakos wszysko poupychalysmy, ty mnie prosissz, zebym znowu to wszysko pakowala? Zastanowie sie. Chyba maly workout jeszcze nikogo nie zabil. ps.Wciaz cie kocham. I on wtedy zadzwonil i jeszcze raz powiedzial jak bardzo mnie chce i kocha i sie zdziwil, ze tak szybko sie wypakowalam, powiedzial: Ty naprawde bylas gotowa juz tam zostac i nie wracac. powiedzilam, ze tak i ze zobaczymy sie w poniedzialek. Czyli chyba sie poukladalo. Tylko teraz nie wiem czy go zroche powodzic za nos, pobawic w kotka i myszke, nie wprowadzac sie od razu czy zapomniec o wszyskim i wrócic. Z jednej strony nie chce, zeby wiedzial jak latwo mnie przekonac do powrotu, z drugiej nie chce przeholowac i stracic go na zawsze (nigdy nie lubil takich gierek). Boje sie, ze jak sie nie wprowadze i bede troche nieugieta to on sie wkurwi i mimo bólu i zalu juz nie bedzie chcial nic odbudowywac. CO myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolicia222
najlepiej ich znienawidzcie pomyslcie co wam zrobili (no chyba ze decyzja o zerwaniu byla obustronna) i wypiszcie ich wady na kartce jak wam sie zrobi smutno czytajcie to a gwarantuje poprawe nastroju i dojscie do wniosku ze tak naprawde nie chcialybyscie miec takiego meza ktoremu smierdzialy skarpetki , przedwczesnie lysial , byl balaganiarzem, dzieciakiem czy cokolwiek innego.. pozdrawiam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×