Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość zdewastowana_psychicznie
Hej, jestem tu nowa, trafiłam przez przypadek i stwierdziłam, że skoro mam okazję komuś się wygadać to może mi trochę ulży... W sobotę rozstałam się z chłopakiem, byliśmy ze sobą rok. Takich rozstań było już kilkanaście i za każdym razem wybaczałam mu jego wybryki ( a tego na koncie ma sporo) jedne gorsze od innych :/ Bardzo go kocham i to jest największym problemem, dopóki go nie widzę i nie mam z nim kontaktu jakoś sobie radze, nakręcam się, że dam rade, że poznam kogoś wartościowego dla kogo ja będę numerem 1 a nie imprezy, pseudo KOLEŻANKI i koledzy. Mój EX to ciężki typ, z jednej strony synuś mamusi rozpieszczony do granic możliwości, nic sam nie potrafi zrobić, trzeba się nim zajmować jak dzieckiem. Z drugiej strony gwiazda towarzystwa, zawsze musi błyszczeć i być w centrum uwagi. Na maksa zakochany w sobie narcyz uwielbiający towarzystwo kobiet :/ I kolejna rzecz to, że ma starszych od siebie kolegów o ok. +/- 10 lat, którzy prowadzą bardzo rozbujałe życie towarzyskie (zero pracy, kasa z przekrętów, codziennie imprezy i inna panna na noc bądź nawet kilka) i jak ja mam z czymś takim konkurować?!?!?! Jak czytam to co napisałam to tylko mi się nasuwa na myśl, że jestem strasznie głupia i naiwna... ale ja tak pragnę miłości, że wierzę w jego zakłamane wyznania... Jak on mnie kocha, że nie chce mnie stracic, że się poprawi i zmieni bo widzi swoje błędy, zamieszkamy razem, jutro jedziemy po pierścionek, ślub, dzieci, że on się chce ustatkować, itp. itd. Za każdym razem jak zrobi coś złego to jest do rany przyłóż aż... ... nadejdzie weekend. Koledzy dzwonią. I znowu zaczynają się problemy, płacz, rozstanie, płacz, przeprosiny, błagania, obiecanki, ja ulegam, wybaczam i za tydzień mam to samo. Tak go kocham a nie wiem za co... Nie potrafię się uwolnić ;( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdewastowana_psychicznie
Z jednej strony bardzo chcę znowu z nim być, przytulić się, wierzyć, że jednak mnie kocha bo tęsknię jak oszalała... A z drugiej chcę iść na przód, zostawić smutna przeszłość, wyleczyć się z niego, ale cholernie się boję, że się w każdej chwili może pojawić, zadzwonić, napisać a ja znowu dam się zrobić w konia... Jestem totalnie nieodporna na jego urok i opowieści, którymi mnie raczy bym do niego wróciła i żeby mógł mi złamać serce po raz setny... Przede mną kolejna nieprzespana noc, płynąca strumieniami moich łez...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdewastowana, 3maj sie! Wiem, ze to boli.... ja staram sie zyc teraz normalnie... na razie troche to kustyka u mnie, ale jakos leci... Hmmm po tym, co tu napisalas.... nie wydaje mi sie, zeby ten chloptas sie zmienil! I tak podziwiam Cie, ze tak dlugo wytrzymalas... a tak zapytam.. razem nie chodzicie na te imprezy, on Cie nie zabiera? No i ten synek mamusi rozpieszczony tez nie nastraja za dobrze... moze ten koles potrzebuje jeszcze mnoooostwo czasu zeby dojrzec...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz... na Twoim miejscu twardo bym sie trzymala swojej dec. bo ten koles juz wie, ze jestes nieslowna i znowu rusza w tango, bo wie, ze mu przebaczysz i gwizdze sobie na syt. A tak... M O Z E sie zmieni i naprawde o Ciebie, o Was zawalczy? To jest jakis sposob.. a jesli nie.. wiem, ze to oklepane, ale.. nie jest Ciebie wart.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
8 miesiecy od rozstania....miesiac od czasu gdy ostatni raz go widzialam...powiem tak....jest lepiej:)pomogl urlop,morze,poznawanie nowych ludzi i wynajowanie dodatkowych zajec(np.dluugie wycieczki rowerowe)....nawet jesli w danej chwili wydawalo mi sie,ze te wszystkie zajecia nic nie daja,to po czasie stwierdzam,ze wszystko jest po cos:) juz nie szaleje tak bardzo i nie stwarzam okazji do przypadkowych spotkan....nie wiem gdzie on teraz jest...moze wyjechal?tak jest lepiej....tylko,ze czas nie leczy ran,a przyzwyczaja do bolu(przeczytalam to gdzies tu na topiku):(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozstanie po ponad 6 latach, na pol roku przed slubem. Wszystkie plany i marzenia poszly w cholere przez to ze pojawil sie "ktos nowy" w ktorym ona sie ponoc "zakochala" (poznali sie przez intrenet). Minely dwa miesiace i jest juz ok, daje rade, najbardziej pomogli mi przyjaciele i rodzina. Mysle o niej kazdego dnia i jeszcze dlugo bede myslal ale pogodzilem sie z tym co sie stalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odnośnie tego,co napisała farga do zdewastowanej_ napewno prawdą jest,że On już wie,że jesteś niesłowna i wie na jakich strunach zagrać,żeby osiągnąć swój cel.Nawet jeśli Cię kocha,to napewno nie zmieni Go to,że Mu ciągle wszystko wybaczasz. Człowiek,którego kocham też ma trudny charakter i też,tak jak ty,wybaczałam Mu wszystko z obawy przed stratą i tęsknotą.Ale nadszedł moment kiedy powiedziałam dość.Nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez 10 miesięcy.Pojawił się nagle,do dziś nie wiem z jakiego powodu,ale zachowywał się podobnie jak kiedyś (dostrzegłam jednak,że nabrał do mnie trochę szacunku),więc znów jasno określiłam czego oczekuję i zamilkłam.Znów nie mamy kontaktu,ostatnio 2 razy delikatnie przypominał mi o sobie,nie wiem,czy to cokolwiek znaczy. Zdewastowana_ powiem Ci tak:Radzę Ci jednak zdecydować się na stanowczość w stosunku do niego.Miej jednak na uwadze to,że nie musi się udać i nie koniecznie przyniesie to efekt.W moim przypadku chyba nie przyniosło.Ale czasami lepiej tak,niż być nieszczęśliwą,wiedząc,że wcale nie chcesz tak żyć i wybaczasz mu trochę wbrew sobie,łamiąc zasady,które masz.Może kiedyś On spojrzy na Ciebie z szacunkiem i to będzie początek CZEGOŚ,a może te rozstanie z Nim uświadomi Ci,czym te uczucia do niego są naprawdę.Trzymaj się,pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdewastowana_psychicznie
Do farga_08 hmm.. te imprezy, różnie bywało. On sobie wymyślił sposób na to nawet! Doprowadzał np. do sprzeczki bądź coś robił żebym się obraziła przed weekendem żeby się mnie " pozbyć" (czyli ja obrażona w domu a on idzie w długa) i tym sposobem zaliczał imprezy sam. Tak samo postąpił i pojechał z kolegami nad morze na kilka dni!! :( Nie raz było tak, że koleżanki mnie w tym czasie wyciągały z domu bo wiedziały, że on imprezuje a ja siedziałam w domu i spotykaliśmy się w jakimś klubie przypadkiem. On zazwyczaj otoczony "koleżankami" :/ :/ Laski jak gwiazdy porno, każda wielkie zrobione cycki, full botoxu w twarzy, usta jak u złotej rybki :( :( Jak widzę coś takiego to tylko mi się nasuwa na myśl, że co on ze mną robił jak mógł być z każda z nich i powinnam być wdzięczna, że na mnie spojrzał :/ :/ Dobija mnie to i momentalnie tracę pewność siebie. A najlepsze jest jak on się z tego wszystkiego tłumaczy i tak odwraca kota ogonem, że to jest moja wina!! I robi mi taki mętlik w głowie, że w końcu czuję się winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdewastowana_psychicznie
do niebieskie_migdały Ja wiem, że to ciągłe wybaczanie było błędem bo on to teraz doskonale wykorzystuje. Jest mistrzem manipulacji. Ma taka charyzmę, że potrafi każdego do siebie przekonać i wcisnąć każdy bajer. Najgorzej jest w nocy jak nie mogę spać i zaczynam myśleć, i jak mnie telefon kusi żeby chociaż mu smsa wysłać, albo jak myślę o tym co on w danym momencie może robić, albo czy się z kimś spotyka!! Jeszcze gdybym miała jakiekolwiek wsparcie w rodzinie... a tu ojciec i matka mnie dobijają psychicznie równie mocno jak on. Ciągłe docinki, krytyka, wszystko robię źle, do niczego się nie nadaję. Potrafią mnie doprowadzić do łez jednym zdaniem po czym jeszcze maja pretensje typu "o co ryczysz znowu" :( Nie wytrzymuję tego ciśnienia z 2 stron... Dzięki za rady i słowa otuchy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli chodzi o chęć napisania do niego smsa to wiem,co czujesz.Też tak kiedyś miałam i pewnie każdy z nas tutaj miał. Pewnie Ci sie teraz wydaje,że nie będziesz mogła się powstrzymać itd.... Ale to uczucie mija po kilku lub kilkunastu tygodniach.A później...może i masz ochotę napisać,porozmawiać,ale to już nie jest takie,że musisz i już.Trochę opadają emocje i myślisz sobie:"wytrzymałam już tyle czasu,to wytrzymam drugie tyle". Daj mu szansę ....daj mu szansę się wykazać,daj szansę,żeby o was zawalczył jeśli rzeczywiście w tych słowach o tym,że mu zależy,że się zmieni itd.było choć trochę prawdy,a nie była to czysta manipulacja to kiedyś to zrobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdewastowana_psychicznie
Musiałam się z nim skontaktować, bo nasz rozstanie było spowodowane pewna głupia zabawa, a mianowicie chodzi tu o zakład. Założył się ze mną i z moim ojcem, o co to nie istotne ale jeżeli by przegrał miał kupić mojemu tacie 5 butelek wina, które lubi. I całe zamieszanie powstało o to, że przegrał (duma urażona) i cała złość wyładował na mnie, a ja nie pozostałam dłużna i tez mu powiedziałam co myślę o takim zachowaniu. No i dochodzimy do tego co zaszło dzisiaj, napisał mi smsa, że wygrana mam w piątek do odbioru u naszych znajomych?!?! Na to powiedziałam mu, że ma nie przywozić tego wina bo nie chcemy nic od niego, że to były żarty a on z tego zrobił coś okropnego... i dowiedziałam się, że TO WSZYSTKO MOJA WINA!!!! brak mi słów , nie wiem co myśleć... znowu wzbudza we mnie poczucie winy! Powiedział mi, że mu sprawiłam wielka przykrość i poniżyłam go przed kolegami, mówiąc żeby przyjął porażkę z godnością i że może go to czegoś nauczy, bo więcej mówi niż robi. Założyłam się tylko dlatego, że wiedziałam, że przegra i od początku mówiłam, że nie da rady i żeby się wycofał bo wstyd sobie zrobi. On się ma za 8 cud świata i myślałam, że może jak przegra to trochę go to utemperuje i przestanie się tak wywyższać. Wyszło inaczej :/ koniec związku a on dalej się uważa za bóstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on_88
cześć ludzie. u mnie jak sinusoida czyli raz ok raz gorzej..... powiedzcie mi jedno.. jak zobacze.."szczęście.." z kimś innym.. nie ze mną... zobacze że idą razem gdzieś potem wracają... wtedy pewnie pomyśle o nas. o tym jka nam było. a tu widze ją z kimś innym. co zrobić? boje się że tak sie kiedyś stanie :/ nie potrafie się odciąć na 100%... tak rzucić tego po prostu gdzieś... podkreslić ten etap zycia i iść dalej... zawsze mi mówiła że jestem tym jedynym że nigdy nie myślała że można tak kochać.. a wiem co piszę. to było to. i teraz nie ma już nas..... da się tak? ja pieprze...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
jestem odrobinkę starsza. przezyłam podobna masakre. tylko ze mój zostawial mnie i wracał. zostawial wracal. manipulował i wykorzystywal moje uczucia do niego. 4 lata, a praktycznie 5 lat. rodziny sie znaly, wspolne mieszkanie. i znow zostawil. dla jakiejs tam, nie byl z nia pozniej, pozniej kolejna i wpadka, z kolezanka z pracy i wtedy wspolokatorka. i jakos w kwietniu dziecko sie urodzilo mu. bylo cholernie kurew. ciezko wierz mi, totalna masakra jakich mało i ktokolwiek by mi wtedy powiedział nie uwierzylabym, ze mozna z tego wyjsc. skoki nastrojow na porzadku dziennym, nie da sie inaczej, ale wierz mi, chociaz teraz wydaje Ci sie to nie do przejscia, MINIE minie wszystko. tylko potrzeba czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
widzialam go z daleka udalam,ze nie widze,on tez chyba odwrocil glowe... rozwalilo mnie to przypadkowe spotkanie na drobne fragmenty i uswiadomilo zarazem jak wciaz jest mi bliski siedze i rycze.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość protkowa
po rozstaniu myślałam ,że umieram...byłam w takim dole psychicznym,że wszystkie myśli sprawiały ból,sny sprawiały ,ze budziłam się wystraszona zwijając się z wewnętrznego bólu...nie widziałam sensu życia-każdy dzień to była walka ,żeby się nie poddac,żeby następnego dnia wstac z łóżka i żeby uśmiechnąc się do syna ,który zadawał setki pytań.Nie było dnia ani nocy żebym nie myślała,nie było sekundy w której bym nie odczuwała ogromu samotności-trwało to rok.Wydawało mi się ,ze tracę rozum,że jest mi tak zle,że chyba tak wygląda piekło......Powoli zaczęłam podnosic glowę,próbowałąm się spotykac z innymi facetami ale widzialam ich marnośc i to ,że nie dorastają mu do stóp...aż spotkałam takiego ,w którym jest tyle mądrości , dojrzałości ,że potrafił to zrozumiec,potrafil głasac te moje blizny i dzięki niemu-odbudowałam swoje życie.Udaje sie ale trzeba przejśc straszliwie trudną drogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
protkowa - piekne slowa, cudownie dobrane. mnie rowniez swiat rozwalil sie, w tydzien schudlam 8 kg. gdy dowiedzialam, sie o dziecku, potrafilam prosic go by ja namowil by usunela to dziecko, błagam, klamalam, chciałam mu pokazac, ze cudownie sie bez niego bawie, na siłe. a na siłe sie nic nie da. tak samo na siłe spotykalam sie z facetami, ktorych porownywalam do niego. i tym bardziej sie pograzałam. i kiedy myslalam, ze wychodze na prosta znow spotykalam go, pisał mi o usg, o tym jak buduje swoj swiat, a ja to wszystko przyjmowałam. a czas musiał minać, od z nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
nie dokonczylam, bo wpadlam w odwiedziny kolezanka, a nie chcialam usuwac, wiec dodalam tyle ile napisałam. jak ktos potrzebuje pogadac, rad, piszcie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bezimienna... dzieki, ze to napisalas... Dlatego ja nie spotykam sie z nikim. Nie mam sily :( Serce za pelne uczuc.. nie potrafie choc kolezanki namawiaja.. za malo czasu minelo. Pogodzilam sie, zrozumialam sytuacje... ale cholerny bol i zal... i chyba sila na powrot gdzies tam we mnie drzemie, ale szanuje to, ze on juz tego nie widzi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po rozstaniu...
a wlasciwie to po porzuceniu mnie przez niego, przechodzilam to samo co protkowa. Nie bede opisywac tego strasznego stanu w ktorym tkwilam przez kilka dobrych miesiecy. Kazda z was wie jak to wyglada. Wreszcie sie otrzasnelam, ale dopiero gdy juz siegnelam dna prawie. I wtedy on wrocil. Blaga o nastepna szanse i mowi teraz ze wcale nie chcial odejsc, ze zadzial pod wplywem impulsu a pozniej duma nie pozwalala mu tego odkrecic, az w koncu nie wytrzymal, musial sie odezwac. Duma!!!? To ja przez jego dume stalam sie wrakiem czlowieka, zawalilam doslownie wszystko w swoim zyciu, i przez co? Przez jego impuls i dume??? Moglabym wybaczyc lekko i zapomniec o tym ze mnie zostawil, ale nie moge wybaczyc ze pozwolil mi sie sprowadzic do stanu w jakim bylam przez te wszystkie miesiace. Kiedys marzylam o tym zeby wrocil, a on wrocil dokladnie w 2 dni po tym jak spisalam go calkowicie na straty. Malo tego. Teraz zarzuca mi ze chyba musialam go nigdy nie kochac, skoro nie chce mu dac szansy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O rany... czemu tak jest, ze jak 2ga strona juz sie jakos z tym pogodzi, otrzasnie... to 2ga zaczyna w inna "manke" :( Moj to raczej te 2ga manke nie pojdzie, twardo stoi przy naszej decyzji. Szkoda tylko, ze jak na poczatku tego chcialam, tego rozstania, to teraz mysle, ze jednak znalazlabym sile na naprawianie, ale jak wiadomo... za 2 osoby nie moge sie starac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po rozstaniu...
dodam tylko ze teraz sie okazalo ze on przez ten caly okres naszej rozlaki strasznie cierpial, chyba jeszcze bardziej sie stoczyl ode mnie. No wiec po co bylo to wszystko? Nasze rozstanie wygladalo mniej wiecej tak, ze poklocilismy sie i ja powiedzialam cos w stylu: jek chcesz to mozesz mnie zostawic. On odpowiedzial: dobra. I tyle zostalo z wielkiej milosci, z 5 lat zwiazku, ze wspolnego mieszkania i planow na przyszlosc. Wiec, skoro tak latwo przyszlo mu podjac decyzje o zerwaniu, ja uznalam ze jednak nie jestem dla niego tak wanzna jak myslalam, jak mnie zapewnial. Najpierw bardzo bolalo, pozniej dotarlo to do mnie, pozniej w to uwierzylam i wytlumaczylam to sobie. Zdalam sobie sprawe z tego, ze idealizowalam jego uczucie w stosunku do mnie, wydawalo mi sie ze to jest wielka milosc a okazalo sie to nic nie warte (z jego strony). I jak sie wreszcie z tym uporalam, to on se nagle wraca, i okazuje sie ze rzeczywiscie bardzo mnie kocha. Tyle ze ta rana u mnie juz sie zabliznila jakos, i organizm juz tej samej zarazy wpuscic do srodka nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
w miłosci nie ma miejsca na dume... gdyby tak bardzo cierpial, gydby tak bardzo kochal, nigdy by ci na to nie pozwolil, nigdy by nie doprowadzil do tego, nigdy by sie tak nie stalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Zostawiłam dla niego mężczyznę z którym byłam 7 lat... On młodszy, imprezowy, lubi kobiety, rak, wieczny mały chłopiec, optymista. Mówił, że zakochał się 1 raz w życiu, że jestem dla niego wszystkim, jesteśmy dla siebie przeznaczeni, kupował kwiaty, romantyczne spacery, piękne weekendy i w łóżku poezja. Nigdy nie byłam szczśliwsza ale także nigdy tak nie cierpiałam. Kłóciliśmy się, bo przestał poświęcać mi czas, wypełniałam jego dziury w "grafiku". Ukrywaliśmy nasz związek. Pokłóciliśmy się ponad 3 tyg temu, byłam wtedy bardzo chora. Dzień po kłótni już imprezował. Nie odezwał się, ja trafiłam do szpitala+ silna depresja. Napisał, że życzy szybkiego powrotu do zdrowia, nie odpisałam. 3 tygodnie zero odzewu. Zostałam ze wszystkim sama, a kilkanaście dni temu mówił, że jestem miłością jego życia... Wróciłam do pracy i tam on. Trochę skrępowany w moim towarzystwie, ale nie rozmawiamy, tylko powiatania. Przechodzę męki, on jak zwykle uśmiechnięty i zadowolony z życia. Nie mogę znieść tego żalu. Nie mogę uwierzyć, że mnie tak potraktował. Ostatnim razem błagałam o to by wrócił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Swoją drogą to dobry znak, że nie siedzicie w piątkowy wieczór przy komputerach;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna111
ja siedze, kolejny dzien, bo wrocilam rowniez ze szpitala, i musze duzo lezec... ale jestem szczesliwa, sama i szczesliwa :) a Ty pierdol go ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna111
ja siedze, kolejny dzien, bo wrocilam rowniez ze szpitala, i musze duzo lezec... ale jestem szczesliwa, sama i szczesliwa :) a Ty pierdol go ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Staram się bezimienna, uwierz;) Dzisiejszy dzień w pracy spędziłam na myśleniu jak to będzie spędzić sama weekend w pustym mieszkaniu...Był mały dołek ale jest uśmiech na twarzy:) Wszystko byłoby łatwiejsze gdybym nie widywała go w pracy. Łapię się na tym, że wyczekuję godziny gdy się pojawi, kręcę się by go tylko zobaczyć. Tak nie można:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna111
dobrze mowisz nie mozna. ale po cholere Ci ktos taki, kto Cie olał kiedy najbardziej go potrzebowałas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Żeby to raz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×