Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość Bezimienna111
chcesz pogadac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez dziewczyny przy kompie w piatek... znowu.... Znowu gula w brzuchu i gardle... Wiecie? On do mnie zadzwonil przedwczoraj... pamietajcie, ze my sie RAZEM rozstalismy.. bo juz nie dawalismy razem z tymi klotniami.... Zadzwonil, pytal, martwi sie bardzo o mnie bo wie, ze jeszcze pracy nie znalazlam.... Oferuje pomoc finansowa....Umowilam sie z nim, ze w przyszlym tygodniu dam mu znac, to moze sie spotkamy i pozycze od niego pare groszy (nie wyobrazam sobie syt. ze przelewa mi na konto kase, bez osobistego DZIEKUJE)... ale boje sie... bo jednak ten telefon troszke mnie wytracil z rownowagi... obudzilam sie znowu z atakiem leku... ale powiem Wam, ze atak leku i paniki wiaze sie tez z neipokojem o przyszlosc.. brak pracy, wiecie.... No, a po takim spotkaniu... boje sie, ze sie znowu rozsypie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Chętnie pogadam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj mnie nie olewa.. wie, ze mi cholernie ciezko.... Ale nie wiem juz co lepsze.. olewanie czy nieolewanie... On mowi, ze chce zebym byla szczesliwa... ale ja chcialam/chce byc z nim szczesliwa.... Oczywiscie tez mu zycze jak najlepiej, ale jak pomysle sobie, ze on kiedys, z inna dziewczyna... :( No nie moge po prostu... wykancza mnie to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze ktoras z Was jest z Lodzi? To bysmy sie w weekend mogly spotkac. ja tez w pustym mieszkaniu.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Logicznie rzecz biorąc to pisanie tutaj wszystkiego nie tyle pomaga co szkodzi... W ten sposób ciągle "maglujemy" stan w którym jesteśmy...Zamiast starać się z niego wyjść. Ja np byłam mistrzem w tworzeniu negatywnych scenariuszy. Teraz staram się z całych sił zmieniać tok mojego myślenia. Owszem wielokrotnie w ciągu dnia myślę o nim, najintensywniej gdy go widzę, co jest niestety nieuniknione bo pracy nie zmienię. Staram się jednak zajmować się czymś, zajmować myśli, "wciągać" się w normalne życie. Wiem, że brzmi to może banalnie i prostacko ale to naprawdę działa tylko po prostu trzeba tego chcieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, wiem o co Ci chodzi... Ja bardzo chce, staram sie zajac czyms dzien, mam duzo rzeczy do roboty mimo ze nie mam pracy, ale jednak taka praca by sie mi najbardziej teraz przydala, zwlaszcza zeby wyjsc z dolka finansowego.. ale przynajmniej schudlam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rubinowaa
Witajcie dziewczyny. Widze że Wy tutaj stworzyłyście juz swego rodzaju zgrana paczkę ale pozwole sobie cos tez dzisiaj napisać. Otóż rozstałam sie z facetem ponad dwa miesiące temu. Do tej pory cos do niego czuje i śni mi sie po nocach mimo że w ciągu dnia naprawde dobrze sobie daje radę i nie umartwiam sie. Postarałam sie przejrzeć na oczy że nie byłam dla niego tą jedyną. W chwilach zwątpienia przywołuje sobie słowa jego kolegi, dzieki ktoremu dowiedzialam sie co robil za moimi plecami. Ale mimo iz mam swiadomosc tego wszystkiego to dopadaja mnie zle mysli. Dzisiaj wieczorem siedze sama w domu i czuje te ogromna pustke, jest mi zwyczajnie smutno. Najgorsze jest to ze mimo tego jak on mnie potraktowal, mimo tego ze nie wyobrazam sobie ze do siebie wrocimy to chcialabym sie do niego przytulic. brakuje mi bliskosci:( Tak po prostu chcialam to z siebie gdzies wyrzucic i pomyslalam ze napisze tutaj. Moze Wy mnie zrozumiecie...Gdy pojde spac to bedzie mi musiala wystarczyć poduszka do przytulenia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rubinowa.... wiem co czujesz. Mi tez cholernie brakuje bliskosci!!! Swiadomosc tego, ze dalej sie kochamy, ale nie mozemy byc razem na pewno nie pomaga... czesto czuje brak kogos.. z kim moglabym sie podzielic jakas radoscia jak wracam do domu.... czuje dotkliwa pustke w sobie... i tez mam tylko poduche ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rubinowaa
Nie znam Twojej historii ale jeśli sie kochacie to może los Was znowu połączy:) Dwoje ludzi którzy sie naprawde kochają zawsze będzie cos do siebie zbliżać...Ja zwątpiłam w jego miłość do mnie:( Ale sie pogodziłam z tym. Tylko ta samotność, pustka i poczucie że tak juz zostanie na zawsze...dobijające.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozwole sobie na wklejenie czesci mojej historii z innego topicu " a sie rozstalam... o 4 latach zwiazku.. . Zwiazku, z czlowiekiem, ktory naprawde ma wielkie serce, jest kochany i dobry!!! W seksie tez bylo cudownie, ale chyba taka niezgodnosc charakterow, ciagle sie klocilismy!!! Spotkalam jego mame i wiem, ze on sie meczy tak samo jak ja teraz.... Tesknimy i dalej kochamy, ale nie mozemy byc razem. Nie moge tego jednak zrozumiec, choc glowa mowi mi, ze taki zwiazek z klotniami nie bylby dobrym rozwiazaniem i lepiej sie rozstac teraz.. ale cierpie. ogromnie boli mnie serce Chce mi sie wyc! przezywam cholerna hustawke uczuc.. raz jestem przekonana, ze to byla dobra decyzja, a za jakis czas siedze i placze. Czuje taki zal, ze mimo tego, ze sie kochamy i mamy wspolne zainteresowania, to SIE NIE UDALO!!! I teraz co.. kazdy w swoim domu czeka na wygasniecie uczuc? To jest sprzeczne z natura uczuciowa czlowieka? Mecze sie takie nieludzkie to teraz jest, ze kazdy za ta osoba teskni, nie mozemy sie kontaktowac (no bo wiele razy juz do siebie wracalismy i mimo tego sie nie udawalo) i nadal sie kochamy, wiec teraz czekac musimy az to wszystko wygasnie.... Bo na razie nic sie nie wypalilo. I 100 razy wole jakby ktos komus w tym zwiazku zrobil swinstwo i ta osobe rzucil. Wtedy tez sie cierpi, ale inaczej. Wiesz, ze ta druga osoba ma cie gleboko w powazaniu. A teraz..... Klina klinem sie tak mowi - ale nie mam na razie serca otwartego na jakies nowe znajomosci... U mnie to jest dlugi proces w czasie, ale mecze sie straszliwie i wiem, ze on tez. bylam w takim zwiazku rowno 4 lata... klotnie, sielanka, klotnie, sielanka... ile mozna tak zyc? Zadaj sobie to pytanie.... szkoda mlodych lat na takie szarpanie sie chociaz go kocham i chce zeby wrocil, tzn. zebysmy wrocili do siebie, to jednak nie.... a moze czegos sie nauczymy, moze docenimy kiedys bardziej siebie i do siebie wrocimy? a moze tez spotkamy na swojej drodze ludzi, ktore beda naszymi polowakmi. Tyle, ze 2 tyg. minelo od naszego rozstania i tesknimy do siebie -wiem, bo spotkalam jego mame i mowila jak to on wszystko przezywa... Mielismy tez pozniej kontakt telefoniczny .... Tez czuje, ze to ten ale chyba nie dalibysmy rady zyc razem mimo tych wspolnych rzeczy, ktore nas laczyly.. ciagle klotnie.. nie rozumiem tego, nie umiem sie z tym pogodzic... Nie moge sie teraz na niczym skupic To jest okropne. W dodatku nie moge znalezc pracy ech..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
c.d. "Wlasciwie od tamtej pory zmienilo sie tyle, ze minely 2 kolejne tygodnie, w ktorym wymienialismy maile, w ktorych pisalismy wlasciwie to samo co WAm tu opisalam, byly 2 rozmowy telefoniczne i 2 spotkania.. Jedno - zachorowalam i akurat nie bylo nikogo z moich znajomych , kto by mi pomogl i przyszedl moj chlopak (byly chlopak ) i kupil mi lekarstwa, potem siedzielismy 2 godziny i gadalismy znowu o tym, ze nie cchemy wracac do tego zwiazku, choc uwierzcie mi.. ja mam dalej tyle sil na naprawianie tego!! a 2 spotkanie... ech.. szkoda gadac, az serce mi sie sciska Umarla moja mama chrzestna, bylam w dolku i przyjechal.. pocieszal.. siedzielismy w aucie i rozmawialismy o wszystkim, tak wiecie zwyczajnie.. nie o zwiazku i nawet bylo milo ale.. ja musialam w pewnej chwli znowu zadac na glos to pytanie, ze pogodzilam sie z syt. ale nie umiem wciaz tego zrozumiec, ze sie kochamy i juz nie walczymy o zwiazek. on sie zdenerwowal, krzyczal, ja potem sie tez zdenerwoalam tym krzykiem i tak zakonczylo sie spotkanie.. potem on zadzwonil do mnie i uspokajal mnie, bo bylam znowu w histerii No i od tamtego czasu minal tydzien. I sie teraz zastanaWiam czy ta klotnia spowodowala to, ze juz calkiem stracil sily na ten zwiazek.. ech.. jest mi naprawde cholernie zle i dziekuej wam, ze to przeczytalyscie!!" No i od tamtej pory to juz ponad miesiac minal i mialam ten telefon niedawno od niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"moj chlopak do mnie nie wydzwania, nie prosi o powrot BO RAZEM PODJELISMY DEC. O ROZSTANIU!!! Setki razy sie klocilismy, setki razy sie przepraszalismy, setki razy ja go prosilam o powrot i setki razy on... Po zerwaniu, po naszej 3 godz. "pozegnalnej" rozmowie szlam do seibie do domu, on 2x dzwonil do mnie i pytal czy to ostateczne.. ja jeszcze wtedy silna, mowilam ze tak..... Pozniej o 9 wiecozrej dostalam histerii, ktora trwala do 2, 3ciej w nocy - on wtedy byl przy mnie, rozmawialismy przez telefon i mowilismy, ze ten zwiazek nie ma zadnej przyszlosci, a ze ja mu szlochalam coz.... Pozniej jakos sie uspokoilam. Trwalo to jakies 2 tygodnie. Pozniej byl u mnie w domu jakas godzine - przyniosl mi leki bo znowu mialam problem z szyja i nikogo oprocz niego nie bylo w tym dniu, kto by mi pomogl.... znowu siedzielismy i gadalismy o tym zwiazku... chociaz przyznam Wam, ze mam sile dalej to naprawiac, ale do.... cholery!!!! Ile tak mozna???? Pozniej znowu sie widzielismy, przyjechal po tym jak zmarla moja chrzestna.. ten chlopak naprawde ma dobre serce. .ale my do siebie nie pasujemy!!! Od ostatniego spotkania minal miesiac. Ja teraz nikogo nie usprawiedliwiam. Chodzi mi tylkko o takie nakreslenie, ze nie chodzi o to, ze ktos kochal mniej albo ze ktos tylko byl przy kims z przyzwyczajenia. Ja nie odeszlam od niego!!! Razem podjelismy te decyzje.. to byla wspolna dec. On sie meczyl w tym zwizku i ja sie meczylam. On nie spelnial moich "wymagan", a ja zapewne jego... ot i cala historyja"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak Boga kocham, juz nie bede niczego wklejac z innych topicow :P To jest takie rozdrapywanie ran. 3ba sie wziac w garsc. Moze na los jeszcze polaczy, jesli nie.... Dziewczyny, skad jestescie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rubinowaa
hmm musicie mieć oboje bardzo skomplikowane charaktery. U mnie to wyglądało tak, że też sie bardzo czesto kłocilismy i kilka razy przez to rozstawaliśmy - w bardzo burzliwej atmosferze - ale za jakis czas znów sie schodziliśmy, wielkie love story itp. I tak w kółko aż do tego ostatniego razu ( ktory byl spowodowany tym ze zostalam oklamana a klamstwa nie znosze). Zerwalam z nim, on sie wielce oburzyl ale zadne z nas nie wyciagnelo reki na chec naprawy czegokolwiek. Wrecz przeciwnie jeszcze sobie niezle pojechalismy na koniec. U nas przyczyna klotni byla taka ze i ja jestem nerwowa i uparta i on. Do tego on jest strasznie zawziety, unosi sie duma itp. Kazde z nas uwazalo ze ma racje i ciagnelo w swoja strone. Na dluzsza mete tak nie da sie zyc choc przyznam ze po tych burzliwych klotniach godzenie sie bylo fajne;) Ale do czego zmierzam. Gdyby nie ten inny, konkretny powód mojego zerwania z nim, pewnie dalej byłabym w tym związku mimo tych kłótni, bo wydawało mi sie że to nie może sie skoczyć przez to, że po prostu sie nie możemy dogadać w takiej czy innej sprawie. Wiem że dawałabym szansę temu związkowi i starałabym się z całych sił pracować nad sobą. Ale tylko jeśli druga strona tez by nad soba pracowała. Dałabym nam czas na dotarcie sie. Ale jeśli Wy byliście 4 lata i dalej te kłótnie? Nie wiem... O co były te kłótnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Przeczytałam wszystko... Łączę się z Tobą w tym bólu, bo zdrady się przeżywa i przechodzi, porzucenia się przeżywa i przechodzi ale kochać się i nie potrafić ze sobą być to jest chyba jedno z najgorszych uczuć. Nie jestem żadnym ekspertem w doradzaniu, nie chcę nikogo tutaj oceniać, jednak zastanów się czy nie warto byłoby złapać trochę oddechu, dać sobie przysłowiowego czasu, płacz nie trwa w nieskończoność. Po prosu spojrzeć na sprawę z większej perspektywy, z największym spokojem jaki możesz osiągnąć. Ja też histerię przechodziłam, chciałam wszystko wyjaśniać na prędce, godzić się na prędce, wszystko pod wpływem emocji, jednak doświdczenie nauczyło mnie, że tak działać nie można, bo wtedy tylko kręcimy się w kółko. Ja do całkiem niedawna myślałam, że właśnie tak jest z nami, że kochamy się nad życie, ale nie potrafimy ze sobą być najzwyczajniej, jednak teraz już się nie łudzę, on mnie nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rubinowa - dzieki za przeczytanie. O co byly te klotnie? A o pierdoly!!! Potem pierdola urastala do rozmiarow bomby atomowej... Przyklad.... moze bez przykladow, bo znowu sie rozkleje :P Tak, oboje mamy rozne charaktery... On jest bardzo wybuchowy... bardzo nerwowy. Chyba bardziej niz ja.. i wlasciwie dziewczyny.. nauczona poprzednim zwiazkiem, naprawde dlugo bylam cierpliwa... ale jak mialam jakis problem, cos mi sie nie podobalo w zwiazku i w nim i delikatnie chcialam o tym pomowic, on od razu zaczynal krzyczec... nie umial stopniowac gniewu... po prostu wrzeszczal.. ja wtedy zaczynalam plakac - nie znosze jak ktos na mnie krzyczy, czasem tez zaczynalam krzyczec. Wrzeszczal czasami na mnie tak, ze podskakiwalam z nerowo.. serce mi nierowno bilo. Jemu zreszta tez. Wiec sie rozstalismy, bo jeszcze ktores z nas podczas takiej klotni dostalo zawalu... Naiwna - tez dziekuje ci bardzo za przeczytanie i rady. Wlasie tak.. ja zawsze dzialam pod wplywem emocji. Zawsze chce wszystko juz, teraz, zaraz! Ale nadszedl taki czas, kiedy poszlam do niego i powiedzialam... nie mam juz sil.... on to powierdzil.... Wiec wlasciwie teraz jest ten czas... rozstalismy sie.... i patrzymy na to z wiekszej perspektywy.... Dzieki dziewczyny. No napiszcie skad jestescie :) Aha zaraz poszukam, na tamtym topicu pewna madra dziewczyna fajne slowa napisala, choc nie zgadzam sie z nimi w pelni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" witalisaa Ten topic powinien nazywac sie "kobiety, ktore kochaly bardziej" Faceci was ranili, obrazali, klocili sie z wami, bo im na was nie zalezalo, zeby byc z wami na zawsze. Byli z wami, bo bylo im wygodnie, z nudow, wyrachowania etc Sfrustrowani ta sytuacja, ze was nie kochaja prawdziwie, wyzywali sie na was emocjonalnie i psychicznie. Odeszlyscie od nich i macie z tego chociazk taka satysfakcje, ale to nie tak. Oni poczuli ulge, spokoj, ta sytuacja rozstania zmusi ich do szukania prawdziwej milosci. Oni ni chcieli waszej milosci... I mam ostatnie pytanie do was. CZY KTORYS Z WASZYCH CHLOPAKOW CHCIAL DO WAS WROCIC ?? WYDZWANIAL ? PROSIL O SPOTKANIE ? SZANSE ? Na pewno zaden.... I to powinno wam dac do zrozumienia, ze im na was nie zalezalo i nigdy nie bedzie. Okrutne ale prawdziwe.." Pewnie troche prawdy w tym jest co ona napisala, ale ja sie nie zgadzam, bo po tym co wam tu napisalam o moim zwiazku to jednak mojemu jednak troche na mnie zalezy, skoro teraz TAK SIE MARTWI O MNIE....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Faceci na różne sposoby próbują zagłuszyć sumienie. Oczywiście mowa o tych co je posiadają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ide sie polozyc, leb mi puchnie od tego wszystkiego :) buziaki, w kupie razniej ;) Kolorowych snow dziewczyny, z podusiami czy tez bez :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Kiedys myslalam, sobie, ba kiedys, jakis czas temu, cholera, nie moge pozwolic mu odejsc, nie pozwole, nie dopuszcze do tego, bede płakać skomplec, płakać... i co? upadłam. po to by wstac i narodzic sie na nowo. ! by zyc szczesliwie zyc !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
Bezimienna---nawet nie wiesz jak Twoje wpisy podnosza mnie na duchu....wierze,ze i ja dojde do tego etapu gdzie Ty teraz jestes..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny. Dopiero wstalam.... Chcialam na weekend sie umowic ze znajomymi, ale kazdy a to na dzialce, a to na urlopach.... Wiec przedluzam spanie ile moge.... Staram sie normalnie zyc, starami i nie wiem czy bede miala sile na spotkanie z nim (tak jak pisalam o pozyczce $). Skad jestescie? Ja z Lodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
rejsowa -- minie wszystko i wiem ze teraz wydaje Ci sie to głupie słowa, i zadajesz sobie pytanie KIEDY CHOLERA KIEDY. to normalne. Boze ja znam go 5 lat. bylam z 2 szczesliwa. ok. 3 roku psuło sie ale walczylismy oboje, pozniej bawił sie bawił i wpadł. a ja nawet jak juz wiedziałam, ze dziecko jest w drodze spotykalam sie z nim CHOLERA NIE WIERZYLAM. i chociazby bili mnie zabijajli, ja dalej nie wierzylam.. ale dopoki sama nie zrozumiesz tego, sama sobie nie wytlumaczysz nikt Ci nie pomoze. musisz zrozumiec, ze czas wyjsc z tego, zaczasc zyc normalnie, bez tych ktorzy rania i wyniszczaja. musisz pojasc, ze miłosc musi dodawac sił, dźwigac kiedy sił brak, pomagać. a nie dodawac bólu, zabierac siły. a u mnie tak bylo. i teraz pragne miłosci, ale takiej na zawsze szczerej i silnej cholera CZYSTEJ !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna28latka
Cześć dziewczyny! To sobie pospałam;P Poszłam kupić papieroski (od 3 tyg palę) i miła pani za ladą uśmiechała się i życzyła mi miłego dnia. Niby nic, a cieszy...:) W ogóle czuję się jakbym się przebudziła z długiego snu użalania się nad sobą, dostrzegania wszystkiego co najgorsze i ciągłego analizowania i rozpamiętywania. W to się naprawdę można wciągnąć. Ba! Nawet si ę w tym rozlubować! Tak było ze mną, podświadomie użalanie się nad sobą i robienie z siebie ofiary sprawiało mi przyjemność. On-wieczny optymista pomimo całej tej sytuacji nauczył mnie naprawdę wiele. Tak teraz do tego podchodzę, wyciągam pozytywne wnioski. Trzeba zdjąć te klapki z oczu raz na zawsze i powiedzieć sobie POTRAFIĘ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mam pytanie... dlaczego tak trudno z Was wyciagnac z jakiego miasta jestescie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja dzis pojechalam do centrum, przeszlam sie Pietryna, wracajac wysiadlam 4 przystanki wczesniej bo uwielbiam przechodzic przez wiadukt - mam tam taki swoj ulubiony widoczek. Wracajac zrobilam male zakupy i zrobie gar rosolu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on_88
farga_08 ja jestem z oświęcimia ;) cały czas śledze topik..... a u mnie? ehhhhhhh... jakoś nie mma ochoty pisać:( ... 3majmy sie! zapamiętajcie sobie to zdanie: powtarzajcie je co 5 minut w pracy w toalecie i z 10 razy przed pojściem spać: Bóg jest ze mną prowadzi mnie, nieustannie mi pomaga. wszystko możliwe jest dla tego kto wierzy. jeżelki wierzyć będziesz nic niemożliwego nie będzie dla Ciebie! to są cytaty z książeczki "moc pozytywnego myślenia" Normana V. Peale'a POLECAM, zakupcie ją i rozdział " spodziewaj się najlepaszego a przyjdzie" czytajcie non stop tak żeby wnikł do naszej podświadomości.... naprawdę, zacznijmy nowe życie. każdy z nas zasługuje na szczęście. Dziewczyny, weźcie prysznic, załóżcie wasze ulubione ciuchy, uśmiechnijcie się, delikatne perfumki, makijaż... i w drogę po szczęście!!!!! a ci idioci( my, faceci...) niech teraz żałują, nie dajcie się! pora na was! nie dajcie się... macie być wojownikami!!!!!!!! być jak niewzruszona na morzu skała!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On 88 :) Hej, witamy ponownie. Ja moze zamiast w droge po szczescie z perfumkami, to moze w koncu rusze ze swoja strona internetowa, tzn. projektem :) Szewc bez butow chodzi, czas to zmienic :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×