JestemEmi 0 Napisano Maj 29, 2014 NK u mine liczba chromosomów także była prawidłowa. Dzieciaczek był kompletnie zdrowy a obrzęk wywołała infekcja. Podejrzewają ze w trakcie 1 lub 2 trymestru zaraziłam się cytomegalią i mam w planach zrobić badania krwi. Objawowo jest to podobne do przeziębienia ale u dziecka wywołuje wady rozwojowe. Podejrzany będzie na pewno także parowirus B19. Miałaś badania na parwowirozę oraz IGM? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
tralalala 0 Napisano Maj 29, 2014 dziewczyny najwazniejsze to sie nie zadreczac!! Jesli nie jest wiadomo dlaczego cos sie stalo to po co? Moja corka miala wade rozwojowa nie genetyczna, zwana CALM, kilka przypadkow bylo w ciagu 5 lat chyba!!! Wiec baaardzooo rzadkie. Moj gin pracuje 30 lat w zawodzie i nigdy sie nie spotkal z czyms takim. Ja zaszlam w ciaze w zasadzie tuz po naszym wypadku samochodowym i musialam sobie RTG zrobic bo mnie wszystkie gnaty bolaly. Pani genetyk zasugerowala ze byc moze przez naswietlanie i szybkie zajscie potem w ciaze cos tam sie zadzialo. Ale tez sie nei zadreczam. Niestety nie doczekalismy narodzin dzidzi bo corka zmarla w 21 tygodniu ciazy a ja urodzilam dzieciatka naturalnie po podnaiu lekow. Teraz mam 2,5 letniego syna. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość N_K Napisano Maj 29, 2014 Cytomegalnie robiła jak nie mogłą zajść w ciąże. Wszystko ok. Mówiłam, tej lekarce która wykonywała usg prenatalne, że na począku mojej ciąży dzieciaki chorowały na rumień. Mówiła, żeby zrobić parwovirus b 19, moja prowadząca kazała poczekać. Jutro ide na badanie moczu to może zaptam ile osztuje i czy w ogóle można na to dostać skierowanie. Cały dzień zalewałam się łzami. Już nie mam siły pokazywać że jest ok. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość N_K Napisano Maj 29, 2014 jak się ma Twoja dzidzia aganiu? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Maj 29, 2014 Z tym ze cytomegalia jest jak ospa. Trzeba ja przejść aby mieć przeciwciała. Jeśli kobieta jej nie przeszła jest niestety bardziej zagrożona wiec warto robić takie badania jeśli się tej choroby jeszcze nie przeszło. A odnośnie rumienia zakaźnego i ospy. Żeby było ciekawiej ja na początku drugiego trymestru (jak zaczęły się komplikacje) miałam kontakt z dziećmi z ospą. Teoretycznie lekarze wykluczyli jej wpływ na dziecko ale kto wie... :/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Maj 29, 2014 A parowirusa rób kobieto jak najszybciej. U mnie jak wykryto obrzęk to było jedno z pierwszych badań, jednak nawet parowiroza wyszła ujemna. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość N_K Napisano Maj 30, 2014 była dziś oddać mocz do badania, pytałam o ten wirus, ale u mnie w laboratorium nie robią takiego badania. Pewnie w szpitalu w Poznaniu będzie można je wykonać. W środę idę na usg, powiem żeby dała mi skierowanie. A słyszałyście o odciągnięciu wody z płuc u takiego maluszka? Jak się trzymasz Emilko? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Maj 30, 2014 NK skad jestes? Podam Ci namiar na świetnego profesora specjalistę z Poznania. Prof. Marek Pietryga 501 098 555. Powiem Ci tak. Prywatnie nie wziął ode mnie grosza za wizytę przez chorobę mojego dziecka ale on naprawdę potrafi pomóc. Wg mnie zadzwoń do niego i zapytaj o odbarczanie. On sam wykonuje takie zabiegi jak i wiele innych inwazyjnych. Służy w szpitalu na Polnej w Poznaniu, także jesli skierowałby do szpitala byłabyś pod jego stałą opieką (bardzo dobrą opieką). Ja żaluję że go prędzej nie poznałam. Kiedy zobaczył mnie w 26 tygodniu ciąży zapytał dlaczego mnie wcześniej nie widział. Ja byłam w szpitalu od 23 tygodnia. Zastosowałby leczenie dużo prędzej i dałby większe szanse mojemu maluszkowi. Polecam spróbować i chociaż do niego zadzwonić. A jeśli chodzi o mnie jakoś sie trzymam. Rana się bardzo dobrze goi a ja tydzień po cesarce już normalnie funkcjonuje. Aż jestem w szoku. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Maj 31, 2014 agania co u Ciebie? Jakie jeszcze wady ma Twoje dzieciątko poza ZT? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Maj 31, 2014 Moja kruszynka miała wyniku ostatnich badań- ZT, tzn m.in. NT 2,7 cm, ogólny obrzęk, płyn pod skórą na całym ciałku, w jelitach krwotok, płyn w jamie opłucnowej, małe płuca - niewykształcone, małe serduszko- przez ucisk w jamie opłucnowej, serce 190 u/min, kość udowa krótka, Cystic Hydroma na czaszce. NT takie duże, że się już nie mieściło z tyłu szyjki i rozeszło się na boki, wyglądała tj by miała poduszkę, takiego rogala pod główką. Ten balon z cieczą tak ciągnął szyjkę, że się nie wykształciła. Dziś wróciłam ze szpitala. Poddałam się terminacji ciąży .... :( Co do szyjki, widziałam całą dolną żuchwę, wszystko było otwarte.. ścięgna i żyłeczki było widać... wszystko na wierzchu. Ogólny obrzęk brzuszka. Co tu jeszcze pisać. Widać, że mała cierpiała... i widać było te zero szans, o których ciągle doktor mówił ... Widziałam małą Juleczkę, przytulałam, dotykałam, przeprosiłam ją, (...) powiedziałam, że kocham... że się cieszę, że choć na chwilkę zawitała w moim życiu, że aniołki na nią czekają i się niecierpliwią aż Ją zobaczą w niebie i Bozia i ma babcia .... że mama pozwala, żeby poszła do nieba, bo jest chorutka i chorutkie dzieci idą do aniołków, że będzie się z nimi bawiła, i z nieba na mnie patrzyła a ja będę patrzeć na nią :) ... że babcia się też nią zaopiekuje i że ją kocha .... mąż obciął pępowinę. Mała ma 15 cm i 80g. Ochrzciłam Julkę oraz siostra zakonna wodą święconą. Muszę przyznać, że dużo, bardzo dużo pomogła mi pewna siostra zakonna. Pomogła mi, co do racji mej decyzji. Powiedziała m.in. że do życia nie wystarcza tylko bicie serduszka. Że człowiek potrzebuje do życia też innych organów. W mym przypadku, Julka nie miała szans do przeżycia. Bez płuc nie da się żyć. Jeśli jakimś cudem, udałoby się jej dotrwać końca ciąży, po porodzie udusiłaby się. Ucisk płynu uniemożliwiał rozwój płuc. W brzuszku nie potrzebuje płuc, tlen dostawała przez pępowinę. U niej nie było opcji ani szans podejmowania się jakiegokolwiek leczenia. Czekałam 4 tygodnie aż serduszko samo przestanie bić. Chciałam, by natura dokończyła swój błąd, jaki popełniła na początku. Ale mej kruszynce biło ciągle serduszko. Z tygodnia na tydzień, wynajdowaliśmy nowe wady, stan się pogarszał. Do życia nie wystarcza tylko bicie serca....Ta decyzja o terminacji nie przyszła mi łatwo, naprawdę. Nie zdecydowaliśmy się na obdukcje, wszystkie objawy należą do ZT. To też wykazała biopsja kosmówki. Teraz musimy się zdecydować jak i kiedy pochowamy mą córeczkę. Przepraszam dziewczyny, ale nie mogłam dłużej już tego ciągnąć... Z wielkim respektem i szacunkiem podziwiam Was za siłę, że walczycie o życie, jakie z miłości stworzyliście. Ja się poddałam ... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a_gania Napisano Maj 31, 2014 Moja kruszynka miała wyniku ostatnich badań- ZT, tzn m.in. NT 2,7 cm, ogólny obrzęk, płyn pod skórą na całym ciałku, w jelitach krwotok, płyn w jamie opłucnowej, małe płuca - niewykształcone, małe serduszko- przez ucisk w jamie opłucnowej, serce 190 u/min, kość udowa krótka, Cystic Hydroma na czaszce. NT takie duże, że się już nie mieściło z tyłu szyjki i rozeszło się na boki, wyglądała tj by miała poduszkę, takiego rogala pod główką. Ten balon z cieczą tak ciągnął szyjkę, że się nie wykształciła. Dziś wróciłam ze szpitala. Poddałam się terminacji ciąży .... :( Co do szyjki, widziałam całą dolną żuchwę, wszystko było otwarte.. ścięgna i żyłeczki było widać... wszystko na wierzchu. Ogólny obrzęk brzuszka. Co tu jeszcze pisać. Widać, że mała cierpiała... i widać było te zero szans, o których ciągle doktor mówił ... Widziałam małą Juleczkę, przytulałam, dotykałam, przeprosiłam ją, (...) powiedziałam, że kocham... że się cieszę, że choć na chwilkę zawitała w moim życiu, że aniołki na nią czekają i się niecierpliwią aż Ją zobaczą w niebie i Bozia i ma babcia .... że mama pozwala, żeby poszła do nieba, bo jest chorutka i chorutkie dzieci idą do aniołków, że będzie się z nimi bawiła, i z nieba na mnie patrzyła a ja będę patrzeć na nią :) ... że babcia się też nią zaopiekuje i że ją kocha .... mąż obciął pępowinę. Mała ma 15 cm i 80g. Ochrzciłam Julkę oraz siostra zakonna wodą święconą. Muszę przyznać, że dużo, bardzo dużo pomogła mi pewna siostra zakonna. Pomogła mi, co do racji mej decyzji. Powiedziała m.in. że do życia nie wystarcza tylko bicie serduszka. Że człowiek potrzebuje do życia też innych organów. W mym przypadku, Julka nie miała szans do przeżycia. Bez płuc nie da się żyć. Jeśli jakimś cudem, udałoby się jej dotrwać końca ciąży, po porodzie udusiłaby się. Ucisk płynu uniemożliwiał rozwój płuc. W brzuszku nie potrzebuje płuc, tlen dostawała przez pępowinę. U niej nie było opcji ani szans podejmowania się jakiegokolwiek leczenia. Czekałam 4 tygodnie aż serduszko samo przestanie bić. Chciałam, by natura dokończyła swój błąd, jaki popełniła na początku. Ale mej kruszynce biło ciągle serduszko. Z tygodnia na tydzień, wynajdowaliśmy nowe wady, stan się pogarszał. Do życia nie wystarcza tylko bicie serca....Ta decyzja o terminacji nie przyszła mi łatwo, naprawdę. Nie zdecydowaliśmy się na obdukcje, wszystkie objawy należą do ZT. To też wykazała biopsja kosmówki. Teraz musimy się zdecydować jak i kiedy pochowamy mą córeczkę. Przepraszam dziewczyny, ale nie mogłam dłużej już tego ciągnąć... Z wielkim respektem i szacunkiem podziwiam Was za siłę, że walczycie o życie, jakie z miłości stworzyliście. Ja się poddałam ... W powyższej wiadomości zapomniałam się podpisać. Skopiowałam tekst już z podpisem. a_gania Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Maj 31, 2014 aganiu wbrew pozorom rozumiem Cie doskonale. Rozumiem także Twoją decyzję. U Ciebie wykryto wadę bardzo szybciutko co też dało Ci możliwość wyboru (terminacji). Moj synek tez mial kosc udowa skrocona. Zastanawiałam się wiele razy czy sama bym sie nie poddała terminacji gdyby wykryli wadę prędzej. Jednak u mnie wykryli ją juz po połowie ciąży. Liczyłam że może choroba nie postąpi aż tak mocno poza tym terminacj już w moim przypadku była niedozwolona. Pozostało mi tylko walczyć o synka zdrowie. W naszym przypadku też było "tylko" wodobrzusze a nie obrzęk całego ciałka. Wspieram Cie bardzo mocno. W którym w sumie tygodniu urodziłaś? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a_gania Napisano Maj 31, 2014 Dziękuję za słowa otuchy, pomagają ... wykryto pierwsze wady w 11 tc plus 6 dni. Urodziłam wczoraj, tj15 tc plus 6 dni Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Czerwiec 1, 2014 Aganiu takie decyzje wymagaja ogromnej odwagi za co Cie tez poniekad podziwiam. Zakonczylas cierpienie corci a z opisuu faktycznie bylo widac ze jej stan byl nie za dobry wiec napewno zrobilas dobrze. nie potrafie sobie nawet wyobrazic jak porod takiego malnstwa wyglada. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a_gania Napisano Czerwiec 1, 2014 Poród... przez 3 dni na oddziale ginekologicznym dostawałam leki na wywołanie skurczy macicy. Zaczęło się od środy, dostawałam co 4 godziny 400 mg lek Cytotec. Dostałam po nich skurczy, i okropną biegunke. Takiej biegunki to ja nawet w Egipcie nie miałam. Dawka dobowa wynosiła u mnie ok 1600 mg Cytotec'u. W nocy była przerwa. Bolało mnie ciągle podbrzusze, tj bym miała bóle okresowe. I ból pleców- odcinek lędźwiowy, ale żadnego krwawienia. Biegunki mnie wykańczały, starałam się mało jeść i pić, bo miałam wrażenie, że zaraz się zacznie a miałam zaplanowane również łyżeczkowanie w pełnej narkozie, więc starałam się wszystko ograniczać z obawy na narkozę ( anestezjolog powiedział, bym była na czczo). Lek podawano mi 2 dni. Dnia trzeciego zmieniono mi lek na czopek dopochwowy. Nie wiem co to było. Miałam po nim dostać silniejszych skurczy. Przez parę godzin czułam się dobrze, potem poczułam pieczenie tam w dole, tj by ten czopek się rozpuścił i wylewał się wargi sromowe i je podrażniał. Wszystko miałam tam w dole obrzęknięte i piekło. Po 4 godzinach dostałam kolejny czopek, jak sobie go aplikowałam, czułam nieprzyjemny ból, przez te pieczenie i obrzęk. Później dostałam strasznych skurczy i ból pleców. Skurcze były tym razem mocniejsze, o wiele, trwały dłużej i były częste. W ciągu 1 minuty 4 skurcze. Poczułam pieczenie w pęcherzu moczowym. Wstałam do toalety i zobaczyłam krew, schyliłam się po taki garnek na toalete, w razie czego, jakby się miało coś dziać i żeby potem nie wyciągać z toalety mej kruszynki. Musiałam wtedy jakoś brzuch przydusić, bo wyleciało ze mnie dość dużo z dużym ciśnieniem jakiejś cieczy. To były chyba wody płodowe. Już wiedziałam, że się zaczyna. Umyłam szybko zęby, ubrałam piżamę i mąż w tym czasie zameldował o silnych bólach i krwi. Czekałam z 20 min na Panią dr. W tym czasie, bóle były niesamowite! Nie mogłam oddychać, takie mocne, tylko ściskałam pieści i gniotłam pierzynę. Przyszła Pani dr na pogawędkę, jak planujemy pochować małą ... ja już łzy w oczach, ale skupiam się, bym mogła jeszcze oddychać, te skurcze były niesamowite. Porozmawiałyśmy jakieś 5 minut i potem chyba widziała, że już ostatnimi siłami miło się do niej uśmiecham. Zapytała, czy mnie boli:) ja, że tak, że są już te bóle silne. Zbadała mnie i powiedziała, że jedziemy natychmiast na porodówkę. W trakcie transportu bóle były jeszcze mocniejsze i dłuższe. Na porodówce położna znowu mnie zbadała i powiedziała, że mam przeć. Parłam równo ze skurczami. Pani dr przyszła z kroplówką przeciw bólową, powiedziałam, że teraz to ja już jej nie potrzebuje. Chciałam się skupić na skurczach żeby w tym momencie przeć. Położna powiedziała, że jeśli dziecko jest takie malutkie, szyjka macicy, musi się niestety bardziej otworzyć niż przy planowym porodzie. Parłam ile umiałam, widziałam już nóżki mej malutkiej, ale dalej nie szło ... już miałam zawroty głowy, od tego parcia, tak bardzo chciałam aby już wyszła. Położna zaproponowała zmianę pozycji, zrobiłam przysiad na łóżku, i jeden raz mocno parłam i wyszła :) chlupło jeszcze wodami płodowymi na położną, ale mała była już na świecie:) Mąż przeciął pępowinę. Ma Juleczka miała 15 cm i 80 g. Potem wyszło w sumie samo łożysko, i dużo skrzepów. Krwi. Bardzo dużo. Miałam parę minut z mężem by przywitać się z naszą córeczką i potem na blok operacyjny jechałam, na łyżeczkowanie. W między czasie, 2 razy zmienialiśmy mi z mężem podkłady, bo ciągle wiadrami leciały ze mnie skrzepy krwi. Na bloku operacyjnym po zabiegu pielęgniarki powiedziały, że dużo krwi było, ale dr mnie ładnie "wyczyścił". Pare minutek byłam na sali wybudzeniowej potem już przewieziono mnie na oddział. Tam spędziłam tam jeszcze noc i na drugi dzień rano mnie wypisano. W między czasie 2 razy zemdlałam w łazience. Chyba za szybko wstałam. Teraz jestem już w domu i czuje się taka pusta. Już bez Julki w brzuszku. Ale jak tak patrze na te zdjęcia- położne zrobiły parę zdjęć i jedno wydrukowały. To widać, że malutka nie miała szans. Serce mnie boli, smutno mi jest, ale teraz już ma Julia nie cierpi. Po tym wszystkim jeszcze jestem w jakimś amoku. Po narkozie boli mnie kark, gardło, łamie mnie w kościach i czuje, jakbym miała początek zapalenia pęcherza. Głowa mnie boli. Czuje się chora. W międzyczasie jeszcze jak pomyśle o Julce to łzy w oczach. Mam nadzieje, że szybko się ogarnę i będę mogła w spokoju pożegnać się raz jeszcze z mą malutką i skupić się na formalnościach tj pogrzeb itd. itp Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Czerwiec 1, 2014 O Boże, opis jest straszny... myślałam ze taki poród jest dużo prostszy ze względu na wielkość dziecka... aż sie zaczynam cieszyć ze miałam cesarkę. Rozumiem ze mała była położona miednicowo? Mój synek był położony miednicowo, mogłam podjąć decyzje czy chce rodzić czy tniemy. Ale naraziłabym życie syna świadomie takim porodem wiec zdecydowałam się na cesarkę. Liczyłam że jak będą mieli małego na świecie może da się mu jakoś pomóc i chyba to mną głównie kierowało. Nie wybaczyłabym sobie gdybym mu zrobiła krzywdę a jednak by przeżył. Ja też mam fotkę synka i odcisk stópki i rączki :) Prawda jest taka że im dalej od jego śmierci tym bardziej uświadamiam sobie ile miał wad i Ty też tak będziesz miała. Jak patrze na dzieci z fundacji to ciesze się w głębi że mój syn się nie męczy... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Czerwiec 1, 2014 Najbardziej mnie bolało to że lekarze mi mówili że gdyby to wykryli prędzej to byłaby szansa go wyleczyć. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a_gania Napisano Czerwiec 1, 2014 o rany! Był do wyleczenia? Też bym się wkurzała i była zła, dlaczego tego prędzej nie wykryto? To jest to. Że na kase chorych należą się w ciągu 9 miesięcy ciąży tylko 3 badania USG! Jak idzie się do prywatnego ginekologa, to za wszystko kasuje się kase! Jakby człowiek wiedział, to by robił te USG choćby raz odpłatnie w tyg! Ale lekarze przekonują matki, że wszystko jest perfekcyjnie a potem się okazuje ... ach... ręce opadają. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Czerwiec 1, 2014 agania dokladnie tak jak mowisz aczkolwiek to tez zalezy na jakiego lekarza sie trafi. Lezalam w jednym szpitalu a tak naprawde tylko 2 lekarzy o mnie walczylo, niestety zaczeli za pozno walczyc bo za pozno sie z nimi spotkalam. Okazalo sie ze na jednym pietrze jeden ordynator nie uznawal pewnych zabiegow za to pietro wyzej juz uznawali. Ale o tym sie przekonalam dopiero jak trafilam nie na oddzial a na porodowke - tam dopiero zajeli sie mna prawdziwi specjalisci ale to juz bylo pozno bo mojemu synkowi pojawily sie koljne powiklania zwiazane z obrzekiem. Niestety prawdopodobnie bylo mozna ich uniknac. W rozmowie z jednym specjalista dowiedzialam sie ze leczyli podobny przypadek do mojego z tym ze juz od 19 tygodnia a nie od 26. U mnie wykryto obrzek w 23 tygodniu natomiast do leczenia przytopiono dopiero w 26. Z reszta opisywalam tutaj tez ze proponowali mi 3 zabiegi a wykonano tylko jeden bo ordynator nie wyrazil zgody. Poza tym tak naprawde wykonany wtedy zabieg byl zrobiony na odwal sie i tak naprawde nie doszedl do konca do skutku. Zawila historia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość N_K Napisano Czerwiec 2, 2014 dziękuję za namiar. W środę idę na polną na amniopunkcję. Będę tam do piątku. Porozmawiam z panią doktor. Czytałam o parvowirusie i jestem załamana. Muszę się troche ogarnąć, żeby przez te dwa dni zrobić możliwie jak najwięcej do pracy. Bardzo mi przykro aganiu... to takie niesprawiedliwe Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość JestemEmi Napisano Czerwiec 2, 2014 NK kto Cie skierował do szpitala? Na 98 % zabieg wykona Pietryga właśnie bo on się specjalizując w tego typu zabiegach :) NK nie załamuj się nie ma co. Objawy mojego synusia jak ulał pasowały do Parowirusa a jednak to nie to. Wcale się nie zdziwię jak będziesz na oddziale jak ktoś nawiąże Ci do mojego przypadku bo jest całkiem świeży. Obyś trafiła na tych lepszych lekarzy od samego początku. Czyli prof Pietryga i dr Iciek. Dr Iciek zajmuje się szczegółową ultrasonografią płodu i przepływami. On ustali czy Twojemu maluszkowi obrzęku nie wywołała niedokrwistość właśnie. Ilość wód płodowych masz ok? Ja nie miałam wód i moje zabiegi były utrudnione dlatego jeśli masz wody jest naprawdę ogromna szansa. Przypomnij mi tylko gdzie dokładnie jest płyn poza opłucną. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Czerwiec 2, 2014 Podejrzenie zakażenia parwowirusem (na podstawie obrazu klinicznego) w czasie ciąży powinno skłonić do określenia miana przeciwciał w klasie IgG i IgM metodą Elisa. Stwierdzenie obecności przeciwciał IgM przemawia za świeżą infekcją i jest wskazaniem do wykonania seryjnych (co kilka dni) badań USG pod kątem pojawienia się ewentualnego obrzęku płodu. Postępowaniem z wyboru w obrzęku uogólnionym jest wykonanie kordocentezy diagnostycznej (pobranie krwi z pępowiny) i oznaczenie morfologii krwi płodu. W przypadku znacznego stopnia niedokrwistości należy wykonać transfuzję wewnątrzmaciczną masy erytrocytarnej. Skuteczność leczenia obrzęku uogólnionego nieimmunologicznego w przebiegu zakażenia parwowirusem przy pomocy transfuzji wewnątrzmacicznej jest wysoka, pod warunkiem, że nie doszło do pozapalnego uszkodzenia mięśnia sercowego. W niektórych przypadkach obserwuje się samoistne ustąpienie obrzęku, a noworodki nie wykazują żadnych objawów przebytej infekcji. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość N_K Napisano Czerwiec 2, 2014 Zabieg ma wykonać dr Skotarczak. Byłam u niej na prenatalnych- wydaje się profesjonalna. Płyn jest w płuckach i na karku. Pytałam czy w brzuchu i w głowie też ale lekarka mówiła, że tam nie widziała. Czekaliśmy na tę kruszynę 10 miesięcy a marzyliśmy od ładnych kilku lat. Budując dom mysleliśmy o dzieciach. Kiedy okazało się że jestem w ciąży to szczęście a później te wieści... Jednego dnia chodzę uśmiechięta i czuję ze jest nadzieja innego płaczę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Czerwiec 2, 2014 Tez mialam wykonywana amniopunkcje na Polnej,ale zabieg wykonywala Pani profesor Leśniak-Ropacka, mega dobry specjalista i swietny genetyk! Jest jak wyrocznia. Co powie,tak się dzieje. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Czerwiec 2, 2014 Leśniak-Ropacka wykonywała u mnie transfuzje masy erytrocytarnej do pępowiny. Potwierdzam tez - bardzo dobry specjalista. NK mam nadzieje ze bedzie dobrze. Obrzeki na karku czesto same się wchłaniają. Bądźmy dobrej myśli ! Pytałaś może o odbarczanie z pluc? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JestemEmi 0 Napisano Czerwiec 2, 2014 NK dobrze rozumiem ze miałaś trudności z zajściem w ciąże? Co do chwiejnych nastrojów świetnie Cie rozumiem. Ja starałam się nie myśleć o tym co złe. Staralam sie myslec o tym co dobre i cieszyc kazdym ruchem mojego malego. Najgorzej jest gdy ktoś pyta jak się czujesz, jak dziecko itp itd eh. Ja bardzo długo to ukrywałam przed moimi rodzicami i udawałam ze jest wszystko ok. Niestety są bardzo niewyrozumiali. Na szczescie mieszkam z tesciami. Mysle ze masz wsparcie w bliskich? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość N_K Napisano Czerwiec 3, 2014 pani prof Ropacka jest lekarką mojej przyjaciółki, ale ona miała zupełnie inne probley. Ufam mojej Pani doktor, nie chce biegać po wszystkich specjalistach bo myślę, że nie tędy droga. Chcę jednak zapytać o prof. Pietrygę. Mże w przyszłym tyg. na własną rękę pójdę do niego na konsultację. Jutro zobaczę co i jak. Cieszę się, że idę bo tyle tam głów, że może na coś wpadną. Dałaś mi nadzieję Emilko. Co do problemów z zajściem w ciążę to mam nieregularne okresy (30-40dni) ale chyba głównym powodem było moje nastawienie. Bardzo chciałam uż zajść w ciążę tylko o tym myślałam, szukałam badań. Pani doktor kazała czekać no i miała rację. W lutym/marcu zaczęliśmy planować wakacje i po kilku dniach okazało się, że jestem w ciąży i plany musimy odłożyć:) Co do rodziny to u nas wiedzą wszystko.Teściowie w ogóle się nie wtrącają, teściowa uruchomiła znajomą położną z polnej:) moi rodzice też dobrze, starają się nic nie doradzać. Rodzeństwo w ogóle ok. Przyjaciele też są z nami. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość N_K Napisano Czerwiec 3, 2014 dużo tego wszystkiego. Lekarz nie dają nam szans Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Czerwiec 3, 2014 Ja w centrum zdrowia matki polki w lodzi siedzialam ponad 2 godziny pod usg. lewe pluco juz bylo tak rozrosniete ze prawe sie nie rozwijalo....pani doktor nie dawala szans i przyszedl domktor ktory mowil ze to sie da, ze mozna laparoskopowo usunac pecherzyski, ze dzieci takie niektore przezywaja....wstretne to bylo bo babka byla na niego zla...on mi dawal niepotrzebna nadzieje....a moja Zuzia i tak umarla...... z reszta widzialam, ze nic sie nie da zrobic, ale NK jesli sa jeszcze inne sposoby, metody na to zeby uratowac dziecko to nie poddawaj sie!!!!! U mnie natura zadecydowala! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a_gania Napisano Czerwiec 3, 2014 Ojej ... tylko nie to.... trzymaj się .... Współczuję Ci ogromnie! Ale jeśli nie ma u Twego wymarzonego szkrabka choroby genetycznej, to dlaczego kurcze się tak dzieje? U mej malutkiej była choroba genetyczna, i najgorszy ze stopni. Ma miała ZT, ale ZT mają szanse przeżyć, ale nie w mym przypadku. A dlaczego u Twego maluszka takie obrzęki? Znasz może przyczynę? Do jakich czasów doszło, że młode zdrowe kobiety chorutkie dzieciątka mają..?! Świat jest czasami niesprawiedliwy i okrutny... :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach