Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dominisia21313

Szukam 30latek

Polecane posty

Zabulina - no oczywiście, ze chcę! zapodawaj ten przepis! Jak zapachu na calą chałupę narobię to dopiero będzie super rodzinnie i domowo - mniam! Dziś będzie pachniało grzybową - też domowo :D A. już wraca a to jedna z Jego ulubionych zup (i pomyśleć, że zanim mnie poznał zup prawie nie jadał, poza wszechpanującym żurkiem...). Strasznie sie ciesze, ze niedługo będzie w domku. Twoja Babcia tez Antonina!? Ale numer :D No to Kochana, znakiem tego przed moją Tosią wszystko najlepsze w takim razie :) A! i ja też jestem ze stawonogów (w sensie wiecznie zimne nogi, ręce zresztą też0 więc dołączam do klubu. Lucy z tego co pamiętam też woli ciepełko to chyba jest nas więcej. Biała a Ty jak? Podczytująca - tez jestem za zaczernieniem. Myśl, myśl i zaczernij to co Ci przyjdzie do głowy :D Jesli chodzi o prysznic, to na szczęscie Tosia ma momenty kiedy zajmuje się sama soba i ladnie się bawi, więc rano szybko się ogarniam, a wieczorem lecę sie prysznicować jak już Małą polożę spać. Ale i tez wiele rzeczy nauczyłam się robić trzymając Antolkę na "biedrze" jak już bardzo marudzi. Oczywiście, zebym nie wiem jak sie gimnastykowała to w tej konfiguracji prysznic odpada :D No właśnie i co z ta PRACĄ?....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zescie sie opisaly, nadrobic nie nadazam od rana spotkanie wiec dopiero sie podlaczylam do netu tak co do zup to mi sie przypomnialo ze kiedys sie z Gollumica zgadalysmy ze zarowno A. jak i K gdziekolwiek by nie pojechali i gdziekolwiek nie jedli to ZAWSZE zupe jaka zamowia to .... zurek :) bo jak to A wyjasnil trzeba porownywac smaki :) Zabulina, maila jeszcze nie odczytalam, ale mam nadzieje, zrobic to po poludniu, ja nie wiem gdzie ja filigranowa, zwykla zdrowa dziolcha rozmiar 38 (ew. M). tylko skandynawskie mam mniejsze ale to kazdy haha podczytujaca, powodzenia z praca, boze to chyba cala dekada minela jak ja sie ze swoja meczylam ... yyyyyyyyyyyy.... pisze jak stara baba w stylu "za moich czasow" ;-) ale serio ... zdradz jaki temat choc oby tylko nie "analiza zachowan panien mlodych po 30stce" Gollumica, juz wyjasnialam czemu tak pozno ... bo schowalam przed zebiszczami Dragoszona, on by chetnie lala sie zabawil tylko z Zuzi zostalby kapturek :D super sobie poradzilas z "ciocia dobra rada"! przypomnialo mi sie jak to moja znajoma nazywa takie asertywne zachowania mlodych mam "MAMA LWICA" ;-) od dzis masz nowa ksywke wiec ;-) co do wyjazdu, to sieloankowo nie bylo, bo np. w niedziele pralo zabami strasznie, ale kolega wymyslil ta wycieczke na Slowacje i juz zrobilo sie fajnie. w ostatni dzien tez scielam sie z K o tradycyjne sprawy, w sensie: na urlopie, swieto, a on odbiera telefony sluzbowe na srodku szlaku w gorach. wyjechalam mu ze sama sobie z psem dalej powedruje ze mam dosc ze on tylko wisi na komorce i na lapie. oczywiscie nieco przesadzialam z tym "non stop" ale faktycznie odebral pare letefonow, a wieczorami siedzial na allegro (to czesc ich pracy) jak my ciupalismy w karty albo w gre. nieco tlumaczy go fakt ze z powodu choroby nie mogl sie alkoholizowac a my jednak cos tam sobie popijalismy wiec jak dostawalismy glupawki to juz tylko my rozumienilsmy, no ale ... wiecie o co chodzi. buuuuuuuuuuu on juz nigdy sie chyba pod tym wzgledem nie zmieni co do znajomych to tak kolege znalam, zony nie. a ta 3 para to siostra K z narzeczonym. on nie mowi nic, moj K przy nim to prawdziwa gadula, hehe.a ona ... jak to siostry K specyficzna potrafi byc. podczytujaca, ale wiesz u nas tez nie bardzo jest z kim wyjezdzac, bo wiekszosc znajomych - naszych wpsolnych - z dawnego towarzystwa - nam sie porozjezdzala. z pwoodow ze tak powiem - dosc skomplikowanych - jak my z K zostalismy para, rowniez pourywaly sie kontakty z naszymi wspolnymi znajomymi. Moi znajomi to glownie stala paczka jeszcze z liceum, a K dolaczyl. jego znajomi ( w sumie to tylko 1 para, bo K raczej nie nawiazuje blizszych relacji) -dla mnie to zlo konieczne, czego od jakiegos czasu juz nie ukrywam. Nie moj klimat, nie lubie oni mnie tez, wiec od jakiegos czasu malo z nimi spedzamy czas, i coraz rzadziej wyjezdzamy. wiec sama widzisz, ze tak nam sie udalo wyjechac teraz, ale glownie podrozujemy i wakacjujemy sie tylko we dwojke. co zreszta uwielbiam .... ale taki wyjazd w wiekszym towarzystwie tez ma swoje uroki :) sie rozpisalam, spadam bo robota czeka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze sobie przypomnialam, ze mialam wam napisac wczorajsza wymiane zdan domowa :) siedzimy wieczorem na dywanie szaleje Dragoszon, wiariuje nieco to nie jest juz ten co wczesniej wieczorny szal ;-) i K do mnie - "nie zal ci ze on tak szybko rosnie?" ja - "no troche tak" K - "ja sobie tak dzis pomyslalem ze przydalby sie drugi" (uwierzycie???????) ustalilismy ze bedzie drugi tylko nie w mieszkaniu, jak sie dorobimy domu kiedys w dobrych latach to se na bank sprawimy kolejnego :) tez laba :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja czasami tu was podczytuje
Zaczernię się, ale wyjaśnię może powody mojej niechęci. Kiedyś miałam czarny nick i ktoś z mojego bliskiego otoczenia znał ten nick, bo często go używałam. Okazało się, że zawzięcie śledzono co pisałam. Nic złego, kłamliwego, ale same wiecie jak to jest, niby każdy może widzieć, ale psychicznie czujesz się bezpiecznym. Wymyślę, więc coś odległego ode mnie. Praca magisterska, a jakże. Tematu, z wyżej wymienionych powodów, nie chcę tu pisać, ale mailowo jak najbardziej:) Lucy musiałabyś być bardzo wiekowa żeby mógł Ciebie dotyczyć, bo zawężony jest do XVIII wieku;p Co do znajomych to u nas podobnie, ze raczej nie jestem przez nich akceptowana, a oni przeze mnie. Ale ja jestem specyficznym człowiekiem, łatwo okazuję niechęć, szybko się zrażam do ludzi, a zaufanie to się u mnie zdobywa latami. Nie wiem, ostatnio myślę, ze może powinniśmy spróbować tak wyskoczyć z jego znajomymi, taka próba. Ja mam raczej samotnych znajomych, to taki zlepek pojedynczych osobowości, co nawet wzajemnie się znają z opowiadań i ich połączenie raczej nie jest realne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, mnie też nie wcięło, tylko zwyczajnie długi weekend i praca, praca, praca... W każdym razie powiem Wam, że poza zmianą nazwiska i faktem, że mąż mieszka teraz ze mną, nic się nie zmieniło :D Życie toczy się swoim rytmem, i tylko z przerażeniem myślę o wymianie dokumentów (zdjęcia, koszty, korowody). Na razie nie mamy jeszcze zdjęć, i nie wiem, kiedy będziemy mieć. Sesji poślubnej też nie zrobiliśmy, bo pogoda jaka była same wiecie, a suknię wypożyczoną trzeba zwrócić. Planujemy jakąś fajną sesję na wakacje - może coś stylizowanego na lata pięćdziesiąte, nie wiem. Mam nadzieję, że w zdjęciach ślubno-weselnych będzie coś, co będziemy mogli dać rodzicom na pamiątkę :) Tak czy siak, jak będe coś mieć, wyślę Lucy na maila (dzięki za fotki Dragoszona!) i ona pośle dalej, dobrze? Aha - dziękuję Wam wszystkim za życzenia! Zmieniając temat, złapałam dołka, jak poczytałam o Waszych rozmiarach - tym bardziej że idzie lato i trzeba będzie zrzucić trochę wierzchnie okrycie. Mój mąż powinien pozbyć się gdzieś tak ze 20-30 kilo, a ja jakieś 5-8, więc nie dla nas kapusta ze schabem ;D Za to cieszę się na warzywka, chociaż z nowalijkami ostrożnie - nie wiadomo na czym to rosło... Życzę Wam ciepłego weekendu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepis na kapustkę idzie tak: Główka młodej kapusty 1 cebula ocet (ja dałam aceta balsamica) 4 solidne chlusty sól biały pieprz minimalnie cukru sok z połówki cytryny kostka grzybowa masło kwaśna śmietana - 3 łyżki serek złoty ementaler (albo inny, który przysycha w lodówce i czeka swoich dni) Kapustę umyć, pokroić na ćwiartki, wyciąć głąb, resztę poszatkować (grubość wedle uznania). Wrzucić ją na mocno osolony wrzątek i gotować ok. 5min, po czym odcedzić i przelać zimną wodą (to po to, żeby nie zgorzkniała, jak to się czasem zdarza). Roztopić w naczyniu (garnek, patelnia - wg uznania, ja dałam do dużego garnka z grubym dnem) łyżkę masła. Na to dać kapustę. Rozpuścić kostkę rosołową w szklance wrzątku. Dodać. Gotować na małym ogniu ok. 10min. W międzyczasie pokrojoną jak kto lubi cebulę zeszklić na patelni. Dodać do kapusty gdy cebula będzie gotowa. Dusić, pilnować żeby nie przywarła (nie powinna). Wody dolać w ostateczności - kapusta nie ma być przykryta, tylko odgarniając ją łyżką mamy widzieć, że dno jest przykryte wodą. Jak będzie miękka, dodać soli, pieprzu, ew. odrobinę cukru, sok z cytryny i ocet. Wszystko to wg uznania. Octu się nie bać, bo kapusta sama w sobie będzie mdła. Jak już będzie prawie gotowe, rozrabiamy (najlepiej w jakimś robociku jak ktoś ma) śmietanę z ementalerem. Jeśli jest za gęste, dodajemy mleka. Zabielamy kapustę (uważamy żeby się nie ścięło - dolewamy do śmietany małymi łyżeczkami wrzątku i mieszamy aż będzie ciepła i dopiero wlewamy do środka). Się delektujemy :) Porcja powyższa to 1 obiad dla 2 osób (które bbb lubią młodą kapustę..) Wersja ze schabem - uwaga - schab dajemy po to, aby oddał smak do kapusty. Sam schab smakuje jak.. no, ugotowany w sosie schab :) ale za to - zero tłuszczu :classic_cool: Plaster schabu bez kości na głowę (w sensie, że dla każdego biesiadnika)... rozbijamy lekko i kroimy na paseczki. Wrzucamy do kapusty na etapie "jeszcze bez śmietany", a gdy się zetnie, dodajemy śmietanę i razem gotujemy ze 20min. Kapustka ma fajny posmak, a schab - wiadomo, białko, więc jest bardziej sycące :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy, przedsiębiorca niestety praktycznie nigdy nie jest na urlopie tak na 100% :( nawet jeśli nie odbiera telefonów (bo profilaktycznie nie zabrał, tylko kupił inną, specjalną, urlopową kartę pamięci i załadował ją do antycznego telefonu) to i tak dużo o firmie myśli... niestety... może później, jak się sytuacja ustabilizuje, będzie chociaż mniej telefonów odbierał, ale z firmą jest trochę jak z dzieckiem - na zawsze masz już w serduchu taki mały niepokój. Przynajmniej my z M tak mamy. Ale - coś za coś. My też wakacjujemy przeważnie we dwójkę i takie towarzystwo nam służy :) ale od czasu do czasu milej w większej "kupie". Ja mam niestety ten problem, że w czasie atrakcyjnym towarzysko i wyjazdowo przeważnie nie mam już wolnych weekendów, więc trochę nam trudniej. Z drugiej strony - mimo, że jest tak od lat, są jeszcze osoby, które mnie nadal tolerują w bliższym towarzystwie przez kolejne pół roku ;) znajomości się ładnie weryfikują, kiedy trzeba "wydzielać" czas... Dialog Nad-Dorastającym-Drago wart przynajmniej dwuaktówki :D Podczytująca - ja jestem "za" nowym nickiem :) możesz zacząć od zera (w sensie - napisanych postów ;) ), tak symbolicznie. Alaska, sesja w wakacje jest fajnym pomysłem :) nie raz Pary, które biorą ślub w miesiącach "ryzykownych" od razu zakładają, że plener będzie w cieplejszym i "pewniejszym" miesiącu. Dobra, oficjalnie kończę temat rozmiarów, bo aż żal tłumaczyć. Alaska, jak naprawdę złapiesz doła, to Ci wyślę moje zdjęcie w kostiumie kąpielowym - gwarantuję, że Ci się humor natychmiast i permanentnie poprawi :P Ale kapusta z powyższego przepisu jest niemalże light - wystarczy wykreślić serek topiony i ograniczyć o jedną łyżkę śmietanę (2 łyżki muszą być). Schab jest totalnie beztłuszczowy tutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy - jak przeczytałam "dialog" to powiem szczerze, ze rozdziawiła mi sie japa i.... tak zostałam na dłużej... :D Ale patrz na to tak - K. ma w planach, ze i dom niedługo z ogródkiem będzie! ;) co by psiury się wylatac mogły :) To zapowiedź taka :) No tak - sytuację żurkową potwierdzam - i K. i rzeczywiście mój A. żurek jedzą WSZĘDZIE. Mój Mąz wcina ten żurek gdziekolwiek by nie był "porównując smaki" jak nadmieniła Lucy - na razie wygrywa jakaś knajpka w Bydgoszczy (coś z piecem w nazwie chyba) gdzie Pan kelner zapodał mojemu Mężu żurek a na osobnym talerzyku parujące tłuczone ziemniaczki polane tłuszczykiem z cebulką :) Mimo tego, iz nie Pan kelner był autorem tejże kompozycji został przez mojego Męża prawie pobłogosławiony! Tak jeszcze w kwestii jedzenia - Zabulina klaniam się po pas w podziękowaniu za przepis - ślinka leci. Jak nadarzy sie tylko okazja upichcę na peno. na razie PRZEZ CIEBIE w warzywniaku będąc poprosilam o pęk koperku i jak tylko powąchałam to natychmiast zapaliła mi sie lampka w głowie i mierząc w Panią spojrzeniem spod przymrużonego oka wypaliłam: "A botwinka to może jest???????" i była słuchajcie!!!!!!! No więc od wczoraj zamiast gara grzybowej mam gar pachnącej przecudnej urody botwinki z wiechciem koperku... Mniam! Mąz jeszcze nie wie ale jak przyjedzie to coś czuję, ze stópki będę miała wycałowane! A wszystko zaczeło sie niewinnie od jednego zdania Zabuliny.... Lucy - "Mama Lwica" pasuje moim zdaniem jak ulał... jak dopasuje to do tego co czuję jak wypalam Ciotce swoje racje to ... no lepiej bym tego nie okresliła :D Podczytująca - zrób se na czarno samo PODCZYTUJĄCA i bedzie ok ;) My tam na wakacje jak dotąd tez we dwójke raczej i taka forma lubimy chyab najbardziej. Włącza nam sie szedaczek i uwielbiamy wtedy zarówno sama włóczęgę samochodem jak i "przystanki". W tym roku pewnieodpuścimy bo gdzie my z tym srulem małym sie powłóczymy? Ze znajomymi to raczej tylko sie spotykamy, na dłuższe wyjazdy ja się nie piszę, bo wiecie jak to jest - każdy ma swoje pory wstawania, preferencje odnośnie spedzania czasu - nie ma co sobie humorów psuc (a czasem można się wkurzyć o pierdoły), a na zmiany upodobań chyba juz jest za późno. Na weekend wypad ze znajomymi to i owszem ale na wakacje już niekoniecznie. Alaska - z tymi rozmiarami nie przesadzaj, bo ja absolutnie nic wspólnego z rozmiarem 36 nie mam. Z 38 tez zresztą niewiele, choć jak się trafi to pękam z radości... (rozmiar rozmiarowi nierówny). Ważne, zeby miec zdrowe podejście do sprawy. Ja jak przytyłam swojego czasu to zamiast mówić, ze przytyłam mówiłam, ze "skobiecialam" pożegnałam sie rzewnie z rozmiarem 38 kupiłam ciuchy w rozmiarze 40 i już! A bikini.... jejku rozejrzyj sie na plaży to Ci przejdzie - tylko musisz patrzec w odpowiednią stronę. Lucy - jesli chodzi o K. to ja wyobrażam sobie, ze nie czułaś sie za dobrze jak On "zabrał pracę" ze soba na urlop i pewnie też bym sie wkurzała, ale Zabulina ma dużo racji - ja tez tak mam z A. choć nie w takiej skali jak u Ciebie na pewno. Wiesz - jak K. z tym kolegą starają się zdobyć renome to pewnie przez jakiś czas tak to bedzie wyglądać. Z drugiej strony to pozytywny objaw, ze K. tak poważnie traktuje swoje przedsięwzięcie. Lucy, zyczę dużo cierpliwości chociaz wierzę że to może wkurzać. A! jeszcze a'propos gotowania - przedwczoraj gotując tak wyśpiewywałam Tośce przerózne piosenki i jak zaśpiewałam "Ballade jarzynową" z Kabaretu Starszych Panów to myslałam, że padnę ze śmiechu - Ona się słuchajcie tak zaśmiewała, że prawie w głos - jakby rozumiała o czym to jest. Wczoraj przy botwince tez Jej to śpiewałam i tez się śmiała i tak machała nogami, ze gdyby nie szelki to by z bujaka wyleciała pewnie. Śmiesznie to wyglądało. Widocznie jak na razie bawi Ją linia melodyczna ;) na tekst przyjdzie jeszcze czas :D Tak więc i dla Was na początek miłego dnia (własciwie to południe juz....) http://www.youtube.com/watch?v=DQiZNZC5TQI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś z tym jest, że dużo podróżujący faceci lubią "porównywać smaki" na przykładzie żurku :) Mój szofer szkoleniowy, który całe życie przepracował w zawodach związanych z jeżdżeniem autem po Polsce, też zawsze zamawia żurek z identycznych powodów, gdy idziemy gdzieś na obiad ;) Gollumica, moim od młodej kapusty do garu botwinki droga daleka i tak kręta, że trudno mi wydedukować związek z moją osobą jako źródłem natchnienia :D Myślę, że jednak to olśnienie śmiało możesz przypisać swojemu zmysłowi uszczęśliwiania innych, męża zwłaszcza ;) My mieliśmy wczoraj komunię bratanicy M, więc byliśmy "w wyjeździe". Nie znoszę Mszy komunijnych w tym kościele (poprzednio miał tam Komunię bratanek). Ksiądz beznadziejnie odbębnia kazania, kierując je przede wszystkim do rodziców - dzieciaki nic nie zapamiętają z tego słownictwa.. no i chętnie pogadałabym z natchnionymi katechetkami układającymi teksty do recytowania przez dzieci. Zadęcie w połączeniu z grafomanią - coś koszmarnego. W efekcie biedny sepleniący drugoklasista wydukuje wzniosłe frazy o "Jezusie Eucharystycznym" ni w ząb zapewne tego nie rozumiejąc... a można by to zrobić tak pięknie... Z kwestii organizacyjnych najbardziej podoba mi się zwyczaj praktykowany w niektórych kościołach - który IMHO powinien być obowiązującym standardem- przystępowania do Komunii dzieciaków w towarzystwie rodziców. Idzie trójka - rodzice, a pomiędzy nimi dziecko. Niestety ten pomysł torpedują rodzice-pseudokatolicy, którym "wiary" starcza na to, by dziecko posłać do obowiązkowej Komunii (przecież trzeba wydębić coś od chrzestnych, nie?) ale już nie starcza na to, by zmusić się do odbycia spowiedzi na okoliczność przystąpienia do Komunii osobiście :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ufff, dzis robie sobie przerwe to wiec zagladam na forum :) weekend pogoda pod psem a od poniedzialku lato piekne, ehhhh Alaska, na fotki nadal czekam :) a pisze o tym zeby nie zostac posadzona przez dziewczyny ze trzymam je tylko dla siebie :) co do rozmiarow: to moj K wlasnie schudl w ostatnim roku ponad 20kg - no ale to dieta zwiazana z choroba. Wyglada super tylko ze niestety czuje sie gorzej, bo ile mozna jechac na gotowanym? a wiesz, co do rozmiaru to ja tez mysle ze fajnie byloby zrzucic z 3 kg, tylko nie wiem jak :) diety nie dla mnie, za wiele ich przypusowo przeszlam, do tego duzo sie ruszam, nie objada, slodyczy nie lubie (no chyba ze dzien przed okresem, wtedy cala nutelke moge pozrec) wiec mam w miare stala wage od latjuz. chudne tylko w zwiazku z nerwami ... Biala oczywiscie sprowokowala wszystkie do wynurzen, a sama sie zmyla :) Podczytujaca, ja rozumiem bol "szpiegowania" bo tez kiedys jedna z moich znajomych przesukiwala rozne fora zeby tylko mnie odnalezc. ostroznosci wiec nigdy za wiele. Zabulina zamorduje Cie za takie smakowite opisy i przepisy. mnie slinka leci jak czytam ... oczywiscie len jestem cierppiacy na czasobrak jezeli chodzi o kuchnie ;-) wiec ja tylko poczytam sobie o czym piszecie i obejde sie smakiem :) i wiesz, ja rozumiem ze K juz zawsze bedzie w pracy, ale to ze rozumiem nie znaczy ze akceptuje. i chyba nigdy nie zaakceptuje. postaram sie jednak dolozyc wszelkich staran zeby mniej odczuwal moj brak akceptacji ;-) co do komunii, to ciezko mi sie wypowiedziec, bo my szlismy osobno od rodzicow, i pamietam jaka czulam sie wtedy wazna i dorosla. wiesz, ja traktuje sakramenty nie tylko jako czesc religii jaka wyznaje ale i jako tradycje - taka komunia to przeciez chrzescijanski odpowiednik postrzyzyn czy innego rytualu dopuszczenia mlodego czlowieka do "dojrzalej" czesci spoleczenstwa/spolecznosci. i zakladam ze czesc ludzi tez tak podchodzi ... jest tez pewnie znaczna grupa osoba ktora w ogole nie zwraca uwagi na to czy to sakrament, czy tradycjyny obrzadek, tylko patrzy jak tu zarobic albo sie pokazac albo jedno i drugie ... i niestety nic na to sie nie zaradzi. potem robi sie pokazowka gdzie dziecko dostaje na komunie kłada albo nowiutkiego lapa za pare tysi. szkoda gadac ... Mamo Lwico :) jak tam Tosia sie czuje, pewnie na polu siedzicie calymi dniami, jak taka sliczna wiosna sie zrobila. A A. jak daje rade po powrocie? powiem Ci ze jak przeczytalam co Ty temu dzieciaczkowi wyspiewujesz to ... wpadlam w podziw. ja jakbym cos probowala zabeczec swoim pieknym glosikiem to dziecko raczej by rozdarlo sie w nieboglosy a nie lapalo linie melodyczna. Ma ta Antolka u Ciebie dobrze, ma :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z nowinek od "fajnej" bratowej K. bylismy u nich w odwiedziny w niedziele, i tak z glupa zapytalam kiedy planuja chrzciny mlodego (ich drugi synek). a ona patrzy na brata K i mowi; no kurcze wlasnie mielismy zaczac informowac wszystkich ze 29 maja zapraszamy na chrzciny. bosko nie? 14/15 maja 2dniowe wesele siostry K 29 maja chrzciny mlodego 2 lipca kolejne wesele kolejnej siostry K i pod koniec roku kolejne chrzciny i ja zamiast sie cieszyc, to zastanawiam sie skad my na to wszystko wezmiemy pieniadze, no skad :( pomijam, ze dobrze ze zapytalam, bo tak to bysmy sie pewnie dowiedzieli na weselu (czyli 2 tyg. przed calym wydarzeniem), szkoda gadac, ehhhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy, a chociaż po tym wszystkim skończą się K siostry? ;) Przepraszam, głupi żart. Faktycznie niezbyt miła sytuacja. Wszystko "na kupie"... Chociaż powiem Ci, że my na chrzciny, o ile nie jesteśmy chrzestnymi, nie szalejemy z prezentem. Zresztą nawet jako chrzestni nie szalejemy jakoś koszmarnie. Myślisz, że będą od Was wymagać jakichś drogich prezentów, czy chodzi Ci o koszt ogólny - strój, dojazd itp? Różnicę pomiędzy akceptacją a tolerancją (czy raczej mniejszym narzekaniem) rozumiem ;) W przyszłości może K dorobi się pracowników, nie będzie pod telefonem w każdej jednej sprawie, ale teraz pewnie mu trudno... W sumie masz rację, że forma tradycyjna przystępowania do Komunii też ma swoją wymowę. Mi się ta z rodzicami bardzo podoba, ale raczej jest nie do wprowadzenia - moja mam chciała spróbować gdy najmłodsza moja siostra szła do Komunii, ale ją inni rodzice zakrzyczeli, że "oni by wtedy też musieli, a nie chcą" :o Wiesz, zmobilizowałaś mnie do tego ćwiczenia w domu ;) na razie idzie regularnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurczę, jedno napomknięcie o kapuście, a już 2 mnie lecą mordować :D Gollumicy się nie lękam, albowiem dzieli nas przyzwoity dystans, ale Ty, Lucy... jeszcze z psem bojowym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znacie kogoś kto miał wesele z prawdziwego zdarzenia, dużo gości etc po 35 roku albo nawet po 40 ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja podczytująca w czarnym wydaniu;] lucy - K. już tak zawsze będzie ciągnął dietę? Bo to kłopotliwe musi być, np. w jakiejś knajpce. A imprezy w rodzinie Wam się posypały w liczbie sporej. Dlatego ja jestem zwolennikiem mówienia o wszystkim wcześniej, także o takich chrzcinach. No bo nie tydzień przed. zabulina- w "mojej" parafii pójście z rodzicem stworzyło by straszny chaos. Dzieci jest bardzo dużo zawsze, więc zanim każdy by się do swojego dopchał coś okropnego. W dodatku ile dzieci nie ma kompletu rodziców na komunii. Ja znam opowieści takich rozżalonych dzieci, których tata nie zjawił się nawet na komunii. Na mojej komunii to była afera z wprowadzeniem alb. Moja mama była za, ale jeden z ojców powiedział, ze "jego syn nie pedał by w kiecce chodzić". Z drugiej strony ja się tak cieszyłam na tą sukienkę, ze byłabym bardzo rozżalony gdybym miała albę. Ale wszyscy mówią, ze to lepsze, bo wszyscy jednakowo. U Was też taki upał? Ja widzę wszyscy spodenki, rękawki, a ja muszę lecieć w rajstopach, bo będę wracać późnym wieczorem, to zębami bym szczękała gołe nogi znając mnie. Miłego popołudnia! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Narien, witaj 🌼 wiesz, ja tylko raz spotkałam się z taką wersją, że dziecko szło z rodzicami, i było to naprawdę piękne. Ale masz rację, że w bardzo dużych parafiach byłby problem organizacyjny. Co do moich zastrzeżeń komunijnych, to na pierwszy miejscu i tak są kazania i styl wierszyków ;) ale co tam, mnie to osobiście przecież nie dotyczy. Także jestem zwolennikiem mówienia wcześniej o imprezach rodzinnych. Rodzina zresztą sama się o tym przekonuje - jeżeli nie mam info o ślubie z rocznym wyprzedzeniem, to mnie najczęściej na tym ślubie po prostu nie ma, bo mam już podpisaną umowę i jestem w pracy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zabulina, no niestety nie, bo jeszcze kilka ich zostalo jedna juz zareczona ale slub dopiero w przyszlym roku ... Narien witaj oficjalnie na czarno :) za "moich" czasow nie bylo jeszcze alb, ale to byl PRL wiec sama rozumiesz :) ja bardzo sie cieszylam na sukienke, mialam prosta calkiem ale byla dluga i dostalam od przyjaciolki mojej mamy do niej piekne koronkowe rekawiczki - jakas jej rodzinna pamiatke z dawnych lat, koronka prawdziwa, recznie robiona pamietam tez ze modlilam sie goraco do Boga, zeby mi zeby przednie wyszly. bo w tym czasie hurtowo wyrywalo sie mleczaki i jak w zimie mi dentystka pojechala to od razu pozbylam sie 4 zebow ktore sie chwialy. dwa z tylu urosly a z przodu nie mialam dwoch. "zalozylam sie z Bogiem" ze jak mi wyjda do komunii te zeby, to zaczne jesc ser bialy (ktorego nienawidzilam ale wiedzialam z kazan mamy ze jest zdrowy i trzeba jesc). i do dzis go jem w wielkich ilosciach zreszta :) wiec wg mnie dziecku 9 letniemu nigdy nikt nie przelozy ze wazna w komunii jest komunia jako sakrament. dla dziecka wazne bedzie to ze np. z innymi doroslymi podejdzie juz do oltarza po komunie. albo wlasnie to jak bedzie wygladac. fajnie zeby mialo swiadomosc ze to nie jest najwazniejsze, doceni to z wiekiem, ale w wieku 9 lat to mysle ze wlasnie owa doroslosc i odswietnosc/wyjatkowosc jest dla dziecka najwazniejsza jednak zreszta i tak wieszkosc rodzicow chyba przebiera dzieci z po komunii, no nie? Zabulina, pies bojowo zalize Cie na smierc :D chanelka: zalezy co rozumiesz przez "wesele z prawdziwego zdarzenia" ;-) ale znam osoby ktore pobieraly sie w tym wieku, a nawet w wieku okolo 40stki (pierwszy raz)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale tu cisza ... ja tez zarobiona po uszy jestem wiec tylko macham do was w ten piekny sloneczny dzien :) az sie zyc chce w taka pogode

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ależ gorąco!! Uff.. właśnie wyszłam na drobne zakupy i wróciłam w stanie rozpuszczonym. Hmm... ogólnie, jestem dziś dogłębnie zniesmaczona. Czy któraś z Was wstydziła się kiedyś bardzo mocno czytając książkę? W sensie - za autora, że takie coś popełnił, a nie z powodu.. niepruderyjnej..akcji..? Dawno temu po przeczytaniu Na zachodzie bez zmian i przede wszystkim Łuku Triumfalnego doszłam do wniosku, że bardzo lubię Remarquea. Z miesiąc temu zapisałam się do tutejszej biblioteki i zakopałam się w książkach na ostatnie chwile wytchnienia przed sezonem. Dziś - Remarque - Dom marzeń. I powiem Wam, że po raz pierwszy myślałam, że z zażenowania nie doczytam książki do końca. TO jest Remarque?? :O Ogólnie - ludzie chadzają po salonach, mężczyźni mają Wiedzę Życiową i są Mądrzy, A Jeśli Błądzą Jest To Usprawiedliwione i Konieczne oraz Nie Pozbawione Uroku, natomiast kobiety głównie robią "och" i podnoszą palec do ust w czasie gdy próbują myśleć. Akcja wartka jak woda w klozecie i głęboka również mniej więcej na tyle. Aż zerknęłam na skrzydełko i nieco mi się rozjaśniło - jego pierwsza książka.. ale.. no kurczę... takie dno.. Jeden wniosek sympatyczny na przyszłość - z naprawdę sporej miernoty może "wyrosnąć" coś porządnego.Ale aż mi się wierzyć nie chce... "modlilam sie goraco do Boga, zeby mi zeby przednie wyszly" Padłam :D Ja pamiętam, mama mi uszyła prostą i śliczną sukienkę z białego jedwabiu :) pamiętam grozę stania na stole i wstrzymywania oddechu gdy wbijała w materiał szpilki drapując gdzie trzeba przed szyciem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie groza z sukienką i komunią była tego typu, ze skręciłam jakoś dziwnie nogę i prawie dwa miesiące miałam w gipsie (do tego w tym czasie, jak siedziałam w domu, przeszłam różyczkę, tak za jednym zamachem). Siostra, która nas przygotowywała orzekła, ze jak ktoś nie ma jeszcze wszystkiego zaliczonego, to nie zostaje dopuszczony, ja w płacz;] A sukienkę miesiąc przed mogliśmy dopiero kupić, bo ja z tym gipsem w domu siedziałam;p U mnie właśnie lunął deszcz, a ja muszę z torbą na dworzec się dotachać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Babki - ja jak zwykle przepraszam, ale był A. i mieliśmy trochę spraw do załatwienia. Wydawało mi sie, ze jak przyjedzie to ja złapię troche oddechu, a tu tak wyszło, że nie dość, że starałam się zrobić w końcu te rzeczy, których nie mialam czasu zrobic jak A. nie było, to jeszcze trzeba było załatwić trochę spraw. No i A. pojechał już w trasę i mam tylko satysfakcję, ze jesteśmy o kilka "czynności" do przodu, bo żebym odpoczeła to nie bardzo - zresztą tym razem oboje padaliśmy na ryj.... No ale z dobrych wiadomości to powiem Wam, ze mam już wezwanie z sądu na sprawę. 24 maja :) Szybko przyszło i bardzo nam to na rękę, bo od wyroku jest 22 dni na uprawomocnienie a nam na czasie zależy, bo chcemy Tosię ochrzcić. Już nawet poczynilismy ku temu pewne kroki, czyli spełniliśmy nasze (bardziej moje :) ) marzenie i Małą ochrzcimy w Sanktuarium Maryjnym w Getrzwałdzie (pamiętasz Lucy? to tam gdzie nie udało nam sie dotrzeć z powodu śniegu jak u nas byłaś :) ) Dla niedoinformowanych - to miejsce objawień Matki Boskiej - nam miejsce szczególnie bliskie bo tam jeździliśmy prosić o Tosię. Skoro juz Ją mamy to pomyślalam,że w podziękowaniu chciałabym zanieśc Tosię do chrztu w tym właśnie kościółku - bo to nieduży bardzo stary kościół jest.A. powiedział, że tez jest tego zdania i pojechał tam do parafii zapytać. Ksiądz był podobno miły i powiedzial, ze nie ma sprawy - musimy miec tylko pozwolenie z naszej parafii (nie będzie łatwo) ale A. powiedzial, że zrobi tak, ze dadzą. Zamówilismy tez juz obiad po uroczystości w miejscowej karczmie gdzie zapodają jadło warmińskie (bo chrzcin jako takich nie robimy) i załatwiamy formalności. Chrzest będzie 3 lipca. A w sobote mam wizytę Pani z O.A. Niestety tak wyszło, ze przyjdzie akurat Pani psycholog, której jak pamietacie nie cierpimy... no ale nic - poradzę sobie z Nią. Bedzie oglądała dziecko, mieszkanie, pytała o wszystko - czyli krótko mówiąc przyjdzie na wywiad środowiskowy - to konieczne do sądu. Trzymajcie kciuki, zebym w chwili utraty cierpliwości nie zdzieliła jej czymś ciężkim.... Lucy - dzięki - Tosia super - fajnie się rozwija i już jest bardzo kontaktowa :). Juz ogląda się za moim glosem :) No i rzeczywiście jestesmy sporo na spacerkach. Jak jest pogoda ładna to nawet 3 godziny, jak brzydsza to krócej ale tez chodzimy. Zawiozłam teraz Małą do pogotowia opiekuńczego, zeby Ją pokazać (taki wymóg) opiekunka Tosi nie mogła się nachwalic jak urosła, że taka zadbana i opalona :) Cieszyłam sie bardzo. A z tym wyśpiewywaniem to ja juz tak mam od dziecka - ja potrafie nawet przy odkurzaniu śpiewać. Kocham śpiewać, a dziecku podobno dobrze jest pośpiewać więc jestem w swoim żywiole :D A jesli chodzi o prezent na chrzest, to wiesz sa różne preferencje, a i mozliwości też trzeba wziąć pod uwagę -czy to musi byc wypasiony prezent?... Ja myslę, ze nie. Mnie sie na przykład podoba taki obrazek (często jest tak, że grawerunek jest gratis) i szczerze powiem, ze mam nadzieję, ze moja Tosia zamiast np. pieniedzy cos takiego w ramach pamiatki dostanie: http://allegro.pl/listing.php/search?category=19738&sg=0&string=pami%C4%85tka+chrzest+&order=d&change_view=1 teraz znalazłam taki ale widziałam też tańsze bo to zalezy od wymiarów. Jak Tosia nie dostanie to sama Jej pewnie kupię, bo uważam, ze to bardzo wymowne po prostu i chciałabym, zeby miała swój świety obrazek. Zabulina - jesli chodzi o Komunię Św. to tez uważam, ze wielu ludzi faktycznie robi to ze względu na to, ze "wypada", że się "przyda", że "tradycja", że "co ludzie powiedzą" a nie podchodza do tego jak do waznego sakramentu. Ja swoją Komunie przeżyłam bardzo i chyba bardziej świadomie niż maluchy, bo ja byłam w 4 klasie. U nas tak ksiądz zarządził w parafii gdzie wtedy mieszkałam i to chyba nie było glupie, bo moja świadomośc była jednak wieksza. Sukienke miałam po siostrze, prostą - zaledwie z bufkami.... Bez falban, koronek, kokardek - kolezanki miały - ja nie. Wtedy czułam się trochę zazdrosna, dziś uważam, ze miałam bardzo ładna sukienkę :D Przynajmniej było mnie WIDAĆ ;) A przyjmowanie Komunii w towarzystwie Rodziców widziałam bedąc gościem na Komunii w Rybniku. Zamieszania nie było bo ksiądz zarządził, ze dzieci mają siedziec pomiedzy Rodzicami. I był porzadek, tyle że dzieci komunijne wizualnie gdzieś "pogineły" między głowami dorosłych. No i problem tez był, bo wiecie - sa rodzice którzy do komunii przystąpić nie mogą (np. rozwiedzeni w drugim związku) i wtedy dzieciom przykro... Ale w końcu rozwiązano to tak, ze Rodzice klękają z dziećmi i jeżeli nie mogą przyjąć Komunii to znakiem mialo byc polożenie dziecku ręki na ramieniu. Wtedy ksiądz już wiedział, zeby nie podchodzić z komunią - no zawsze jakiś sposób. Historię z zębami Lucy znam i uważam, ze bedziesz Ty miała co wnukom opowiadać. Strasznie mi sie podobała i jak sobie Ciebie taka małą gorliwie sie modlącą o te ząbki wyobrażę to to i uśmiech wywołuje i wzrusza trochę. Przeciez dla takiego dzieciaczka to nie lada problem był :) Narien - witaj na czarno!!!!! No historii z nogą współczuję. Żeby kózka.... Biała się teraz zapodziała...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, przepraszam ze dzis nie pisze nic do was ale nie mam czasu zywcem w robocie kupa roboty po robocie musze ogarnac chate bo znajomi K sie wprosili na spoktanie z pieskiem w ostatniej chwili ale dawno sie nie widzielismy wiec nawet sie ciesze jutro rano zawozimy psiura do rodzicow, potem mamy wesele w neidzoele tez a w poniedzialek uderzamy do nowej kliniki :) nie bedzie mnie wiec co najmniej do wtorku na internecie milego weekendu !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! dawno mnie nie było.... znaczy raz wpadłam poczytać, ale już czasu zabrakło na odpisanie. No i jestem dziś :) Mąła śpi, W. na działce u mamy a ja już stęskniona za Wami, odłożyłam inne sprawy i siedzę na topie :P Zrobiliśmy Marysi okulary :D Jak zrzuce foty na kompa możecie liczyć na małe co nie co w postać @ hehehe Okularki kupiliśmy jej różowe. Wczoraj pierwszy dzień w nich chodziło i nawet rzadko zdejmowała....dziś jest gorzej, bo co nałożę to od razu zdejmuje. mam nadzieję że wkrótce przywyknie do tego że ma je nosić. W przyszłym tygodniu jedziemy na żagle :D:D:D doczekać się nie mogę!! Prognozy pogody są życzliwe, zobaczymy jak będzie. Marysia jest strasznie zasmarkana, od tygodnia leci jej z nosa. Boję się żeby na oskrzela jej się nie rzuciło :O od wczoraj dostała antybiotyk. Mam nadzieję, że wyzdrowieje, bo przecież nie zostawię chorego dziecka :O No i planujemy na początku czerwca wyjazd zagraniczny, taki we dwoje. kobieta w biurze podróży zaproponowała nam Tunezję. Bo są dobre ceny....wcześniej myśleliśmy o Majorce albo innej hiszpańskiej wyspie, ale jednak cenowo wychodzi drożej. No a nie ukrywam, że wolimy zapłacić mniej niż więcej. a co do prbowania smaków - ja nie wiem z jakiego powodu, ale mój W. w trasie gdzieś, najczęściej zamawia żurek... ;) Nam z racji wyjazdu na żagle przechodzi koło nosu podwójna komunia. Ale jakoś mi nie żal .... 29- go w rodzinie W. też mamy i raczej nas nie ominie. Nigdy się nie spotkałam z taką komunią, że dzieci przystępują pomiędzy rodzicami. Ja sumienkę miałam skromną, ale rodzice i rodzina nieustannie zapewniali mnie że wyglądam najpiękniej. Byłam przejęta, pierwszy raz przyjmowałam Pana Jezusa. ....ale już nie wiele pamiętam ...nawet nie pamiętam czy uczyła mnie katechetka czy ksiądz.... Za to pamiętam, że dostała rower Wigry 3 od chrzestnego i od chrzestnej złote kolczyli i różowy zegarek na baterię. Nie mam już ani jednej z tych rzeczy.... dobra, kończę w przyszłym tygodniu postaram się wpadać częściej, choć nie obiecuję. W jedzie na dwudniowe szkolenie, a potem wyfruwamy na Mazury. A dziś moja babci kończy 74 lata i jak Marysia wstanie i oczywiście jak wróci W. to idziemy jej pogratulować ;) Trzymajcie się cieplutko!! PS. szczególne uściski dla Tosieńki 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"koło nosu" hehehhehe oczywiście to literówka "koło nosa" miało być na inne literówki przymknijcie oko, spieszę się... Pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę, że tu cicho, sza! Może jak odgrzebię topik na pierwszą stronę, to którąś skuszę na skrobnięcie kilku słów. Chociaż sama nie mam niczego konkretnego do napisania. Mam nadzieję, że z końcem maja zakończę pewien etap i moje życie powróci do większej aktywności. A tymczasem wszystkim samych uśmiechów życzę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Narien! Miło, że się odezwałaś ja zaglądałam, ale widząc, że mój wpis jest ostatni nie chciało mi się nic pisać. ;) Moja Marysia w pierwszy dzień posiadania okularów dzielnie je nosiła. Ale już jej się znudziło, i teraz po sekundzie je zdejmuje. Oj ja nie wiem, ciężko będzie ją przyzwyczaić. A fotę Marysi w okularach można znaleźć tu: http://www.bystreoczko.pl/galeria.htm Ciekawe czy ją rozpoznacie hehehehe Lucy jak się masz po wizycie w nowej klinice?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Biala, no coz, zagadka baaaaardzo trudna nie byla ;-) slicznie sie prezentuje mala dama Narien, koncz ten etap i ruszaj w zycie pedem szkoda czasu :) Gollumica, co to za opis na gg? Zabulina, jak weekend w pracy sie udal? my poszalelismy na weselu - bylo nawet nawet, poprawiny lepsze ale ja nie lubie wesel wiec pewnie dlatego jakos tak zawsze podchodze dziwny zwyczaj poznalam natomiast - nigdy do tej pory sie z czyms takim nie spotkalam - ze w "oczepiny" para mloda zbiera "na wozek" a wyglada to tak, ze wychodza na srodek sali druzki i wyspiewuja wszystkich - takie przane wierszyki. i kazdy musi przejsc cala sale i do "wozka" wrzucic pieniadze, niektorzy sa wyspiewywani kilka razy. zalosne ... dla mnie to raz ze przyspiewki sa mega glupie a nie smieszne a dwa to zenujacy sposob na dodatkowe wyciaganie kasy ... i jeszcze cala rodzina K jak byla wyspiewywana to wychdozila z partnerami, postukalam sie tylko po czole i powiedzialam ze nigdzie nie ide. wiem ze uparta jestem i powinnam sie dostosowac ... no ale ... zabulina, Ty obskakujesz wiele wesel, spotkalas sie z czyms takim? oczywiscie K objadl sie jak bąk, i juz na poprawinach ostatnia godzine spedzil ... na boczku. w domu znow bylo zle, kolejny atak kamieni. przestraszylam sie mocno znow, i wscieklam za razem, bo tym razem mial ten atak na wlasne zyczenie. ehhh ... no szkoda gadac jakie te chlopy sa uparte. dobrze ze tym razem obeszlo sie bez szpitala ale ja nie moge patrzec jak on sie tak meczy wiec po nieprzespanej nocy w nerwach pojechalismy w trase o 5 rano (bo klinika daleko). dobrze ze bezpiecznie i szybko obrocilismy w obie strony. w kazdym razie wrazenia super, w ogole b. mi sie podoba i lekarka i podejscie i sama klinika. wizyta trwala ponad godzine (!!!!) odpowiadala na wszystkie na nasze pytania spokojnie, przeprwadzila porzadny wywiad, przepatrzyla wszystkie wyniki badan. nie dowiedzielismy sie nic nowego ponadto co powiedzial lekarz do tej pory prowadzacy. decyzja wiec zapadla: i startujemy niedlugo do in vitro :) bardzo sie ciesze i juz nie moge sie doczekac !!! widze tez po K ze sie cieszy, duzo gadamy na ten temat, lekarka dala nam pare spraw do przemyslenia, zeby w trakcie programu nie podejmowac decyzji na goraco i pod wplywem emocji. wg mnie bardzo dobrze, bo wiele spraw ma oprcz prawnego wymiaru rowniez wymiar moralny, i nad tym trzeba sie spokojnie zastanowic musimy zdecydowac gdzie bedziemy robic in vitro (Krk czy nie) ale raczej bedzie to nowa klinika. ja w pracy juz wiekszosc mam pozalatwiane, terapetka wystawi mi opinie do lekarze prowadzacego ze potzrebne bedzie zwolnienie wiec na spokojnie powinnismy przejsc caly program. wiecie co jednak najwazniejsze? ze strach ma wielkie oczy. mimo wszytko oboje balismy sie tej decyzji jak jakiego wyroku, ze to takie ciezkie i ostateczne. ze kosztowne. ze nie podolamy psychicznie jak sie nie uda. ale po tej wizycie, gdzie fachowo, spokojnie krok po kroku wszzytko nam wylozono jakos tak czuje sie z tym "oswojona" kamien z serca jednym slowem musimy tylko wszystko na spokojnie zaplanowac, bo wg mnie najpierw K powinien miec operacje, potem chwila na rekonwalescencje, do tego jeszcze opieka nad domem rodzicow (2 tyg. w czerwcu) i slub siostry K na ktorym bedziemy swiadkowac. wiec mysle ze w czerwcu porobimy badania, zeby w lipcu ruszyc z koksem :) ale sie rozpisalam ... ale tez duzo sie dzialo ciekawe czy doczytalyscie do konca ;-) ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Babki sorry, że tak zamilkłam, ale ja najpierw jakoś nie miałam za bardzo nastroju na pisanie, bo w sobotę ja Wam pisałam miałam przecież wywiad środowiskowy a co za tym idzie odwiedziny pani psycholog.... i jakoś nie miałam weny przez to.... a potem to ja musiałam do siebie dojść i się uspokoić. Okazało się, że zajmowanie się domowym „kołowrotkiem przez kilka dni świetnie pomaga. Teraz z kolei nie za bardzo mam czas - postaram sie w miedzyczasie nadrobić. Lucy - opis dotyczy sprawy w sądzie - pisałam w ostatnim poście, ze 24 maja mamy sprawę o pełna adopcję Tosi. Jestem bardzo podekscytowana tym co u was się dzieje :) Tak wieje optymizmem z Twojego postu, ze aż się ciepło na serduchu robi. Trzymam mocno kciuki i mam ogromną nadzieje, że w końcu się uda! Biała - Marysia to jest ta do Ciebie podobna :D czyli ta najpiękniejsza! :D Resztę wpisu nadrobię. Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już siedzę sobie w zdjęciach :) poodpisywałam na zaległe miale, przepraszam za poślizg 🌼 Biała, jak to która - najładniejsza :D ;) Gollumica, aż tak źle było? Zerknij na maila. Lucy, na wesela chodzę często ;) ale "na wózek" jeszcze nie widziałam. Wiem, że jedna osoba z dalszej rodziny M miała coś takiego na weselu wiele lat temu, jest to przekazywane w formie anegdoty w rodzinie, bo tamta rodzinka znana jest z eee.. dużego pragmatyzmu :P Cieszę się, że pozytywnie jesteście nastawieni na przyszłość :) co do aspektów moralnych.. przyznaję, że ja mam osobiście trudności w dostrzeżeniu zła całego przedsięwzięcia jeśli nie uprawia się "selekcj izarodków", ich eliminacji czy "przechpwywania na zapas". Gdyby nas taka sytuacja dotknęła, wydalibyśmy po prostu więcej pieniędzy (być może sporo więcej) i nie godzili się na tworzenie zarodków w liczbie która przekraczałaby jednorazową "partię" do implantacji. Ale to już zależy od osobistego osądu... Narien, jesteś bardzo tajemnicza ;) Miłego dnia wszystkim 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś u nas taki piękny dzień, że chce się biegać z radości :) Świat wygląda tak, jakby ktoś bardzo mocno podkręcił funkcję "nasycenie" w Photoshopie :) Rano w drodze na rehabilitację widziałam łaciatego kota, który bardzo, bardzo ostrożnie szedł po płocie, 6 koni i genialnie kudłatego, czarnego psa :) W warzywniaku można kupić całe naręcze dobroci i zapłacić niedużo :) Wdycham konwalie, wcinam truskawki, w piekarniku chleb rośnie jak nienormalny, czytam wyznania miłosne M na Skype i myślę sobie, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie :) Mam nadzieję, że Wasz dzień mija równie miło 🌼 Lucy bidna zakopana w robocie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×