Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość byly takie telefony

mamy przeszkolakow-starszych-dzwoniły do was nauczycielki ze dziecko jest chore?

Polecane posty

Gość natomiast
Zgadzam się w wypowiedzią powyzej. Nauczycielki pracujące w przedszkolu mają wyższe wykształcenie tak samo jak nauczyciele pracujący w szkołach. Poza tym, pupo1977, robią one co innego niż rodzice w domu, ponieważ prowadzą z dziećmi różnorodne zajęcia, często z wykorzystaniem metod, np. Metody Dobrego Startu, Ruchu Rozwijającego W. Sherborne. Nie sądzę, aby to samo rodzice robili z dziećmi w domu. Widać, że dla Ciebie przedszkole jest tylko przechowalnią, a nie miejscem gdzie dziecko się uczy i rozwija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też mam wyższe wykształcenie i nie mam wstrętu do pracy fizycznej! Przeciwnie, nie rozumiem jak ktoś może byc tak nadęty, żeby nie móc wytrzec dziecku nosa. Tylko chyba nauczyciele są tacy... Zresztą, są też pomoce nauczycieli w przedszkolach, jeśli już ci pierwsi są zbyt egzaltowani żeby kalac się takimi poniżającymi czynnościami, ha, ha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mogę jeszcze dodac, że moje dziecko nie chodzi obecnie do przedszkola, więc nie mam z tego powodów do frustracji, jak tu nie którzy insynuują... ale chodziło - trzy lata - było to przedszkole integracyjne, i zatrudnione tam panie wykonywały jakoś te wszystkie straszne prace, jakich wykonywac wg was nie powinny. No i takie określenie jak przedszkolanka funkcjonuje w języku polskim , więc mam jak najbardziej prawo go używac. Jest to po prostu nazwa potoczna, a to że komuś się nie podoba dowodzi tylko że jest nadętym gburem, ale takie to środowisko już jest. Magistrów jest teraz tyle co psów, i żadna to już noblilitacja, a pedagogika to najprostszy z możliwych kierunek studiów. No i gdybym miała zdrowe dziecko obecnie w przedszkolu, to wolałabym żeby ktoś jednak wytarł mu tego gila co mu zwisa do kolan, albo chociaż sprawdził, czy dziecku nie skończyły się chusteczki, niż przeprowadzał skomplikowane zajęcia, na których dziecko i tak się nie skupi, skoro nie może nawet oddychac z powodu kataru. Nawiasem mówiąc - można zrobic i jedno i drugie przy dobrej organizacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niektore to oszalaly
:D A coz zlego stanie sie pani nauczycielce przedszkolnej :D jak wytrze tego nochala dziecku? Korona jej z glowy zleci? Bo sie pochyli nad dzieckiem? Bo pomoze malemu czlowieczkowi? Moje dziecko (dzisiaj 14 letnie) na szczescie mialo fajne PRZEDSZKOLANKI, ktore oprocz nauki, zabaw, PRZYTULANIA maluchow, pomagaly im wycierac noski, myc raczki i nawet - o zgrozo! :D poprawialy krzywo wciagniete portaski. I jak mniemam mialy rowniez wyzsze wyksztalcenie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi mala - po prostu złości mnie, jak czytam takie bzdury! "dziecka z "gilami" (gratuluje poziomu słownictwa, pani mgr) nie wysyla sie do przedszkola" Coraz bardziej mnie zadziwiasz, a jak mam mówic bakteryjny nieżyt nosa, czy co??? :) :) :) Ja byłam lepsza od ciebie bo wycierałam nos i korzystałam z toalety już jako trzylatek, ale dzieci rozwijają się różnie i często intelektualnie mogą byc na dobrym poziomie, i nie ma sensu żeby z powodu drobiazgu jakim jest zakichane wycieranie nosa, miały siedziec w żłobku aż do szkoły!!! No i nie piszę wybiórczo o nauczycielach wychowania przedszkolnego, ale przedszkolach jako całości, pracują tam nie tylko nauczyciele o których tu obsesyjnie piszesz. A co do pedagogiki to znam wiele osób po tym kierunku, i te studia nic praktycznie nie dają. W ogóle nie idzie z nich wyleciec, dlatego mało kto się uczy. Moja koleżanka, która ukończyła ten kierunek, ze średnią 5.0 parę miesięcy po egzaminie z faz rozwojowych dziecka, nie była w stanie nawet powiedziec, w jakim wieku dziecko zaczyna siadac, wstawac, itp. Po prostu wkuła, zdała i zapomniała. Ja już byłam matką i znałam te rzeczy na pamiec.... No i jak jesteś taka uczona, to powinnaś wiedziec, że nie ma czegoś takiego jak "niegrzeczne osądy". Może raczej niewygodne dla kogoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natomiast
A Ty pupo1977 jakbyś umiała czytać ze zrozumieniem, to byś wiedziała, ze nie napisałam, iż nauczycielka nie wytrze dziecku nosa, bo jest na to zbyt dumna, tylko ze jak kilkoro dzieci ma porządny katar, to trudno jest w tym samym czasie prowadzić zajęcia, biec po chusteczki i wycierać nosa i jeszcze zerkac na pozostałe dzieci czy sobie krzywdy nie robią. Po Twoim poście widać, że dla Ciebie ważniejsze jest, aby dziecko miało jedynie zapewnione podstawowe potrzeby czyli zostało "przechowane", aż skonczysz pracę, a zajęcia i inne tego typu rzeczy masz gdzieś. Dziwi mnie takie podejście, zwłaszcza że masz dziecko niepełnosprawne. Ja nie jestem przedszkolanką, jak to określasz, ale terapeutą i pracuję w przedszkolu integracyjnym z dziecmi o różnych dysfunkcjach i ruchowych i intelektualnych. I powiem Ci jedno, to właśnie te - cytuje Ciebie- skomplikowane zajecia prowadzone różnymi metodami pozwalają dzieciom niepełnosprawnym lepiej się rozwijać, ponieważ "zwyczajne" metody nauki do nich nie trafiają.Widać, ze niewiele wiesz o rehabilitacji i wspomaganiu rozwoju dziecka niepełnosprawnego, a prawdopodobnie przedszkole do którego chodzilo Twoje dziecko było nastawione jedynie na "przechowanie". Co do wykształcenia nauczycielek, wiele z nich przez cały okres pracy się dokształca i wcale nie jest tak, ze studia związane z pedagogika są łatwe. Skończ sobie taką neurologopedię albo wczesną interwencję, to wtedy zobaczysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dla mnie egoizm
przez te mamy które przyprowadzaja dzieci z "niegroźnym " katarem moje dziecko siedzi w domu juz 6 dzien ( leczymy katar) i co mamy fajnie że wy nie macie problemu i idziecie sobie do pracy a dziecko z katarem do przedszkola, ale dzięki wam ja siedzę w domu z moim maluchem bo zaraził się właśnie w przedszkolu nie bądzcie egoistyczne!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dla mnie egoizm
i dodam ze nie zaprowadze małego do przedszkola dopóki nie będzie zdrowy całkowicie,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natomiast - zupełnie mnie nie rozumiesz... Nie piszę w ogóle o sobie, bo jestem zadowolona z miejsc do jakich uczęszczało i uczęszcza moje dziecko. Jest to właśnie dla mnie kontrastem dla zwykłych przedszkoli - gdzie jak ktoś pisał tu - siedzi 20 dzieci i każdemu zwisa gil z nosa, a nikt mu nie wytrze bo nie daje rady albo nie chce(!). Czy wymaganie zapewnienia podstawowych potrzeb oznacza, że komuś nie zależy na specjalistycznych zajęciach? Podstawowe potrzeby są podstawowe, i nie można ich nie spełniac, zresztą nie będę się powtarzac. No a jeśli pracujesz z dziecmi niepełnosprawnymi to chyba wiesz, że każdy rodzic jest praktycznie ich stałym rehabilitantem, bo państwo samo niewiele oferuje, i jak się rodzice za coś nie wezmą to dziecko nie zacznie siadac, mówic ani chodzic. Były dni, że bite trzy godziny dziennie robiłam dziecku masaże, żeby zaczęło chodzic. No i pracowałam kiedyś też jako instruktor hipoterapii bo mam taki dodatkowy zawód... nie wiem ska twierdzisz, że nie znam się na rehabilitacji (!) Nigdzie nie pisałam że obecnie pracuję - nie jestem niestety w stanie w mojej sytuacji - to ty nie czytasz uważnie ani ze zrozumieniem. I jestem zadowolona, o czym już pisałam i z przedszkola i szkoły! TE specjalne, w kontraście do zwykłych, mają często dobrą kadrę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mieszkam w UK i tutaj widze, ze nie dosc ze dzieci przeziebione to przedszkolanki rowniez-dowiedzialam sie: "taki urok naszego zawodu" :o Tutaj nikt sie katarem czy kaszlem dziecka nie przejmuje. Kiedy maly mial 2 miesiace i byl chory to lekarz powiedzial, ze to calkiem normalne i teraz bedzie lapal wirusy co tydzien az sie uodporni i tego sie nie leczy. Troche mi rece opadly, ale coz zrobic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natomiast
W poprzednich postach twierdziłaś, że specjalistyczne zajęcia nie są potrzebne, bo dzieci i tak sie nie skupią- stąd mój wniosek, że sie nie znasz. Skoro jesteś rehabilitantem dla swojego dziecka, to gratuluję i podziwiam, ale uwierz mi, że nie każdy rodzic mający dziecko niepełnosprawne samodzielnie je rehabilituje. Nie wynika to wcale z powodów finansowych czy też z braku wiedzy jak to robić. Po prostu im sie nie chce i jest to dość częste zjawisko. Przedszkola specjalne są lepsze, bo grupy dzieci są małe i nauczyciel jest w stanie poświęcić dziecku więcej czasu. Jednak dla niektórych rodziców fakt, ze jego dziecko chodzi do specjalnego jest powodem do wstydu i woli zapisać je do integracyjnego, gdzie dziecko ma gorszą opiekę, bo często nie ma różnych specjalistów i grupy są przepełnione. Ale to jest wybór rodziców, po latach zrozumieja swój błąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wtrącam się od pewnego czasu, czytam spokojnie i cierpliwie wasze wypowiedzi, ale krew mnie zaczyna zalewać i chyba dłużej nie wytrzymam. Dla zagubionego i przestraszonego maluszka w pierwszych dniach przedszkola nie ma znaczenia czy pani, która się nim zajmuje jest przedszkolanką czy nauczycielką. Dla dzieci jak i dla mam bardziej istotne jest, jak tym dzieckiem się zajmuje. Wolę przedszkolankę z powołaniem niż nauczycielkę z wykształceniem. Mała mi - wychwalasz nam tu swoją teściową i powiem Ci, że Ci zazdroszczę. Bo Twoje dziecko nie będzie siedziało z gilem do pasa, nie będzie na przymus leżakowało, nie będzie musiało brać udziału w zajęciach wymagających skupienia gdy ma ochotę na zabawę, będzie miało zawsze czyste rączki i dobrze podciągnięte gatki. Dlaczego - bo babcia tego dopilnuje. Obyś nigdy nie musiała słyszeć płaczu swojego dziecka jak będziesz odprowadzała je do przedszkola i wtedy, gdy będziesz je odbierała. Nie życzę Ci, żebyś musiała biec do pokoju dziecka bo co noc będzie zrywało Ci się z płaczem albo moczyło łóżko. Ból brzucha wieczorem i rano normalka, wymioty rano normalka. Czy myślisz, że gdyby dzieci w przedszkolu były szczęśliwe to to wszystko by się działo. Przecież te wszystkie Panie nauczycielki nie studiują chyba dla nazwy tylko po to, żeby zajmować się dziećmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie pisałam, że specjalistyczne zajęcia nie są potrzebne: "No i gdybym miała zdrowe dziecko obecnie w przedszkolu, to wolałabym żeby ktoś jednak wytarł mu tego gila co mu zwisa do kolan, albo chociaż sprawdził, czy dziecku nie skończyły się chusteczki, niż przeprowadzał skomplikowane zajęcia, na których dziecko i tak się nie skupi, skoro nie może nawet oddychac z powodu kataru. Nawiasem mówiąc - można zrobic i jedno i drugie przy dobrej organizacji..." Najpierw zapewnia się podstawowe rzeczy. Lepiej że dziecko straci jakies zajęcia niż prawie udusi się od flegmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem nauczycielką wychowania przedszkolnego i uwierz pupo czy jak ci tam, że nie wykonuję tam takiej samej pracy, jak każdy rodzic w domu. Owszem troszczę się o dzieci, ale moja uwaga skupia się na ich uspołecznieniu, usprawnieniu poprzez zabawę, stymulowanie rozwoju. I masz chyba nieco opóźnione dziecko, skoro w wieku 4 lat nie potrafi samo się wysmarkać. Moje 4-latki potrafią bez problemu same dojść do toalety, odnaleźć w sali chusteczki i się wysmarkać. A do żłobka chodzą dzieci do 3 lat :) Wiesz istnieje taka prosta teoria: jak o czymś nie mam pojęcia to się nie wypowiadam :) I już :) Nie wiem czy przypadkiem nie dokarmian trolla :o Aha, za każdym razem dzwonię do rodzica jak dziecko ma gorączkę, wymiotuje, czy źle się czuje. Nie mam prawa podać dziecku choćby kropli do nosa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie tez czeka
oddanie dziecka do przedszkola i wolalabym aby moje dziecko mialo wytartego gila,podciagniete spodenki , przytulone gdy placze i pania przedszkolanke z prawdziwego powolania a nie pania pedegog, ktora bedzie zasmarkanemu po uszy dzieciakowi wpajala" sztywna wiedze":p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
misiaczkowa- przeczytaj najpierw wszystkie posty dokładnie, a potem się wypowiadaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wandolinka
Teraz to każdy taki wazny, nie pracuje się w księgowosci, tylko w accountingu, nie jest się kontrolerem, tylko robi sie controlling, nie ma przedszkolanek, tylko "nauczycielki przedszkolne". Nie wiem, co uwłaczającego jest w słowie "przedszkolanka" - kiedyś przedszkolanki nie musiały miec wykształcenia, wiec przedszkolanka był ktos bez studiów, dzisiaj przedszkolanki muszą mieć studia pedagogiczne. Wiec przedszkolanka to magister, nie wiem, o co sie oburzać. I ja uważam, że zamiast sie nadymać i wymyślać, czego nie będę robiła, do czego jestem "zbyt wykształcona" - powinno sie popatrzyć rozsądnie. Ja, magister inżynier, jakby mi kolega w biurze ciągnął nosem - rzucilabym mu chusteczkę, zeby sobie wytarł. Żeby mu ulżyło. I myślę, ze przedszkolanki - ok, zawsze lepiej, zeby dzieci same się obsługiwały, więc mozna powiedziec rodzicom, zeby nauczyli dzieci wycierac sobie nosy i żeby dzieci nosiły chusteczki - ale dzieci to dzieci, jak są zaaferowane zabawą, to im ten spik nie przeszkadza - i wtedy to chyba nie jest tak strasznie uwłaczająca czynność - wytrzec ten nos. Bo co, lepiej się patrzyc godzine z obrzydzeniem, jak ten spik rosnie albo jak dziecko wyciera rekawem? Taki normalny, ludzki rozsądek. I nie przesadzajmy z tymi wielkimi mądrosciami, które stosuja przedszkolanki - moze i metoda jest taka albo taka, ale koniec końców dziecko trochę pobiega, trochę sie zajmie intelektualnie, trochę z panią, trochę bez. Ja nie twierdzę, że studia przygotowujące do tego zawodu to nic, bo to nie jest nic - to są studia. Ale praca to przede wszystkim normalne zajmowanie się dziecmi i uwazanie, żeby sobie łbów nie porozbijaly

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi to się zawsze wydawało
że ludzie zapisują dziecko do przedszkola po to, żeby się czegoś nauczyło, bo pilnować, żeby sobie łbów nie rozbiło to może niania. Jakby dzieci miały się w przedszkolu tylko bawić i biegać, to by chyba nie wymagano od tych nauczycielek studiów, przecież pilnować dzieciaka to można będąc nawet analfabetą. Wszystkie mamusie, dla których najważniejszy jest czysty nos dziecka i dobrze założone spodnie, wynajmijcie sobie nianię i nie blokujcie miejsca w przedszkolu dla dziecka, którego rodzice chcą czegoś więcej dla pociechy niż czysty nos. A jeśli dziecko płacze, wymiotuje ii się moczy w domu, to wcale nie znaczy, ze jest mu źle w przedszkolu, tylko widać jest bardzo silnie emocjonalnie związany z matką i ma tzw. lęk separacyjny. Najczęsciej zdarza się to u dzieci, które przez pierwsze 3 lata życia były z matką w domu, a tu nagle zostają oddane do przedszkola na 8 godzin. No ale najłatwiej zwalić wszystko na przedszkole.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wandolinka
A dlaczego wszystko czarne albo białe? Albo wycierac nos, albo organizowac zabawy "edukacyjne"? Albo przytulić, albo zorganizować wycieczkę do muzeum? Moim zdaniem w przedszkolu jest miejsce na jedno i drugie. 3-latek to 3-latek, wyżej dupy nie podskoczy. Poza tym bywalam jako dorosła osoba w przedszkolu i nikt mi nie powie, że tam odchodzi jakas wielka nauka i nie wiadomo co. Poza tym dalczego mazgajowate dziecko ma być zabrane z przedszkola i zostawione niańce? Bo jest przywiazane do mamy? No pewnie - niech posiedzi w domu, jak przyjdzie jako 7-latek i bedzie sie mazac w szkole - to bedzie na pewno lepsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dla mnie
to podejscie ze w pzredszkolu dziecko sie ma tylko uczyc jest nienormalne, tyle walki o to zeby dzieci nie szly za wczesnie do szkoly a wy tu wypisujecie ze do pzredszkola dzieci id aby sie uczyc, zebys ie uczyc to dzieci chodza do szkoly!!! i tam sa nauczyciele ktorzy maja je uczyc a nie zajmowac sie nimi, a w przedszkolu dzieic maja sie bawic i uczyc, maja spedzac czas, przedszkole to miejsce opieki dla dzieci ktorych rodzice pracuja ! takie jest zalozenie placowki :) co z atym idzie dziecko w przedszkolu wcale nei musi byc samodzilene a pani w przedszkolu powinna w razie potzreby wytrzec mu nos ! bo to jest jej zasrany obowiazek, niwazne czy ona jest mgr czy dr czy prof! jak taka wyksztalcona to niech nauczy dzieciaka jak sie smarka i bedzie miala problem z glowy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a z tymi zajeciami to jest prz
esada! zeby 3latek uczyl sie co najmniej 2 jezykow obcych, czytania i pisania, gry na instrumentach i rysunku technicznego w przedszkolu :/ powiariowaliscie! 3latek ma sie bawic i przy okazji uczyc a nie meczyc uczac sie czegos czego niechce i nie rozumie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałąm tylko początek
tej strony i moim zdaniem, obecnie niektózy sporo przesadzają ztym WYKSZTAŁCENIEM.... co z tego, ze pani przedszkolanak ma pełne magisterskie, moim zdaniem do edukacji takich małych dzieci jest potrzebny dobry z nimi kontakt, co daje włąśnie taka przyjacielska pomoc, jak np wytarci noska czy zapięcie guzika.... z całym szacunkiem moim zdaniem lepsze efekty da wychowanie z taką przedszkolanką po studium niż z panią nauczycielką ęą po magisterce, co się do dzicecka nie schyli bo przecież to nie jej obowiązek :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pSZeCZkolanka
-używam tego nicka z premedytacją :P Przeczytałam cały wątek i cóż...dla mnie jako nauczyciela, bardzo przykre jest, że tak wielu rodziców nadal traktuje przedszkole jako przechowalnię, a najważniejszym pytaniem, jakie zadają odbierając dziecko to czy zjadło wszystko ("bo nie chce mi się już nic mu dawać..." - to oczywiście skrajna postawa, ale trafiłam na taką) i czy spało ("mam nadzieję, że nie, bo będzie szaleć do północy" ). Zauważyłam też tutaj kilka przekłamań... Widzicie...ja jestem z tych nauczycieli, dla których wytarcie nosa, pomoc w umyciu się, jedzeniu, ubieraniu, załatwianiu się NIE jest problemem. Pomagamy, ale staramy się nie wyręczać (wszak w statucie mamy zapis, że dziecko ma mieć opanowane podstawowe czynności samoobsługowe). Z pomocą pani woźnej radzę sobie z tym doskonale. Mimo, że dzieci mam w grupie 25. Dodatkowa pomoc pedagogiczna przysługuje, jeśli w grupie jest powyżej 14 3-latków. W 4-latkach już nie ma takiej możliwości. A limit 25 osób w grupie nie jest wymysłem ani moim, ani pani dyrektor. Trzeba się więc odnaleźć jakoś w tej rzeczywistości. Dlatego podobnie jak u jednej z wypowiadających się tu koleżanek - moje 4-latki dzięki "niewyręczaniu" ich radzą sobie z takimi czynnościami z każdym dniem coraz lepiej! Ale powtarzam - jeśli widzę, że z nosa cieknie a dziecko tego nie zauważa - to korona mi z głowy nie spadnie jak wytrę. Nawet jeśli takich dzieci jest sporo. Owszem, teoretycznie "nie od tego jestem", ale też jeśli rodzic już mi "podrzuci" zakatarzone, to nie może ono ponosić konsekwencji nieodpowiedzialnych czynów dorosłch... Inna sprawa, że właśnie cieknących nosów nie powinno być - w statucie isteniej wyraźny zapis, że dzieci chore nie są przyjmowane do przedszkola. Niestety, czasem nawet dyrekcja nie jest przychylna przestrzeganiu statutu, a wtedy ja mam ręce związane.... W mojej jeszcze nie tak długiej karierze nauczycielki, zdarzało mi się dzwonić do rodziców - zazwyczaj w "ciężkich" sytuacjach, typu wymioty, biegunki, mocny ból ucha, ospa, zapalenie spojówek, wysoka temperatura...wtedy wyraźnie widać że dziecko zdrowe nie jest, i nawet pomijając to, czy zaraża, czy nie, to takie dziecko samo się bardzo męczy! Rodzice wtedy reagowali błyskawicznie, bo ja nie mam prawa podać ŻADNEGO lekarstwa dziecku. I nigdy nie zdarzyło mi się, żeby rodzice mieli o to pretensje - a wręcz przeciwnie, zazwyczaj byli wdzięczni, że zareagowałam, że jestem czujna. Pojawiła się tu jeszcze kwestia "wielkiej nauki" w przedszkolu - a to już temat rzeka i niestety jeśli ktoś w tym "nie siedzi" to raczej nie jest w stanie zrozumieć...więc raczej ne będę się rozpisywać o wymaganiach, jakie stawia się nam - nauczycielom przedszkolnym w kwestiach dydaktycznych. Nie będe wspominać o najnowszej reformie, podstawie programowej i wszystkich wymysłach ministerstwa oświaty, z któych jesteśmy rozliczane. Pozostawię tylko mały cytat: "Wszystkiego, co naprawdę trzeba wiedzieć, nauczyłem się w przedszkolu - o tym jak żyć, co robić, jak postępować, współżyć z innymi, patrzeć, odczuwać, myśleć, marzyć i wyobrażać sobie lepszy świat". Robert Fulghum. Mamo ex przedszkolaka - pozdrawiam! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do "mi to się zawsze wydawało": czyżby następna pani "nauczycielka przedszkolna" z urażonym ego. Wygłaszasz mi tu jakieś teorie książkowe nt. lęku separacyjnego, tylko tak jak statut przedszkola na który powołują się tu niektóre panie "przedszkolanki" tak i teorie książkowe ni jak nie mają się do rzeczywistości. Dziecko z lękiem separacyjnym na widok matki powinno się ożywić a nie apatyczne i ze spuszczoną głową wracać do domu. Zapytane o dzień w przedszkolu nie chce nic mówić lub prosi, żeby go nie pytać. Wiele osób mi mówiło, że tak zazwyczaj jest na początku, że dzieci potrzebują czasu na adaptację a ja tego słuchałam. Tylko wiesz co? Istnieje coś takiego jak instynkt matki. Zaryzykowałam i przeniosłam synka po miesiącu do innego przedszkola bez leżakowania. Okazało się, że jest wzorowym przedszkolakiem, bardzo żywym i ciekawym wszystkiego czego nigdy nie słyszałam od poprzedniej wychowawczyni. Raczej ciągłe narzekania i skargi. Z czasem też odzyskał spokojny sen. Taki maluszek nie rozróżnia jeszcze emocji, gromadzi je w sobie a to prosta droga do... Regułek i teorii można się nauczyć ale w życiu nie zawsze się sprawdzają. Najgorzej jak pasja przeradza się w rutynę. Drogie Panie nauczycielki zamiast musztrować te małe istotki, uczyć pokory i ściśle trzymać się programu, pozwólcie im na to do czego mają największe prawo - do zabawy, na naukę mają jeszcze czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pSZeCZkolanka
PS. I chyba jestem jakimś "dziwnym" przypadkiem nauczyciela, bo ja to nawet pupy wycieram maluchom :P Starsze ucze robić to samemu. Co nie przeszkadza mi też systematycznie przeprowadzać zajęcia i zabawy dydaktyczne (dyrekcja by mi głowę urwała, gdybym tego nie robiła :P) A wogóle, to mam szczęście do fantastycznych dzieci z fantastycznymi rodzicami ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brawoooooo
pszeczkolanko- wielkie brawa dla Ciebie. A do tych mamusiek, co to tylko wysmarkany nos jest najważniejszy- to waszym zadaniem jest nauczyć dziecko wysmarkać nos, a nie zwalacie te "przykre obowiązki" na nauczycielki. Tak samo jest z potrzebami fizjologicznymi- wiele 3 latków nosi pampersa i dopiero w przedszkolu są uczone korzystac z sedesu, bo tu cytuję pewną mamę "ja nie wiem jak go nauczyć". I jeszcze jedno, chyba niektóre mamunie nie widziały co może zrobić grupa 25 dzieci w wieku 3-4 lat- sala wygląda jak po przejściu huraganu. Więc w przedszkolu dzieci nie mogą sie tylko bawić i beztrosko hasać`- muszą miec zajęcia, żeby się rozwijać i przy okazji wyciszyć. Ale to tylko moje czcze gadanie, bo przecież mamunie wiedzą lepiej jak powinna wyglądać praca w przedszkolu, chociaż nie mają o tym zielonego pojęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pSZeCZkolanka
Droga "agal67"- bardzo chętnie, chociaż żal byłoby mi marnować potencjał dzieci w tym wieku, które są mega chłonne i fantastycznie uczą się - poprzez zabawę zresztą. Moją osobistą dumą są przedszkolaki (ostatnia grupa, którą prowadziłam od 3-latków do ukończenia przedszkola w zeszłym roku) śpiewające po francusku - i uwierz mi nie było przy tym żadnej musztry a całe mnóstwo zabawy! Gorzej mają teraz rodzice, bo dzieci musztrują właśnie ich a jako cel wakacji większość wskazywała Paryż, bo oni "koniecznie muszą zobaczyć tę Wieżę..." I powtarzam: o tym, co ma się dziać w przedszkolu i jakie kompetencje dziecko ma uzyskać niestety nie my decydujemy. Zgłoś więc swoje postulaty do ministerstwa, bo my niestety przy okazji wycierania nosków MUSIMY też realizować pewne zagadnienia, z których jesteśmy szczegółowo rozliczane. ...ja i tak mocno omijam nową podstawę programową, mam nadzieję, że przez to kiedyś nie wpadnę na kontroli k.o. :P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do agal
Skoro Twoje dziecko było apatyczne itd. bo musiało leżakować, to nie obwiniaj o to przedszkola i nie uogólniaj, że jest złe, bo nie odpowiadało Twojemu dziecku. Może pozostałym dzieciom odpowiadało i potrzebowały tego leżakowania. Przecież dyrektor nie może zlikwidować leżakowania całej grupy tylko dlatego, ze jedno dziecko nie chce tego robić. Ciekawe, co by Twój dzieciak robił, jakby pozostałe spały. Pewni by hałasował i przeszkadzał. Matki powinny sobie uświadomić to, że ich dziecko nie jest jedyne w przedszkolu i czasem trzeba się podstosować do innych. W przedszkolu, gdzie pracuję, dzieci chętnie uczestniczą w zajęciach, są organizowane wystawy ich prac, musicale itp. Rodzice bardzo się cieszą, że dzieci aktywnie spędzają czas, nie tylko na zabawie, bo bawić to się mogą w domu. Zauważyłam w postach też coś takiego, że jak dzieci się tylko bawią i nauczyciel nic twórczego z nimi nie robi, to rodzice mają pretensje, że w przedszkolu nic się nie dzieje i panie tylko kawkę popijają i plotkują. Natomiast jak jakieś nauczycielki pisały, że prowadzą z dziecmi zajęcia różnymi metodami, to zaraz oburzenie, że dzieci to sie powinny tylko bawić. Więc ludzie zastanówcie się czego chcecie.... I wcale w statutach przedszkola nie jest napisane, że ta instytucja ma sie tylko opiekować dziećmi. Jak nie macie o czymś pojęcia to sie nie wypowiadajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pSZeCkolanka
A jeszcze zmroziła mnie opisywana sytuacja o "zmuszaniu do leżakowania" - chyba podajecie jakieś skrajne sytuacje, rodem z dalekije przeszłości. Przynajmniej ja się z czymś takim nie spotkałam osobiście... W naszym przedszkolu owszem - jest leżakowanie. Ale na Boga - nikt nikogo nie zmusza do SPANIA. Chodzi o wyciszenie układu nerwowego, które tym małym głowkom jest niezbędne! "Moje" dzieci wiedzą, że NIE muszą spać. Że mogą mieć otwarte oczka. Ale i tak większość zasypia - dostają przytulanki, śpiewam im piosenki, opowiadam bajki albo włączam muzykę ralaksacyjną. I nikt się jeszcze nie skarżył. Za to rodzice chwalą, że dziecko po krótkim czasie doskonale opanowuje ubieranie i rozbieranie się. Od 4-latków takie "odpoczywanie" jest krótsze, dzieci mają specjalne poduchy, kto ma potrzebę zasypia w kąciku a kto nie, po 20 minutach może bawić się dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pSZeCZkolanka
mi mała - staram się być "tylko" normalna ;) Dziękuję ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×