phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 i jeszcze trochę bym chciała. ale dietami katować się nie będę. tu odpadam totalnie. na to mam inny sposób :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 właśnie zamierzam :) mam małe dzieciątko i trochę przy nim biegania, ale z przyjemnością za chwilę wkleję całą tą niedługą historię. już ją opisywałam, więc nie będzie problemu. proszę o cierpliwość. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 Amaleta :) sama nie wierzyłam. nie ważyłam się w tym czasie. ubrania dały o sobie znać dość szybko. ktoś ładnie okreslił, że to możliwe było tylko przy odcięciu jednej nogi i sama bym tak myślała, gdyby nie fakty. opisali mój przypadek w kilku gazetach, uważam, że słusznie, bo naprawdę można. nakarmię małego i zaraz wracam z opisem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nikeila 0 Napisano Październik 20, 2009 czekam na opis :D:D z niecierpliwością Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość srutututupęczekdrutu Napisano Październik 20, 2009 no dobra , niech by było nawet tylko 10 kg w miesiąc :D:D:D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nikeila 0 Napisano Październik 20, 2009 bla bla bla szkoda było marnować tyle czsu na czekanie na odpowiedź Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość 16 kilo w miesiac to lipa Napisano Październik 20, 2009 co z tego ze możliwe jak niezdrowe:O Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 Nikeila :) moje dziecię chciało jeść. to mimo wszystko priorytet jest :)) Amaleta :) gdybyż to takie proste... NIEZDROWE? nie powiedziałabym :) ok. już wklejam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 Co robiłam przez równy 1 m-c, pamiętny dla mnie sierpień, by wywalić 16 kilogramów. To było oczywiście w fazie nie-ciążowej bądź poporodowej, ale na końcu dodam parę słów, co robię w fazie poporodowej i też pomaga :) Nie jestem typem dietowym - po prostu nie umiem się zdyscyplinować co do diet. Czuję się przytłamszona. Poczytałam gazety, książki, zobaczyłam, co najzdrowsze, najlepsze i co lubię. I jakoś to sobie ładnie powiązałam. - Rano, na czczo, między 8 a 9, pół godziny gimnastyki przy muzyce - każda piosenka była od czegoś innego - przysiady, skłony, skrętoskłony, skakanie, piruety jakiekolwiek taneczne, dotyk naprzemienny prawe kolano-lewy łokieć i odwrotnie, kręcenie biodrami, 4 elementy jogi po kilka powtórzeń, które wynalazłam w jakiejś gazecie i tego typu wymyślane naprędce drobiazgi. To wszystko TYLKO pół godziny :) - Następnie śniadanie. Bardzo ważne, najważniejszy posiłek. Ciemny chleb, wędlina, serki, jogurty, płatki, warzywka. I nieodłączna Inka, oczywiście bez mleka, ale z cukrem lub słodzikiem [nie polecam na dłuższą metę, chciałam być mądrzejsza niż wyższa i niestety, za długo używałam słodzik, zawroty głowy murowane. Po odstawieniu już spokojnie] - Dwa litry niegazowanej wody mineralnej w ciągu dnia. - Kolejne posiłki nieduże. Zwyczajne. Chude mięso, ryba, zupy, dużo warzyw. Dzięki Bogu, nie lubię tłustego :) Ostatni posiłek najpóźniej o 18-19. Wiem, że to i tak przypóźno. Żadnych słodyczy. Raz na jakiś czas kawałek ciasta. - Morze soków [przesadziłam :) około 2 szklanek dziennie], osobno z warzyw do południa, osobno z owoców po południu. Warzywne dłużej się trawi. WŁASNORĘCZNIE ROBIONE z zapasem na 2 dni. Warzywne - z marchwi, pietruszki, selera, buraka, ogórka zielonego i czosnku. Owocowe - z jabłka, grejpfruta i cytryny. - Piłam zioła - pokrzywa, mięta, kwiat lotosu. - Codziennie regenerujący balsam do ciała. Wcale niedrogi. Nie wiem, czy mogę podawać producentów. Obecnie znam lepsze, ale wtedy miałam akurat ten pod ręką :) To wystarczyło. Systematycznie i skutecznie. To było parę lat temu. Założyłam później coś w stylu klubu puszystych, by pomóc innym. Spróbowałyśmy wszystkiego, żeby móc wybrać to, co dla nas najlepsze. Aerobik, aquaaerobik, siłownia, rowery, joga, tai-chi, masaże, zabiegi, taniec arabski [stąd ukradłam pomysły na cudne, najprostsze pod słońcem ćwiczenia na talię]. Mam również gabinet masażu. Robię nie tylko lecznicze, klasyczne, ale również wyszczuplająco-ujędrniająco-antycellulitowe specjalnie zamawianymi kosmetykami, dodałam fantastyczne zabiegi Agyptos, także Guam i maski jonowe itd. Dzięki pracy miałam coraz mniej czasu na własne ćwiczenia. Zmęczona nie dawałam rady. A pracować trzeba, tym bardziej, kiedy zostaje się samemu, a jest dla kogo żyć. Więc moja waga już stała. Innym leciała :) W dalszym ciągu pomagałam. Moi klienci, żeby było weselej, przychodzili także parami. Jedno się masowało, drugie ćwiczyło. Kupiłam bowiem troszku sprzętu - rower stacjonarny; trampolinę [to skakanie, o którym wspominałam, było rewelacyjnie rewolucyjne, wszystko schodzi w dół, tylko nogi bolały ;) polecam więc trampolinę]; hantle; sprężyny; motylek na uda i ręce; wiosła; stepper; hula hop; maty, na których można ćwiczyć. Tak więc poznałam różne rzeczy - wydziabałam z tego to, co pasuje mojemu zdrowiu, moim chęciom, mojemu - niestety słomianemu często - zapałowi. Bo nauczyłam się w życiu jednego - jeśli coś nie sprawia mi radości, jeśli mam opory - nie wchodzę tam, nie wlezę za skarby świata. Chcę i wiem, że potrafię odchudzać się z uśmiechem. Reasumując - teraz jeszcze karmię maleństwo piersią, ale kiedy tylko przestanę - robię sobie drenaż limfatyczny, potem kilka Agyptosów, po których będę o paręnaście cm mniejsza w obwodach, a po tym wywaleniu toksyn, zaczynam z powrotem ćwiczonka takie, jakie polubiłam. Acha, i będę maszerować z kijkami :) Póki co, nie mam na nie funduszy :) Wiem, że w dalszym ciągu nie podziałają na mnie diety [odrzucenie spowodowane jest m.in. uczuleniem na białko, ale również brakiem czasu na wymyślne potrawy]. Muszę i chcę jeść to, co lubię, ale w odpowiednich ilościach i z jakimś pomysłem ogólnym. Tymczasem zaczęłam od wody niegaz. w większych ilościach - 3 litry - i delikatnych ćwiczeń oraz masażu. Piję w dalszym ciągu Inkę, jem krupnik lub rosół - trzy talerze dziennie - dzięki temu mam pokarm i trzymam wagę. Mam nadzieję, że dam radę. Potwornie jestem czasem zmęczona, ale tyle już przeszłam, teraz musi być tylko lepiej. Łaski ten los nam nie robi :) Dziękuję za wysłuchanie :) Bynajmniej nie jest to reklama :) Opisałam sytuację i chciałabym, byście podeszły do tego tak, by za m-c móc powiedzieć - 10 mniej! 12! :) Wiem, że to nie jest takie proste znaleźć choćby ten czas na ćwiczenia nawet najmniej skomplikowane.. rano do pracy, po pracy zmęczenie. Ale ja, znając siebie, naprawdę starałam się wymyślać coś najnajnajprostszego. Takiego dla każdego. Więc i dla mnie. I można. I powodzenia Wam i sobie w tej walce :) Jeśli ktoś będzie miał jakieś pytania, postaram się solidnie odpowiedzieć :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
laura_0307 0 Napisano Październik 20, 2009 to bardzo fajnie, gratuluje ale chyba strasznie duzo musialas wazyc bo ja na takiej diecie bym przytyla :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 Lauro niom, trochę ważyłam :) poważnie byś przytyła? do mnie jakoś dotarło po prostu to, że nie da się TYLKO mniej jeść, czy dietować. Trzeba to wszystko razem połączyć. Dla ciała ćwiczenia. Dla wnętrza konkretnie przemyślane jedzenie i picie. Dla skóry masaż i balsam. Wydaje mi, że rezultatów takich długofalowych nie da się uzyskać tylko jednej z tych spraw. A Ty jak próbowałaś się odchudzać? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 wiem, Amaleta, ale skuteczna widzisz, bez przerwy szukamy środków cud, a może właśnie najskuteczniejsze jest coś, co jest proste dla każdego i pod nosem leży, i kwiczy, żeby się tym zainteresować? jak wspomniałam, trzeba zaserwować organizmowi wszystkie ujścia. może Tobie przydałoby się więcej soków? może jakieś ziółka? może więcej wody? może nie ćwiczysz? starałam się opanować organizm całościowo i wyniki były. jeśli ktoś np. nie lubi ziół - pokrzywa jest mało smaczna - można zamienić ją na cukierki pokrzywowe - są słodkie, smaczne, takie zamienniki po prostu. słysząc od znajomych, ich diety cud szybko zrzucają tłuszczyk, ale organizm jeszcze szybciej chce go z powrotem. ja schudłam raz, a porządnie. teraz zamierzam to powtórzyć, choć już nie na tylu kilogramach mi zalezy, co wcześniej, żeby dobrze się poczuć cokolwiek dla siebie zrobisz, organizm się odwdzięczy :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Dalaj 0 Napisano Październik 20, 2009 a tak z ciekawości z jakiej wagi zaczynałaś przy jakim wzroście? :) nie ma diet cud. Jeśli ma być coś na zawsze to trzeba i nawyki zmienić na zdrowe raz na zawsze. A nie tak jak sporo osób najpierw jeśc malutko lub nic aby było szybko a potem gdy osiągną cel to znów zacząć się obżerać bo już można. A to nie tędy droga. Ja sama schudłam powoli na racjonalnej diecie -jadłam sporo i zmieniłam nawyki na zdrowe. :D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 Amaleta, a jak się odchudzasz? dalaj, wzrost 165 cm, waga na początku odchudzania aż wstyd się przyznać... więc tego chyba nie zrobię :))) ale dużo.. po odchudzaniu i ostatnio po ciąży zostało mi do odchudzenia około 10 kg, żeby być akuratną :) jeśli chodzi o jedzenie - nigdy nie jadłam specjalnie wiele, więc akurat to nie sprawiło mi zbytniego problemu. trzeba było dodać po prostu jeszcze parę rzeczy i zrobić porządek z tym co jadłam i z czasem, kiedy jadłam :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
laura_0307 0 Napisano Październik 20, 2009 phi dosc no ja swoje 10 kg schudlam w 7-8 miesiecy na diecie MZ cale zycie wazylam malo - 50-53 kg przy 170 wzrostu, az w ciagu ostatnich 3 lat przytylam do 62 kg - bo dalej zarlam jak prosiak, a zero ruchu (kiedys codziennie biegalam po 10-12 km, basen, jazda konna itd a pozniej nic) no wiec ostro ograniczylam jedzonko i schudlam teraz wystarczyloby, zebym jadla 1700 kcal dziennie zeby utrzymac wage, ale 3.5 tyg temu rzucilam palenie i strasznie mi sie metabolizm zwolnil, do tego przy ilosci jaka palilam (30-35 papierosow dziennie) spalalam dodatkowe 200 kcal (przynajmniej tak twierdzil moj lekarz :) wiec teraz niestety, zeby wage utrzymac musze jesc ok 1400 kcal dziennie na szczescie za 2-3 miesiace, kiedy metabolizm wroci do normy to bede mogla jesc troche wiecej ale na razie i tak walcze ze strasznym glodem - mam ochote na wszystko - normalnie bym zapalila a teraz chce jesc :( do tego slodycze, na ktore cale zycie nie moglam patrzec :( ale nic to - dam rade. na razie cwiczyc nie bardzo moge (rozne powody) ale jak tylko bede miala mozliwosc to zaczne znowu i wtedy metabolizm podkrece troche :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
phi.dosc 0 Napisano Październik 20, 2009 Laura, pewnie, ze dasz radę :) przyznam się, że waga 62 kg, na którą Ty narzekasz, dla mnie będzie spełnieniem marzeń :) takie te moje marzenia mało interesujące i mało pasjonujące, ale cóż :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
laura_0307 0 Napisano Październik 20, 2009 no wlasnie, to wszystko zalezy z czym sie dobrze czujemy moje kolezanki na diecie chca wazyc 60, a ja z 60 sie zle czuje bo jestem przyzwyczajano do tego, ze podczas calego zycia uprawiania wyczynowego sportu bylam chuda jak patyk :p no nic apetyt mnie dobija, ide jesc ciastko - niby male, niby 90 kcal, ale zawsze toniepotrzebny cukier :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach