Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Elenai

Rozwód po 5 miesiącach od ślubu?

Polecane posty

Gość niebieska nimfa
a mi to raczej wyglada na nerwice natrectw. Kto NORMALNY myje podloge 2-3 razy, bo wydaje mu się lepiaca, jezeli jest czysta. To chyba mozna leczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wallencyja
Oj kobito kobito....Musisz NATYCHMIAST zmienić swoje podjescie do sprawy. Jesteś samodzielną, mądrą, inteligentną kobietą, ładną. Nie ma powodu, żebyś uważała sie za bezwartosciową. Powiedz mi - z jakiego powodu ty masz byc jakąś gosposią w domu? Pracujesz - to robota powinna być podzielona na dwa. Na twoim miejscu jutro wypisałabym na kartce obowiązki domowe i powiedziała, że ma sobie wybrać połowę i teraz tak bedziecie to organizować. I po prostu NIE RÓB tego, co bedzie na jego liscie. Jeśli to np. bedzie pranie - nie pierz. Jak się skończą łachy, to wypierzesz swoje, odpowiednio to komentując - a on niech robi co chce. Ja sie nie dziwię kobietom, że ci radzą rozwód. Ja bym na takiego jak on nawet nie spojrzała - bo apodyktycznych manipulantów wyczuwam od razu i taki egzemplarz jest z miejsca skreślany. W życiu bym nie pozwoliła facetowi na takie komentarze, na gadki bez szacunku, na psychiczną przemoc. No przecież bym go prędzej zajebała tepym nozem, niz powzoliła sięponiżać. Tobie jest trudniej, bo ty masz nieciekawą wytuację w rodzinie. On też ma wzorzec, który sie na tobie niemiło odbija. Ale kurwa mać wszystko w twoich rękach - jak ci sie nie podoba, to nie chlip, tylko pierdolnij ręką w stół i powiedz, że nie pozwolisz się tak traktować i tak do siebie mówić. Jakby co - zawsze mozesz się wyprowadzić, chocby do jakiegoś pokoju w mieszkaniu studenckim - a on niech zobaczy, jak sobie poradzi ze swoją pensyjką. Nie jesteś na przegranej pozycji, to już raczej on jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieska nimfa
Do Elenai Powiem Ci ejszcze tylko tyle, ze musisz się mu postawić... Ja czasami też się denerwuje, jak mam ułozone jakos w szafce z garnkami, miskami, foremkami do pieczenia, pojemnikami na jedzenie, jest malo miejsca, wszystko mam ladnie poukladane a on zrobi mi rozpierduche to chyba zielenieje ze zlosci, wołam go jak dziecko do kuchni i każe wszystko poprawiać. ja jestem pedantka w kuchni, a on nienawidzi ubrań, które sa poza szafka/szuflada. Musisz się mu postawić, nie kłóć się, nie krzycz, nie uzywaj przykrych słow, po prostu sie do niego nie odzywaj. Ja kiedys nie odzywałam się do niego przez 5 dni, chociaż mieszkamy razem... Powiedział, ze odchodził od zmysłow... Nie odzywałam się, nie dałam się rpzytulić, nie ugotowałam, nic nie zrobiłam, to była jego kara. Byłam, ale mnie nie bylo. To co wtedy zrobił nigdy więcej się nie powtórzylo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss_smile
Ja sie rozwiodlam oficjalnie po 2 latach, ale juz kilka miesiecy po slubie bylo wiadomo ze nic z tego nie bedzie. Powody bylo wiele, ale jedno sie zgadzalo- byly maz po slubie bardzo sie zmienil, a raczej mysle ze po prostu ujawnil swoje prawdziwe oblicze. Mieszkalismy razem przed slubem jakies pol roku wiec tym bardziej bylam zaskoczona razaca zmiana w jego zachowaniu. Czulam sie osamotniona i nieszczesliwa tak jak Ty, walczylam ale bylo tylko gorzej. Ostatecznie to moja mama doradzila mi zrobic ostre ciecie dopoki jestem mloda, nie mamy wspolnych dzieci i ulozyc sobie zycie z kims innym. Z perspektywy czasu jestem jej wdzieczna za te rade, bo jestem szczesliwa osoba, mam wspanialego mezczyzne u mego boku, odsiagnelam sukces zawodowy, zwiedzialm wiele pieknych miejsc na Ziemi. Mysle, ze to rozwod dal mi swoistego kopa do zycia i sile przetrwania. Nie boj sie rozwodu, jesli masz prace i wsparcie bliskich poradzisz sobie. Zycie jest tylko jedno i mija dosc szybko. Moze to brzmi banalnie ale tak wlasnie jest. Spojrz na to z tej perspektywy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieska nimfa
Co do zmiany faceta po ślubie na gorsze, to jest to mozliwe i drażni mnie jak ktos pisze 'to nie wiedizalaś jaki był przed'? Nawet jak się mieszka przed ślubem to nic nie wiadomo. Najlepszym przykładem sa moi znajomi, teraz juz małżeństwo, on stwierdził, że juz starać się nie musi, wiec na pewno nie będzie tym samym wspaniałym facetem z czasów przedmałzeńskich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wallencyja
Przede wszystkim musisz być konsekwentna. Jak jesteś obrazona - powiedz, ze ejsteś obrazona i zero kontaktu, dopóki cie nie przeprosi. I kurwa nie podchodz i sie nieprzymilaj po 5 godzinach, tylko przeciągnij to konsekwentnie, chocby to 2 tygodnie miało trwać. Zero rozmów, zero patrzenia, nic dla niego nie rób, nie dotykaj, nic. On wie, że to jest hak na ciebie - bisz się samotności. I wie, że nie musi przychodzić, bo ty sama sie przyczołgasz i bedziesz się przymilać. I to bardzo szybko. Nie wolno ci tego robic - jak on cie zranił, to musi o tym wiedzieć i musi poniesć konsekwencje. Nie mozesz go za to głaskac po głowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego ja się cieszę że zamieszkałam z moim mężem jeszcze półtora roku przed ślubem i już wtedy po krótkim czasie miałam obraz życia pod wspólnym dachem dzięki czemu dziś żyjemy dość zgodnie.(dlatego też jeśli ma się możliwość i finanse-obiema rękami podpisuję się pod zamieszkaniem razem przed ślubem)małe sprzeczki są,bo zaś ja dbam w tym domu o porządek.ale niektórzy mają rACję-dorośli się nie zmieniają,tymbardziej nie zmieniają się po ślubie-tylko wtedy widać ich zachowanie bardzo dokładnie..więc raczej nie łudź się,że po 5,10 czy 25 rozmowie,proszeniu,awanturze twój mąż się zmieni...raczej bym, na to nie liczyła.jeśli jestes wykończona jego zachowaniem a nie chcesz zalatwiać tego unieważneniem małżeństwa to możesz zwyczajnie odejść.tu dopieron 5 miesiecy a pomyśl że przed tobą lata.a skoro teraz się odnosi z nieskrywaną nienawiścią kto wie jak będzie za jakiś czas?czy nie podniesie na ciebie ręki?nie masz ochoty dalej się męczyć-odejdź.albo zostań-kiedy nie daj Bóg ciebie lub jego (odpukać)!!!spotka jakaś choroba,nieszczęście to widelec w innej przegródce lub margaryna stracą swoje znaczenie w jego życiu.ludzie nie umieją się cieszyć tym co mają na codzień,nie potrafią się cieszyć z pierdół,z obecności ukochanej osoby.dopiero jak człowiek coś straci szeroko otwiera oczy i płacze.życzę podjęcia odpowiedniej decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeśli zdecydujesz się zostać-zachowuj się tak jak pisze wallencyja.olewaj,nie poprawiaj,nie zwracaj na niego uwagi.a jeśli zdecydujesz się na odejście a faktycznie czujesz się we własnym domu jak stary mebel-będzie ci ciężko ale jesteś mloda,pracujesz,nie macie dzieci-i z czasem zobaczysz że rozwód to była dobra decyzja.czas pokaże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, to nerwica natręctw.. można spróbować leczenia farmakologicznego jeśli on się zgodzi w co wątpię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj maz tez jest takim pedantem, a ja jestem luzara-balaganira. I zyje nam sie nawet niezle, choc maz czesto wszczyna awantury o pierdoly. Moja recepta jest taka, ze nie przejmuje sie tymi jego tyradami. Jak chce miec idealnie, to niech sam sie bierze do roboty. Efekt? Maz jezdzi na zakupy, gotuje nam codziennie obiady, myje kuchnie po posilkach itd. ja tez mam oboawiazki oczywiscie, ale wykonuje je tak, jak uwazam za sluszne. Jak maz znowu krytykuje, to mu mowie: Zrob to sam. Generalnie zawsze mozna trzasnac drzwiami i isc sobie do swojego pokoju (o ile sie go ma- jak sie nie ma, to po prostu opuscic pokoj, w ktorym ON jest). Nigdy by mi nie przyszlo do glowy, zeby skakac pod dyktando meza. Droga Elenai- zachowujesz sie jak zastraszona sluzaca wlasnego meza, a nie jak rownouprawniona malzonka. Odpyskuj mu, jesli masz dosc jego uwag. Pokaz, ze masz w sobie sile. Pod zadnym pozorem nie placz, bo 1) jest to wyraz totalnej kleski i bezsilnosci, przez co on czuje sie potwierdzony w swojej roli 2) placz jest to dla faceta-krola dzungli irytujacy i po prostu wkurza, wiec prowadzi donikad. Wez sie w garsc kobito i nie daj sie terroryzowac. Nie staraj sie byc idealna, ani mu dogodzic. Tylko jesli stac cie na to, wasz zwiazek moze byc szczesliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mąż został nauczony
w domu że mężczyźni to władcy świata a kobiety to jakieś ich służące...chce Ci pokazać za wszelką cenę gdzie jest Twoje miejsce!!! nie mają szacunku do matki to nie licz że bedzie miał szacunek do Ciebie. poprostu kobiety w oczach jego rodziny to tylko głupie nic nie warte istoty! uciekaj, może przeprowadz się do jakiejś koleżanki na jakiś czas, może cos wynajmij i żyj dla siebie nie dla innych!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie pedantka
boże ja mam to samo jestem po roku małzenstwa mam male dziecko i juz mam dosc, ja sama z dzieckiem maz w pracy, pracuje baaardzo duzo przyjdzie i czepia sie o wszystko, na poczatku chcialam byc przykladna zona, obiad 2daniowy, co niedziela ciasto ale po co, po to by czepial sie o wszytsko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elenai jestem ciekawa jak sytuacja wygląda teraz u Ciebie. Jak czytam Twojego posta i wypowiedzi to tak jakbym czytała o sobie. My po 6 latach zamieszkaliśmy razem. Pomieszkaliśmy 5 miesięcy i się wyprowadziłam. Mój też mnie wytresował ale w białych rękawiczkach. Nie marudził w domu ale narzekał na mnie swoim rodzicom (a ma 34 lata) i nawet robił to przy mnie, że np.kuchenki nie umyje, włosy z podłogi musi zbierać. Bardzo się starałam. Codziennie gotowałam obiadziki, sprzątałam, nawet narzuta musiała być odłożona w równą kostkę. Imponował mi jego pedantyzm, dopóki nie zamieszkaliśmy razem. Też byliśmy idealną parą "na zewnątrz", dobra praca, wykształceni, dobrze ubrani. Kiedyś zapytałam go jak wyobraża sobie mieć dziecko, które nakruszy, wyleje. Wiesz co odpowiedział, z uśmiechem na twarzy, że sobie nie wyobraża. Ale dzieci rzekomo chciał mieć. Na szczęście nie mamy ślubu, bo nie wiem co byłoby dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Warwik
Małżeństwo to grób miłości.Każdy facet ma obowiązek sortować i układać na swoje miejsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uciekaj. Ja żyłam 10 lat. 2 dzieci. I po 10 latach wzięłam rozwód. Dzieci dorosłe. Ja mam drugiego męża od 15 lat jestem szczesliwa i każdego dnia budzę się z radością ze to zrobiłam. Nadmieniam ze eks się nie zmienił .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem 4 miesiące po ślubie i zastanawiam się po co nam to było?! Nie mamy wspólnych zainteresowań, pasji nic, co by nas łączyło. Teraz z perspektywy czasu mam wrażenie, że połączyła nas jedynie chęć posiadania małżonka! Dodam, że mam 36 lat i byłam już chyba zmęczona pytaniami, kiedy się ustatkuje.. Teraz każdy pyta o dziecko, a ja wiem, że dziecko tylko pogorszy sprawę... Już teraz spędzamy każdą wolną chwilę osobno, a weekend wygląda tak, że oboje siedzimy w osobnych pokojach.. I mieszkaliśmy razem przed ślubem 1,5 roku, tylko nasze życie wyglądało trochę inaczej.. Były wyjścia, byli znajomi, teraz kompletnie nie robimy nic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co ja mam powiedziec ? 3 miesiace po slubie I powoli mam dosc. Jestesmy z soba 3 lata, mieszkamy razem od dwoch. Jest oschly, bez uczuc, nie przytula mnie, nie trzyma za reke, sex raz na 2 tyg. Prawie sie nie widujemy bo pracuje na nocne zmiany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja za miesiąc biorę ślub jak Was czytam to coraz bardziej się zastanawiam jak to będzie z nami. Też nie mieszkaliśmy razem przed ślubem jedynie pomieszkiwaliśmy raz on u mnie raz ja u niego. Cały ten ślub właściwie jest już dla wygody, nie chce mi się dłużej żyć na walizce, która taszczę do niego albo on do mnie. Jednak nigdy nie byliśmy razem ze sobą na tyle długo by zmagać się ze swoimi demonami. Gdy był cięższy okres lub sprzeczka wisiała w powietrzu po prostu wracało się do siebie swoich spraw a tęsknota robiła swoje i wulkan nie wybuchał. Obawiam się, że gdy będziemy już skazani na wspólne mieszkanie to erupcja będzie nieunikniona. Zwłaszcza po przeczytaniu wątku mam mieszane uczucia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×