Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wycofana na maksa

autyzm u dorosłych

Polecane posty

Gość wycofana na maksa

Może ktoś coś wie na ten temat. Czy gdzieś robi się badania pod tym kątem u osób dorosłych? Czy może tak być, że mam z tym coś wspólnego? Kiedyś była moda na filmy o dzieciach z autyzmem. Zaobserwowałam, że w dzieciństwie miałam bardzo wiele podobnych zachowań. Potem dowiedziałam się o Zespole Aspergera - i znów się potwierdza - wypisz, wymaluj - ja. Nie chcę sobie wymyślać chorób, ale taka zbieżność? Proszę o poważne odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12356654
Musisz iść do psychiatry, najlepiej takiego co specjalizuje się w ZA. Mi tez wydaje się, a w zasadzie jestem pewna, że to mam. Podobnie jak kilka osób z mojej rodziny.... Pracujesz gdzieś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana na maksa
Dzięki za odzew. Mieszkam w średniej wielkości mieście, znam mniej więcej srodowisko psychologów (mam znajomych) i po pierwsze - nie mam za grosz zaufania, a po drugie - u nas raczej nie ma takich specjalistów. A po trzecie jakoś głupio byłoby iść z gotową diagnozą. Nie pracuję - mam w ogóle dużo szczęścia w życiu, jakoś tak się układa, że nic nie muszę. A przeżyłam (wg statystyk) już gdzieś połowę życia. Może i przez drugą uda się jakoś przemknąć......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Każdy może mieć autyzm
Tylko u dorosłych manifestuje się inaczej, bo juz się nie rozwijają. Dlatego autyzm - będący swego rodzaju wycowaniem się i odizolowaniem od otoczenia - u dzieci powoduje wyrazistsze objawy. Zatrzymują się na tym etapie rozwoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zajmij się sobą
koniecznie! Mówisz, że przeżyłaś już pół życia, to znaczy ile? 30, 50 lat? Nadal masz jeszcze dużo przed sobą. A jeżeli czytałaś sporo na ten temat i wiesz nawet o Zespole Aspergera, to wiesz także, że może grozić Ci na starość Altzheimer. Idź koniecznie do psychiatry, psycholog tu nie pomoże, wierz mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12356654
Pytałaś, gdzie się to diagnozuje. Nie u psychologa - bo psycholog nie stawia diagnoz tylko lekarz. Rzecz jasna we własnym małym mieście to nie ma sensu - choćby z powodu, że pewnie wzięliby cię na języki co niektórzy. Jesli ci bardzo zalezy - możesz przecież szukać w większym mieście - ale najlepiej kogoś co się w tym specjalizuje. Tylko osobiście nie wiem, czy sama diagnoza wiele da, bo tej dolegliwości nie można wyleczyć... Jest wprawdzie na to jakąś dieta. Jak chcesz więcej poczytać to warto zajrzeć na forum poświęcone ZA. Co do Alzheimera - to pierwsze słyszę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u doroslych
autyzm zwie sie depresja lekowa Leczy psychiatra poprzez uzupełnianie chemicznych zwiazkow w mozgu. Prozac jest dobry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana na maksa
Autyzm i alzheimer.... Hmmm...... nie wiem, czy to się łączy, ale szczerze mówiąc u mnie w rodzinie były przypadki alzheimera, możliwe, że mnie to czeka - ale tego się nie boję.Bardziej irytuje mnie to, co jest teraz, a co nie daje mi normalnie żyć. Depresja lękowa - to co innego. Psycholog - psychiatra. Jak napisałam, mam znajomych w tym środowisku - to się poniekąd łączy - tzn. ludzie się znają. Wolałabym nie zaczynac tu, u siebie - bo widzę, na jakich zasadach to działa. To ja nieraz proszę, aby mi o czymś, tzn. o kimś nie mówiono, bo ja nie chcę mieć takich informacji. A to są plotkarze straszni. Wygadają wszystko. Niestety. Lat mam - trochę po 40 :-) Ale napiszcie coś jeszcze. Może coś z tego wyniknie. A może tak naprawdę dręczy mnie zupełnie coś innego? Szukam albo potwierdzenia, albo zaprzeczenia "mojej diagnozy". Wnioski wyciągnę później. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12356654
"Ale napiszcie coś jeszcze. Może coś z tego wyniknie. A może tak naprawdę dręczy mnie zupełnie coś innego? Szukam albo potwierdzenia, albo zaprzeczenia "mojej diagnozy". Wnioski wyciągnę później. " Tylko że praktycznie nic o sobie nie napisałaś.... Więc jak potwierdzić tę diagnozę? Musiałabyś napisać znacznie więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale bzdety piszecie
jasneee, zaraz sie okaże że wystarczy niechęć do wychodzenia z domu i już ma się autyzm albo aspergera :D Po latach studiów mogę Wam powiedzieć że chory raczej sam sie nie zdiagnozuje i wypiera chorobę... a Wy to co najwyżej hipochondrię macie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana na maksa
Nic nie mówilam o niechęci do wychodzenia z domu. Po drugie - tylko szukam, a nie diagnozuję (poprzednio słowo "diagnoza" było w cudzysłowie). 12346654- właśnie dlatego też niewiele piszę, bo nie chcę niczego narzucać, sugerować. Chciałabym, żeby też ktoś inny - może ty? - napisał o sobie. U mnie to nie chodzi o wychodzenie z domu - chociaż mogłabym nie wychodzić, to fakt. Ale nie umiem sobie poradzić z takim np. zachowaniem, gdy nie umiem przyjąć i zaakceptować zmiany. Nie mówię o jakiejś dużej, ale o drobiazgach. Rozum, czy rozsądek mówi mi co innego, a ja chora jestem, bo ktoś na Święta chce inne ciasto niż makowiec. A ja nie potrafię sobie tego przetłumaczyć. Na Święta musi być makowiec - inaczej świat się zawali. Staje się od tego strzepem nerwów i nie potrafię o niczym innym myśleć. Wariuję. Od głupstwa w końcu. Płaczę, wrzeszczę. Oszaleję przez to zakichane ciasto.......... To tylko taki przykład, jest wiele innych. Nie wiem, co zrobić, żeby wszystko było zawsze na swoim miejscu - czyli tak, jak jest poukładane w mojej głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedzenie_ma_znaczenie
Czy gotowane pożywienie jest dla nas dobre? W naturalnym środowisku wszystkie zwierzęta jedzą żywy pokarm, taki jakiego dostarcza im natura. Tylko ludzie gotują pożywienie i tylko ludzie cierpią na szeroko rozpowszechnione choroby i dolegliwości. Te osoby, które odżywiają się głównie żywym pożywieniem, są bardziej czujne, myślą jaśniej i bardziej logicznie i stają się bardziej aktywne. A co najbardziej istotne, osoby odżywiające się żywym pożywieniem stają się rzeczywiście wolne od chorób! Gotowanie jest procesem niszczenia żywności i to już od momentu, gdy zastanie ona poddana obróbce technicznej. Długo zanim żywność obróci się w proch, jej wartość zostanie całkowicie zniszczona. więcej informacji: www.surawka.republika.pl zobacz film na youtube pt. Jedzenie ma znaczenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12356654
Dobra, mam czas to napiszę o sobie. Ja jestem w zasadzie pewna , że mam ZA. Odkryłam to niecały rok temu, czytając o tym. Ale po kolei. Moje problemy sięgają bardzo wczesnego dzieciństwa, w zasadzie odkąd pamiętam. Jestem baaardzo apatyczna, czuję to tak jakby coś wysysało ze mnie siły. Wszyscy ludzie, którzy mają ze mną kontakt są przekonani, że mam depresję. Ale depresja nie pojawia się w wieku przedszkolnym, a ja taka byłam od zawsze. Jest to tak widoczne, że czasem zaczepiają mnie nawet na ulicy. Ja nie czuję w ogóle złego humoru, tylko to tak, jakbym nie miała sił. Mam problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami. Tragiczną koordynację wzrokowo-ruchową - na WF grałam tak cienko, że stałam się pośmiewiskiem całej klasy. W szkole nie uczyłam się specjalnie źle, ale bardzo trudno mi się było skoncentrować. Na Lekcji 90 % czasu bujałam w obłokach, nie wiedząc co się w ogóle dzieje. Potrafię nagle wybuchnąć śmiechem, bo coś sobie wyobrażam, wtedy wszyscy się dziwią, co ze mną jest. Nie znoszę przytulania i całowania przez obcych - np. ciotek na imieninach. Mam nadwrażliwość na światło, zapachy - czasem jak ktoś się wyperfumuje to czuję to na dworze z 50 metrów. Najgorzej jest z dźwiękiem - słyszę znacznie lepiej średnie częstotliwości i do szału doprowadza mnie, kiedy ktoś mówi za głośno - tzn, dla mnie to jest za głośno.... Było to powodem nieustannych konfliktów u mnie w domu. No i niestety w niektórych sytuacjach czuję straszną agresję - zwłaszcza w tłumie. Jak jadę autobusem i ktoś się o mnie otrze albo nie daj Boże - mnie popchnie, to z trudem hamuję się żeby nie uderzyć go w twarz. Jestem po 30, a pracowałam wszystkiego na umowę - 3 miesiące. Nie przedłużyli mi jej, bo stwierdzili że jestem zbyt powolna i mało przebojowa.... Mam natręctwa myślowe, czytam napisy na tablicach rejestracyjnych i je dodaję, albo liczę kafelki czy inne rzeczy. Z tego powodu leczyłam się a w zasadzie leczę - na nerwicę natręctw. Łykam ogromne ilości antydepresantów, ale co ciekawe nie za bardzo pomagają mi na moją apatię... Co do wychodzenia z domu - to nie mam z tym problemów, a wręcz bardzo lubię.... Jak sobie coś przypomnę to jeszcze napiszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nudzi sie wam
zazdroszcze problemów!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana na maksa
No właśnie - to trzeba przeżyć, żeby zrozumieć. Dlatego ten brak zrozumienia u innych - bo to może wydawać się niepoważne - jak mówię - rozsądek podpowiada logiczne rozwiązania, a umysł tego nie przyjmuje za żadne skarby. Człowiek może zrobić sobie krzywdę (kiedyś robiłam) z powodu - właściwie jakiejś pierdoły dla innych, a góry nie do przebycia dla mnie. Zaskoczyłaś mnie nadwrażliwością na światło, zapachy i dźwięki - bo też tak mam, ale jakoś nie zwracałam na to uwagi. Tzn. wiem, że tak jest, ale jakoś przyjęłam to za normalne, choć upierdliwe. W każdym razie zdarzyło mi się poznać człowieka po zapachu po wielu latach :-). Autobusami rzadko uda mi się przejechać więcej niż dwa przystanki, bo bliskość ludzi doprowadza mnie do tego, że zagryzam usta do krwi, żeby nie zacząć krzyczeć w pewnym momencie. Z "oficjalną" pracą było u mnie tak, że byłam na stażu z UP, wytrzymałam 1,5 miesiąca i odeszłam. Najlepiej się czułam pracując kiedyś w domu przy komputerze (grafika). A tak w ogóle - powtarzam dla sceptyków - wcale nie twierdzę w 100% że mam ZA czy cokolwiek innego. Może to jest wszystko normalne.Może jestem po prostu dziwadłem (nawet najbliższa rodzina mnie tak zawsze nazywała i to od najwcześniejszego dzieciństwa). Co do bliskości - zawsze chodziłam za czarną owcę, symbol niewdzięczności i nieczułości - bo nie okazywałam żądnych serdecznych uczuć, dostawałam szału, jak mnie ktoś dotknął, nie płakałam na pogrzebach, a śmierć najbliższych uznaję za coś normalnego. Teraz już zresztą nie mam nikogo. Pisałam poprzednio o tym, że nie toleruję zmian - ale to też zależy. Jakiś czas temu musiałam wyprowadzić się z domu, gdzie mieszkałam całe życie. Nawet mogłam zostać bezdomna (sprawy spadkowe). I okazało się, że to dla mnie nie ma żadnego znaczenia. Że mieszkanie nie jest dla mnie czymś trwałym, waznym.... Równie dobrze mogę spać w lesie. Nie przywiązuję się do miejsc ani do ludzi. I to kompletnie. Czy ktoś istnieje czy nie - jest mi to zupełnie obojętne. Ale - paradoks? - lubię się opiekować ludźmi. Wtedy dla mnie jak takie małe, biedne zwierzątka.... Piszesz o wf - ja miałam tyle szczęścia, że jak w domu zażyczyłam sobie zwolnienia z wf na cały okres szkoły (zarówno podst. jak i średniej) to mi to załatwili. Zresztą w ogóle do szkoly rzadko chodzilam. Na razie tyle. Nigdy o pewnych rzeczach nikomu nie mówiłam - z jednej strony czuję, że dobrze, że tu mogę, a z drugiej czuję złość z tego powodu. No więc na razie kończę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12356654
To smutne co piszesz... U mnie z kolei jedyną chyba rzeczą która "odstaje" jest to, że zupełnie dobrze znoszę zmiany w moim życiu. Co do przywiązywania się do różnych rzeczy i osób - to w moim przypadku mam przegięcie w drugą stronę - przywiązuję się nadmiernie, czasem jest to nawet śmieszne.... Potrafię chodzić w zupełnie wytartej piżamie, bo nie mam siły się z nią rozstać :) Magazynuję dziurawe, niepotrzebne już buty, bo mi przykro je wyrzucić. A gdyby ktoś mnie miał zmusić do wyprowadzki z domu to po prostu nie wiem, co bym zrobiła... Co do ludzi to odczuwam chęć przebywania z nimi i męczę się z braku towarzystwa... Chociaż mam wrażenie, że często traktuję mnie jakby... z politowaniem? Może mi się wydaje. Poważnym problemem było u mnie też to, że niektóre rzeczy mnie po prostu kompletnie nie interesowały i wtedy rozmowa zaczynała mnie totalnie nudzić, często zamyślałam się i uciekałam we własny świat. Lubię dyskutować na określony temat, ale koszmarnie nudzi mnie rozmowa o niczym - tak jak lubią często gadać baby... Mam zainteresowania, mogę mówić o tym godzinami, ale rzecz jasna raczej z kimś co też się tym interesuje... W ogóle nie bawiły mnie nigdy imprezy, nie znoszę tańczyć i nie mam pojęcia co ludzie w tym widzą przyjemnego... No i często czuję się w towarzystwie, zwłaszcza większym jakbym była oddzielona jakimś niewidzialnym murem... Sporo czytałam o zaburzeniach z kręgu autyzmu i co ciekawe mogą one być właśnie w jedną lub drugą stronę... Np. kontakt wzrokowy. Prawie wszyscy myślą, że takie osoby nie utrzymują kontaktu wzrokowego. Ja mam z tym problemy - tzn. utrzymuję ale na krótko... Równie dobrze jednak, ten kontakt może być z kolei zbyt intensywny - na zasadzie wgapiania się. wycofana na maksa - czy pamiętasz od kiedy zaczęły się twoje problemy? Miałaś je zawsze, czy zdarzały ci się jakiekolwiek przerwy - tzn.że nie miałaś przez jakiś czas tych dolegliwości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nudzi sie wam
zdziwisz sie ale rozumiem was aż za dobrze to hipochondra, brak realnych problemów i egotyzm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój mąż
ma autyzm. Żyje w swoim własnym świecie i wszystko ma du....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12356654
nudzi się wam - to wyp... do męża robić mu loda a nie zabieraj głosu co do rzeczy, których nie rozumiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana na maksa
Tematu się nie da zmienić - i może dobrze, bo takiego nie ma na kafeterii, więc może kogoś jeszcze przyciągnie. Ale powtarzam po raz któryś - ja się wcale nie upieram przy swoim! Zresztą z tego, co wiem, to ZA ma być, czy już jest "wyłączone" z autyzmu, tzn. uznane za osobną chorobę. A tego terminu też sobie sama nie wymyśliłam. Jak pisałam na początku - mam koleżankę psychologa, przez nią - i innych, też psychiatrów. Kiedyś w rozmowie trochę ich podpuściłam, tzn. nie mówiąc, że chodzi o mnie (bo się kamufluję) - i to określenie ZA padło wówczas, więc się zainteresowałam. I tłumaczę się tu po raz ostatni. "Mój mąż" - jeśli jesteś inną osobą niż "nudzi się wam" to pogadaj z nami! Chciałabym, żeby mi się nudziło....... Czy od zawsze? Tak, pamiętam od zawsze. Przede wszystkim wpadanie w szał na widok nowych rzeczy w domu, osób, potraw itp. w ogóle jakiejkolwiek zmiany ustalonego trybu życia w moim domu. Choinka - jedna z największych traum w moim życiu :-) co roku....A poza tym - siedzenie godzinami w miejscu i wykonywanie jednej czynności w kółko (monotonnej czynności) - co zostało do dziś. Potrafię - jak mogę sobie na to pozwolić - cały dzień siedzieć i malować i zmywać paznokcie np. Tak w kółko. I w sumie wiem o tym - dopiero po fakcie, a nie w trakcie. W trakcie - w ogól nie wiem gdzie jestem i co robię. Nigdy w dzieciństwie nie dałam podejśc do siebie, wziąć na kolana, przytulić itp. Takich rzeczy nadal nie lubię. Zaszywałam się w jakimś miejscu (pod kanapą, szafą itp.) i nic mnie nie obchodziło. Na szczęście miałam duży ogród, a w nim mogłam się skutecznie chować. A wczoraj..... skończyło się wielką awanturą wręcz - bo znajomy chciał mi kupić prezent na święta - coś, o czym marzę od dawna. Ale myśl, że musiałabym się zająć nową rzeczą, że musiałabym ją gdzieś postawić, zburzyłaby porządek mojej kuchni - jest nie do zniesienia..... Ponad siły..... Wspomniałaś o tańcu - ja uwielbiam tańczyć, ale z własnym cieniem lub sama, żebym nie musiała nikogo dotykać. Ale też jakiś czas uprawiałam taniec towarzyski, ale partnera wówczas traktowałam jak jakieś sportowe urządzenie. Tańcząc - mogę nie być. Nigdy nie zaobserwowałam przerw w tych odczuciach - zawsze bez zmian, tylko ja dorastałam i dojrzewałam i zaczynałam się uczyć, czego inni/świat ode mnie chce. I przeważnie mówię to, co wiem, że wypada/trzeba w tym momencie powiedzieć - lub zrobić. Jeśli oczywiście już muszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana na maksa
Jeszcze - bo nie daje mi to spokoju - do "nudzi się wam" - czy opieka nad leżacymi chorymi osobami, gdy spałam po 2 godz., w domu, gdzie nie było ciepłej wody, gdzie trzeba rąbać drzewo zimą (waże 50 kg), czasem znieść węgiel do piwnicy wiaderkami, gdzie nie miałam znikąd pomocy - a wręcz ludzi którzy knuli przeciwko mnie - to jest wg, ciebie brak zajęcia i egotyzm? To co dla ciebie jest zajęciem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1235665
A propos hipochondrii to Zespół Aspergera w ogóle nie jest chorobą... wycofana - może trudno się ludziom dziwić, że nic z tego nie rozumieja. Bo ten temat trzeba znać, dla kogoś co przeczyta o naszych problemach, mogą się one wydawać przypadkowe - z braku wiedzy nie składa ich razem tak że wydają się dziwne i bez sensu. Mnie wprawdzie też denerwuje, jak każdy musi wypowiedzieć się, mimo że wie o czymś tyle, co ja o statkach kosmicznych w sąsiedniej galaktyce. Tak czy siak kiedy całe otoczenie twierdzi, że coś ze mną nie tak, z pracy zwalniają mnie bo jestem powolna - dosłownie powolna, nie leniwa, bo mówili że byli zadowoleni z tego jak pracuję... Kiedy człowiek nie lubi w ogóle dotyku, ma wyostrzone zmysły - to znaczy że na pewno coś z nim nie tak - i to nie jest kwestia jego wymysłów - bo jak w moim przypadku - to głównie otoczenie mi komunikowało że coś ze mną nie tak. To jest właśnie to, co mnie najbardziej denerwuje, bo przyzwyczaiłam się do moich "dziwactw" , a nawet je w pewnym sensie polubiłam... wycofana - z tego co opisujesz wydaje mi się, że u mnie te objawy są dużo lżejsze. Z czego się utrzymujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1235665
Kiedy człowiek nie lubi w ogóle dotyku, mała poprawka - nie w ogóle - przynajmniej jeśli o mnie chodzi, tylko takiego trochę niespodziewanego, albo całowania przez obce osoby - najgorzej miałam w dzieciństwie, z biegiem czau się to poprawiało. I tak właśnie jest przy Aspergerze - że symptomy ulegają złagodzeniu. Asperger to w zasadzie coś zupełnie innego niż autyzm- jest to zaburzenie ze spektrum autyzmu, ale znaaacznie słabsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuuuuuuuuuuup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana
skróciłam nick. Masz 100% racji. A co do nasilania czy słabnięcia objawów - myślę, że to właśnie to, że człowiek dorasta, powoduje lepsze rozumienie świata, a może inaczej - umiejętność lepszego dostosowania się do świata i jego wymogów. Bo gdybym teraz reagowała tak, jak w dzieciństwie - to nie pisałabym na kafeterii, tylko siedziałabym w pokoju bez klamek. A może i fajnie by było? Ja w każdym razie nauczyłam się - co mam mowić, jak się zachowywać - robię pewne rzeczy niejako automatycznie, nie czując tego, nie spontanicznie. U mnie chyba nie istnieje coś takiego, jak spontaniczność. Właśnie mam jedyną okazję teraz, żeby jednak "wyżebrać" ten prezent, bo przecież chcę.... Już sobie w głowie układam, że to fajna rzecz. Choć zegar, który wczoraj też kupiłam - dziś już odniosłam z powrotem, bo zajął mi miejsce na ścianie, które przedtem było wolne. Dotyk. No właśnie. Nie lubię - to na pewno. Ale seks zdarza mi się uprawiać - pod warunkiem, że nie wolno mnie dotykać. Głaskać, pieścić itp. itd. Potem to już instynkt, czy popęd robi swoje. A potem - niech się facet obróci na drugi bok i śpi i udaje, że go nie ma, a najlepiej, żeby poszedł do siebie. Przeważnie próbuję się tak zmęczyć, żeby zasnąć (z kimś), ale rzadko mi się to udaje. Przeważnie leżę długo, wstaję dziesiątki razy, coś robię. W końcu padam nad ranem. Z czego się utrzymuję. Tak się złożyło, że mogę jeszcze jakiś czas przeżyć (mam trochę funduszy), a jak się skończy - to się będę martwić. Na "zaś" nie potrafię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycofana
Mam pracę. Z jednej strony ciesze się - bo jest fajna. A z drugiej - polega m. in. na kontaktach z ludźmi. Wszystko miło i pięknie do pewnego momentu, w którym się... wyłączam. Ktoś coś do mnie mówi, czegoś chce. A ja już jestem gdzie indziej. Nie obchodzi mnie to. Owszem, słysze i rozumiem - ale jak radio grające w tle. Nie umiem zareagować, "wrócić". I przeważnie ten człowiek zdziwiony lub zdenerwowany - wychodzi, nie załatwiwszy swojej sprawy. Wcale nie chcę, żeby tak było, ale to się "samo" robi. Jakby coś się we mnie przełączało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hanuśkaaaa
Szukam odpowiedzi dla siebie. Nigdy dotąd nie interesowałam się tym, tematem. Wspomnienia z dzieciństwa,które nie dają mi spokoju i analiza sytuacji mojej obecnej przeważyły aby podzielić się moja historią i szukać rady opinii. W przedszkolu byłam ,,dziwnym "dzieckiem. Do moich ulubionych zabaw było bujanie się na koniu na biegunach i wpatrywanie się w obrazki powieszone na ścianach. Lubiłam rysować. Nie czułam potrzeby nawiązywania nowych kontaktów z rówieśnikami.W szkole podstawowej byłam bardzo nieśmiała, zamknęłam się w świecie literatury- każdą wolną chwilę spędzałam na czytaniu książek. Nie miałam koleżanek, tylko jedną przyjaciółkę.I tak przez pozostałe lata właściwe bez zmian... Najbardziej niepokoi mnie dzisiaj fakt, że przez cały ten czas (od ok 4,5 lat do 20 roku życia)godzinami kręciłam się w kółko do muzyki. Sprawiało mi to dużą przyjemność. Kiwałam się na boki, kręciłam głową w każdej wolnej chwili. W ten sposób rozładowywałam napięcie lub wchodziłam w rodzaj transu. Dzisiaj jako 30 latka mam duże problemy z koncentracją; szybkim kojarzeniem, szczególnie jeśli chodzi o np. liczenie. Niską samooceną, stanami wysokiego napięcia nerwowego( niezależnie od sytuacji). Czy sama mogę sobie jakoś pomóc?Czy te zachowania które opisałam to przejaw autyzmu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam. Jak widać nie jestem sama. Ciężko mi pisać o sobie, może potem się przemogę. Zastanawiam się tylko czy inne kobiety z tym problemem mają mężów/partnerów/chlopaków...i jak oni sobie radzą, czy może nie widzą/nie wiedzą o problemie. Ja jakoś ułożyłam swoje życie osobiste, ale ciężko mi jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mojego brata syn jest bardzo samotny ponieważ nie jest typowym autystą . Określiłabym lekki autyzm.Jest bardzo nie szczęsliwy,,bo trudno go zakwalifikować do grupy zdrowej i do tej bardziej chorej też się nie nadaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×