Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ona w za dlugiej sukience

Kocham go nad zycie, a on...

Polecane posty

Daj se looz wyssany. Już od dawna nie stosuje się relanium do tłumienia agresji. Choćby dlatego, że czasem, np w przypadku alkoholików, ten lek ma działanie wręcz odwrotne. Się netowy lekarz znalazł :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to poczytaj , co autorka bierze i się nie dziw że śpi i i jest z nią gorzej niż przed kuracją lekami. pewne rzeczy trzeba przejść na "własnej skórze" i pewych lekarzy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A skąd Ty wiesz kto, co przeszedł na własnej skórze??? :P Nie piszę o spaniu tylko o tłumieniu agresji. Jasne, ze po diazepamie śpi. Ale o leczeniu farmakologicznym niech decyduje lekarz, a nie netowy znawca tematu. PS. Cudowny estazolam silnie uzależnia. Nie doczytałeś o tym??? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak estazolam uzależnia , dlatego odstawia się to w możliwie jak najkrótszym czasie ( po miesiącu odstawiłem , zmniejszając dawkę ). może lepsza by była naturalna melatonina , która nie uzależnia , i którą z chęcią poleciłbym autorca - z jeszcze jednego wzgłędu - melatonina "oszczędza " serototoninę - pewne rzeczy poznałem , a że konsultowałem sie i dyskutowałem też o pewnych aspektach medycznych z dobrym psychiatrą 9 raczej wnikliwie wchodze w pewne sprawy ), tak , że raczej nie zwodzę i nie próbuję robić z siebie jakiegoś "uzdrowiciela "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
'raczej wnikliwie wchodze w pewne sprawy' Taaa, to już wiemy. :D:D i pojawiła się ironnjjaa :) wiemy , wiemy ...haha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
nie mówmy o farmakologii netowa farmakologia to niebezpieczny temat- jeśli chodzi o relanium wiem tyle że potęguje działanie alkoholu (piwo+ relanum="wałek-bo wali w łeb") po czym robi dziury w mózgu. Lekarz widział autorkę , za ją , rozmawiał z nią i odpowiada za nią. więc nie wnikajmy w leczenie farmakologiczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
może idzmy po bandzie i polećmy LSD?:-) też był stosowany jako wyzwalacz dobrych emocji- ach gdyby nie nie ten flashback nawet po paru dniach:-) żartuję oczywiście...nie mieszajmy się do farmakologi...od tego są lekarze prowadzący.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
Wyssany- wiem , że wypowiadałam się co do dawki, może też nie powinnam. Ale zmniejszenie leku nasennego - no to się nie śpi ,a zmiana leków to już poważniejszy temat.. Grupo wsparcia , ciężki dzien mam za sobą ale udało mi się nie ulec obrzydliwej manipulacji w kwestii uczuć co poczytuję sobie za sukces, choć prawda boli jak cholera...Autorko, może poleć mi jakąś Twoją książkę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
diazepam nie jest lekiem nasennym , tylko psychotropowym , o działaniu także nasennym . Podawanie jednocześnie dwóch leków psychotropowych stosuje się w wyjatkowych przypadkach , a tu coś takiego nie powinno mieć miejsca . Uważam , że to błąd i to dość poważny :O. Niewłaściwe rozpoczęcie laczenia , niestety może spowodować dość poważne komplikacje , których skutki mogą trwać latami - i stąd to częste narzekanie na nieskuteczność tej metody leczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
Panie Wyssany, ale po co się skupiać na leczeniu skoro nie do nas to należy:-) my mamy wysłuchać Autorki, opowiedzieć swoje doświadczenia, pokazać jak sobie poradziliśmy-skorzysta z rad lub nie:-) dajmy spokój leczeniu- jesteśmy tylko wirtualnymi przyjaciółmi w biedzie:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona w za dlugiej sukience
Jak Was slucham, czytam to mysle sobie "maja racje" i staram sie aby calkowicie nie upasc na duchu. Sa jednak chwile kiedy nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Dlaczego to musi tak bolec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
to jak choroba,jak zatrucie- tylko teraz zatruła się Pani złudzeniami, uzależniła od nich...tak mi się wydaje.to jest detoks- a detoks wie Pani- miły nie jest... Ale niech Pani pomyśli, jak będzie super gdy będzie Pani zdrowa i o to doświadczenie mądrzejsza:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
to o tym co się przeżywa gdy się jest w tej malignie:-) tak na dobranoc-a tak naprawdę Miłość to czyste dobro i nigdy PRZENIGDY nie powoduje bólu więc poniższy tekst jest tylko o zakochaniu które mija i o uzależnieniu które boli. Miłość jak towar, czy chcesz popróbować go Paraliżuje mózg, weź go do ust Miłość jak chemia, totalitarna ściema Załatwia cię cukierkiem zapomnienia Miłość to książki i pozy i niewydane wiersze Iluzje w listopadzie, polski deszcz Miłość jak towar, to samo od nowa Paraliżuje mózg, weź go do ust Miłość to wirus, nieokiełznany puls Zniewala czas i oszukuje ból dlatego musimy uciec stąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona w za dlugiej sukience
do kot 13 A jak Ty dajesz sobie rade? Jak sie czujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
bywało lepiej...ale bywało i gorzej i brawo bili ... Kiedyś się zbiorę i napisze w mailu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona w za dlugiej sukience
do kot 13 Ok. Poczekam. Z ksiazek polecam Ci: STIEG LARSSON: Millenium - trylogia PAULINA SIMONS : Miedziany Jezdziec, Tatiana i Aleksander, Ogrod letni (tez trylogia) MARIA NUROWSKA: Trylogia Ukrainska (tez o dziwo trylogia) a takze ksiazki DOROTY TERAKOWSKIEJ Jesli podobala Ci sie ksiazka K-Pax to obejrzyj film pod tym samym tytulem - polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
widziałam film- bardzo dobra muzyka.dzięki za książki-spróbuję coś znaleźć z tych tytułów.:-) a ja polecam jeszcze Kundery"nieznośną lekkość bytu" ale to już jak Pani się lepiej poczuje a na teraz to Ericha Fromma "sztukę miłości"...Pójde już, a Pani życzę spokojnego snu i przebudzenia rano bez bólu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona w za dlugiej sukience
dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona w za dlugiej sukience
Dzis mysle powaznie o powrocie do kraju albo mam juz takiego dola,ze nie wdze innego rozwiazania. Kiedys juz wrocilam i pozniej jak poczulam sie lepiej to zalowalam. Nie chce teraz podejmowac takich decyzji (jak dla mnie waznych) ale z drugiej strony nie moge juz tego wszystkiego zniesc :-( Czuje sie jakbym znalazla sie w sytuacji bez wyjscia. Takie bledne kolo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
nie ma sytuacji bez wyjscia- ja też uważam, że to dobra decyzja:-) ja dziś przeczytałam w krótkiej wiadomosci tekstowej zwanej potocznie sms że jestem dla kogoś nikim, że poznanie mnie było bagnem...tylko dlatego, że nie zdecydowałam się pożyczyć auta( nie na mnie zarestrowanego). A ta osoba jest już w zakochana w kim innym .....cóż...głupich nie sieją, sami się rodzą...może teraz zmądrzeję:-) usmiecham się ale przez łzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona w za dlugiej sukience
z jednej strony to jest rozwiazanie ale czy lepsze? z drugiej jest to tylo ucieczka bo tak naprawde chcialabym tu zostac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona w za dlugiej sukience
do kot 13 jak ja nie chcialam juz na koncu pomoc mu w zalatwieniu pewnej sprawy i zostalam obojetna to uslyszalam, ze ladna ze mnie buzia ale za grosz we mnie esencji - wiec chyba to sa mechanizmy obronne mezczyzn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość halinka halinka
ona w za długiej kiecce Wiesz dlaczego to tak boli? Bo chcesz, żeby to bolało. Po takim czasie pozostawanie w takim stanie weszło Ci w krew, taki stan jest w tej chwili dla Ciebie naturalny, a nieumartwianie się, pogoda ducha i uśmiech są nienormalne. Piszę z podwójnego doświadczenia, zresztą chyba nie ma osób, które nie przeżyły szalenie bolesnego rozstania. Wiesz, nie Ty pierwsza, nie ostatnia - dlatego na pewno przez to przejdziesz, tylko dobrze by było, żeby to nastąpiło jak najszybciej. U mnie było tak, że przyzwyczaiłam się do płaczu, opuchniętych oczu, zamknięcia w domu, nieutrzymywania kontaktów z ludźmi. Pławiłam się w swoim nieszczęściu, upajałam się nim, wymagając jednocześnie od świata zrozumienia i pocieszenia - ja cierpię, więc wszyscy chodźcie wokół mnie na paluszkach, głaszczcie mnie po głowie, a w ogóle to dajcie mi święty spokój. U mnie zerwanie nastąpiło z dnia na dzień, ba, w zasadzie z godziny na godzinę, po kilku latach, smsem. A potem głucha cisza - nie ma pana. Sama wiesz, przez co przeszłam. po dwóch miesiącach pan zaczął dyskretnie się przypominać, że jest, jakieś życzenia na dzień kobiet, pytanie, co słychać. O ile w stosunku do niego starałam się nie pokazywać, że oto ja jestem cała Twoja w dalszym ciągu, byłam chłodna i zdystansowana, o tyle w środku - szał. Odezwał się, czyli na pewno coś jeszcze jest, coś może być. Ale nic się nie działo. Otarłam się w pewnym momencie o farmakologię, ale bardzo szybko się ocknęłam. Właśnie te leki mnie postawiły na nogi - niezwykle szybko (i wydaje mi się, że to nawet nie ich działanie, ale sam fakt rozpoczęcia ich przyjmowania). Stwierdziłam wtedy, że nie będzie tak, że ten obwieś świetnie się bawi beze mnie, skoro do mnie nie wraca, to znaczy, że mu dobrze beze mnie - a ja co, leczę się na umyśle i na duszy po nim? Przecież on tego nie jest wart, gdyby był, to by w ogóle takiej sytuacji nie było, bo byłby ze mną. Jasne, w dalszym ciągu o nim myślałam, ale już nie w kategorii, że chcę z nim być, tylko z żalu, bo wiązałam z tym związkiem duże nadzieje. I po tym mniej więcej pół roku zaczęłam się spotykać z facetem i też mi to bardzo pomogło. Nie była to jakaś bardzo ważna znajomość, kilkumiesięczna, ale ważna w procesie stawania na nogi. Ona się dość szybko skończyła, kiedy to wplątałam się w kolejny związek z ogromnym playboyem ;) też go odchorowałam, podobnie, ale już jednak inaczej, mądrzej, spokojniej, wiedząc, że to po prostu wymaga czasu, dystansu i spojrzenia na zimno. I udało się. A teraz od dwóch lat jestem szczęśliwie zakochana i zaręczona. Za długa kiecko, przeczytałam cały topik, ale ponieważ czytałam go partiami, to nie wiem, czy o tym pisałaś - czy Ty wcześniej już rozstałaś się tak boleśnie z facetem? Z doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że najlepszym lekarstwem na takie boleści jest kolejny facet. Będziesz miała powód, żeby się ogarnąć, ładnie ubrać, umalować, będziesz się częściej uśmiechać. I dopiero wtedy temu Twojemu pójdzie w pięty - jak Cię zobaczy z innym, uśmiechniętą i świetnie wyglądająca, ale mam nadzieję, że już wtedy nie będzie Ci na nim zależało i spuścisz go na drzewo. Faceci to okropne psy ogrodnika, ci moi jak mnie zobaczyli w takiej sytuacji, bardzo szybko odnawiali kontakt. Tylko że ja już byłam inna. Autorko, bardzo ważny jest szacunek do samej siebie. Nie możesz pozwolić na to, żeby czyjeś widzimisię, widzimisię jakiegoś totalnie nieogarniętego faceta, tak kierowało Twoim życiem, żebyś była tak uzależniona od tego, czy taki ktoś się do Ciebie odezwie, czy też nie i żeby od tego zależało Twoje życie i sampopoczucie. Ja oczywiście nie pochwalam wchodzenia w związki, nie szanuję takich osób - ani tych, które wchodzą, ani tych, które zapraszają i pozwalają wejść i bardzo jednoznacznie i surowo to oceniam - ale nie będę teraz się na tym skupiać, trudno, stało się. Musisz w każdym razie wiedzieć, co Ci już tutaj wiele osób pisało, że osoba, która robi tak raz, zrobi to jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze. Gdyby on jednak odszedł od żony i ożenił się z Tobą, szybko by sobie znalazł kolejną. I wiesz, ja wcale nie uważam, żeby wyprowadzka czy powrót do kraju były dobrym pomysłem, to faktycznie jest ucieczka - a powinnaś się wziąć z życiem za bary. Wiem, że to trudne. Ale jak wyjedziesz, to będzie znaczyło, że jakiś niestabilny emocjonalnie i niewarty Ciebie facet dalej steruje Twoim życiem, a Ty na to pozwalasz. Może wystarczyłaby zmiana mieszkania - żeby gdzieś dalej od niego. Ale żebyś miała zmieniać pracę przez to? Ja bym tego nie zrobiła, szczególnie jeśli to dobra praca. Bo jak kiepska, a możesz znaleźć lepszą, to rozumiem ;) Życzę siły i mam nadzieję, że wreszcie sobie powiesz, że już dość tej bezsensownej żałoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×