Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość taka ja ...
Kłóciliśmy się strasznie, pierwszy raz uderzył mnie w twarz.. Powiedziałam, że dla mnie w tym momencie umarł a on zaczął mnie dusić. Przestał dopiero w momencie jak nie miałam już siły by się bronić. Nie mogłam złapać oddechu, za chwilę wpadłam w histerie, dusiłam się. Dopiero wtedy coś go tknęło i zaczął przepraszać „kochanie oddychaj proszę , błagam oddychaj. Za jakiś czas doszłam do siebie. Zadzwoniłam do swojej mamy, ze już nie mogę , że nie daję sobie już rady, że się go boje. Powiedziałam mu, ze wyprowadzam się do rodziców, a on na to ze nie pozwoli żebym się tułala w ciąży i to on się wyprowadzi.. Zabrał wszystkie swoje rzeczy: począwszy od ubrań, zakończywszy na czajniku bezprzewodowym a nawet telewizorze Napisałam do jego siostry, że jak przyjedzie do domu, to żeby mi napisała czy dojedzie bezpiecznie. Oczywiście dostałam telefon od niej z pytaniem co się stało ..zaczęłam opowiadać nie wierzyła mi za chwile zadzwoniła jego matka z pretensjami. Brak słów .. później przyjeżdżał przepraszał, pojechaliśmy do kina, na kolacje, zaczął się zmieniać tak myślałam (nie mieszkaliśmy razem on mieszkał u kolegi) Dwa tygodnie później postanowiłam jeszcze raz spróbować. Wierzę, że ludzie się zmieniają a myślałam, że tego typu sytuacja coś go nauczyła. Przyjeżdżał raz chciał wracać, innym razem twierdził, ze nie jest pewien czy tego chce innym znowu razem mówił że kocha i jest tego pewien a innym znowu twierdził, że nie wie co czuje.. jak przyjeżdżał to był przemiły a jak ja dzownilam to był opryskliwy i wręcz kpił ze mnie .. jak się później okazało wtedy właśnie był z nią .. Do tej pory się nie przyznaje, że kogoś ma ale w jego pracy trąbią na prawo i lewo jak to z kimś jest mało tego widziałam zdjęcia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka ja ...
To dziewczyna z jego pracy, która mnie znała, wiedziała o naszej stracie, wiedziała o tym że jestem w ciąży.. Najgorsze jest to, że dostałam smsy od jego rodziców pełne wyrzutów dlaczego tego ratować nie chcę :ogólnie mówiąc cała wina wg nich leży po mojej stronie. Nie wytrzymałam nerwowo. W nocy miałam bóle.. zadzwoniłam do niego nie odbierał zadzwoniłam do jego matki żeby się z nim skontaktowała i żeby mnie do szpitala zawiózł (bo on ma nasz wspólny samochód). Z wielką łaską przyjechał.. Okazało się, że jest małe rozwarcie ale opanowaliśmy sytuacje. Jego rodzice mieli taki tupet, żeby przyjechać do mnie i nie tyle pytać o dziecko o to jak się czuję (ok. to jest normalne w takiej sytuacji) ale robić kolejne wyrzuty i ze mnie winna rozpadowi całego małżeństwa „ bo przecież ja kobieta jestem i to ja powinnam go trzymać przy sobie, męża mimo wszystko należy przytulić, popieścić a co ja wyprawiam w ogóle.. Brak słów .. Później mój „mąż obiecywał że będzie jeździł ze mną do lekarza itd. .. ani razu nie pojechał ze mną po tym zdarzeniu, mało tego nie zapytał nawet jak się czuje dziecko nie mówiąc o jakichkolwiek pieniądzach na lekarza. Wg niego „dziecka fizycznie jeszcze nie ma, a jak się urodzi to będzie mu wtedy dawał, a ja pieniędzy na oczy nie zobaczę. W szpitalu jeszcze mówił, że da mi 100 zl na badania (teraz mam połówkowe 22 tydzień), że 200zł nie będzie miał ale 100 zł postara się załatwić. Nie musze chyba pisać, że tych pieniędzy na oczy faktycznie nie widziałam? Mało tego w ten sam dzień opłacił zaliczkę za wycieczkę dla siebie i dla niej .. 600zł! Chyba na razie wystarczy tych moich „wypocin ;-) Podziwiam wytrwałych ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
taka ja Współczuję Ci kochana, przeszłaś przez piekło. Jesteś kolejnym przykładem na to że nie należy wybaczać, że po pierwszym objawie przemocy należy odejść, ale Ty jak i każda z nas wybaczyła nie raz. A potem jest już tylko gorzej :-( Trzymaj się, i nie zwracaj uwagi na rodzinę m, to jasne że są po jego stronie, że ciężko im uwierzyć że wychowali syna na sadystę. A jego nowa dziewczyna sama się niedługo przekona że wcale nie z łapała Pana Boga za nogi, bo zrobi jej dokładnie to samo co Tobie. Oni się nie zmieniają... Dbaj o Siebie i dziecko i ciesz się że jego już obok nie ma, bo przynajmniej masz spokój. zzzxxxxxcccc Jeżeli chcesz żeby uderzył jeszcze raz,i jeszcze raz , i jeszcze.... to go wytłumacz przed samą sobą, daj mu pozwolenie na bicie, no bo on przecież kocha i nie odchodzi.... Piszesz że był kochany i dobry, a teraz żałuje. Mój też żałował za pierwszym razem, płakał żebym nie odchodziła, że on już tego nie zrobi. A wiesz co teraz mówi:" Dostałaś bo ci się należało, jak będę miał ochotę to ci znów przypierdolę a ty dziękuj że nie mocno bo mógłbym tak że byś się z podłogi nie podniosła" Wybaczaj jak chcesz, gwarantuję że niedługo zamiast przeprosin i płaczu usłyszysz to co ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zzzxxxxxcccc
boję się... dlaczego nie potrafię odejść??? ;(((((((((((((((((((((( jak mam to zrobić????? ;((((((((((((((((( boję się...;(((((((((((((((((((((((( ciągle czuję się winna... dlaczego się tak zmienił?? czy to możliwe żeby zmienił się pod moim wpływem???? pod wpływem mojej presji??? czy mógł zmienić się pod moim wpływem??? kiedyś był taki dobry a to ja męcząca byłam... a teraz to jest taki czy coś powiem czy czegoś nie powiem... cały czas...;((((((((((((((((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
zzzxxxxcccc Piszesz że byłaś męcząca.... czyli co robiłaś? Jakby był faktycznie taki dobry to po co miałabyś być męcząca.... Wiem że się boisz, bo tyle się w Twoim życiu zmieni jak odejdziesz, ale pomyśl że na lepsze. taka decyzja zawsze najpierw wywołuje strach, ale przemyśl ją, oswój się z nią, spójrz na jej dobre strony. A jesteś pewna że on się zmienił? oni wszyscy na początku są mili, troskliwi, bo inaczej nie złapaliby ofiary w sidła.... A jak jego relacje z otoczeniem, z rodziną? wszystko super? wzorowy syn, brat, przyjaciel?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zzzxxxxxcccc
to, że uderzył to nie boli tak mocno, jak to jaki jest męczący... potrafi mówić i mówić i nie daje mi dojść do słowa... chce zawsze rozmową wszystko wyjaśnić zrozumieć go i siebie dojść do wspólnych wniosków... czasem chcę żeby mnie zrozumiał, ale zawsze to ja muszę go zrozumieć i przyznać mu rację... zawsze stawia na swoim... ale boje się odejść... stoję na rozdrożu dróg... tak mi ciężko na samą myśl, że go już nie będzie... chyba się już przyzwyczaiłam do jego zachowania i nawet sobie z tego nic nie robię... ogólnie cieszy się bardzo dobrą opinią... wszyscy go cenią... nie wiem czy potrafię bez niego żyć...;((((((((((((((((((((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość śmiertelny mur.......
Witajcie dziewczyny, pisałam tu kiedys w innej czesci tematu pod innym nickiem, opisywałam swoja historie. Odeszłam, dziś. Skonczyłam swój "chory związek". Brakuje mi go, boli, teraz przed oczyma mam te dobre chwile. Jednakże dzis przesadził. Miałam faceta - tyrana. Ciagła krytyka nieustająca z jego strony, ciagłe zarzuty, wyzwiska, obrażanie się, rzucanie telefonem.To ja miałam sie dostosowywac i przytakiwac, musiałam siedzieć cicho, nie mogłam nic powiedzieć, a gdy nieśmiało powiedziałam lub zasugerowałam coś- zaraz krzyk, awantura. Chęc zrobienia ze mnie w przyszlosci kury domowej, zarzuty wymyslne zdrady - wyimagowanej oczywiscie. Nie mogłam miec prywatnosci-on mógł. Musiałam ze wszystkiego sie tłumaczyc. Brak szacunku z jego strony. Nie zniosłam, choc kocham. Odeszłam. Płakałam wcześniej, i płacze teraz. Spytacie, za czym ? Próbowałam ratować, na nic to sie zdało. Były plany i marzenia...poważne... wszystko legło. Nie ma. A ja nie umiem uwierzyć. Jeszcze do mnie nie dotarło, powoli dociera. Bardzo wolno... Boli, bardzo, ale dociera... Były dobre chwile, piękne momenty. Lecz nie mogłam na niego liczyc, jako na przyjaciela i partnera. Miałam gorszy dzien, on tego nie rozumiał, mówił,że wymyslam,że dobie głowe nabijam niepotrzebnie głupotami.Albo nie chciał/nie miał czasu rozmawiac ze mna o moich problemach, lub o tym,co chciałam. On miał za to gorsze dni, ciagle praktycznie, ja musiałam rozumieć, byłam pre lat młodsza,i byłam traktowana jak młodsza, ale jak gówniara... :( Czuje pustkę, bezsens, i uczucie,że nie wiem co mam czuc jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość śmiertelny mur.......
Siedze, czytam wasze wypowiedzi. Was facet przepraszał? Ja nigdy nie usłyszałam tego słowa. Cokolwiek on zrobił, była to moja wina, lub wspólna, nigdy nie jego sama. Wczoraj juz, rozmawiając z nim, zwyzywał mnie- nie pierwszy raz, lecz pierwszy raz szarpał mna. Bałam się,ze mnie uderzy. Po tym wszystkim, zadzwoniłam do bliskiej mojej jedynej kolezanki, idąc do domu, opowiadając jej, i płacząc. Czasem był kochany, rozumiał pewne rzeczy, pomagał(jesli chodziło o grubsza sprawę). Ale niekiedy... nie wiem, jakbym w nim widziała innego człowieka. W wiekszosci przypadków nie mogłam mu nic powiedziec( by go nie urazic - by sie nie obraził i nie było awantury ), nie mogłam porozmawiac. Mówiłam mu w koncu ze boje sie z nim o czymkolwiek rozmawiac- tak , doszlo do tego. A on że tak nie moze byc. I było dobrze, jeden,może dwa dni. I od nowa to samo, piekło, strach, mój ból. Stanowczo mówiąc, nic nie docierało. Była awantura, trzaskanie drzwiami, mówienie - ty nie będziesz rządziła. tak, bo to on chciał byc panem i władca. Ciagle czegos sie czepiał, ciagle mnie opieprzał- nieraz dosłownie za nic, chciał mi wmawiac rózne rzeczy, nieraz szykanował mnie o błachostki lub niestworzone rzeczy. Wmówił sobie ze go zdradzam,że mam romanse i że sie puszczam na lewo i prawo. Przy rozstaniu tak wieszał na mnie psy, nie zostawił suchej nitki. Po pijaku coprawda, lecz po pijaku wychodza najgorsze mysli i prawdy. Dzwonił jak rozmawiałam z ta kolezanka przez telefon(ona twierdziła ze to psychol,ze juz dawno powinnam z nim zerwac, bo mnie ogranicza i jak to mowila- on ci studiow skonczyc nie da zobaczyc, za bardzo jest zaborczy), ja jednak nie oddzwoniłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
Śmiertelny mur.. Podziwiam Cię, że znalazłaś w sobie tyle odwagi by odejść. Pamiętaj, że teraz (nawet jakby nie wiem co Ci mówił) to Ty jesteś górą ! Pokazałaś, że masz swoją wartość i bardzo dobrze.. U mnie tego zabrakło. To mnie podeptał na sam koniec.. Trzymaj się. Oj to wszystko odbywa się etapami. Najpierw się jest złym na sytuacje, później przychodzą te mysli "jak to było kiedyś dobrze" a z czasem nawet zaczyna się żałować. Później nie powiem, płacze się w poduszkę a i owszem,ale jak już przejdzie się ten etap to nie pozostaje nic innego jak radośc, że się jest taką już zupelnie niezależną kobietą i wbrew pozorom szczęśliwą ! Bo dopiero widzi się to szczęscie, tą wolność. Owszem różne myśli wracają jak bumerang, ale najważniejsze już zrobilaś. Wykonałaś ten pierwszy krok.. Tak sobie myślę, że kobieta będąca w takim toksycznym związku tęskni za tym facetem "tyranem" a to tylko dlatego, że nie zaznała do tej pory takiego prawdziwego szczęscia i spokoju i nie wie jaka może być jeszcze gdzieś tam w przyszłości szczęsliwa... Życzę Ci dużo siły i abyś wytrwała w tym swoim postanowieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
Śmiertelny mur.. z tymi studiami koleżanka miała absolutną rację ! Mój mąz hmm nie miał żadnego wykształcenia i nie wiem czy przeszkadzało mu to, że ja studiowałam, czy czuł się gorszy (chociaż nie wydaje mi się abym kiedykolwiek mu dala coś takiego odczuć) zawsze mówił, że studia są niepotrzebne, zbędne. Wg niego prace spokkojnie da się zdobyć bez żadnego papierka.. Zawsze mnie zniżał do parteru jak się cieszyłam czymś związanym ze studiami, mało tego sama powoli zaczynalam wierzyć w to, że może ma racje ? Na koniec żeby mi dopiec zaczął się ze mnie nabijać tak jak jeszcze nigdy ..że studia wcale nie świadczą o inteligencji danej osoby itd (czyli wiadomo o co chodziło) Chyba tacy ludzie chcą na siłe dowartosciowac się własnie poprzez gnojenie innych - tak na prawdę o wiele zaradniejszych od nich samych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość śmiertelny mur.......
taja jaa- powem ci,ze moj byly facet byl po zaocznym technikum, i nie chciał bym wyjezdzala na studia, powiedział mi o tym. Mowil tak jak tobie maz o pracy. A moje plany, marzenia, ambicje, zainteresowania? ja sobie to wmówiłam wszystko,wszystko mialam wygorowane, mozna sie cieszyc tym co jest, a nie wsponac sie wyzej, po co szukac perspektyw. On mowil ze utrzymalby rodzine. I ze nie wyobraza sobie mnie w pracy, ze mam w domu siedziec. kategorycznie juz wtedy zaprotestowalam, co skonczylo sie awantura jakiej swiat nie widzial;/. wiele rzeczy tak sie konczylo. nie obchodzilo go ze ktos slyszy to jak bluzga na mnie. on chcial z matka mieszkac, kolejny protest, protest co do mieszkania tu skad pochodzimy.i myslal,ze ja na to przytakne. mowi ze zadna praca nie hanbi, a moje studia- przeciez po co mi studia, jak sa staze z urzedu pracy i w ogole... zadna praca nie hanbi i wszedzie dobrze jest tam, gdzie nas nie ma. ja myslalam zeby wyjechac, z nim, no ale gdzie tam, on matki nie zostawi, a ze mna nie wyjedzie bo ja chce dla nas. a jak spytalam sie o jego relacje z matka- jak sie do niej odnosi- czy tak samo jak do mnie, to wiesz co uslyszlam? odpierdol sie kurwa od tego, dobra? ... ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
Niektórzy mężczyźni są po prostu puści i nic z tym nie zrobimy. Po prostu momentami brak słów... Przecież tacy ludzie jak oni tak na prawdę nigdy w życiu nie będą szczęśliwi, bo ZAWSZE coś będzie stało im na drodze do tgego szczęscia (oczywiście w ich mniemaniu). Nie zrozumiesz ich.. ja próbowałam się starać, ale poddałam się. Teraz już po prostu o nim (mialam nawet napisac z dużej litery, z przywyczajenia ale on nie zasługuje na ten szacunek ;-) ) nie myślę. Dzisiaj dowiedzialam się, że będę miała córeczkę :-) I szczerze? Mialam ochotę wydzwaniać do wszystkich, nawet zwykłych znajomych a do niego - wcale. Powoli się wyleczymy. Nie warto cierpieć przez całe zycie i męczyć się z byle kim. Bo własnie kimś takim oni są.. dosłownie nikim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość śmiertelny mur.......
gratulacje :) ! coreczke wychowasz sama, dzis rano do mnie dzwonil, chcial bym szanse mu dala, przeprosil ( nawet ) . ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smiertelny mur... masz dobrą okazję by skonczyc ten toksyczny zwiazek. Po co Ci kolejna szansa? na co? na tydzien spokoju?.... Zadbaj o siebie, swoj spokoj i bezpieczenstwo. Swiat sie nie zawali bez toksyka, naprawde warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taka ja.... gratuluje :) dbaj o siebie, teraz Ty jestes najwazniejsza:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, dlaczego ma wychować córeczkę sama???? Odchodząc od tyrana i podejmując terapię ma szansę na zdrowy związek i wychowanie córeczki (i ewentualnego rodzeństwa) w spokojnym domu... :) Nie myślcie dziewczyny kategoriami: tyran albo nikt! To nieprawda. To wyprany przez tyrana mózg Wam podpowiada taką bzdurę. Dziękuczuć ezkarny. A prawda jest taka, że im szybciej odejdzisz tym wieksza szansa, że wejdziesz w zdrowy związek z dobrym człowiekiem. Proszę nie mylić z byciem w związku za wszelką cenę! Najpierw trzeba odzyskać siebie. Radość życia płynącą z wewnątrz, nie zewnątrz. Po chorym związku zalec się przerwę. Po to, żeby w przyszłości móc zbudować zdrową relację. Bo do tego potrzeba dwojga. A po związku z tyranem (im dłuższym tym bardziej) mamy chore wyobrażenia i nawyki. Potrzeba odwyku. Pozdrawiam Wszystkie Dzielne Dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
Ha ! Wychowam sama czy nie, ale na pewno szczęśliwie ;-) Ja się leczę i leczę, raz jest gorzej a raz lepiej ale już widać piękne -nie światełko lecz- SŁOŃCE w tunelu !! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Optym, u mnie wszystko oki :) czas leci, dzieciaczki rosną :) a Ciebie jak czytam to az sie dusza raduje.... zypelnie inna Optym niz kilka lat temu :) i tak trzymaj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
ostatnio czytałam "trzepot skrzydeł " Grocholi.. kapitalna .. zwłaszcza jak dla kogoś kto przeżyl podobna sytuacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ??????
jak mozeci komuś powiedzieć "masz dobrą okazję by skonczyc ten toksyczny zwiazek. Po co Ci kolejna szansa? na co? na tydzien spokoju?...." "Swiat sie nie zawali bez toksyka, naprawde warto"... kim wy jestescie na boga????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duze dziecko
śmiertelny mur-mam taką samą sytuację jak Ty.Tez odeszłam,ale czy dam radę?Jestem współuzależniona-tak od niego,od jego nastrojów,humorów,picia.Bo dochodzi jeszcze alkohol.i wtedy dopiero słyszałam,jaka jestem.A jaka?niezaradna,nic nie potrafiąca,niedojrzała,słowem-do niczego.A mnie te obelgi są do czegos potrzebne.Do czego?nie wiem.Moze do tego,abym musiała się bronic,tłumaczyc mu,ze taka nie jestem.A moze po to,aby przekonac siebie samą.Nie wiem.Pracuje z psychologiem,pracuję nad sobą sama,a w takie dni jak dzis nie widzę sensu tej pracy.Wiem ze ten człowiek nigdy się nie zmieni,że nigdy mnie nie zrozumie, a pomimo tego pytam siebie-gdzie zrobiłam bład?dlaczego nie potrafię go przekonac,że postępuje niewłaściwie,że mnie rani?Moze rzeczywiscie jestem taka do niczego?Sama nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
Duże dziecko .. to nie Ty zrobilaś błąd .. to on robi i co najgorsze tego nie widzi. Pogrąża się sam w tym wszystkim. Wiesz jak czytam niektóre posty i patrze na swoje zycie to dochopdzę do wniosku, że wszystkie slowa -obelgi kierowane pod naszym adresem są tak na prawdę nich samych ale jakby boją sie przed lustrem przyznac do tego sami przed sobą. Nie twierdze, że jestesmy idealne to oni są tylko tymi złymi .. zawsze rozpad zwiazku to wina obu stron. Aczkolwiek jedna wina jest mniejsza druga większa ;-) i tego się trzymajmy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
sami spieprzyli sobie zycie a teraz probuja nas za to obwinic ... nie dajmy się bo zwariujemy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ludzie biegną...przed siebie...nieważne gdzie-to nie jest teraz istotne. A On siedzi...i czeka. Na uśmiech, na słowo...na zrozumienie i zainteresowanie. Siedzi i czuje się niedoceniony. Siedzi i myśli nad tym, jaki jest beznadziejny, bo nikt go nie lubi. Siedzi i gubi się we własnych myślach. Siedzi i zatapia się w kłamstwie. Siedzi i gdzieś tam, w środku chowa nadzieję, że może jednak tak nie jest. Siedzi z marzeniami, które wciąż rozwija. Siedzi...jest na każde zawołanie. Siedzi i czeka, aż usłyszy kogokolwiek...Niesamowity człowiek. Kocha i chce być kochany. Szanuje i chce być szanowany. Mówi i chce by jemu mówiono. Słucha i chce być słuchany. Uśmiecha się i chce widzieć uśmiech drugiego człowieka. Pomaga, kiedy widzi problem...ale o swoich problemach nie mówi. Nie chce zawracać głowy ludziom, na których mu zależy. Widać, że są dla niego najważniejsi...i dlatego tak o nich dba. Jest na każde zawołanie o pomoc...ale sam nie woła. Z boku zdaje się tego nie widać. Jak można pominąć takiego anioła? Nie zauważyć? Przeoczyć? Może tak się dzieje dlatego, że jest za dobry, za wrażliwy, za kochany, za uprzejmy... ...i może tego ludzie się boją...? Chciałby być zauważony- bo to miłe. Dostać czasem smsa, odebrać telefon od przyjaciela, porozmawiać z kimś o zwykłych, codziennych sprawach. Jest pomijany czy tylko mu się tak zdaje...???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w sidlach toksycznego zwiazku
czesc Buszujaca.. nie jestem pewna czy wyslalas do mnie wiadomosc na gg? weszlam na gg w tym dniu kiedy mialas napisac i zobaczylam jakas wiadomosc ale przypadkowo ja zamknelam i juz nie moglam odczytac.. jesli masz jeszcze ochote na kontakt to napisz albo daj jakis kontakt do siebie - to sie odezwie.. mam nadzieje ,ze u ciebie ok pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duze dziecko
Mam olbrzymi kryzys,siedzę i płacze.Nie moge tego opanowac.On milczy,no bo przeciez sama chciałam rozstania.i nie wiem jak mu jest.Nie wiem jak sobie radzi,czy jest smutny.Nie moge mu pomoc.Wszystko co złe odeszło na bok i tak bardzo chciałabym sie do niego przytulic i usłyszec,że będzie dobrze.Teraz mogę powiedziec-masz babo co chciałas,ale resztki zdrowego rozsądku podpowiadają mi ze wazny jest szacunek.A tego nie było.Dlaczego?bo pewnie za mało sie starałam,dbałam.A przykre i raniace słowa,ktore słyszałam?moze tak jest w związku ze tak sie mówi dla dobra drugiej osoby.Szukam winy w sobie i zawsze ją znajduję.I gdzies jeszcze tli sie iskierka nadziei ze on sie zmieni i ze będziemy razem.Sama nie wierze w to ze mogę w to wszystko wierzyc.Mam osobowosc borderline.Ale to nie musi znaczyc ze ja jestem winna.Moze rzeczywiscie nie zawsze ludzie do siebie pasuja?Z drugiej strony nie mogę byc zawsze taka jak on chce.Czasami chce byc nieumalowana,nieelegancka.Mam wrazenie ze będąc z nim często postepowałam wbrew sobie,czasem sobie myslałam,że nie będe taka i ze kiedys gdy sie rozstaniemy będę robiła tak jak chcę.Dlaczego więc mi tak ciężko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jaa
Duże dziecko .. moze to tylko kwestia przyzwuyczajenia? Np jak biudzilas się rano to on byl, jak wracalas z pracy to on byl itd .. nie wiem. Może jeszcze tlące się uczucie które jest jednak mimo wszystko silniejsze od rozumu ? Wiem, ze jest cięzko, każda z nas tro przechodzi ja w takich chwilach wyobrażam sobie jak szczęsliwa będe już wkrótce (czy to z dzieciątkiem cyz to z kimś innym kiedys .. ;-) ) To pomaga.. Jeśli to nie pomaga staram się przypominać wszystkie te zle chwile, które przewazyly o rozstaniu. Jeśli trudno Ci się z tym pogodzić od tak po prostu może opisz sobie to wszystko (bez cenzury ;-)) i czytaj sobie jak tylko poczujesz jakąkolwiek tęsknote (mi to pomogło) Wierzę, że pewnego dnia zrozumiemy wszystkie, ze po prostu nie ma za kim tęsknić.. Jest przykro owszem, ale czy w tym związku byłaś tak 100% szczęsliwa ? Piszesz że nie czulas się sobą.. więc zacznij robić to co lubisz, skup na tym całą swoją uwagę. Nie ma innej rady .. musimy przejsc przez ten najcięższy okres .. Jeszcze nie raz będziesz płakać, ale pomyśl o tym jaka będziesz twarda gdy już tego wszystkiego się otrząśniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×