Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość dziekuje ze jestescie
http://zdrowie.onet.pl/1622849,2041,,,,moj_maz_to_wieczny_chlopiec,psychologia.html całkiem fajny artykuł -dający do myslenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie dziewczyny cieplutko 🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼 Na razie nadrabiam zaległosci w czytaniu. Na temat złosci naszych przeklenstw wypowiem sie innym razem. Natomiast w tej chwili chciałabym swi=oja wypowiedz do HOLLY, ktorej historia potwornie mnie wrzuszyła. Holly , dziewczyno, mowisz ze chcesz sie upewnic, ze nie ma do czego wracac- tak chyba to okresliłas. Powiem tak, po pierwsze sama widzisz, ze pomijajac juz cała agresje i chamstwo twojego m, nie masz w tym człowieku wsparcia. Ani podczas choroby, operacji.Wiec dla mnie jest to dowod ze on Ciebie nie kocha. jesli chodzi o coreczkę, to z pewnoscia jej nie kocha rowniez, ba, nawet jej nie toleruje. To jest ty człowieka, dla ktorego liczy sie to co mił, piekne i przede wszystkim to, z czego on moze miec kozysci. Sam od siebie nie potrafi dac niczego. To bardzo zły człowiek, pełen nienawiści do Ciebie i Waszej coreczki. Bo o starszej dziewczynce mało piszesz, ale ją jak twierdzi " kocha" bo jest zdrowa, bo on nie musi sie nia opiekowac. Zreszta co tu tłumaczyć, to perfidny gnojek, inaczej nie potrafie go nazwac. Nie masz cvo na niego liczyc i to juz pierwszy z powodow dla ktorych mozesz smiało poqwiedziec NIE!!! DOSC!! Nie jestes w tym zwiazku szcesliwa, ani twoje dzieci takze- po raz drugi NIE!! Stosuje przemoc fizyczna i psychiczna- po raz trzeci NIE!!! Boisz sie go, nie ufasz, nie wiesz czego po nim sie spodziewac- NIE!! Mam wymieniac dalej??? Nie zamierzam nawet komentowac jego zachowanioa w stosunku do malutkiej- co za pener jeden!!!! gnojek pieprzony!!! kutas!!! - o tutaj moja agresja hehe :) ale gdy chodzi o krzywde wyrzadzana dziecku- nic tego nie usparwiedliwia. Jesli masz taka mozliwosc- zadbnaj o dzieci- błagam, o siebie rowniez, bo coreczki potrezbuja zdrwoej matki- bo cudowna to na pewno jestes bez dwoch zdan. Dziewczyny poradziły tutaj Tobie dobrze, zebys zgłaszała co mozesz komukolwiek, czas opowiedziec przyjaciołkom i niczego nie ukrywac, pokaz z kim na prawde zyjesz.Zobaczysz, ze wszyscy Ci chcetnie pomogą. Dowody zbieraj koniecznie, swiadkow jego zachowan, to na pewno kiedys bedzie Ci potrezbne. Ja tego nie robiłam, bo uwazałam, ze jestesmy kulturalnymi ludzmi, ale jak sie okazałao, moj m nie potrafił kulturalnie sie rozstac. No coz, ale nie che teraz o mnie, wazan jeses TY i Twoje dziewczynki. Ja na TRwoim miejscu spieprzałabym gdzie pieprz rosnie. A gdy on Ci tylko powie, ze kocha Ciebie i dziewczynki to powiedz mu, ze ludzie, ktorzy kochają, nie zachowuja sie ......., nie robię tego czy tamtegio, przede wszystkim nie krzywdza, a wspieraj ai pomagaja, niezaleznie od trudnosci jakie los nam zsyła. A on tego nie robi na pewno, do tego dziecko traktuje jak smiecia, jak.... nie powiem juz brzydko, ale odnosze wrazenie ze ON byłby szczesliwy gdyby go nie było i cokolwiek z tym dizeckiem sie stanie to jemu to wisi. Sory, ze tak bezposrednio, ale ja tak wlasnie to widze :( Ratuj dzieci i siebie- Wy jestescie najwazniejsze i dobrze ze tutaj napisałas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiatr we wlosach
dziewczyny! totalna zalamka. i az mi wstyd, ze tak sie czuje.rycze jak idiotka!!! pisalam o swojej sytuacji, ale przypomne. on wyjechal, zeby sie leczyc i sie leczy, badania w toku. wczoraj po moim mailu napisal mi ze to koniec. bylam totalnie nieprzygotowana na taka decyzje. dzwonilam do niego, bo niestety potrzebuje jego podpisu dotyczacego wymeldowania - bezczelnie nie odbiera telefonu, po kilku sygnalach odrzuca rozmowe. wiem, ze moge to zalatwic sama bez jego podpisu, ale to bedzie trwalo rok i przez ten rok musze placic wszelakie rachunki( nie mieszkam w Polsce i tutaj jest to chore, bo placi sie za smieci, za pagorki bliskie od miasta, w ktorym mieszkam, za karte zdrowia, ktora mu wyrobilam itp.), jestem tez ,,uziemiona,, kontraktem na 2 lata dotyczacym jego telefonu. nie moge sie pogodzic z tym wszystkim, jest we mnie nienawisc i zal a przy tym tak okrutny bol, ze sobie po prostu nie radze!! czuje jakby wszelakie wnetrznosci ktos mi wyrywal... wiem, ze to chore, bo wreszcie uwalniam sie od tego zwiazku na zawsze, ale to tak boli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna2901
Cześć Dziewczyny. Zdecydowałam się napisać bo już sama nie wiem co robić. Spotykamy się od dłuższego czasu. Na początku było wspaniale. A teraz masakra.On ciągle wmawia mi zdradę, ubliża mi, twierdzi że na pewno się puszczam że go oszukuje itp. Twierdzi że to moja wina że mnie tak traktuje bo ja się tak zachowuje. A ja??? Ja od momentu kiedy sie spotykamy siedze prawie caly czas w domu, z nikim sie nie spotykam, nigdy nie dałam mu powodów do zazdrości. Poza tym jestem w 4 mc ciąży. Nie planowaliśmy tego dziecka. Do tego dochodzi kwestia moich rodziców. Wiedza ze jestem w ciązy i chcieli by go poznac. A on powiedzial ze tu nie przyjedzie i koniec. Ze ma ich w d..... Wydaje mi się że duży wpływ na jego zachowanie miała jego była dziewczyna. Zdradzała go praktycznie przez całe 2.5 roku ich związku. Ale dlaczego ja mam za to obrywać??? Rozumiem że mozna być zazdrosnym ale nie az tak. To jego zachowanie wykańcza mnie psychicznie. Nie wiem co mam robić. Moze ktoraś z was mi pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna2901
Cześć Dziewczyny. Zdecydowałam się napisać bo już sama nie wiem co robić. Spotykamy się od dłuższego czasu. Na początku było wspaniale. A teraz masakra.On ciągle wmawia mi zdradę, ubliża mi, twierdzi że na pewno się puszczam że go oszukuje itp. Twierdzi że to moja wina że mnie tak traktuje bo ja się tak zachowuje. A ja??? Ja od momentu kiedy sie spotykamy siedze prawie caly czas w domu, z nikim sie nie spotykam, nigdy nie dałam mu powodów do zazdrości. Poza tym jestem w 4 mc ciąży. Nie planowaliśmy tego dziecka. Do tego dochodzi kwestia moich rodziców. Wiedza ze jestem w ciązy i chcieli by go poznac. A on powiedzial ze tu nie przyjedzie i koniec. Ze ma ich w d..... Wydaje mi się że duży wpływ na jego zachowanie miała jego była dziewczyna. Zdradzała go praktycznie przez całe 2.5 roku ich związku. Ale dlaczego ja mam za to obrywać??? Rozumiem że mozna być zazdrosnym ale nie az tak. To jego zachowanie wykańcza mnie psychicznie. Nie wiem co mam robić. Moze ktoraś z was mi pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czarna.... jakos nie chce mi sie wierzyc w te zdrady jego bylej dziewczyny :) Przeciez Ty tez go "zdradzasz".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piglet28
Wiatr we wlosach:) Apropo Twojego przedostatniego wpisu wydaje mi sie, ze on Twoj M. Chyba swiadomie nie podjal sie leczenia skoro Ci je wypomina i zarzuca minusy z nim zwiazane..:( pomysl o tym.. Piszesz, ze wreszcie zyjesz ja tez odczuwam te plusy nie mieszkania z moim M.; brak klotni, wypominania, obwiniania, zarzutow itd..sa oczywiscie i minusy; i to nie tylko minusy zwiazane z samotnoscia, ale z brakiem konkretnie jego osoby; brak tych dobrych chwil z nim, jego dobrych zachowan; ciepla, wrazliwosci i okazywanej mi milosci.. ale Niestety, za duzo bylo tych niedobrych, nienormalnych rzeczy w naszym zwiazku bylo, nie wiem czy wiecej na pewno duzo za duzo strasznych, niszczacych mnie jego potwornych slow, zachowan, ktore powtarzaly sie regularnie z mniejsza lub wieksza czestotliwoscia i nie wierze, ze mimo tego, ze nas kochal/kocha, ze ogromnie chce wrocic i wszystko naprawic (po raz 3)juz nie wierze, ze on jest w stanie..po prostu jedno to jego checi a inna rzecz to mozliwosci; to ,czy jest w stanie sie zmienic nie jest bo jest zaburzony.. i moj brak wiary w jego zmiane i normalne zycie z nim uniemozliwia mi powrot.. I mnie to tez b boli nawiazujac do Twojego ostatniego posta.. Podobnie jak u mnie; komunikacja z M. B czesto ze wzgledu na brak porozumienia i jego chore zachowania; manipulacje, prosby, obwinianie mnie , zrzucanie odpowiedzialnosci na mnie za jego agresje slowna itp prowadzi do klotni, do rozczarowania, do bolu.. Z tego co piszesz to chyba masz podobna sytuacje z M. do mojej..mysle, ze musimy sie skoncentrowac (mimo bolu) na faktach: jak duzo bylo tych zlych niedobrych rzeczy, ktore tak nas wypruly psychicznie i emocjonalnie, jak czesto plakalysmy, cierpialysmy i na to, ze istnieje wieksze prawdopodobienstwo, ze skoro to wszytsko wystepowalo z taka czestotliwoscia - to niestety wroci..a przeciez tego nie chcemy nie mamy juz na to sily.. Trzymaj sie kochana! Duzo, duzo sily Ci zycze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiatr we wlosach
Droga Piglet, czekalam na kilka slow od Ciebie. Jestem w rozsypce. Trudno mi o tym rozmawiac z siostra czy Mama, bo obie wiedzialy jak zyje i wiele razy dawaly do zrozumienia, ze moj zwiazek jest chory. Wiedzialam i ja sama o tym od dawna, ale wiedziec to jedno a umiec madrze zakonczyc, gdy uczucia sa tak zywe to drugie. Dlatego moje paranoje trzymam gleboko w sobie, bo zewszad slysze, ze taka fajna i ladna kobieta nie bedzie miala problemu ulozyc sobie zycia. Ale to nie o to chodzi przeciez... Musze teraz przetrwac,, zalobe,,...pozbierac sie po tym wszystkim a tak bardzo mi trudno. Wpakowalam w ten zwiazek cala siebie, nauczylam sie w tym zwiazku cierpliwosci do granic niemozliwosci, potrafilam ze stoickim spokojem tlumaczyc, ze cos jest biale nawet jak uwazal, ze jest czarne.... Tak. Byly tez chwile dobre i najlepsze i mysle, ze to one tak bardzo mnie nakrecaly i ladowaly emocjonalnie, zeby w chwilach zlych nie umiec zachowac sie jak normalna kobieta i stanowczo zakonczyc. Obecnie koncentruje sie na tym wszytskim, co bylo zle. Chce jak najszybciej przestac sie tak podle czuc, a zle wspomnienia pomagaja. Gdy w kadrach pamieci pojawiaja sie te dobre... mimowolnie przelykam slone lzy i fizycznie cierpie. Piglet, wiem ze on sie leczy. Musi to robic, bo jego depresja jest w stanie bardzo zaawansowanym i bez lekow i spotkan konsultacyjnych nie potrafi spac, wymiotuje, ma bardzo czeste biegunki i ponadto mysli samobojcze. A poniewaz ma depresje od wielu lat( dowiedzialam sie o niej od tutejszego psychiatry, bo sam mi nie powiedzial - co prawda domyslam sie widzac jego stany euforyczne i stany przygnebienia, ale oczywistego nie przypuszczalam ze trwa to od 10 lat) dobrze wie, ze tym razem sam sobie z nia nie poradzi. Jest typem egoisty i egocentryka. Nie pozwoli siebie skrzywdzic. Co do psychoterapii dotyczacej jego krzywego spojrzenia na normalne sprawy i wybuchy agresji werbalnej bez powodow, przedrzeznianie i wulgarnosc to wydaje mi sie, ze masz racje i dzis wiem, ze on sie nie chce zmienic obwiniajac mnie za rozlake, za to, ze nie bylam dla niego wystarczajaca inspiracja, by nauczyl sie jezyka i znalazl prace, ze nie jestem kobieta dla niego, ze nie uczestnicze w jego spotkanich u lekarzy itp...A ja jestem tu uziemiona praca, brakiem urlopu, szkoleniem z egzaminami i dwojka dorastajacych dzieci...Echh... Dojrzale patrzac, to wiem, ze naprawde tak jest dla mnie lepiej i tylko zastanawiam sie, gdzie tkwi we mnie blad.... Przeciez pochodze z rodziny gdzie Rodzice bardzo sie szanowali i szanuja, moje dziecinstwo to Mama zawsze w domu czekajaca z cieplym obiadem i dajaca nam cala siebie a Tato zapracowany, ale zabierajacy nas na wycieczki po gorach, spacery, niedzielne przejazdzki rowerem. Nie umiem sobie odpowiedziec, gdzie tkwi we mnie blad, ktory uniemozliwia mi bycie normalna kobieta, ktora po jednym okazaniu braku szacunku przez partnera umie powiedziec - koniec! Ja znosilam cierpliwie przez dwa lata...i gdyby nie jego decyzja, ze z nami koniec pewnie ludzilabym sie tak kolejne dwa.... Piglej Kochana - nasze historie sa bliskie i bardzo to dla mnie duzo miec swiadomosc, ze jestes...ze rozumiesz,ze nie jestm sama z tym bagazem rozgoryczenia... Pozdrawiam serdecznie. Wiem, z czytanych tu postow, ze jednak Kobiety sa silne i wychodza z takich dolow i potrzaskow emocjonalnych... mam wielka nadzieje, ze i mnie i Tobie Piglet i wszystkim podobnym nam sie uda, bez wiekszych okaleczen ducha i zryta psychika... Tego nam wszytskim zycze. Bede pisac i duchowo Cie wspierac tak jak Ty mnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Toksyczny wstyd jest glowna przyczyna naszych wspoluzaleznien, uzaleznien, kompulsji i wszelkiego rodzaju - izmow : alkoholizmu, pracoholizmu, etc. Toksyczny wstyd zostal w nas zasiany gdy bylismy bezbronnymi dziecmi i tak nam zostalo. Wiele z nas nie chce w to uwierzyc, bo twierdzi, ze jej dziecinstwo bylo dobre przeciez i wiele osob mialo gorzej. Ale jesli wstydzisz sie powiedziec swojej mamie jak naprawde sie czujesz, to cos w tym jest... istnieje tego jakas przyczyna, ze trzymasz w sobie a nie powiesz najblizszej osobie. Wstyd. Pozdrowienia dla wszystkich 🌻, a szczegolnie dla naszej niepowtarzalnej Yeez ❤️ i Ani ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piglet28
Wiatr we wlosach:) Naprawde mamy duzo wspolnego; ja tez rozmawiam z mama, czy przyjaciolka, i jest to na pewno duze wsparcie bo probuja jak moga mi pomoc; dac sile i wiare w lepsze jutro, ale z naciskiem na to,zeby skonczyc, nie pozwalac sobie, ze zasluguje na kogos lepszego (maja racje) , ze powinnam sie odciac, zabronic kontaktu z mala ..ale tak jak piszesz my same o tym wszystkim wiemy - co powinnysmy zrobic, ale jest nam trudno przejsc do sprawy konkretnie bo kochalysmy/kochamy..jestesmy zaangazowane uczuciowo/emocjonalnie a Ci co nam radza nie.. jednak kazda z nas w mniejszym czy wiekszym stopniu przecierpiala uwolnienie sie od toksycznego zwiazku i my tez niestety wyjscia innego nie mamy, trzeba sie z tym pogodzic, i jak najbardziej koncentorwac mysli, na tych zlych, okrutnych momentach i przezyciach z naszymi M., i na fakcie, ze tak jak wczesniej napisalam bol rozstania, odejscia, uniezaleznienia sie jest ogromny czasami (dla mnie), jednak czy mamy gwarancje , ze gdy wrocimy nie czekaja nas kolejne cierpienia, kolejne jazdy, lzy, bol, szamotanie sie itd? Ja nie mam..wiec chyba lepiej wybrac bol rozstania przezyc go, anizeli pakowac sie spowrotem w niebezpieczny emocjonalnie i psychicznie zwiazek.. Piszesz: obwiniajac mnie za rozlake, za to, ze nie bylam dla niego wystarczajaca inspiracja, by nauczyl sie jezyka i znalazl prace, ze nie jestem kobieta dla niego, ze nie uczestnicze w jego spotkanich u lekarzy itp...A ja jestem tu uziemiona praca, brakiem urlopu, szkoleniem z egzaminami i dwojka dorastajacych dzieci...Echh... Boze skad ja to znam?!!!! Z autopcji..dokladnie te same zarzuty/pretensje, brak wsparcia w okresie kiedy jest zestresowany i ma problemy; nie moze znalezc pracy, brak wsparcia kiedy jest chory (a b czesto to czy tamto go bolalo), brak uczuciowosci i zrozumienia kiedy on tego potrzebuje, ale nie wazne,ze przez lata mu je okazywalam, a pozniej juz stracilam sile i ochote, bo on wciaz prowadzil nieodpowiedzialny tryb zycia,i jazdy z byle lub konkretnego powodu jazdy, nie normalne klotnie, ale klotnie polaczone z masa agresji slownej i emocjonalnymi zagrywkami.. Nie, nie mozemy dac im sie tak manipulowac..prawda jest, ze oni malo na nas patrza; ja poobnie jak Ty pracuje na pelen etat, ucze sie i zajmuje mala..jeszcze musialam pomagac mu w jego biznesie...!musimy zaczac patrzec na siebie, Bardzo sa podobne zachowania naszych M, z roznica, ze moj to jeszcze zawsze robil z siebie ofiare tym swietnie wplywal na moje wyrzuty sumienia, i gral na mojej wrazliwosci .. minely prawie 3 mce, kiedy ostatecznie postanowilam, ze odchodze i powiedzilam mu tysiac razy konkretnie o tym , prowadzac swoje zycie , on wciaz mnie gnebi; prosi, blaga, placze,obiecuje.. bardzo mnie to meczy i uwierz,ze marze o dniu kiedy to sie skonczy - kiedy po prostu odejdzie i da mi spokoj; bo tym tez mnie ogromnie wykancza psych i emocjonalnie... staraj sie szukac pozytywnych stron w tej calej sytuacji; on Cie nie nachodzi, nie prosi sam podjal decyzje o odejsciu, rozumiem tez, ze Twoje dzieci nie sa z tego zwiazku szukaj w tym fakcie rowniez sily to nie ich tata - to tylko twoj parter mam nadzieje, ze rozumiesz co mam na mysli? Ciesze sie, ze moja obecnosc tutaj Ci pomaga, pomaga rowniez i mi, dlatego,ze widze duze podobienstwa apropo problemow, przezyc z naszymi M... rowniez Tobie, sobie i wszystkim dziewczynom zycze aby udalo nam sie jak to ktoras z dziewczyn nazwala wyjsc z tego bagienka".. Sciskam Cie mocno :) i pozdrawiam wszystkie dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna2901
Ewa Jesli chodzi o jego była dziewczne to on nic na jej temat nie chce mi powiedziec. Ta historie znam od jego siostry. (Jego byla mieszkala z nimi). Napisałaś "uciekaj" Rozsadek tez mi mówi zebym to zakonczyla ale serce jakos nie pozwala. Kurcze, dlaczego to jest takie trudne??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w koncu szczęśliwa
Kobietki kochane podczytuję Was od roku i w tym czasie udało mi się zakończyć toksyczny związek,w którym byłam 8 lat.Było bardzo ciężko,bo odchodząc od męża wciąż go bardzo kochałam,ale myśl,że tak ma wyglądać moje życie"zmusiło" mnie do podjęcia jakże trudnej decyzji.Fakt miałam cofki chyba jak każda z Was,ale ostatecznie rozstaliśmy się.Od ponad roku nie jestem z m.Były chwile strasznie ciężkie,ból psychiczny był okropny,popadłam przez to w chorobę,wyglądałam jak siedem nieszczęść..a dziś mogę już śmiało powiedzieć,że nigdy tak szczęśliwa nie byłam jak teraz mimo tego,że nie mam nikogo na stałe to będąc sama jestem szczęśliwsza niż będą z tyranem.M od razu znalazł sobie inną i ogłaszał wszem i wobec jaki to on jest strasznie szczęśliwy...mnie bolało strasznie..ale kochane to wszystko mija.. z każdym dniem było coraz lepiej..odcięłam się od m całkowicie i może dlatego szybko uwolniłam się emocjonalnie od niego.Skoro ja mogłam "wyleczyć"się z niego(a uważałam,że jest to miłość mojego życia) to i Wy możecie!!!Na początku nie będzie łatwo,ale wierzcie mi WARTO,bo życie się ma jedno i szkoda go marnować na kogoś kto na nas nie zasługuje i niszczy nas!!!Te z Was które myślą,że oni się zmienią mylą się...owszem będzie dobrze przez jakiś czas,ale wszystko pozniej wróci do "normy" ..zmarnujecie kolejne dni,miesiące,lata gdzie przez ten czas mogłybyście już się wyleczyć i żyć spokojnie i szczęśliwie.KOCHANE ZMIEŃCIE SWOJE ŻYCIE NA LEPSZE POZBYWAJĄC SIĘ TYCH CHWASTÓW:) A BĘDZIE WAM DANE SZCZĘŚCIE JAKIEGO JESZCZE NIGDY NIE ZAZNAŁYŚCIE...ZOBACZYCIE:)❤️❤️❤️❤️❤️❤️Pozdrawiam wszystkie kobietki i życzę dużo siły i wytrwałości🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w koncu szczęśliwa
Kobietki kochane podczytuję Was od roku i w tym czasie udało mi się zakończyć toksyczny związek,w którym byłam 8 lat.Było bardzo ciężko,bo odchodząc od męża wciąż go bardzo kochałam,ale myśl,że tak ma wyglądać moje życie"zmusiło" mnie do podjęcia jakże trudnej decyzji.Fakt miałam cofki chyba jak każda z Was,ale ostatecznie rozstaliśmy się.Od ponad roku nie jestem z m.Były chwile strasznie ciężkie,ból psychiczny był okropny,popadłam przez to w chorobę,wyglądałam jak siedem nieszczęść..a dziś mogę już śmiało powiedzieć,że nigdy tak szczęśliwa nie byłam jak teraz mimo tego,że nie mam nikogo na stałe to będąc sama jestem szczęśliwsza niż będą z tyranem.M od razu znalazł sobie inną i ogłaszał wszem i wobec jaki to on jest strasznie szczęśliwy...mnie bolało strasznie..ale kochane to wszystko mija.. z każdym dniem było coraz lepiej..odcięłam się od m całkowicie i może dlatego szybko uwolniłam się emocjonalnie od niego.Skoro ja mogłam "wyleczyć"się z niego(a uważałam,że jest to miłość mojego życia) to i Wy możecie!!!Na początku nie będzie łatwo,ale wierzcie mi WARTO,bo życie się ma jedno i szkoda go marnować na kogoś kto na nas nie zasługuje i niszczy nas!!!Te z Was które myślą,że oni się zmienią mylą się...owszem będzie dobrze przez jakiś czas,ale wszystko pozniej wróci do "normy" ..zmarnujecie kolejne dni,miesiące,lata gdzie przez ten czas mogłybyście już się wyleczyć i żyć spokojnie i szczęśliwie.KOCHANE ZMIEŃCIE SWOJE ŻYCIE NA LEPSZE POZBYWAJĄC SIĘ TYCH CHWASTÓW:) A BĘDZIE WAM DANE SZCZĘŚCIE JAKIEGO JESZCZE NIGDY NIE ZAZNAŁYŚCIE...ZOBACZYCIE:)❤️❤️❤️❤️❤️❤️Pozdrawiam wszystkie kobietki i życzę dużo siły i wytrwałości🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W końcu szczęśliwa... Bardzo to pocieszające, co napisałaś. Ja już 7 m-cy po rozstaniu i rzeczywiście - jest trochę lepiej, ale są gorsze, lepsze dni, cofki, dziwne myśli. Nazywam to "że umysł płata mi figle" ... bo chwilami zdaje mi się, że straciłam miłośc mojego życia i nigdy nie będę tak szczęśliwa jak z nim. A czasami czuję ulgę, spokój, siłę i radośc że wreszczcie nikt mnie nie poniża i nie niszczy. Gratuluję Ci .. i mam nadzieję żee kiedyś też poczuję niezachwiane szczęście. Wiatr we włosach.. Wiem co czujesz, przechodziłam to samo. Ból, żał "bo przecież tak się poswięciłam i tyle zniosłam". Ale wierz mi, przejdziesz piekło, przejdziesz bo da się. Najpierw płacz, potem będziesz zła ..a potem nagle Ci to zobojętnieje. A potem zaczniesz czuc się dobrze i zaczniesz podejmowac SWOJE decyzje, nie kierowane przez żadnego tyrana. A co potem to nie wiem... jeszcze nie dobiegłam do ostatniej bazy. Pozdr :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do wszystkich, które coś wiedzą na ten temat.. Wiele tematów tu wałkujemy ale jakoś nie natknęłam się na ..chyba najważniejszy. Skąd się to bierze i jakim cudem normalne, wartościowe kobiety ładują sie w takie bagno? :/ Wychodzę z piekła..pytanie tylko czy nie wpakuję się w kolejne. Moje terapuetka wykryła póki co, że nie była dla ojca najważniejsza. Co więcej - jego rola w moim życiu to też zatruwanie. Nigdy nei mogłam na niego liczyc, co najwyzej na nawyzywanie mnie od psycholi piep******, hrabinia, pijawa itp itd. Skoro pokazał mi co to znaczy byc mężczyzną i jak traktowac rodzinę to znaczy że jestem SKAZANA na ten schemat??? Póki co go powieliłam. A gdy poznaję kogoś i się zakochuję to czuję takie spełnienie, szczęscie - ze ktos daje mi coś czego nigdy nie miałam a czego tak bardzo bardzo pragnę. Tylko że ten ktoś okazuje się byc przekleństwem.(okazał) Tzw "dobrych" facetów chyba nie umiem kochac. Czuję ..jakbym szukała w życiu .. guza. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w koncu szczęśliwa
tinkerbelek Dziękuję za miłe słowa:) Wszystko co opisujesz to i ja przeżywałam,ale wiesz co mi tak bardzo pomogło...odcięcie się o m całkowicie..wyrzuciłam go z gg,zerwałam kontakt z ludzmi,którzy opowiadali mi niby przypadkiem jaki to on teraz jest szczęśliwy jak mu jego nowa dziewczyna usługuje,nadskakuje itp.Na początku wchodziłam na gg,żeby zobaczyć jaki ma opis(a oczywiście opisy były typu...kocham bardzo....,moje szczęście...,itp..swoją drogą dziecinada:)..).ale już tego nie robię,bo to tylko sprawiało,że czułam się okropnie.Czym mniej się wie na temat byłego tym lepiej dla nas.A jak jest u Ciebie masz z nim kontakt??Nie pamiętam czy masz z nim dzieci?? Jeśli chodzi o to,że trafiasz na złych partnerów to niestety ma to związek jak sama napisałaś z Twoim dzieciństwem(tak jak u większości z nas),ale grunt to wynieść jak najwięcej z tej lekcji życia i uciekać jeśli zobaczysz jakąkolwiek toksyczną cechę u nowo poznanego mężczyzny.Poznaję mnóstwo mężczyzn,ale jak widzę cokolwiek co przypomina mi mojego byłego... uciekam..zanim zaangażuję się uczuciowo, bo nie chcę przezywać znowu tego samego. Mam podobnie tak jak Ty,że wydaje mi się,że tych "dobrych" nie pokocham,ale to nie jest tak...po prostu nie trafiłyśmy na "dobrego i odpowiedniego"dla nas...Bądź dobrej myśli z czasem znajdziesz odpowiedniego tylko pamiętaj,żeby uciekać od tych toksyków na samym początku...posłuchać co mówią o byłych partnerkach,bo już wtedy bardzo wiele można o nich się dowiedzieć..i pytać dyskretnie o dzieciństwo,o relacje z rodzicami,o relacje jego rodziców.W sumie to nie zdarzyło mi się,aż tak dokładnie i bezpośrednio kogoś wypytywać o rodzine,tylko sprytem i sami mówili.Pozdrawiam serdecznie🌼🌼🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
długo juz mysle nad tym ale,,,, na początku myslałam ,że ze mna jest cos nie tak i zasługuję na takie traktowanie(oczywiscie kody domu i powielanie schematu).Póxniej zaczęłam juz racjonalnie patrzeć i wg mnie tło historyczno socjologiczne.W narodach słowiańskich jest bardziej niewolnicza rola kobiety,bardziej usługowa ,nastawiona nie na samorealizację tylko na służenie komus lub czemuś pewnym ideom najczęsciej altruistycznym).To powoduje ,że bardziej odnajdujemy poczucie szczęscia w szukaniu i zaspokajaniu czyis potrzeb.Swiadome kreowanie siebie odnosnie pracy ,kariery ,pozycji zawodowej i ekonomicznej kojarzone jest z egoizmem,bądź bycia babochłopem.Przewaga ekonomiczna powoduje prostą zależność ,kto ma kase ten dyktuje warunki.I koło się zamyka.W obawie przed utrata statusu ,pewnych dóbr ekonomicznych i braku chęci bądź mozliwości kobiety jedyną drogę sukcesu widzą przez bycie z kimś albo trwanie w zwiążku ,który nie musi zaspokajać potzreb emocjonalnych ale daję profity ekonomiczne. Natomiast co do facetów ,sam fakt bycia facetem powoduje pewnego rodzaju wyższość. Nieraz jako kobieta byłam wyśmiewana zabierając głos w dyskusjach na tematy będące domeną facetów.Po czasie okazywało się ,że miałam racje i tu zonk.Wydaje się im ,że są predystynowani do większych ról a kobiety tylko do bzykania i gotowania.Często też kobiety same sprowadzając sie do roli przedmiotów seksualnych powodują ,że ten brak szacunku sie powiększa.Natomiast wg mnie i tak faceci są coraz bardziej zniewieściali ,coraz mniej kreatywni i coraz słabsi.Pomyslcie teraz o pokoleniu gimnazjum gdzie dziewczyny same walczą o facetów i pod plaszcykiem atrakcyjności dają sie po prostu wykorzystywać.Zadnemy facetowi nie będzie chciało się już walczy c o nie bo po co.. same wejdą w łapy.Może inne dziewczyny dołaczą swoje przemyslenia ,pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiatr we wlosach
Droga Piglet :) Dzien mam dzis koszmarny. Na wszystkie sposoby probuje znalezc sobie konkretne zajecie... nawet ladnie sie ubralam, postalam dluzej przed lustrem ;) i zabralam syna do fryzjera i naprawde tak sie szczerze ucieszylam, ze po scieciu wlosow wyglada przeslicznie. Reszte obowiazkow wykonuje jak maszyna bez ducha udajac, chyba przed soba sama najbardziej, ze wszystko jest ok. W glowie huczy mi przewodnia mysl, ze musze z tego wyjsc i ze mi sie uda, no ale jak siadam sobie na podworku, na progu i zapalam papierosa wpatrujac sie w niebo to pekam, autentycznie czuje, ze wewnetrznie umieram. Tak wiem, to wszytsko jest zbyt swieze...Potem, przelykajac gorzkie lzy,przypominam sobie na sile moje urodziny i ogromnego kopniaka w tylek w hucznym nie sto lat, ale ,,spier...,,Tak, i jest mi troszke lepiej, ale i tak hustawka nastrojow tych lepszych i gorszych nie ustepuje. Masz racje Piglet. Mnie jest i powinno byc latwiej niz Tobie i innym kobietom, bo po pierwsze to nie byl ojciec moich dzieci, po drugie mnie nie nachodzi, nie przeprasza i nie prosi, by zaczac jeszcze raz. Szczerze Ci wspolczuje i podziwiam. Tak Piglet, podziwiam Cie, ze potrafisz od 3 miesiecy majac kontakt z Twoim M. byc wierna Twoijemu postanowieniu tkwiacym w uwolnieniu sie z chorego zwiazku. Musisz byc silna i wytrwac i wierze, ze potrafisz. Ja musze nauczyc sie od takich kobiet jak Ty konsekwencji. Tym, ze od trzech miesiecy jestes nieugieta tak jakby na przekor wlasnycm uczuciom, daje mi zarowno sile i zawstydza, bo nigdy w zwiazku z moim M. nie umialam byc konsekwentna i wierna wlasnym postanowieniom. Dlatego teraz( mam chwile racjonalnego myslenia) dziekuje Bogu, ze on to zakonczyl, a ja tylko musze znalezc sile, by mysli o nim nie rujnowaly mi zycia, bo zapomniec... to sie chyba nie da do konca wlasnych dni. Piglet, jestes bardzo dzilena!! I wyobrazam sobie jakie to musi byc trudne i dolujace dla Ciebie juz nie tylko jako kobiety, ale jako matki. Cieplo o Tobie mysle wciaz podziwiajac :) Nie, Piglet. Oni sie nie zmieniaja. A nawet jesli czasem pomyslisz, ze moze tym razem bedzie, byloby inaczej to przeczytaj to http://www.nowamatkapolka.pl/plugins/_newsedit/news/29/index.php?lang=pl Niekoniecznie nasi M. stanowili czesc tych 4%, ale o tym tak naprawde nie dowiemy sie nigdy...Pewne mamy tylko to, co przezylysmy.... Consekfencja , ja sie nie wstydze mowic o tym, co czuje i przezywam, bo wielokrotnie wyjac z bezsilnosci siedzialam na telefonie rozmawiajac z Mama, ktora wiedzac, co sie u mnie dzieje zawsze sugerowala zakonczenie aczkolwiek nigdy tego nie narzucala. Jestem jej za to wdzieczna. Zawsze sie martwila i wspierala mnie podbudowujac moja osobe jako czlowieka. To dzieki niej i innym nie uwierzylam, ze jestem taka beznadziejna jak definiowal mnie moj M. Dzis wsydze sie do niej zadzwonic, bo co jej powiem ? Ze stracilam milosc mojego zycia, ze wiedzac jakim jest czlowiekiem i jak zle mi sie z nim zylo to jednak rozpaczam? Porozmawiam z nia jak troche sie uspokoje, bo szczerze to zal mi kobiety... ciagle sie o mnie musi martwic a przeciez nie jestem juz mala dziewczynka....(tak, wiem zachowuje sie jakbym nia byla...) W koncu szczesliwa, Strasznie sie ciesze! Naprawde. Twoj post to jak zacheta, by sie nie zalamywac. Karm mnie czasem taka pozytywnoscia :) Tinkerbelek, u mnie to niestety pierwszy etap, bolu i lez jest najwiecej i gdyby nie praca, szkolenie i obowiazki jako matki moje mieszkanie byloby zalane slonymi lzami, a sciany pewnie by wyly moim szlochem. Na szczescie nie moge sobie na taka rozpacz pozwolic. Udajac, ze zyje czekam na koleny etap...tesknie za zobojetnieniem. Ty jestes juz na dobrej drodze :) Rozbawilas mnie piszac o szukaniu guza. Patrzac na moje wybory zyciowe mam czasem takie samo wrazenie... Ale u mnie to naprawde ciezko doszukac sie przyczyny patrzac na dziecinstwo, bo moje bylo naprawde szczesliwe i dla mnie i dla mojej trojki rodzenstwa, ktore poukladalo sobie zycia calkiem normalnie. Pozdrawiam Was Kobietki serdecznie! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w koncu szczęśliwa
wiatr we wlosach Służę pomocą :) A wiesz słowa Twojego byłego,że jesteś beznadziejna...no kurcze to dlaczego z Tobą był skoro jesteś beznadziejna,dlaczego z Tobą się związał???!!!no kurcze jaki z niego buraki,sam był beznadziejny dlatego to się rozpadło. Płacz ile tylko masz ochotę to oczyszcza i trzeba to przejść,to jest początkowa faza zdrowienia...wyrzuć z siebie ten żal,złość,smutek.Jak masz możliwość to płacz.Tyle co ja się wypłakałam to szok,zamykałam się w łazience i płakałam,żeby nikt nie usłyszał,czasem uciekałam z obiadu itp do łazienki,bo akurat naszła mnie ochota na płacz:)Potrafiłam rozpłakać się w centrum handlowym:),ale już się wypłakałam i nie zdarza mi się teraz płakać jak pomyśle o m.Wręcz przeciwnie żałuje,że tyle czasu zmarnowałam na kogoś takiego..nie warto było.:) wiatr we wlosach trzymaj się kochana i nie bój się płakać,wypłaczesz się i przejdziesz do następnej fazy zdrowienia:)Jeszcze pół roku temu myślałam,że nigdy nie będzie mi lepiej,że nigdy nie przestanę go kochać,a tu zaskoczenie:)można się wyleczyć no skoro ja mogłam to czemu Wy nie możecie?:)MOŻECIE!!!!❤️❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam wszystkie Dziewczyny🌼 Wiatr we wlosach. Poryczalam sie nad Twoja wypowiedzia. Rozumiem co czujesz jak siedzisz na ganku i wpatrujesz sie w niebo. Ale musze Ci powiedziec, ze przewetowalam ten topik kilka razy szukajac ratunku w chwilach,kiedy naprawde wymiekalam, i stwierdzam,ze wszystkie dziewczyny, ktore tu pisaly; Present, Oneil,Mia , Krzyk itd. wszystkie zgodnie twierdza,ze po okresie cierpienia przychodzi szczescie.Ze warto,naprawde warto pocierpiec.Wszystkie twierdza, ze zaluja, iz tak dlugo pozostawaly w takich zwiazkach.Szkoda zycia a ja im wierze. Tez wstydze sie zadzwonic do matki, bo po pierwsze, juz wieki temu mi mowila,ze siedze z glupkiem, a po drugie musialabym powiedziec; tak mamo,co prawda podjelam decyzje o rozstaniu, ale mialas racje,puscil mnie z torbami;-) Kochana, ja mam misterny plan ucieczki od tego pana( godzina w w piatek), ale na skutek rozlicznych okolicznosci przyrody musze mu zostawic praktycznie wszystko na co zapier.....lam przez 3 lata-)Wybieram spokoj, choc z drugiej strony, nie udaje az takiej bohaterki,ze jest to cudownie prost. Mnie rowniez nachodza mysli,ze oto trace milosc mojego zycia, ale rozsadek mowi,ze lepiej byc sama do konca zycia,anizeli dac sie tak szmacic jeszcze jden dzien. Prosze Cie, walcz o siebe.Dla siebie i dzieciakow.Jestes madra i wartosciowa osoba. Wyplacz sie, a jak nie dajesz rady; siegnij po leki. Przytulam Cie mocno i zycze spokojnej nocy( bez plakania, bo nie masz za kim.Oplakujesz tylko utrate swoich wyobrazen o milosci, a nie prawdziwa milosc).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaakakaj
No i przeczytałam cały artykuł. Niestety większość opisuje mojego partnera. Zapatrzony w siebie egocentryk, narcyz, poczucie własnej wartości ma najwyższ ze wszystkich mi znanych osób, przy czym ja nic nie potrafię, jestem najgorsza. Oprócz tego przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna. Podejrzewa mnie na każdym kroku ozdradę, gdy ja sama wiem o jego kilku skokach w bok. Nie mogę się z nim rozstać, choć bardzo bym chciała. Poprostu mi na to nie pozwala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jaakakaj... nie rozstaniesz sie z nim bo Ci nie pozwala.... hmm... czyli nawet jak chcesz zmienic swoje zycie to nie mozesz? Ile lat jeszcze tak wytrzymasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaakakaj
Aaga, mam nadzieję że to już będzie całkiem niedługo. Próbowałam wiele razy, za każdym razem bez powodzenia. Gdy ja mówię o rozstaniu, to on śmieje mi się prosto w twarz. W mojej głowie jest masa planów, pomysłów i wiem, że w końcu mi się uda, bo życie jest za krótkie, a ja też chcę być szczęsliwa, tak włąśnie chce zmienić swoje życie, dla siebie i dla mojego dziecka, które w tej chwili jest za ojcem ale nie wiem jak długo to potrwa, bo nie wierzę, żeby nie rozumiała tego co się dzieje w naszym domu. Często płacze jak się kłócimy, prosi byśmy tego nie robili. Słyszy jak np on mnie wyzywa, wrzeszczy jak opętany, a potem do dziecka mówi, widzisz jak ta mama krzyczy, wszystko przez nią. A to boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czarna- kobietko-przerobilam to samo, moze bez chamstwa w stylu, ze ma w dupie moich rodzicow, ale syndrom otellea jest mi dobrze znany. Po pierwsze, nie wierze, ze byla go zdradzila, a nawet jesli, nie mierzy sie wszytskich ludzi jedna miara. Siedzac w domu dla niego zrezygnowalas z siebie i swojego zycia, przeciez z nikim poza nim sie nie spotykasz. Czyli juz rezygn=ujesz z zycia. Brak szacunku do twoich rodzicow , do Ciebie, przedmiotowe traktowanie dziecka. To widze w Twoim zwiazku. Moge jedynie doradzic-speprzaj czym predzej. Ja wdepnelam w takie malzenstwo bo kochalam, ale facet nie kochal.12 lat wykreslonych z zyciorysu, nigdzie nie moglam wyjsc, zero pomiocy, zero przyjaciol, zero znajomuych a kazdy facet nawet na 2 min stojacy kolo mnie to potencjalny kochanek. Bez braku zaufania i miloscvi nie da sie zbudowac zdrowego zwiazku. Twoj zwiazek juz jest chory i to bardzo. Serce mowi co innego?? No coz, kieruj sie rozumem, dla dobra swojego i dziecka. Ja tego nie zrobilam i cholernie zaluje. Posluchaj rad doswiadczonych dziewczyn, bo z tego co piszesz wynika, ze mloda osoba jestes. my juz wiekowe, uwierz nam bo bedziesz plakala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Darmowa pomoc prawna (Kamalia)
Taką pomoc prawną oferuje Federacja na rzecz kobiet i planowania rodziny. Można tam uzyskać informacje w zakresie m.in. praw pacjentki gabinetów ginekologicznych - wszystko o legalnej aborcji, badaniach prenatalnych w ciąży, uprawnieniach lekarza, wymaganej dokumentacji. Praw pracowniczych w trakcie ciąży oraz okresu macierzyństwa a także praw osoby pokrzywdzonej w kontaktach z policją i prokuraturą. Na stronie federacji podany jest telefon zaufania oraz można uzyskać poradę on-line.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszujaca... zostawiasz mu wszystko , co zbudowalas dotychczas, mowisz. ale - od tego momentu bedziesz mogla budowac dla Siebie. Juz nie dla niego. to znaczy, ze nie oddasz mu juz nic wiecej. Tylko Twoja przeszlosc. Przyszlosc jest Twoja. sciskam mocno, A>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jaakakaj... szkoda dzieci zawsze w takich sytuacjach.... ale dziecko zdrowiej sie rozwija gdy nawet rodzice sa rozwiedzeni ale nie ma juz awantur. Z zaznaczeniem ze ma swobodny dostep do obojga rodzicow. Twoj maz sie smieje z Ciebie jak mowisz o rozstaniu, bo to tylko puste slowa, nie poparte czynami. Calkiem normalna reakcja z jego strony. Nie mow niczego, co nie mozesz zrealizowac. Samo straszenie nic nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×