Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

bardzo łatwo nienawidzieć samą siebie; bo nienawidzieć mozna za wszystko; za duzy nos, za krzywe zeby czy nadwagę i brak niebieskich oczu; za brak inteligencji czy energii, za nieumiejętności różne; mozna marzyć o blond wlosach, bo realnie z nimi nie do twarzy; i za to siebie nienawidzieć; dlaczego? czy przypadkiem nie dlatego,że ktoś kiedyś ode mnie tego oczekiwał? że ktoś kiedyś mnie z tego powodu nie odrzucił, odtrącił, sponiewierał? czy to nie rodzeństwo albo córka sąsiada były wiecznie lepsze, mądrzejsze, bystrzejsze, zaradniejsze i kolezanka z klasy poderwała wymarzonego chłopaka i teraz oboje smieją się z mojego wielkiego nosa??? nie ma co oskarżać rodziców, nauczycieli, naszych byłych lub obecnych toksyków ukochanych; szkoda na to czasu; napraw siebie; poczatkowo na siłę, ale po czasie wchodzi to w krew; wynajdywanie WYŁĄCZNIE DOBRYCH CECH W SAMEJ SOBIE; jesli ja ich nie znajduję, jak ktoś inny, obcy, z zewnątrz może je we mnie odnależc, zobaczyć? kiedy byłam mała, bawiąc się lalkami udawałam księzniczki, kopciuszki i czerwone kapturki; dlaczego, kiedy jestem dorosła, nie mogę trochę poudawać królewny wszystkomającejiwiedzącej??? to pomaga - testowane na mnie samej :) jeśli chce się zmiany, trzeba tę zmianę sobie stworzyć; wyprodukować jak szalik na drutach; oczko za oczkiem; i nie wiadomo kiedy już nam ciepło w szyję; myslę że brak decyzji, brak swiadomości to nie lenistwo; to obawa i strach; lęk; kiedyś o tym pisałam; lepiej tkwić w gównie po uszy, bo zna się ten smrodek i generalnie da radę wytrzymać; nawykło się; smrod już wżarł się tak w nasze komórki,że nie doskwiera; więc lepsze to gówienko niż coś obcego za zakrętem; bo jeśli to coś wielkości dwóch gówien??? najczęsciej jest tak, ze akurat za zakrętem czeka czyste jezioro z podgrzewaną wodą :) nagroda dla ryzykantów:) dla tych, którzy przezwyciężyli swoją niepewność i lęki; i niestety - najczęsciej jest tak,że tkwiącym w gównie mówi się: idź smiało, lec, tam jest czysto i przyjemnie; ale tkwiacy nie wierzy; bo nie ufa; bo ma lęki; bo nie przychodzi mu do głowy, ze on tez może jak inni; bo jest zaszczuty, bo stracił wszystko, calą istotę człowieczeństwa; wiarę, nadzieję i miłość - do samego siebie; zbyt wiele książek tematycznych nie pomaga; po kilku zaczynają wciągać; w jednej odkrywasz siebie, w innej toksyka, w kolejnej znajduesz potwierdzenie tego, że och! faktycznie jestem dda, albo och! faktycznie już od urodzenia byłam dręczona psychicznie; tak; oczywiście; mądre rzeczy; ale czytając 7,8 czy 9 ksiązkę zapomina się o zyciu, które w międzyczasie toczy się niezależnie od ciebie samej; bo on nasikał na telewizor ( wiem - ekstremalne!) - to ja bach za odpowiednią książkę - acha! miał problemy ze swoim ojcem w dzieciństwie; po co to???!!! po co zaglębiać się w tematy, których nie da rady przerobić w ciągu jednego zycia; chcesz jeszcze w tym zyciu uwolnić się i być szczęsliwa, czy w tym pocierpisz do trumny,a może w kolejnym wcieleniu będzie ci łatwiej??? któraś napisała, ze probowala wyjasnić ukochanemu,że można znaleźć zdrowe ujście złości - na litość boską!!! psy tresowało się i podobno tresuje nadal za pomocą elektrycznej obrozy; nie wysilaj się kobieto z lekcjami i rozmowami i wyjasnieniami tylko kup coś podobnego ukochanemu, będzie szybciej i skuteczniej ;o i mniej podupadniesz na zdrowiu i psychicznym i fizycznym; wymądrzam się??? pewnie tak; niech ci będzie; przeszłam piekiełko z mężem; pewnie niejedna tutaj przeszła większe; przeszłam rozmowy, dialogi, dyskusje, wykłady, obiecanki, nauki itd; przeczytalam stosy książek; a trzeba było pizdnąć wszystkim od razu i dziś nie musiałabym leczyć schorowanego od wieloletniego nagromadzenia stresu organizmu; kilka lat wcześniej równałoby się u mnie szybszą wolnościa, mniejszymi długami, wiekszemu zdrowiu i szybszemu poukładaniu sobie życia; a co z biednym opuszczonym toksykiem???!!! uwierz, on tak szybko spadnie na cztery łapy,ze będziesz jeszcze płakać ze zlości, ze ty jeszcze w lesie,a on już w ogródku; ale wszystko do czasu; mój EXcentryczny mąż dostał od zycia tyle ile dał innym; przyniosło mu naukę? NIE znów dostał; przyniosło naukę? NIE więc nie rób sobie nadziei; a raczej rób -ale dla siebie; jego olać ciepłym moczem z wysokosci parapetu; zacisnąć zeby i zacząć iść do przodu; tinkerbelek - pozwól sama sobie być szczęsliwa czy szczęscie to dla ciebie bycie z facetem? nie masz innej opcji??? nigdy nie będziesz szczęsliwa z kimś, póki nie zaczniesz być szczęsliwa sama:) wiem, wiem - banały i bzdurki; ale kiedyś pisała podobnie present i ja jej wtedy nie do końca ufałam; jak to? no i wyszło na jej - a tak to :) prawdziwe uczucie przyjdzie wtedy, kiedy będziesz na nie gotowa i otwarta; ale nie stojąca niecierpliwie na roku i tupiąca nózką, bo ty chcesz już, bo on ma,a ty nie; będziesz szczęsliwa; tylko odrzuć od siebie to, co spowodowało, że stałaś się nieszczęsliwa:) ja od zawsze lgnęłam do przystojniaków; jak to tak - mieć brzydkiego, czy przeciętnego faceta? jak ja się z nim u znajomych pokażę? ale z tego uroku więcej kochania nie miałam nigdy; za to więcej łez; z jego czarowania i brylowania miałam więcej problemów niż pozytku; dziś; jako niemal 40toletnia kobieta zrozumiałam, ze mogę ZAUWAŻYĆ, DAĆ SZANSĘ mało przystojnemu, brzydkiemu czy bardzo szaremu facetowi; jesli mnie pokocha szczerze, jesli zaakceptuje moje dziwactwa i niedoskonałości, niech sobie będzie szrekiem, gnomem czy krasnoludkiem; jesli wzbudzi we mnie zachwyt swoją duszą - pokocham żarliwie i mocno :) i nie będę udawac, ze te padalce z błyskiem w oku i szelmowskim usmiechem już na mnie nie działają; a i owszem - działają masakrycznie; ale to jak z tortem -przepadasz ale nie ruszasz, jesli masz skłonności do tycia z tzw. powietrza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulina🌼 Ale sie usmialam z pomyslu Twojego m...jaki pomyslowy chlopak z niego,taksowke wynajac, taksiarza wtajemniczyc...a wszystko,zeby kobite wyrwac z rak tajemniczej sekty,co pierze mozg.No pierze, kobita za siebie sie wziela, zmienila sie, rozwija sie,juz nie siedzi i nie placze...on pewnie zrozumiec nie moze;-) Paulinko, napisz,czy zdarzaja Ci sie jeszcze tzw. cofki? Pozdrawiam Dobrze ze jestescie🌼 Dobrze napisalas o wyrazaniu zlosci, calkowicie sie z Toba zgadzam.Napisalas,ze wychodzenie z tego wszystkiego zajelo Ci 3 lata...mysle o tym...i pozwol,ze Ciebie tez zapytam tak jak Pauline; czy w dalszym ciagu zdarzaja Ci sie cofki, watpliwosci,czy dobrze zrobilas,jak to jest?Pytam, bo jak np. czytam co Idaalia pisze, to u niej nie widze zadnego cienia watpliwosci.Czego nam wszystkim zycze. Jak Syncio?Moj pojutrze jedzie do Polski na 2 tygodnie i bardzo sie cieszy... Buziaki 🌼 dla wszystkich Dziewczyn, ktore tu pisza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia🌼 Jeeezu,jak ja bym chciala byc na tym etapie co Ty. Z Twoich wypowiedzi bije tak niezmocona niczym pewnosc,ze dokonalas wlasciwego wyboru, spokoj,pogodzenie z sama soba,ze az czlowiek sie usmiecha do monitora;-) Ja juz wiem,ze w przyszlym tygodniu sie wynosze... Wiem,ze bedzie spokoj. Ale nie moge sobie na obecnym etapie dac rady z dwiema rzeczami. Po pierwsze; gniew, ze poswiecilam gnojowi 4 lata, opierajac,gotujac, placzac i sluchajac jaka jestem do doopy, i po tej akcji przyszlo mi wyniesc sie z domu z przyslowiowa jedna walizka....szlag by trafil.Wiem,ze spokoj jest bezcenny,ale jak pomysle,ze odejdziemy z dzieckiem jak stoimy, bo on inaczej nie zostawi nas w spokoju, to mam ochote wziac kija i .....ale nie bede pisac na co mam ochote, bo znowu bedzie, zem pelna agresji;-) Po drugie; juz kiedys pisalam, ten Romeo od siedmiu bolesci, wmowil mi,ze ja w wieku 35 lat, jestem juz zbyt stara,zeby ulozyc sobie zycie na nowo...no wiecie wg niego garsonka do szafy i czekac na smierc....wogole na wszystko jestem za stara.Kiedys tak nie myslalam i pracuje nad tym, tylko jakos mnie to doluje. A poza tym wszystko dobrze, dzieki temu forum, Wam, placzac, wijac sie i lamentujac jestem juz na ostatniej prostej( tfu,tfu,zeby nie zapeszyc).... Idaalka napisz, prosze, jak Ty to robisz,ze czujesz sie atrakcyjna i taka radosna? Podobalo mi sie co napisalas o zwlekaniu z decyzjami( patrz, sciete wlosy). A jak Twoi nowi adoratorzy z autobusu? Sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
nawet jak miewam cofki każda rozmowa z nim uswiadamia mi ,że u niego nic sie nie zmienia.Wczoraj był u syna ,leczy się jednak ,wymaga wieloletniej terapii.Nie farmakologicznej tylko psychologicznej,Nie położe juz na szali jego zycia i mojego.Fakt jestem fizycznym wrakiem ,jestem zmęczona ,ale wystarczy już tej ofiary składanej z samej siebie.Powiedziałam mu że nie jestem już w stanie mu pomóc ,że muszę dbac o siebie ,bo o mnie nie dbał nigdy nikt.Niech zajmą sie nim fachowcy.Podobno jego mamunia żałuje zła które mi wyrządziła ale...Nie podobało jej się ,że ma chorą synową.Spytałam się małz czy wg jej logiki tylko pseudozdrwi (piszę pseudo ,bo mozna byc zdrowym fizycznie ,ale totalnie zrytym jeżeli chodzi o empatie i rozum)maja prawo do szczęscia a inwalidów tylko w gettach powinno się zamknąć.Buszująca nie mam wątpliwości pomimo tego ,że wyję juz czasemz bezradności i bólu.Nieraz doświadczyłam już odrzucenia ,nawet w swojej rodzinie ,jeżeli chodzi o to , co byłam w stanie osiagnąć w zyciu.I wolę byc sama niż patrzec na ich głupotę i egocentryzm.Na szczęscie Bóg dał mi wysokie iq i jeszcze odrobine poczucia humoru,co pozwala mi czasem patrzeć na to wszystko jak na czeski film.Syn ok szykuje się do szkoły.Wakacje miał takie jakie sobie wybrał ,więc mysle ,że jest zadowolony z tego. Idaalia zgadzam się w 100% z tym co piszesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Buszująca ta garsonka i trumienka mnie rozwaliła.Dziewczyno masz tylko 35 lat :)))) Ja się cieszę ,że wreszcie dojrzałas do decyzji.A co do trumienki to mohe wysłać twojemu lopatke do piasku ,niech sobie juz kopie na zaś.:PPPTo jest joke od razu uprzedzam ,żeby znowu nie było:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idaalia - pięknie :) Buszująca- twoj gniew na cos sie przyda, gdy powiesz sobie : dosc sie juz napralam i naposwiecalam.... ale ....... i .....ale nie bede pisac na co mam ochote, bo znowu bedzie, zem pelna agresji agresja wywalona na papier nikomu nie szkodzi....mozesz w ten sposob sie jej pozbywac piszac na co masz ochote np. w zeszycie , co bys mu zrobila itd. bedziesz sie jej pozbywac w sposob bezpieczny i dla siebie i dla otoczenia :D 35 lat to piekny wiek dla kobiety, mozesz wszystko zaczynac od nowa, masz tyle mozliwosci ile sama sobie stworzysz i tyle barier ile sama wymyslisz :D wiec zamiast stawiac sobie przeszkody własnym myśleniem pomysl na co masz ochote, co chcesz zrobic, czego chcesz doswiadczyc co chcesz poczuc i.... do dziela

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia ... napisałaś jakbyś znała mnie od lat :/ Właśnie tak myślę - tupię nóżką, jestem na niego wściekła, że prawie prawie mnie zniszczył, a on spadł na cztery łapy. Ja jeszcze w lesie a on już w ogródku. Wiem, że to jak się czuję zależy tylko i wyłącznie od mojego myślenia. Ale nie umiem poradzić sobie z poczuciem krzywdy. Tak mnie zmaltretował psychicznie że przez niego poroniłam i TEGO nie umiem mu wybaczyć. Zaraz po tym udawałam , że się to nie stało ale jak on teraz będzie miał synka to mi serce pęka. Bo teraz to ja mogłam być mamą, z nim czy bez niego chciałam to dziecko. Nie ogarniam tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca.... cale zycie przed Tobą :) ja mając 37 lat urodziłam synka, teraz ma dwa latka.... wiec nigdy nic nie wiadomo co Ci los przyniesie :) pozdrawiam goraco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Jestem od wczoraj w innym stanie; przejechalam 2000 km. Pisze tak z doskoku. Przeczytalam, dosc pobieznie, pare ostatnich stron. Idalia - jestes swietna !!!! Dobre rady. Pozdrawiam Wszystkie Panie. Napisze wiecej po powrocie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak się z tym przespałam... rację ma Idaalia. Bardzo łatwo znienawidzić siebie, poddać się temu co gnębiciel wmówił. Tylko jakie on ma prawo tak mówić i dlaczego jego SŁOWA mają taką moc? Nie załamię się choćbym miała hipnoze stosować i sobie wmawiać. Dziś już zaczęłam sobie wmawiać jadąc do pracy - póki co z deka to żałosne, bo tu powtarzam sobie " jestem fantastyczna, piękna, mądra, kocham i szanuję siebie i tego samego wymagam i oczekują od innych" ..a w oczach chce się popłakać. Ale no way. 3 lata się męczyłam i o mały włos nie zmarnowałam życia. Mam dobrego Anioła Stróża, który nie raz wyciągnął mnie z opałów. I w tej sytuacji też zadziałał. Dlatego powalczę :-) A forum to niesamowite wsparcie. I oczywiście moja Pani psycholog.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinka500
Przyglądam się Wam od kilku dni i wreszcie mam odwagę się odezwać. Byłam "spokojną" żoną, życie toczyło się raz pod górkę, raz bardzo miło z górki. Teraz jest ciągle pod górkę. Nie będę Wam opisywać tego, co się dzieje w moim domu, dość, że nie jest dobrze. Ale po co ten wstęp? Zastanawiam się nad sobą, odrzuciłam już zastanawianie się nad zachowaniem męża, który pewnie się nie zmieni. Chciałam być zauważona przez niego na różne sposoby. Najpierw był histeryczny płacz, potem krzyk, następnie znów ryk i na koniec awantury z demolką, to wszystko ja. Kiedy się uspokajałam, żałowałam tych żałosnych gestów. Po pierwsze nic nie zmieniały, po drugie robiłam krzywdę patrzącym na to dzieciom. I powiedziałam sobie dość. Znajdę siłę, pokonam przeszkody. Podobno człowiek musi upaść na samo dno, żeby się od niego odbić. Czego sobie i Wam życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinka500
Oczywiście odbicia się od dna, a nie spadnięcia na nie. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malinka.... ale o co te awantury?.... o co te łzy?.... z czym sobie nie radzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny :) buszująca - znamy się tutaj od lat :) jak ja to wszystko robię? zaciskam zęby i jesli nie wierzę, to sama siebie przekonuję - jak pisalam :) i przyjęłam sobie taką filozofię - pocieszają i podtrzymują nas na duchu i dowartościowują inni; jak to robią? mówią nam piękne rzeczy, czasami szczerze, pewnie czasami ciut mniej :D ale efekt jest taki, ze czujemy się lepiej, zaczynamy mysleć inaczej:) ale nie mamy ich zawsze,kiedy mamy potrzebę; wiec zaczęłam pocieszać sama siebie:) mówić sobie, że dobra - mam nadwagę,ale sliczna jestem, kurcze, z tą nadwaga, bo skoro żul spod smietnika wyznał,że piękniejszej kobiety nie widział, to inni pewnie też to myslą, tylko nie mają pijackiej odwagi żula na wyznania :D serio :D trudno czasami tak mysleć i się "reperować"; kiedy brak kasy, kiedy doły i depresyjne stany; ale wtedy na siłę szukam w sobie choć jednego dobrego szczegółu; że np robię najlepszy rosól na swiecie - i kto wtedy jest najlepsza kucharką ??? no JA :d nie wiem, czy piszę to tak, żeby zrozumiał ktokolwiek inny poza mną :D może to smieszne i dziecinne, ale kiedyś bez problemu pisałam swoje imię i nazwisko małą literą; jesli gdzieś w sieci podawałam imie, również pisałam je małą literą; teraz ręka mi blokuje się w chwili, kiedy nie dotykam capsa jednoczesnie :D taka drobna częśc szacunku do samej siebie :) chocby się waliło i paliło, staram się zachowywać spokój i optymizm; chciałam dostac kredyt, nie dostałam; w pierwszej chwili smutek i złość na siebie i EXcentrycznego, ze to przez niego i moj kretynizm sprzed lat; ale to sekundy; potem myslę - acha; ok; widac to jeszcze nie czas dla mnie na kredyt; zamiast zrobić to i to, poszłabym na łatwiznę i nic by mnie to nie nauczyło, a tak - nie mam kredytu, ok; odłożę sobie; no i odłozyłam :) czyli odrzucenie wniosku o kredyt nie było dla mnie nieszczęsciem :) nauczyło mnie cierpliwości i udowodniłam sama sobie, że jestem gospodarna i umiem oszczedzać odkładając grosiki chocby - ale odkładając regularnie:) i znów kamyczek do koszyczka samokochania się :) staram się podchodzić do calego życia wlasnie w taki sposób; a co z atrakcyjnością buszująca ? cóż :D jaka ja jestem sierota jesli chodzi o flirty i w ogóle o sprawy damsko-męskie :D ale mogę sobie wciskać,że to przypadek, jesli łapię kogoś na wpatrywaniu się we mnie, raz czy dwa, ale nie ciągle:D i tak oto siedzę sobie i myslę: ocho, 39 lat na karku, nadwaga solidna, ale widać amatorów takich jak ja nie wytłukli w epoce jaskiniowej, rodzą się tacy nadal :D i już mi lepiej :D chciałabym być smukłą,wiotką blondynką o eterycznej urodzie; takie uwielbiał EXcentryczny; dlaczego więc chuj jeden wybrał mnie???!!! widać też coś we mnie było wyjątkowego :) ale przez lata wpędzałam się w kompleksy z powodu niemozności bycia blond gidiją; niestety mi nic w tym temacie nie pomoże; jestem niską, kragłą ( delikatnie ująwszy ) brunetką i już; nawet jak wazyłam 50 kg to miałam solidne uda i tyłek; a w blondzie wyglądam jak swinka pigi ( w desperacji próbowałam :D ) pół życia za mną, drugie przede mną i mam kolejne dekady cierpieć z powodu niemoznosci bycia smukłą blondyną? a srał to pies - rzeknę brzydko :D ale szczerze :D buszująca- nie mając pewności, ze zrobiłam dobrze, że podjęłam słuszną decyzję; o mamussss! zamęczyłabym samą siebie - na smierć i to chyba dosłownie! nie miałam wyjścia, kiedy już zrobiłam ten krok nad przepaścią; jak miałam wątpliwości to szukałam najgorszych chwil w moim zyciu, zeby utwierdzać się że zrobiłam jedynie dobrze i jedynie słusznie; kiedyś miałam chwilę zwątpienia i zadzwoniłam zasmarkana do przyjaciółki z tekstem mniej więcej takim: - buuuuuuuuuuuuuuu ( smark ), ale ja go kocham - chyba, buuuuuuuuuu, ja chcę zeby on wróciiiiiiiiłłłłłłłłł, buuuuuuuuuuuu a kolezanka na to jadowitym, spokojnym tonem: -taaak, jasne; mam po niego pojechać? niech się wprowadzi, niech ci znów przypierdoli do krwi, to może wtedy zmienisz zdanie znów; cóż - podziałało jak zimny prysznic i potem w chwilach slabości już zawsze wspominałam propozycję koleżanki :D tinkerbelek - znam cie, bo znam twoje odruchy; wszystkie tutaj jestesmy do siebie podobne i dlatego przyciągamy podobne i dlatego gromadzimy się tutaj :D mialam tak samo; zlość, wsciekłość, zazdrość; pani psycholog mi któregoś dnia powiedziała - płacze pani, bo straciła miłość zycia, czy kontrolę nad jego zyciem? zatkało mnie; straciłam kontrolę nad jego zyciem; nie miłość; miłości w nim do mnie - nie wiem ile było,może duzo,ale kochał toksycznie sprawiajac mi ból; a ile miłości było we mnie??? cóż - prawdziwej pewnie trochę, ale ile ja sobie sama osobiście nawciskałam ciemnoty, że to miłość - taaaak, to dopiero była ilość :D nie martw się tinkerbelek - to wszystko minie; ja najpierw dawałam upust swojej złości: a ten chuj to to a tamto; ale szybko zrozumiałam,że im gorzej mu zycze, to on tym więcej obrasta w szczęscie jak paczek w masełko, a ja spadam coraz niżej; przestałam więc zajmowac mysli nim i jego zyciem, zaczęłam mu zyczyć zeby dosta od zycia wszystko co najlepsze; tyle ile dał innym, niech dostanie :)a sama zaczęłam zajmować się swoim zyciem; dowiedziałam się sama o sobie, że moje pojmowanie miłości, uczuć, związku - jest spaczone, chore, niewłasciwe; pomyslałam więc, ze jeśli od razu wkroczę w nowy związek, to nadejdzie prędzej czy póxniej powtórka z rozrywki; muszę znaleźć w sobie i podregulować to, co szwankuje; i tak sobie reguluję od 7 lat :D dziś smieję się do samej siebie spzed tych lat :) mała kochana naiwna i pełna absurdalnych ideałów kurka :) dziś mam więcej cynizmu w sobie, ale i więcej siły i pewności siebie :) przy okazji przetresowałam mamusię toksyczną; wprawdzie nadal czuję do niej zal, złośc niekiedy, za to co od niej dostałam i czego mi nie dała; ale wierzę że to mi minie; natomiast wytresowałam ją na teraźniejszość i obchodzi się ze mną jak ze zgniłym jajem a mi dobrze z tym :D czasami próbuje jeszcze mi dogryźć, uderzać tam, gdzie sądzi, że nadal jest najsłabiej,ale ja wtedy bez ogródek usmiecham się do niej i jej przytakuję :D np: jesteś matołem, nieudacznikiem itd - a ja z usmiechem jak rogal do niej: tak, masz rację mamusiu; tak masz rację - ty masz zawsze rację i jest jak mówisz:D wiecie jak to działa :D? początkowo całe ciało buntowało się, kiedy to mówiłam, usmiechu nie było; ale teraz :D co mnie obchodzi co ona o mnie mysli :) to sa jej frustracje; nie moje; ja przecież nie jestem ani matołem ani nieudacznikiem:) jestem przemądrą istotą, ocierającą się niemal o geniusz i fantastycznie sobie poukładałam zycie i radzę sobie w nim,a co :D ale po co mam to mówić mamusi, skoro ona i tak zawsze wie lepiej, jak nasi ukochani, prawda :D? no to niech ma te swoje 5 sekund triumfu póki nie zobaczy mojego rogala na twarzy :D miałam i miewam i będę pewnie miewała doły; jak każdy; jak najbardziej zdrowe osoby; bo musi istnieć równowaga, inaczej nie docenimy szczęscia :) po prostu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooonnnnaaaaa
tinkerbelek, nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale gdzieś przeczytałam, że do poronienia dochodzi, jeśli płód ma jakieś wady, że taka ciąża z góry była skazana na obumarcie,a czynniki z zewnątrz nie mają na to aż tak wielkiego wpływu. Nie wiem, czy to prawda, ale i ja i inne kobiety tkwiące w toksycznych związkach miałyśmy podczas ciąży niezłe jazdy, nie chcę nawet do tego wracać, czasami mam jakieś migawki przed oczami, ale szybko wypieram je ze świadomości (nie chodzi o przemoc fizyczną, tego nie było). Ale rozumiem Twój ból, Twoją stratę, pomyśl o tym inaczej, nie myśl o dziecku, tylko o tym co ta kobieta z nim przezywa, w dodatku żona, pomysl, że teraz Ty mogłabyś mieć to samo. A tak? Masz spokój, przezyłaś piekło, ale masz spokój. Straty dziecka nic Ci nie wynagrodzi, ale przed Tobą całe życie. Ty też spadniesz na cztery łapy ;-) Pozdrawiam cieplutko wszystkie uczestniczki topiku 🌻 U mnie nic ciekawego się nie dzieje, oprócz tego że pogoda działa na mnie wyjątkowo dobijająco, ale pewnie nie jestem wyjątkiem ;-) Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinka500
do Aagaaa Przepraszam, że nie odpisuję. Nie jestem gotowa, żeby o tym pisać ze szczegółami. Ale trzymam kciuki za siebie i wszystkie kobitki, które się nie dają, nie poddają i mają apetyt na lepsze jutro. Już nie płaczę, nie awanturuję się, nie demoluję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak Idaaliaa dokładnie tak. Nie jest mi źle, że straciłam "miłosć" swojego życia bo w końcowym efekcie nie mogłam już na niego patrzeć. Straciłam kontrolę, straciłam tą sytuację. Moja psycholog to samo własnie mówi, że nie robię kroku naprzód, na siłę utrzymuję stan marazmu aby tkwić i pielęgnować to dalsze "bycie z nim" - oczywiście w mojej głowie. Teraz to co on robił mnie, robię sobie sama, interesuję się jego życiem bo mam wyryty schemat - krzywda, boli, krew podpływa do twarzy, nerw, skok adrenaliny, popłaczę i potem spokój. I tak w kółko i w kółko od lat. Na siłę jak alkoholik odcinam wszelkie możliwe źródła kontaktu. Ciężko, no ale ... muszę dać radę :) Plus w tym wszytskim, że jestem młodziutka (26) i hmm całe życie przede mną ? ;) Oooonnnaaa wiem, nic nie wynagrodzi straty dziecka. Ale widocznie tak miało być, jakoś sobie tłumaczę. Nie wiem co przeżywa tamta. On mi jeszcze napisał kiedyś (!) że to miłość jego życia i szkoda że ja sobie nie mogę znaleźć..ale on się w sumie nie dziwi. :/ Auć. No i mi się wkręca, że dla niej jest dobry, inny, że się zmienił i wydoroślał. I to mnie trochę boli. Bo jak to? Czyli to była moja wina? Mnie czegoś brakowało. Nie, nie moja. Ale nie mam dowodów jak jest w ich związku i czy rzeczywiście on jest taki do każdej ,czy tylko Ja na niego tak działałam ..powiedzmy jak płachta na byka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tinkerbelek - mialam to samo; mąż szybciutko pocieszył się po moim wykopie z domu; i jakiz on wtedy był rozumiejący i w ogóle :) myslalam - to ja tak na niego działałam; to moja wina, ze on był taki niedobry; teraz znalazł swoją miłość życia i jest szczęsliwy; tiaaaaaaaaaaaaaaa po dwóch latach przyprawiał już jej rogi, po kolejnym roku po kolejnej ich kłotni rozpierdzielił po pijaku służbowe auto i wylali go z pracy dyscyplinarnie; jedyne czego nie powtórzył, a co było w związku ze mną - to podniesienie reki na kobietę; ale ja to ukrywałam, może i ona też??? wyjechał sam do uk; po roku zeszli się; pomieszkali radośnie rok z kawałkiem i znów się rozeszli; na rok; teraz znów mają okres miłości wzajemnej i zakupili sobie nawet pieska :D zycze mu jak najlepiej; wtedy kiedy on nie ma problemów i jest szczesliwy, konaktuje się z dzieckiem, wysyła regularnie alimenty i czegoż tu chcieć więcej :D ja nic więcej nie potrzebuję :D a jego zaskoczenie niedawne na mój widok, po 4 latach niewidzenia, ze tak ladnie wyglądam :D cóż :D to moja jedyna satysfakcja :D i w sumie niby miło, niby połechtało, ale generalnie - spłynęło i do zycia mi to nieptorzebne :) tak więc tinker- nie bierz nic na siebie; głęboka przemiana w takim typie jest raczej niemozliwa; za to długotrwałe przyczajanie się i udawanie innego osobnika - jak najbardziej :) niektórzy slizgają się tak przez całe swoje zycie:) i niech mają :) skoro czują się z tym szczęsliwi :) jesli ktoś pozwala im robić zsobą, co zechcą - jego sprawa; byleby ode mnie z daleka, bo sama pogryzę i psem poszczuję :) wyłaź mała z tego marazmu, doła i deprechy :) szkoda życia na takie osiołki matołki; usmiechaj się - chociażby przez łzy; łzy w końcu obeschną :) a usmiech zostawi ci urocze zmarszczki na starość na pyszczku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomylka8
Dziewczyny kochane,czytam,czytam wasze wypowiedzi i jest mi łatwiej.U mnie nijak tzn teraz mam etap odchodzenia,ale jak długo dam rade?zreszta to chyba nie bedzie trudne,bo on wielokrotnie podkreslał,ze nie bedzie o mnie walczył i zabiegał,że ma dosyc kłopotów i problemów,a nie ja mu jeszcze stwarzam.Pewnie jak mi powie,że odchodzi to mi wcale nie ulzy,a moze wpadnę w płacz?Ktoras z Was mądrze napisala,że nie tracimy miłosci tylko kontrolę nad jego zyciem,Ale ja na dzien dzisiejszy nie mam juz siły na kontrolę,na zabieganie.Po kazdej kłótni to ja musze sie odezwac,bo on tego nie zrobi,a jak ja się nie odezwe to on moze odejsc ode mnie.ja do cholery sama nie wiem jak zyc,co jest dla mnie wazne?wazna jest najbardziej mała corka,ale co jeszcze?on?ilez razy moge słuchac,że jestem infantylna,dziecinna,zachowuję sie jak dzieciak i ogólnie jakbym miała z głową cos nie tak>To jego slowa.Wrzeszczy na mnie,twierdzi,że nie da się ze mną wytrzymac,to co mnie przy nim trzyma?sama nie wiem,czy to lęk przed samotnością,czy taka silna potrzeba kontroli?byłam dwa lata w terapii,ale z tym nie uporałam się wcale.On udzielny hrabia i pan,dlan ktorego kobieta niewiele znaczy.Najgorsze jest poczucie,że ja cos zawaliłam,skoro na początku było tak słodko.Szukam winy i próbuję ją naprawic,a moze wcale jej nie było?Ostatnio zajadam smutki,to juz nałóg,w związku z czym tyję,a jak tyję to nie lubię sie jeszcze bardziej.Wylałam to z siebie,bo juz nie mogę.Tylko co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiatr we wlosach
Witam, i szczerze podziwiam niektore z Was za optymizm i taka swobode mowienia o tym, co bylo i co jest. Ja nie jestem kompletnie na takim etapie i nie wiem, czy kiedykolwiek bede. Czytajac przerazajace historie tego topiku i dramaty posrod murow domowych, glupio dochodze do wniosku, ze ja to jeszcze nic w zyciu nie przezylam i mimowolnie porownuje historie wieloletnich toksycznych malzenstw z moja 2 letnia historia. Tez bylo mi bardzo ciezko i tez jazdy wybuchaly z najmniej powaznych problemow urozmaicone przedrzeznianiem i upokarzaniem. Slowem codzienna szarpaniana o wszytsko... Piglet:) Nie mieszkamy razem od miesiaca. Tak jak juz pisalam, odzylam! Nie robiac nic czego robic nie powinnam wydaje mi sie, ze zyje, ze wreszcie zyje! Na czym polega to moje zycie? Na odebraniu telefonu od kolezanki i pogadanie z nia wiecej jak pare sekund i nie ma zjadliwych komentarzy, nikt nie wypomina mi, ze zlew jest wazniejszy jak on, moge przytulic wlasne dzieci i nikt nie szemrze pod nosem, ze lize dupe itp... Ale popelnilam blad, kolejny blad. Jestesmy w kontakcie mailowym, telefonicznym i sms-owym. Te trzy drogi komunikacji sa znow zielonym swiatlem, by sie szarpac i ciagle sprzeczac. Nie potrafie traktowac go jak chorego czlowieka. Mam do niego potworny zal i dzis tak szczerze mowiac przestaje wierzyc, ze ta cala psychoterapia cos da, tym bardziej, ze on obwinia mnie, ze to przeze mnie musial wyjechac i nie moze byc blisko mnie i ze ta cala tesknota go zabija. Dziwne, ja nie tesknie, bo i do czego. Nie ma sie co oszukiwac- czesciej bylo zle niz dobrze. I nakrecanie sie dobrymi wspomnieniami niczego nie daja dobrego. A moze po prostu jestem tak zmeczona fizycznie i psychicznie, ze rodzi sie we mnie obojetnosc? Nie wiem, co o tym myslec? Bo jezeli ,, zdrowieje,, tak bez bolu i bez szamotania sie z myslami o nim w kazdej sekundzie to moze ja w ogole nie kochalam? Po naszej ostatniej rozmowie, czuje sie jakbym dostala mocno przez leb! Coz... niech sie chlopak leczy, jak mu sie uda to kiedys jakas inna kobieta bedzie miala z nim lepiej, a jesli jutro sie obudze z innym nastawieniem do niego to o tym napisze. Brak mi konsekwencji. A swoja droga, gdyby tak terapia zaskutkowala i za jakies kilka lat... Tak,wiem zaczynam marzyc,wiec juz grzecznie ide do lozka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane jesteście :D Idaalia nie wiem ile masz lat ani kim jesteś ale widzę ta historia ma stały schemat :P racja, na razie on się czai, ze mną tez się czaił i to 1,5 roku (tylko, aż?) po czym powolutku zaczął pokazywac swoje prawdziwe ja. Powyrzucam trochę z siebie bo mnie szlag trafia. Co jest dobrym oznakiem, lepiej niż użalac się and sobą. K**** co za debil ????????? 80% facetów marzyłoby o tym aby ze mną byc ..a ten sobie lalkę do bicia znalazl. No way.Jeszcze kiedyś ja lub życie mu pokaże. ! Jestem zbyt fajną laską aby jakiś byle kto, czy nie byle kto a ktokolwiek miał mnie poniżac i psuc mi humor. dawno temu miałam faceta, który wyglądał jak david beckham, studiował architerkurę i był we mnie ślepo zakochany, gotów zrobic wszystko abym była szczęśliwa. Rozpadło się bo to gówniarskie lata + odległośc. Ale bez żalu, nadal wysyłamy sobie jakieś życzenia na święta itp. Do czego zmierzam - na faceta w takim typie zasługuję. Jak każda z nas tutaj. Każdy człowiek zasługuje na to aby byc dla kogoś tym numerem 1, aby miec na kim polegac, z kim porozmawiac, czuc się kochanym i szczęśliwym. I nie ma opcji żeby jakaś chora sytuacja z baranem mi to zepsuła. To on stracił a nie Ja. Drugiej takiej nie znajdzie, co najwyżej może byc już tylko gorzej. Ale nie życzę mu źle, bo psuje mnie to od środka. Po prostu ..nie chcę nawet o tym myślec. Patologia, nie moja bajka. Jak tak sobie popiszę to mi lepiej :P Miłego dnia Wszystkim :))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
haslo na dzis; i ty zaslugujesz na faceta w typie Davida Bekhama;-) Sorry,chyba sie zjadliwa robie albo cosik ostatnio;-) Pozdrawiam Yeez🌼 Dzieki za slowa; mozesz zrealizowac wszystko to co chcesz, a masz tyle barier ile sama sobie wymyslisz... Nie mam wyjscia- zapamietam do konca zycia. Milego dnia Kochana. Agaa🌼 I Tobie bardzo dziekuje i wysylam calusy dla Twojego Synka;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca, chyba się robisz zjadliwa :) Albo źle mnie zrozumiałaś. Chodzi mi o to, że na świecie są dobrzy, fajni, wartościowi faceci. Tak samo jak są Ci źli, którzy potrafią urządzic piekło na ziemi. Popełnia sie błędy, ale wg mnie wynikające z braku poczucia własnej wartości. Co miało u mnie miejsce. Skoro są kobiety, które żyją w szczęśliwych związkach oznacza to, że taka sytuacja jest możliwa. Dla każdego. Może wg Ciebie teraz "cwaniaczę" ale wiesz mi, że przeszłam koszmar jak każda z Nas tutaj. I od dawna, wielkim kosztem i wysiłkiem pracuję nad tym aby miec faceta "w typie beckhama". Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam, że nie chodzi o wygląd. Akurat tamten był bardzo przystojny + dobry. Chodzi o to aby byc z kimś kogo się SZANUJE. I przy kim jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatr we włosach.. Długośc bycia w związku chyba nie ma tu znaczenia. Oczywiście trudniej mają te kobiety, które mają dzieci i wspólny majątek :( 2 lata to też dużo. Jeżeli Cię to pocieszy, ja też myślałam i to dłuuugo, że nigdy, przenigdy więcej się nie uśmiechnę i będę spadać na samo dno. Przed próbą samobójczą uratowali mnie rodzice (zgromadziłam już leki i alko na trucie). Ale zaczęłam psychoterapię, pomaga. Wierzę w to czy nie wmawiam sobie co każe moja psycholog - że jestem jedyna najlepsza na swiecie, że to nie moja wina, że ktoś jest psychopatą, uśmiecham sie do siebie w lustrze (na siłę, bo tak naprawdę chciało mi się wymiotować). Oczywiście, jestem na emocjonalnej huśtawce. Ale łapię chwile i dni gdy czuję się silna i .. fajna, zdrowiejąca. Takie jak dziś. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to może uścislimy :D każda z nas zasluguje na swojego wymarzonego faceta :) dla jednej bekham, dla innej krawczyk, a dla jeszcze innej całkiem z głowy wymyślony :) są ideałami :) jak w tym filmie z sandra bullock i kidman - sandra wymarzyła sobie jako dziecko idealnego mężczyznę: jedno oko miał mieć niebieskie, a drugie zielone; po latach spotkała takiego w przedziwnych okolicznościach :) pamiętacie ten film :)? o siostrach czarownicach :D? a tak w ogole, to mój ideał mężczyzny istnieje, zyje, ma się dobrze; daleko ode mnie; i też ciągle wydaje mi się, że "za wysokie progi na moje nogi" i tego chyba już raczej nigdy nie przeskoczę; ale to już inna historia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie o to mi chodziło Idaaliaa :) Za wysokie progi? No i znowu wmawianie. Moja przyjaciólka jest kompletnym przeciwieństwem mnie ;) 100% pewności siebie. Nie jest ani super urodziwa ani super bogata ani super mądra, normalna, ok, ale ona zawsze twierdziła , że może wszystko, ze może miec każdego faceta, że z pracą ona nigdy nie będzie miała problemu. I może się kiedyś na tym przejedzie ...ale póki co ... znalazła super pracę w tydzień wlasnie, a jutro leci z narzeczonym na wakacje w pięciogwiazdkowym hotelu. Narzeczony fajny :) I zawsze spotykają ją takie historie. Można? Można, tylko trzeba w to wierzyc. Ale jak w to wierzyc to już nie wiem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia🌼 Jak ja lubie Ciebie czytac,Kobieto;-) Kiedys za lepka zaczytywalam sie w ksiazkach Malgorzaty Musierowicz, i moglam te same ksiazki czytac po kilka razy, zawsze styl autorki wprawial mnie w doskonaly nastroj. Tak samo z Toba;-) Teraz o ideale faceta...moj pierwszy partner( 10 lat razem) byl wysokim, szczuplym szatynem, mial dlugie wlosy i typowo kobieca delikatnosc w sobie...pisalam juz o tym,ze rozstalismy sie, ale do dzis jestem z nim w dobrych stosunkach, czasem ze soba gadamy,trzymam za niego kciuki,zeby mu sie jak najlepiej w zyciu ukladalo, slowem-lubie go wciaz, jest ojcem naszego syna. Drugi partner( SLYNNY M.) chyba na zasadzie przeciwienstwa do pierwszego; budzi groze wygladem( lahaha,ale mi sie napisalo).130 kg, silownia, lysa glowa, lancuch na szyi...kiedys, jak jeszcze o mnie zabiegal to pamietam, jak przyjezdzal do mojej malej miescinki w Polsce, a ja go zabieralam na spacery z psem, do lasu, bo tak troche mi wstyd bylo za niego...Kiedys na takich mowilo sie -dres. Ale wiecie jak to jest z miloscia...czlowiek nie kocha za wyglad.... Napiszcie Dziewczeta, o Waszych idealach;-) Pisze do Was i sie denerwuje jak nie wiem,bo Syncio w samolocie teraz a mnie nosi jak diabli. Milego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
turkusku :D łap wiar w żagle na zapas tinkerbelek- Ale jak w to wierzyc to już nie wiem wiara w kazdym z nas bierze sie z naszych mysli pmosl jaka chcesz byc czego chcesz dokonac co chcesz osiagnąc ... i mysl dokladnie tak jak twoja kolerzanka to jest tak proste :D tak jasne jak slonce... i dlatego tak trudne bo ludzimo wydaje sie, że trzeba nie wiadomo czego by cos osiągnac a tu wystarczy raz a stanowczo ZMIENIC SWOJ SPOSOB MYSLENIA O .... WSZYSTKIM i trzymac sie tego z uporem maniaka :D a wszystko ulegnie zmianie. Buszująca 🌼 wytrwalosci by odkrywac swoje bariery i je rozwalac w pył pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ideał ... Wygląd nie ma znaczenia, byle by był wyższy ode mnie i schludny. Nie lubię flejtuchów. Otwarty, ciepły, rodzinny, godny zaufania, kochający, ciekawy życia, pełen energii, wszystko co kryje się pod hasłem POZYTYWNY. Exy nie toksyczne - były 2. Raczej pasujące do opisu powyżej. dlaczego nie przetrwały ? Bo to takie młodzieńcze miłostki. I drogi się porozchodziły. A ex toxic - ojejku ...egoista, kobieciarz, szarmancki, zarozumiały, zaborczy, dosc bystry, raz ciepły raz zimny jak lód, skupiony na sobie, wymagający "opieki i uwagi" (jak sam mawiał i zarzucał, że o niego nie dbam:), typ błazna - w towarzystwie robiącego z siebie idiotę, okrutny, bez skrupułów, użyję określenia, którego sam używał - "kawał ch***, reszta dziada, nie kryję tego, dobrze mi z tym. Zły, niedobry, egoista". Absolutnie nie przystojny, chudy, wysoki - jedyny plus, pryszczaty (!), no ale wmawiał że jest młodym bogiem i w to uwierzyłam :D :( Śmiech przez łzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×