Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

@natala88 - sprobuj terapii. Jak widzisz, sama nie dasz rady. To jedyne, co w Twojej sytuacji moge powiedziec. Pomysl o dziecku, o tym co musi przezywac widzac, jak rodzice sie kloca. Duzym plusem u Ciebie jest swiadomosc, ze to chora sytuacja, ze sama masz ze soba problemy i ze nie umiesz oprzec sie manipulacjom toksycznego partnera. Ty o tym wiesz - i juz nie potrzebujesz otwarcia oczu na problem ale sposobu jak sobie z tym poradzic, jak nie ulec po raz kolejny, jak sie odciac i zyc spokojnie. Skontaktuj sie z psychologiem jak najszybciej. Pozdrawiam serdecznie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natala88
też tak myślę, inaczej to się bedzie dalej ciągnęło ja nawet nie wiem czy go kocham, czasem wydaje mi się że tak, nawet bardzo, a czasami nie mam nawet ochoty na niego patrzeć szczególnie po takich akcjach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natala88
cały czas myśle nad tym psychologiem, w sumie znalazłam już...teraz trzeba się zebrać i umówić...zastanawiam się jak taka wizyta w ogóle wygląda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natala88 ❤️ Nie wahaj się. W momencie gdy on wyczuje Twoją niepewność wykorzysta to przeciw Tobie. Jeśli nie jesteś czegoś pewna nie okazuj tego przy nim, graj pewną siebie dopóki nie nabierzesz rzeczywistej pewności siebie. Twoje wnioski są słuszne i prawdziwe jest to co odczuwasz. To jest prawdziwe! Nie jego słowa! Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech głupia ja
A ja po 4 latach toksycznego związku i roku przerwy wpadłam w kolejny... To juz rok i znów tkwię w podobnym bagnie... Co z tym zrobić? Co ja robię nie tak? Dlaczego znów popełniam te same błędy - albo podobne... Może to ze mną jest coś nie tak że wybieram sobie takich facetów? miał kiedyś ktość podobnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natala88
miałam dziś zadzwonić i umówić się na wizytę, ale coś sie nie mogłam zebrać...najgorzej teraz idą święta i masakra jakaś....siedze tak pomiędzy rodzicami a nim...niby jestem dorosła a i tak patrze na innych nie na siebie....nawet z dzieckiem wypadałoby iść na chwile, to rodzice chyba całkiem szału dostaną bo się o mnie boją, a ja tak stoję w środku i się gubię w tym wszystkim teraz niby wszystko ładnie pięknie, jak to kocha i tak dalej, ale nie przekonuje mnie to gadanie, wolałabym to zobaczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@ech glupia ja - moze na poczatek mala prosba: zmien nicka. Obecny ma niefajny wydzwiek a Ty przeciez chcesz, zeby bylo dobrze - prawda? Z toksycznego zwiazku w kolejny... Masz racje, cos jest z Toba nie tak. Z nami wszystkimi tutaj na topiku, ktory (jak pewnie zauwazylas) ma juz az trzy czesci. Dlaczego tak szybko po zakonczeniu poprzedniego zwiazku weszlas w nastepny? Czy boisz sie byc sama? Czy nie wierzysz ze sama sobie poradzisz z zyciem? A moze wierzysz, ze bez partnera nic nie znaczysz? Co jest przyczyna tego stanu rzeczy? Skoro tu sie zjawilas i napisalas kilka slow - to jestes nieszczesliwa. Twoj zwiazek Cie krzywdzi. Czy moglabys tez napisac cos wiecej? Na pewno odezwa sie inne dziewczyny, ktore tutaj czasami zagladaja. Mozesz liczyc na wsparcie. Pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech glupia ja
Wszystko zaczęło się na początku studiów. Zaczęłam spotykać się z chłopakiem trochę starszym ode mnie. Jakoś od początku nie było fajerwerków - rozstaliśmy się i wtedy się pojawiły. Wróciliśmy do siebie i znów fajerwerki zaczęły opadać. I tak w kółko. Rozstawaliśmy się i schodziliśmy kilkanaście razy.A może kilkadziesiąt? Kto to zliczy? I tak przez 4,5 roku. Z jednej strony kochaliśmy się a z drugiej ja miałam jakies mega parcie na to żeby wyjść za mąż za niego i go cisnęłam. W końcu przestraszył się uciekł. Dziś jest z dziewczyną, z którą będzie mieć dziecko. W sumie to jak patrze na ten związek wstecz to widzę że wszystko było ok kiedy się rozstawaliśmy i byliśmy kochankami. Ja nie miałam oczekiwań on nie miał zobowiązań. Problem pojawiał się gdy wracaliśmy do siebie. Ja z każdej strony próbowałam mu dogodzić a on miał mnie gdzieś. Klasyczny Piotruś Pan. Ale to nie była klasyczna toksyna. Nigdy mnie nie obraził, nie powiedział złego słowa, nie podniósł ręki. Tylko jego zachowanie było takie-jakby mu nie zależało. Albo ja tak to widziałam. Może dlatego tak cisnęłam z tym ślubem - żeby poczuć się pewnie. Nie wiem... Dziś natomiast wiem że to był facet mego życia i strasznie dużo głupot zrobiłam, które docelowo doprowadziły do rozpadu. Póżniej byłam sama. Jakiś rok. Abstrachując od tego że tęskniłam za nim to spotykałam się z wieloma facetami. Na jeden, dwa, trzy razy... Bywało miło i mniej miło. W sumie kilku ich przerobiłam. A póżniej zaczęłam się spotykać z chłopakiem którego poznałam przez znajomych. Było wszystko ok dopóki nie zaczął węszyć na mój temat. Dowiedział się że miałam kilku facetów po ostatnim związku i się zaczęło. Wypominanie że się puszczałam, że się nie szanowałam, że, że że... Ciągle wracanie do tematu. Każdy jego zły nastrój to znów wracanie do tematu który wydawał mi się zamknięty. Że mu przeszkadza itp. Wszystkich moich kolegów traktuje jak potwncjalnych kochanków. Za każdym razem pyta czy spałam.Przestałam się z nimi spotykac żeby się odczepił. Oczernia moich znajomych mówiąc że to lamusy. Przestałam się więc i z nimi spotykać żeby był zadowolony. Ja robię w domu wszystko on praktycznie nic. Na seks zawsze musze mieć ochotę. I tak w kółko. Nie mam już nikogo do kogo mogłabym się odezwać, ze wszytskimi zerwałam kontakt. A on dalej coś wynajduje. Każde spóźnienie do domu jest okraszone wymówkami i aferą. Ciągle mnie poniża i kopie z buta a ja jak ta idiotka łaszę się do niego jak kot i przepraszam i wiem że źle robię ale boję się że mnie zostawi. Samą... Bo nie mam już nikogo. Z drugiej strony chce mu pomóc. Wiem z czego wynika jego zachowanie. Wiem że ma multum kompleksów. Klasyczne dziecko z ddd. A jednak pomagając mu sama się topię. I teraz to już nawet nie mam za co się chwycić. Nie mam na nic siły. Czuję się zastraszona. Boję się cokolwiek powiedziec, zrobić bo on zaraz wyrzuca mi że go zdradzam albo zachwouję się prowokująco i nieodpowiednio... A ja tak naprawdę nic nie robię. Jakieś 2 miesiące temu poszliśmy do jego znajomych. Było z 7 osób. Jeden z chłopaków zaczął ze mną rozmawiać. Widać było że próbuje mnie poderwać. W domu oberwało mi się za to że pozwalam jego koledze się podrywać. Że nigdy w ten sposób mi nie zaufa. A ja tylko z nim rozmawiałam. Starałam się być miła bo to jego znajomi więc nie chciałam powiedziec kolesiowi spadaj. A on mi to wypomina już od 2 miesięcy. Od tamtego czasu już nigdzie nie wyszłam. Sam się spotyka z ludzmi, znajomymi. Rzadko to rzadko ale spotyka się. Ja siedzę w domu i chodze do pracy. Z nikim nie rozmawiam nawet przez internet a on i tak zawsze coś znajdzie. Mam zajęty telefon bo rozmawiam z kontrahentem albo siostrą - zdradzam go albo dzwoni do mnie były kochanek. Każdy kolega z pracy to potencjalny kochanek. Boję się przy nim odebrać telefon albo smsa. Właściwie ich nie dostaję ale nawet o te co z banku przychodzą - pulta się, że na pewno kochanek się do mnie odezwał. Na każdym kroku to samo. Mogłabym to pieprznąć. Powiedzieć spadaj, ale boję się że on sobie nie poradzi. Że nie będzie miał się kto nim zająć... Znajdę zawsze sobie setki powodów. Obawiam się że jak odejdę od niego - to zostanę sama albo znajdę jeszcze gorszego. Widać mam skłonność do takich... Nicka nie zmienię... na razie póki nie poukładam sobie w głowie. Pozdrawiam wszystkie dziewczyny na tym forum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do głupiej :-) zmień nick :-)
Z drugiej strony chce mu pomóc. Wiem z czego wynika jego zachowanie. Wiem że ma multum kompleksów. Klasyczne dziecko z ddd. Napisz jak chcesz mu pomóc ???????? Co robić, a czego nie, co jest odpowiednie w postępowaniu z takimi przypadkami ? Skąd to wiesz, masz taką wiedzę lub umiejętności ?? Chcesz zbawiać świat ? matka Teresa? Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Wg mnie kierujesz się źle pojętą litością a pod nią ukryte są prawdziwe pobudki związane tylko z tobą. Owszem zdajesz sobie sprawę, że twój facet ma poważne braki w psychice, może próbujesz go tłumaczyć. Uwierz jednak doświadczonej koleżance - już nie jedna kobieta zatraciła siebie w takiej walce o mężczyznę. Chciała dobrze a po latach została i tak odrzucona, pokiereszowana. To zbyt wielki przeciwnik dla nieswiadomej wszystkich mechanizmów kobiety, która może jest zakochana, chce pomóc.... Brrr... Od takiej roboty są specjaliści, przeszkoleni terapeuci, i za im się płaci, bo to ciężka robota. I delikwent przede wszystkim musi dotrzeć już na skraj swojej przepaści i powiedzieć - chcę pomocy z zewnątrz. Napewno nie jest to rola dla emocjonalnie zaangażowanej partnerki. Dla niegi jej rolą jest bycie workiem treningowym i odgromnikiem wszystkich jego złych emocji. Rada dla ciebie - skup się na sobie i tam prostuj swoje ścieżki. Zdziwisz się ile tutaj masz do zrobienia - na to raczej przeznaczaj swoją energię. BozZrównoważona , tzw. zdrowa kobieta nie przeznaczy swojego życia na taki, z góry beznadziejny cel - tylko będzie zdrową egoistką i od początku dobrze oceni sytuację. Zastanów się do czego ty go potrzebujesz i dlaczego- że nie możesz być sama ze swoim życiem. Przypomniała mi się moja motywacja, dlaczego tak bardzo zależało mi na byciu z nim - bo wbiłam sobie do głowy, że będę szczęśliwa tylko jako spełniona żona i matka u jego boku. Kropka. Moim spełnieniem miał być szczęśliwy związek, zadowolone dzieci, fajna rodzina. Tak bardzo tego pragnęłam, że bez tego świat mi się kończył. I cierpiałam, znosiłam wiele kurczowo trzymająć się tej swojej myśli. A w życiu dzieje się nie to co chcemy, ale to co ma się stać - wola Boża. Czasem trudno pogodzić się z tym. Teraz żyję bez niego - i żyję ! Jest dobrze. Bo nie on był źródłem mojego szczęścia, spokoju i normalności, jak myślałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natala88
a u mnie od nowa to samo...przez 2 dni słyszałam jak to kocha uwielbia zależy mu i zrobi wszystko zeby było dobrze...dostałam dziś wolne w pracy więc rano chciałam pojechać z rodzicami do wrocławia pozałatwiać tam reszte papierów ze szkoły on miał dziś przyjechać i najpierw się do mnie przyczepił bo ja wybrałam rodziców nic o nim nie pomyślałam że przyjechał i chciałby się z dzieckiem zobaczyć itd i jaka to ja niedobra bo myślę o sobie itd a na koniec dostałam sms żebym spierdalała tylko dlatego że spędziłam dzień z rodzicami i dzieckiem a nie z nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do natali
ja bym mu odpisala: dobra spierdalam. nie pisz, nie dzwon, potrzebuje odpoczac od nas i naszych chorych zachowan. chce spedzic swieta z rodzicami. i spedz je z rodzicami. przynajmniej ty, dziecko i rodzice bedziecie sie soba cieszyc (mam nadzieje, ze masz w miare zdrowych rodzicow). bo on nie bedzie i tak szczesliwy bez wzgledu jak bedziesz sie starac. on zniszczy ci te swieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"obawiam się że jak odejdę od niego - to zostanę sama " A ja myślę,że Twoją motywacją do bycia w tym związku jest lęk przed samotnością. A co stanie jeśli nawet zostaniesz sama??? Tak naprawdę to cały czas jesteś sama pomimo tego że z nim. Czego oczekujesz od mężczyzny?? Czego Ty oczekujesz od siebie jako kobiety w związku,czy chcesz być opiekunką, terapeutką, czy też partnerką? Sama wybierz . Masz prawo żyć jak chcesz. Lecz czy jest Ci dobrze tak jak jest????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jego zachowania nie są normalne. Albo cierpi na zespół Otella albo sprawia mu przyjemność nękanie tego typu wymówkami. To jest chory człowiek. Naprawdę uwierz nie jesteś w stanie mu pomóc. Tylko specjaliści. Psychiatra,psycholog. Czy masz więdzę by wiedzieć jak pomóc człowiekowi z syndromem ddd? Tą pomocą wcale nie jest upadlanie siebie ,pozwalanie na wszystko i ciągłe ustępowanie. Tak do tej pory postępowałaś jakie są tego rezultaty? Nie daj sobie wmówić przez niego ,że to co robiłaś przez rok będąc samą było złe. Po prostu żyłaś,chciałaś ułożyć sobie życie, to jest normalne. Lecz on nie ma prawa rozliczać Cię z rzeczy które robiłaś nie będąc z nim. Nie ma takiego prawa koniec i kropka. Wmawia Ci że gdybyś nie spotykała się z kimś zanim jego poznałaś byłoby ok,bzdura! On usprawiedliwia swoje zachowania Twoją osobą. Czyni Cię winną. I właśnie z tego powodu nie jesteś w stanie mu pomóc . Dopóki on sam nie zrozumie że to co robi nie jest normalne dopóty Ty nie jesteś w stanie mu pomóc. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech glupia ja
Chciałabym sprostować jedną rzecz-jedyne jak chciałam mu pomóc to wysłać go na terapię. Właściwie wszystko jest załatwione. Czekamy na wizytę która ma mieć miejsce niestety za kilka miesięcy (terminy są zabójcze). Wiem że jeśli tego nie przypilnuję to on sam nie pójdzie na to. Udało mi się go przekonacz do terapii. Zgodził się. Wiem że nie jestem własciwą osobą żeby mu pomagać w sensie "leczyć". Ale chcę żeby zajęli się nim specjaliści. Za bardzo zależy mi na nim bym mogła go tak po prostu zostawić z tym. Wiem że terapia nie przyniesie od razu rezultatów. A jak będzie z tym wszystkim sam to straci motywację. On już jest świadom problemu tylko nie umie sobie z nim poradzić. Dlatego nie odchodzę. To boli - te jego "ataki", ale z drugiej strony terapia jest dla mnie światełkiem że może coś się zmieni w nim. Że zrozumie pewne rzeczy i nauczy się je kontrolować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...z tym zrozumieniem to najgorzej. Wiekszosc z nich (mam na mysli toksycznych partnerow) nie chce zrozumiec. Broni sie niemal przed tym. Nie chce byc zlym prorokiem ale nie spotkalam sie w swojej "karierze" z przypadkiem zrozumienia i "odtad zyli dlugo i szczesliwie". Zwiazek to jest ciezka praca - ale obydwojga, nie tylko jednej osoby. Jesli oboje chca wspolnego dobra - to sie staraja. "Po czynach poznacie ich..." Jestem sceptyczna co do sukcesow w takich zwiazkach. Moze dlatego, ze mnie juz by sie nie chcialo nad tym pracowac: albo gotowiec albo nic. Tak mi sie skojarzylo bo wczoraj eksia odwiedzilam i on ma wciaz takie samo myslenie, mam wrazenie ze on sie broni przed uznaniem siebie za krzywdzacego i toksycznego, chce w swoich wlasnych oczach uchodzic za dobrego czlowieka a to, ze kogos bardzo skrzywdzil tlumaczy na swoja korzysc albo wypiera sie. Mnie to teraz rybka bo nie mam z nim kontaktu, tylko raz na czas i to bardzo powierzchowny. Ale pisze to jako przyklad ze niektorzy nie chca wyciagnac wnioskow z zycia, z tego co ich spotyka. I tkwia w tym samym miejscu. Ale probowac mozna, nawet trzeba. I miec nadzieje. Do czasu oczywiscie a nie na wieki. Mala uwaga - rzecz oczywista o ktorej tak czesto zapominamy: jesli jakas proba sie nie uda to nie robmy wciaz tego samego, nie stosujmy tych samych metod skoro raz zawiodly - trzeba poszukac innych. Ja sama zlapalam sie na tym kilkakrotnie ze z uporem maniaka robie w kolko to samo a potem mam pretensje do pana Boga ze nic sie nie udaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech glupia ja
W moim przypadku, wydaje mi się że on musi zrozumieć przyczyny swojego zachowania. One są dla mnie praktycznie oczywiste może dlatego że siedzę w tym temacie-dla niego nie-nie łączy pewnych faktów, nie zauważa analogii, powielania schematów - a może nie chce zauważać, bo osoby po których powiela zachowania są osobami którymi gardzi. W każdym razie póki nie dojdzie do genezy, chyba nic nie będzie w stanie go zmienić. Ale nie ja jestem właściwą osobą żeby przedstawiać mu własny punkt widzenia na ten temat-bałabym się że zrobię to nieumiejętnie i zrobię mu jeszcze większą krzywdę.Dlatego ustępuję, wycofuję się, staram się eliminować czynniki które go irytują. To trochę takie leczenie objawowe, ale do terapii nic innego nie mogę ani mu ani sobie zaproponować. Minimalizowanie negatywnych rezultatów. Jakieś tam efeky przynosi, ale myślę że to jeszcze masa pracy i nie wiem czy dam radę. Choć bardzo bym chciała. Problem w tym że nawet jakbyśmy się rozstali to ja sobie poradzę. On nie bedzie błagał bym wróciła, ani ja żeby on wrócił. Jesteśmy na to za dumni. Ale dla mnie to będzie porażka... Dla niego-tkwienie w tym samym miejscu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natala88
nie odpisałam, nie spotkałam się z nim, potem kilka razy dzwonił ale nie odbierałam, wczoraodebrałam to się żalił i płakał że on ma dość (a ja nie?) że trzeba coś z tym zrobić i ta sama gadka jak zawsze a ja czuje że znowu się poddaje...idiotyczna sytuacja...z jednej strony chce mieć spokój chce robić to na co mam ochotę, nie słuchać żadnych pretensji i całej reszty, a z drugiej strony jak już decyduje koniec i kropka, zaczynami czegoś brakować potem załuję że sie dałam i tak w kółko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do głupiej - skoro tak chcesz
"Ale dla mnie to będzie porażka..." Dlaczego porażka ?????????? Dlaczego skupiasz całą swoją energię na dorosłym mężczyźnie i traktujesz go jak matka dziecko - niedorozwinięte dziecko. Czujesz się lepsza i silniejsza od niego ? Naprawdę myślisz, że on ciebie potrzebuje ? I to ci podnosi twoją wartość ? Myślisz, że on bez ciebie zginie? Myślę, że raczej ty zagubisz się bez niego, gdy go zabraknie poszukasz sobie nowego biednego misia i zamiast żyć swoim życiem, będziesz go rehabilitować. Próbuję uzmysłowić ci twój problem. Bo go widzę. Taka postawa choć z pozoru miłosierna naprawdę jest rodzajem dysfunkcji. Wykazują ją np. wieloletnie partnerki alkoholików. One chciały przecież dobrze, tylko dlaczego nie wyszło ? Nic tak człowieka nie uczy jak własne doświadczenie - ponoszenie konsekwencji swojego postępowania. Żadne tłumaczenie. Tylko doświadczenie. Ale kto powiedział, że "on musi zrozumieć" (w domyśle - to, co ty chcesz, aby on zrozumiał). Naprawdę - on nic nie musi. Itaki toksyk często takim pozostaje do końca życia. Ty ciągniesz go na siłę do wodopoju- ale nie zmusisz go aby się napił. Dlaczego w ogóle chcesz pełnić taką rolę? Dlaczego nie zostawisz go w spokoju?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do głupiej - skoro tak chcesz
Przeczytałam mój ostatni wpis i uśmiechnęłam się :-) bo słowa te mogę odnieść też do siebie i do moich prób wytłumaczenia ci czegoś ;-) ;-) ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stała czytelni
do dla Ciebie też wszystkiego dobrego 🖐️ przede wszystkim dla Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to trudne
witam serdecznie.chcę opowiedziec o swoim odchodzeniu od toksycznego psychopaty. byłam w związku a właściwie nawet nie wiem czy to był związek 3 lata. nie mieszkalismy razem. ja mam dziecko. które dla niego niewiele znaczyło. na początku tłumaczyłam sobie, że on nie potrafi okazywać sympatii a skoro nie robi żadnej krzywdy. ale na szczęście oprzytomniałam.ale po kolei. mój partner traktowal mnie jak gospodynię domową tzn uwazał że powinnam mu sprzątać, gotować, prać a chwile czułości rezerwował tylko do sypialni.Wychodząc stamtąd już był znowu zimny i oschły. nieskromnie ale obiektywnie powiem że inteligencją przewyższałam go, ale jego zdaniem byłam głupia i do niczego.miałam zawsze ładnie wyglądać,byc zgrabna i mialam mu się podobac.nadużywał alkoholu, a gdy przesadził a było tak zawsze to ubliżał mi i mojemu dziecku.odchodziłam od niego parę razy,potem wracalam,on nawet nie obiecywał że się zmieni bo tkwił w przekonaniu że ma rację a ja jestem głupia.w koncu zdecydowałam się niby ostatecznie ale nadal utrzymywałam z nim kontakt.teraz wyprowadziłam się do innego miasta.nie jest mi bez niego lekko bo uzależniłam się od niego ale chce wreszcie zacząć życ.pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do stalej czytel
🖐️ dziekuje ci bardzo 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do to trudne
tak, to jest trudne, ale mozliwe do zakonczenia. spedzasz tak duzo swojej energii i swojego czasu na rozmyslanie jak naprawic chorego i z tego co piszesz nie kochajacego cie partnera, ze nie masz juz czasu ani energii rozgladnac sie za przyzwoitym czlowiekiem z ktorym moglabys miec dobre i satysfakcjonujace zycie. w tym nowym nadchodzacym roku zycze ci wytrwalosci w dotrzymaniu obietnicy danej sobie.... ze juz skonczylas ten niesprawiedliwy dla ciebie zwiazek. zycze ci abys na swej drodze spotkala dobrego, kochajacego mezczyzne. ale nie spiesz sie za bardzo, abys nie zamienila siekierki na kijek. daj sobie czas na wyciagniecie wnioskow, nie boj sie pobys sama z soba i swoim dzieckiem. zycze ci aby udalo ci sie zbudowac kochajac wiez ze swoim dzieckiem, aby udalo ci sie zapewnic mu spokojny i zdrowy dom. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba zabrakło
tu osób, ktore wspierały bez powodu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@siodemko - milo Cie widziec❤️ Tobie i wszystkim tutaj zgromadzonym, na tym topiku - zycze lepszego Nowego Roku 2013!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba zabrakło
Nie miałam na myśli oceniania osób tu piszących. Każdy ma prawo szukać równowagi w sobie. Brakuje osób, ktore już jej nie szukają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coz za filozofia
ciekawe po czym poznajesz, ze ktos nie szuka rownowagi w sobie aby to stwierdzic nalezy ocenic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×