Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość Drobniutka27
annaaa no ja tez tak mialalm ze jak siedzilam na fb czy nk to tez sie sadzil,nawet jak pislam z koleznka to mowil to tak jak bym nie wiadomo co tam robila .. no tez jak szlam spac to zostawial zapalone swiatla ,ni egaszac po sobie ajak ju zmu kazalam to wyzywal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Drobniutka27
moj m akurat ma mnostwo znajomych ,takze samotnosc mu nie grozi. dzwoni do mnie wieczorami ,pyta co tam ,jak sie czuje itp. wiesz tez widze ,ze mu ni ejst latwo ,jest jaki jest ale uczucia tez ma. Ja zu=auwazylam u niego cos takiego ,ze jak gadasz to nie skutkuje.musze cos zrobic zeby zrozumial i wtedy zazwyczaj dziala ))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnaaaaa34
drobniutka27 wypisz wymaluj to samo,moj mial wynajety pokoj,za ktory z czasem przestal placic i wkrecal sie na wieczne mieszkanie katem u mnie,na zasadach mieszkam,korzystam naduzywam,obiecam ze sie doloze i go..no dam,bo zawsze byl pusty jak tylko rachunki przychodzily,zawsze bylo dam ci,ale nigdy nie bylo fizycznego ,,masz,,i wreczenia jakiejkolwiek gotowki,natomiast wiecznie rozdarta morda jesli chodzi o roszczenia. Twoj majac znajomych w brod dobrze sie maskuje,moze nie dokonca jest tak zepsuty,moze jest tylko toksyczny,bo moj to byl przyklad psychopaty z opisu klinicznego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Drobniutka27
anna toksyczny to byl ,fakt ale powiedzila mi oststnio ze sa duzo malychrzeczy ktore go wkurzaly ,powie mi ktore dopiero przed wyjazdem do polski czyli w czwartek ,ciekawa jestem co to sa za rzeczy ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Drobniutka27
a ty dobrze zrobilas ze sie rozstalas z nim ,musisz byc silna bo na gole oko widac ze to kawal dupka ( a co do mojego m to jest poprostu ciezki ,ma nerwiczny charaker,wyniosly i jak jest w zlym humorze to ja nawet nie moge go przytulic bo go denerwuje ,tak bylo przez oststni rok,No mowie ci jakis zart. spal tez osobno ,bo ponoc sie nie wysypial ze mna .g....prawda...tak mu bylo wygodniei tyle ... teraz jak ma zly humor to juz ni eprzechodzi on na mnie ,ale nie idzie sie z nim dogadac ,bo ja mowie po 20 razya on nawet ni edrgnie zeby odpowiedziec ,a wtedy mowil zebym sie zamknela ,itp... to juz wogole mi sie odechciewalo wszystkiego pwoiem ci ze parcujemy razem ,siedzi tuz obok ale jakos sie chyba uporalam z mysla ze jednak moglabym zyc bez niego .... gorzej z nim bo widze ze smuci sie ...niech pocierpi ,,kara musi byc )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@aaannnaa34 - toksycznosc nie zalezy od narodowosci ;) A Ty co, masz takie parcie na zwiazek? ;) Wez odczekaj chwile bo znow sie wpakujesz w podobne goowno. Milosci nie leczy sie inna pseudomiloscia ad-hoc. Na poczatku i w luznej znajomosci to wiadomo, kazdy pokazuje sie z najlepszej strony, w zyciu codziennym wychodza rozne niespodzianki. Nie ocenia sie ksiazki po okladce (ale banal strzelilam ;)). Niestety, leczenie toksycznego uzaleznienia trwa dlugo ale, jesli jest sie konsekwentnym, jest ogromna szansa ze sie z niego wyjdzie. Na naszym topiku jest cale mnostwo takich przykladow. @malinowa panterka - "nie chcial mi sprawic przykrosci tylko sie tak zdenerwowal,ale jak to wszystko mowil to i tak powinnam byc pewna ze mnie kocha " Ja Cie lubie wiec Cie kopne w doope z calej sily. Przyjemnie Ci bedzie? A to co dalej napisal to baju baju bedziesz w raju. Zrobi to samo bo wie ze mu wolno. Ze Ty mozesz co najwyzej plakac, on przeprosi, bedzie przez chwile cudownie i od nowa... Zakonotuj sobie: jak sie kogos kocha to sie nad nim psychicznie nie zneca! A juz tym bardziej nie zaslania miloscia wlasnych frustracji. Pieprzenie ze nie chcial sprawic przykrosci - to on nie wie, ze jak sie komus ubliza to sie wlasnie tym sprawia przykrosc? @Drobniutka - ha, pan warunki stawia. K*rwa, co za egzemplarze wszyscy z osobna i razem wzieci. Dzwonil do mnie eksio jakos w niedziele i powiedzialam mu o tym aparacie a on na to, ze mam przeciez ten drugi, ja na to ze jest w Polsce a on z takimi samymi pretensjami jak za czasow malzenskich (cierpla mi skora na karku na taki ton glosu bo czulam ze sie zacznie) ze wszystko do Polski wywoze. A ja mu na to: a czy to twoj zasrrrrrany interes? Jak sie ku*wa zamknal... A potem mowi no nie, ja tylko sie o ciebie martwie - no ja zesz cierpie dole! Dla niego to ten zwiazek sie chyba nie skonczyl ;) choc juz nie ma gdzie frustracji wyrzucac. A ja sobie i tak juz obiektyw zalatwilam, niedrogo, uzywany ale przeciez moj tez nie byl nowy bo mial 5 lat :P Tylko nie wiem, kiedy mam jechac go odebrac. Gosciu ma dzwonic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@malinowapanterka Z mojego doświadczenia: w moim przypadku po każdej awanturze następowała odwilż, przeprosiny, dbanie o to żebym nie była smutna, rozbawianie, żebym miała znów dobry humor, dobre dni, mile spędzany czas. Problem polegał na tym, że w pewnym momencie byłam już w stanie stałego napięcia bo wiedziałam że to nie jest kwestia CZY będzie kolejna awantura o to samo, tylko KIEDY. Chociaż w dalszym ciągu wierzyłam, że to może się zmienić, w głębi duszy wiedziałam że nie, tylko nie chciałam się do tego przyznać sama przed sobą. Bo wtedy musiałabym podjąć decyzję co dalej. Aż w końcu po prostu tego nie wytrzymałam i mimo silnego uczucia do niego, zwiałam tak, żeby nawet nie mógł się ze mną skontaktować. Przemyśl sobie kilka rzeczy. Ile razy zdarzyło się tak, że kłóciliście się o to samo i tak samo reagował, po czym cię przepraszał i potem był miły i wszystko było dobrze przez jakiś czas? Ile razy zastanawiałaś się, kiedy coś robiłaś, czy się na ciebie za to zdenerwuje? Ile razy zrezygnowałaś z czegoś, na co miałaś ochotę (i wg ciebie było całkowicie w porządku w stosunku do niego), żeby uniknąć kłótni? Czy to coś zmieniło na dalszą metę? Jak to o co ma pretensje, ma odniesienie do niego? Czy robisz mu wyrzuty z powodu jego byłych, jeśli je miał? Czy to o co ma pretensje odnosi również do siebie (tzn. czy on nie wychodzi ze znajomymi?) Co chciałabyś żeby było inaczej w tym związku, i ile z tego zależy od ciebie? To są takie pierwsze myśli, które przyszły mi do głowy, może to przynajmniej pozwoli ci określić gdzie jesteś. Zastanawiałaś się nad tym, czy nie przenieść się tam na studia nie wiem ile czasu wcześniej spędziłaś we Włoszech. W każdym razie wyjazd do innego kraju na stałe to jest stresująca sprawa, trzeba się odnaleźć w nowej rzeczywistości, jest kwestia języka, formalności i całej masy innych rzeczy, jest wiele różnic. To jest wszystko do ogarnięcia, nie ma najmniejszych wątpliwości, wystarczą dobre chęci, zdeterminowanie i dużo pracy. Jednak jeżeli twoją najbliższą osobą w nowym miejscu będzie ktoś komu nie możesz zaufać, to o wiele prościej jest wyjechać samemu i na nikogo nie liczyć. Bo wtedy przynajmniej wiesz na czym stoisz i nie jesteś od nikogo zależna. I nikt cię nie będzie ściągał w dół. Dzielę się tylko swoim doświadczeniem, które wcale nie musi pokrywać się z twoim. Ale skoro masz wątpliwości, to weź pod uwagę również taką opcję jako możliwą. Ja zakochałam się, wzięłam dziekankę i heja, pojechałam bo przecież jestem ambitna, przebojowa i dam sobie wszędzie radę. I dostałam szarą rzeczywistością w twarz, przede wszystkim z winy mojego byłego. Co mnie wcale niczego w dodatku nie nauczyło, bo ciągnęłam to dalej, skoro już tyle zainwestowałam w ten związek Jeszcze jedna rzecz to nie jest kwestia też tego czy on cię kocha i czy mu na tobie zależy. Tutaj w grę wchodzi cała masa innych rzeczy. Ja nie mam wątpliwości - mój były był przekonany, że bardzo mnie kochał. Tylko że tak okazywaną miłość to sobie może w dupę wsadzić, bo tyle z niej złego wyszło, że przesłoniło ono całkiem dobro, które gdzieś tam też może i było. A że ja go idealizowałam, to wydawało mi się w dodatku, że jeżeli będę taka jak on chce, to wszystko będzie dobrze. Tylko, że gdzie w tym wszystkim było miejsce na mnie?! Pomyśl o przede wszystkim o sobie, bo ZWIĄZEK musi TOBIE pasować! Nie tylko facet jako taki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
"Dorastaliśmy w rodzinach dysfunkcyjnych. Ich środowisko wypaczyło nasze myślenie o nas samych i o otaczającym nas świecie. Widząc siebie w krzywym zwierciadle informacji i sygnałów dawanych nam przez naszych rodziców, uwierzyliśmy, że jesteśmy "nie w porządku". Zostaliśmy pozbawieni naszej autentycznej tożsamości i zaczęliśmy szukać sposobów na dobre samopoczucie. Chociaż wyglądamy jak dorośli, nadal zachowujemy się jak dzieci i pozwalamy, aby inni mieli wpływ na nasze myślenie o sobie, nasze poczucie własnej wartości i nasze szczęście. Nasze nieprawidłowe myślenie było przyczyną tego, że podejmowaliśmy decyzje, które nas niszczyły. Dlatego też chcemy przestać poprawiać własne samopoczucie nieskutecznymi zachowaniami, nadużywaniem innych ludzi, seksem, substancjami odurzającymi, manią posiadania, manią sukcesu, pieniędzmi itp." http://www.dda.pl/ Wszystko kręci się wokół tego, co my same myślimy o SOBIE. I o świecie. Ale tak naprawdę, na poziomie podświadomości. Co zostało nam w domu rodzinnym wpojone. To jest naszym problemem i to trzeba uporządkować. I będąc w związku TYLKO to mamy w głowie. I TYLKO tak czujemy się będąc z partnerem lub gdy on odchodzi. Depresja, przygnębienie albo wku**wienie, że on jest inny niż chcemy. Nie znamy niczego innego. Mamy wgrany zły program na życie. "jesteś aspołeczna, nikt cię nie lubi, coś z tobą nie tak", i inne słowa wypowiedziane przez niego, które nas szczególnie zabolały - one ujawniają nasze chore i szkodliwe dla nas przekonania . I bolesny brak akceptacji i zainteresowania ze strony rodziców (zajętych z pewnością swoją własną dysfunkcją - taka sztafeta pokoleń) . A skoro ONI nas nie akceptowali, nie zauważali lub wiecznie krytykowali - to co miało o sobie myśleć dziecko ? że jest inaczej ? po prostu UWIERZYŁO. Nie doświadczyło szacunku, nie odczuło nigdy, że inni respektują jego godność. I to nadal siedzi w głowie, nie odeszło z biegiem lat. DDA chciałoby doświadczyć czegoś innego od ludzi ale za chiny nie wie jak się to robi. Jak rozpoznawać ludzi od których można się spodziewać normalnych zachowań. Jak widzieć, że człowiek z którym jestem NIGDY nie da mi tego, czego chcę, tylko mnie krzywdzi a ja za nim chodzę. Dziecko we mgle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnaaaaa34
drobniutka27,ja wiele lat sie ludzilam ze jak sie rozstawalismy,to on nasze rozstania przezywa,cierpi,jest mu zle...ale jakis czas temu,niedawno otwarly mi sie oczy i przejzalam caly mechanizm jego gry,zobaczylam kim naprawde jest,czego potrzebuje,co jest jego priorytetem i ze tak naprawde nigdy nic do mnie nie czul i to wszystko byla jedna wielka gra...zdobylam jego hasla na maila,facebooka,portale randkowe,widzialam co wypisuje zeby sie urzadzic,co wypisuje w tej samej chwili w ktorej rzekomo walczyl o mnie i nasza rodzine...to byl szok,nie kubel zimnej wody tylko ocean lodu.Nie potrafilam juz czytac od niego wiadomosci i zastanawiac sie czy nie jestem zbyt okrutna,jak pisal ze to co robie nie dajac mu szans jest nieludzkie itp...nie robilo na mnie wrazenia,czulam sie oszukana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@maja hihi, tyle mam wiedzy co w tyłek dostałam, i to niektóre rzeczy to parę razy okrężną drogą było mi wbijane do głowy, bo raz nie starczało, taka bywam oporna na wiedzę, jak nie chcę czegoś wiedzieć. Najgorsze jest to, że głowa wie swoje, a emocje swoje. I wiadomo kto przeważnie wygrywa tę nierówną walkę. Czytam, ale książki się kończą po kilkuset stronach a życie idzie dalej :) Dobrze, że miałam farta, i trafiłam na dobrych psychologów, to sobie przerabiam po kawałku - na początku się buntowałam, że co mają moje wspomnienia dzieciństwa do tego, że mój były sobie pozwalał, a ja mu pozwalałam, żeby sobie pozwalał :) ale mają oj mają :) Tylko, żebym zaczęła wreszcie się sobą zajmować, to musiałam dobić do głębokiej depresji - chyba po to, żeby znaleźć dno od którego można się odbić. @oneill "Milosci nie leczy sie inna pseudomiloscia ad-hoc" prawda prawda i jeszcze raz święta prawda! Przez to, że wybiłam klina klinem, przez lata nie dałam sobie czasu (bo uznałam, że nie mam takiej potrzeby!) żeby sobie przeanalizować i zastanowić się nad tym co takiego naprawdę się zadziało w moim życiu, dlaczego, i co z tym zrobić. Potrzeba mi było dopiero momentu, gdy zostałam sama i miałam niewymagająca pracę, którą nie dało się już dłużej zagłuszać - tak więc jak zniknęły zagłuszacze dopiero mnie dogoniło to co miałam cały czas z tyłu głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnaaaaa34
co do pseudo milosci...wiem jedno,jestem mila ,usmiecham sie,ale nic nie czuje,nie potrafie przebic muru lbem pelnym smieci.Zeby kogos nie zranic zaproponowalam przyjazn,wiem ze mnie kocha i powiedzial ze zrobi wszystko zebym wyszla z tego cholernego uzaleznienia,i znow byla soba.....i moze kiedys znalazla w nim to czego szukam. Nie da sie po toksyku wejsc w zwiazek i byc szczesliwym,tak jakby nigdy nic sie nie stalo,dopoki nie bedziesz clear ze soba,wlasnymi uczuciami i zyciem....hmmm bo rozstanie z toksykiem chyba bylo zgodne z rozsadkiem,rozumem i logicznym mysleniem,natomiast w skrajnej sprzecznosci z uczuciami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Abssi - dzieki za ten link, niby oczywiste, niby prawda - a kolejny raz odnajduje jakby na nowo te tresci. "Wybulletowane" to o mnie (tzn moim wychowaniu, dokladnie tak bylo). Watpliwa radosc ze jest nas wiecej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha ha ha! I potem jak zachowamy sie wobec kolezanek, kolegow czy chlopaka TAK, JAK NAS WYCHOWANO to pretensje: czemu sie nie szanujesz, czemu nie masz wlasnego zdania, czemu tak im/jemu przytakujesz, czemu sie nie postawisz; a bo wszystko dlatego ze pozwalasz sobie wchodzic na glowe; a dlaczego inni (i tu lista) potrafia sie obronic, szanowac, miec wlasne zdanie a ty nie, cos jest z toba nie tak. Wpedzasz nas do grobu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja pierd*le! Przeciez to akuratne wytlumaczenie wielu moich lekow! Prawda w stezeniu stuprocentowym. Abssi - masz u mnie wodke i blanciora ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill - to ja skorzystam z zaproszenia sprzed paru stron w takim razie :D :D :D znalazlam ten blog dzisiaj, calkiem losowo, i od momentu, kiedy go znalazlam, nie wykonalam zbyt wiele pracy. ;P Co tam, bede zapierniczac jutro...ale no po prostu tak to ze mna sie zgralo, ze nie moge sie oderwac. I znalazlam tutaj wytlumaczenie mojej sytuacji z tym popapranym kolesiem na imprezie. I wielu wielu innych podobnych, choc nie az tak ostrych sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ronja1980 Doświadczenie oprocz przykrych przeżyć jest matką Wolnosci i samoswiadomosci :) I sądzę, ze właśnie do tego doszłaś poprzez własne przyżycia 🌻 Uważasz się dziś za szczesliwa osobę? :) Bo na taką wyglądasz gdy czytam Twoje posty :) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowapanterka6583
macie racje dziewczyny... Ronja, co do Twoich pytan apropo zwiazku to niestety na kazde odpowiadam sobie nie tak jakbym sobie tego zyczyla,takze domysl sie. co do studiow jestem zdecydowana,ze beda w Polsce. chodze od rana wsciekla jak nie wiem, tylko czekac kiedy wybuchne. jak zadzwoni wieczorem to nie mam zamiaru udawac ze jest wszystko juz dobrze i milo jak wczoraj troche sie wysilil i przepraszal. powiem,ze zle sie czuje i nie moge nagle przejsc nad tym do porzadku dziennego jesli on mnie tak traktuje,ciekawe jak na to zareaguje :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drobniutka 🌻 ❤️ 🌻 Mysle-ale to moje zdanie,ze ten Twoj m jest alko. 🌻 Alkoholizm to choroba. Z alkoholikiem,nawet nieagresywnym po alkoholu,b.ciezko sie zyje,albo nie da sie zyc(zwykle lepiej sie rozstac,chyba ze jest niepijacym alko).Alkoholizm to choroba emocji.Alkoholicy to ludzie niedojrzali emocjonalnie.Ja mowie tak,ze gdy inni dojrzewaja emocjonalnie,alkoholicy zalewaja emocje alkoholem.Dlaczego?Bo sobie z nimi nie radza.Znajduja sobie takie wyjscie.Ci agresywni wyżywaja potem (czesciej lub rzadziej,w bardziej,lub mniej chamski sposób)te emocje,zalane tylko,na swojej rodzinie.Maja pijane myslenie.Nawet,gdy przestana pic,ich myslenie jest przez pare,czy wiecej miesiecy-pijane.Potrafia widziec swiat w,ja to nazywam,krzywym zwierciadle.Ich swiat jest inny,niz nasz. Moi eks alko tez mieli duzo kumpli.Z czasem,ci kumple,ktorzy ich znali w zyciu prywatnym,jakos sie wykruszali. 🌻 Alkoholicy maja 2 twarze-jedna dla przyjaciol,druga dla rodziny. 🌻 Kazdy alkoholik jest inny,kazdy alkoholizm wyglada inaczej. Kazdy ma przymus picia,ale mowia np.ja nie musze,ja lubie.Moge w kazdej chwili przestac i przekonuja Ciebie i siebie. Rozne zachowania poglebiaja sie z coraz dluzszym czasem picia. Przed slubem jest lepiej-w zwiazku z alko. 🌻 Gdy rozstalam sie z moim 1-szym eks-alko(bo mialam dosc jego picia i takiego zycia),mieszkal z nami przez 1,5 roku(tzn. ze mna i z dziecmi.Wyzyl na nas gniewy chyba z calego swojego zycia.Nie znalismy dnia,ani godziny,ani powodu,bo zawsze cos sobie ubzdural 🌻 Reasumujac-nie zycze Ci zycia z alkoholikiem,nie polecam,chyba,ze zacznie sie leczyc,a Ty pochodzisz do Alanonu. Sa 2 tematy z tym zwiazane.Nie umiem robic linków,tzn. zapomnialam. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3217663 http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956569 1 temat to "maz-alkoholik",2-gi-"zona alkoholika wolna jak ptak,bez nienawisci".Na kafeterii.Jak masz ochote,to poczytaj.W temacie maz alkoholik radze Ci czytac od poczatku.Odzywaly sie dziewczyny majace duza wiedze na temat.Chodzily do Alanonu;jednej sie chyba udalo,ze maz przestal pic.Potem,gdzies w okolicach wiosny 2010 odzywal sie alkoholik leczacy sie,niepijacy,madre rzeczy pisal(chyba Edward). 🌻 Poczytaj moze sobie na temat alkoholizmu,moze przejdz sie na otwarte spotkanie AA,do Alanonu.Przede wszystkim-pracuj nad soba. NIEWAZNA JEST CZYJAS AKCJA,WAZNA JEST TWOJA REAKCJA. 🌻 Fajnie ,ze wyjezdzasz na tydzien i,ze zamierzasz to sobie przemyslec.Wiedz,ze rozne niefajne zachowania alko poglebiaja sie z czasem,dochodza nowe.Wiedz rowniez,ze alko nie da rady pracowac nad swoimi emocjami-pijac.Dlatego w AA jest wymóg niepicia.Ale i tak oszukuja.Oni sa zaklamani.Przede wszystkim siebie samych oklamuja,a wiec i otoczenie. Ja 2 razy wyprowadzilam sie ze zwiazku z alkoholikiem. Pozdrawiam Cie cieplutko. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malinowapanterka 🌻 Milosc wg.mnie,to tylko pierwszy krok,a co z dalszymi krokami? :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ronja Ja sobie dalam czas po 1-szym zwiazku,wyszlam calkiem z nerwicy,bylam spokojna.Trafilam na alko.Bylo ze mna OK,dopóki sie z nim nie rozstalam(ale jeszcze nie na papierze).Dalam sie zastraszyc.Wyjechalam zastraszona,trafilam na nastepnego alko,dalam sie dostraszyc na rok,sama z tego wylazlam(wystarczylo dozalatwiac problem z dziecinstwa,kawaleczek niezalatwiony wystarczyl).Przez jakis czas sytuacja nie pozwalala mi odejsc,poza tym jak to ja zamierzalam zmienic sytuacje.Wykorzystalam wszystkie mozliwosci,jakie przyszly mi do glowy.Sytuacja-z piciem-sie nie zmienila.Doszlam do wniosku,ze wyprowadze sie znow ze zwiazku;-P ,bo,pomijajac,ze mielismy dosc,to byla juz jedyna rzecz,ktora moglam dla niego zrobic-zostawic go samego.Niech spada na dno,nie spada,ale niech ma mozliwosc cos ze soba zrobic,ze swoim piciem.Decyzje podjelam w momencie,gdy rzucil synem o podloge.Mnie nie bylo.(Przy mnie by tego nie zrobil).Przyjechaly dzieci po mnie,po drodze wezwalam policje,z policja weszlismy do mieszkania.Potem mial sprawe.Ale to bylo w Stanach. 🌻 :-) Teraz jestem tu i dochodze do siebie,do swojego spokoju,ktory dalam sobie troche odebrac,nie zamierzam na razie wchodzic w zaden zwiazek,tzn.jestem w przyjacielskim.Jestem bez faceta i dobrze mi.Tzn mnie od dawna jest dobrze samej.Nie twierdze,ze za jakis czas tego nie zrobie(chodzi mi o bycie z facetem),ale na razie jeszcze nie. Pozdrawiam Cie cieplutko. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drobniutka 🌻 napisała coś co jest kwintesencją człowieka uzależnionego. Przeczytajcie to uważnie: ' a ty dobrze zrobilas ze sie rozstalas z nim ,musisz byc silna bo na gole oko widac ze to kawal dupka ( a co do mojego m to jest poprostu ciezki ,ma nerwiczny charaker,wyniosly ...' Typowe myslenie - U mnie to zupełnie co innego! To samo co widać wyraźnie u kogoś z boku u siebie tłumaczymy, usprawiedliwiamy, nazywamy "innymi słowy". Wiecie ile jest określeń na bicie? Co mówią bite żony? - u mnie to nie bicie. Mnie popchnął, uderzył, zamachnął się, ręka mu poleciała. Ale to PO PROSTU ... i tu następuje tłumaczenie np. zupełnie co innego / jest nerwowy / zdenerwowałam go itp... Drobniutka - zapewniam Cię, że twój jest także kawał dopka i to też widać gołym okiem. A każda inna myśli o swoim oprawcy, że on to TYLKO jest nerwowy, albo coś tam... Jak to zrozumiecie i zaczniecie nazywać rzeczy po imieniu, a nie wybielać ich zachowanie to bedzie duży krok do wyzdrowienia. Czego Wam życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Optymku ❤️ jak fajnie Cie widziec! My tutaj jestesmy bardzo potrzebne tym dziewczynom, ktore dopiero zauwazyly, ze cos sie zle w ich zwiazku dzieje - zeby pokazac ze jednak mozna wyrwac sie z uzaleznienia. Zagladaj czesciej i pisz 🌻 Masz zupelna racje, to jest takie tlumaczenie - spojrzcie i przeczytajcie niemal kazdy post kobiet, ktore tu pisza i zaczynaja im sie oczy otwierac, ale nie do konca jeszcze: on taki wyrywny jest, on mial ciezkie dziecinstwa, jego ojciec tez raptus, w jego rodzinie byl alkohol, jego poprzednia partnerka go skrzywdzila - wrecz na sile przekonywanie siebie ze jest jakas szansa, nadzieja - a przede wszystkim wytlumaczenie jego zachowania. Bo jesli znajdziemy sensowne wytlumaczenie to pozwoli nam to utrzymac nadzieje, ze bedzie dobrze. Albo lepiej go zrozumiemy i wspolczujac z empatia dostosujemy sie. Jesli jest agresywny, nerwowy itp - to nie szukajcie wytlumaczenia dlaczego tylko zaakceptujcie ow fakt jako fakt: on jest wlasnie taki! I dopiero wtedy cos z tym zrobcie - albo zdecydujcie sie na zycie z kims takim, albo rozstanie. Tu nie ma wyjsc posrednich. Jesli czlowiek myslacy zda sobie sprawe, ze swoim zachowaniem krzywdzi najblizszych, to probuje SAM cos z tym zrobic. Wy tu cytujecie jak on kocha bo zapewnia, ze przeciez sa szczesliwe momenty w zwiazku (nie ma nigdy tak, zeby bylo zle 24/7, w najtrudniejszym i najbardziej przemocowym zwiazku sa chwile spokoju i wspolnie wykonywanych czynnosci) i zaprzedajecie swoj spokoj za te wlasnie chwile ulotnej wspolnoty - kiedy bylismy razem na wakacjach, albo jak sie nam dziecko urodzilo albo inne mile wspomnienia. I na tej podstawie wierzycie ze tak moze byc zawsze, tylko ja musze spelnic jakies warunki... Kiedys ktoras dziewczyna z forum napisala takie znamienne slowa: jesli on dzis da Ci kwiatek a jutro uderzy w twarz; jesli on dzis przyniesie ci 100 roz a jutro pobije do nieprzytomnosci - to co bedzie dla Ciebie wazniejsze: tych 100 roz czy jego agresja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypominanie
Dziewczyny, złamałam się, gadałam z nim wczoraj było normalnie cały dzień, był milutki i kochany, obudziałam się dziś i znów odczytałam stek wyzwisk, znowu dałam się nabrać, jestem kompletną idiotką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️ Nie jesteś idiotką! Zrozum, że to JEGO zachowanie jest nienormalne. Nie obwiniaj siebie za jego chore jazdy. Wyciągaj z tego wnioski. Ja wiem, że czujesz się okropnie. Złamana. Pokazałaś swoje uczucia, powoliłaś sobie na chwilkę marzeń o normalności. I co w zamian? Nie pozwól, żeby jego słowa Cię raniły. Nie bierz tego do siebie. To onma problem. A na ile Ty bierzesz to do siebie i pozwalasz, żeby to był również Twój problem zależy tylko od Ciebie. Możesz sobie powiedzieć STOP. Po co mi taki facet? Niech się kwasi ze swoimi wyzwiskami. Ja zasługuje na coś lepszego. Pomyliłam się w jego ocenie. Zawiódł mnie. poczuj w sobie moc sprawczą. Naprawdę możesz z tym zrobić co będziesz chciała - możesz odejść i zacząć życie od nowa, możesz tkwić w tym dalej, ale zrób to świadomie - wiem, że on taki jest. Żebyś nie czuła się potem jak idiotka, rozczarowana. Jak chcesz z nim być to zaakceptuj fakt, że jednego dnia będzie fajnie, a drugiego będą wyzwiska. Sama określasz swoje granice. Proszę Cię tylko o to - pamiętaj o tym! Oneil 🌻 - dziękuję za pamięć :) Czasem podczytuję co u Was słychać ale nie zawsze wiem co napisać. Nie chciałabym przechodzić przez to ponownie. Życie bez toksyka (bez tego napięcia) jest takie piękne. Moje dzieci też to potwierdzają prawie codziennie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Optym 🌻 ciesze sie, ze u Ciebie dobrze :) i tez poprosze, zebys wracala najczesciej jak mozesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnnnaaaaa34
wypominanie,padlas ofiara bezczelnej manipulacji,ja to przerabialam nieraz....... Wczoraj zadzwonila do mnie kumpela z newsami....koniec wielkiej milosci mojego ex,wytrzymal ledwo 3 tygodnie,zostal zdemaskowany przez ta panne i kopniety serdecznie w zadek,malo tego spalony w calej okolicy bo wszyscy mu sie z jej towarzystwa zaczeli przygladac i oceniac bardzo negatywnie....pominawszy fakt ze na moj temat wymyslal takie obrzydlistwa,ze kolezanka dla mojego spokoju powiedziala ze mi tego nie bedzie nawet powtarzac Wiecie,to balsam na moja dusze,mialam wrazenie,a raczej zaczelam powoli wierzyc ze to moze ze mna jednak bylo cos nie tak,ze to ja prowokowalam awantury,przezemnie byly ciagle jazdy...rany jak on mi spaczyl psychike i zryl beret!!!!!! Ciesze sie ze dostaje to na co zasluzyl,niech go zycie po dupie kopie i niech zadna nie bedzie tak durna,naiwna i uzalezniona jak ja,bo smialo moge powiedziec ze nademna odniosl triumf,zniszczyl mnie jako czlowieka,taki smiec....tragiczne!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wypominanie 🌻 Złap oddech. Po prostu gleboko odetchnij. Nie katuj się myślami o tym, że dałas się nabrać. On jest chory, nie umie inaczej funkcjonować. Dlatego w przypadku osob toksycznych czy w jakiś sposob skrzywionych nie można na nich patrzeć tylko sercem. Pozostaje tylko rozum i chłodna obserwacja. A te dwie rzeczy na dobrą sprawę juz zaprzeczają idei miłości. I rzucają podejrzenie, że coś nie gra, skoro czlowiek musi zachowywać się nieufnie i ostrożnie. Trzymaj się! Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Ale przed Tobą jest uwolnienie ... i perspektywa szczęśliwego zwiazku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spamerowi z allegro mowimy NIE ;) Jak widzicie, dziewczyny - oni tacy sa i sie nie zmienia. Na kazdym kroku dowody. I dobrze, czesto te namacalne dowody nie wystarczaja bo wciaz gdzies jest nadzieja... I dopoki ta nadzieja nie umrze - bedzie taka hustawka: rozstania-powroty, dobrze-zle. Dopoki same nie zrozumiecie ze szkoda Waszego zycia, zdrowia i nerwow. Ze zaslugujecie na prawdziwa troske i milosc, a nie na takie namiastki i szarpanine. Mnie zas ten wczorajszy blog podrzucony przez Absi duzo wyjasnil, bylam wlasciwie na etapie glebszego docierania do pewnych moich lekow, zaczynalo mnie z wolna oswiecac, poczatkowa faza zrozumienia. A zaczelo sie od tego jak sie wtedy, na nabrzezu w Kinsale, wyrypalam jak dluga. Jaka byla pierwsza mysl (zaobserwowalam ja, bo jestem juz wolna od zajmowania sie toksykiem)? No i czego ku*wa nie patrzysz pod nogi, twoja wina - jakbys patrzyla pod nogi to bys sie nie przewrocila i nie uszkodzila aparatu, teraz masz za swoje, a widzisz? To byla taka przelotna mysl, jak wstalam pierwsze co zrobilam to ocenilam straty i oczywiscie bylam zla o ten aparat, malo sie nie rozplakalam ze zlosci. I to mi zepsulo humor na reszte weekendu. Pozniej sprawdzilam czy aparat dziala i po jakims czasie doszlam co mu dolega - optyka cala tylko uszkodzone mocowanie obiektywu (chyba w Krakowie w takim specjalnym serwisie to naprawia, ta czesc mocowania wyglada mi na wymienna). I jak juz sie troche uspokoilam wewnetrznie, zaakceptowalam strate (aparat jest dla mnie bardzo wazny, na nowy o takiej klasie nie bedzie mnie stac) i obiecalam sobie rozejrzec sie w sieci za obiektywem - wrocilam do tego glosu wewnetrznego krytyka. Jechalam sobie autobusem w drodze powrotnej i probowalam dostrzec osobe ktora te slowa wypowiada. I rozpoznalam glos. To byl brat matki. I nagle przypomnialo mi sie bardzo wiele z mojego dziecinstwa. Ten czlowiek nigdy nie byl wobec mnie - dziecka usmiechnietym przyjazny. Zawsze sie go BALAM, balam sie jego dezaprobaty (ktora wlasciwie zawsze odczytywalam z jego mowy ciala), balam sie ze jak przekrocze jakas tam granice do ktorej siega jego dezaprobata i niechec do mnie to on moze mnie zabic. On w naszym rodzinnym domu byl wyrocznia - nie ojciec. Ojca praktycznie nie bylo bo "uciekal" z domu - jak nie w prace to w klub szachowy. Jak byl to wlasciwie wiedzial tyle co z opowiesci matki czy moich. Bal sie okreslac otwarcie. Z bratem matki sie nie cierpieli ale unikali konfrontacji. Ow brat matki, nazwijmy go X, bywal u nas czesto, co najmniej dwa razy w tygodniu. Nie mieszkal w sasiedztwie ale cos go do nas zawsze przyciagalo i przychodzil. I za kazdym razem mnie - dziecko lub metody wychowawcze matki - krytykowal otwarcie i dosadnie. "Po co jej tyle jesc dajesz, nie pracuje, tylko zre za darmo. Niech cos zrobi." - tak mniej wiecej w tym stylu. "A dlaczego ty jej na to pozwalasz? A dlaczego kupujesz jej buty?" Cokolwiek by matka dla mnie nie zrobila, czy to byl obowiazek czy jakis prezent - bylo przez niego komentowane. Z drugiej zas strony matka niemal sie przed nim spowiadala i zasiegala porady w byle dooperelnej sprawie. Jak kupowali telewizor (mialam wtedy 10 lat czy cos kolo tego) to on oczywiscie musial skomentowac (pamietam to bo owo kupno telewizora bylo dla mnie bardzo wazne, marzylam o tym, mielismy tylko radio a dzieci w szkole smialy sie ze mnie ze jestesmy tacy biedni ze nas nie stac, nie byla to prawda do konca ale wszyscy wiemy jak czuje sie dziecko gdy inni sie z niego smieja): teraz to ona (czyli ja, rzadko kiedy uzywal mojego imienia) zamiast sie uczyc bedzie w telewizor patrzyc, robisz blad Y (to do mojej matki), sama sie przekonasz, ja ci tylko mowie. Matka go wziela ze soba po zakup tego telewizora, zawsze go wszedzie brala zeby pomogl i doradzil, ch*ja doradzil tylko skrytykowal i czepial sie mnie. Matka uwazala go za jakas wyrocznie i nigdy nie zaprotestowala otwarcie przeciwko takiemu czepianiu sie i krytykowaniu pod moim adresem i jej metod wychowawczych. Pamietam jej niesmialy usmiech, nerwowy - jakby BALA sie otwarcie sprzeciwic (a potrafila to wobec innych ludzi). Odnosilam wrazenie ze uznala go za autorytet i sama sie go z jednej strony boi a z drugiej - jest on jedynym dla niej oparciem, bo na ojca nie ma co liczyc. I dlatego, zeby go nie stracic ani zeby sie nie narazic - nie stanela w mojej obronie a bagatelizowala jego slowa. Slowa, ktore okaleczyly mnie na reszte zycia. Tulko skad oni mogli o tym wiedziec? Matka - odkad wyprowadzila sie ze wspolnego mieszkania z rodzina - kierowal LEK WSZECHMOGACY. Poszli z ojcem na swoje ale to tylko zmagnifikowalo ich leki. Dotychczas zyli na kupie z rodzina, w ciasnym mieszkaniu ale jeden drugiego jakos tam wspieral, byl, dzielilo sie oplaty itp - a teraz nagle sa sami. NIkogo do wsparcia czy pomocy. Matka chwycila sie kurczowo brata. Pewnie jemu powiedziala o adopcji (mysle ze tak - a nawet jestem pewna), on byl przeciwko bo sam nie mial dzieci albo z innego powodu, mniejsza o to. I potraktowal owo male dziecko jako wroga. Moze tez dlatego ze wtedy matka go nie posluchala gdy jej odradzal adopcje? Nie wiem i nigdy sie nie dowiem. Ale przypominam sobie te lata kiedy nie chodzilam jeszcze do szkoly i wlasciwie czulam sie wtedy bezpiecznie, to byly takie beztroskie lata. Niczego zlego nie pamietam z tamtego okresu, zaczelo sie pozniej kiedy bylam juz wieksza. Miedzy ojcem a matka tez dochodzilo do awantur bo brat X mial taki wplyw na nia i tak wiele do powiedzenia. Do tego doszla jej wlasna paranoja. I ja tez przez lata nie umialam sie jemu postawic, mialam jakas blokade, lek potworny - ale pewnego dnia, mialam juz ponad 30 lat, jakos przyszedl do matki (mieszkalysmy razem) i dopieprzyl sie o cos do mnie, zaczal nadawac, krytykowac mnie otwarcie, bezczelnie a ja nie wiem skad sie we mnie wziela odwaga zeby go zj*bac i zapowiedziec ze ja sobie nie zycze takich tekstow w moim domu i zeby sie nie wazyl slowa na mnie czy moje dzieci powiedziec bo bedzie swoja siostre odwiedzal wylacznie w czasie mojej nieobecnosci a przede mna bedzie kanalami uciekal. I co? Wiecej nie podskoczyl - i to on obchodzil mnie jak smierdzace jajko. To byl tak naprawde pierwszy raz kiedy pokonalam swoj strach. Musze juz, niestety, leciec - ale napisalam tyle, ile dalam rady w krotkim czasie. To dla mnie wazne. Dotarlam do zrodla moich lekow, mam takie wrazenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×