Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Proszę Pana 🖐️ Niewykluczone, ze tak czesto bywa, tak samo jak mezczyzni wykorzystują zwiazki, żeby mieć wikt i opierunek. Niekoniecznie seks, bo to można mieć wszędzie. Może lepiej nie generalizować, tylko skupić się na zdrowym zwiazku, najlepiej zwiazku miłości. Życzę miłego dnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
syndrom wyuczonej bezradności http://ezoter.pl/artykul,549,Syndrom-wyuczonej-bezradno%C5%9Bci---,1.aspx

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa,oneill :-) Rzeczywiście to jest powód do radości i ową czuję.Prawdziwą radość, nie euforię.Zadowolenie.Lekki oddech... Dziewczyny, widziałyście film pt : "W pogoni za szczęściem" ? Wspaniały film, oparty na faktach.Popłakałam się oglądając go. Film również bardzo motywuje, dodaje siły i wiary.Zobaczcie,a wiele zyskacie. http://youtu.be/XbvavWOUrTM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karana
Przenoszę z innego działu Jestem w małżeństwie z długim stażem. Od samego początku naszego związku byłam dotkliwie karana przez męża cichymi dniami. Za drobne nawet bzdety bez znaczenia. Każde nieporozumienie kończyło się karą w postaci cichych dni. Maksymalny czas takiej kary trwał 3 miesiące, co przepłaciłam depresją. Jak to zjawisko ewoluowało we mnie? Etap pierwszy: Ogromny szok, nie znałam z domu rodzinnego ani z otoczenia takich zachowań. Każde kolejne powalało mnie psychicznie na kolana. Czułam się jak karane dziecko. Stawałam się bezsilna. Etap drugi: Próba nauczenia się, przyzwyczajenia do znoszenia tych bolesnych kar. Bezskuteczna. A problem wciąż pogłębiał się. Etap trzeci: Wiedziałam już, ze sama nie podołam narastającemu problemowi. Próba skorzystania z pomocy psychologicznej. Nie udało się. Skończyło się na jednej wizycie (decyzja męża). Problem narastał. Etap czwarty: Każdy początek cichych dni staram się nadskakiwać, inicjować rozmowy, naprzemiennie płakać, prosić, wręcz żebrać. Skutek odwrotny. Etap piaty: Nie mogę dziś spojrzeć na siebie w lustro. Co widzę? kobietę bez zasad, własnej dumy i godności. Bezsilna umieram emocjonalnie. Jestem uzależniona od męża. Nie potrafię przeciąć tej nici. Czy można jeszcze coś zrobić? Dla siebie? Czy to jest przemoc psychiczna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc i czolem🌼 Juz sie zdenerwowalam, no bo tak, z domu pisac nie mam jak, bo mi dziecko zmonopolizowalo komputer, z pracy pisze pod strachem, heh, i w koncu napisalam tak epistole i szef stanal nade mna i w panice skasowalam...musze nabyc jakis komputer, obojetnie jaki, do domu.... W skrocie, postaram sie odtworzyc, choc po trosze. 1) Po pierwsze pisze,zeby podziekowac jeszcze raz i jeszcze raz Wam Kobiety za ten temat, ktory jest biblia dla kogos, kto nie ma dostepu do specjalistow. Tu mozna znalezc odpowiedz na kazde pytanie, nauczyc sie jak sobie pomoc i jeszcze uzyskac wsparcie i dobre slowo, ktore sprawia, ze chce sie dalej walczyc❤️ 2) Wlazlam tu 2 lata temu jako niewinne dziewcze,hehe, ktore szukalo pomocy i nie umialo sobie odpowiedziec na pytanie DLACZEGO? skad ciagle nowe awantury bez powodu, dlaczego wyzwiska, dlaczego ciagle placze...czy mi sie wydaje, czy cos jest nie tak. 3) Przez te dwa lata poznalam na swojej skorze co to znaczy, ze spirala przemocy sie rozkreca...zaczelo sie wlasnie od wyzwisk, ponizania, przez popchniecia, szturchniecia a skonczylo na regularnym biciu, tudziez, bardziej wysublimowanej formie- pluciu w twarz( nie wiem co gorsze). Poznalam przemoc finansowa, szantaze i grozby. 4) Probowalam raz sie uwolnic, ale nie potrafilam, bez zadnego wsparcia skutecznie tego zrobic. Wtedy siebie obwinialam, ze jestem zla, glupia. Ta samotnosc po nim, byla tak przeokropna, ze nie umialam jej zniesc, po prostu nie umialam. Nienaiwdzilam siebie wtedy, ale nie wiedzialam nic o wspoluzaleznieniu, o tym, ze to trzeba przejsc, ze to nie milosc, to choroba. 5) Przez ostatnie pol roku trwal regulalrny dramat w ktorym agresja i chamstwo tego czlowieka doprowadzily do moich mysli samobojczych. Nie chce opisywac, ze on mi zrobil to czy tamto, to bez sensu. Nie chcial odejsc z mojego zycia, nachodzil, grozil, bil...tak,zeby nie bylo sladow, tak,zeby nie bylo swiadkow. Balam sie go...mowil,ze mnie zabije, ze znajdzie, ze mu wszystko jedno, bo nie ma innego celu w zyciu jak mnie zniszczyc, za to, ze zabralam mu 5 lat z zyciorysu.Jezu, nie uwierzycie jak sie go balam.Bylam wczesniej w zeszlym roku na policji i nic mu nie zrobili. Utwiedzilo go to tylko w przekonaniu, ze jest bezkarny, a mnie we wierze, ze nikt mi nie pomoze. 6) 3 tygodnie temu znowu zaatakowal, wezwalam policje. Tym razem zajeli sie sprawa inaczej, sumienniej. Areszt na 48 godzin, zaraz potem byl sad i z tego sadu wylazl na zwolnienie warunkowe ( bail conditions) z zakazem zblizania sie do mojego dziecka, do mnie i zakazem przebywania w moim domu. W lipcu druga sprawa, nie wiem co mu moga zrobic, czy wogole cos zrobia, ale dla mnie to niewazne, byleby tylko nie zlamal zakazu zblizania sie do nas;-) 7) Najwazniejsze co chcialabym powiedziec wszystkim kobietom, ktore sie boja, tak przeokropnie sie boja zemsty damskich bokserow, ze ten strach je parazlizuje i nic nie moga zrobic...TO JEST WSZYSTKO NIEPRAWDA, oni karmia sie waszym strachem. Ja codziennie slyszalam co sie stanie, jak zadzwonie na policje, otoz; wejdzie zaraz jak go z policji wypuszcza do domu razem z drzwiami i ja juz nie zyje, namowi kolegow co mnie znajda a tak wogole do konca zycia bede sie za siebie ogladac ze starchem;-).Wiecie, ja sie balam bo naprawde jestem tu sama z dzieckiem i nikogo do obrony. No ale do rzeczy, jak przyjechala policja, to ten kozak, uciekl z domu i musieli go szukac.Zrobil sie malutki, maciupenki, i jego strachy na lachy tez...Teraz wie, ze zamkna go nawet za proby telefonowania do mnie, duzo ma do stracenia i trzesie portkami, siedzi grzeczniutko...Przed sprawa wyslal kolesia do mnie niby po jakies rzeczy, a tak naprawde chyba po to,zeby mi zryc beret, zebym sie czula winna, bo kolega mowil, jak on bardzo mnie kocha, jak on bez przerwy o mnie mowi ble, ble, pierdy, pierdy. 8) Sytaucja z ktorej nie widzialam wyjscia sie skonczyla nagle, chirurgiczne ciecie, niebiosa pomogly. I patrzcie...spodziewalam sie , ze sie znowu rozpadne na czynniki pierwsze.I to teraz napisze ku pokrzepieniu serc;nie mam przyjaciolek, nie mam grupy wsparcia, nie mam psychotropow, ani psychologa...siedze sobie na obrzezach Londynu w malym domku z ogrodkiem, odpowiedzialna za los swojego dziecka, ktore juz dzieki tchorzostwu i chorej milosci swojej mamy duzo przeszlo...no wiec pomimo tej przeogarniajacej samotnosci, powiedzialam, ze juz nigdy wiecej, nigdy koooorwa wiecej. Gadam do moich roslinek w ogrodku, kosze trawe i po 3 razy dziennie chodzimy na spacery z naszych kochanym nad zycie amstaffem ( ktory nota bene jest najbardziej nieagresywnym i przymilnym psem swiata)....ale ja sie juz gubie w przekazie....No wiec , skoro po takiej traumie, daje rade samiusienka...to wierze, ze kazda z nas moze to zrobic, zwlaszcza jesli ma obok siebie jakis ludzi, albo mozliwosc terapii. 9) Nie mam jakis zlych mysli, chociaz jak wrocilam do starszych wpsiow - Krzyk, Mia, Montia...to zaczelam sie modlic, ze cos to za piekne, zeby tak na spokojnie....ale juz nie wiem sama.Moze to byla moja granica ostateczna. 10) Sledzac uwaznie losy wszystkich babek z forum, wyciagnelam wniosek, ze on z cala pewnoscia bedzie chcial sie w przyszlosci kontaktowac ze mna, zeby mi zepsuc nerwy, oslabic, namieszac w zyciorysie, obiecywac zlote gory i et cetera, musze do tego czasu posiasc cala wiedze tego topiku i swiata, nie odbierac telefonow, a jego kolesia poszczuc psem( jak sie da namowic psina). Caluje, jak juz teraz wszystko w skrocie opowiedzialam, to bede mogla w koncu pisac i moze komus przydam sie, zeby pomoc albo poradzic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karana, dodaj jeszcze
ze Twój mąż nie odzywał się do własnej córki przez pół roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszując 🌻 Nic dodać nic ująć...bo złapałaś kontrolę nad swoim życiem :) W zasadzie chciałam napisać, nie zapomnij być szczęśliwa, cieszyć się z drobiazgów, Ale przecież i to robisz, ogród, kwiaty, spacery z psem... Bo to jest Bardzo ważne, przestać się bać na okrągło, nawet jeśli strach będzie wracał to można zrobić do tego co piekne, spokojne, dające zwykłą codzienna radość. To już ma znamiona wewnętrznej równowagi :) W zastraszeniu/bólu/notorycznym stresie, najgorsze jest to, ze właśnie braknie miejsca na okruchy zwykłej radości z życia. I to tak bardzo obniża próg wytrzymałości. Zabiera poczucie sensu istnienia. Prowadzi do myśli jeszcze bardziej autodestrukcyjnych niż okolicznosci, ktore czlowieka przygniataja. W odwadze do okazywania radości, uśmiechu, a nawet w iskrze nadziei jest siła, ktora powala najtrwardszych toksykow. Pozytywne myślenie po prostu wytraca chorym osobom argumenty - krok po kroku. Już czas podziękować sobie ❤️ że wytrwałas i wyszłas po za schemat współuzależnienia. To kogo po drodze spotkałas i to kto Ci pomógł jest ważne, ale to byly Twoje decyzje i Twoje poszukiwania. I Twoja determinacja. Nikt tego za Ciebie nie zrobił :) Za Twoją odwagę i upór wznosze toast!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karana ❤️ Tak, to czego doświadczasz to jest przemoc psychiczna. Ale chyba proforma pytasz-żeby dać wiarę temu co wymieniłas w punktach. Żeby sobie uwierzyć. Własnym odczuciom. Własnym wątpliwościom i własnej niepewności. Czy na pewno mam prawo zmienić swoje życie? Tak! Masz prawo. I masz możliwość. Dopóki czlowiek żyje, i staje się swiadomy, i zaczyna ufać swojej intuicji, dopóty jest nadzieja i są możliwości. Jak sama się przekonałaś zastój i sposób na przetrzymanie, coraz głębiej wciagał Cię w przemoc i wspoluzaleznienie. Tą drogę sprawdziłas na wiele bolesnych dla siebie sposobów. ..... Pytanie jak teraz działać? Wiek tu nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko Twoja wola dokonania zmian. I na niej trzeba się oprzeć. Czy masz swoje źródło utrzymania? Jeśli nie to warto w tym kierunku ruszyć. To wręcz niezbędne. Cokolwiek jest lepsze niż zależność od dręczyciela. Pytanie, do samej siebie najbardziej, czy ponownie podejmiesz się terapii. I będziesz miała głęboko gdzieś zgodę m. Z psychologiem raz że łatwiej a dwa, jest to prosty sposób na rozpoczęcie działań zmierzających do zawrócenia z dotychczasowej drogi. .... I kolejne dzialania, drobne nawet. Nawet jeśli na siłę będziesz musiała się przemoc. Zacząć dostrzegać pozytywną strone życia. Gdy tak dlugo żyje się w odrzuceniu własnych potrzeb, to czesto jak na ironię trafia się na negatywne przejawy życia wokół. Przyciaga się negatyw. To trzeba zmieniać. Ładować do umyslu drobne perełki uśmiechu. To może byc cokolwiek, spacer, drobiazg kupiony dla siebie, ale z silną intencją robienia sobie frajdy. Trzeba wyciągnąć z głębi siebie zakurzone i odłożone lata temu "niewiadomogdzie" poczucie szczęścia. Umysł, który latami trwał w autodestrukcji, może się nawet przed tym bronić, ze strachu że powoła się do życia, coś co może tak samo boleć jak smutek. Ale i tego trzeba siebie nauczyć bądź przypomnieć - mam prawo do odczuwania radości. Troche tu już nudzę z tą książka ;) ale naprawdę wnosi ona powiew czegoś świeżego: "Powiedz zyciu tak" Ewy Foley. Jest cała masa optymistycznie nastawionych pozycji. To tylko przykład. Nie mniej jednak trzeba zacząć szukać. Wiele pozycji można czytać w e-bookach. Nie można zajmować się tylko problemem, trzeba też robic miejsce na pozytywne odczucia, w oderwaniu od zadania, ktore ma się do wykonania. Czlowiek nie robót, może przetworzyć wiele informacji lecz musi/powinien też czerpać miłość (szczególnie kobieta), z rzeczy drobnych i wielkich. Wtedy jest łatwiej. Ściskam ❤️ [to tylko zarys i ogólne informacje]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
Karana "Jestem uzależniona od męża. Nie potrafię przeciąć tej nici." To brzmi jak - nic nie zrobię, będę dalej nadstawiać tyłek. Spędzasz życie z niezrównoważonym człowiekiem. Można nazwać go dowolnie inaczej. Przyjmujesz ciosy jego niestabilnej i niedojrzałej psychiki. Po co ? Pamiętam siebie w takiej samej sytuacji. Byłam BEZRADNA. Byłam za kazdym razem zdziwiona, zaskoczona, obolała i bezradna. Też próbowałam rozmowy, żartu, tłumaczyłam, płakałam, udawałam, że będę taka jak on i przetrzymam go i zawsze miałam nadzieję, że to był ostatni raz, bo to grzech tak żyć... Wiem dlaczego to przetrzymywałam - żyłam nadzieją na szczęśliwą, udaną rodzinę, udany związek - tak wyobrażałam sobie moje szczęście, a on był mi do realizacji tego szczęścia i spełnienia jako kobieta i matka niezbędnie potrzebny. Dlatego rozstanie, rozwód to był koniec świata. Wiec placilam za moje nadzieje i dostawałam tak po dupie ( wlasciwie sama dawalam sie) aż przyszedł dzień, kiedy powiedziałam - ON JUŻ MI NIGDY TAK NIE ZROBI. Rozwiodłam się. Nie tak łatwo i nie tak od razu. Musiałam sobie to wywalczyć. Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że byłam w związku, w którym to ja POZWALAŁAM MOLESTOWAĆ SIĘ PSYCHICZNIE, BO NIE POTRAFIŁAM SOBIE Z TYM PORADZIĆ. A koniec świata, którego tak się bałam, to był koniec świata ale w mojej głowie - koniec mojego wyobrażenia o życiu, o świecie, mojego sposobu funkcjonowania albo inaczej mojego zaprogramowania. Dostając po tyłku zrozumiałam, że to ja muszę się zmienić, choćby właśnie ucząc się obrony swojej godności. Tak myślę teraz, że liczenie na samo dobro i czystą przyjaźń ze strony nawet męża jest przecież naiwne i dziecinne. To tylko zwyczajny czlowiek z zaletami i wadami, czesto poprostu niedojrzaly emocjonalnie i psychicznie. Nieradzacy sobie sam ze soba... nieswiadomy, kierowany emocjami... Dojrzała jest umiejętność prawidłowej oceny rzeczywistości czyli tutaj meza i jego zachowań. Jeżeli on traktuje mnie tak jak ja nie chcę i nie mogę być traktowana to musimy się rozstać. To DZIECKO żyje nadzieją i oczekiwaniem, że rodzice jednak go pokochają, a może kochają go ale nie potrafią tego okazać..... itd. Bo bez milosci rodzicow dla dziecka jest koniec swiata... Pamiętam.... lata żyłam w takim trybie oczekiwania i łapania się każdego słowa, gestu m. Na gruzach ciagle odzywala niesmiertelna nadzieja... na upragniony spokoj i szczescie - u jego boku... To bylo zrodlo mojego problemu i bylo w mojej glowie... Problem nie byl w nim... Dlatego powtarzam - on ma prawo robic i mowic co chce, jego wola, jego zycie. A o moim zyciu decyduje ja, ja biore odpowiedzialnosc za moje zycie, za moje samopoczucie i nie uzalezniam tego od innych ludzi. Bo to jest wlasnie WSPOLUZALEZNIENIE. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
nie uzalezniam tego od innych ludzi. Bo to jest wlasnie WSPOLUZALEZNIENIE. Dodam, ze kobiety wspoluzaleznione wybieraja sobie takich mezczyzn ( od ktorych oczekuja, ze dostana szczescie a bywa ze przez to opusci je depresja) ktorzy na 100% z roznych powodow nigdy im tego szczescia nie daja bo - sa do tego niezdolni emocjonalnie, nie kochaja siebie, nie marza o milosci, sa narcyzami, wystarcza im sex z kobieta i nic wiecej, sa zonaci, uzaleznieni czyli liczy sie dla nich tylko flaszka i koledzy itp, itd. Kobiety same stawiaja sie wiec w sytuacji patowej. Stoja jakby pod murem i usilnie probuja go ozywic i lamentuja dlaczego on mnie nie kocha... I przezywaja strasznie, ze on je odrzuca... dlaczego on mi to robi... Bardzo intenywnie przezywaja swoje nieszczescie i sa slepe, nie widza, ze to tylko sciana... Pisze tak, bo pisze tez o sobie, taka bylam. Bylam niewolnica takiego myslenia i takich emocji. To wszystko dzieje sie w naszej glowie. Dzieki Bogu, ze to przeszlosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszujaca ❤️ Na razie napisze Ci tylko tyle,ze ciesze sie razem z Toba. :-) Ode mnie dla Ciebie wiosenny 🌻 z gratulacjami. Mam nadzieje,ze jestes z siebie dumna.Ja z Ciebie-bardzo. Siodemka 44 ❤️ Cieplutkie pozdrowionka Oneill ❤️ Pozdrawiam Cie cieplutko Wszystkie dziewczyny ❤️ 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przebudziłam się dzisiaj o 4:00 i to z tymi myślami: Odkąd pamiętam, bardzo zależało mi na uznaniu, zauważeniu, trosce, bliskości i miłości mojej mamy.To było wewnątrz mnie tak silne że nie da się tego tak opisać. Przeniosłam to póżniej w życiu na wiele innych osób i tym samym rozczarowałam się coraz bardziej. To co powyżej napisałam,doszłam do tego około 3 lata temu,ale nie pisałam tutaj o tym,a dzisiaj coś mnie tchnęło... Był okres, taki etap, kiedy emocjonalnie odsunęłam się od mamy i tym samym jakbym odzyskała więcej siły wewnątrz siebie i siebie samą a mamę " postrzegałam " przez jakiś czas jako obcą mi osobę.To był dla mnie pewien cios,ponieważ nigdy tak w stosunku do niej nie czułam i nie było tej przysłowiowej bariery. Dzisiaj już jest inaczej, ja się zmieniłam i odbieram inaczej, przymykam oczy na niektóre rozmowy i tematy z jej strony. Kocham ją i bardzo mi jest jej żal że miała tak spierdolone życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo która kobieta (niepijąca) może być szczęśliwa przy alkoholiku ? Nie znam takiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co z dziećmi alkoholika/alkoholików? byliśmy świadkami okrutnego i brutalnego traktowania swojej matki a co z naszymi małymi duszami ? co się w nich działo... tylko my wiemy co w naszych głowach się działo... ten świat w który uciekaliśmy to świat bezpieczny,kolorowy,stworzyliśmy go aby przetrwać..... mamo,dlaczego nigdy nie uciekłaś z nami z tego piekła?? pętle zaciskały nas nie pozwalając oddychać.... strach,wina, ile to razy my czuliśmy się winni, a pętle zaciskały się coraz mocniej....... brak oddechu.... mamo dlaczego to tak długo trwało..... a co z twoją duszą też była zamęczana wiemy o każdym twoim bólu wiemy o każdym twoim szlochaniu na głos nie wiedziałam jak ci pomóc a bardzo chciałam... tak,ty nas chroniłaś jak mogłaś ale dusz naszych nie uchroniłaś......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tato czemu mnie tam dotykałeś kiedy spałam? byłam małym dzieckeim a ty byłeś moim ojcem !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! czemu mi to kurwa zrobiłeś?????????????????????????? czy ty wiesz jaką krzywdę mi zrobiłeś ????????????????????????? i jak mogłeś mi patrzeć w oczy jeszcze potem całe życie??????????????????? chyba twoje oczy nie patrzyły ...........może wiedziałeś że wiem a może nie........... ale to już nie ma znaczenia............ty się nadawałeś do leczenia i z alkoholizmu i z pedofilstwa..............chyba ciebie też ktoś to robił jak byłeś dzieckiem............ skrzywdziłeś MNIE NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i ty stary dziadzie też się do mnie dobierałeś wykorzystując moją ufność do ciebie bo znałeś się z moimi rodzicami......byłam tylko dzieckiem,,,,.już dawno cie nie ma na tym swiecie a ci co cię wspominają tak mile cię wspominają nie wiedzać o tobie wszystkiego............. o tych czarnych stronach twojego życia............dziadzie staryyyyyyy ja jestem jedyną która nie wspomina ciebie miłooooo pedofilstwo do leczenie zamkniętego !!!!!!!! pedofilstwo do leczenie zamkniętego !!!!!!!! pedofilstwo do leczenie zamkniętego !!!!!!!! pedofilstwo do leczenie zamkniętego !!!!!!!! pedofilstwo do leczenie zamkniętego !!!!!!!! pedofilstwo do leczenie zamkniętego !!!!!!!! PRZYMUSOWEGO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siódemko Dobrze, że wyrzucasz swój gniew ❤️ Godzenie się z rodzicami, a raczej z własną przeszłością z dzieciństwa nie jest łatwe. Przechodzenie od autentycznego gniewu do autentycznego wybaczania jest procesem. Mama zajęła w Twoim sercu nowe miejsce. Prawda, że lżej :) :) :) ten trzyletni okres to pewnie czas oswajania się z nowa jakością relacji z mamą. Akceptacja to cudny "wynalazek" milosci :) I nie dzieje się z automatu. Wszystko musi przejść swój proces transformacji... od odrzucenia poprzez godzenie się aż do wybaczania. I neutralności, przy zachowaniu uczuć wyższych 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siodemeczko ❤️ Słysze,ze jest w Tobie jeszcze wielki ból z przeszłosci.Mysle,ze im jeszcze wcale,albo do konca nie wybaczylas,albo-odzywaja sie b.przykre wspomnienia.Bardzo Ci współczuje. 🌻 Nie pomysl teraz,ze chce kogos tlumaczyc,ale cos Ci napisze.Nie pomysl czasami,ze sie zgadzam z tym,co robili. 🌻 Alkoholicy,tak jak ja to rozumiem,zyja w innym swiecie.Inaczej,niz my widza swiat.To jest tak zwane pijane myslenie.Twoj ojciec moze mial poczucie winy.Mogl sie do tego nie przyznawac.Moze przed soba sie przyznal do tego,ze robil Ci krzywde,a moze widzial i rozumial to "po pijanemu".Moze czasami cos do niego docieralo. 🌻 Twoja mama,mysle,nie byla swiadoma tego,jak wielka krzywda jest dla Was,ze ona nie rozstaje sie z mezem.Ona wiedziala moze,ale nie byla tego swiadoma.Mysle,ze nie zdawala sobie na pewno sprawy z konsekwencji na przyszlosc.Rozumienie Twojej mamy,a Twoje rozumienie,to nie to samo.Ona wielu spraw nie rozumiala.Mysle nawet,ze sama czujac sie krzywdzona,nie zastanawiala sie nad tym,co Wy czujecie.Miala zmysly zasloniete swoimi problemami,uczuciami,z ktorymi nie mogla sobie poradzic.Nie widziala,nie slyszala,nie czula,mysle tego,co sie dzialo z Wami. 🌻 To w ogole bylo inne pokolenie.Wtedy rzadko ktos sie zastanawial nad psychologiczna strona zycia.Rozwody byly rzadkoscia,dla wielu osob to byl wstyd,czuli sie winni,bo przeciez przysiegali.Dla mnie ta przysiega malzenska jest teraz nie do przyjecia w takiej formie.A oni wg.tego zyli,wierzyli w to.Ksieza tez robili swoje z ambony.Ludzie bali sie chyba rozwodow.Uwazali,ze gdy juz z kims sie zwiazali,to musza tak cale zycie bez wzgledu na wszystko.Przez wielu rozwodnicy byli "wytykani palcami".Ludzie nie rozumieli.Coz...tak bylo. 🌻 Mam nadzieje,ze nie urazilam Cie w Twoim dzisiejszym bólu.Na razie musze konczyc,bo wychodze do pracy. Cieplutko Cie pozdrawiam i przytulam. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Buszujaca - ciesze sie razem z Toba, jestes jeszcze jednym przykladem ze mozna sie uwolnic z toksycznego zwiazku, pokonac strach i uzaleznienie. Wszystko jednak wymaga odpowiedniego tempa i gotowosci. Sciskam Cie mocno i przesylam cieple mysli 🌻❤️ @siodemka - jako dziecko nie moglas wyrazic poczucia krzywdy, zlosci na krzywdziciela, poskarzyc sie... Za to teraz mozesz bo to krzywdzone dziecko w Tobie pragnie wyrownac rachunki. Nie, nie z krzywdzicielem - z sama soba. Ono teraz ma prawo do wyrazania wlssnych emocji a skoro ono ma prawo to siodemka-dorosla tym bardziej. I nie chodzi tu o krzywdzicieli ale o Ciebie. Ich juz nie ma na tym swiecie a Ty zyjesz i masz pelne prawo do szczescia, do wolnosci. Te zle emocje, poczucie krzywdy nie pozwala Ci byc szczesliwa. Wlasnie w taki sposob uwalniamy sie od przeszlosci. Wyrzucajac tamte zatrzasniete w glebi nas samych, emocje. Dopiero wtedy gdy sie z nimi rozliczymy mozemy spojrzec na naszych rodzicow, na doroslych w naszym dzieciecym swiecie - tych ktorzy nas krzywdzili, tych ktorzy byli niezdolni do dzialania i tych, ktorzy nie umieli nas obronic. Zeby wybaczyc, zostawic za soba - trzeba zrozumiec. Przerobic te silne uczucia, jakie nami targaja - te nieprzerobione w dziecinstwie. Dzieci z rodzin malo lub nie dysfunkcyjnych przerabiaja swoje emocje od razu, bo maja te wolnosc. Nikt i nic ich nie ogranicza, nie boja sie wyrazac siebie. Wchodza w dorosle zycie zdrowsze i silniejsze. My tego wszystkiego musimy sie uczyc jako dorosli. Dlatego rozumiem Cie bardzo dobrze, siodemko. Sama podobna droge przeszlam i nadal przechodze; mam do przerobienia ostatni etap rozliczania sie z mobbingiem w szkole i stosunkiem nauczycieli do w/w; jest we mnie wciaz poczucie niesprawiedliwosci i krzywdy. I zlosc. Z rodzicami i rodzina juz jestem prawie po stronie zrozumienia i wybaczenia. Mam takie mieszane uczucia czasami, w pozytywnym sensie. Jakby wzruszenia gdy przypomne sobie cos przyjemnego, pozytywnego z dziecinstwa, z domu rodzinnego. Cos, co wlasnie w taki sposob sie w nim zapisalo. I widze coraz wiecej pozytywnych, milych wspomnien. Nie oszukuje sie i nie ubarwiam, jak to robilam przez wiele lat. Bo chcialam wierzyc, ze mialam dobre dziecinstwo a te czy tamte przykrosci - coz, samo zycie. Teraz zdaje sobie sprawe, jak bardzo okaleczyla mnie szkola podstawowa - wydawaloby sie blahe odsuwanie od wspolnych gier i zabaw, krytykowanie na kazdym kroku, wysmiewanie, niesluszne oskarzenie o cos czego nie zrobilam - tyle lat to bagatelizowalam a okazalo sie, ze mam na tym tle powazny uraz. Jako kilkuletnie dziecko przezylam szok i niesprawiedliwosc, zostalam z tym sama bo rodzice bali sie interweniowac - i musialam sobie jakos z tym poradzic. Bardzo ucierpiala moja psychika a w szkole nauczyli sie, ze mozna bezkarnie mnie krzywdzic bo i tak nikt nie przyjdzie mi z pomoca. Mam zal do wychowawczyni ze zamiast uczyc dzieci zrozumienia i przyzwoitosci, kolezenstwa - podsycala i sama inicjowala mobbing, wysmiewanie (czytanie na glos wypracowania ktore smieszne nie bylo ale ona je wysmiala bo zacytowalam dwa slowa bezposrednio z lektury). Wiele by pisac o tym... Ale zauwazylam, ze ow zal sie zmniejsza z czasem, odkad zyskalam owa swiadomosc, ze dziala mi sie krzywda. Zaakceptowalam to i juz nie uciekam, ale zatrzymuje sie, by przyjrzec sie emocjom siebie-dziecka. Ono wciaz w glebi duszy czuje sie skrzywdzone i opuszczone, zdane tylko na siebie. Gdy powinno miec opieke i ochrone bliskich. To rodzi poczucie, ze jest sie niekochanym, ze nikt o nas nie dba, nikomu na nas nie zalezy, nikt sie o nas nie troszczy. I takich wlasnie partnerow wybieralam - ktorzy nie troszczyli sie o mnie, ktorzy nie byli w stanie mnie poznac bop im nie zalezalo kim naprawde jestem. A jesli sie kogos nie zna nie mozna sie wlasciwie o niego zatroszczyc ani naprawde pokochac, czyz nie mam racji? Ufff, tyle na dzisiaj, czeka mnie dzien wypelniony mnostwem zajec. Wlasnie sie za nie zabieram. Trzymajcie sie wszystkie, przesylam Wam wielkie serducho! ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
siódemko ❤️ "Czlowiek nie robót, może przetworzyć wiele informacji lecz musi/powinien też czerpać miłość (szczególnie kobieta), z rzeczy drobnych i wielkich. Wtedy jest łatwiej." - Spodobały mi się te słowa Ewy i zaznaczenie "szczególnie kobieta" :-) dlatego zamiast słów dam ci coś ładnego: http://www.tapeciarnia.pl/80221_galazka_konwalii.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
siódemko ❤️ "Czlowiek nie robót, może przetworzyć wiele informacji lecz musi/powinien też czerpać miłość (szczególnie kobieta), z rzeczy drobnych i wielkich. Wtedy jest łatwiej." - Spodobały mi się te słowa Ewy i zaznaczenie "szczególnie kobieta" :-) dlatego zamiast słów dam ci coś ładnego: http://www.tapeciarnia.pl/80221_galazka_konwalii.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa w Raju ❤️ Maja ❤️ oneill ❤️ gingerbread new ❤️ Piękne konwalie, dziękuję Ci. :-) Dzisiaj w Biedronce nacieszyłam oczy pięknymi storczykami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powinnam napisać poprzednio ...I neutralności, zachowując przy tym uczucia wyższe (bo nie chodziło o obojętność). ..... Gingerbread new 🖐️ :) :) :) ...a konwalie akurat kwitną 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do siodemki
a co z biblia? miala przeciez uleczyc wszystkie twe rany a ja tu widze zaognienia straszne. wspolczuje ci i popieram koncepcje kobieta potrzebuje milosci. kazdy potrzebuje milosci, ale zdrowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gingerbread new Przypomniałaś mi, pamiętam, kilkanaście lat temu, na moje urodziny mama kupiła mi piękny bukiecik konwalii, tak bardzo się nim cieszyłam,pięknie pachniał... Dobrej nocy kobietki. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×