Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cierpka łza

Prośba do mężatek. Pomóżcie mi ocenić sytuację. Proszę.

Polecane posty

Gość cierpka łza

Będzie długie, ale bardzo proszę o przeczytanie i wyrażenie własnej opinii. Dziękuję. Nie wiem w zasadzie od czego zacząć. Z mężem jesteśmy razem 7 lat w tym od 4 lat małżeństwem, mamy 3,5 letniego synka. Mieszkamy za granicą, na obrzeżach dużego miasta, pracuje tylko mąż (w biurze), a ja siedzę w domu z synkiem. Kilka miesięcy temu chciałam pójść do pracy, bo siedząc w domu oszaleć można, znaleźliśmy przedszkole, ale po tygodniu dostaliśmy wymówienie z powodów pedagogicznych, ponieważ synek nie mógł zaadaptować się w przedszkolu, z drugiego przedszkola dostaliśmy odmowę z powodu braku miejsc, na miejsce w innych czekamy. I teraz tak... ja normalnie gnuśnieję w domu, cały czas łapię doła, nie mam tu nikogo bliskiego i w ogóle żeby dojechać do centrum, to trzeba się wlec komunikacją miejską godzinę. Siedzę non stop w domu, bo nawet nie mam do kogo wyjść nie mam tu znajomych, oprócz jednej znajomej od znajomych męża, ale chyba nie bardzo się rozumiemy, tzn. nie mamy wspólnych tematów po prostu, dlatego też nie spotykamy się prawie w ogóle, tak okazyjnie. I mam jedną znajomą, z którą sama się zapoznałam i nawet się rozumiemy, ale spotykamy się rzadko, ona pracuje. Teraz prawie kontaktu nie mamy, bo ona mnie wiele razy zapraszała na różne wypady, a ja przeważnie muszę odmawiać, no właśnie... Problem w tym, że... ja rozumiem, że mój mąż pracuje, że to on płaci wszystkie rachunki, opłaty, utrzymanie nas, robi zakupy, itd. I no właśnie, przeważnie większe zakupy robi on, bo mi nie daje żadnych pieniędzy oprócz drobnych na bieżące potrzeby typu chleb, masło, itp. Daje mi co drugi dzień na papierosy, bo niestety palę. Staram się palić najmniej jak potrafię, ale siedząc w domu non stop, „rozrywką jest papieros. Czasem wypalam paczkę dziennie, ale to nie aż tak często, z reguły papierosy kupuję co drugi dzień. Nie mam kompletnie żadnych swoich pieniędzy. Gdy na przykład w jednej chwili wpadnie mi pomysł na jakiś obiad, nie mam pieniędzy, aby zakupić potrzebne składniki, aby w ogóle go ugotować. Muszę czekać na męża, aż wróci z pracy i wtedy on daje mi pieniądze, o ile uzna, że taki obiad w ogóle jest potrzebny. Nie mogę nawet zająć się gotowaniem, bo z reguły nie mam pieniędzy na zakupy. Gdy na przykład wyżej wspomniana koleżanka proponowała mi, abyśmy gdzieś wyskoczyły, muszę odmawiać, bo mąż jest w stanie dać mi kwotę, która starczy na jedno piwo w lokalu lub jednego drinka, a wiadomo, że wieczór trwa dłużej, więc siedziałabym i gapiła się w ściany, bo nie miałabym nawet na sok. Dlatego zawsze odmawiałam i ona po prostu przestała zabiegać o towarzystwo ze mną. Kolejna sprawa, móż twierdzi, że on mi daje na wszystko o co proszę, ale co z tego, że mi da, jak da mi w momencie, gdy już nie potrzebuję. Na przykład, nie mam ładnych ubrań, on powiedział, że mi da na ubrania, ale kwestia tego, że ja nie chcę lecieć na hura kupować ubrania, bo dostałam pieniądze od męża, chciałabym móc na przykład w drodze np. z urzędu, wstąpić do sklepu, rozejrzeć się, być może kupić jakieś ubranie. Na przykład ostatnio widziałam bardzo fajne spodnie, nawet niedrogie, ale nie mogłam sobie ich kupić, bo nie miałam żadnych pieniędzy, jak poproszę, on mi da, ale to znowu musiałabym się tłuc godzinę, aby dojechać do sklepu i kolejną godzinę by wrócić, czy nie lepiej byłoby kupić je po drodze, gdy akurat byłam na mieście? Jeszcze poprzednim razem gdy byłam akurat w mieście, widziałam fajne buty, nie kupiłam ich, bo jak zwykle nie miałam pieniędzy. Chodzę ubrana jak wieśniara, bo po prostu nie mam kiedy kupić sobie tych ubrań, bo jak już nawet jestem w mieście, to nigdy nie mam pieniędzy. Rozmawiałam z nim o tym, ale on jakoś w tym problemu nie widzi, mówi że da mi na co potrzebuję i będę mogła jechać sobie po ubrania, ale ja tak na prawdę chciałabym mieć chociaż jakąś kwotę pieniędzy, żeby gdy upatrzę sobie coś w sklepie, nie musieć wracać do domu po to, by o te pieniądze tylko poprosić, ale móc wejść do sklepu i to po prostu kupić. Mówiłam mu, że potrzebuje mieć pieniądze dla siebie, to zapytał czy chce dostawać kieszonkowe np. 10 euro na miesiąc, bo przecież kupuje mi papierosy i zostawia mi drobne. Nie będzie dawał mi pieniędzy, bo ja wszystko przepuszcze, ale nawet nie dał mi szansy, aby zobaczyć czy na pewno tak będzie. Mówi, że jak pójdę do pracy to docenie to siedzenie w domu, ale ja przecież pracowałam, wiem czym jest praca i wiem też, że o wiele lepiej się czułam, gdy miałam choć troszkę własnych pieniędzy. Ja wiem, że mu nie jest łatwo i nie proszę o jakieś kosmiczne sumy. On zawsze mówi, że nie ma pieniędzy albo, że ma mało, ale na telewizor LCD, grę Wii czy urlop jakoś się znajdują większe sumy. Ja nie proszę, aby dał mi na samochód ale tak choć trochę, na moje wydatki. Kilka razy poprosiłam go, aby pokazał mi wyciąg z konta bankowego, bo skoro taka bieda u nas, chciałabym zobaczyć, jak to marnie z nami, ale ani razu nie pokazał mi wyciągu. Nigdy nie widziałam jego wyciągu, nawet dokładnie nie wiem ile zarabia. Ostatnio coraz więcej się kłócimy, ja po prostu mam dość. Dość tego siedzenia w domu i dość żebrania na wszystko, bo dosłownie czuję się jak żebrak. Nie mogę nic swobodnie zrobić, wyjść z koleżanką, czy na zakupy, bo najzwyczajniej nie mam na to pieniędzy. Straciłam chęci do robienia czegokolwiek w domu, nie jest brudno ale nie chce mi się ani sprzątać, ani prać, a nawet gotować mi się nie chce. Nie chce mi się nawet wychodzić z domu, bo i nie bardzo wiem po co. On nie rozumie mojego problemu, a jak mam zły nastrój, to mówi, że się z niczego cieszyć nie umiem, że wszystko nie ma dla mnie sensu. A jak mam się cieszyć? z czego?, z siedzenia w domu przez 24 h? Jest mi strasznie źle, smutno i jakoś tak przykro. Nie czuję, aby nawet mój wysiłek, który wkładałam w dom miał jakiś sens, jest to jak praca za pół darmo. Kilka razy w czasie kłótni powiedziałam mu, że jest sknera, to obraził się na mnie, powiedział, że on dla mnie wszystko robi, że tyle w życiu mi pomógł, a ja taka niewdzięczna jestem. I wiecie co, tak na prawdę, ja mam poczucie winy, że na prawdę jestem tak strasznie niewdzięczna, on pracuje, robi opłaty, wszystko kupowane jest z jego pieniędzy, a ja go tak czasem traktuję. Powiedzcie mi, jak to jest u was? Może ja na prawdę widzę problem tam, gdzie go na prawdę nie ma? Mi brakuje obiektywizmu. Co ja mam zrobić? Na razie nie mam szansy pójść do pracy i jestem tym przerażona, bo jak tak dalej będzie, nasze małżeństwo chyba się sypnie :( W każdym razie, ja czuję się z tym źle :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierwsza i najwazniejsza zasad
ktora obowiazuje u mnie to nigdy przenigdy nie byc zalezna finansowo od nikogo zwlaszcza od mez

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
No tak, z wielką chęcią byłabym niezależna, gdybym tylko miała z kim zostawić syna, a obcej osoby jako opiekunki on nie chce, z resztą więcej by się najęczał gdyby chociaż pierwszy miesiąc musiał jej zapłacić sam niż to warte :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieśpiący
"powiedział, że on dla mnie wszystko robi, że tyle w życiu mi pomógł, a ja taka niewdzięczna jestem." Jak czytam taki tekst to od razu widzę typa przed oczami, absolutnego pretensjonalnego narcyza. Jesteś jego niewolnicą, nie traktuje Cię jak partnerkę tylko właśnie niewolnicę, która wdzięczna powinna być, że żyje i ma co jeść. Jak w ogóle dopuściłaś do tego, byście nie mieli wspólnej kasy ? Intercyzę macie ? On Polakiem jest czy jakimś dzikusem, co to se Polkę przygruchał i myślał że ona go będzie bałwochwalczo wielbić ? (i zapewne przez pewien czas tak właśnie było). Porozmawiaj z nim absolutnie poważnie, powiedz co tu napisałaś i jak to nie odniesie skutku to poproś rodziców, by Ci kasę pożyczyli i uciekaj do Polski. O małżeństwo się nie martw, bo to nie małżeństwo, a taki kubeł zimnej wody może wbraw pozorom je właśnie naprawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieśpiący
Można być zależną finansowo, ale na równych partnerskich zasadach. Przejrzystość finansowa i żadnych sekretów (np, prócz niespodzianych prezentów). A Ty nawet nie wiesz, ile Twój mąż zarabia - "kieszonkowe" Ci chce dać ? Wybacz, ale dla mnie to jakiś cymbał... albo cwaniak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
On jest Polakiem, tyle że wychował się w kraju w którym mieszkamy. Zastanawiałam się już wiele razy, czy aby jakoś nie wrócić do Polski, eh. Nie mogę pożyczyć pieniędzy od rodziców :( Mama jest ciężko chora i ledwie wiąże koniec z końcem, z ojcem zaś nie mam kontaktu, opuścił nas 21 lat temu. Gdybym zechciała wrócić do Polski, musiałabym wynająć stancję, poszukać pracy, kompletnie nie znam osoby, która mogłaby mi pożyczyć kwotę na start :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co to za chlop
Jejkuuuuuu! To jest jakies chore, naprawde, nie gniewaj sie ale tak czytam i wierze bo musze...nieprawdopodobne mi sie to wydaje... Tez obecnie nie pracuje ( z powodow zdrowotnych ) i ba!...nie jestesmy malzenstwem ale mieszkamy ze soba od 6 lat...mamy wspolne konto w banku, dwie karty rzecz jasna do niego...sa sytuacje w ktorych na gwalt potrzebne sa pieniadze na TERAZ, ZARAZ..., jakis nagly wypadek... Do jasnej cholery...jestescie malzenstwem, macie dziecko, wyjowujesz je w glownej mierze Ty, prowadzisz dom...jak to mozliwe, ze nie masz za co isc z kolezanka na kawe, itp??? Jeszcze jakies poczucie winy Cie dreczy...??? Nie ogarniam tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co to za chlop
uciekaj od tego swira

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Selvi
jestem w troche podobnej sytuacji, no, moze bylam, bo dwa tygodnie temu maz mnie zostawil... tez mieszkamy zagranica, cale szczescie w tym nieszczesciu, ze nie mamy dzieci. Ja rowniez nie mialam pieniedzy dla siebie, takiego "kieszonkowego" powiedzmy, to juz zapomnij. Karte do konta mial on, ja codziennie mowilam mu, zeby mi dal na zakupy itd., jakby sam nie wiedzial, ze za jedzenie i reszte "domowych" rzeczy sie placi. On nigdy nie robil zakupow, wolal nie zjesc obiadu niz np. kupic po drodze make, bo mi akurat braklo (zdarzalo sie to bardzo rzadko ale jednak). Nie wspominam o ubraniach, butach itd., tego troche na zapas nakupilam sobie jak jeszcze sama pracowalam w Polsce, i ciesze sie, ze bylam taka zapobiegliwa, raz za czas moglam sobie wyciagnac cos z zapasow i cieszyc sie "nowoscia" sprzed nawet kilku lat, ale zawsze to cos. Cala zime (juz ktoras z kolei) przechodzilam w trampkach, bo zawsze szkoda kasy, bo poukladalam sobie w glowie, ze to przeciez on zarabia, mi powinno wystarczyc minimum. Z reszta nie raz powiedzial mi przykre rzeczy na ten temat, najbardziej zabolalo, kiedy powiedzial "wpierdalasz za moje"...nigdy nic gorszego w zyciu nie uslyszalam...zanim wzielismy slub to ja dobrze zarabialam (w Polsce), "zylismy" za moje, jezdzilismy za moje, pozyczylam mu sporo pieniedzy, ale ze w planach byl slub, powiedzialam, zeby nie oddawal, po co przekladac "z kupki na kupke", skoro zaraz to beda nasze wspolne pieniadze...jakze sie pomylilam...owszem, wspolne byly, ale jego i tesciow...i tak ponad rok, sciubienie, zbieranie reszty z zakupow, zbieralam sobie monety, odkladalam do skarbonki i chcialam, zeby tak "lekko" odkladac zeby pojechac gdzies na wycieczke razem, bo nigdy pieniedzy nie bylo, chociaz byly, i to nie malo. na sam koniec dowiedzialam sie, ze on juz nie kocha...coz, ma pieniadze moze miec wszystko, rowniez latwiejsze zycie bez zony, zobowiazan...moze miec mlodsze, chudsze, wyzsze, kilka na dzien... z tego wszystkiego i tak boli najbardziej to stwierdzenie "wpierdalasz za moje"...a uslyszalam to dlatego, ze zamiast jak zwykle na przymusowy obiad w niedziele u jego rodzicow chcialam, zebysmy pojechali gdzies razem, powiedzial ze powinnam robic to co on mi powie, bo nie dosc ze siedze w domu to jeszcze j.w. o jedzeniu... owszem siedzialam w domu, od slubu 3 lata ale w tym czasie zrobilam studia, zaczelam kurs jezykowy, chcialam, zebysmy mieli cos lepszego niz tylko pieniadze ze sprzatania na czarno...teraz czuje sie jakbym byla gowno warta, mialam niska samoocene, ale to co sie ostatnio wydarzylo pograzylo mnie calkiem...nie wiem co dalej zrobic, gdzie sie schowac, jak obudzic sie z tego koszmaru...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
Nie, nie chcę polożyć łap na jego forsie. Po prostu chciałabym mieć troszkę pieniędzy, aby móc wyskoczyć z koleżanką na piwo, żeby gdy zobaczę spodnie w sklepie nie musieć wracać do domu, aby poprosić o pieniądze, gdy zobaczę ładne spodenki dla synka, kupić je mu i nie musieć wracać do domu z prośbą, móc zrobić zakupy na obiad, a nie czekać aż on wróci z pracy, aby go o to poprosić. Po prostu, trochę pieniędzy, trochę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co to za chlop
strasznie sie denerwowalam czytajac Was dziewczyny...myslalam, ze niewolnictwo juz zniesiono dawno temu...a tu prosze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Selvi
niestety to moja wina, nigdy nie bylam taka bierna, nie bylam jakas super przebojowa, ale jak juz cos robilam to calym sercem i dusza, potem dostosowalam sie do tego co mam, a dodam, ze przed slubem tak nie bylo, po 3 latach malzenstwa i 3 przed slubem moj maz zamienil sie w strasznie zlego czlowieka a ja w marionetke, dlatego o wszystko obwiniam siebie i swoje wygodnictwo, teraz jestem sama na obczyznie i mam nadzieje, ze ten ostateczny kop w cztery litery otrzasnie mnie z letargu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieśpiący
AUTORKO ! I ZNÓW SIĘ CZUJESZ WINNA BO JAKIŚ PROWOKATOR RZUCIŁ PUSTE HASŁO NA KAFE ! :( Dziewczyny, Wy się po prostu dajecie tak wmanipulować ! A potem pozostaje Wam tylko bezsilnie żalić się na anonimowych forach obcym ludziom... Selvi pisze, jak się u niej sprawy potoczyły (przykre, ale teraz może być tylko lepiej) - u Ciebie będzie analogicznie, on całą winę za to co się stanie zrzuci na Ciebie, a Ty znów to przyjmiesz...:( Uciekaj póki możesz a nie skoml o "trochę więcej pieniędzy..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
>>Selvi, wiesz ja też zbieram resztę z zakupów, ale czasem i tego się nie da, bo jak poproszę o drobne na coś, to mówi : "powinno ci zostać przecież 1,50 euro" . Nie wspomne już o telefonie, bo mam telefon na kartę, ale bardzo rzadko z niego dzwonię, bo nie mam na doładowanie. Ostatnio dostałam 10 euro na doładowanie na początku lutego, to miałam do końca kwietnia. I tu też problem, bo aby jakkolwiek podtrzymać kontakt z koleżanką, należy dzwonić raz na jakiś czas, przecież nikt nie będzie dzwonił tylko do mnie, a ja raz na kilka miesięcy, tak też w sumie przez brak kasy straciłam kontakt z jedyną koleżanką, którą miałam, bo ani z nią wyjść, ani zadzwonić do niej. On daje mi dzwonić od siebie, ale wiadomo, muszę patrzeć by nie za długo gadać, czasem musi pojęczeć, jak chcę zadzwonić. A i w ogóle, jestem tak zrezygnowana i nie mam pojęcia co dalej. Rozmawiałam z nim wiele razy na temat tego, że potrzebuję trochę pieniędzy dla siebie... ale jakoś on mnie chyba nie rozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co to za chlop
Selvi...i dzieki Bogu, lepiej dla Ciebie, ze tak to sie skonczylo...dasz sobie rade, jestem tego pewna...bedzie ciezko ale wszystko lepsze niz zycie w takim bagnie z delikatnie mowiac "nieodpowiednim czlowiekiem", chociaz cisna mi sie na usta inne okreslenia tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie możesz wrócić do Polski, dziecko nie może pójść do pszedszkola i nie można wynając opiekunki, bo on ma taki kaprys. Znajdź jakąś pracę. Gdy już sprawa będzie dograna z pracodawcą, postaw męża przed faktem dokonanym: albo opiekunka, albo niech on siedzi teraz z dzieckiem. Podstawowym warunkiem uzdrowienia tej chorej niewolniczo - rodzinnej relacji jest uzyskanie przez Ciebie niezależności finasowej. nieśpiący ma absolutną rację. on zrobił z Ciebie niewolnicę i taki uklad najwyraźniej mu pasuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co to za chlop
cierpka lza, pieknie sobie Ciebie "wychowal", podporzadkowal... zrob cos z tym bo z czasem bedzie jeszcze gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Selvi
cierpka lzo...masz dziecko, to jest to ogniwo, ktore laczy was "na stale", wiem, ze to nie latwe odejsc i ja po tym co sie stalo nigdy w zyciu nie powiem juz komus - spieprzaj od niego jak najdalej, bo wiem, ze ludzi cos tam zawsze laczy, chocby te lata spedzone razem. Nie chce tu zanudzac swoja historia, ale jest jeszcze wiele do dodania, zarowno o nim jak i o mnie, jak zwykle - kazdy kij ma dwa konce, szkoda tylko, ze moj maz zdecydowal sie mnie zostawic, jak juz kompletnie do niczego nie bylam mu potrzebna, bo pieniadze zapewnia mu wszystko (wczesniej nie byly to takie pewne dochody i jego sytuacja rowniez byla niepewna w wielu aspektach), ale gdybys chciala czasem popisac o tym co cie nurtuje i jak to wygladalo u mnie mozemy sie zgadac, chyba ze chcesz tu i teraz, to pisz - ja opisze jak to u mnie wygladalo. Szkoda, ze nie jestesmy w tym samym kraju, juz byloby razniej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
Selvi, no jasne, że chciałabym z tobą pogadać, tylko ja nie wiem jak to zrobić, bo jak maila podam na forum, to mnie potem kafespamiarze zasypią spamem, a gg nie mam niestety, bo mi komp muli przez gg i musiałam odinstalować. Ah, łatwo jest powiedzieć uciekaj i tu już nie chodzi o dziecko, ale o fakt, że tak na prawdę nie mam dokąd. W Polsce nie mam mieszkania, tutaj to w ogóle. On chce żebym szła do pracy, bo nie będę mu wtedy jęczała o jego pieniądze. Ja też chcę bardzo iść do pracy, z tym że właśnie, ta opiekunka... to jednak obca osoba, ja nie mam dosłownie nic, co można byłoby mi ukraść... w życiu różnie bywa i jakby coś zginęło, on zajęczałby nie sie ale mnie. 3 lata temu wzięłam opiekunkę i okazało się, że dziewczyna była chora na psychozę, po tym incydencie on absolutnie nie chce widzieć nikogo obcego, więc gdybym postawiła go w sytuacji dokonanej i znalazłabym sobie pracę, to najzwyczajniej i raczej na pewno nie poszłabym do niej ani razu. Pracować na pewno będę, prędzej czy później, ale jak przetrwać ten czas zanim pójdę do pracy. To jest strasznie uwłaczające.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Selvi
wlasnie, z tym mailem to problem, ja teraz tez korzystam z komputera u rodzicow, nie przepadam za gg, rzadko korzystam. Ja mam kilka maili podam ci moj i jak chcesz to odpisz, ja rzadko teraz uzywam kompa, bo to mnie rowniez przywiodlo do zguby. sylwik.22@interia.pl Jesli chodzi o przetrwanie to latwo nie bedzie, ale przynajmniej nie jestes sama, ja bede wracala do pustego mieszkania, pustego lozka, jedyna pociecha, ze mam pieska, gorzej bedzie, jak pojde do pracy, ale maz sie zdeklarowal, ze sie nim zajmie, tesciowa pomoze...eh...straszne czasy teraz na mnie czekaja, byc moze to dobrze dla mnie, ale nie lubie samotnosci, nigdy nie bylam sama, a juz niemloda jestem, kto mnie zechce... moj maz teraz jest lepszy niz przed wydukaniem swoich rewelacji, nadal placi za mieszkanie, kurs, daje mi pieniadze "na zycie" jak to mowi, chce sie mna zajac...szkoda, ze nie chcial jak bylismy "normalnym" malzenstwem. Jak on daje mi pieniadze czuje sie jak gowno, nie wiem jak to dalej bedzie, to dopiero 2 tygodnie, na razie nikogo nie ma, ale jak spotka kogos, to zapomni o swoich opiekunczych odruchach...tak bardzo nie chce ze mna byc, zrobi wszystko, zaplaci, zostawi wszystkie rzeczy byleby nie byc ze mna...boze, co sie z nim stalo, co pieniadze, swiat robia z ludzmi...co stalo sie ze mna, pelna zycia, pomyslow i checi dziewczyna zamienila sie w kupe nieszczescia i nieudolosci..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro tak, to nie pozostaje Ci nic innego jak zabijać czas. Czytaj, podnoś kwalifikacje. Mmoże jakieś kursy internetowe, szkoły korespondencyjne ? inwestuj ten czas w podnoszenie kwalifikacji z myślą o przyszłej pracy, o tym co chcesz robić. To pomoże Ci przetrwać. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
>>Selvi, zaraz napiszę do ciebie. Pisałaś, że komputer przywiódł cię do zguby... możesz napisać dlaczego? Ja dużo siedzę przy komputerze, a to dlatego, że po prostu czasem sobie pogadam z kimś, tak po prostu, bo nie mam do kogo mordy otworzyć. Mój mąż zwraca mi uwagę, że za dużo siedzę przy komputerze, ale tak na prawdę, to co mam innego do roboty. Pozajmuję się trochę synkiem, on z resztą jak na swój wiek jest intelektualnie do przodu, włącza sobie komputer, gra, siedzi w necie, słucha piosenek i nie lubi jak mu się przeszkadza, to i ja wtedy siedzę, bo co mam robić. >>klon, kursy internetowe, heh. W tym kraju coś takiego nie ma wartości. Jak wyskoczę do męża z prośbą by mi takowy zapłacił, to popuka się w czoło. 3 lata temu chodziłam na kurs językowy z urzędu pracy, bardzo dobrze mi szło, egzamin zdałam na dobry, tak ładnie mówiłam w tym języku... teraz po latach siedzenia w domu normalnie paruje to z głowy jak nie wiem, chociaż czytam gazety, oglądam telewizję, ale potrzebna jest praktyka, a ja nie mam z kim pogadać nawet. Szkoda gadać. Ale dam sobie radę, nie będzie tragicznie, jak znajdę pracę i zacznę bywać między ludźmi to będzie lepiej, ale póki co beznadzieja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Selvi
napisz, odpisze jutro ok :) jesli chodzi o komputer to napisze ci jeszcze - jestem chyba podatna na uzaleznienia, komputer to byl moj narkotyk, rowniez z tego powodu, ze to byla moja jedyna rozrywka, potrafilam przesiedziec calutki dzien przed monitorem (nie jeden dzien), gralam, czytalam kafe, cos tam sie pouczylam nowego, marnowalam kupe czasu...ale jak mowie to moja jedyna rozrywka byla, maz przychodzil z pracy i uwalal sie do lozka, nic nie mowilam, tez nie lubie wstawac rano, wiec jak przychodzil spiacy nie protestowalam, ze idzie spac, wstawal wieczorem i znow wychodzil z domu do swoich spraw, a ja znow przed komp...odkad mam psa to chociaz wychodze z domu kilka razy dziennie (oprocz kursu), wiadomo, teraz trzeba, ale sprawia mi to mnostwo radosci, schudlam, slonce zobaczylam :) wczesniej potrafilam kilka dni nie wychodzic z domu, siedzialam w naszym mikroskopijnym mieszkaniu i gnusnialam. Czasami prosilam meza zebysmy cos zrobili razem, gdzies wyszli, przytakiwal tylko glowa a i tak myslal o czyms innym, nigdy nigdzie nie bylismy. Czasem sie denerwowal na mnie i mowil, zebym zostawila kompa i poszla gdzies...sama...po prostu wyszla sobie z domu, zeby nie siedziec w czterech scianach (nie tak wyobrazalam sobie malzenstwo, po to bralam slub, zeby robic cos, cokolwiek razem)...jak mu mowilam, zebysmy razem gdzies poszli to oczywiscie zmeczony - dla mnie wystarczajacy argument, ale jak naciskalam i pytalam np. gdzie mam isc to mowil - do miasta - jak zapytalam po co (bez pieniedzy i znajomych wtedy) to odpowiadal ze tak sobie, a jak juz gledzilam, zeby jednak razem wyjsc to mowil ze mozemy isc do jego rodzicow...ot i cala jego rozrywka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twoja sytuacja jest beznadziejna!!!Dziwie sie Tobie i podobnym dziewczyna...Jak mozecie pozwolic sie tak traktowac! To ,ze mieszkacie w innym kraju .nieznaczy ,ze jestescie bez zadnych praw . Ja rowniez nie mieszkam w Polsce i rozwiodlam sie z podobnym palantem ,moje dziecko mialo wtedy roczek .odeszlam od meza majac w jednej rece corke a w drugiej torbe zjej ciuszkami .Zaczelam od totalnego zera (nie mialam czasu na to aby myslec ,co ja biedna poczne ) Musialam isc do przodu i tyle .Tydzien mieszkalam u znajomej .znalazlam prace i bylo coraz lepiej .Na dzisiejszy dzien ,jestem szczesliwa mama 9 latki radzimy sobie dobrze .Patrze na corke i wiem ,ze warto bylo zaczac od zera .Autorko piszesz ,ze skonczylas studia ...idz dziewczyno do pracy i zalatw nianke .Zacznij zyc kobieto , bo wegetujesz.Pozdrawiam izycze sily ,bo naprawde warto:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Selvi
teraz lece spac, bede tu zagladac, piszcie, moze uszczkne cos dla siebie, na pocieszenie, moze porownamy, doradzimy sobie, podtrzymamy na duchu, moze osoby trzecie beda mialy na to swieze spojrzenie...czekam na najmniejszy plomyk nadzieji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znajdziesz przedszkole dla synka i prace zobaczysz jeszcze sie los do ciebie usmiechnie ja w to wierze trzymaj sie a meza nie zadroszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
Tak w ogóle dziś jedziemy na urlop, ale ja się wcale nie cieszę i on to widzi, chociaż poprosiłam go aby zamówił ten urlop, chyba lepiej gdziekolwiek niż w domu, jednak się nie cieszę. On widzi, że się nie cieszę i oczywiście wysłuchiwałam sobie wczoraj, że on chciał zrobić coś fajnego dla mnie, że siedział godzinami i wyszukiwał oferty, że się starał, że zapłacił... a ja się nie cieszę, że nie potrafię docenić jego starania, że w niczym sensu nie widzę, że jestem depresywna, że gdyby wiedział, że tak będzie na dzień przed wyjazdem, to by nie zamawiał tego urlopu.W zasadzie była to najtańsza oferta, bo raptem 340 euro. Eh... powiedziałam do niego: "wiesz co? skoro chciałeś tak dla mnie zrobić przyjemność, tak się starałeś, abym poczuła się dobrze, wiesz co, zamiast tego urlopu, wolałabym abyś dał mi te 300 euro, tak o po prostu, w prezencie, raz na milion". No a w odpowiedzi usłyszałam: "no już, nigdy w życiu nie dałbym ci 300 euro". Heh. Bo tak na prawdę, to ja wiem, że ten urlop jest nie tyle dla mnie, co bardziej dla niego, bo to on zawsze ma parcie na urlopy. W zasadzie się nie dziwie, bo pracuje... ale niech mi nie wmawia, że to specjalnie dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cierpka łza
Prawie 6 rano, niedługo będziemy wyjeżdżać za pewne a ja nawet spakowana nie jestem. Spakowałam synka, ale mnie się nie chce pakować, eh. Z resztą z góry zapowiedział, że nic kupować nie będzie mógł :D To już nie chodzi o szastanie kasą, ale chyba każdy jak jedzie na urlop, to chce sobie coś tam kupić. Ja nawet nie będę miała odwagi poprosić, bo zastrzegł z góry. Będą siedziała sobie w chatce i będą grillowała, a co tam, lepsze to niż ciągłe oglądanie tych samych ścian. Chyba powinnam być wdzięczna, że mam przywilej jeżdżenia na urlopy :D nie każdy przecież ma. Jedziemy nad morze, w prawdzie nie lubię morza, on o tym wie, nie lubię, bo wychowałam się nad morzem, mam po prostu tego przesyt, ale co tam. Posiedzę sobie przed chatką, ugrilluję sobie papryczkę, porozmyślam i nie wiem co można jeszcze ale chyba to lepsze niż wciąż te same ściany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholibka mam podobnie
zawsze ja robiłam zakupy,zajmowałąmsię domem. Jakieś 5 mies temu mężowi odbiło (już teraz wiem czemu, ma kochanke) zabrał mi karty,wydziela kase na życie. Zazwyczaj sam robi zakupy ,nie mając pojęcia o nich. W domu brakuje już wszystkiego . Podstawowych środków czystoścości, przypraw. On tego nie widzi. Początkowo pożyczałam ,ale on nie dał mi abym oddała . Znalazłam inny sposób . Według przysłowia, krawiec kraje jak mu materi staje. W zeszłą niedziele kupił kurczaka,ziemniaki miałam zrobić rosół i drugie danie. W domu żadnej włoszczyzny, soli, przyprawy do kurczaka,dosłownie nic. Zrobiłam mu ten rosół, bez niczego, ugotowałam makaron bez soli, upiekłam kurczaka (tylko popieprzonego) ziemniaki bez soli. zanim on wrócił z pracy ubrałąm się i wyszłam z dziećmi. Umówiłam się z siostrą ,że dzieci zjedzą u niej obiad. Po powrocie do domu były już przyprawy. Załatwiłam sobie prace,on o tym nie wie(jak dzieci są w szkole opiekuje się starszą panią,posprzątam ,pogadam, ugotuje obiad) 4 godz. dziennie, ale mam przynajmniej te 20zł. Nigdy nie pracowałam, ze względu na dzieci, nie było szans na przedszkole. Pracy w mojej dziurze nie ma . W mieszkaniu utrzymuje porządek, ale jego pokój to istny chlew, jeżeli rzuci mi cokolwiek do prania, ląduje to w jego pokoju. Tam już nie można wejść. Łazienka (mamy dwie) obrzydzenie bierze, nie sprzątałam tam od mies. Dzieci mają tam zakaz wstępu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×