Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość fujara12

temat rzeka

Polecane posty

Gość fujara12

Czytałem wiele wątków. Miłość, ona kocha i go zdradza, on jej nie kocha i jest zdradzony, zdradzić nie zdradzić itp. Do dupy z taką miłością. Miłość to prawie jak orchidea. Piękna, najśliczniejsza ze wszystkich kwiatów. Jej widok zachwyca. Ale jak trudno ją wychodować, uchronić przed nadmiarem słońca, nadmierną ilością wody, przed silnym wiatrem, czy nawet silną wichurą. Nie każdy stara się ją osłonić od słońca, postawić parasol przed nadmiarem deszczu. postawić parawan przed wiatrem, czy przenieść do pomieszczenia aby wichura jej nie uszkodziła. Pytanie. Czy chcemy "TEJ" miłości, właśnie tej z nim, czy boimy się że zostaniemy sami. Ona go kocha do szaleństwa, ale ciekawa jest jak to jest z innym. On jej nie kocha, ale jest z nią z przyzwyczjenia, ot szwęda się ktoś koło niego. Miłość to coś co nas uskrzydla, daje nam szanse na piękny kolorowy świat. Tylko trzeba chcieć ją mieć - Tę MIŁOŚĆ. Na początku jest barwnie, wszystkie kolory tęczy, póżniej szara codzienność i monotonia. Ona. Dom, pranie, sprzątanie karmienie dziecka. z dzieckiem do lekarza, wyprać mu gacie i koszulę, a wieczorem "jestem zmęczona nie zawracaj mi dupy" On Praca, chałtura, z kumplami na lufę, mecz obowiązkowo, impreza u znajomych, wieczorem " chodż do mnie" Nie mówię, że jest akurat tak. Ale schemat na 95%. Po roku brak kontaktu i co? "Nie wiem co zrobić ?" "Kopnąłem sukę w d..pę" itd. A wy? Jeżeli będą osoby zainteresowane opowiem wam historię prawdziwą. Ech życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xx22
no niestety życie... ale może nie w każdym przypadku tak jest? Może jeśli dwoje ludzi naprawdę chce to potrafi coś zmienić...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w szoku...
ona dawała ci miłosc, a ty, nie umiałeś jej unieść, nie umiałeś jej pojąć, nie potrzebowałeś czułości, zainteresowania, rozmów, kolejnych wspólnych dni i nocy..nie rozumiałeś, że ona kochała za was dwoje. a tak być nie powinno..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tzn w czym się to dawanie miłości przejawiało? :P w obrabianiu dzieciaka i domu, czy w tym wieczornym "jestem zmęczona"??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne ----> no przepraszam cię bardzo...on się zajmuje rozrywkami po pracy a ona w domu pracuje 24 na h. i ty twierdzisz że nie ma w tym dawania miłości?może powinieneś się kiedyś zamienić rolami z taką kobieta...która nic nie robi w domu i zawsze powinna mieć ochote na wieczorne "chodz do mnie".chyba troche przeginasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Moi drodzy widzę, że nie wczytujecie się w tekst. Moja miłość była kolorowa do końca teraz czeka na mnie po drugiej stronie, a ja wiem że jak przejdę w niebyt zostanę znów powitany z uśmiechem, znów da mi całusa, znów się do mnie przytuli i znów będziemy RAZEM. Te wpisy świadzą o Was. Patryzcie i nie widyicie. Szsyzcie i nie suchacie. Odcyuwacie ale nie cyujecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Przepraszam za błędy, zablokowała się klawiatura.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak, to są przyjaciółki
opowiedz nam historie prawdziwa, najlepiej swoja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Historia prawdziwa. Tylko zbyt długa by opowiedzieć w skrócie, Łatwiej opowiedzieć to jako osoba trzecia. Poznali się w pracy.Ona nie widziała go najlepiej. On urażony jej złośliwościami. Przelecieli ten temat do wielkiej miłości. Znajomość trwała 3 lata.Ślub. Dzieci. Miłość jeszcze trwa. Wkrada się szarość, nuda, zmęczenie. On chyba wtedy niedojżały emocjonalnie jak dziecko cycusia, sexu, i inne pierdoły. Ona jak kobieta, dojżała bardzo szybko do macieżyństwa. Stałą się po prostu dojżałą kobietą. Obowiązki, zmęczenie.Chęć na odpoczynek i ochota na spokojny długi sen. On poczuł się jak dziecko. Zabrano mu zabawki. Trzeba sobie poszukać nowych. No i fru. Trafiła się pierwsza naiwna. to nie to. Druga też nie była taka jak żona. Z żoną w chwilach upojeń przerabiali całą kamasutrę. Pełen full kontakt. z tymi nowymi plaża. Trafiła się usłużna sąsiadka i podkablowała. Ona zapytała spokojnie i wprost Jak stoją sprawy z detalami i z imieniem., On na początku poszedł w zaparte, ale ciągnął temat. Po jakimś czasie ona wznowiła temat, przedstawiła nagie fakty. Ok. stało się, przykro mi, wybacz, łzy obojga. Przerwa na dwa tygodnie. Powrót, twarde warunki. Wszystko w zawiasach, no bo są dzieci. Trzeba o nich pamiętac. Po jakimś czasie ciśnienienie nie daje mu spokoju. Znowu wędrówka szlakiem lasek. Pewnego dnia, po jakimś roku czy półtora, stwierdza, że z żadną nie jest jak z nią. Ona jedna jest tym ideałem. Przez cały czas mieszkali razem spali w jednym łóżku. Sex się trafiał wymuszony bez satysfakcji. Wyglądało to prawie jak gwałt. I chyba tak było. To już nie była szarość i znudzenie.To był koszmar dla nich obajga. Trwali w nim nie wiadomo poco. On zaczął pić i to dużo i ostro. No i spotkała go kara. Wylew, szpital, paraliż połowy ciała. Ona głupia codziennie przy jego łóżku szpitalnym, wściekła na niego, na siebie na cały świat. Głupia karmi go, zupki mu gotuje, goli go, no bo robi to delikatniej od pielęgniarek. Pewnego dnia szok on ma śmierć kliniczną, lekarze reanimują go. Odzyskuje przytomność. A ona klęczy przy nim i płacze. Nie rób mi tego więcej nigdy w życiu. Rehabilitacja, wraca do normy, do życia, bajka w domu, znowu kolorowo. Minął jakiś czas powrót do zdrowia, delikatny sex już z jej inicjatywy. Delikatny by mu żyłka pierdząca nie pękła. Jest ok. do pierwszego problemu. Jakiegoś drobiazgu. Okazało się, że już nie potrafią normalnie rozmawiać. Od teraz jak we włoskim stylu. Krzyki, kłótnie wyzwiska, potem słodkie przeprosiny, sex, tak sex on powrócił bez zmian, są znów pełni siebie. do najbliższego problemu. I tak wkoło Macieju. Po paru latach, potworny krach, umierają jego rodzice, jedno po drugim, umiera jej ojciec, matka umarła jak była małą dziewczynką. Najgorsze przychodzi na koniec. Teraz ona jest chora. Rak. Ta najgorsz, najwredniesza cholera.Nieuleczalna. Dzieci są już dorosłe, na swoim. Są tylko oni, sami ze sobą, ze swoim bólem, wspomnieniami i tymi złymi i tymi pięknymi.I jest jeszcze z nimi ta trzecia. Bółe są coraz gorsze, żadne środki nie pomagają. Dlaczego to ona cierpi, przecież to ja byłem sk...em. I pewnego dnia usłyszał od niej całą prawdę. KOCHAŁA go i kocha do ostatniego tchu, że życie bez niego byłoby niczym, że tylko on i dzieci dało jej to wszystko co było piękne. Czy on możę jej przebaczyć,że była ślepa i nie widziała ,ze coś się wali, że coś im umyka, ąle wróciło, czy on jej wybaczy. Ludzie ona była ofiarą, a błaga go o wybaczenie ? Nie to była tylko albo aż MIŁOŚĆ. Ostatniego dnia cicho poprosiła by ją przytulił, by z nią był. Prosiła żeby jej wybaczyl, że teraz ona odchodxi od niego. I kocha go, i będzie czekać tam na niego. I..... odeszła. Została tylko ta miłość, może toksyczna, ale miłość tych dwojga do siebie. A wszyscy rozważają, zdradziła zrobię to samo, niech suka wie. Spóść go ze schodów, zamknij rożdział, zacznij z kimś innym, zabij go. Jak ona się póściła to niech idzie do burdelu. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Ten sam schemat u różnych par przebiega inaczej, bo i składniki są różne i nie można porównywać swojego bólu i poniżęnia do innych par. Ludzie sami sobie piszą swoje scenariusze życia, czy chcemy czy nie. Przypadek tylko ludzi styka ze sobą. A to jak między nimi będzie zależy od nich samych. Jedni lubią taplać się w g...nie, a inni traktują sex i bycie razem jak sport i zawody, kto zaliczy więcej. Ale są tacy którzy szczerze kochają i zostają pokochani.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kanał
Kruca nowe harlekino

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annodomini2010
To daje nadzieje czy ją odbiera? I tak jak ze sztuka każdy poprzez własne doświadczenie inaczej tę historię odbierze. Ale co osądzi kto będzie w błędzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooonnnnaaaaa
Miłość jak w każdej wielkiej toksycznej miłości. Jak w mojej. Historia podobna do mojej, o dojrzewaniu, o zdradach. Ale ja tak nie chcę !!!!! Miałam być jedyna, byłam jedna z wielu, nie zaufam przenigdy. W łózku było nam bosko, więc czego on szukał z innymi? Innego koloru włosów, innych piersi ?! Bolało i cholernie boli nadal. Najgorsza jest ta świadomosć, że inny już tak nie spojrzy, nie przytuli i dlatego nawet nie mam co szukać. Ale nawet jak on się opamięta to nie ma już odwortu, taka miłość wykańcza psychicznie, ja dopiero powolutku staję na nogi i długa droga przede mną. Kochałam za nas dwoje, dalej kocham i pewnie nigdy nie przestanę, najgorzej jest w nocy, nie mogę spać, a kiedyś spałam jak zabita, nawet po wielkiej kłótni, a teraz po prostu nie mogę,lężę i myślę o nim. Kiedy to do cholery minie????!!!!! fujara, dlaczego zdradzałeś? Miałeś wszystko, dlaczego to robiłeś? Ja z wieloma rzeczami umiem sobie poradzić, ale ze zdradą nie. Tym bardziej, ze nie znam odpowiedzi na pytanie - DLACZEGO?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Dlaczego zdradazają? ???? CO człowiek to inne podejście i inne pobudki. Schemat pozostaje ten sam, wynik zależy od składników. Z ta miłością to jak z puzlami jest ich 100 czy tysiąc elementów. Jeden ułoży je cierpliwie przez jakiś tam czas. Drugiemu zabraknie cierpliwości, rozwali, próbuje na nowo itd. JA osobiście chyba nie dorosłem do bycia mężęm i ojcem i nie docierało do mnie jaka odpowiedzialność na mnie ciąży. Może była to oznaka słabości, może niedorosłość, a może tylko głupota, amoże wszystko na raz. Ona to wiedziała. Za nas oboje. Jak bym miał jeszcze raz wybierać to na pewno tylko JĄ. Taka dziewczyna zdaża się chyba jedna na 10 milionów, albo i żadziej. ile pasji było w tych naszych kłótniach. Wrzask, histeria i nagle cisza. Ale tylko dla ucha. To co myśmy wyprawiali na materacu to był ciąg dalszy tych krzyków. Czasem odnoszę wrażenie, że może tak próbowała zagłuszyć ból i wyrwać wreszcie tę zadre. Nie pytaj mnie dlaczego. Nie wiem do dziś. Ale wiem,że warto było wrócić i być razem. Niech frajerzy mówią, że nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki, ale to dotyczy nie popełniania tych samych błędów, a nie podtrzyma nia żaru mołości. Ci którzy tak twierdzą to ludzie biedni, nieszczęśliwi, Ci którzy nie zaznają tego pięknego uczucia. To są ci co przejdą przez życie w szarości i w zapomnieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooonnnnaaaaa
Czyli chyba znałam odpowiedź na pytanie dlaczego. Podziwiam Ciebie, podziwiam Twoją żonę, że na przekór wszystkiemu byliście razem, że woleliście te burze zamiast słońca z kimś innym albo kto wie, może samotności. Ty opisujesz swoją historię z punktu widzenia "tego złego", może kiedyś mój były partner też powie, że jednak byłam tą jedyną. Ale na wszystko już będzie za późno. Tego co mi zrobił, kim stałam się przez niego, nigdy nie zapomnę i nie wiem, czy już wybaczyłam. Mimo wszystko gratuluję odwagi, moze ja jestem za słaba. Wiem jedno, każda kolejna kłótnia, każde wyzwisko oddalało mnie od niego. Gdy kolejne panny wyszły na jaw sex już w ogóle nie wchodził w grę. Nie za karę, po prostu nie mogłam, jak już to wymuszony, żadnej przyjemności i tak przez kilka miesięcy. Aż powiedziałam dość. Nie warto, a czy go to otrzeźwi? Wątpię, a jeśli nawet to i tak nie uwierzę. Koniec. Koniec naszej wielkiej miłości. Ale nie żałuję tego co było, kiedyś powiem mojej córeczce, że jej tata był miłością mojego życia. Wiem, ze zawsze będę go kochac i wiem, ze żaden już mi go nie zastąpi. Dla mnie zawsze był jedyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
Przepraszam że z doskoku, ale wnuki trzeba zabawiać. Przypomia się jak kiedyś jedna starsza pani powiedziała, że śledzia można popić mlekiem, ale kremówki zjeść ze śledziem się nie da. Z tym dotarciem dwóch osób chyba też tak jest. Najczęściej trwają z przyzwyczajenia w związkach.Z obawy przed samotnością. Niektórzy są poprostu zbyt leniwi by coś w ogóle zrobić nie tyle ze sobą co coś konstruktywnego. Trzeba mieć w sobie siłę życia. Najgorzej popadać w t.zw. melancholię. Śmieszą mnie i panie i panowie którzy użalają się jacy to oni biedni i nie zrozumiani, jak im żle i szaro. Panowie po ślubie najczęściej myślą że swój obywatelski obowiązek spełnili, komórkę podstawową założyli no i z komplementami dosyć. Panie po ślubie uważają, że teraz można chodzić po domu w podartych kapciach i poplamiomnej podomce i od męża wymagać dodatkowych obowiązków. Według mnie po ślubie dwoje ludzi musi się nauczyć traktować się nawzajem jako równożędnych partnerów i wtedy mają żonę kumpla lub męża przyjaciela/ A jak do tego są dla siebie wspaniałymi kochankami to drobiazgi nie będą im życia utrudniać Jak brałem ślub to księżulo powiedział, by smutki dzielić na pół, aradości mnożyć przez dwa. Chemia, magia, urok tak w miłości są potrzebne. Należy tylko pamiętać z biegiem lat przybywa nam siwych włosów, przybywa obowiązków z wychowaniem naszych dzieci i być może że przeradza się to w przyzwyczjenie. Ale najważnieszy jest jeszcze SZACUNEK dla swojego partnera. A póki co kochajmy wspomnienia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooonnnnaaaaa
Zburzył mój spokój. Znów za wiele powiedział,a miałam być silna i udawać, że już nic między nami nie ma, żadnego uczucia. Jest wszystko - miłość, chora miłość, ale jest, pożądanie również nie zniknęło, wybuchło chyba jeszcze z większą siłą. Co ja mam robić? Kocham, zawsze będę, wiem, że jeśli byłby innym człowiekiem to bylibyśmy idealną parą. Powiedział, że chciałby czuć moją miłość taką, jaką kiedyś - że czuł, że zrobiłabym dla niego wszystko. To prawda, ale kiedyś, nie teraz. Teraz jestem zła, że tak bardzo mnie skrzywdził, że nie chciał mnie, tej jedynej, tylko ochłapy od innych. Jak mam zaufać? Przenigdy nie zapomnę, boję się, że za tydzień, dwa, miesiąc to wszystko wróci. Jak odbudować szacunek? Ryzykować obecny spokój za kilka chwil szczęścia? Czekać tygodniami, żeby przez chwilę było dobrze? Znowu obietnice, ale to tylko puste słowa, czyny sie liczą, ale żeby były czyny, musi być związek,a ja boję się zaryzykować. Spędziliśmy razem cudowną niedzielę, od bardzo dawna nam się to nie udawało. A gdyby tak było częściej? Co robić? Dać kolejną szansę? Nagle mu wystarczę? Za dużo pytań. Fujara, co myślałeś o swojej żonie, która pomimo zdrad i tego co się działo między Wami, tego złego, trwała przy Tobie? Ja się boję, że on śmieje się za moimi plecami z mojej naiwności, że mu się taka głupia trafiła, on zdradza i nie szanuje, a ona z nim jest bo kocha. Sama o sobie mogę powiedzieć - naiwniara. Nie chcę za kilka lat obudzić się ze świadomością, że nie warto było. Bo tu i teraz, w tym momencie wiem, że oboje się kochamy, jesteśmy tylko dla siebie, ale co się stanie, jeśli pokłócimy się o drobiazg, a tak było często? Co jeśli on znów pójdzie "szlakiem lasek", jak to ująłeś? Oko za oko? Nie chcę. Nie umiem. Nie mam takich potrzeb. To jet teraz ta chwila, która rzutuje na całe życie. Zostać, czy odejść. Co wybiorę i tak będzie złe. Bo nadzieja, że on się zmieni, juz dawno umarła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fujara12
A co może myśleć facet jak dostaje drugą szansę od życia i drugą szanse od żony. Jest w sódmym niebie. Wtedy się już nie myśli. W takiej sytuacji trzeba normalnie funkcjonować. Mówią że miłość jest ślepa i dopiero małżeństwo otwiera człowiekowi oczy. Pytanie któremu? Mnie to Ona sobie wybrała.Ona walczyła o dom, o dzieci, o rodzinę. Ale wzgrani yostalimz wszyscy. Ciężko radzić drugiemu człowiekowi w podobnej sytuacji. Zbyt wiele czynnikó, uwarunkowań, inne podejścia, inne relacje między partnerami. Nie można do tego samego przypadku podstawiać tego samego wzoru. Z doświadczenia wiem że w każdym związku potrzeba ciepła, starania, chęci. Pamiętaj ..." Wtym największy jest ambaras aby dwoje chciało na raz".. Musi być wola i zgodność obojga partnerów. Jeżeli tego nie ma to fakt najlepsze jest rozstanie. Tylko ludzie nie potrafią rozstać się i pozostać przyjaciółmi. W 95 % przypadków jest złość, nienawiść i chamstwo. Ludzie nie dostrzegają ile zła i bólu sami zadają, widzą tylko razy które otrzymali. Czasem po kilku zmianach i zamianach partnerów dostrzegają w sobie tę drugą połówkę. Tylko wtedy jest za póżno. W nowych związkach są już dzieci, jakaś tam stabilizacja, jakaś więż, wspólne problemy i zobowiązania. I wtedy niektórzy tłumaczą sobie obraz tej pierwszej miłości jako niespełnione marzenie, którego nie dostrzegli jak w nim trwali. I to jest rozpacz po wylaniu dziecka z kąpielą. Gdybym mógł cofnąć czas...... Każdy o tym maży. Tylko w życiu gdy coś zrobimy nie zawsze można to wykreślić. Kreska zostaje. Ile jest tematów związanych z rozłąka swpowodowaną pracą Po 2-3 -5 lat. Uczucie przygasa, zanika. Nie myślą wtedy, że just jest żle. Brną dalej. Póżniej po rozejścu przypadkowe spotkanie i wszystko odżywa na nowo. Tylko co z tymi nowymi parnerami. Nam będzie dobrze, ale nowi partnerzy są w dołku. I takich spotyka się na forum. Co im powiedzieć? Co im doradzić? Cokolwiek powiesz zniszczysz i tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lzy mi polecialy jak przeczytalam to wszystko:-) Twierdze, ze jezeli jest prawdziwa milosc pomiedzy 2-ka osob to razem przejda wszystko i zdrade i chorobe i slowa ktore bola, rzeczy ktore doprawadzaja do klotni:-) gorzej jest jezeli w zwiazku jedna strona na przekor nie chce walczyc i myli sie mowiac,,ze kocha, a 2-ga strona trwa, pomaga bez wzgledu na chorobe i na wszystko... ta co kocha wkoncu wysiada psychicznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooonnnnaaaaa
Nie mam już sily. Spać nie mogę, płaczę po nocach, nie wiem, co robić. A gdyby tak można było spojrzeć w przyszłośc, zobaczyć, którą wybrać drogę? Marzenia. Ale przynajmniej rozwiązałyby mój problem, tak bym chciała, żeby ktoś za mnie zdecydował - powiedział zostań albo odejdź. On obiecuje, psycholog jest brany pod uwagę, ale ja sie tak panicznie boję. Mam jakąś blokadę, nie umiem się otworzyć i boję się, że jeśli dam szansę to podświadomie i tak będę czekać cierpliwie aż sytuacja znów się powtórzy. Z góry skazuję nas na porażkę i może dlatego nie umiem się zdecydować. Żadnych złudzeń, że się uda. Ktoś mi powiedział "z nim źle, bez niego jeszcze gorzej". Szczera prawda. Ja juz psychicznie wysiadam, a co będzie, jeśli nie wyjdzie? Boję się o siebie. Chcę tylko jego, ale nie takiego, jaki był. Jeśli się poddam to bardzo długo nie wejdę w inny związek - to ON miał być na zawsze!!! Boję się wspomnień. Tych złych i dobrych, bardziej złych, bo jeśli zaryzykuję to będę mieć migawki tego co mi zrobił. W najmniej oczekiwanych momentach. Jak zapomnieć? Albo jak pamiętać, ale żeby nie bolało? Gdyby można było cofnąć czas to ominęłabym tą miłość wielkim łukiem. Może jestem tchórzem, ale wolę nim być niż teraz odczuwać wprost fizyczny ból. Serce mi pęka, jak pomyślę, co zniszczył. Nie wierzę, że da się to odbudować, po prostu nie wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ma być miłość
to co opisałaś to nei miłość ale głupota, włażenie w dupę komuś kto nie szanuje laska sama zpracowała na raka dusząc w sobie emocje...kązdy lekarz to powie, najłątwiej nabawić się raka z codzienncyh frustracji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooonnnnaaaaa
Dziękuję za głos zdrowego rozsądku, rozumiem, że o głupocie to do mnie. Wiem, głupia zakochana tkwiąca w toksycznej miłości. Tylko że ja nigdzie nikomu nie wchodzę, już od dawna, odkąd klapki mi spadły z oczu, bardziej to on wszedł z butami w moje raczej już w miarę uporządkowane życie. Ale wiem, jak to z boku wygląda, umiem już racjonalnie ocenić sutuację i dlatego zachowuję dystans. Tylko jak długo? W końcu trzeba się na coś zdecydować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i znowu bełkot
jak to się ludziom pieprzy życie. samo życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od dłuższego czasu mam wrażenie, że w życiu każdy dostaje to, na co zasłużył. Swoim postępowaniem lub zaniechaniem. Jak się czujesz spoglądając codziennie w lustro?? Ciebie mi nie żal, a Jej nie zadroszczę. Bez obrazy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fujara... historia prawdziwa... Siedzę i płaczę, bo to może moja i mojego M historia? Z małymi zmianami, bez wylewu i raka, ale też szaleńcza miłość, też szaleńczy seks, też śmierć jego i jej matki /rak/, jego ojca /zawał/, też jego alkoholizm i jej ogromna determinacja - wyciągnę go z tego za wszelką cenę. Też jego ogromna niedojrzałość emocjonalna i jej siła i mądrość. Jest jeszcze coś dodatkowego trudnego do udżwignięcia - jego praca - ciągle poza domem - i jej ogromna determinacja - dam radę bo, ta nasza miłość, bo ten seks - to jest coś co rzadko komu się przydarza, bo jak przyjeżdża to jest Swięto, bo się rozumiemy, bo mamy takie samo poczucie humoru, bo w swoim towarzystwie czujemy sie dobrze, bo tęsknimy, bo jesteśmy czuli dla siebie. I tak 36 lat. I nagle szok. Temat rzeka. Ona przypadkowo dowiaduje się o jego romansie z jej najlepsza niegdyś "przyjaciółką". I co teraz? Wyrzucić/odejść, zaczynać życie od nowa, przebaczyć, zapomnieć? Przecież ona go kocha nad życie, on twierdzi, że też ją kocha, robi wszystko żeby jej to udowodnić, ale jej duma / w miłości nie ma dumy/, jego kilkuletnie kłamstwa / przeżywanie katuszy - że się wyda i ona go wyrzuci/ a on chce być tylko z nią, i jej obawy - czy napweno?, czy to już koniec jego miłości? Co robić? Co dalej? Bo przecież dawała mu ciepło, czułość, troskę i całą siebie, bo dżwigała całe to ich życie na "swoich ramionach" , bo wierzyła , że fundamentem jest ich wzajemna miłość. I natychmiastowa decyzja - jej - nie , nie wyrzuci go; jego - nie , nie odejdzie od niej. Bo się kochają, bo nie zanikła ta szczególna więź między nimi. I jest czułość i jest zwariowany seks / mimo ich wieku/. On znowu wyjechał, a ona od czasu do czasu rozpada się na kawałki , a jej mózg rozsadzają pytania: dlaczego?, dlaczego?, dlaczego?, jak on mógł tak okłamywać, jak mógł przytulać ją, kochać się z nią, patrzeć jej w oczy, uśmiechać się do niej, jak on mógł żyć ze świadomością, że robi jej krzywdę jakiej nikt nigdy jej nie wyrządził. I jak ona ma zapomnieć, zaufać . Dopóki był w domu, robił wszystko, żeby zagłuszyć te pytania w jej głowie. Ale teraz do października ona nie wie jak sobie z tym poradzić. Poradzi sobie! Zawsze sobie radziła ze wszystkim. Tylko jakim kosztem? Człowiek jest jednak taką istotą, która może znieść bardzo bardzo dużo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JA osobiście chyba nie dorosłem do bycia mężęm i ojcem i nie docierało do mnie jaka odpowiedzialność na mnie ciąży. Może była to oznaka słabości, może niedorosłość, a może tylko głupota, amoże wszystko na raz. Ona to wiedziała. Za nas oboje. Ja też to wiem. Za na oboje. Tylko jak zresetować swój mózg? żeby nie myśleć! Zeby już wreszcie przestać o tym myśleć! Wiem - zająć się czymś. Zajmuję się, a szare komórki pracują i pracują. I coraz więcej pracują. Masz na to lekarstwo? Jesteś mądry facet, podoba mi się twój sposób odbierania życia. Znasz lekarstwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóz tu radzić. 10 par. Różni ludzie. Różne charaktery. Różne podejścia. Wszysto się zmienia. Intuicja. Tylko to pozostaje. Ale czasem zostaje też tylko cierpienie. Pytanie czy jesteś na to gotowa.??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy jestem gotowa? Nie lubię tego, ale chyba jestem, a raczej zawsze byłam. Wiesz ja jestem taki typ "matka Teresa". To ja zawsze wszystkich starałam się zrozumieć, to ja wszystkim zawsze pomagałam, pocieszałam, wspomagałam, / mój typ osobowości - dawca, skrzydło - gospodarz/, a teraz nie potrafię pomóc sama sobie. Nie , nie jestem "cierpiętnicą", wręcz przeciwnie, ludzie uważają mnie za osobę wyjątkowo pogodną i optymistyczną. Mnie poprostu cieszy, że słońce świeci, a trawa jest zielona, chociaż przeżyłam w życiu wiele ciężkich chwil. Na dziś wiem jedno- muszę nauczyć się brać, bo do tej pory tylko dawałam, dawałam... a przecież w życiu musi być równowaga, bo inaczej wszystko się zawali. Aż śmieszne, że jako inż. bud. nie umiałam tych zasad zastosować we własnym życiu. Wiesz czytałam tu bardzo dużo "tematów", robie to od pół roku, ale dopiero "Twój - temat rzeka", a właściwie - historia prawdziwa, spowodował, że zobaczyłam światełko w tunelu i zaczynam z odrobiną optymizmu patrzeć w przyszłość, bo przecież nasze życie tu na ziemi jest tylko małą chwilką. Dziękuję Ci, pozdrawiam i życzę wszystkiego naj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kocham cię życie nad życie.
Żeby człowiek wiedział co go czeka. Żeby człowiek potrafił przewidzieć swoje błędy. Żeby..żeby.. żeby. Wtedy nasze życie pewnie nie byłoby nic warte. Wszystko zaplanowane, ustawione jak w pudełku. Eh życie, życie kocham cię nad życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×