Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie wiem co myslec, nie wiem n

dowiedziałam się dziś, że mój tata ma raka :(

Polecane posty

Gość nie wiem co myśleć, nie wiem n
Nowa w mieście i Jore --- mam nadzieje, że z Waszymi mamami też bedzie wszystko dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczególnie takim problemem
On was teraz potrzebuje jak nigdy wczesniej..wspieraj ojca i matke ..choroba w domu powoduje ze wszyscy stają sie tej choroby uczestnikami..wazne jest zeby sie nie załamacd i walczyc z choroba...czasem trzeba robic dobrą mine do złej gry..ale optymizm to koniecznosc w takiej sytuacji.../

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co myśleć, nie wiem n
ja nie wiem narazie jak mam sie zachowywać, cały dzien dzis poplakuje w ukryciu zeby tata nie widział, ale jak oczekiwalismy na wynik to mówilismu mu ze bedzie dobrze, rozmawialismy o tym. Dzis jak usłyszelismy ze to nowotwor to milczymy. Tata caly czas siedzi u siebie. Martwi mnie, że teraz chce wszystkich bliskich odwiedzić...tak jakby chcial sie pozegnac :( moze faktycznie powinnismy mu caly czas powtarzac ze bedzie dobrze, że bedzie zdrowy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja mama niedawno miała kompleksowe badania kontrolne i po raku nie ma śladu a wyniki są bardzo dobre.Wiadomo,że to jest życie jak na bombie,ale trzeba wierzyć,że choroba nigdy nie wróci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczególnie takim problemem
trzeba byc optymista i to okazywac ojcu..inaczej dosc ze chory to jeszcze bedzie zdołowany do kwadratu a tego przeciez nie chcecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co myśleć, nie wiem n
Jore---oby już tak pozostalo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem Twoja sytuację tyle że ja od zeszłego piątku w świadomości że mój dziadek na nowotwór rozsiany , jutro wyniki badań gdzie jest ognisko tejże choroby i wszystkiego się dowiemy..poszedł do szpitala w celu usuniecia przepukliny, a wykryli mu nowotwór to jest dopiero szok. A ma 65lat..wszyscy płaczą tzn teraz już mniej , niedługo zacznie przyjmować chemię gdyż lekarz pow nam że to będzie konieczne. Trzeba być blisko i wspierać to jest najważniejsze bo nawet w chwili kiedy wydaje nam się że jesteśmy całkowicie bezradni tak naprawdę robimy wiele wiele więcej BęDąC BLISKO CHOREJ OSOBY!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie co...w takiej chorobie najgorsze jest oczekiwanie na wyniki badań.W przypadku mojej mamy najpierw stwierdzono,że jest guz i słowa lekarza że to na pewno nic złego.Ogromna nadzieja i nagle...najgorsze.I ten schemat powtarzał się w przypadku każdych kolejnych badań.Co jedne wyniki to były gorsze a lekarze za każdym razem powtarzali,że to nic złego.I chyba najbardziej bolała ta zawiedziona nadzieja.Moja mama sama stwierdziła,że wolałaby aby lekarz powiedział jej czego może się spodziewać,niż czarował ją tekstem " to na pewno nic złego".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nam tez na poczatku powiedzieli ze wyniki nie sa dobre ale chodzilo o to ze to jednak rak. potem czekalismy na reszte wynikow, ktore zreszta tez okazaly sie nie byc za dobre bo nowotwor jest bardzo agresywny. na szczescie jest to pierwsze stadium. raka da sie leczyc i radze Ci nie patrzec na statystyki bo jesli chodzi o ta choroba to nie ma reguly. czasami ktos kto teoretycznie powinien byc wyleczony umiera i odwrotnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem co myśleć, nie wiem n...nie dziękuję,aby nie zapeszyć;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczególnie takim problemem
najwazniejsze to wspierac chorego,dawac mu nadzieje,byc przy nim..i nie płakac i dołowac go tylko stwarzac nadzieje chocby i tak wszystko było juz przesądzone...to bardrzo wazne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja lil
trzymam kciuki twoj ojeciec to pewnie wspanialy czlowiek nie ten co moj skur wysyn zostawil mnie alkoholik yebany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co myśleć, nie wiem n
u nas w dodatku potwierdzilo sie powiedzenie, że nieszczescia chodzą parami. Moja mama w zeszłym roku kilka razy dostała krwotoku. Trafiła do szpitala, zrobili jej zabieg - usunęli jajniki i macicę. Dość długo dochodziła do siebie. Teraz w sierpniu idzie na operację woreczka zółciowego bo ma kamienie i stan zapalny. Teraz jeszcze tata. Ja przez to wszystko ledwo skonczyłam studia. Jak nie mama to tata. Czasem mam juz dość, ale wierze że bedzie dobrze. Musi. Mam 24 lata, nie wyobrazam sobie zeby ktoregos z rodziców mogłoby mi zabraknąć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja tak na "pociechę" napiszę Ci,że w naszym domu wszystkie te nieszczęścia o których piszesz spadły na moją mamę.Usunięta macica,woreczek żółciowy i na koniec przyplątał się rak.I dała radę to wszystko przetrwać.Twój Tato na pewno też da radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja akurat jestem bardzo zwiazana z moja mama i tez nie wyobrazam sobie, zeby mialo jej nie byc przy mnie mimo ze mam 23 lata. ja ta chorobe traktuje jako lekcje. uczymy sie cieszyc kazdym dniem, doceniac zycie i to co nam daje. ja juz nie narzekam, ciesze sie kazdym dniem, kazda chwila spedzona z mama. nie klocimy sie juz o byle co. zapomnialam jeszcze dodac, ze mama bierze jeszcze tabletki z buraka (tez mozna kupic je w aptece). w czasie chemii czesto spada ilosc czerwonych krwinek dlatego lykanie ich bardzo pomaga. Twoj tata powinien sie teraz jak najlepiej odzywiac zeby przygotowac organizm na walke z tym gadem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co myśleć, nie wiem n
Twoja mama też tak cierpiała po usunięciu macicy i jajników ? bo moja bardzo, nawet środki przeciwbólowe nie pomagały. Teraz z kolei brała leki na wybuchy gorąca ale że ma problemy z tarczycą to musiała je odstawić i się strasznie męczy, poci :( czeka ją jeszcze jodowanie tarczycy po zabiegu usuniecia woreczka. Ja byłam się przebadać tez na tarczyce i tez mam guzka na tarczycy, ale małego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co myśleć, nie wiem n
nowa -- tata musi byc teraz na diecie, żeby nie podrazniać guza, tak zalecil lekarz. Ale teraz ma zapalenie oskrzeli :( i antybiotyk go dobija. Stara się przy tym coś jeść ale zaraz ląduje na ubikacji i ma bolesci w brzuchu. Jutro pewnie lekarz powie mu kiedy bedzie mial operacje usunięcia tego guza. Dobrze ze trafilismy na miłego i fajnego lekarza. Powiedział tydzień temu tacie ze jak bedzie cos nie tak to on zna bardzo dobrego lekarza, ktory sie tata zajmie. Oczywiscie pewnie bedzie liczył na kase, ale to sie nie liczy. wazne zeby wyzdrowial i zył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikaaaa5
Wiem jak to jest;(( Mój tata niestety nie wygrał z tą chorobą (glejak mózgu), zmarł 4 lata temu. Na początku byłam zła na cały świat i na wszystkich ludzi dlaczego to właśnie nas spotkało. Teraz z doświadczenia wiem, że trzeba być silnym i spędzać z tą osobą jak najwięcej czasu. Z tą chorobą da się żyć i trzeba żyć. Dlaczego teraz tak mówię? Nie wiem czy to kolejna dla mnie próba, a może nie zrobiłam wszystkiego jak mój tata był chory, po 4 latach od tych okropnych chwil w moim życiu spadł na mnie kolejny cios. Okazało się, że mój narzeczony ma raka:(( Teraz jestem dużo twardsza, walczę z tą chorobą ze wszystkich sił i na razie póki co wygrywam :)) Nie pozwalam tej chorobie rządzić naszym życiem, to my nią rządzimy. Nie poddawajcie się, walczcie z całych sił, żeby nie mieć potem do siebie pretensji, że może czegoś nie zrobiłam. Tak było z moim tatą, poddałam się za szybko, teraz to nadrabiam. Pamiętajcie z tą chorobą da się żyć:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja mama przeszła to kilkanaście lat temu.I wtedy medycyna była na pewno na zupełnie innym poziomie niż jest teraz.I dała radę.Twoja na pewno też da.Wiadomo,że trzeba odcierpieć co swoje,ale musi być dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem co myśleć, nie wiem n TRZYMAJ SIĘ :) jakbym czytała swoją historię... mój Tato w sierpniu dowiedział się że ma raka jelita grubego jest po operacji i po całym schemacie chemii i wyniki są dobre :):):):) i nie chcę zapeszać, co do kwestii czy nie mówić trudna decyzja On się domyśla widzi przecież Wasze zapłakane oczy i czuje a zna Was najlepiej, my nie powiedzieliśmy dowiedział się od lekarza bardzo go to przybiło ale podjął walkę, chociaż momentów rezygnacji było dużo. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo wspolczuje :( Podtrzymuj tate na duchu i pomoz mu walczyc. Pomodl sie do Jana Pawla II on naprawde jest z nami ;). Musisz porozmawiac z tata zeby nie zalamywal sie bo to najgorsze chyba jest. Badz ciagle przy nim i nie pozwol by sie smucil chociaz wiem ze to ciezkie ale musisz dac mu sile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×