Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość jj...
budzac sie ja rozumiem, ze nalezy dązyc do milosci ale w pytaniu bardziej chodzilo mi o to, czy Bog tak to wymyslil, ze tu na ziemi beda dziac sie i dobre rzeczy i zle jak choroba np i poprzez to uczymy sie milosci, czy tego nie bylo w planie Bożym. czy to wina ludzi, bo odwrocili sie od Boga? a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Bardzo wiele wpisów było na ten temat w tym wątku. Bóg nie wymyślił ani zła, ani chorób, ani bólu, ani śmierci, ani samotności. Te stany powodujemy sami. Odwróciliśmy się od Boga i tylko i wyłącznie z tego one wynikają. Jednak gdy tu już znaleźliśmy się, to musimy "odrabiać lekcje". Jeśli doświadczamy złych stanów, to można próbować zobaczyć co jest ich przyczyną, skąd one się wzięły i poprzez rozwój (czy przywracanie sobie) świadomości (Bóg to w końcu ostateczna, doskonała samoświadomość) uczyć się tak bytować, by tych stanów nie było. W Bożym planie nie ma nic oprócz miłości. Czy to nie byłoby całkowicie bezsensowne gdyby Doskonała i Wszechmocna Miłość uczyła o miłości przez ból, cierpienie i nienawiść? Tak nie jest. Ciemność, ból i cierpienie to tylko i wyłącznie nasz wymysł. Bóg nie ma z tym nic wspólnego, oprócz tego, że pomaga nam budzić się ze snu o świecie, w którym takie rzeczy są doświadczane. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaciekawiona...
budza a czy na moje pytania rowniez moglbys odpowiedziec ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wszystkie pytania już tu są
ale baby oczywiście potrzebują przewodnika :D - bez niego ani rusz :D Każda kobita taka sama - chciałaby żeby facet odwalił całą robotę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -do budząc się
Jak postrzegasz proces starości - konkretnie starzenia się ciała, niedoskonałości zwiększającej się z roku na rok? Wiem, że pytanie jest trochę nie na miejscu i może " nie ten topik ", ale czytam ten temat i interesuje mnie Twoje zdanie w tej kwestii. Jako osoba atrakcyjna(bez fałszywej skoromności);) nie mogę zaakceptować starości do tego stopnia, że dożycie wieku do okolicy 38-40 lat to dla mnie maksimum. Dalej nie wyobrażam sobie siebie.... Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Zaciekawiona - co do przykładu z cenami, kluczowy fragment mówi o życiu, na które możesz mieć wpływ. W jaki sposób? Poprzez świadomość, jej rozwój. Zapewniam Cię, że jest to możliwe. Kiedyś byłem bardzo zamożnym człowiekiem, świadomie zrezygnowałem z bardzo dużych dochodów. Zrezygnowałem, gdyż w ostatecznym rozrachunku budowanie swojego życia w oparciu o wartości materialne jest całkowicie sprzeczne z Bogiem. Ja zbiedniałem, a ceny podobno idą w górę. Nie wiem, nie odczuwam tego, gdyż minimalizuję swoje potrzeby, wiedząc, że Bóg ma znaczenie i to jak patrzę na świat, z miłością czy nienawiścią, a nie to czy zjem chleb i kiszoną kapustę, czy wystawny obiad (pomijam to, że dodatkowo chleb z kapustą będzie na ogół zdrowszy). Kiedyś zorganizowanie wystawnego ślubu nie miałoby żadnego znaczenia dla moich finansów. Dzisiaj nie byłoby mnie stać. Nie czuj się oceniana, ja tylko raportuję Ci jak to odbywa się u mnie. Całe życie starałem się wpajać dzieciom (gorzej lub lepiej), że ważna jest świadomość, widzenie równości ludzi, szanowanie ich. Nawet gdy miałem naprawdę spore pieniądze, wskazywałem, że one nie są najważniejsze, że ważniejsi są ludzie. Moje dzieci mają świadomość, że w związku najważniejsza jest miłość, dobre relacje i to na co dzień, a nie od święta, a ślub ma charakter czysto symboliczny. Nie miałyby wobec mnie oczekiwania organizacji wystawnego ślubu, gdyż dla nich ślub, a zwłaszcza jego oprawa, ma znaczenie drugorzędne. Wiedzą, że nie ślub jest najszczęśliwszym dniem życie i nawet nie powinien być. Każdy dzień ma być szczęśliwy, a to szczęście nie wynika ze ślubu, tylko z jakości relacji z innymi, ze stanu samoświadomości. Gdybym miał pieniądze i chciałyby takiego ślubu, zorganizowałbym, teraz nie mam pieniędzy i nie zorganizowałbym, ale nie ma to znaczenia, bo to naprawdę nie ma znaczenia. Mam wpływ na moje życie, wybieram jak chcę żyć, jakim wartościom hołdować, ale nie w rozmowach towarzyskich przy kawiarnianym stoliku, tylko naprawdę. I im mniej wybieram wartości materialne, tym jest mi lepiej, tym staję się spokojniejszy, tym większa błogość do mnie przychodzi. Co do naszego statusu - ludzie czy Bogowie. Sami z siebie nic nie możemy, ale nie jesteśmy sami z siebie. Czy fragment rzeki w jej środkowym biegu może zrobić cokolwiek sam z siebie? Nic nie może, nie może postanowić, że oddzieli się od rzeki i będzie nową potężną rzeką. Gdyby tak uczynił, oddzielony od źródła szybciutko by wysechł. Ale jako część rzeki, połączony z całą rzeką jest tak potężny jak cała rzeka. I tak samo jest z nami. Naszym źródłem jest Bóg, im bardziej rezygnujemy z własnych pomysłów na życie oddzielne od Boga, tym bardziej łączymy się z mocą Boga. Im bardziej rozumiemy, że jesteśmy jednością z całością, tym bardziej zyskujemy moc całości. Nie jesteśmy Bogami, ale jesteśmy w rzeczywistości jednością z Bogiem. By jednak korzystać z mocy Boga, trzeba być jednej woli z Bogiem. Nie da się wykorzystać mocy Boga sprzecznie z Jego wolą (to byłaby katastrofa). Wolą Boga jest zaś miłość i tylko miłość. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do starości. To zależy od tego co uważasz o sobie, o tym kim jesteś. Ciałem czy duchem? Jeśli uważasz, że jesteś ciałem, to nic dziwnego, że starość i śmierć budzą lęk. Bo to oznacza przecież, że starość ciała to Twoja starość, że koniec ciała to Twój koniec. Gdy z duchem, to ciało traci na znaczeniu. Wiesz wówczas, że starość to w istocie chwilowy stan ducha (w najgorszym przypadku), a śmierć to porzucenie ciała, które ducha jest tylko ograniczeniem. Ładna, atrakcyjny, itd., to określenia, które wynikają z porównywania się z innymi. Wyobraź sobie pustą przestrzeń, w której jest zawieszony jeden przedmiot, np. kawałek drewna. Jeśli nie byłoby zupełnie nic innego w tej przestrzeni, to nie moglibyśmy powiedzieć czy jest krótki czy długi. Musiałby pojawić się inny przedmiot i dopiero on umożliwiłby porównanie i stwierdzenie, że pierwszy jest krótszy lub dłuższy od drugiego. Tak samo można być ładnym fizycznie tylko w porównaniu z brzydkimi. To jest świat ego, w którym ktoś musi być biedny by inny był bogaty, ktoś musi być brzydki by inny mógł być ładny. Gdy będziesz określała się przez swoją atrakcyjność fizyczną nie zaznasz prawdziwej błogości i spokoju. Ciągle będziesz musiała sprawdzać, czy nie zbrzydłaś, nie zestarzałaś się, itd. Ciągle musisz czujnie sprawdzać swoją atrakcyjność i upewniać się, że nie zmniejsza się. Już teraz boisz się upływu lat, bo boisz się utraty przymiotu "atrakcyjna". To nie da Co szczęścia. Nie musisz negować swojej urody, ale gdy zaczniesz widzieć, że jesteś czymś dużo więcej niż ciałem, to zrozumiesz, że ani Ciebie, ani nikogo, ciało nie określa. Wygląd ciała nie określa niczyjej wartości, w żadnym aspekcie. Bóg nie widzi ładnych i brzydkich, starych i młodych. Bóg widzi wszystkich jako całkowicie równych, całkowicie doskonałych, bo takim stwarza wszystko. I tylko w tej doskonałości jest prawdziwe, niewyobrażalne wręcz piękno, a nie w wyglądzie ciała. Gdy zaczniesz to dostrzegać, poczujesz ogromną ulgę. Zrozumiesz, że Twoja wartość nie ma nic wspólnego z Twoim wyglądem. Uwolnisz się od ciągłego porównywania (bo widzenie swojej atrakcyjności z założenia jest porównywaniem się z innymi). I na zakończenie mogę opowiedzieć Ci jeszcze jedno. Byłem w bardzo wielu miejscach, widziałem różne kobiety. I ze wszystkich lat, spośród wszystkich mijanych, spotykanych na ulicach, placach, dworcach kobiet, najbardziej zapamiętałem dwie. Dwie panie około 60-65 lat, jedna szła wiedeńskimi uliczkami, inna siedziała na placyku w małym, starym włoskim miasteczku. Były raczej zadbane, owszem, ale to jest bez znaczenia. Ile mijałem pięknych, młodych, zadbanych kobiet? Co najmniej tysiące. Te dwie miały taki uśmiech w oczach, w całej twarzy, taki rodzaj cudownej, łagodnej akceptacji siebie i świata, że gdybym miał jako towarzyszkę np. na bezludnej wyspie wybierać młodą, seksowną, piękną kobietę, ale pozbawioną tego wewnętrznego ciepła, wewnętrznego piękna i świadomości, albo taką ponad 60 letnią, ale świetlistą panią, to bez wahania wybrałbym tę drugą. Moja partnerka jest bardzo atrakcyjną kobietą. Ale dla mnie naprawdę piękna jest wtedy, gdy jest łagodna, samoświadoma, kochająca, akceptująca. Wtedy młodnieje i pięknieje w oczach. Staje się jak dobra, cudowna wróżka, za którą zawsze tęskniłem. I wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do starości. To zależy od tego co uważasz o sobie, o tym kim jesteś. Ciałem czy duchem? Jeśli uważasz, że jesteś ciałem, to nic dziwnego, że starość i śmierć budzą lęk. Bo to oznacza przecież, że starość ciała to Twoja starość, że koniec ciała to Twój koniec. Gdy z duchem, to ciało traci na znaczeniu. Wiesz wówczas, że starość to w istocie chwilowy stan ducha (w najgorszym przypadku), a śmierć to porzucenie ciała, które ducha jest tylko ograniczeniem. Ładna, atrakcyjny, itd., to określenia, które wynikają z porównywania się z innymi. Wyobraź sobie pustą przestrzeń, w której jest zawieszony jeden przedmiot, np. kawałek drewna. Jeśli nie byłoby zupełnie nic innego w tej przestrzeni, to nie moglibyśmy powiedzieć czy jest krótki czy długi. Musiałby pojawić się inny przedmiot i dopiero on umożliwiłby porównanie i stwierdzenie, że pierwszy jest krótszy lub dłuższy od drugiego. Tak samo można być ładnym fizycznie tylko w porównaniu z brzydkimi. To jest świat ego, w którym ktoś musi być biedny by inny był bogaty, ktoś musi być brzydki by inny mógł być ładny. Gdy będziesz określała się przez swoją atrakcyjność fizyczną nie zaznasz prawdziwej błogości i spokoju. Ciągle będziesz musiała sprawdzać, czy nie zbrzydłaś, nie zestarzałaś się, itd. Ciągle musisz czujnie sprawdzać swoją atrakcyjność i upewniać się, że nie zmniejsza się. Już teraz boisz się upływu lat, bo boisz się utraty przymiotu "atrakcyjna". To nie da Co szczęścia. Nie musisz negować swojej urody, ale gdy zaczniesz widzieć, że jesteś czymś dużo więcej niż ciałem, to zrozumiesz, że ani Ciebie, ani nikogo, ciało nie określa. Wygląd ciała nie określa niczyjej wartości, w żadnym aspekcie. Bóg nie widzi ładnych i brzydkich, starych i młodych. Bóg widzi wszystkich jako całkowicie równych, całkowicie doskonałych, bo takim stwarza wszystko. I tylko w tej doskonałości jest prawdziwe, niewyobrażalne wręcz piękno, a nie w wyglądzie ciała. Gdy zaczniesz to dostrzegać, poczujesz ogromną ulgę. Zrozumiesz, że Twoja wartość nie ma nic wspólnego z Twoim wyglądem. Uwolnisz się od ciągłego porównywania (bo widzenie swojej atrakcyjności z założenia jest porównywaniem się z innymi). I na zakończenie mogę opowiedzieć Ci jeszcze jedno. Byłem w bardzo wielu miejscach, widziałem różne kobiety. I ze wszystkich lat, spośród wszystkich mijanych, spotykanych na ulicach, placach, dworcach kobiet, najbardziej zapamiętałem dwie. Dwie panie około 60-65 lat, jedna szła wiedeńskimi uliczkami, inna siedziała na placyku w małym, starym włoskim miasteczku. Były raczej zadbane, owszem, ale to jest bez znaczenia. Ile mijałem pięknych, młodych, zadbanych kobiet? Co najmniej tysiące. Te dwie miały taki uśmiech w oczach, w całej twarzy, taki rodzaj cudownej, łagodnej akceptacji siebie i świata, że gdybym miał jako towarzyszkę np. na bezludnej wyspie wybierać młodą, seksowną, piękną kobietę, ale pozbawioną tego wewnętrznego ciepła, wewnętrznego piękna i świadomości, albo taką ponad 60 letnią, ale świetlistą panią, to bez wahania wybrałbym tę drugą. Moja partnerka jest bardzo atrakcyjną kobietą. Ale dla mnie naprawdę piękna jest wtedy, gdy jest łagodna, samoświadoma, kochająca, akceptująca. Wtedy młodnieje i pięknieje w oczach. Staje się jak dobra, cudowna wróżka, za którą zawsze tęskniłem. I wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaciekawiona...
budzac sie dziekuję za odpowiedz:) z twojego wpisu wynika, ze bogactwo materialne nie jest niczym dobrym, bo im wiecej mam tym dalej jestem od Boga. ja sie z tym nie zgadzam. przeciez pieniadze to dar od Boga, i mozna miec pieniadze i jednoczesnie byc blisko Boga. wydaje mi sie, ze wzystko zalezy od czlowieka, ze to nie pieniadze same w sobie czynia zlo, a myslenie czlowieka. moze byc czlowiek bogaty i jednoczesnie dobry, hojny i biedny i jednoczesie zazdrosnik, skapy i zly. co o tym sadzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Częściowo zgadzam się z Tobą. Istotna jest kwestia co jest naszą intencją, czemu mają służyć pieniądze. Bogactwo samo w sobie tak czy inaczej stwarza poważne zagrożenie dla większości ludzi. Występuje zjawisko budowania poczucia własnej wartości w oparciu o posiadane dobra materialne. Czasami są to grubymi nićmi szyte, siermiężne mechanizmy, a czasami są to dość wyrafinowane gry psychologiczne z samym sobą, tak by dana osoba nie myślała o sobie, że zbudowała obraz samej siebie w oparciu o posiadane dobra, choć to zrobiła. To jest patologiczne nawet z punktu widzenia psychologii, piszą o tym psychologowie inwestowania (i w ogóle psychologowie). Dotyka to niemal wszystkich ludzi. Jeśli ktoś ma pieniądze, a uważa, że tak nie jest, to powinien spróbować znaleźć się w sytuacjach, w których będzie jednoznacznie odbierany jako bieda osoba przez nieco dłuższy okres czasu. I wtedy może zbadać jak naprawdę się z tym czuje. Jeśli pieniądze nie mają żadnego znaczenia, to taka sytuacja nie powinna mieć żadnego wpływu na samopoczucie, odbiór świata, sposób reagowania, itd. (i oczywiście nie można w duchu mówić sobie: nie jestem biedny, nie jestem biedny, tylko udaję, to byłaby nieuczciwa gra:) Zapewniam Cię, że dla ogromnej większości osób ma to znaczenie - posiadane pieniądze wpływają na ich relację ze światem. Poza tym im bliżej Boga, tym pieniądze i rzeczy materialne powinny być coraz bardziej bez znaczenia. Jeśli wierzę w Boga, to wierzę, że jestem bezpieczny, nawet jeśli w ogóle nie mam pieniędzy. Oczywiście w ogóle nie chodzi o to, by być biednym. Większość biednych ludzi jest podobnie materialistycznie nastawiona do świata, jak ludzi bogaci. Ci drudzy budują swą wartość, bo mają, a ci pierwsi chcieliby mieć i dołują się, że nie mają, nie rozumiejąc, że to co wartościowe pochodzi jedynie od Boga. Oczywiście na takim "zwykłym" poziomie życia to co napisałaś ma absolutnie sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaciekawiona = grazyna
:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jj = grazyna
:Dlatwo ja zdemaskowac :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -do budząc się
" To zależy od tego co uważasz o sobie, o tym kim jesteś. Ciałem czy duchem? Jeśli uważasz, że jesteś ciałem, to nic dziwnego, że starość i śmierć budzą lęk. Bo to oznacza przecież, że starość ciała to Twoja starość, że koniec ciała to Twój koniec. Gdy z duchem, to ciało traci na znaczeniu. Wiesz wówczas, że starość to w istocie chwilowy stan ducha (w najgorszym przypadku), a śmierć to porzucenie ciała, które ducha jest tylko ograniczeniem. " Duchowość zawsze była dla mnie ważna, dlatego nie przypadkowo czytam od jakiegoś czasu ten temat ;) A śmierci się nie boję, nie czuję przed nią lęku :P Jednak fizyczność wciąż jest dla mnie zbyt ważna, ale WALCZĘ Z TYM, chociaż nie jest łatwo. Dlaczego? - bo jak doskonale i wiesz piękni ludzie bywają często bardzo nieszczęśliwi - szczególnie wraz z upływającym czasem stają się coraz bardziej przygnębieni. Pan Bóg jednak czasem jest sprawiedliwy :P " Gdy będziesz określała się przez swoją atrakcyjność fizyczną nie zaznasz prawdziwej błogości i spokoju. Ciągle będziesz musiała sprawdzać, czy nie zbrzydłaś, nie zestarzałaś się, itd. Ciągle musisz czujnie sprawdzać swoją atrakcyjność i upewniać się, że nie zmniejsza się. Już teraz boisz się upływu lat, bo boisz się utraty przymiotu "atrakcyjna". To nie da Co szczęścia. " Następna gorzka prawda - zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Wiele tych naprawdę atrakcyjnych kobiet milczy na temat swojej "nieszczęśliwości" spowodowanej starzeniem się - tylko świetnie się z tym maskują. Bulimie, stany obniżonego nastroju to przecież temat tabu w świecie modelingu i nie tylko... " że gdybym miał jako towarzyszkę np. na bezludnej wyspie wybierać młodą, seksowną, piękną kobietę, ale pozbawioną tego wewnętrznego ciepła, wewnętrznego piękna i świadomości, albo taką ponad 60 letnią, ale świetlistą panią, to bez wahania wybrałbym tę drugą. " Fajny tekst. :) Życz mi na koniec poznania w przyszłości kogoś z podobnym charakterem do Twojego, kto nie będzie widział we mnie tylko mojej fizyczności. Nie odpowiadaj już -"wszytko już wiem". ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozzwierzetom
Ta kampania nawet jak zostanie rozstrzygnieta, to i tak za malo. Na stroniewww.8hours.eu skladane sa podpisy (szybko i latwo) ktore sa za kampania. Ilosc potrzebnych podpisow dla rozstrzygniecia sprawy to milion, litit czasowy 4 listopada. Mamy taki glupi kraj ale zeby W OGOLE cos zrobic i w ogole poprawic, lub chociaz zwrocic uwage na problem LICZY SIE KAZDY PODPIS. Jest to kampania europejska. Bywaja tacy ludzie ktorzy nie dostrzegaja problemu, bo sami nie sa w takich opisanych sytuacjach http://ratujkonie.pl/category/raport-o-transp ortach-zwierzat/raport-2000/ Ludzie tak naprawde wiedza jacy jestescie naprawde. Pomoc sie oplaca bo role w kazdej chwili moga sie odwrocic. Kampania konczy sie 4 listopada a jeszcze potrzebne jest niemal drugie tyle głosow!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie można zmienić boskiego
planu, to pewne. Smutne ale prawdziwe. Na własnym przykładzie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kunta kinte2
Z Księgi Kapłańskiej 19,28: Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby po zmarłym. Nie będziecie się tatuować. Ja jestem Pan! Tatuaże i kolczyki na ciele często powodują niepłodność Często kobiety z tatuażem i kolczykami na ciele nie mają dzieci, mają problemy zdrowotne - ustają po usunięciu tychże. Nie chodzi tu o kolczyki w uszach. Przekłuwanie ust, nosa, języka, ud, brzucha - to nienormalne. Przykład podany przez ojca J. Manjackala Przyszła do niego para małżeńska, nie miała dzieci od 9 lat, lekarze nie dawali nadziei. Adoptowali jedno dziecko, ale pragnęli mieć kolejne, prosili o modlitwę. Ojciec zaczął się modlić (w językach) - przyszło mu słowo "tatuaż" - zapytał o to. Mężczyzna rozpiął koszulę, na piersi miał tatuaż Matki Bożej (!). "Nie, to się nie podoba Bogu, to praktyka pogańska, usuń to". Modli się dalej - przychodzi mu słowo "przekłucie" - kobieta powiedziała, że ma kolczyki w piersiach - "usuń to, to sprzeciwia się prawu Pana i sprawia, że nie możesz zajść w ciążę". Usunęli to, odbyli spowiedź, mieli modlitwę o napełnienie Duchem Świętym. Po trzech miesiącach kobieta zaszła w ciążę. Ojciec JM: "Mam setki takich przykładów".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bóg jest lepszy od
Piszcie cos, co tu taka stagnacja. 😭💤

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aa...
budzac sie-- czy uwazasz, ze Jezus jest jedynym posrednikiem miedzy ludzmi a Bogiem? tak jest w biblii. i gdybys podal stronę na ktorej pisales o przykazaniach bozych bylabym wdzieczna, chyba ze nie pamietasz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc sie
grazyna pisz pod jednym nickiem, poznaję cię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynaa...
budzac sie-- mam dosyc wszystkiego, co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie mam kiedy teraz wszystkieg
czytac. Ale do kobiety ktora pisala o starosci -> Mam bardzo podobnie ;/ Moge spytac ile masz lat obecnie ? To samo do osoby z nickiem Grazyna ^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
budzac sie-- czy uwazasz, ze Jezus jest jedynym posrednikiem miedzy ludzmi a Bogiem? tak jest w biblii. i gdybys podal stronę na ktorej pisales o przykazaniach bozych bylabym wdzieczna, chyba ze nie pamietasz Dzień dobry:) Nie jest jedynym. Bóg dociera do każdego bezpośrednio na bardzo różne sposoby. My to widzimy lub nie. Nie może być jedynym pośrednikiem, bo ludzie którzy nie zetknęli się z Biblią byliby odcięci od Boga. Jak Bóg mógłby odciąć kogokolwiek od siebie? Nie byłby wtedy Bogiem lecz z okrutnikiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grazyna - jak mogę Ci pomóc przez internet? Nie za trudne zadania stawiasz? Niemal każdy ma czasami dość. Każdy, z bardzo nielicznymi wyjątkami. Ten rok dla mnie nie był najlepszy - pod względem budzenia się. A może był, bo troszkę znów spiłowałem ego (czasami mam wrażenie, że to jak wylewanie łyżką wody z oceanu). Wiele, wiele razy miałem dość w tym roku. Tak bardzo mocno dość. Wiem, że wynika to z moich różnych błędów. Patrzę na siebie, widzę te fatalne błędy, widzę jak co innego mówię i co innego robię, jak wpadam w jakieś wiry emocjonalne, jak sam je tworzę. Potem podnoszę się i idę dalej z wiarą, że nie popełnię tych samych błędów. Później je popełniam znów, i znów, i znów. Dochodzę do granicy wytrzymałości. Patrzę uważniej, widzę jak głęboko wdrukowane mam pewne schematy. Widzę lepiej. Wzmacniam się więc. Staram się być bardziej uważny. Wyciszam się. Znów droga staje się prosta. Jesteśmy niewolnikami różnych złych emocjonalnych schematów, które zawsze - by pozostać na trochę "płytszym" poziomie - wynikają z traum i deficytów dzieciństwa. Wszyscy szukamy miłości. I wszyscy robimy to źle. Nie wiem co Cię boli konkretniej, nie jestem też Twoim terapeutą, co mógłbym napisać Ci więcej? Rozluźnij się, nabierz dystansu, wydziel czas tylko dla siebie, naucz się wyciszać, być sama ze sobą, kontaktować się ze swoim wnętrzem..... Trzymaj się. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autor chyba zapomniał hasła
do nicka :classic_cool: :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyna 51
Bardzo chciałabym wiedzieć, czy przewodnik tego wątku "przerobił" 365 dniowy kurs cudów. Jeśli tak, proszę o kilka słów na ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytalam ten watek
autor z tego co pamietam chyba to przerabial, raczej tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przerabiam, choć trwa to już znacznie dłużej niż 365 dni. Są dla mnie bardzo pomocne. Zgodnie z planem Kursu są one coraz bardziej tylko symbolicznym przypomnieniem, coraz mniej ważne są słowa. Obecnie łączę je z medytacją. Niestety nie zawsze postępuję dokładnie zgodnie ze wskazówkami. Najczęściej mam problem z regularnym cogodzinnym przypominaniem sobie danej idei, ale tak czy inaczej świadomość wzrasta cały czas. Mogę nie pamiętać o cogodzinnych przypomnieniach, ale lepiej, czujniej wyłapuję "prowokacje" ego, choć tutaj też jeszcze mam nad czym pracować. Ale jest lepiej niż było. Kiedyś mogłem pamiętać o cogodzinnych przypomnieniach, ale równocześnie dużo szybciej wchodzić na ścieżkę ego (co było załamujące). Nie jest więc najgorzej :) Co więcej chciałabyś wiedzieć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minia...
jak tak czytam, ze budzac sie nadal miewa problemy na drodze do Boga to mysle sobie ile ja pracy musze włozyc, zeby dojsc do tego momentu co teraz budzac sie. w sumie męczarnia a nie lekkie zycie :/ jak przekonac meza do kursu cudow skoro on uwaza, ze nic poza Biblia nie jest wazniejsze w sensie inne ksiegi. zeby zle nie zrozumiec jest otwarty na rozne podejscia jednak biblia dla niego jest prawda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam podobnie;
zostałam wychowana w wierze katolickiej i mam ogromny opór wobec innych opcji że tak powiem...nawet przestałam próbować czegoś innego, bo mam w głowie myśli-obawy, że ten nurt, doktryna może pochodzi ,,od diabła,, jak to mówią księża. echhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×