Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Polecane posty

a ja wreszcie pije kawe ,w domu prawie lsni. Wyobrazam sobie jak potrojna fruwa na szmacie ,haha! No ale oplaca sie ,jutro mam wolne ;) ,chociaz znajac mozliwosci moich wspolmieszkancow jutro bedzie to samo. Tak wiec porozkoszuje sie troszke brakiem farfocli na podlodze :) Do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A potrójna wcale dziś nie fruwała na szmacie. Dziecko nie pozwoliło mamie się przemęczać. Potrójna miała dziś dzień pełen refleksji. Tak mnie nasza poranna rozmowa uduchowiła, że w połączeniu z wizytą teściowej dało to niezły efekt. Tak niezły, że postanowiłam was trochę zanudzić. Ale po kolei: Po maratonie mojej najmłodszej-kupa, karmienie, kupa, karmienie, kupa pozostało mi 30 min. do przyjazdu teściowej. Nie pozostało mi więc nic innego, jak dla własnego spokoju stwierdzić, że wcale nie ma bałaganu. Postanowiłam, że lepiej spożytkuję pozostały mi czas na przyrządzenie jakowego obiadu. Kaczka w pomarańczach :-) odpadła z braku czasu. Na jednej nodze, bo drugą kołysałam wózek, zrobiłam indyka w warzywach z ryżem i przepełniona ciepłymi uczuciami do rodzicielki mojego męża otworzyłam drzwi. Po standartowym przywitaniu (ależ ty źle wyglądasz; czemu ty chodzisz bez kapci; a kto to widział żeby takie małe dziecko bez czapeczki było itd. itp.) podałam żarcie. I tu nastapił dialog: -A po co ty robiłaś obiad, my tylko na chwilę, bo do lekarza przyjechałam. A czemu ty, dziecko, nie zadzwoniłaś, ze ziemniaków nie macie? Przecież byśmy ci przywieźli. -???????????Ale my mamy ziemniaki -A, myslałam, że nie, bo tak patrzę-do obiadu ryż dajesz. -A co w tym złego? Nie smakuje mamie? -Smakuje. Tylko dla mnie ryż to co najwyżej do gołąbków. Co to za obiad bez ziemniaków? Chłop po tym głodny i dzieciom niezdrowo - Dzieci jak widać żyją i mają się dobrze. A "chłop" też nie narzeka Rozmowa z moją sześciolatką: -Przyjedziesz na ferie do babci? -Dobrze. To cię wtedy trochę odkarmimy, bo ty strasznie chuda jesteś. Babcia ci zrobi naleśniki, pierogi i pyzy -Wczoraj na obiad u nas były pyzy -Ale na pewno ze sklepu, a babcia zrobi takie prawdziwe dialog nr 3: -Przyjedziecie do nas w sobotę. (to nie pomyłka, że tu nie ma znaku zapytania) -Tak. wybieramy się do was -Dobrze. To w niedzielę rano pójdziemy.... -Ale przecież juz rozmawiliśmy, że nie możemy zostać na noc -No i co z tego, że nie możecie. Zostaniecie i już I tak całe popołudnie. Podchodziłam do tego na lajcie, ale z czasem coraz bardziej podnosiło mi się ciśnienie. Cierpliwości starczyło mi do momentu skrytykowania kawy, bo woda była zagotowana w czajniku elektrycznym, "a to już nie to samo, co woda z normalnego czajnika".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I już miałm wybuchnąć, gdy nagle mnie olśniło: moja teściowa to kobieta. A kobiety nienawidzą rywalek. Przez lata kobiety wychowują dzieci, karmią, ubierają i chcą mieć poczucie, że są w tym the best. Zwłaszcza, gdy juz przejdą na emeryturę. Do tej pory realizowały się w pracy, a teraz dupa. Jeżeli kobieta czuje się spełniona w życiu, ma jakieś swoje pasje i zainteresowania, to nie dokucza jej ten stan. Ale nie czarujmy się, pokolenie naszych matek z małych miast i wsi, w pewnym wieku żyje tylko życiem swoich dzieci. A tu przychodzi taka jedna z drugą i zabierają jej synów. Żadna nie jest dość dobra dla naszego potomka. A już nie daj Boże, jeżeli nie potrafi uprać, ugotować i posprzątać. Jeżeli potrafi, to też źle. Im lepsza w tym jest, tym gorzej. A co, jeżeli pewnego dnia syn stwierdzi: robisz lepsze kotlety niż moja mama. To zagraża jej pozycji w stadzie. Zupełnie tragiczna sytuacja jest wtedy, kiedy taka synowa musi zamieszkać w rodzinnym domu męża. Wychowana przez inną kobietę, ma inne przyzwyczajenia, nauczona inaczej "prowadzić dom". I tu następuje konfrontacja tych innych zwyczajów. Jezeli nie mieszkają razem, to konfrontacja też następuje (ale z mniejszym hukiem), bo przeciez i tak wkroczyła do rodziny. I tu rodzi sie rywalizacja, tyle, że synowa nie ma świadomości, w czym uczestniczy. W jej oczach teściowa to po prostu wredny babsztyl, bo z jakich innych przyczyn mówiłaby (w mniej lub bardziej zawoalowany sposób-w zależności od charakteru), że zakupiona przez was zmywarka, to wynalazek dla tych, którzy są za leniwi, żeby zmywać ręcznie. Aha, no i oczywiście, że pozmywane w niej naczynia nigdy nie będą tak czyste, jak te u niej, zmywane "w tradycyjny sposób"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I co w takim wypadku zrobić, żeby dobrze żyć z taką teściową? Facet ma łatwiej, bo wystarczy, że raz w tygodniu, przy niedzielnym obiadku powie do swojej teściowej: nikt na świecie nie robi takiego pysznego bigosu, jak mamusia. I tym zapewnia sobie dozgonną miłość. A co ma zrobić synowa? Może oczywiście dzień po ślubie powiedzieć do teściowej: nic nie umiem, ale chciałabym być równie dobrą matką i gospodynią, jak mamusia; będę wdzięczna za wszelkie porady i nauki. Tym zapewnia sobie względny spokój, jeżeli chodzi o rywalizację i zdobywa pewność, że do końca swojego życia teściowa będzie się jej wtrącała do wszystkiego. A może by tak znaleźć jakiś kompromis? Spojrzałam na swoją teściową, która wygłaszała właśnie tyradę pod tytułem: "macie mnie w nosie, bo nie dzwonicie do mnie 3 razy dziennie" i powiedziałam: - A wie mama, że ja właśnie dziś miałam dzwonić? -Tak? A po co? - Bo jak byliśmy ostatnio, to mama poczęstowała nas takimi pysznymi ogóreczkami w słoiku. I chciałam zapytać o przepis, bo mi nigdy nie wychodzą takie dobre. Tak ją zamurowało, że nawet nie spytała, po co mi późną jesienią przepis na ogórki. Powiedziała tylko, cała w skowronkach: -To weź kartkę i pisz, bo ja z pamięci robię...Albo nie. Następnym razem przywieziemy wam parę słoików, córeczko. O k..a. Nawet nie dodała, że mi pewnie i tak nie wyjdą takie dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PS. Oczywiście zdarzają się megiery, które sę wrednymi babsztylami same w sobie, a nie ze względu na pełniona funkcję teściowej, ale to insza inszość. ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Potrojna mamo. Stop.Zdjemuje czapke z glowy w wyrazie szacunku. stop.Znalazlas patent na tesciowa - i to raczej nie tylko na swoja!stop. A teraz zaloz buty i idz to opatentowac! :) Potrojna ,nie dosc ,ze sie usmialam do lez :) :)(corka dosyc podejrzliwie na mnie patrzyla ,ze chichocze na glos ) ,to dotarlo do mnie ,ze masz niesamowita racje. Tez mam syna i szczerze mowiac nie wiem jak bym -ba! jak bede sie czula gdy stane sie druga kobieta w jego zyciu , i to druga wlasnie pod tym wzgledem. Juz teraz zaczne sie modlic ,zeby moja synowa byla ...o Chryste - jaka? No w kazdym razie taka ,bysmy sie dogadywaly. A apropo kupek- zawsze sie pojawiaja w najmniej stosownym momencie. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale Twoja tesciowa faktycznie ma ciety jezyczek - nie wiem jak bym to wytrzymala. Moja sie nie kloci ,nie odzywa (nie do mnie ,ale przez telefon oplotkuje do corci...) - do czasu az nie wybuchnie i prawie wykrzyczy tego co ma na sercu . Wniosek z tego taki ,ze Twoja robi to detalem , moja hurtem. Jedna warta drugiej haha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ide po kawe i moje herbatniki - zostalo jeszcze tylko 9 paczek ;) , trzeba powoli zaczac pisac podanie o przesylke z Polski :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wtrące się jesli można:)?? jestem podwójna mama jak widać w stopce w domu siedzę juz 3 lata i w koncu ide do pracy:) owszem na samym początku zakładam że w domu posiedzę rok z każdym dzieckiem tzn jak skończy roczek, że wyszło nam jedno po drugim to siedzę do dzis jeszcez....ale uważam że im dłużej dziecko siedzi tylko z matką w domu tym gorzej, córka poszłą do żłobka jak się urodził młodszy:P tak słyszałam że jestem wyrodna matka itp ale to była najlepsza decyzja bo takie dziecko do roku najszybciej sie aklimatyzuje w grupie. córka byłą przeszczęsliwa bo byłą wśród rówieśników a nie tylko w w domu z matką która na początku i tak tylko karmiła, przewijała itp braciszka, do żłobka chodziła z radością i nie sądzę żebym ją nauczyła czegoś więcej jak by była ze mną w domu, tym bardziej że to byłą zima więc bysmy siedziały w domu większość czasu....a tak uczyłą się wierszyków, piosenek rysowania itp nawet teraz jak syn ma rok nie mogę z córka robić pewnych rzeczy np malować farbkami bo synek by tylko przeszkadzał:P:P to tylko taki przykład....no i synek skończył roczek i poszedł do żłobka razem z siostrą............to też moja najlepsza decyzja, zadomowił sie od razu bo był z siostrą:) ja wracam do pracy od poniedziałku i wiem że moje dzieci są szczęśliwe i ja też będę :) ja uważam że tak siedzenie w domu z dzieckiem jest dobre ale do pewnego momentu..........mam przykład w rodzinie jak taki dwulatek który siedział w domu poszedł do żłobka i jak juz z domu wychodził to wył jak syrena i tak przez cały rok:P teraz poszedł do przedszkola jest lepiej bo chodzi tam razem ze swoją siostrą............... wniosek taki że wcale nie robimy dziecku krzywdy dając go do żłobka, a wręcz przeciwnie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam sie z Toba Stelko - nasza corcia gdy widzi inne dzieci zapomina o bozym swiecie i chce sie bawic. Zlobek bylyb dla niej nagroda nad nagrodami. Powtorze sie tez ,ze Ci zazdroszcze -tez bym z checia poszla do pracy. Potrojna - z tego co pamietam ,Ty idziesz juz niedlugo? Jednak zlobek u nas jest tak drogi ,ze niestety nie oplaca mi sie isc do pracy :(. Z przedszkolem juz inna sprawa - kosztuje polowe tego co zlobek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ile placi sie w Polsce za zlobke a ile za przedszkole? - Znajoma mowila mi ,ze placi 360 zl za przedszkole - czy to prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .......CENA
ja płacę 380zł za przedszkole prywatne,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kawa i ja wiesz czasem takie poświecenie sie opłaca, tzn pracować tylko na żłobke bo drogie, wyjdzie Ci na zero jeśli chodzi o finanse albo może i nie bo nie bedziesz wydawac na jedzenie w tygodniu ale po roku jak dziecko pójdzie do przedszkola to juz będzie lepiej, ja bym pewnie jeszcze siedziałą w domu ale zdarzyła sie super okazja pracowania w moim zawodzie więc musiałam skorzystać bo bym żałowała do konca zycia.......będzie cięzko bo będe poza domem od 6 do 16 czasem do 16.30 ale jest jeszcze tatus tych dzieci :):) który będzie musiał przejąc więcej opieki niz teraz:) co do cen to przedszkola to ok 350 zł, oczywiście publiczne:) co do żłobak do publiczne też tyle kosztuje a le tu trudniej o miejsca, mi sie udało tzn dzieci chodza do prywatnego wiec nie musze mówic że opieka lepsza no a przede wszytkim panie przestrzegaja diety bezmlecznej dla synka bo w publicznym nie ma diet dla alergików, w sumei żłobek dla dwoja wychodzi ok 1500 zł z pełnym wyżywieniem, ale my mamy super wójta bo daje nam dofinanswania do prywatnego żłobka i ja płace w sumie 500 zł za dzieci a reszta idzie z gminy:) więc spokojnie mogę iść do pracy i cos mi jeszcze zostanie z wypłaty po opłaceniu wszystkich rachunków:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aa i u nas żłobek czynny od 6.30 do 18 :) ale dzieci moje będe jeżdzić na 8 bo tatus przejmie opieke rano i bedzie musiał ubrać i zawieźć a ja będę odbierać ok 16 :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze do Stelli - my jako matki nie wyobrazamy sobie niestety jaki potencjal ma nasze dziecko. Przedszkole rozwija i to bardzo , czasem lepiej niz matka. Sa niestety tez minusy - jak w naszym przypadku czeste zapalenie ucha... (najczesciej gyd ktores z dzieci przynioslo jajeczko na sniadanko) , slusznie podejrzealysmy z innymi matkami ,ze nastepuje wietrzenie sali :(. Ale - zabawy ,spacery , hartowanie , malowanie ,spiewanie... ale przede wszytkim obocowanie z innymi dziecmi. No ,jeszcze troche :) i przyjdzie kolej tez na nas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .......CENA
przedszkole jest czynne od 6-18 tej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A widzisz , przedszkole /zlobek ,ktory wchodzil by u nas w rachube jest otwarty do godziny 14.00 i tu roidzi sie problem, bo do tej godziny musialabym pracowac a w inne dni jeszcze dluzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trudno ,pogodzila sie z tym juz - wiem ,ze na pewno przyjda znowu trudnie dni dlatego - FALEA -podjelam pierwsze kroki w celu przetrwania ;) psychicznego i finansowego - mam nadzieje ,ze sie uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kawa i ja u nas też jedynym minusem żłobka BYŁY choroby...pisze były to to było zeszłazima a teraz dzieciaki chodzą od września i żadnej choroby :) po prostu każde dziecko musi przez to przejść :) to no nieciekawie z tymi godzinami że do 14.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, dziewczyny. w kwestii długiego siedzenia z dzieckiem w domu nie mogę się z wami do końca zgodzić. Ja wysłałam syna do przedszkola w wieku 4 lat. Nie płakał, zaaklimatyzował się szybko. Potem była córka. Po macierzyńskim musiałam wrócić do pracy, chociaż serce mi krwawiło. Najpierw była pod opieką ciotki, poźniej był żłobek. Tez się zaaklimatyzowała, też nie płakała. Kontakt z rówieśnikami również przyniósł wiele korzyści, dla jej rozwoju, ale.. No właśnie, ale. Teraz po latach rozumiem sens słów, że trzeba dzieciom dać korzenie i skrzydła. Dzieci dostały ode mnie skrzydła, ale korzenie, to chyba tylko syn. Jest otwarty wobec ludzi, łatwo nawiązuje kontakty i świetnie radzi sobie ze swoim młodym jeszcze życiem. Jest bardzo samodzielny, nie potrzebuje wsparcia, a jednak lubi go u mnie szukać. A córka...Też jest samodzielna, ale w nieco inny sposób. Lubi przyjść się poprzytulać, robimy wiele rzeczy razem, nadrabiamy stracony kiedyś czas, ale chyba nie ma poczucia, że w każdej sytuacji życiowej może liczyć na moje wsparcie. A to, wbrew pozorom, jest bardzo ważne Dletego, mamy siedzące w domu z dzieckiem, nie zadręczajcie się , że nie robicie niczego ważnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kawa-cieszę się, że się uśmiałaś. Nie było moim celem nikogo zanudzać, tylko rozbawić. Jeżeli się udało, to jestem bardzo happy. Może mój mąż ma rację powtarzając mi w kółko, że powinnam napisać jakąś książkę ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jezusie, ale się pośmiałam! Babeczki odezwę się jutro, bo teraz wyjeżdżam, pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Ci szczerze ,ze gdybys wyslala ten "wycinek" chocby do jakiejs gazety dla kobiet to spotkal by sie z uznaniem! :) W ogole to o kartoflach - jakbym slyszal mojego meza - jesli nie ma ziemniaczkow i sosu(!!!) to mamy zalobe w kuchni. Ryz je z szacunku by sprawic mi przyjemnosc tyko i wylacznie -albo... w golabkach ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to taki typowy facet-mięso i kartofle. Mój nie jest typowy. Ma 3 potrawy na skrzyż, których nie toleruje. Reszta jest ok, pod warunkiem, że jest to, co ma na talerzu, jest dobrze przyprawione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O Falea - dzis malujesz oko = wychodzisz? JA sie zmobilizuje zeby tez jakos wygladac bo bedzie psiapsiola z dzieciaczkami , zapowiada sie wesolo :) - musimy nadrobic bo nasz wczrorajszy wieczor filmowy nie doszedl do skutku (maz wricl przeziebiony z pracy i dygotal pod koldra ,nmie nadazalam nosci herbatek). Tak weic dzis nadrabiamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...przyprawione i na czas. Jesli wraca a ja jeszcze nie nakladam jedzonka na talerz to stoi jak male dziecko i wyjada z garnka. Boze, jak ja tego nie lubie. Do niego naprawde mozna trafic przez zoladek ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hihihi z tymi ziemniakami u mnie tak samo:P:P:P:P tesiowa nauczyła swojego synka że tylko ziemniaki do obiadu musza być...całe szczęście jakoś mi sie udało od tego odzwyczaić męża:):) nie to że ja neguja jak ktos siedzi w domu z dzieckiem do 4 rż ale dzieci są różne....ja jestem zwolenniczka aby dziecko miało kontak z rówieśnikami i to jak najwcześniej:) córka na początku chodziła po 2-3 h do żłobka, nie tyle w celu aklimatyzacji bo to jej przyszło od razu ale żeby pobawiła się z innymi dziećmi, ja byłam już w zaawansowanej ciązy i niestety nie miałam siły żeby biegać za nią non top :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×