Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość CallMeBlondiee

FOBIA SPOŁECZNA, NIEŚMIAŁOŚĆ. Są chętni na spotkanie??

Polecane posty

CallMe -- widziałaś te filmiki na ju tjubie? :D 33-- chcesz to Cie możemy wtajemniczyć. ;) Han er glad og -- podaj konkretne argumenty przemawiające za tym. :) Reszta wymarsz! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
Lepszego tekstu od tego że z wiekiem to przechodzi to już dawno nie słyszałem :) U mnie jakoś jest na odwrót. Bo to jest tak szkoła - wtedy wszyscy biorą cię za nieśmiałego i jakoś tak jest, ty w to wierzysz i wierzysz że jakoś się wszystko samo w przyszłości ułoży. Mi zawsze udawało się poznać 1-2 osoby z którymi mocno się trzymałem i mi to starczyło. Nauczyciele gdy zauważyli że jest jak jest to miałem wrażenie że specjalnie mnie nie naciskali, w większości odczuwało się sympatię nauczycieli dobrze się uczy, skromny, nie przeszkadza na lekcjach, nie ma z nim żadnych kłopotów itd. Szkoła to jest uporządkowany świat, który mi pasował, wszystko było poukładane i było mi dobrze, miałem jakieś problemy w kontaktach z innymi ludzmi, ale jakoś dawałem sobie radę. Skończyłem szkołę myślałem że zacznie się prawdziwe życie, studia, poznam nowych znajomych i jakoś to się rozkręci, jakoś pozbędę się swojego problemu. Było odwrotnie, było coraz gorzej. Zacząłem studia na które nie chciałem iść, ale kompletnie nie gadałem z ludzmi więc wiadomo jak to wyglądało. Ja sobie to tłumaczyłem tym że nie zależało więc to dlatego, ale dziś wiem że tak nie było. 2 lata temu przerwałem studia zacząłem większość czasu spędzać w domu, nigdzie nie wychodziłem. Pętla zaczynała się zaciskać, dowiedziałem się że mam fobię społeczną i postanowiłem że zacznę coś z tym robić. Niestety mimo że momentami wydawało się że jest lepiej, zaraz zostawałem sprowadzany na ziemię... W lecie postanowiłem uciec do innego miasta na studia. Nowe miasto, nowi ludzie, myślałem, teraz na pewno musi się udać, tym bardziej że naprawdę było coraz lepiej. Jednak znowu nie potrafiłem gadać z ludzmi... I znowu to samo, ucieczka od problemu. Nie, z wiekiem nie jest lepiej jest coraz gorzej bo masz coraz większą świadomość że z tobą jest coś nie tak. Gdy jesteś dzieckiem jest łatwiej, teraz jak dorastam tego problemu nie da się zbyć jak te kilka lat temu. Jestem dorosły, sam muszę załatwić swoje sprawy, muszę wziąć odpowiedzialność za swoje życie a nie potrafię... Ktoś tu napisał że jest presja rodziny. Ja też to czuję, bo oni nic nie wiedzą, nie wiedzą co mi jest. Myślą że jestem leniem i się obijam itd. Wiem że już niedługo muszę im powiedzieć prawdę i nie mam pojęcia jaka będzie rekcja. Jeśli powiedzą że wymyślam problem, że zmyślam, udaję czy coś w tym stylu to dla mnie będzie tylko potwierdzenie że na swoją rodzinę liczyć nie mogę i dla mnie chyba wtedy przeleje się już czara goryczy. Jeśli nie dotrze do nich mój problem to myślę, w sumie to jestem pewny że długo tu nie wytrzymam i się wyniosę tylko nie wiem jeszcze gdzie... Ale tu wtedy nie zostanę. Ale wy piszecie i piszecie... :) Dwa dni mnie nie było i tyle nowych postów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Slabiutkamisia witaj. A więc Ty jesteś z Warszawy?? Fajnie, że coraz więcej nas z tych okolic. Twoja propozycja nie jest wcale zła. Ja już poznałam jedna dziewczynę z forum spod Warszawy, na naszym prywatnym forum jedna osoba też zaproponowała takie spotkanie i myślę, że mogłoby ono wypalić. Oczywiście właśnie jak Ty to powiedziałaś przed spotkaniem Wrocławskim. Bo o zamianie miasta chyba nie ma co mówić. Ja przynajmniej bardzo chcę by to we Wroclawiu mimo wszystko się odbyło:) ale jesli zorganizujemy sie na jakieś w Warszawie dodatkowo to ja jestem chętna:) jesli zorganizuje się jakaś grupa będzie super jak nie to i tak jeśli masz ochotę można pomyslec. Tylko daj się poznać powiedz coś o sobie, bo chyba tu jeszcze nie było Cię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slabiutkamisia
Ugaa Bugaa? Masz coś do mnie? Nie chcecie już nowych? Reszta wymarsz.. spodziewalam sie milszego przyjecia. Dominika nie jestem z Warszawy ale mam bardzo blisko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słabiutka misia -- ależ skąd, nie mam nic do ciebie. :) Tak w ogóle to witaj ! 🖐️ :) Chodziło mi o glitery.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias dokładnie napisałeś to tak jak ja to pojmuję czuję się identycznie. Ciekawe jak to będzie później. Moja rodzina też kiepsko mnie rozumie. Sądzi, że przesadzam, że większość rzeczy nie robię, bo mi się nie chce, że dużo siedzę w domu, bo jestem leniem. Dla nich nieśmiałość to mój wymysł, bo jak to 20 latka może być nie śmiała. To już dorosłe życie i trzeba sobie poradzić i na bok odłożyć lęki. Tylko to nie takie łatwe. Czasem myślę, że moja nieśmiałość to też już fobia społeczna i zastanawiam się czy nie wybrać się do jakiegoś psychologa. Tylko czy to coś da? Już chodziłam na terapię, ale wtedy myślałam, że bez mojego zaangażowania większego on mnie z tego wyciągnie i jak za sprawą czarodziejskiej różdżki da mi pewność siebie. Chodziłam na spotkania, chodziłam i nic to nie dawało. Teraz wiem, że za mało sama chciałam nad sobą pracować ciekawe jakby było teraz. Czy jest sens szukać specjalisty czy lepiej samej walczyć. Nie mam pojęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias -- tkwić w takiej matni jest okropnie. Ja tez zawaliłam wiele rzeczy, podobnie jak Ty. Studia, tu chyba najbardziej popłynęłam. Brak wsparcia i ciągle zmaganie się z trudnościami do nieopanowania jest bardzo niszczące. A co do rodziny, to zależy jacy są. Jeżeli nosisz się z zamiarem powiedzenia im w czym tkwi problem, to mocno się przygotuj bo zapewne padną właśnie takie słowa jak napisałeś. Znam to z autopsji, jak powiedziałam ze mam problem ze wstydem zostałam zmiażdżona. :( Słabiutka misia -- mam nadzieje, ze się nie gniewasz. :) Napiszesz coś więcej o sobie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ugaaa - nie widziałam ich, ale nie omieszkam poszukać i zobaczyć co to za ciekawostki :) Słabiuka misia - witaj :) Matias - fajnie, że znowu wpadłeś. Jak widzisz, wszyscy się tu z Tobą zgadzają w wielu kwestiach. Fajnie by było Cię zobaczyć na naszym spotkaniu, ale pewnie się nie zdecydujesz, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słabiutkamisia
co mogę powiedzieć. Mam taki problem jak tu wszyscy. Czuje sie samotna od lat nie bylam na zadnej imprezie nikt mnie nigdzie nie chce. W szkole sa spotkania w barach, na piwo ale ja nie jestem brana pdo uwage nigdy nigdy nigdy i byly urodziny kol z klasy 18nastce byli na nich wszyscy z klasy, a ja nie jako jedyna czuje sie podle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Misia rozumiem Cię doskonale sama przeżywałam to samo. Zawsze na boku, w kącie z dala od innych. Odzywali się do mnie tylko w sprawach nauki, lekcji odpisania czegoś. Nawet specjalnie robiłam zawsze kilka wypracowań, referatów by się komuś przypodobać i ktoś zaczął ze mną gadać jak z człowiekiem. Też nigdy nie byłam na żadnej klasowej imprezie. Ale misia głowa do góry po prostu Cię nie poznali może nawet nie wiedzieli, że chciałabyś znaleźć się na takiej imprezie skoro jesteś taka cichutka. Ludzie często nie zastanawiają się nad tym jak ktoś się poczuje myślą tylko o sobie. Ja sobie powiedziałam szkoła to szkoła nie muszę mieć znajomych w niej i tam myśl pozwoliła mi przez nią przejść. 3maj się jeśli serio mówiłaś o tym spotkaniu to możemy razem przejść się na jakąś imprezę, porozmawiać, pobawić się:D zostaw e-maila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słabiutkamisia
Dziękuję jesteś kochana fajnie by było czytam was juz od tygodnia i od dawna czailam sie z zamiarem zaproponowania tego ale ciagle wroclaw wroclaw a ja tam nie pojade rodzice mnie nie puszcza dopiero teraz sie odwazylam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
UgaaaBugaaa: Tak zawaliłem już wiele rzeczy, i nie chcę zawalić kolejnych, po prostu chciałbym wreszcie zacząć żyć normalnie. Z rodziną nie wiem jak będzie... Nigdy u mnie w domu nie rozmawiało się szczerze i to na pewno powoduje że mam opory by powiedzieć prawdę, ale nie mam już siły dłużej tego ukrywać. Jednak w sumie jestem w takiej sytuacji że za bardzo nie mam wyboru. Dwa miesiące temu zacząłem znowu studiować jednak nie chodzę już na studia od jakiegoś czasu, a mimo wszystko udaję że chodzę... Nie wiem jak i to powiedzieć bo wiem, że po raz kolejny ich zawiodłem, myśleli że w końcu wszystko sobie ułożę a ja po raz kolejny odwalam taki numer. Jednak nie miałem siły studiować, nie dawałem rady, nie gadałem z ludzmi, byłem odludkiem. Nie mam siły dłużej udawać że ciągle studiuję. Wiem że jak powiem że rezygnuję, ale nie podam prawdziwego powodu to będzie w domu prawdziwe piekło. A jak powiem prawdę to nie mam pojęcia jaka będzie reakcja, bo nigdy nie byłem tak szczery, a nawet gdy zaczynałem rozmowy o czymś poważniejszym to na ogół jakoś bywałem zbywany. Ogólnie w mojej rodzinie typowa jest bierna postawa wobec wszystkiego... Tak jak piszę jeśli reakcja była by na zasadzie że tworzę problem tak gdzie go nie ma, że mam iść do pracy skoro studia mnie nie interesują, że bez studiów będę nikim, że zmyślam, jeśli ogólnie nie widziałbym że chcieliby mi pomóc to po prostu podjąłbym decyzję o wyprowadzce z domu. Nie stałoby się to z dnia na dzień, ale myślę że na wiosnę mógłbym to zrobić. Dla mnie to będzie jakiś test mojej rodziny, całej życie żyłem w sztucznej rodzinie to może choć raz będzie prawdziwa, a jeśli nie to nie ma sensu tego dalej ciągnąć... CallMeBlondiee: Mógłbym napisać tak będę na spotkaniu itd., itp., ale za dobrze znam siebie i wiem że się wycofam w ostatnim momencie. Taki po prostu jestem i przerabiałem to wiele, wiele razy. Dlatego wiem, że na takie spotkanie bym nie przybył, przynajmniej na dzień dzisiejszy takiej opcji niestety nie widzę bym się przełamał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Misia zobaczymy co z tego wyjdzie, a póki co bądź tu z nami na pewno w pewien sposób poczujesz się lepiej. Ja odkąd jestem na tym forum czuję się znacznie fajniej odzyskałam wiarę, że nie wszystko jeszcze stracone i mogę się zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez b. chętnie spotkam się w stolicy, bo mimo wszystko wrocław to kawał drogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak sobie przypominam swoje kontakty z rówieśnikami, to doskonale Was rozumiem. W podstawówce było ok, ale w średniej się zaczęło... miałam w prawdzie kilka koleżanek w szkole, nawet czasem się gdzieś wyszło (dwa razy w roku), ale ogólnie na tle klasy byłam gdzieś z boku, cichutka, zalękniona, w kąciku... A na studiach to już całkowity odludek. Szkoda gadać. Miałam jedną koleżankę na roku, z którą spędzałam przerwy, ewentualnie razem robiłyśmy jakieś zadane prace, ale ona znalazła już sobie inne towarzystwo, więc teraz nawet jak mamy coś zadane do zrobienia w parach to nie mam z kim. Nie mówiąc o wspólnym wyjściu na jakieś piwo itp. Na przerwach siedzę zwykle sama, czasem tylko uda mi się włączyć do jakiejś rozmowy... ale ogólnie nie mam odwagi na bliższe nawiązywanie kontaktów, a inicjatywy ze strony tych osób też nie widzę. Zawsze mam doła jak muszę iść do tej szkoły, niepewnie i smutno się tam czuję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie też zaczęło się w szkole średniej. A studiach rozszalało się już zupełnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie też ciągnie się za mną to od lat. Dlatego też ze strachu przed kontaktami z innymi nie poszłam na studia. Bo byłoby to samo. Teraz wśród swoich czuję się pewniej i nie odczuwam tak swojej nieśmiałości, ale jest to tylko 3 osoby, z którymi czuję się dobrze gdyby przyszło poznać mi nowych na studiach, czy w pracy nie wiem jakbym to wytrzymała. Chociaż u mnie jest też problem z małomównością nie jestem gadułą nawet wsród zaufanych osób i pozytywnie do mnie nastawionych. Anke a ja jestem z Radomia i do Warszawy jestem w stanie dojechać co week. Więc jak coś się ruszy w tej sprawie to można na mnie liczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
Ja w gimnazjum i liceum najlepsze znajomości zawierałem na... lekcjach wf :) Od tego się wszystko zaczynało i dalej jakoś szło, gdyby nie wf i sport o którym mogę gadać i gadać to pewnie już w liceum byłbym sam, a tak to miałem jednego kolegę z którym przez 3 lata trzymaliśmy się razem. U mnie tak było że z czasem się przyzwyczajałem i tak w gimnazjum jak i w liceum z innymi byłem w stanie gadać, jeśli to był facet, bo z dziewczynami to moja blokada zawsze się powiększała. Nie byłem może zbyt rozgadany i zbyt wylewny, ale jakoś potrafiłem się z nimi komunikować i rozmawiać :) Piwo, imprezy to niestety już było fatalnie, nigdzie nie chodziłem. Czasem dostawałem zaproszenia na 18-nastki ale nigdy nie poszedłem, a w sumie większość nawet mnie nie zapraszała. Co śmieszne byłem (jestem) różnie odbierany, dla jednych nieśmiały, skromny, dla innych bufon, zadufany w sobie, czujący się lepszy od innych... Kompletny paradoks :) Na studiach w pierwszym semestrze nie miałem wf-u więc jakoś brakło tego co zawsze ułatwiało mi nawiązywanie kontaktów z innymi. Zamknąlem się kompletnie, stałem z boku, nie odzywałem się a i inni nie zagadywali mnie. Zresztą studia to imprezy integracyjne, spotkania przy piwku, i wiadomo że na takie coś się nie wybierałem... Tak wracając do liceum, dziś bardzo mocno żałuję że tej znajomości z kumplem nie podtrzymałem, ale tak jakoś wyszło. Jeśli znajomości nie zbuduje się poza szkołą (wspólne wypady na piłkę, piwo, rower, w góry, cokolwiek) to niestety szkolna przyjazń nie przetrwa. Głupio wyszło bo wiem że i on (tak czułem) i ja chcieliśmy jakoś podtrzymać naszą znajomość po zakończeniu liceum, ale ani on, ani ja nie chcieliśmy się do tego przyznać... Idiotyzm :) Ja czekałem na jego ruch (głupio mi było samemu jakoś ruszyć temat) i myślałem że skoro się nie odzywa to pewnie nie chce się spotkać, on pewnie myślał to samo. I wyszło tak że najlepsi kumple z liceum, którzy przez 3 lata trzymali się razem, gadali na każdej przerwie po odebraniu matur spotkali się tylko kilka razy przypadkowo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias -- doskonale Cie rozumiem. Nie wiem tylko czy dobrym pomysłem jest powiedzenie im, ze masz taki problem. Moze to mieć całkowicie odwrotny skutek. I tak źle i tak źle, nie wiadomo jak wlasciwie sobie z tym poradzić. Ciężka sytuacja. Ale jeżeli na poważnie rozważasz to aby się wyprowadzić i w nowym miejscu zacząć od nowa, to życzę powodzenia. Do spotkania jeszcze trochę czasu to może uda Ci się jeszcze zmienić zdanie i dołączysz się do nas. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też bylam postrzegana jako wredna, przemądrzała osoba, Nie wyglądałam nigdy na szarą myszkę. Starałam się dodać pewności siebie i któregoś dnia zaszalałam. Zrobiłam sobie fryzurę. Zamiast przedziałka i blond włosów na mojej głowie zagościły kruczoczarne włosy, grzywa, mocny makijaż czarny na dodatek. Wyglądałam dla niektórych dość mrocznie. Taka metamorfozę przeszłam w szpitalu. Nie podchodzili do mnie, a ja wtedy już olewczo nastawiona, że mi nie zależy na przyjaźniach w szkole zaczęłam życ we wlasnym swiecie. I zmiast im powiedziec, ze się mylą udawalam, ze naprawde taka jestem. Nawet nie bylam w stanie wyprowadzic nikogo z błędu. Ale nawet dobrze sie z tym czułam. Jakos lepiej i tak z nikim nie rozmawialam, ale nie bylam taka strachliwa. Staralam się ukryć jakos swoje lęki pod taka jakby maską. Udawalo się to, bo mimo ze w duchu chcialam by ktos do mnie zagadał wolalam by nikt naorawde nie probwal, bo balam sie ze sie skompromituje wiec przez swoj wyglad ich skutecznie od siebie odganialam. Przeciez rozowe landrynki nie bede zadawaly sie z jakas mroczna dziewczyna. I jakos przebrnelam przez te czasu szkoly, ktore bylby zreszta dla mnie katorga okropna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias - ja miałam podobnie ze swoimi 3 koleżankami ze szkoły średniej. Nasze dogi kompletnie się jakoś rozeszły, jedyne co, to wysyłamy sobie życzenia na święta i urodziny. Szkoda, bo teraz - wstyd się przyznać - nie mam prawie żadnych znajomych, choć bardzo bym chciała. Jak ja zazdroszczę ludziom, którzy się spotykają w swoim gronie, śmieją się, bawią, zapraszają wzajemnie, jeżdżą razem na urlopy i mogą na siebie liczyć... Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dominika, to to się zgadamy ;). I zgadzam się , że z wiekiem jest coraz trudniej. dochodzą nowe wymagania, którym człowiek nie jest w stanie sprostać. Ja byłam bardzo pewnym siebie i otwartym dzieckiem, teraz wszystko zmieniło sie o 180 stopni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dominika, dobrze że chociaż wyglądem możesz nadrobić ;) Ja mam wrażenie, że czegokolwiek na siebie nie założę, i jakiejkolwiek nie zrobię fryzury, to i tak wyglądam na wystraszoną szarą myszkę. Nawet z włosami nie mogę zaszaleć, bo mam cienkie i słabe, choć kiedyś miałam piękne, długie i kręcone - co rzeczywiście dodawało mi pewności siebie. Ale czasami też mam wrażenie, że ludzie odbierają mnie jako zbyt dumną, wyniosłą, i niechętną, gdy szybko się odwracam i ucinam rozmowę. A przecież robię to tylko ze wstydu przed kompromitacją, że coś głupiego powiem itp. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musze się dołączyć w temacie szkolnych przyjaźni. Ja w podstawówce jeszcze jakoś przędłam, potem zmiana szkoły na sportowa i jakieś tam małe sukcesy w sporcie, nauka oczywiście do kitu. Miałam najpierw jedna przyjaciółeczkę, która okazała się fałszywa szuja. Zaczęła mnie szykanować i wrabiać w rożne niefajne rzeczy. Następn Następna okazała się o wiele fajniejsza tylko co z tego, skoro była jak chorągiew na wietrze, Szla tam gdzie jej wygodnie było. Ja nie mogłam wychodzić na dyskoteki bo miałam w domu reżim a jak już udało mi się okłamać rodziców i pójść to nie mogla się tam odnaleźć. Potem ona znalazła sobie towarzyszkę a ja byłam już tylko przejściowo pośrednim punktem w tej sytuacji. Na jednych studiach o dziwo miałam dobry kontakt i jakąś tam akceptacje ale i tak uciekłam, na drugich bałam się nawet odezwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hehe taki wygląd to było w liceum teraz nie chcę straszyć ludzi:P troszkę się zmieniłam. Teraz raczej wyglądam na miłego pulpecika:P:P ha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dominiko -- wooow odważna jesteś z ta zmian wizerunku, ja teraz myślałam o zmianie koloru włosów ale nawet tego się wstydzę. Chciałam zrobić coś dla siebie i wprowadzić zmianę jakaś, żeby może poczuć się pewniej ze sobą sama ale jak zwykle stchórzyłam. :/ CallMe -- jest zatem bardzo realna szansa żeby to zmienić i mam nadzieje, ze narty to zapoczątkują. :) I nie przesadzaj bo na pewno dobrze wyglądasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
UgaaaBugaaa: Wiem, że znalazłem się między młotem a kowadłem, w nie wiem czego się spodziewać, jedno wyjście może być gorsze od drugiego, ale w sumie chyba i tak nie mam już nic do stracenia. Prędzej lub pózniej będę musiał powiedzieć że zrezygnowałem ze studiów i tak czy siak będzie nieciekawie. Szczerze mówiąc, to trochę myślę że właśnie ta sytuacja może mi bardziej pomóc, bo wreszcie dowiem się czy mogę liczyć na swoją rodzinę czy nie, taki test prawdy. O wyprowadzce myślę poważnie, szczególnie wtedy jeśli w domu nie dałoby się żyć. Ja już od jakiegoś czasu się tu duszę, więc gdyby jeszcze doszło do tego kompletne nie zrozumienie mojego problemu to myślę że bym nie wytrzymał. Choć zdaję sobie sprawę że nie byłoby to łatwe w moim przypadku, ale w sumie na dziś nie widzę innego wyjścia. CallMeBlondiee: Ja obecnie mam 4 znajomych z którymi spotkamy się od czasu do czasu. Są to znajomi z gimnazjum a znajomość utrzymuję tylko dzięki wspólnym wypadom na piłkę, które są coraz rzadsze (koledzy już pracują więc nie mają tyle czasu co ja). Oni jednak chodzą na piwo, a ja zawsze się wykręcam, bo to, bo tamto, byłem z nimi tylko parę razy. To są dobrzy kumple, czuję się fajnie w ich towarzystwie, ale gdzieś mi brakuje takich prawdziwych przyjaciół, a może ja sam nie chcę przyjazni, właśnie cały czas uciekając? Nie wiem... Tak jeszcze wracając do tego różnego postrzegania przez innych ludzi to naprawdę o mnie można by posłuchać różne sprzeczne ze sobą opinie. Gdyby spytać kogoś z tych moich znajomych z piłki o mnie to pewnie powiedzieliby że jak się rozgada to gada i gada i tak naprawdę czasem bywa. W życiu nie powiedzieliby nieśmiały i takie tam, raczej leń bo nie szuka pracy i cały czas kombinuje ze studiami. Jak by spytać ludzi ze szkoły to pewnie większość powiedziałaby nieśmiały, skromy, cichy, ale wiem że niektórzy uważali że ja tak się zachowuję specjalnie, by mieć lepszą opinię u nauczycieli itd. Dla niektórych znajomych moich sióstr pewnie jestem zadufanym w sobie, niesympatycznym człowiekiem, a wszystko przez to że dawniej miałem problemy żeby powiedzieć głupie: cześć. Dla rodziny jestem nieśmiałym facetem, który kombinuje by nic nie robić i korzystać że rodzice nie potrafią w sumie mocno mnie przycisnąć bym zaczął coś w swoim życiu robić. Tak to wygląda ile ludzi tyle opinii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anke - ja też byłam otwartym i odważnym dzieckiem. Uwielbiałam być w centrum uwagi, brałam udział we wszystkich możliwych konkursach i z satysfakcją wygrywałam prąc do przodu. Mniej więcej od 16 roku życia wszystko zaczęło się sypać. Dominika - a ja z kolei jestem strasznie szczupła na twarzy i w przeciwieństwie do Ciebie nie wygladam chyba aż tak miło, aczkolwiek chyba nie straszę :) Ugaaa - jeśli chodziłaś do tej szkoły sportowej o której myślę, to być może znasz jedną z moich znajomych (olimpijkę).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×