Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wiecznie_steskniona

chłopak mnie rzucił :(

Polecane posty

Gość zapłakanalicealistka
Przeczytałam wszystko, tyle uczuć, emocji - niczym dobra książka! A tak szczerze. Też Myślę, że historia wiecznie stęsknionej może być zmyślona. Mi nikt dopomóc nie chciał, ale wiele wyniośl z waszych doświadczeń!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zaplakana licealistka - chlopak nie ma ambicji, perspektyw, olewa cie a ty zanim biegasz..pomysl o tym przed toba super czas, studia, studniowka, olej go.. wiem ze pewnie go teraz kochasz, ale pomysl o przyszlosci - chcesz go poznije utrzymywac, placic za jego wyjazdy za granice tak jak twoi rodzice? to c..ka a nie facet - to on powinien o ciebie zadbac, uczysz sie nie masz jak pracowac jeszcze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milva123
Hej dziewczyny, widzę, że w tym temacie niezła cisza. Ja co prawda pisałam tu dopiero od niedawna, ale jako, że i tak się tu nic nie dzieje, to dokończę moją historię sprzed kilku stron. Dla przypomnienia: rzucił mnie po 3 latach, poleciał do innej :] W następnym odcinku mojej osobistej, beznadziejnej telenoweli wrócił, oczywiście. Jego tamta dziewczyna (do której poleciał) dała mu warunek (nie pamiętam, czy już to pisałam, czy nie:)), że albo zrywa ze mną kontakt, albo z nimi koniec. Powiedział jej, że oczywiście zerwie kontakt ze mną, ale przede mną chciał to ukryć, powiedział, że zabroniła nam się tylko widywać u niego/u mnie w domu. Ja jednak, jako że znałam prawdę i trochę miałam dość, kontakt prawie że zerwałam. Ograniczyłam go do kilku smsów przez cały styczeń, i to smsów dotyczących tylko sesji, egzaminów, itp (pomagał mi). Minął styczeń i czułam się już dość z niego "wyleczona". Na początku lutego był ich koncert. Przyszłam, byłam z siebie dumna, bo właściwie cały czas byłam uśmiechnięta (nieźle udawałam). Zdziwił się, że przyszłam, ale nawet ze sobą nie pogadaliśmy. Kilka razy przyłapałam go na patrzeniu na mnie, ale olałam to. Na drugi dzień napisał i zaproponował spotkanie i już wiedziałam, że o coś musi chodzić. No i chodziło. "Wyspowiadał" mi się ze wszystkiego, z tego, że kiedy okazało się, że musi zerwać ze mną kontakt, odkrył, że nie potrafi. Już cały styczeń podobno myślał tylko o mnie. Zerwał z tamtą. Chciałam być silna i wytrzymałam jeszcze jakieś 3 tygodnie bez pokazywania mu moich uczuć. A on biegał za mną, miła odmiana :) W końcu zaczęliśmy być razem. Do dzisiaj jednak staram się nie pokazywać mu, że może być mnie pewny, nie ma póki co żadnych deklaracji z mojej strony, nic.. Boję się tego wszystkiego, ale innego wyjścia nie widziałam - nie potrafiłabym nie wrócić do niego tylko i wyłącznie ze względu na zasady, że "tak się nie powinno, bo za bardzo mnie skrzywdził". Owszem, skrzywdził, i jeszcze mu nie wybaczyłam, ale mam nadzieję, że ten dzień kiedyś nadejdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biusciatka
@milva123 ... jak to pozytywnie brzmi! Aż wróciła mi nadzieja. Tzn. zwiększyła się, bo jakąś tam zawsze mam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej wam :) wiecie, miło się wraca do tego tematu. siedzę sobie sama dzisiaj, odpoczywam od ludzi. mój wyjechał do domu na trochę. a facetów to faktycznie trzeba trzymać trochę na dystans. tylko problem jest taki, że nie może to być specjalnie, na siłę, bo "tak trzeba".. ja w końcu do tego dojrzałam. nigdy w życiu żaden facet nie był dla mnie tak dobry jak on teraz.. tylko jakiś zryty humor mnie dzisiaj złapał, zresztą może dlatego tu jestem i dlatego piszę ;) bo fakt, jak jest świetnie lub nawet w miarę ok to nie czuję tej potrzeby, zdarzało mi się zajrzeć tu kilka razy, owszem, ale jakoś nie miałam ochoty pisać. a dzisiaj mnie jakieś wątpliwości naszły, ja wciąż chyba po prostu niedojrzała jestem. mimo swoich już 25 lat.. czasem myślę, że to taki kryzys trochę wiekowy właśnie, już nie pierwsza młodość, rodzina by mnie widziała już zamężną, a najlepiej z brzuchem, a ja nie jestem gotowa ani na jedno ani na drugie. niby jestem naprawdę szczęśliwa, w sumie nie byłam tak zadowolona z życia ani jako dziecko ani jako nastolatka, ani w liceum, ani na studiach. i chyba teraz próbuję odbić sobie tamte czasy, nigdy nie chodziłam tak często na imprezy, nigdy nie miałam tak dobrych znajomych jak teraz i nigdy żaden facet za mną nie latał jak on teraz. do tego mam dobrą pracę, niczego sobie praktycznie nie żałuję, .. a czasem mnie nachodzą takie myśli jak właśnie dzisiaj, że może coś źle robię. to chyba ze strachu, chyba boję się poważnych deklaracji, chciałabym żeby czas wolniej płynął, jest mi dobrze teraz.. i zastanawiam się czy ten mój kumpel z pracy czymś do mnie pała. bo mi wciąż imponuje. ale raczej nic więcej, raczej nie chciałabym z nim być, a przy tym nie potrafię do niego podejść jak do zwykłęgo kumpla. np. jestem o niego zazdrosna jak poakuje komuś innemu zainteresowanie o_O. męczy mnie to trochę, bo naprawdę kocham swojego faceta. tłumaczę to sobie tym swoim strachem --- boję się deklaracji więc znajduję sobie w innych mężczyznach te cechy, których on nie ma, a możliwe, że wolałabym żeby miał. a poza tym mam głupią cechę jeżeli facet wykazuje w stosunku do mnie jakieś opiekuńcze zainteresowanie to od razu patrzę inaczej. pozdrawiam was ciepło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak z ciekawości
ile zarabiasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak z ciekawości
czytałam Twój temacik i życze Ci szczęścia! a poza tym uważam że pewnie bardzo chciałabyś deklaracji(oświadczyn itd)ale że ich nie ma to jest i strach;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak z ciekawości
czytałam Twój temacik i życze Ci szczęścia! a poza tym uważam że pewnie bardzo chciałabyś deklaracji(oświadczyn itd)ale że ich nie ma to jest i strach;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psycholog Małgorzata
Droga Autorko, Myślę, że mogłabyś pokochać kolegę z pracy, jak i on mógłby zapałać tym samym do Ciebie, gdybyś tylko odważyła się zaryzykować. Tkwisz jednak z stałym związku i nie chcesz naruszyć tej fasady, którą tyle czasu budowałaś. Pamiętaj jednak, że żyje się tylko raz i tak naprawdę możesz potrzebować czego innego niż oferuje Ci obecny partner. Mężczyzna z pracy być może ma To, czego naprawdę potrzebujesz, co przyprawi Cię o przyjemne dreszcze, jak i wypełni Twe serce kompletnie. Z tego co pisałaś wcześniej, nie wydaje mi się aby opisywany tu "chłopak" był mężczyzną Twego życia. Twoje rozgoryczenie wynikało z faktu chwilowego odrzucenia Twej osoby z powodu wątpliwości, które nim miotały. Nie sądzę, że chodziło o miłość, raczej o Twoje podkopane ego. Jednak ego już się uspokoiło, a sercu nadal może przecież czegoś brakować... Zatem zastanów się czy chcesz doczekać dnia, gdy mężczyzna z pracy się zakocha... w innej kobiecie. Czy może wolisz sprawić, byś to Ty była ową kobietą? Zdecyduj sama. Z poważaniem, Małgorzata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psycholog Małgorzata
Droga Autorko, Myślę, że mogłabyś pokochać kolegę z pracy, jak i on mógłby zapałać tym samym do Ciebie, gdybyś tylko odważyła się zaryzykować. Tkwisz jednak z stałym związku i nie chcesz naruszyć tej fasady, którą tyle czasu budowałaś. Pamiętaj jednak, że żyje się tylko raz i tak naprawdę możesz potrzebować czego innego niż oferuje Ci obecny partner. Mężczyzna z pracy być może ma To, czego naprawdę potrzebujesz, co przyprawi Cię o przyjemne dreszcze, jak i wypełni Twe serce kompletnie. Z tego co pisałaś wcześniej, nie wydaje mi się aby opisywany tu "chłopak" był mężczyzną Twego życia. Twoje rozgoryczenie wynikało z faktu chwilowego odrzucenia Twej osoby z powodu wątpliwości, które nim miotały. Nie sądzę, że chodziło o miłość, raczej o Twoje podkopane ego. Jednak ego już się uspokoiło, a sercu nadal może przecież czegoś brakować... Zatem zastanów się czy chcesz doczekać dnia, gdy mężczyzna z pracy się zakocha... w innej kobiecie. Czy może wolisz sprawić, byś to Ty była ową kobietą? Zdecyduj sama. Z poważaniem, Małgorzata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ILE ZARABIASZ??
jestem ciekawa bo mam dylemat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecznie _stęskniona
nie będę się logować to nie ma już sensu...............KONIEC koniec z nami............ a zarabiam 8 tyś......... ale co to za znaczenie ma ...jestem i tak zerem.ON NIE CHCE MNIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdfghjxz
podszyw;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapłakanalicealistka
Miło, że chociaż jedna osoba odpisała! :) Tak właściwie - ja się często zgadzam z takimi opiniami (konkretnie podobną opinią moich rodziców i rodzeństwa). To nie jest tak, że jestem taka ślepa. Tłumaczę go, bo tłumaczę, ale tak naprawdę widzę to wszystko. A gwoli sprostowania, rodzice nie płacili za jego wyjazd, firma płaci, rodzice mu po prostu załatwili. ; ) I oczywiście jak miał pieniądze kupował mi ciuchy, biżuterię itp. Wróciliśmy do siebie - nasunęło mi się oczywiście - no i jesteśmy razem. Właśnie jest za granicą, ale na krótko. No i -> ja wiem, że on mnie kocha. Wiem to i tyle. Jest po prostu niedojrzałym szczeniakiem, któremu w dzieciństwie brakowało silnej ręki (ojca), a którego matka chyba była zajęta prędzej facetami niż nim (on tego nie widzi). Czuję, że mnie kocha szczególnie kiedy go nie ma, kiedy zadzwoni do mnie i cieszy się że słyszy mój głos. Słyszę to właśnie wtedy w jego głosie i czuję, że taki wyjazd czasami dobrze robi - wytęsknimy się za sobą. Tak naprawdę wciąż mam nadzieję, że on się zmieni. I tak się dla mnie bardzo zmienił, a wciąż daleko mu do ideału. Obiecałam sobie, że musi zrobić jakiś kurs i znaleźć stałą pracę, zdobyć średnie wykształcenie i wszystko się ułoży. Nie każdy musi pracować umysłowo no i tyle. I jeśli te warunki spełni... wszystko się ułoży. Jeśli nie... na pewno kiedyś zmądrzeję i odejdę. Ale mimo wszystko wierzę w ten lepszy? scenariusz. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecznie _stęskniona
mam orgazm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MmM.
wiecznie_steskniona co u Ciebie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhgbk
ten temat umarł śmiercią naturalną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO WIECZNIE STESKNIONA
jakim sposobem masz taką talię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
akurat zajrzałam, przypomina mi się o tym raz na ruski miesiąc, chociaż i tak nie widzę większego sensu w pisaniu, skoro wszystkie dziewczyny się rozeszły... co tam u Ciebie, kochamzyciemimo? :) ja już zakończyłam etap związku na odległość, jesteśmy razem w jednym mieście, a wczoraj zostałam zaproszona przez jego rodziców na małą uroczystość rodzinną. cudownie jest patrzeć na szczęśliwe, długoletnie małżeństwa, no i wzruszyłam się strasznie, kiedy pokazywali zdjęcia jego rodziców z liceum, studiów... wtedy wyraźnie było widać, że jesteśmy dopiero na początku długiej drogi i całe życie jeszcze przed nami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka19
Witam wszystkich. Mnie również facet zostawił, po ponad rocznym, udanym, niezapomnianym związku. Psuło się od jakiegoś miesiąca między nami, nie miał czasu, długo pracował, nie przyjeżdżał do Mnie itd. Gdy w końcu się spotkaliśmy powiedział, że się zmienił, że nie jest już tamtym chłopakiem którego kochałam, że nie nadaje się do związku, ogólnie facet ma jakiegoś doła i depresję chyba. Po tygodniu od tej rozmowy powiedział, że jest tylko coraz gorzej między nami, że on nie widzi nadziei dla nas i że chce i tak i tak się rozstać. próbowałam o to walczyć jakoś, ale w końcu dałam spokój, bo widziałam że on chce końca... On był moją pierwszą miłością, mieliśmy wspólne plany, które on inicjował. Wszystko to było na poważnie, a Jemu wierzyłam najbardziej na świecie, nigdy nie podejrzewałam, że tak się to zakończy. A teraz stoję przed faktem dokonanym, zastanawiając się czy lepiej się stało, że zostawił mnie po roku, czy zapłakiwać się, że to nie Ten. Sama sobie jestem winna, byliśmy blisko, jak mąż i żona, jak jedność, a tu proszę bardzo, chyba tylko ja to czułam. Poświęciłam dla Niego bardzo wiele, był moim pierwszym mężczyzną, bardzo się zaangażowałam, dużo straciłam. Teraz żałuję. . Nie rozumiem zostawiania osoby, którą się kocha. Jak się kogoś kocha, to nie chce go się tracić. Dodam, że zostawiając mnie powiedział, że nie ma w tym żadnej mojej winy, tylko w nim, bo on się zmienił i nie umie być taki jak dawniej, a będąc ze mną tylko by mnie krzywdził. Czy można tu mówić o jakiejś poważniejszej sprawie? Wiem, że kobiety innej nie znalazł, bo byłby ze mną szczery, ZAWSZE jest i był, nigdy nie okłamał i gdyby tak było, to by mi powiedział. Teraz nie wiem jak żyć, bo wszystko mi się posypało, na dodatek straszliwie tęsknię za moim chłopakiem i tym jak szczęśliwie mi się żyło będąc z nim. .:C

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dla mnie każde rozstanie "bez powodu" albo z jakiegoś głupiego powodu, to po prostu fascynacja inną osobą. na Twoim miejscu próbowałabym delikatnie wybadać, czy czasem nie miał nikogo innego na oku. na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że jeśli nie miał poważnego powodu do odejścia, to prędzej czy później będzie chciał wrócić. wystarczy tylko dać mu odczuć, że nie ma "otwartej furtki", że zaczynasz nowy etap życia bez niego i przede wszystkim - nie szukać z nim kontaktu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
weszlam na kafe i zdziwilam sie widzac nasz temat na pierwszej stronie :D piszcie co u was :) z moim bylym o ktorym tu pisalam nadal mam kontakt, sporadyczny typu co slychac, uczuc juz nie ma zadnych, czysto kolezensko. on przez te 2 lata nikogo sobie nie znalazl, ale bardzo dlugo chcial cos jeszcze ze mna. ja 1,5 roku bylam sama a od paru miesiecy jestem w zwiazku i wlasnie mam maly kryzys ;) na poczatku czulam sie przy nim jak ksiezniczka, a teraz czuje jakbym mu sie znudzila. niby mu zalezy ale po kazdym spotkaniu zamiast miec usmiech na twarzy w drodze do domu to zastanawiam sie co jest zle i ze nie tak to powinno wygladac. czeka nas rozmowa bo on chyba rowniez nie jest do konca zadowolony z tego co sie miedzy nami dzieje. zobaczymy. mi na nim zalezy ale to nie moze byc jednostronne. pozdrawiam dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka19
dla mnie każde rozstanie "bez powodu" albo z jakiegoś głupiego powodu, to po prostu fascynacja inną osobą. na Twoim miejscu próbowałabym delikatnie wybadać, czy czasem nie miał nikogo innego na oku. na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że jeśli nie miał poważnego powodu do odejścia, to prędzej czy później będzie chciał wrócić. wystarczy tylko dać mu odczuć, że nie ma "otwartej furtki", że zaczynasz nowy etap życia bez niego i przede wszystkim - nie szukać z nim kontaktu. Tylko, czy jest sens ,,badać''? Czułabym się jak jakiś cholerny detektyw, a może lepiej nie wiedzieć? On ma teraz taki czas, że ostatni rok studiów, obrona pracy, w tygodniu praca, nawet nie miałby chyba gdzie poznać kogokolwiek innego. Albo się mylę. Ale szczerze, to nie mogłabym uwierzyć,że jest ktokolwiek inny.Tylko, że to zdarzyło się niecały tydzień temu, ja w tym momencie jestem jeszcze na etapie pierwszym, który bardziej jest tęsknotą za naszymi czasami i za nim samym.Jak by chciał wrócić, to walczyłabym sama ze sobą: mój honor kontra uczucie. Ale jak na razie nie odzywa się, nie pisze nic.Ja tego na pewno nie uczynię, zostawił mnie i miałbym jeszcze pierwsza pisać?O co to, to nie. Ale niestety często zerkam na telefon, czekając a nóż widelec napisze.. Nie wiem czemu ale nie MOGĘ uwierzyć, że mógłby być ktoś inny. A jak by był, to bym miała stuprocentową pewność, że dobrze się stało z tym rozstaniem:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka19
A najbardziej to już dobija mnie ten fakt, że dziewczyny jak widzę na różnych forach, też są po rozstaniach, zbierają się jakoś w sobie, zaczynają nowe życie, trafiają na kolejnych mężczyzn a z nimi okazuje się, że jest znowu nie tak jak trzeba. Znów są wątpliwości, problemy, facetom nie zależy, źle je traktują itd. A po takich traumatycznych przeżyciach każda z nas powinna dostać super-faceta w nagrodę za to ile się nacierpiała. Mówię to oczywiście w przenośni;) Ale to dołujące: z tym nie wychodzi, z następnym też nie itd. Nie wiem dlaczego nam kobietom się to tak często przytrafia. A może lepiej mieć gdzieś cały męski świat i skoncentrować się tylko na samej sobie? Z kolei i w te słowa wątpię patrząc na szczęśliwe 21letnie już małżeństwo moich rodziców.ech:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
każde rozstanie to jakaś nauka i dla nas, i dla facetów. jeśli za pierwszym razem się nie uda i nie wyciągniemy z tego żadnych wniosków (zły dobór partnera, niewłaściwe zachowanie, zbyt wielkie wymagania, itp.), to następne związki też nie będą się udawać. no i każdy nasz facet ma szansę być "tym jedynym", więc czy jest sens odrzucać go z obawy przed rozstaniem? lepiej zaryzykować i spróbować - a nuż się uda :) a co do fascynacji kimś innym - to nie jest równoznaczne ze zdradą. róża, ja zawsze kibicowałam Twojemu byłemu ;) szkoda, że nie dostał kolejnej szansy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej :) miło widać znajome loginy :D róża, ja też jakoś kibicowałam Twojemu Ex jakoś ;) może to przez sytuację, nie wiem. a co to za nowy facet? :) a ja? zamieszkałam sama. coraz częściej budzę się z myślą, że muszę swój związek zakończyć. że to nie to. ale nie potraffię tak po prostu odejść. zawsze taka byłam. jak się do czegokolwiek lub kogolowiek przywiązuję to mimo, że widzę, że coś nie gra, tkwię w tym aż będzie już tak źle że zostaje krzyk. sama wyprowadzka od Niego była traumatyczna. tylee że ja to tłumaczyłam pewnym powodem, któego tu nie będę przytaczać, jednak był to powód powiedzmy, bardzo racjonalny i prawdziwy. inna sprawa, że nie dojrzałam do tego jeszcze żeby mu powiedzieć że drugim powodem jest fakt, że zaczynam się na serio podkochiwać w koledze z pracy :] i powoli sobie zdaję sprawę dlaczego chcę to zakończyć. całkiem niedawno przy małej sprzeczce on powiedział "czemu ty raz mi nie możesz zaufać?" chodziło o taką durnotę, miał dotrzymać pewnego terminu, ale faktycznie złapałam się na tym, że uważałam, że jak mu nie przypomnę o terminie to on nie zrobi tego, co powinien. i że temu koledze z pracy ufam bardziej.. i chyba to mnie najbardziej do niego ciągnie. a relacje mamy coraz lepsze.. Małgorzato, bardzo dziękuję za opinię. masz dużo racji.. i wiem, że zachowuję się mega niedojrzale. i że jestem okropną osobą. i że stoję w miejscu i żyję z dnia na dzień (chociaż to ostatnie w tym momencie tak bardzo mi nie przeszkadza NA RAZIE). ale myślę, że każdy, kto był kilka lat w związku, a ponadto druga osoba jest mega zakochana to nie ma nic trudniejszego. ale później przychodzi taka myśl, że może to moje widzi mi się, że może jestem psem ogrodnika i jak skończę to co jest będę chciała z powrotem a to będzie niemożliwe..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak miło widzieć znajome loginy:D I nastroje o wiele lepsze niż wtedy kiedy temat kiełkował i prężnie się rozwijał;) U mnie w sferze uczuciowej prawie maj;) Od kilku miesięcy jestem w szczęśliwym ( taką mam nadzieję) związku. Zamieszkaliśmy razem, wszystko się powoli rozwija i mam nadzieje,że będzie trwać. W sumie historia typowa i nietypowa jak wszystkie inne. Znałam mojego chłopaka już wczesniej, prawie rok zanim poszliśmy na naszą pierwszą randkę. Przychodził do mnie do pracy jako klient, czasem zagadał, zazartował ot tak. W sumie uważałam go za babiarza, bo po rozstaniu ze swoją dziewczyna można powiedzieć ze rzucił się w wir spotykania z innymi, sam sobie tlumaczyl to tym ze po trwającym 10 lat związku po prostu nie potrafił być sam. Kilka miesiecy temu mialam dosc trudna sytuację w pewnej kwestii i poprosiłam go o pomoc bo akurat w tej branży jest specjalistą. Spotkanie na gruncie zawodowym, pomógł mi w rozwiązaniu problemu, z mojej strony dziękuje, każdy w swoją stronę i tyle. Poza tym miał dziewczynę, z którą wtedy się spotykał. Pozniej niby w zartach dostałam propozycje pójscia na kawe, ale zawsze go zbywałam jakims zartem, a po ostatniej takiej propozycji powiedzialam ze pojde ale wtedy jak bedzie wolny, bo z zajętymi się nie spotykam. Po kilku dniach wrocil z tą sama propozycją jako wolny facet... Zgodziałam się chyba bardziej ze zwyklec ciekaowsci o co tak naprawde mu chodzi, bo tak naprawde przypuszczałam ze on liczy na to ze będę jego kolejna zdobyczą;) To by się srogo przeliczył. Skracając całą opowiesc okazał się bardzo sympatycznym rozmówcą, zakochałam się dość szybko o co siebie w zyciu bym nie podejrzewałą. On też wpadł po uszy i byl tym fakte,m szczerez zaskoczony, bo po rozstaniu z dziewczyną sam mówił ze nie liczył na trwały zwiazek bo myslal ze juz nikogo nie pokocha. PO 4 miesiacach zamieszkalismy razem, jest mi z nim tak jak z nikim do tej pory. Oczywiscie trzezwo patrze na całą sytuacje, a najgorsze ze wciąz boje sie rozczarowania, zauwazam ze jestem zazdrosna, choc nie okazuje tego, nie mam powodu podejrzewac go o nic, ale jak juz raz bylo się sparzony, to gdzies to głupie przekonanie wciąż kiełkuje. A to co mnie czasem gryzie to obecność w jego życiu...przyjaciółki;p Wiem ,że kiedyś łaczyło ich coś wiecej, ale oboje zle się czuli w relacjach bliższych, tzn.zwiazek był krotki i nie wyszedł, ale pozostala przyjazn (tfu, jak cięzko brz,i to kiedy chodzi o wlasnego chlopaka;)) Czasem spotykaja sie na piwo, pogadac. Dziewiczyna jest po kilku zyciowych zakretach, samotna, ale ma dzieci. Jesli chodzi o moje relacje z nią to wlasciwie sa zadne. Probowałam jakos nazwiazywac kontakt, ale jak jestesmy we troje to atmosfera jest prawie grobowa.Moj chlopak podtrzymuje rozmowe , ale juz sam zauwazył ze to nie ma sensu bo wyraznie obie mamy do siebie dystans. Ona nie probuje go przełamać,a ja już też zrezygnowałam. Wiem ze jestem dla chlopaka tą najważniejsza, daje mi to odczuć, ale same wiecie że jakies tam ziarenko niepokoju zawsze się pojawia. Mimo tego szanuje tą sytuację, nie wypominam mu, ufam,że to co kiedyś powiedzial o ich relacji jest prawdą. Widać żadna miłość nie może być pozbawiona choć odrobiny niepewności, może dzięki temu ludzie tak bardzo się staraja i pielegnują to co maja? Ale jestem szczesliwa, jak już dawno nie byłam,niech to trwa, oby jak najdluzej. Pozdrawiam!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nudna...
wiecznie steskniona,super, że odezwałaś się,naprawdę fanie się Ciebie czytało ,ja mam ułożone pełne miłości życie ,więc nuda...:))piszcie dziewczyny nadal co u Was;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecznie_steskniona, ojej :( mam wrażenie, że przeżywałam dokładnie to samo, fascynacja inną osobą, przekonanie, że jestem nieszczęśliwa w związku i z kimś innym mogło być lepiej... w żołądku mnie skręca na samą myśl, jak mogłam wszystko zniszczyć, stracić kochaną osobę... z drugiej strony pewnie nigdy bym się o tym nie przekonała, gdybym nie spróbowała. kochamzyciemimo - świetnie się czyta takie dobre wiadomości :) co do koleżanki, polecałabym uważać, bo pewnie będzie do niej leciał po każdej sprzeczce. najwięcej kłopotów z przyjaciółkami facetów pojawia się w momencie, kiedy partnerka staje się "złą, wymagającą, marudzącą jędzą", a przyjaciółka jest "zawsze miła, uśmiechnięta, pomocna, wysłucha, doradzi...". wystarczy być dla niego taką "przyjaciółką", a nie powinno być problemów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×