Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wiecznie_steskniona

chłopak mnie rzucił :(

Polecane posty

:) w_s pamietam jak ja pisałam moja magisterkę, tyle ze mnie rozne dołki i chwilowe zawirowania strasznie mobilizują, po prostu tak jakbym odnalazła wtedy ujscie dla tych wszystkich problemów, bo mam jakies zajęcie. Teraz chyba dostrzegam ze to ta dziwna sila o ktorej mowila moja siostra, ze co by sie nie dzialo, to czas łez przejdzie, pozbieram sie i idę dalej. Wczoraj pisałam,ze mój ex pisał z pytaniem czy wybiorę sie z nim na mecz. Wahałam sie, bo jak odwyk to odwyk,ale ze pod wzgledem uczuc jestem masochistką i czasem testuje sama siebie to postanowilam ze pojde. Doszlam do wniosku, ze obecnie musze przechodzic jakis okres buntu. Po spotkaniu nie czułam ani niedosyty,ani żalu, ani niczego innego co by sprawilo ze wracam i zaczynam plakac do poduszki. Faktem jest ze nie potrafie jeszce rozmawiac z nim tak zwyczajnie, normalnie, opowiadac jak to wczesniej bylo cos sie wydarzylo itd. Nie jest sztucznie ale on to raczej zauwaza, poza tym ciezko mi sie tak po prostu usmiechnac do niego. Tak jakbym stala za jakas bariera i nie chciala zeby on jakikolwiek moj gest odczytał w inny sposob niz powinien. Minął miesiac wiec to za krotko zeby powrocic do jakiejkolwiek normalnosci, ale narazie znieczuliłam sie chyba. Boje sie ze to tylko chwilowe bo przyjdzie jakas wolna chwila, wieczor, wolny weekend a ja zaczne wpominac jak to bylo kiedy bylismy razem a teraz obydwoje siedzimy w pustych mieszkaniach. Zreszta mam mysli bardzo podobne do was, ze juz bede sama, ze nie spotkam nikogo, ze nic juz sie nie wydarzy. Bardziej chyba gram sama przed soba, dusząc uczucia w sobie. Ta sztuke juz jakis czas temu opanowalam prawie do perfekcji. Ktos kiedys potraktowal mnie jako klin po nieudanej milosci i od tamtego czasu zagłuszanie uczuc calkiem niezle mi wychodzi. Dzisiaj piątek i na dzis wstępnie umawialismy sie z cichym wielbicielem;) Nie wiem czy do niego dojdzie, szczerez mowiac tchorze troche. Widzielismy sie w pracy,pogadalismy chwile, wydaje sie bardzo sympatyczny, ale ja go wciaz porownuje z ex :/ Wiem ze nie powinnam bo nawet nie mysle o kims nowym,ale z drugiej strony zstanawiam sie wlasciwie po co mialabym sie z nim spotkac? zeby udowodnic cos sobie? zemscic sie? Sama nie wiem czy nie probuje sie pocieszac i dowartosciowywac :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurwa, tak na prawdę to ja nie umiem już bez niego normalnie funkcjonować. Nie chce myśleć o nim-myślę o nim, chce myśleć o czymś innym-myślę o nim, nie chce o niczym myśleć-myślę o nim. Czy to jakaś kara mnie spotkała za życiowe przewinienia, bo wolałabym inna pokutę....ale to tylko retoryczne pytanie, zadaje je właściwie sama sobie. Dziewczyny proszę powiedzcie czy to kiedyś przejdzie? Czy zawsze się już tak będę czuła? Bo na chwile teraźniejsza straciłam sens mojej egzystencji i jedyne co mnie jeszcze trzyma to moja rodzina i przyjaciele. Z jednej strony wiem ze nie moge go zmusic zeby mnie pokochal, ale z drugiej nie umiem juz normalnie myslec i zyc i chcialabym sie do niego przytulic jak kiedys, a wiem ze to nie mozliwe......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wellnes przejdzie, na pewno przejdzie. Uczucia to mieszanka mysli, wyobrazen, przyzwyczajenia i tego "coś" co ludzi do siebie przyciaga. Oczywiscie to duze uproszczenie. Czas pewnie leczy rany, na pewno. Chyba trzeba czasem stac sie egoistą powtarzajac sobie ze jestem najlepsza, stać mnie na wiele i doskonale sobie poradzę. Zreszta tu nawet nie potrzeba egoizmu, my takie po prostu jestesmy, wartosciowe i bardzo wrazliwe. Jakby nie patrzec stracilysmy cos co kochałyśmy, kochamy. Z dnia na dzien skonczyla sie bliskość, bycie, to co wszystko co wspolne. To co czuć w srodku, te wszytkie mysli sa nie do zniesienia, ale trzeba iść dalej, pomyslec o sobie, bo na to wszytko chyba nie ma jednej uniwersalnej rady. Tylko czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
nie chce na forum upubliczniac swojego gg, kazdy moze tu wejsc, znajdzie sie ktos kto bedzie sobie żarty robil, takze albo napisz na forum albo ty mi daj swoje :) co tam slychac dziewczyny?? ja sie dobrze trzymałam ale mam juz wszystkiego dosyc, jestem sama, brakuje mi jakiejs bliskiej osoby...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Witajcie... od wczoraj czytam wszystkie Wasze posty od początku... wcześniej długo szukałam forum, na którym ktoś czułby sie podobnie do mnie... jeśli pozwolicie do przyłączę się do Waszego grona ehh niestety:( Z moim byłym (?) zaczeło się ok. roku temu. Wtedy leczyłam jescze rany po porzednim "związku" (facet wyjechał bez słowa na 3 miesiące), zawsze miałam pecha do mężczyn... On był przyjacielem mojego przyjaciela, ogólnie chłopak z naszej ekipy tylko jakoś nigdy nie zwracałam na niego uwagi, mysląc cały czas o tamtym... w końcu na pewnej imprezie u niego się zaczeło... poszliśmy na długi spacer z psem, rozmawaliśmy i jak mi później powiedział - wtedy zaczął coś do mnie czuć... ja traktowałam go jak kolegę, w pewnym sensie pocieszyciela po tamtym... ale długo nie weszłam z nim w bliższy kontakt. Dopiero na imprezie u znajmoego mnie pocałował i tak się ciągneło - wyjścia ze wspólnymi znajomymi, pocałunki... to trwało od marca do sierpnia. Byłam szczęśliwa, ułożyłam sobie życie na nowo po nieszczęśliwej miłości i ZAWSZE mówiłam Jemu, że nie chcę Go zranić, że nie chcę związku, że się boję a On zawsze odpowiadał że będzie walczył... i walczył, starał sie, był przy mnie, wysyłał kwiaty... potem zrobiliśmy urodziny wspólne bo on ma dwa dni po moich i tam się pierwszy raz kochaliśmy... zaczeliśmy być razem... i na początku traktowałam go trochę oschle, często wywoływałam kłótnie, nie mówiłam że kocham choć kochałam:( ale bałam się i tłumaczyłam Mu to:( a potem pod koniec listopada pierwszy raz mnie zostawił... tak nagle, spałam uNiego, poszłam do szkoły w niedzielę, potem przyjechałam a On powiedział, że "nie wie czy chce ze mną być" ... :( wytrwałam tydzień i na urodzinach wspólnego kumpla się pogodziliśmy... już miało być dobrze, kiedy powiedziałam coś nie tak o jego rodzicach i znowu to samo... nie chciał mnie widzieć, święta zapłakane, sylwester osobno i po sylwestrze powiedział mi że nie widzi Naszej wspólnej przyszłości, że wie że się nie uda, że nie ma co próbować... płakałam oczywiscie błagałam... w końcu wróciliśmy do siebie... sielanka trwała od 1 lutego cały czas... mówił że czuje jakbyśmy zaczęli od nowa, że jest super, że chce żebyśmy byli szczęśliwi... a we mnie cały czas strach że znowu mnie zostawi... tak jak pisałyście - brak minki w esie, jego zły humor i ja już w panice, wieczne pytania, telefony, żeby zapewniał... i zapewniał... i było dobrze dwa tygodnie... przyszły walentynki, kupiłam Mu prezent, pojechałąm po kolację wino, wróciłam do Niego (mieszka blok obok niestety...) a on przywitał mnie w starej koszulce, w brudnym pokoju... nic nie dostałam... był smutny, mówił że nie wiedział że to dla mnie ważne święto bo On go nie lubi, nie obchodzi... powiedziałąm, że dobrze, że nic się nie stało... leżelismy przytuleni, On zasnął, ja poszłam do domu... we wtorek na chwilę u Niego byłam bo jechał grać w piłkę więc dużo czasu między moją pracą a jego wyjściem nie było... w środę pisał bardzo oschle, mieliśmy iśc do kina, powiedział że nie da rady, że w ogóle nie wie kiedy będzi emiał czas... zwolniłam się z pracy, pojechałam do niego... miał zły humor, mówił że nie chce rozmawiać, że nie ma na nic ochoty, że mam go nie przytulać, nie całować bo dziś go to irytuje i nic więcej, że mam wyjść i wrócić jutro... i wczoraj cały dzień zero odezwu z Jego strony... w oknach było ciemno cały czas więc nawet nie poszłam... zasnęłam, obudziłąm się przed 22 i od razu do okna... już się świeciło a on nadal zero odezwu... do teraz:( niew iem co robić, płaczę cały czas, boję się że znowu zawaliłam, że z abardzo Go osaczyłam, że on już uciekł i nie wróci:( tak bardzo nie chcę Go stracić eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Dodam że ja mam 24 lata w tym roku, On 26... tak bardzo wierzyłam, że to już TO, że spotkałam świetnego faceta... w kiedy już naprawdę Mu zaufałam i zrozumiałam że kocham to On odchodzi... bez wytłumaczenia przestaje sie odzywać... nie wiem co robić:( od środy odkąd od Niego wyszłam bo chciał zostać sam ten dzień nie napisałam nic do niego... telefon trzymam w kurtce w innym biurze żeby przypadkiem nic nie napisać... ale modlę się, żeby już była 17, żebym wyszła z pracy i pojechała do domu... zobaczyć czy świeci się światło w Jego pokoju i pójść, porozmawiać:( choć nie wiem czy powinnam ale tak bardzo chcę:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Też osttanio mam doła BYwa że czasami wydaje mi sie że wogóle nie istniał, że go nie było...Od rozstania mineło 3 tyg, od widzenia go 2 tyg wtedy w tym klubie...Jest mi dużo lżej że go nie widzę, że nie mam żadnego kontaktu, ż nie czytam jego postów na FB...Kilka dni temu znów zajrzałam na jego numerr gg Przeprowadza się do mieszkania, wczesniej wspominał że chciał wynając kawalerkę..Mówił że będziemy mogli więcej czasu spędzać ze sobą...Bez sesnu....Nie rozumiem, nie pojmuje...Pusta i strach i wielki dół..Rano budze sie przed budzikiem, myslę dlaczego tak wyszło...Cieszę się jedynie że nie widzę go, że nie mamy wspólnych znajomych, wspólnych miejsc........Tak jest łatwiej...Ciesze się że uszanował moją prośbe i że sie nie kontaktuje ze mną..Bo nadzieję bym miała w dalszym ciągu i na pewno nie zdecyduje się na żadne życzenia czy urodzinowe czy świąteczne.... Karpatka Odezwałaś sie do niego , pisałaś i znów poczułaś sie jakby znów Cie rzucił.......Dużo sobie wmawiamy że jest lżej, lepiej ale jakikolwiek kontakt i wraca wszystko.....Też chodzę na imprezy ze znajomymi, bardzo lubie tanczyc, jednak gdy wracam i kładę się spać chcę do niegoo..Durna jestem..wiem że nic się nie zmieni, że nie mogę mieć nadziei, że nie zmieni mu się zdanie..... Mam nadzieję że się nie odezwie...że nie napisze bo w głębi serca wiem że potem rodzi sie nadzieja...i nawet z grzeczności chcę mieć tyle siły żeby nie napisać.... Nie oszukujmy sie.......oni zawsze wracają, zawsze piszą po jakims czasie, miałam tak nie raz gdy rozstawałam sie z chłopakiem, to po roku czy wiecej pisał, hej co tam słychaj.....Fakt wówczas przechodzi już ten cały szał......Ale lepiej tego nie odgrzebywac bo wraca, nie to samo ale wraca......Może rzeczywiscie jest cos takiego że po jakims czasie cos człowiek sobie uświadamia czego chce, co czuje co stracił........Ale moim zdaniem to są wyjątki a my niestety jestesmy REGUŁĄ Najgorszy jest ten strach przed samotnością PO prostu chciałabym kogos mieć, nie koniecznie jego Żeby nie być samej..Tak się boję że zpstanie tylko praca i nie bede miala okazjo poznac nikogo....Znajomi są ale Ci sami...Owszem wychodze do klubu i tam można kogos poznac.......Ale jesli człowiek za badzo chce żeby cos wyszło to to sie sypie po prostu..Nie jestem jakas zdesperowana czy cuś po prostu źle jest mi samej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do opuszczona Najlepiej będzie jak NIC NIE BĘDZIESZ ROBIĆ Serio bo to nie ma sensu Czytałas nasze historie i wiesz jak to wygląda Oni podjeli decyzje już i trzeba sie pogodzic Codziennie cierpimy i chcemy zapomniec Nic nie poradzisz Musisz poczekać i nie narzucać mu sie....Bo wtedy już się sypnie szybciej chociaz i tak sie posypało u Ciebie....Przeczytalas nasze historie i zapewne wiesz że podobnie jest u Ciebie , nawet tak samo Sama widzisz co nam daje kontakt z nimi , nic tylko ból i powracające cierpienie..Wiem że przykro Ci jest to czytać ale taka jest prawda, cięzko nam sie z tym jest pogodzic sie ale chyba nie mamy wyboru i jeszcze sporo naszych łeż i tęsknoty i czasu upłynie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kochamzyciemimo z dnia na dzien-masz racje bo u mnie w doslownym slowa tego znaczeniu tak wlasnie sie to wszystko skonczylo. Paroma jego slowami i wszystko peklo jak banka mydlana, a to chyba ja mialam zamydlone oczy. Z reszta nie wiem, teraz mysle zupelnie inaczej. Chyba jeszcze nie jestem gotowa na to zeby sie pozbirac, pobede w "proszku" dopoki nie znajde na to wszystko sil zeby stanac na nogi. Czasem wydaje mi sie ze wy jestescie naprawde silne kobitki ja sie wyczerpalam. Ale tak jak piszesz czas, czas i tylko czas.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakręcona_87 moj problem polega na tym ze ja nie chce miec nikogo innego niz on....wole byc sama. Nie umialabym chyba juz nikomu zaufac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Wiem... ale też boję się tej samotności... wspomnienia wracają cały czas... to jak pierwszy raz mówił, że się zakochał, to jak patrzył:( jak poznał mnie z rodziną, mówił że czuje taką bliskość, że widzi to w moich oczach... a teraz nagle przestał sie odzywać:( Ty masz tak, że nie macie wspólnych znajomych, wspólnych miejsc... my mamy wszystko wspólne - ja patrzę w Jego okna, patrzę czy stoi auto, mamy wspólnych wszytskich prawie znajomych... tego się też obawiałam, jak wchodziłam w ten związek, że jakby kiedykolwiek się posypało to zostanę sama bo jak mam się spotykać ze znajomymi jak On tam będzie... tylko ze wtedy byłam pewna ze jeśli kiedykowliek dojdzie do rozstania to dlatego że ja tak postanowię.. a zrobił to On i to tak cholernie boli:/ juz wiele rzeczy wcześniej zrobiłam źle, biegałam, jeździłam do niego pod pracę, jak tylko pojawiało sie światło w oknie to biegłam do niego... i wiem, że było gorzej i zdaję sobie sprawę że nie tędy droga ale to jest silniejsze ode mnie... ja zawsze miałam tak, że najpierw to ja byłam górą, oni zabiegali, starali się a jak już zaufałam, otworzyłam się - wtedy ranili, śmiali się, odchodzili... rzadko wchodzę w związki, miałam jeden poważny 4letni który skończył sie ogromnym 8miesięcznym upokorzeniem... godzeniem na bliskość fizyczną po to tylko żeby był... pozbierałam się, 3 lata byłam sama aż poznałam kogoś na studiach - i znowu ten sam scenariusz, ja niedostępna z obawy przed zranieniem, w końcu pozwalam mu się zbliżyć i on wyjeżdża bez słowa, bez pożegnania i jak już się po tamtym pozbierałam, obiecałam sobie że nigdy więcej się to nie powtórzy, że nie będę błagać o miłość, poniżać się... a teraz z Nim historia się powtarza... i ja nie jestem sobą bo zawsze byłam pewna siebie a teraz jestem zapłakana, zmutna, pozbawiona wartości siebie, żebrząca o chwile szczęścia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wellness To nie jest tak żeby mieć byle kogo My tez wolałybysmy byc z nimi, bo i znamy, bo czujemy cos do nich Ale co poradzisz????????? Nic nie poradisz!!!!!!!! U mnie był jeszcze większy szok jak ze mną zerwał Bo to on sie starał bardziej i tak sie zachowywał Wczoraj byłam u siostry na noc, otworzyłam gg i archiwum i tam własnie była wiadomość od niego, 2 dni wczesniej za nim ze mna zerwał a wiadomość była taka że wysłał milony całusów, dla mnie to bez sesnu jeżeli chce sie z kims zerwac to nie wyysla sie takich rzeczy A on robił to do ostatniej chwili do osttaniego dnia JEstem dalej w szoku i czesto grzebie w pamieci czy zle cos zrobilam , czy za mało sie starałam, moze za mało okazywalam to......nie mam pojecia Nie narzekał, nie czułam że cos sie psuje, nie narzucałam sie, to on za mna dosłownie biegał ..Czułam że jest coraz lepiej że coś z tego bedzie A tu wyszłam na kolejna randkę, cał mi całusa , przytulił a za chwile mówi że lepiej byc singlem......To mi to wytłumacz...bo ja nie pojmuje.... a do Ciebie przyjdzie tak czas że zrozumiesz że nie możesz tak wegetować, ciągle płakać, narzekac, myśleć, analizowac....Tak sie długo nie da...To męczy...Dojdziesz do takiego momentu że stwierdzisz że koniec z tym i nie chcesz tak dalej Nie mówię że to bedzie za tydz, może za miesciac czy rok POzostaje Ci czekac....Nie zmusisz nikogo do miłóści......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wellness, tak jak napisałaś, musi minąć sporo czasu zanim się pozbierasz, ale kiedyś nabierzesz dystansu do całej sprawy, i zaufasz komuś, może będziesz bardziej ostrożna ale zaufasz i będziesz szczęśliwa, ja wiem, że w tej chwili wspominanie o nowych związkach czy innych facetach brzmi dla Ciebie banalnie i zupełnie niedorzecznie. Ale może warto pomyśleć, że najlepszym lekarstwem będzie nowa znajomość? Ja też przez to przechodziłam i też myślłam, że nic dobrego w zyciu mnie nie spotka, że albo ON albo nikt.... musiało minąć 2 lata abym zrozumiała, ze myśląc tak bardzo się myliłam. Dopiero niedawno poznałam kogoś, nie jesteśmy razem na razie ale spotykamy się i jak go widzę to mam tzw"motylki w brzuchu", już nawet zapomniałam jakie to fajne uczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"...czy zle cos zrobilam , czy za mało sie starałam, moze za mało okazywalam to..." Szukanie winy tylko w sobie i rozpamiętywanie czy coś źle zrobiłaś czy nie, nic nie da i sama przecież o tym wiesz. Czasu cofnąć się nie da, stało się i teraz trzeba zmierzyć się z teraźniejszością, oswoic sie z sytuacją i żyć dalej... Jest ciężko ale nic innego nie pozostaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuje xxxsłoneczkoxxx Dziękuje za Twoje wpisy Bardzo miłe to jest że pisze Tu ktos kto ma wszystko za sobą i z perspektywy czasu patrzy inaczej... JA wiem to wszystko że nie należy juz analizować , tylko dziwi mnie jak ludzie potrafia nie wiem jak to nazwać, może oszukiwać czy wykorzystywac bo nie pojmuje jak jemu dosłownie z dnia na dzień sie odmieniło.....Nie pojmuje i nie zrozumiem nigdy..Tym bardziej że byłam przekonana, dałabym sobie rękę uciąć że bardziej chciał , a nawet zaczełam sie bac tego że tak sie nakreca szybko a tu nagle takie kwiatki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zakręcona, ja też tego nie rozumiem, mimo że minęło dwa lata i wiele razy analizowałam w głowie zachowanie mojego byłego, jego decyzje i słowa tak jakby rzucone na wiatr, nie znalazłam sensownego wytłumaczenia i on sam choć wiele razy próbował sie usprawiedliwiać, też go nie znalazł. Dlatego mówię Wam że nie warto się zastanawiać, bo będziecie tylko cierpiały a odpowiedź i tak się nie znajdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokładnie jak mówisz słoneczko....No ale każda z nas musi sama do tego dojśc...Żeby zatrzeć mysli o nich bo pozbycie wspominień jest niemożliwee Ale fajnie że Ty wyszłaś na swoja i na prostą i masz to za soba, to daje nadzieje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakrecona do mnie tez normalnie pisal, jak sie spotykalismy to mnie czule przytulal az nagle mnie ktoregos dnia oszukal i jak spotkalismy sie zeby to wyjasnic to powiedzial ze nie powinnismy sie spotykac....nawet nie wiedzialam co powiedziec, wydawalo mi sie ze to jakis koszmar z ktorego po prostu nie moge sie obudzic. Zle mnie zrozumialas, ja sie domyslam ze wszystkim nam jest tu ciezko, bo kazda ma podobna sytuacje. Mialam bardziej na mysli ze czas naprawde jest jedyna pomoca(skuteczna) a ja jestem na razie taka "swiezynka" i nie moge sie pozbierac. 🌼 I wiem jedno ze nie wyobrazam sobie siebie z jakims innym mezczyzna, bo zwyczajnie go kocham.....😍 Ale musimy byc silne, bo sa rzeczy w zyciu na ktore my nie mamy wplywu i co niestety nie jest w naszej mocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
No analizowanie jest najgorszą rzeczą jaka można zrobić... bo myślisz sobie: wczoraj przecież było wszystko dobrze, przytulał, całował... a dzisiaj mówi , że to jednak nie to?? To przekracza granice rozumowania racjonalego, tego się nie da wytłumaczyć... ale najgorsze że my szukamy winy w sobie, zastanawiamy się dlaczego?? co ja takiego zrobiłam?? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też tak miałam, obwiniałam się za to że on mnie nie kocha, teraz wiem, że to totalna bzdura. Powiedział tak jak większości z Was, że nie wie co czuje i powinniśmy pożyć trochę bez siebie, żeby zobaczyć jak to wszystko będzie wyglądać. Myslałam, że świat runął mi na glowę wtedy, potem chciał sie spotykać, bo mówił że mu mnie brakuje... ja czekałam tylko na takie wiadomości leciałam do niego jak na skrzydłach bo miałam nadzieję, że moze jednak zrozumiał, że kocha mnie naprawdę i żyć beze mnie nie może, ale jak od niego wracałam to już było gorzej bo miałam wyrzuty sumienia, że daje sobą manipulować, że robie z eibei idiotkę, nie wiedziałam w jakim charakterze do niego chodzę lub on do mnie... przyjaciółki? Przyjaciółką być nie chciałam. Jak sobie teraz to wszystko przypominam to aż łezka się w oku kręci, że też faceci potrafią być aż tak obłudni i cyniczni... na szczęście nie wszyscy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Ja mam wrażenie że wszyscy... ten facet wydawał się naprawdę świetny... dobry, uczuciowy, uczciwy... i nagle się zmieniło... wydaje mi się jakbysmy się zamienili rolami... jakby on przejał mój charakter a ja Jego... w jakiejś części... nie znałam Go od takiej strony, nie wiedziałam że potrafi być aż tak okrutny... i jescze wspólni znajomi eh z dwójką z nich on pracuje, jak nie odbierał zdarzało mi się do nich dzownić i za to tak miw styd bo oni wszystko wiedza, jaks ie poniżałam, jak prosiłam:( a że to faceci to staną po jego stronie... poza tym oboje samotni a jeden z nich w wieku 28 lat okropnie sfrustrowany, na każdym kroku podkreślający jak to on nie znosi kobiet i że to one są przyczyna wsyztskich nieszczęśc... jak pomyślę że On tego słucha eh:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwierz mi, że nie wszyscy, są faceci dobrzy, wartosciowi naprawdę i to przeważnie on byli ranieni przez kobiety, tak jak na przykład ten z którym się spotykam... straszny wrażliwiec. Ale wcale nie przekreśla innych kobiet, dlatego też my starajmy sie nie wrzucac wszystkich facetów do jednego worka. Niczego nie będę przyśpieszać niech wszystko kroczy swoim rytmem, może się nam ułoży. Ale wiem, ze takie doświadczenia jak nasze dziewczyny, wzmacniają o wiele trudniej poźniej zaślepić się miłością dac sobą manipulować.. porzez wszystkie doświadczenia czegoś się uczymy, przez te niestety przykre też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OPUSZCZONA masz 100procentowa racje, dletego ja staram sie o tym nie myslec bo chyba bym zwariowala. Kurcze czasem chcialabym miec magiczna różdżkę, co to by sprawila ze wszystko ulozylo by sie pomyślnie, ale niestety realia sa zupelnie inne..... Wiem jedno, napewno nie szukam sobie kogos innego i staram sie bazowac na tym co mam i co jest teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Ja nie potrafię się z nikim spotykać... pracuję do 17, wracam do domu i kładę sie do łóżka i płaczę:( nie odbieram tel od przyjaciółek, od nikogo... a najgorsze sa poranki, też wstaję grubo przed budzikiem, ok 4 rano a budzik mam na 6:30... nic nie jem znowu, po pierwszym rozstaniu miałam tak, że wszystkie ciuchy na mnie wisiały, wchodziłam w rozmiar 36 a nie 38 eh teraz od dwóch dni nie jem, wstaję o tej 4, palę papierosy do 5, wtedy On wychodzi do pracy więc patrzę przez okno eh chore to jest wiem, czuje sie jak psychopatka:( ta pustka w sercu jest nie do zniesienia... jak pisałyście - jescze wczoraj sie kogoś miało obok, było do kogo wracać a dzisiaj nagle nie ma nikogo... bez ostrzeżenia:( to jest niewyobrażalne, nie mam pojęci ajak to znieść, myślałam że juz nauczyłam się nie umierać przez rozstanie po poprzednich dwoch przypadkach ale jednak nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
troche tutaj narzekamy, marudzimy, piszey jacy faceci sa nieczuli..Takie forum pomaga, przynajmniej dla mnie Mozemy analizowac nie tylko swoje ale i czyjes sytuacje I wyciagac wnioski....Zostałysmy zranione i to bardz, mam nadzieje że czytając to za kilka miesiecy bedziemy sie z tego smiac...oby nastapilo to jak najszybciej ... dziewczyny nie poniżajcie się Wiem jakie to ciężkie, też kilka razy miałam ogromną ochotę napisać do niego, ledwo sie powstrzymałam.. I dobrze , nie ma sensu sie do niech odzywac!!!!!!! i błagać o kontakt Olać ich nawet wbrew sobie Ciężkie ale jedyne rożsądne rozwiązanie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
wellness... ja bym chciała mieć magiczny zegarek, dzięki któremu cofnęłabym czas dos ierpnia i już nic nie zepsuła i mówiła ze kocham kiedy to czułam i okazywałą te uczucia a nie chowała się za strachem... bo koniec końców wyszło że i tak cierpię i nie umiem sobie z tym poradzić... wszyscy dookoła mówią: olej go, dawno powinnaś kopnąć go w tyłek... przyjaciółki, mama tata po prostu wszyscy... ale ja nie potrafię... mama mi dziś rano powiedziała jak zaczęłam znowu płakać że to co odstawiam to jakaś "parodia" przez jakiegoś palanta, który tyle razy mnie juz skrzywdził i powinnam zamknać ten rozdział... że zmieniłam się, kiedyś wychodziłam na piwo, na bilard, codziennie praktycznie gdzieś ze znajomymi, wyjeżdżałam a teraz jestem wrakiem człowieka, nie jem, palę paczkę dziennie, leżę i płaczę... ale czuję taką pustkę że nie potrafię chyba juz inaczej...totalnie przestałam wierzyć w siebie... boję sie jak Wy wszystkie że juz nigdy nie znajdę prawdziwej Miłości... bo skoro po ostatniej tak bardzo się bałam że to w pewnym sensie zniszczyło mój obecny były związek to co będzie teraz... jak tez były plany - wspólne zamieszkanie, dwójka dzieci... mówił że gdyby miał się komuś oświadczyć to tylko mi... długo przed tym zanim zaczęliśmy być razem eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
zakręcona.. rozsądek mówi - nie pisz, nie dzwoń, nie chodź... a te głupie serce ciagle swoje - idź, może to coś zmieni... może to nie tak:( a On nadal milczy:( jak mozna tak odejść bez słowa... przestać się odzywać... oglądaliśmy ostatnio Przyjaciół, i tam Chandler zastanawiał się jak powiedzieć kobiecie, że nie chce z nią byc żeby było z klasą przez wgląd na to co ich łączyło... a Joey na to - bądź prawdziwym mężczyzną - przestań się odzywać... cały czas o tym myślę eh czy On też postanowił być "prawdziwym mężczyzną" ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OPUSZCZONA mi tez kiedys wszyscy mowili zebym go zostawial, doslownie wszyscy. Ale ja sie uparlam, bo serce szlo przed rozumem a teraz mam, mozna by powiedziec, to o co sama sie prosilam. A taki zegarek to by sie przyda nie jednej z nas. Ja bym cofnela czas o 3 lata do maja 2008 i nie umowila sie z nim tylko poszla w druga strone, moze wtedy wszystko by wygladallo inaczej i nie musialabym przechodzic przez te wszystkie udreki mojej zawiedzionej milosci......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na dodatek i aj sie rozpalilam, rozpilam, nie moge usiedziec w domu, ale nie dlatego ze jestem spragniona imprez czy zycia towazyskiego, ale nie chce byc w domu sama, taka samotnosc mnie dobija i jeszcze bardziej wszystko przezywam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
I wiem tez co czujesz Zakręcona... u mnie tez tak było że to On zabiegał, on się starał, nie ja... i nagle wszystko urwane, koniec, jak oni szybko potrafia wyrzucić nas z pamięci... eh jak to boli... zamiast pracować cały dzień tu siedzę bo to daje jakąś cząstkę siły naprawdę... potrzebne jest komuś sie wyżalić a tym bardziej jak ktos przechodzi dokładnie to samo... ja nie potrafię o tym mówić przyjaciółkom bo jest tak ze siedzą ze mna, wysłuchuja a potem do jednej dzowni facet, jedna jedzie do swojego na noc i mi się serce kraje:( a ja zostaję sama w domu i moge ewentualnie popatrzeć czy u niego się świeci czy nie, czy jest w domu a jak się nie świeci to gdzie On jest, co robi... eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×