Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wiecznie_steskniona

chłopak mnie rzucił :(

Polecane posty

hej:) Świat czasem naprawdę wygląda ładnie:) Rozwiązałam problem, ktory ostatnio strasznie psuł mi nerwy i odrazu poczułam sie lepiej :) Wczoraj byłam na imprezie ze znajomymi a wsrod nich był mój ex. I wiecie co? Własnie nic...to znaczy nie mialam ochoty rzucic mu sie na szyje, nawet przytulic.Po prostu normalnie rozmawialismy a nawet zdązył mnie wkurzyc, bo tak sie złozylo, ze jechalismy jednym autobusem ( mieszkamy w tej samej dzielnicy) i pozniej do klubu szlismy razem i jemu sie strasznie spieszyło. Prawie ciągnąl mnie za sobą i wrescie stanęłam na srodku ulicy i mowie ze jak chce to niech biegnie ale ja sie połamac nie zamierzam biegnąc za nim. I nie czułam nic, takie znieczulenie, nawet jaksie rozchodzilismy do domów. to znaczy to nie jest tak ze przestalam go kochac, tylko po prostu chyba zaczynam zyc ze swiadomoscia ze czas sie otrzasnac, bo z tego i tak nic nie bedzie. Jedyne co bym chciala to zeby mi kiedys powiedziel ze zrobił błąd rozstając się ze mną. Nie wiem czy pomogłoby mi to ale,moze poczułabym sie silniejsza? Ale z drugiej strony po co tez sie katowac takimi wyznaniami. w_s faktycznie niezbyt komfortowa sytuacja, ale dasz rade. I tak juz duzo zniosłaś, a tego pierwszego spotkania po tak dlugim czasie nie widzenia sie, nie powinnas sie obawiac. Jesteś na pewno silniejsza niz bylas jescze na poczatku, jasne ze nadal tesknisz, zastanawiasz sie jak on to odczuwa, ale nie uciekniesz od niego. W Twoim przypadku unikanie kontaktu byloby pewnie najlepszy rozwiazaniem by sie odciac od tego, ale jesli sie nie da, to po prostu staw temu czoła,pamietajac ze jestes silna i dasz sobie rade:) a my trzymamy kciuki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karpatkaaaa
jak ja go nie cierpię!wiecznie nieszczesliwy , niewiedzący czego chce chlopczyk '28 letni'' ... ciekawe jak mu sie zycie ulozy, ktora bedzie chciala takiego dziwaka :) mam to w dupie juz.... chce byc tylko szczesliwa, choc troche, bo poki co, nie jestem nawet w 1%..... praca glupia, w domu pusto, brak pieniedzy, oby tylko ze studiami wszytsko sie dobrze skonczylo i bedzie git, tesknie za moją mamą :( mam juz dosyc samotnosci, to mnie wykancza, niech juz ta wiosna przyjdzie to moze lepiej sie poczuje skonczony dupek, zostawil mnie samą, zaluje tylko ze tyle czasu na niego czekalam, mialam nadzieje jak glupia ze wroci ... wiedzial ze czekam , ze cierpie , ze tesknie ....a pewnie od dawna wiedzial ze mnie i tak zostawi... dupek !! nienawidze go

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karpatka głowa do góry :) Wiemy co czujesz, a takie wyrzuenie z siebie tego co nas boli naprawde pomaga, wiec jestem niezmiernie wdzieczna ze moge sie tutaj wyzalic, wyplakac, a jednoczesnie nabrac siły. Swiadomosc ze jest ktos kto czuje podobnie jak ja, ma podobne problemy itd.pomaga o tyle ze wskazuje jakich blędów nie popelniac i jak ktos inny sobie z tym radzi. Ja marze o Tym zeby poukladac sobie te wszytkie klocki mojego zycia, jestem juz po studiach ale dusze sie w mojej pracy, bo w zaden sposob nie jest ona zwiazana z moim zawodem.Pracuje tu gdzie pracuje tylko po to zeby sie moc utrzymac. Ale męczę sie strasznie, a juz nie wspomne od jakiego czasu probuję znalezc cokolwiek innego ;/ Czasem nie mam motywacji nawet do tego zeby rano wstac i pojsc do pracy, mam taki kryzys ze nie moge patrzec na to co sie dzieje w okól, irytuja mnie wciaz Ci sami ludzie, te same teksty... Ehh. Szkoda tylko ze narazie brak widokow na jakąkolwiek zmianę na lepsze. Czegokolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
twardzielka niezla historia. A twoj eks nie wart ciebie, nie konczy sie zwiazku ot tak sobie bo jednego wieczoru wiecej wypilas. Ja swojemu wybaczalam wieksze glupoty (moze nie tak od razu, po minucie, ale po jakims czasie zawsze mi przeszlo) i na odwrot. Ja to czasem nie mam sily do tego wszystkiego....kocham go.....chcialabym nie kochac, moze bym sie tak nie meczyla. Zastanawiam sie czasem czy kiedys mi sie ulozy i czy bede jeszcze w zyciu spelniona i szczesliwa....ech.... kochamzyciemimo to jestes wielka:) ja sie do tej pory z moim eks nie spotkalam, no oprocz tego ze sie minelismy dwa razy jak jechal autem, ale czekam na ten moment i nawet na niego nie spojrze! i o! A niech chociaz sobie pomysli ze nic dla mnie nie znaczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wellness ja nie jestem wielka, ja po prostu wbiłam sobie do głowy jedna zasadniczą mysl, że jesli przez prawei pol roku bycia razem nie doszedl do wniosku co do mnie czuje i czy w ogole czuje cokolwiek, to po prostu nie jest mnie wart i szkoda czasu na czekanie ze moze mu sie odmieni i wroci łaskawie. Jasne, ze go kocham. Nie ma dnia zebym o nim nie myslala, nie teskniła, ale zawsze staram sie taka mysl zastapic mysla ze nie chcial mnie. Ze to on zerwał wlasciwie zostawiajac mnie z dnia na dzien, tak po prostu, bo on nie wie czy to to. To niby jak ma sie o tym dowiedziec, jesli przez pol roku nie zrobil nic w tym kierunku? Zabijał mną swoją samotność? Narazie właczyly mi sie na niego nerwy, bo nie usprawiedliwiajac go to fajny facet jesli chodzi o kazda inna dziedzine zycia. Wiem ze jesli mi;abym jakies kllopoty itd, to na pwno by mi pomogl. Ale w kwestii uczuc to jest jescze niedojrzalym chlopaczkiem. Teraz jesli przyszedlby i powiedzial ze moze sprobujmy raz jescze, to zastanowilabym sie nie dwa razy a conajmniej z dziesiec. Nie wiem czy moglaym z nim byc majac w pamiecie to wszytko co sie wydarzylo przez ten czas. Nie jest mi dobrze samej, ale mając w sobie ciagły lęk, ze znow moze mu sie odmienic, a wrocil do mnie z wygody np. - to byloby nie do zniesienia. Nie sadze zebym pozbyla sie strachu przezd tym ze ktorgos dnia znow zrezygnuje i mnie zostawi. Nie wiem jak musialby mi udowodnic ze naprawde mu zalezy i chce byc ze mna. Pamietam taka jedna chwile, taki impuls calkiem banalny, w ktorym tak jakos dziwnie miło sie poczułam i stwierdzilam ze , jest mi z nim dobrze i nie chce tego zmieniac. Siedzielismy w kinie, filmt to jakas mętna komedia romantyczna, których on nie lubi. Ogladamy,trzyma mnie za rękę, w pewnym momencie patrze na niego, on na mnie i mowi "na prawdę mi zależy". Wtedy po prostu wydawalo mi sie to takie szczere, takie prawdziwe, jednoznaczne... nawet nie przypuszczalam ze dwa miesiace pozniej to juz nie bedzie mialo zadnego znaczenia. Ale zycie toczy sie dalej. Mnie zajmuja rozne problemy,staram sie organizowac czas w ten sposob by jaknajmniej miec wolnego czasu na rozmyslanie i gdybanie.Staram sie nie okazywac nikomu co czasem dzieje sie gdzies w srodku mnie, ze jest mi zle i ze mam chwile ogromnych dołków. Ciesze sie, ze moge tu sobie popisać, przelac to co czuje i mysle. Mam nadzieje ze za jakis czas bede t czytać smiejac sie sama do siebie, ze szczescia ze wszytko sie poukladalo, a po nietrafionym uczucia pozostana mile wspomnienia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie jestes wielka, zwal jak zwal, ale ja bym tak nie umiala i moze tu popelnilam blad, nie wiem. Wiem jedno ze kocham mocno i nie umiem zyc bez niego. moze troche banalnie to brzmi. Nie moge spac, a jak wstane to zaraz zaluje ze to nie byl jakis koszmar. W pewnych momentach odechciewa mi sie wszystkiego. Nie jestem silna.....wrecz przeciwnie jestem bardzo slaba, jak mi o wszystim powiedzial to nawet nie moglam wydobyc z siebie slowa, nie moglam wyrzucic mu tego co wtedy czulam. Czemu? nie wiem pewnie dlatego ze jestem slaba. Ale koniec jeczenia i uzalania sie nad soba, trzeba predzej zaczac cos z tym robic.... Widzisz to jest najgorsze, ze i ja coraz czesciej mysle ze moj byly zabijal mna swoja samotnosc na ktora przeciez sam siebie skazal.... Masz racje lepiej zastanowic sie dziesiec razy niz potem przechodzic przez wszystko raz jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajf
to znowu ja :D podziwiam Was dziewczyny, że dajecie radę widząc swojego ex. mój się wyprowadził i wyjechał do innego miasta (naszego rodzinnego), więc nie grozi mi że wpadnę na niego na ulicy... nie wiem co będzie jak wrócę do domu, ale mam nadzieję, że na razie go jeszcze nie spotkam. poza tym powiedziałam mu, żeby nawet do mnie nie dzwonił. moja sytuacja jest o tyle stresująca, że facet zostawiając mnie z dnia na dzień postawił mnie przed takim problemem, że muszę się wyprowadzić z miejsca w którym mieszkaliśmy, bo mnie samej nie stać tutaj na opłaty, więc jeszcze muszę szukać pokoju, co wprowadza mnie w bardzo duży stres, nie myśląc już o samej przeprowadzce :/ trudno mi uwierzyć w to, że budowaliśmy tutaj razem nasz dom, a on z dnia na dzień zostawił to wszystko i mnie tutaj i tak naprawdę ma wyrąbane na to co się będzie ze mną działo...niby pisał smsy że zrobi wszystko żeby mi pomóc, ale jak? przez rozmowę telefoniczną... eh, ciężko mi, jutro mam jeszcze poprawkę egzaminu i znowu nie mogę się skupić na nauce. wszystko się tak strasznie pokomplikowało. i mimo, że staram się myśleć pozytywnie i wierzyć, że wszystko się ułoży, to przed chwilą się popłakałam... nawet sama głupia nie wiem dlaczego :/ przerasta mnie to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ech :] mój umieścił ogłoszenie że szuka współlokatora w miejscu gdzie oficjalnie mogę je zobaczyć :] mam ochotę mu napisać że ja jestem chętna :] tylko po to żeby go zakłopotać i zobaczyć co odpisze :] jestem na niego wkurzona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może specjalnie zapisał się do tej grupy? miał możliwości zapisać się też do innych, żeby być z Tobą, czy tylko ta jedna dawała taką możliwość? mam małego kaca i stanowczo nie moralnego. nie żałuję nocy, ale też do niczego wielkiego nie doszło. poczekam tydzień na jakąś wiadomość, później postanowię, co dalej ze sobą robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, to jest przedmiot specjalistyczny, jest jedna grupa. ale on nie musi tego przedmiotu robić. ma cały plan wyrobiony. tylko na ambicje mu wjechało na 5 roku :/ ale mnie kusi żeby do niego napisać. ale wiecie co? nie dlatego że tęsknię tylko dlatego że mam ochotę się wyżyć :] grrrr nawet nie wiem na co dokładnie jestem zła. ale chyba na to, że mieliśmy razem mieszkać ://

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
całowaliśmy się. najsmutniejsze jest to, że nie czułam nic, jedynie irytację, że robi to inaczej niż "były" (paskudne słowo). jest za wcześnie na jakiegokolwiek faceta i zdaję sobie z tego sprawę, ale musiałam zrobić coś drastycznego, żeby nie tęsknić tak bardzo i trochę umniejszyć jego osobę w moim życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malijka ona
Pamietaj nie piszemy;) stanowczo to barrrdzo zly krok wiem cos o tym;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie dziś minęły 4 tyg odkąd się rozstaliśmy Jak ten czas mija...Są dołki ale coraz rzadsze, ale jednak są...Myślę o nim każdego dnia dlaczego i analizuję Czasami mam wrażenie jakby wogóle nie istniał ale tylko dlatego że nie mamy kontaktu Pustka jest ale jakoś daję radę Teraz muszę przyznać że człowiek przez takie sytuacje będzie bardziej odporny choć nieufny... no i powtarzam do znudzenia DZIEWCZYNY NIE ODZYWAĆ SIĘ !!! Jakoś sie pomału ułoży , a na zkaończenie dnia szef powiedział że czeka mnie podwyżka więc mały pozystyw juz jest ;) Trzeba jakoś ułożyć życie bez niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malijka ona
Ja obchodze takie rocznice rozstania zaraz beda dwa miesiace..ale ten czas leci.Przestalam juz go widziec jako pana idealnego dla mnie.Dzis wychodze sie troche zabawic, ale skonczylam juz z poszukiwaniem klina co robilam na poczatku, teraz po prostu przyjemnie byloby poznac kogos :)Ale chwile smutku naturalnie ciagle mnie nachodza. Pocieszaja mnie wpisy dziewczyn ktore teraz sa w szczesliwych zwiazkach bo wtedy wydaje sie ze kazde zerwanie ma jednak glebszy sens:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie zakochana ..
tak to jest jak ktos sobie wkręci miłość, wtedy widzie sie to, co się chce widziec, u mnie jest odwrotnie, to ja przez prawie rok słyszałam od faceta jaki to on strasznie zakochany, nie mowiłam "kocham", niczego nie obiecywałam a jednak, strasznie jest trudno odstawic kogos takiego potem, Bo to jest tak: jeśli się z kimś spotykamy,baaaaaardzo lubimy wręcz uwielbiamy,a nawet uprawiamy sex ale w sercu czujemy ze to nie ta osoba to jak mozna wciskac komus że się go kocha? ja swojemu mówię "dzisiaj cię kocham" i przyzwyczaił się do tego, nie mrugnęłabym okiem na niego gdym spotkała na swojej drodze tego jedynego,zostawiłabym z dnia na dzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Cześć dziewczyny... długo nie pisałam bo głupia zajęłam się walczeniem o mój związek... chodziłam, dzowniłam, prosiłam... a on twierdził, że wszystko ok, że między nami nic sie nie zmienilo, że chce być i jest ze mna szczęśliwy... ale nie odzywał się, nie dzownił, nie odbierał... jak przychodziłam to zdarzało się że mnie odpychał, nie chciał przytulać, całować, bo zmęczony, bo zły humor... ale dalej wciskanie kitu w oczy że wsyztsko w porządku, że nic się nie zmieniło, że jedziemy na weekend do Wisły, że coś tam... aż we wtorek poszłam do niego... dalej ta sama gadka, on natychumiast musiał wyjść na piłkę, ale że mogę zostać u nigeo, poczekać bo on "nie ma wizji" żebym jechała patrzeć jak on gra... i że wsyztsko w porządku, że jesteśmy blisko... że to nie chodzi o mnie, że wsyztsko w porządku... więc zostałam u niego i oczywiście nie wytrzymałam i weszłam na jego wsyztskie komunikatory... i tam znalazałam jego rozmowy z byłą laską do której CODZIENNIE pisał żeby wpadła na kawke... a jak nie to on pójdzie... do innej dziewczyny, z która sie kiedys spotykał że pójda do knajy na winko, że się "wykorzystają", że ona "tak pięknie wygląda z rumieńcami od mrozu na twarzy"... i jescze rozmowa z jego pzyjacielem i kiedys myślałam że tez moim, który radził mu żeby spotkał się z byłą, ktora kiedyś go zdradziła i zostawiła... i mój M. że poprauje w następnym tyg nad spotkaniem tylko jescze musi "rozmówić się z A." ... a ostatnia rozmowa z kolegą z pracy, że "stary, dzisiaj spokój, nie odzywa sie od rana, nawet nie przyszła, jescze tylko musze jej powiedzieć, że nie chcę z nią byc i oddać jej wsyztskie rzeczy bo pełno ich tutaj pozostawiała..." prowadził takie rozmowy, spotykał się z 3 laskami za moimi plecami a potem ze mna sypiał, obiecywał że będzie dobrze, że cieszy się że jesteśmy znowu razem... przejrzałam na oczy... poczekałąm aż wróci z hali, w międzyczasie spakowałam wsyztskie swoje rzeczy, oprócz tego bluzę którą kupiłam mu na świta (ja nic nie dostałam) i piżamę która kupiłam na walentynki (znowu nic...) i wrócił... wchodzi, wydawałoby się że się cieszy że jestem, pyta co cchcę zjesć, co chcę pić... siada koło mnie, chce przytulić... ja sie odsuwam... on na to pytanie: "o co ci chodzi, co się stało?" po prostu siedziałąm jak wmurowana, nie wiedziałam co sie dzieje, tylko wiedziałam że musze to skończyć... wstałam zaczęłam się ubierać, powiedziałam mu że jest najokruniejszym człowiekim jakiego poznałam, że nigdy bym nie pomyslała że można być tak fałszywym... że nie potrafię w to uwierzyć, że mu zaufałam, że pokochałąm a on się okazał tak okropnym człowiekiem... on na to że może powiem mu co się stało, że on nie wie o co chodzi... wtedy odwróciłam się, poszłam ubrać buty, na koniec powiedziałam, że go nie poznaje, że nie znam tej osoby którą się stał... on tylko patrzył, ja sie odwróciłam i poszłam... wcześniej myslałam, że nakrzyczę na niego, uderze go w twarz, wygarnę mu wsyztsko... ani razu nie przeklnęłam, nie miałam ochoty nawet... nie wiem czy dobrze zrobiłam... wiem jedno - okazał sie takim człowiekiem, który nie jest wart nawet spojrzenia... spotyka sie z byłymi z amoimi plecami, mi w oczy kłamie... kiedyś tak kochał i to najbardziej boli... a może nigdy nie kochał, może chciał mnie zdobyc bo byłam taka pewna siebie, bo jego przyjaciel kiedyś usilnie o mnie walczył... nie wiem... ale staram sie byc silna, nie tak jak wcześniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joi bt
bardzo ładnie się zachowałaś. Z klasą. Postaraj się tego wrażenia nie zepsuć, nie dzwoń do niego, nie pisz. Tylko, Ty już tak postanowiłaś prawda? Być silną, nie złamać się. Gratuluję, Twoje zwycięstwo, teraz jeszcze okraszone łzami, ale łzy kiedyś przestaną płynąć a poczucie triumfu pozostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Już wiem, że nie napiszę, nie zadzownię nie pójdę... wiem, że bedzię cholernie ciężko bo patzrę na jego okna, bo mamy jedną knajpę na osiedlu, w której byc mooże kiedyś się spotkamy... boje się jak większość tutaj, że on sobie ułoży pierwszy życie, że któraś z tych jego byłych wróci i będzie szczęśliwy... i marzę o momencie kiedy przyjdzie i będzie błagał na kolanach żebym wróciłam a ja powiem NIE MAMY O CZYM ROZMAWIAĆ... ehh czy to kiedys nastąpi nie wiem... teraz musze żyć tak, jaby nigdy nie istniał, jakby to sie nie wydarzyło... zablokowałam go na gadu, zablokowałam jego nr w telefonie tak żeby automatycznie odrzucało jego połączenia... usunełam jego numer i numery jego przyjaciół, którzy nazywali sie tez moimi... dziś dopiero 2gi dzień od rozstania... ale cieszę się że to ja wyszłam... on nawet nie miał odwagi mi powiedzieć co czuje tylko oszukiwał że wsyztsko dobrze, że jesteśmy razem i będziemy szczęśliwi... mamił wyjazdami a potem milczał... i jescze mówił że "wymysłam sobie problemy"... ale cz któraś nie zaczęłaby się martwić, jeżeli facet który kiedyś pisał, dzownił, chciał żebym wszędzie z nim chodziła, nagle "nie ma wizji" na wieczory z emną i ze znajomymi i w ogóle przestaje sie odzywać? ... eh strasznie boli mysł że on tam gdzieś "stara sie" o spotkanie z tą swoją była która go zdradziła i zostawiła... że spotyka się z tąm której mówi jak to pięknie wygląda z rumieńcami od mrozu... że codziennie pisze do pierwszej byłej, żeby wpadła na kawkę... kiedyś ona płakała przez to że M. się zakochał że walczył o mnie, mimo iz w tamtym momencie nie byli razem już 8 lat... a teraz wygrała.. on chce się z nią spotykać i z innymi a mi nawet nic nie wyjaśnił... milczy... wiem że to lepiej... ale chcę miec kiedyś ta satysfakcję, że on żałuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zakochana zgadzam sie z w_s, oszukujesz go i troche egoistycznie podchodzisz do tego. Narezkamy na naszych byłych ze sie z nami rozstali, porzucili itd.ale mysle ze jak po dluzszym czasie spojrzymy na to, to dojdziemy do wniosku, ze jesli naprawde nas nie kochali i nie czuli nic co pozwoliloby na stworzenie trwalego i szczesliwego zwiazku to moze i lepiej ze zapadla decyzja o rozstaniu. My kochałysmy, kochamy, a ta druga strona pozostawala obojetna albo wydawalo jej sie ze to co czuje to milosc a tak naprawde to bylo przyzwyczajenie na przykład. Po jakims czasie takiego wzajemnego oklamywania sie rany byly by jescze wieksze, a jesli pojawilyby sie jakies zobowiazania czy obietnice to byloby jescze trudniej zakonczyc wszytko. Mam wsrod znajmych praę ktora rozstała sie tydzien przed slubem. Wszystko ustalone, zaplanowane a on mowi ze nie. Slub byl planowany kilka miesiecy wczesniej bo dziewczyna zaszla w ciaze, niestety niedonosila dziecka, ale ze slubu jescze wtedy nie zrezygnowali. Ale tydzien przed przyszly pan młody podjął dezycje ze nie. Nie wiem czy gdyby nie dziecko ktore mialo sie wczesniej urodzic doszloby w ogole do planowania jakiegokolwiek slubu. Z jednej strony bylo to tchorzostwo, ale z drugiej mysle ze to dobrze ze tak wyszlo. Nie zmarnowal w jakims sensie zycia sobie i tej dziewwczynie. Bo jesli mial takie watpliwosci przed slube to po slubie oprocz papierka ktory by dostali i obraczek nie zmieniloby sie nic. Z tego co wiem to dziewczyna bardzo to przezyła, po chlopaku nie spłynęło to jak po kaczce, ale jak go widzialam jakis czas temu to mysle ze nie żałuje swojej decyzji. Wlasnie jak moj eks powiedzial mi o tym ze nie jest pewien swoich uczuc i czy to wlasnie to, to pomyslalam o tej historii. Mialbym oszukiwac sama siebie,liczyc te chwile szczescia, a jednoczesnie bać sie tego ze on kiedys odejdzie, ze mnie zostawi no bo przeciez nie wie co czuje, a milosci nie da sie ot tak nauczyc, to trzeba poczuc.Umiec odroznic od sympatii, zafascynowania, pożądania itd. Jeszcze nie otrząsnęłam sie po rozstaniu, ale to ze widuje mojego bylego nie robi na mnie takiego wrazenia jak jeszcze jakies dwa tyg.temu. On zabiega o kontakt, nie zdarzylo mi sie pierwszej do niego napisac. Jak sie widzimy jest normalnie, potrafilam na tyle zagluszyc uczucia ze nawet nie czuje bolu patrzec na niego. Poza tym musialam sie szybko pozbierac bo to co sie dzialo ze mna przez pierwszy tydzien to brrrr... na sama mysl robi mi sie zimno. A to co sobie powatrzam, ze on mnie nie chcial i tojego strata, czasem dziala. Dodaje pewnosci, ze to nie we mnie tkwił problem. Milego dnia!;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
opuszczona_ja dobrze ze sie dowiedziałaś o wszytkim, jasne ze moglo to sie odbyc w inny sposob ale coż, kobieta zeby dowiedziec sie prawdy siega po wszelakie powody. Teraz musisz miec sile zeby nie odezwac sie,zamknelas ten rozdzial; i postapilas slusznie. To on okazal sie tchorzem, bo bal sie zakonczyc zwiazek w powiedzmy dobrym stylu. Bo tak tez mozna, ludziom czasem nie jest po drodze i sie rozstaja, bywa, ale jak juz to robmy to po ludzku. Moze to nie oszczedzi bolu, ale pozostanie szacunek do sibie i do tej drugiej osoby. Bądz silna, to on nawalił! Moze kiedys zrozumie, a jesli nie to nie byl wart ani Ciebie ani Twoich łez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej hej ;) No u mnie ze zdrówkiem to nie jest tak,ze minie... Niestety:/ No ale nieważne :) U mnie dosyć śmiesznie...poznałam podczas szkolenia do pracy kolesia, był bardzo sympatyczny, chciał mnie odprowadzić i nr tel ale nie dałam rzecz jasna...ale i tak wypatrzył podczas wspólnego wypełniania papieru mojego maila i do mnie pisze...i mój chłopak szaleje :D Nie wiedziałam,że On jest tak zazdrosny;) Nie powiem...trochę sprawia mi to przyjemność ;) No dawno takiego przytulaka w domu nie miałam :P Ej dziewczyny kiedy jest tłusty czwartek ?:) Zaraz przeczytam co namachałyście i w razie czego skomentuję ;) Bo tak wpadłam bez czytania :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opuszczona_ja ... zabrzmi to teraz wręcz absurdalnie ale możesz się tylko cieszyć! Przynajmniej masz powód by Go nie znosić i cieszyć się,że się od Niego uwolniłaś i masz teraz szansę na coś prawdziwego ... I bardzo dobrze,że nie krzyczałaś,że nie dałaś mu w pysk (choć się należało!), zachowałaś się z klasą...I proszę Cię...bądź silna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
opuszczona_ja po prostu bez komentarza Ale dobrze że się dowiedziałaś Wiesz już jakie były powody że zachowywał się tak jak zachowywał I sama widzisz to że starałaś sie , kontaktowałaś, to w jego świetle wyglądało to na "histeryzowanie" i jeszcze kpił z Ciebie do waszych współnych znajomych...Masakra..Dobrze że nie zrobiłaś żadnych scen, po prostu rozegrałas to na sucho..Teraz musisz mieć na tyle siły żeby nie kontaktować się z nim już nigdy A myślę że i tak odezwie się di Ciebie jako pierwszy, chociażby w tym momencie jak będzie sam, jak zatęśkni za czyimś towarzystwem, za bliską osobą....Do miłości trzeba dojrzeć, na miłość składa sie przyzyczajenie, przyjaźń, wszystko...czasami człowiek zaczyna doceniać jak się coś straci opuszczona_ja teraz wiesz że próba ratowania czegoś nie ma sensu, jeżeli tylko jedna osoba chce, W pewnym sensie upokorzylaś się błagając o kolejną szanse, o próbę naprawy..Sama teraz wiesz co najlepiej robić...Po prostu nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
Wiem... to było jak kubeł lodowatej wody na głowę... to co przeczytałam... okazał sie osobą, której nie znam, kimś zupełnie obcym... nie mam zamiaru sie z nim kontaktowac w żaden sposób... nawet nie mam na to ochoty... teraz czuję żal że sie tak upokarzałam, sypiałam z nim itd... i wstyd sama przed sobą i póki co odpycha mnie przed pisaniem czy dzownieniem... a pójść na pewno nie pójde bo chyba spaliłabym się ze wstydu gdyby to znowu ja miała stanąc przed jego drzwiami... jescze wtorku tak nie myślałam, chyba było mi potrzebne takie otrzeźwienie totalne... choć bolesne ale ile to jescze miało trwać... teraz musze starac sie budować życie bez niego już napewno a nie każdego dnia mieć nadzieję że nie poprawi i będzie dobrze... bo nie będzie:( nie z takim kimś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak szczerze to mi też czasami jest wstyd, nie wiem czemu ale to ja się wstydzę, że z nim sie spotykałam, spałam i wogóle nic nie widziałam że coś jest nie tak.... Nieźle udawał tą swoją pseudo miłość, ale to że jeszcze kiedyś napisze, odezwie, to nie mam wątpliwości Koleżanka kiedyś mi powiedziała takie zdanie : "Oni zawsze wracają" i to jest święta prawda, każdy chłopak z którym byłam w związku , zawsze sie odezwał po jakimś czasie pierwszy i w takiej sytuacji przynajmniej masz poczucie że wyszłaś z tego z honorem.. Opuszczona zobaczysz jeszcze do Ciebie przyjdzie ale będziesz już wtedy inna osobą z innym podejsciem , a taki rozwój sytuacji dał Ci do myślenia i masz powód konkretny żeby sobie darować wszelkie nadzieje i podchody, tak zapomnisz szybciej.. I teraz daj nam rade taka , bo wiesz z własnego doświadczenia że nie warto chodzić za nimi i próbować się kontaktować..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opuszczona_ja
ZAKRĘCONA_87 Masz rację, nie warto... jeżeli ktoś nie chce to się go nie zmusi chocby nie wiem co się robiło... tylko wszystkiego trzeba doświadczyc na własnej skórze... bo prawda jest taka, że wsyztskie przyjaciółki mi mówiły żebym dała sobie spokój, rodzice, babcia, wszyscy dookoła... Wy tutaj pisałyście równiez że to jedynie źle się kończy... a ja dalej swoje i swoje... i najgorsze, że kiedys juz tak robiłam i wiedziałam jak to się skończyło... Problem jest taki, że w Nas - dziewczynach, które zostały porzucone praktycznie z dnia na dzień, będące dalej omamionymi słówkami, zapewnieniami, planami, cały czas kiełkuje nadzieja... i myślimy sobie "to niemożliwe, przecież to najbliższa mi osoba, przecież jescze wczoraj, przedwczoraj, tydzień temu mówił to i tamto, przytulał, całował... przeciez takie rzeczy nie kończą się z dnia na dzień, z chwili na chwilę, to niemożliwe... muszę coś zrobić, to napewno nie jest prawda że to koniec" itd itd ja miałam takie myśli... bo jak to możliwe, że ktos kto jest częścią Ciebie, z kim tyle przeżyłaś nagle się odwaraca i odchodzi... i nieważne czy było to 5 lat czy 5 miesięcy... wszystko zależy od intensywności uczuć, od intensywności znajomości, bliskości... i bardzo bolało jak zostawił mnie facet po 4 latach i szczerze jescze bardziej boli to rozstanie choć związek był krótszy ale był na innym etapie... na etapie planów wspólnych na przyszłość... Ale teraz, 2 dni po rozstaniu i po przeanalizowaniu wszystkich sytuacji dogłebnie aż do bólu - podzielam Wasze zdanie w tysiącu % - nie warto chodzić, pisać, dzownić... bo tak naprawdę jeżeli ktoś kogoś kocha i zależy mu na drugiej osobie to nie pozwoli jej odejść... i dopiero jak przestajemy pisać, dzownić i nachodzić - wtedy naprawdę możemy się przekonać czy JEMU zależało czy tak naprawde jest mu obojętne czy jesteśmy czy nas nie ma... i to boli... i nie warto sobie tłumaczyć, że ON jest inny niz wszyscy, że z nim nie może tak być, bo przecież mnie kochał, bo przecież okazywał uczucie, bo jak GO stracę to jakbym straciła cząstkę samej siebie.. i nie wartos obie tłumaczyć jak ja - że może rzeczywiście ma dużo zajęć w pracy i dlatego sie nie odzywa, może rzeczywiście gdzieś tam coś załatwia po pracy i nie ma czasu odebrać... że to jest facet, on myśli inaczej, że to ja panikuje... nieprawda - bo kobieta zawsze wyczuje że cos jest nie tak, że coś sie zmienia... czasem rzeczywiście wyolbrzymia ale wiem z doświadczenia mojego i przyjaciółek, że zawsze podświadomie wyczuwamy że cos zaczyna się psuć, że coś jest nie do końca tak jak powinno... Ja nie mam teraz do siebie szacunku za to co robiłąm i jak pozwalałam sie traktować - wtedy myśląc że to w IMIĘ MIŁOŚCI... pewnie długo zajmie zanim ten szacunek odbuduję i przestanie mi być wstyd ale staram się z całych sił wierzyć, że to się uda i że naprawdę KAŻDA Z NAS TU OBECNA, POTRAKTOWANA TAK OKRUTNIE I NIEGODNIE ZA JAKIŚ CZAS WEJDZIE NA TO FORUM I KAŻDA KOLEJNO BĘDZIE OPOWIADAŁA JAKA JEST SZCZĘŚLIWA... życzę Wam tego z całego serca bo wiem jak się czujecie i sobie też tego życzę... jedno wiem na pewno - NIE ZASŁUŻYŁYŚMY...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×