Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość panna po skupieniu

Nie jestem wierząca ale...

Polecane posty

O właśnie, a jednak :) bo jednak dzięki takim topikom utwierdzam sie w przekonaniu o swojej wierze..... w COŚ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj ludzie,
Bo od trzeciej klasy do ślubu mija wiele lat i zdążą zapomnieć. Czy pamiętasz wszystko czego nauczyłaś się w szkole? Bo ja chyba połowę juz zapomniałam. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ty jesteś niewierząca
Karolcia, Tak się dzieje, bo w naszym kraju mamy do czynienia ze złym zrozumieniem wiary. To jest wiara ludowa, folklorystyczna. Ludzie nie wierzą w Boga, ludzie wierzą w księdza, kościół i obrządek. Nawet niewierzący chodzą na mszę co niedzielę, bo taka jest "tradycja". To z powodu niezrozumienia istoty wiary, czy niewiary mamy takie problemy. U nas kościłół= Bóg, Bóg=kościół. Wystarczy, że nie zgadzasz się z nauczaniem kościoła, a jesteś nazywana ateistką. Natomiast ateizm to niewiara w Boga, nie tylko tego katolickiego, ale jakiegokolwiek. Nie ma to nic wspólnego z obrządkiem kościelnym i nauczaniem kościoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ty jesteś niewierząca
Ktoś na poprzedniej stronie napisał, że to nie do wiary, zey ludzie którzy chcą sakramentów, nie znali pacierza. No właśnie do wiary! Bo oni nie chcą sakramentów ze względu na ich wiarę, ale ze względu na tradycję. U nas wiarę myli się z tradycją. Sama znam kilka podobno niewierzących rodzin, które ślubu kościelnego nie mają, ale dziecko ochrzcili "no bo jak to, żeby nie ochrzcić, to przecież taki zwyczaj". Ja nie rozumiem, po co komuś sakramenty, skoro nie wierzy w ich moc. Inna sprawa, że często młodzi ludzie nie mają wyjścia. Bo finansowo zależą jeszcze od rodziców i muszą robić to, co chcą rodzice. Bardzo często ludzie nie wierzą w Boga i nie chodzą do kościoła, ale mają ultrawierzących rodziców,lub po prostu rodziców, którzy boją się opinii środowiska, którzy to rodzice naciskają na ślub kościelny i na chrzest dziecka. Często tacy rodzice używają szantażu, że np.nie pomogą spłacać kredytu na mieszkanie. Moja koleżanka ateistka musiała wziąć ślub kościelny, bo rodzice zagrozili, że nie kupią im mieszkania, jeśli ślub będzie tylko cywilny. Dla niej to po prostu pusty obrzęd, więc się zgodziła, w imię finansowych korzyści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tym Chrztem i posyłaniem na religię, to z jednej strony masz racje, ale z drugiej nie do końca, czego jestem przykładem. Jestem dzieckiem dwójki ateistów (takich prawdziwych, nie wierzących w żadnego Boga), którzy jednak po wielu namysłach ochrzcili mnie, kiedy miałam 4 lata, potem posyłali na religię, do kumonii, itp. I o religii, Bogu dowiadywałam się w szkole a nie w domu. Nie do końca uważam swoich Rodziców za hipokrytów, choć patrząc z boku za takich można ich uznać. W każdym razie może właśnie dzięki temu, że na te religie mnie posłali, to dziś odczuwam obecność Boga. A przecież wychowali mnie ateiści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj ludzie,
Ale czym to motywowali? Ciekawa jestem jakie mieli argumenty "za". Bo chyba nie w stylu "Co ludzie powiedzą?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie też ciekawi, choć sami do dziś jasno mi na to nie odpwoiedzieli :) Chyba, wiedząc, że zycie ateisty nie jest łatwe, chcieli żebym ja jednak była wierząca, że może w szkole mnie tego nauczą, skoro Oni nie nauczą, bo wiadomo, że jak ktoś w coś nie wierzy, to nie przekaże tego dziecku, choćby sie starał. A może trochę nie chcieli, żeby mnie inne dzieci wytykały, czy oceniały, że ja jestem jakaś "inna", bo dzieci akurat są okrutne :) Nie wiem do końca, co nimi kierowało, ale uważam, że w sumie wyszło na dobre :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że to wychowanie w religii choćby tylko w szkole robi swoje, bo jak teraz patrze na Mamę (ateistkę, która nie chodziła na religię, nie miała komunii itp) i na siebie, to widzę dużą różnice w naszym podejściu do religii w ogóle. Główna różnica polega na tym, że Ona naprawdę szczerze nie wierzy, że jest jakiś Bóg, a ja mam różne chwile zwątpienia, zastanawiania się, ale czuję, że Bóg jest. Choć nie wiem, może i bez chrztu i chodzenia na religię, bym to poczuła sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj ludzie,
Myslisz, że naprawdę ludzie takich "innych" wytykają palcami? Sama znam sporo osób całkowicie niewierzących (bez chrztu) oraz innego wyznania. Nigdy w szkole nie było uwag na ten temat, dzieci raczej to nie interesowało. Z ciekawości zapytałam syna czy u nich w klasie wszystkie dzieci chodza na religię. Stwierdził, że nie wie. Moim zdaniem ludzie trochę demonizują problem wytykania przez innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ty jesteś niewierząca
No widzisz, Karolcia, mnie też posyłali na religię, zostałam ochrzczona i poszłam do 1 komunii. Natomiast do kościoła nigdy nie chodziłam. Chyba, że ksiądz na religii zadał zadanie - opisać jakie było kazanie na niedzielnej mszy. A to wszystko po to, żeby mnie dzieci w szkole nie szykanowały. Dzieci świadków Jechowy miały przechalapane, więc ateistka też nie miałaby życia. Raz sama musiałam się gęsto tłumaczyć, dlaczego koleżanka z klasy nigdy mnie nie widzi na niedzielnej mszy. Wykręcałam się, że chodzę na inną godzinę, albo, że akurat byłam w innym kościele. Na szczęście u mnie szkolna indoktrynacja religijna nie znalazła żyznego gruntu i w konsekwencji nie wierzę w istotę najwyższą. Żyje mi się dobrze, jestem wolna, a opieki rzekomego Boga nie potrzebuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może teraz, kiedy tyle się mówi o tolerancji jest inaczej, ale wtedy...mam 27 lat i pamiętam jakie bezwzględne były dzieci w stosunku do każdej inności, czy to niemodnych (jak sie wtedy mówiło "wieśniackich" ;) ) butów czy do tego, że ktoś nie chodzi gdzieś, gdzie inni chodzą. Może w Warszawie, w dućych miastach jest inaczej. W mniejszych społecznościach obawiam się, że wiele się nie zmieniło. Ale w sumie nie wiem, nie mam zdania. I tego problemu raczej też nie będę mieć. Bo nasze dzieci, które będą mieć baardzo wierzącego tatę katolika na religię na pewno poślemy. Gdbym miała mieć dzieci z ateistą, wtedy bym się zastanwiała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ty jesteś niewierząca
ojj ludzie Zależy gdzie mieszkasz i ile masz lat. Ostatnio sytuacja się zmieniła, szczególnie w dużych miastach. Natomiast, jak ktoś pochodzi z pipidówy na Podkarpaciu, to może być ciężko. Szczególnie jeśli twoje lata szkolne przypadły na wczesne lata 90-te.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale czemu "na szczescie nie zaznała gruntu"? Ja tam się w sumie cieszę, że jestem jaka jestem :) choć gdybym była ateistką, też bym była podobnie szczesliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ty jesteś niewierząca
U mnie w szkole dzieci dopuszczały się przemocy psychicznej, a nawet fizycznej (np. podrzucanie psich odchodów do butów w szatni) w stosunku do koleżanki Świadka Jechowy. Ja sama jako dziecko usłyszałam od koleżanki: "moja mama mówi, że ludzie którzy nie chodzą do kościoła są źli i wierzą w diabła". No i jak tu nie posłać dziecka na religię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie - wczesne lata 90te i Podkarpacie :) na szczescie nie pipidówa :D O pamietam jedną sytuację, jak ksiądz chyba w szóstej klasie patrzył na mnie złowrogo, kąśliwie komentując, że "nie wszyscy przyjmują księdza po kolędzie". W istocie nie przyjmowaliśmy u nas w domu. Tylko jakby ksiądz był mądry, to by nie wzbudzał winy w 12-latce :) Która nie wiedziała właściwie, co złego zrobiła, że ksiądz jest niemiły. I tacy księża to właśnie porażka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ty jesteś niewierząca
Karolcia, Na szczęście, bo jestem wolnym człowiekiem. Mogę myśleć co chcę, mogę robić co chcę, bez strachu przed karą boską. Nie jestem skrępowana pojęciem grzechu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ty jesteś niewierząca
My też nie przyjmowaliśmy księdza po kolędzie i zawsze miałam wrażenie, że na lekcji religii jakoś tak dziwnie, podejrzliwie na mnie patrzył:D Teraz chyba wiem dlaczego:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj ludzie,
Nie, do szkoły chodziłam dużo wcześniej. :) Ale pochodze z miasta i, jak pisałam, jest u nas trochę ewangielików - choć nie tak dużo jak np. w Wisle czy Cieszynie. I oczywiście, jak wszędzie, Świadkowie Jehowy czy nawet rzadsze wiary. Do tego w mojej szkole były dwie parafie, więc nie było sytuacji, że cała klasa idzie po lakcjach na religię. Część chodziła na religię, część nie. I moze dlatego nikt nie dociekał, czy te osoby chodza do innej parafi czy może wcale nie chodzą. ;) Miałam koleżankę, która była Wyznawcą Dnia Siódmego (o ile dobrze pamiętam nazwę) i budziła nasze zainteresowanie a nie niechęć. Szczególnie, że nie chodziła na przysposobienie obronne ani w sobotę do szkoły. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj ludzie,
Jak to ks. Tischner stwierdzil, że nie zna nikogo, kto porzuciłby wiarę z powodu marksizmu, ale zna ludzi, którzy ją porzucili z powodu głupiego proboszcza. ;) Mój szwagier zawsze twierdzi, że na Śląsku są inni księża. Ponieważ nigdy nie było tu takiej biedy i poziom wykształcenia tez był wyższy, to do seminarium szli częściej ludzie z powołania niz dla awansu społecznego. Stąd miałam szczęście trafić raczej na normalnych księży, choc zdarzały sie wybryki natury. Jeden z nich popadł nawet w alkoholizm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u nas 15 tys
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×