Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Melancholijna mycha...........

Pamiętacie smaki dzieciństwa z czasów PRL?

Polecane posty

Gość Panna Pelagia
Z tego co pamiętam,choć byłam mniejsza od tej paczki :) :) .Były czekolady,batony,moje ukochane herbatniki w czekoladzie, chałwa, blok,oranżadki w proszku i woreczkach ,paluszki słone, gumy do żucia,ukochane groszki w okrągłych pudełkach, lizaki,groszki mleczne super pyszne.Pomarańcze i orzechy włoskie i ziemne i buty na zimę lub ciepła bielizna ( o które wtedy było trudno), do dziś tęsknię za zapachem tych paczek:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pędząca Gośka
A ja pamiętam taką hecę, że raz w miesiącu dawali u nas po paczce waty i paczce ligniny, 4 rolki papieru toaletowego, 4 mydła , 1 proszek do prania i 1 x na kwartał ręcznik.Dziś to by się człowiek uśmiał , ale wtedy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabawy choinkowe
od mojego taty z zakładu paczki były bogatsze w słodycze i pamiętam że kilka lat z rzędu dostawaliśmy "magicznego węża":D gry planszowe, szachy, warcaby, jednego roku nawet po dużym, bardzo ładnym jak na owe czasy misiu :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Panna Pelagia
Dyrektor w firmie mojego ojca stawiał na praktyczność.Dzieci dostawały mnóstwo słodyczy a rodzice przed świętami szynkę i kiełbasę (swojskie), Na 1 osobę po 1 karpiu i takie 5 litrowe wiaderko śledzi w oleju - były przepyszne.Misie i gry planszowe wygrywaliśmy w konkursach "dziadkowo - mrozowych".A , że mama też pracowała w tej samej firmie to paczki dostawaliśmy podwójnie.Fajne czasy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani es
To były dziwne czasy!!!! Ale jedzenie nie do przebicia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pędząca Gośka
Co prawda to prawda, ja sobie przypomniałam taki chleb "słodowy" zawijany w sreberku, jak on pachniał!!! A jak smakował:) :) szkoda,że dziś już chleb to tylko z nazwy chleb:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Panna Pelagia
Pamiętam ten chleb!!! Miał wszystkie pod sobą, produkowała go piekarnia "MAMUT" we Wrocławiu.Och gzie te chlebkiiiiiii z tamtych lat?:(:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten chlebek mi przypomnial ... jarmarki i namioty wojskowe, gdzie mozna bylo kupic najpyszniejsza na swiecie grochowke z takim chlebem, ze mozg przestawal pracowac z rozkoszy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani es
Zwykła parówka smakowała lepiej niż dzisiejsze kiełbasy po 35 zł/kg, w czasach mięsa i wędlin na kartki , mama kupowała mortadelą( mój ojciec mówił na nią martwa Adela), kroiła ją na grube plastry , otaczała w jaju i bułce smażyła i smakowały lepiej niż dziś schabowe:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Panna Pelagia
Moja mama , też kupowała mortadelę, kroiła w plastry kładła na patelnie z odrobiną tłuszczu chwilę smażyła z jednej strony,aż plaster "złożył" się w taką małą miseczkę,wtedy do tej"miseczki" wbijała 1 jajko, leciutko podlała plastry wodą i pod przykryciem podduszała, do momentu aż jajo się zetnie - wychodziły takie jajka sadzone w mortadeli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale super pomysl z tymi jajami w mortadelli :) (swoja droga ta nazwa ma w sobie cos smiertelnego ;) trzeba by zasiegnac jezyka u kogos z wloch, bo tam tez jest mortadella, z tym ze uzywana raczej jako mielonka/wedlina do kanapek)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Panna Pelagia
konczita- Nie wiem jaka ta mortadela we Włoszech jest, ale ta nasza obecna - to jakieś pomielone badziewie , niejadalne!!!!!W tamtych czasach była naprawdę dobra, nie oszukana i nie nafaszerowana ohydami różnymi!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabawy choinkowe
Fajny pomysł miała mama Pelagii, zjadłabym takie jajko w mortadeli;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
panna pelagia, ja o ile smaki z prl-u sobie cenie, o tyle akurat mortadeli dobrze nie zaznalam ... za mojej swiadomosci babcia chyba tylko z raz robila. natomiast co do wloskiej mortadelli to tez nie wiem, bo niestety nigdy nie bylam w tym kraju moich marzen, ale wiem, ze istnieje we wloskich kulinariach i jest to wlasnie taki mialki przemial jak na parowki, czasem z dodatkiem pistacji w srodku :D i bardzo szeroka, uzywana glownie jako wedlina pokrojona w cienki plasterki. na pewno ta 'nasz' bierze z nij wzorzec ... tylko frapuje mnie nazwa kojazaca sie ze smiercia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wirujaca kitka
Ja czasem kupuje te mortadelle z orzeszkami pistacjowymi.Wydlubuje pieprz bo nie lubie.Robie wloskie kanapki z mortadela,salami i innymi wloskimi wedlinami.Kazdej po plasterku,do tego salatki z oliwek troche,ser zolty mniam,mniam.Rzeczywiscie nazwa dobra na HALLOWEEN:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie rozumiem czemu tylko mortadela kojarzy się Wam ze śmiercią niewinnych zwierząt? a inne wyroby mięsne to niby jak powstają? a najwięcej mordowania zwierząt można zaznać w najbardziej katolickich krajach ... korrida 😠

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ech, fajny temat... ja pamietam przez mgłę drugą połowę lat 80-ych i dobrze wczesne lata 90-te, ale wiekszosc z opisanych przez Was produktów/doświadczeń kojarzę doskonale:) ale chyba najwazniejsze wspomnienie z dzienstwa to bliskość ludzi. dużo dobrych sąsiadów, życzliwych, serdecznych, rodzina często razem ucztująca i zbierająca się chocby przy chlebie z dżemem domowej roboty. bezposrednie rozmowy z przechodniami, obcymi, bez lęku, bez podejrzeń, zwierzenia. ciepło domowego ogniska. znajomi wpadający nawet bez pukania, zawsze z ciastem domowej roboty. Tata, zawsze odprowadzajacy starsza sasiadke na autobus po wizycie u nas, zeby była bezpieczna. babcia i mama zaprzyjaźnione po prostu Z KAŻDYM. może bywalo mało, bywało cięzko, bywało pod górę. teraz jest kasa, jest wszystko - ale samotniej. na szczęscie to fakt, ze moi rodzice staraja sie niezwykle kultywować tę przeszłość własnie, polegającą na ludzkiej bliskosci i wzajemnej pomocy, tradycjach, zwyczajach, spotkaniach. mam nadzieję, że tego samo nauczę jeszcze własne dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mniammmmmmmmmmm
czekolada twardowskachyba tak sie nazywala ,byla w opakowana w papierek w malutka kratke czarna i lody kasate-nie wiem jak sie to pisze ale byly pyszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zapiekanki - proste, tanie jak barszcz... nie robia juz takich. a czy visolvit, vibovit w ogole jeszcze produkuja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mniammmmmmmmmmm
produkuja:) moja mama pracowala w aptece i mialam tego pod dostatkiem:) bo kiedys kompow nie bylo w aptekach....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzisiaj jadlem zapiekankę!!!!!!!! długa cienka bułka pieczarki starte na grubej tarce żółty ser sos czosnkowy i keczup pyyyyyyyyyyyyyycha! w środku miasta w "Tostini" ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mniammmmmmmmmmm
a pamietacie smak tamtych krowek? albo dmuchany ryz? gume donald:) i smakowe mleko w szkole :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a i nie ma co gadac, ze ludzie byli mniej zyczliwi i zgrani niz teraz. teraz wlasnie panuje wszechobecna kapitalistyczna znieczulica i owczy pęd. komuna była straszna, ale paradoksalnie niezwykle zbliżała ludzi do siebie - dlatego upadła:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pamietam pamietam:) a czy we wczesnej podstawowce, np po szkole, kupowaliscie orenżade "na miejscu"?:D co oznaczało, ze kupowalo sie jedna butelke orenzady na pare osob, i pilo szybko na miejscu po czym pusta butelke oddawało - wychodziło pare gr taniej?;) Boze, zero health and safety:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mojemu ojcu, jako jedynemu w firmie nie dali premii - bo jako jedyny z przełożonych nie chcial sie zapisać do partii wtedy podwładni, dowiedziawszy sie, po kryjomu sie złozyli ze swoich pensji i chcieli tacie dać tę premię od siebie... ciezko mi sobie to wyobrazic dzisiaj:) silne autorytety i światopoglądy - to pamietam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×