Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość molodyjka

Kiedy mogę zajść w ciążę po poronieniu?

Polecane posty

Gość pelna nadzieji
Smutno bo daleka droga przede mba zanim zacznuemy sie starac. A tak bardzo bym chciala. A u ciebie Kasia slonce nize malenstwo w brzuszku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
witam Was moje drogie, u mnie juz po wszystkim na bank, bylam u lekarza na becie by sprawdzic czy ciaza nadal jest.... okazalo sie ze juz nie ma... tak jak myslalam ze poszlo w toalecie.... stracilam nadzieje na cokolwiek juz.... milego wieczoru kochane:*:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Do gosc..... Nie wiem co powiedziec. Jest mi bardzo przykro. A co ci powiedzial lekarz. Leki czemu nie pomogly. Tule sie barfzo mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśkanowa89
Gość bardzo mi przykro :( ściskam Cię mocno! ja zaczynam starania w marcu i mam nadzieję, że będą owocne i wszystko szczęśliwie się zakończy. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam dziewczyny :*:( lekarz powiedział że nie nikt i nic nie ma na to wpływu... że często kobiety tak mają ale rzadko która kapuje się że jest w ciąży. Dodał także ze tym razem na szczęście nie trzeba czyścić i że starania mogę kontynuować po mieszczące. Duphaston mam zacząć brać 16 dni po mieszczące przez 10 dni i tak powinnam zaskoczyć drugi raz. Trzymam nadal kciuki za Was moje drogie!!!!:*:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Co tam u was dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Łola92
Cześć Dziewczyny :* widzę, że nie jestem z tym problemem sama.. Ja w 2 Dzień Świąt Bożego Narodzenia dowiedziałam się, że jestem w ciąży, jak mój mąż zobaczył test to myślałam, że pęknie z dumy, uśmiechał się od ucha do ucha cały czas. Poszłam do lekarza, potwierdził, że to 6 tc. Długo się tym nie nacieszyłam.. "Bardzo pięknie zaczął nam się Nowy Rok" - myślałam. 2 stycznia zadzwoniłam do swojego lekarza, krwawiłam z intensywnością tak jak na początku miesiączki, ale krew nie była brązowawa tylko żywo-czerwona. Zlecił odpoczynek, kazał leżeć cały dzień, a jak krwawienie nie przejdzie i zacznie boleć mnie brzuch - od razu do szpitala. Faktycznie, było troche lepiej. Wieczorem się zdrzemnęłam i jak się obudziłam to już było wiadomo, że muszę jechać do szpitala. Przyjęto mnie na oddział bez słowa. "Tak się czasem zdarza" - tyle powiedział mi lekarz. Nie wiedziałam, czy to normalne czy nie.. To moja 1 ciąża, mam 23 lata, nic nie wiem na ten temat. Dali mi jakieś tabletki dopochwowe, nie mówiąc co to jest kazali "sobie wsadzić" :/ Później dopiero doczytałam na malutkiej części opakowania, że to Luteina. Po której od razu przestałam krwawić. Trafiłam na salę, na której leżały już 2 dziewczyny, które za kilka dni miały mieć już łyżeczkowanie. Wiedziały, że to poronienie, lekarze jednak podali tabletki na poronienie i czekali aż same się "oczyszczą". Takie towarzystwo nie było zbyt pocieszające, ale jakoś musiałam wytrzymać. Średnio co 2 dni pobierali mi krew na BHCG. Nie mówiąc po co (wszystkiego dowiadywałam się z internetu, nie wiedziałam nawet co to jest!! nikt mi tego nie wyjaśnił) Nie podawali wyników, nie informowali o niczym, totalna tragedia. Codziennie wołali na usg. I codziennie nie mówili NIC. Myślałam, że ten koszmar się nigdy nie skończy. 10 stycznia zawołano mnie na kolejne badanie usg. "Łeeeee! Tu już nic nie ma, to już nie ciąża" wyobrażacie sobie? Jak można młodą dziewczynę, będącą w pierwszej ciąży, TAK poinformować o poronieniu? Jak można jakąkolwiek kobietę tak potraktować?! Zero podejścia do pacjentki, zero delikatności (i w badaniu i w rozmowie). Moja reakcja? Wybiegłam z sali, zamknęłam się w łazience i wyłam. Nie wiem co by było gdyby nie mój mąż. Miałam taki odruch jakiś.. Drapałam się po całym ciele, aż miałam rany na udach, myślałam, że coś sobie zrobie, nie mieściło mi się w głowie, że ludzie którzy nie chcą mieć dzieci, oddają je, rodzą na potęgę, nie szanują cudu poczęcia.. a ja nie mogę. Mi się nie udało. Miałam okropne myśli. Obwiniałam się cały czas. Mówiłam o sobie "niedorobiona", "lewa".. Na następny dzień zbadał mnie Sam Wielki Pan Ordynator. W obecności 3 pielęgniarek i 4 lekarzy.. Ja opuchnięta po całonocnym płaczu leżę na fotelu ginekologicznym. A Sam Wielki Pan Ordynator : "noooo, TO już się nadaje do zabiegu, Pani Doktor, proszę przygotować tabletki." Myślałam, że wyjdę z siebie. Że go zabiję, uduszę. Jak tak można?! Po godzinie dostałam tabletki dopochwowe. (Wieczorem poprzedniego dnia dali mi hormon na podtrzymanie, a już rano dostałam poronne.. gdzie tu logika?!") około 10 zaczęło się. Krwawiłam około 2 godziny. Zabronili mi jeść i pić od godziny 22 dnia poprzedniego. O 12 poprosiłam lekarza o zbadanie czy już nadaję się do zabiegu. Przeżuwając obiad szpitalny powiedział: "Kobieto, przestań, ty sobie tu jeszcze poleżysz, jeszcze się nie zaczęło." Bez komentarza. O 15 myślałam, że umrę. Straszliwy ból podbrzusza. Zero krwawienia. Okropnie chciało mi się pić. O 16 przyjechali rodzice, zrobili larmo na oddziale. W drodze do gabinetu zemdlałam.. Tato doprowadził mnie do Pani Doktor, zbadała mnie, powiedziała, że już powoli wszystko się otwiera, ale nie jest powiedziane, ze będę miała zabieg dzisiaj. Pozwoliła zjeść pół bułki i wypić szklankę wody. Rodzice z nią porozmawiali, wszystko wytłumaczyła, dała mi tabletkę przeciwbólową. O 22 zrobiła mi łyżeczkowanie. Przywieziono mnie na salę po zabiegu, bez majtek.. Gdyby nie Pani z którą leżałam na sali, zakrwawiłabym siebie, całe łóżko.. Założyła mi majtki i podpaskę. O 2 w nocy obudziłam się i próbowałam wstać, ale jeszcze kręciło mi się w głowie. Poleżałam do 3 i dopiero wstałam do WC. O 7 rano Sam Wielki Pan Ordynator wezwał mnie na badanie. Dalej nie mogłam wyjść ze szpitala, dali mi antybiotyk rano i wieczorem. Dopiero następnego dnia po ostatnim badaniu spytał: "No i co, bierze pani te RESZTKI ze sobą?". Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Schodząc z fotela musiałam trzymać się za krocze, żeby nie zalać kafelek w gabinecie, gdzie stało jak zwykle 7 osób, z których żadna nie była w stanie podać mi ręcznika papierowego, żeby się powycierać i wyjść z gabinetu jak człowiek. Wyszłam 14 stycznia z tego popieprzonego (bo już nie mogę inaczej tego nazwać) pseudo szpitala. Nikt mi nie wmówi, że wczesne poronienie mniej boli. Owszem, boli. Bardzo. Psychicznie to jest taki sam szok dla kobiety za każdym razem. Czy to ciąża wczesna, czy też nie. Dziewczyny, wspieram Was wszystkie! Wiem co przeszłyście! Trzymam kciuki, uda się nam! :* Bądźmy twarde.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Do Lolo92.......Po przeczytaniu twojej historii az lezka stanela mi w oku. Jak mozna tak potraktowac kobiete, w ogole jak mizna tak potraktowac czlowieka.Nie wiem nawet co moge ci napisac. Musisz byc silna przede wszystkim dla siebie i dla waszego przyszlego malenstwa i z cala pewnoscia zmien lekarza. Ja tez bardzo przezywalam poronienie pod wzgledem psychicznym bo juz w porownaniu do ciebie jestem stara a to mislo byc pierwsze upragnione i wyczekiwane. Twoja historia pozwolila mi nieco inaczej spojrzec na to co przeszlam. Ja trafilam na milszych lekarzy ale tez wiekszosci dowiadywalam sie z neta albo pytajac bo nikt z siebie bardzo nie chcial nic moeic. Trzymaj sie i badz silna. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Do lolo92. A jakie masz zalecenia od lekarza jak moge spytac. Jakies leki wyniki badan dostalas. A powiedzieli ci kiedy mozecie sie starac o dzidziusia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśkanowa89
Do Łola92. Kochana czytając to co napisałaś o sobie od razu przypomniało mi mnie 3 miesiące temu. Przeszłam to samo i można powiedzieć, że podejście lekarzy bardzo podobne. U mnie jedynie zabieg odbył się bardzo szybko, bo tabletki zadziałały na mnie praktycznie zaraz po ich zaaplikowaniu. Już schodząc z fotela miałam nogi jak z waty...a po godzinie ból okropny. I sam lekarz zdziwiony i pewnie niezadowolony że musiał robić zabieg w niedzielę, wzywać specjalnie anestezjologa itd. cała służba zdrowia... W tym cyklu lekarz dał zielone światło na starania...ale 09.03 mam jeszcze wizytę kontrolną i zobaczę co powie... jednak planujemy z mężem w najbliższym czasie jakieś wakacje i chyba odłożymy starania do następnego miesiąca...a może na wakacjach się uda...staram się mieć zdrowe podejście do starań, bo psychika też swoje robi. 3mam kciuki za nas wszystkie...bo ja tak szczerze powiedziawszy liczę, że zostanę mamusią jeszcze w tym roku :) Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny jestem tu nowa i chciałam się z Wami przywitać. Jestem po zabiegu łyżeczowania, który miałam 1,5 tyg temu (byłam w 10 tc, pierwszej). Przykro czytać takie historie jak u Łola92... bardzo Ci współczuje, u mnie lekarze i pielęgniarki byli profesjonalni i mili- potrafili zachować się odpowiednio do sytuacji. Na koniec moja Pani doktor powiedziała, że tak naprawdę to można się już starać po 2 @. Ale nie ukrywam, że jeśli histpat będzie ok i endometrium się zregeneruje odpowiednio to spytam się pani doktor czy można już po 1@ się starać bo dużo czytałam i wiem, że każdy organizm jest inny i niektórym wystarczy 6 tyg. a innym 6 miesięcy po zabiegu to mało. Co o tym myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Łola92
Pełna nadziei: Właśnie podejrzewam, że lekarza mam dobrego, tylko Ci, którzy są w szpitalu strasznie mącą. Mój lekarz gin. już dawno odszedł z naszego powiatowego szpitala właśnie przez jakieś niesnaski z Samym Wielkim Panem Ordynatorem. I pewnie jak trafiłam do szpitala, i wszyscy zobaczyli od kogo przyszłam to traktowali mnie jak g****o. Ostatnio nawet słyszałam, że ordynator tegoż szpitala powiedział do dziewczyny w 9 mies. ciąży, kilka dni przed terminem: "A dlaczego Pani tu przyszła? Przecież Pani jest od dr Xxx? TAKIM należy się szpital gdzie indziej." Tracę wiarę w lekarzy. Ze świecą szukać takich z prawdziwego powołania.. Co do badań. Po 1,5 tyg. wróciłam do tego samego szpitala po odbiór wyników histopatologicznych. Stwierdziłam, że skoro tu jestem to od razu pójdę z nimi do któregoś z obecnych doktorków, niech rzuci okiem i powie czy wszystko gra. A że po raz kolejny trafiłam na porę obiadową.. Nie muszę chyba mówić jak chętnie zostałam "obsłużona". "No, normalnie." "Jak, normalnie?!"- pytam. "No, tak jak po poronieniu, tak jak po łyżeczkowaniu. Normalnie! Nie ma nowotworu." Odwrócił się na pięcie i poszedł. Zdębiałam. I tak miałam w planach pójść z wynikami do mojego gin. ale przecież skoro już tam byłam to szkoda byłoby nie skorzystać z opinii innego lekarza. To się dowiedziałam. Że "normalnie". Mój gin skierował mnie na badania przeciw Toxoplazmozie i dodatkowe, przeciw kardiolipinie. Mówił, że te drugie przeważnie robi się gdy poronienie następuje w 2 trymestrze i wyżej, ale nie zaszkodzi sprawdzić. Oba wyniki mam dobre. Mój gin. powiedział, że Toxo nie było przyczyną poronienia i nigdy w życiu na to nie chorowałam, więc gdybym zaszła w ciążę to mam się wystrzegać kontaktów ze zwierzętami i uważać na to co jem. Kardiolipina też ok, nie mam żadnych zakrzepów, na wynikach napisane jest: "wynik nie dający podstaw do rozpoznania pełnoobjawowego zespołu antyfosfolipidowego". Trochę się pożaliłam mojemu gin. na szpital, on sam mi powiedział, że gdyby wiedział, że mam w planach jechać tam gdzie pojechałam, od razu kazałby mi pojechać do innego powiatu. On zna dobrze podejście lekarzy do pacjentek, ludzi traktuje się tam gorzej niż zwierzęta. Obiecałam sobie, że choćby się waliło i paliło nigdy więcej nie chcę trafić na ten oddział w tym mieście. Mój lekarz powiedział dokładnie tak: "Myślę, że już po świętach Wielkiej Nocy może Pani do mnie dzwonić i mówić, że HURRA!" :D Powiedział, że nie widzi przeciwwskazań, wszystko jest dobrze :) Czyli wychodziłoby na to, że 2 mies. po zabiegu mogłabym już zajść w ciążę. Na początku jak rozmawiałam z nim tylko przez tel. leżąc w szpitalu, powiedział że dobrze jest poczekać min. 3 miesiące, ale każdy przypadek jest inny. No i tak jest ze mną. Skoro lekarz mówi, że już można to chyba on wie najlepiej. :) Robił mi usg, sprawdził co miał sprawdzić, mam do niego zaufanie, jest jednym jedynym lekarzem do którego się nie zraziłam. Z jednej strony cieszę się bardzo, ale z 2 nie wiem czy będę w stanie. Cały czas mam przed oczami to co przechodziłam w szpitalu.. Myślę, że trochę jeszcze poczekamy. Strasznie źle reaguję na wiadomości, że któraś z moich koleżanek jest w ciąży. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zazdrość, oczywiście, że się cieszę ich szczęściem, ale czuję gorycz.. za każdym razem wyobrażam sobie jakby to było.. Jak duży miałabym brzuszek, że już byłoby widać całego maluszka na Usg.. Jestem jeszcze trochę "poszarpana". Nie wiem czy powinnam tak szybko znów zajść w ciążę.. A jak jest u Was? Nie macie/nie miałyście obaw? Dziękuję za wszystkie dobre słowa. Jestem bardzo zaskoczona, że tak wiele z nas to przeszło.. W swoim otoczeniu nie mam nikogo kto przeżyłby coś podobnego, więc nie mam z kim porozmawiać, mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie, wszyscy mi powtarzają: "będziesz jeszcze miała 5 dzieci! jesteś młoda, masz czas! co nas nie zabije to nas wzmocni!" Trochę w tym prawdy jest, ale nie chce mi się już tego wysłuchiwać. Wolałabym nie słyszeć takich komentarzy od 10 osób, tylko czuć że chociaż 1 z nich mnie rozumie. Tak po ludzku. I chyba po to stworzyliśmy sobie fora internetowe :) Dziękuję jeszcze raz za wsparcie, trzymam za Was wszystkie mocno kciuki! :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Łola92. Napisze Ci to co powiedziała mi moja koleżanka i bardzo mi to pomogło: myślę że w niektórych przypadkach utrata ciąży to błogosławieństwo dla matki i dziecka, które się nie narodziło a niżeli miało by przyjść na świat z ciężkimi wadami i żyć w cierpieniu. A to cierpienie by trwało i oczywiście przeniosło się na całą rodzinę. Ja osobiście uważam, że Bóg wie która z nas sobie z tym poradzi, a która nie i tak podejmuje decyzje. Ja jestem gotowa na kolejną ciąże i powiem Ci że się jej nie boje- naprawdę bardzo dużo zależy od naszego nastawienia. Tak więc głowy do góry i nie stresować się! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Łola92
Dzięki, morela89. :) Podobnie powiedziała mi pewna położna. Tzw selekcja naturalna. Organizm wiedział, że coś jest nie tak z maleństwem.. Moim zdaniem.. Mogłam przejść przez to lepiej. Gdyby tylko ktoś poświęcił mi trochę więcej uwagi i wyjaśnił dlaczego tak się stało. Potraktował mnie jak człowieka, a nie jak numerek w tabelce kart przyjęć.. Gdybym miała lepszą opiekę łatwiej byłoby mi pozbierać się po tym wszystkim. Owszem, poronienie to zawsze straszne przeżycie, ale jak jest przy Tobie ktoś kto potrafi Ci wyjaśnić cały mechanizm, lepiej jest zrozumieć.. Wychodzi na to, że nie jest tak łatwo zajść w ciążę i ja donosić. Mam nadzieję że jakoś się z tego wykaraskamy, babeczki :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Hej dziewczyny. Ciesze sie ze znowu ktos do nas dolaczyl. Witaj morela.Do Lola do tej pory nie moge uwierzyc i jest mi przykro ze tak zostalas potraktowana. Zero podejscia do czlowieka. Zero wspolczucia i odruchow ludzkich. Nikt z tych lekarzy rak naprawde nie wie co czulusmy co przezywalismy. Jakie to wszystko bylo trudne dla nad i naszego najblizszego otoczenia. Jsk opowiedzialam twoja historie mojemu mezowi powiedzial ze chyba by pozabijal tam wszystkim. Tak mizna tak odniesc sie do czlowieka. Ja tez na poczatku obwinian Boga mojego tate ktory jest w niebie ze dal malenstwo upragniona kruszynke a zaraz potem zabral. Ale pani doktor wytlumaczyla mi ze dobrze ze tak sie stalo jakby dzidzius urodzil sue chory. I zaczelam payrzec troche z innej strony. Tez jest mi bardzo smutno i przykro jak widze tyle kobiet z brzuchami kirfy slysze pytania a ty kiedy w koncu zajdziesz w ciaze stara juz jestes. Lzy same naplywaja do oczu........ Zreszta znacie to uczucie doskonale......... Poki co a marcu mam wizyte kontrolna i zobaczymy. Najwazniejsze badania sie poprawiaja i mam nadzieje ze na koniec kwietnia sie uda. Pozdrawiam was wszystkie i trzymam kciuki mudimy byc sile

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość morela89
Hej dziewczyny, mam taka sytuacje, że miałam zabieg dokładnie 2 tyg temu, przez tydzień miałam plamienia, które ustąpiły. Wczoraj miałam bóle krzyża jak przed okresem a dziś rano pojawiła się miesiączka... żywo czerwona krew bóle podbrzusza i krzyża. Spotkałyście się może z czymś takim bo mi ginekolog mówił, że ok 4 do 6 tyg się czeka na pierwszą miesiączkę po zabiegu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Hej morela. Mi tak samo poeiedzial. Ja dostalam tydzien temu dokladnie 34 dni od zabiegu. Ale moze twoj organizm potrzebowal mniej czasu na regeneracje. Nalepiej pojdz do ginekologa i zapytaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do pełna nadziei, mam już umówioną wizytę na ten tydzień. No mąż mi mówi żebym się cieszyła,że tak szybko się zbieram ale ja się zastanawiam czy jednak nie za szybko. No nic trzeba poczekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Do morela.... Ja napewno odczytam 3 miesiace. Jeszcze przedemna kilka wizyt kontrolnych p**drawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasik1988
Witam. A ja chciałam spytać ile miałyście lat gdy poroniłyście? Ja wczoraj miałam łyżeczkowanie. Mam 28 lat i czuję mega presję czasu. Mam coś takiego w psychice że to już późno A teraz to poronienie i czekanie na możliwość starania.... Ciągle czekać A lata są. Stąd moje pytanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaśkanowa89
hej! ja miałam 26 lat. Poroniłam w ubiegłym roku w grudniu. Nie nakręcaj się wiekiem... coś w tym może jest, ale lepiej myśleć pozytywnie, bo na pewno podejmiesz starania o kolejną ciąże a nasza psychika odgrywa dużą rolę! :) głowa do góry :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pelna nadzieji
Ja 30 wlasnie czekam na wizyte. Cala drze. Mam nadzieje ze bede mogla rozpoczac kolejne staranua. Poronila. W styczniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marta_J
Hej dziewczyny. bylam w 12 tyg ciazy.czulam sie swietnie.pierwsze usg - widok dzidziusia :) ... niestety wiadomosc lekarza- brak bicia serca. plod nie zyje. :( wraz z mezem nie moglismy uwierzyc. polozna powiedziala ze sa trzy opcje. 1 - poczekac na naturalny rozwoj sytuacji, 2 - tabletka na wywolanie porodu. 3 - zabieg. wybralismy naturalna metode. 19.04.2016 mialam usg a 21.04 wszystko sie skonczylo.naturalnie. ciezko jest mi sie pozbierac, pomimo tego ze to byl dopiero poczatek. boje sie zajsc ponownie w ciaze. tymbardziej, ze za kilka dni koncze 36 lat, wiec wiek nie jest niestety moim sprzymierzencem. nie wiem co mam z soba zrobic... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej. Ja tez jestem po takich przejsciach. Jedno poronienie 2014 listopad - zaczelam krwawic. Drugie sierpien 2015 brak akcji serca. Oczywiscie bad. histpat zrobione. Po odebraniu pierwszego wyniku lekarz powiedzial ze wazne ze nie ma raka. Po pol roku, po drugim zabiegu i wyleczeniu torbieli pojechalam do profesora na konsultacje. Powiedzial ze pierwsze bad histpat wyraznie pisze o zakazonym zarodku. To lepiej ze tak sie stalo. Kazal porobic badania hormonow i usg. Wszystko jest ok. Jeszcze przebadac sie warto w poradni genetycznej. Oboje partnerow. Ja mam zamiar tak zrobic. Bo jednak chcialabym miec jeszcze jedno dziecko. Strasznie to wszystko przezylam. Wiem co czujecie dziewczyny. Lekarzom to sie łatwo wszystko mowi. Ale Bog wie najlepiej co kogo czeka. Nie poddawajmy sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Aż trudno uwierzyć, ze tyle kobiet przeszlo przez ten sam koszmar co ja. Poronilam bardzo wczesna ciaze. Byla ona tak wczesna ze lekarz nawet nie mogl okreslic ktory to tydzien. Po tygodniu od wizyty u lekarza dostalam plemienia. Poszlam do lekarza. Zrobiono mi usg po czym stwierdzono ze ciazy wgl nie widac. Poprostu jakis koszmar. Lekarz kazal przyjsc za kilka dni zrobic badanie krwi no chyba ze do tego czasu przyjdzie miesiaczka. Dwa dni pozniej dostalam krwawienia. Po tym co powiedzial mi lekarz stwierdzilam ze to jednak nie byla ciaza i dostalam miesiaczke. Wieczorem dostalam okropnych boli podbrzusza. Trafilam do szpitala gdzie lekarz nawet nie przyjal mnie do gabinetu a kiedy zaczelam mowic ze to chyba miesiaczka ale.. przerwal mi i powiedzial ze on miesiaczki nie wytnie i przepisal mi tabletki na bol. Rozgoryczona i ze strasznym bolem wrocilam do domu. Kiedy poszlam do toalety zobaczylam wlasnie to... straszna rozpacz nie doopisania. Lzy strach rozgoryczenie i mysl dlaczego wlasnie ja to bylo straszne. Wrocilam do szpitala gdzie lekarz oburzony to raz pani mowi tak raz tak na co ja Pan mi nawet nie dal dokonczyc i przyjal na korytarzu. Polozyli mnie. Nie mialam lyzeczkowania. Lekarz powiedzial ze po 3 miesiacach znow moge sie starac. Wszystko bylo ok. Oczywiscie poza moja psyhika... Miesiac temu spoznil mie sie @ 5 dni. Po @ dostalam plemienia. Poszlam do lekarza. Podejrzewal ze znow jestem w ciazy z czego sie bardzo ucieszylam. Kazal mi przyjsc na zajutrz na usg. Wiec poszlam. Po usg powiedzial ze nie jestem w ciazy ze nie wie skad to plemienie ze wszystko jest w najlepszym porzadku. Z tym ze dodal jeszcze ze mam kategoryczny zakaz zachodzenia z ciaze narazie przez rok a pozniej zobaczymy co dalej. Musze jeszcze zaznaczyc ze na usg bylo wszystko ok a on mnie nawet nie zbadal. Wiec dlaczego mam czekac rok ? Mam zamiar udac sie do innego lekarza zbadac sie i dowiedziec co jest grane. Dodam jeszcze ze @ znow mi sie spoznia juz 6 dzien. Pomozcie dziewczyny czy ze mna jest cos nie tak ? Czy poprostu ten lekarz cos zle powiedzial ze juz glupieje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo smutny dzień
Witam jestem tu nowa i może przedstawię swoją historię. Staramy się z mężem o drugie dziecko (pierwsze zdrowa córka) w ciążę zaszłam 2 cykle po odstawieniu tabletek anty. Udało sie test pozytywny poszłam prywatnie na betę 14,23 czyli wczesna ciąża tego samego dnia koło 21:30 krwotok, ból jajnika prawego nie do zniesienia, pogotowie, oddział gin. Badanie które bardzo bolało lekarz powiedział że to poronienie wczesne że mam zostać na oddziale a jak rano beta nie będzie spadać po badaniu krwi odbędzie się zabieg. O 10 rano po kolejnym badaniu wiedziałam że to już koniec poszło wszystko i nie muszę iść na zabieg. Teraz leże w domu.. ( dziś wyszłam ze szpitala) i myślę kiedy moge znowu zajść. U gin wizytę mam dopiero za dwa tygodnie... A już siedze i czytam co i jak... Bo ile to można płakać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja po poronieniu zaszłam w nastepną ciążę po 3 miesiącach i niestety tę ciążę też straciłam....z następną ciążą już odczekałam 6 mc i jak zaszłam to już donosiłam, ale to chyba indywidualna sprawa.Trzeba słuchać lekarza i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Również poronilam Z testów wychodziło że jestem w ciąży .z badań z krwi wyszło 4tydzień Lecz mój ginekolog nic nie widział kazał mi przyjść za dwa tygodnie Dwa dni przed wizytą dostałam plamienia Pojechałam na szpital i dowiedziałam się że idzie okres ,nastąpiło samoistne poronienie To był szok dla mnie Do tej pory jest Lekarz powiedział mi że mogę się starać odrazu po pierwszej miesiączkę,. Byłam na badaniu kontrolnych powiedział że jest wszystko Oki Ale co z tego jak w ciążę zajść nie mogę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pelna nadzieji
Hej dziewczyny. Dawno mnie tu niebylo. Niedlugo minie rok po tym jak poronilam. Do tej pory pamietam chwile w szpitalu i okres po nim. Bylo ciezko ale dzieki wsparciu najblizszych udalo sie jakos funkcjonowac. Moj gin kazal odczekac 3-miesiace. I udalo sie za pierwszym razem. Pan Bog wysluchal moich prosb. Byl to.okres trudny. Bo przy ciazy wyszly rozne nie fajne wyniki. Moja choroba bardzo postapila. Ale za niecale poltora miesiaca na swiecie bedzie nasza kochana coronia. Jest 34 tydzien i jak moj gin stwierdzil duza dziewuszka. Wiem ze moje kolezanki najblizszi i mojmaz tego nie przeczytaja ale dziekuje im za kazda cheila wsparcia itd. Dziewczymy nie poddawajcie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×