Oszczędza na mnie?

GucioPszczelarz - ale sam fakt, że dla ciebie to taki wysiłek, to ja bym już nie mogła z kimś takim.

Czy wysiłek musi dla Ciebie oznaczać trud, pot i znój? Dla mnie wysiłek nie oznacza dnia spędzonego w hucie. Strasznie łapiesz za słówka, no i zawsze musi Twoje być na wierzchu. W związku też?!

W naszym przypadku wiem, że on się cieszy że może przyjechać po mnie do pracy, a to jakieś 40 km od jego pracy i razem sobie wracamy do domu, po drodze wskakując na obiad i lody. Dla niego to żaden wysiłek.. na szczęście.. .

IPA: , AS: , zjawiska fonetyczne: zmięk. zmiękczenie znaczenia: rzeczownik, rodzaj męski (1.1) wytężenie sił lub dołożenie starań w celu zdobycia, osiągnięcia czegoś"

Chodzi nam tylko o to, że spostrzeganie czynności zupełnie naturalnych i nie wymagających dużego wkładu energii fizycznej i psychicznej, czy też dużego wkładu ekonomicznego nie powinno być spostrzegane jako wysiłek, a coś zupełnie normalnego, jak mycie zębów (chociaż też nie dla wszystkich...)

Sam wysiłek nie jest przyjemnością zatem. Skoro musisz się tak wytężać, aby z kimś być... to sorry... Dla mojego to sama przyjemność. Wysila się w pracy..

Dołożenie starań. Dziękuję, że sama sobie podałaś argument, że wysiłek nie oznacza jedynie spoconego hutnika wlewającego surówkę do pieca (trud).

I tak, czepiamy się za słówka. zmienienie definicji słów jest tak samo złe jak używanie zamiennie "bynajmniej" z "przynajmniej" :D

Moorland - dokładnie! To jak powiedzieć, że dokonał wysiłku wypicia piwa! Czy brzmi to jak przyjemność? Chyba tylko dla Gucia.:O

Jakich jeszcze wysiłków dokonujesz? Zjadasz obiad i deser? :O

Można teoretycznie mieć przyjemność z dokonanej czynności wymagającej wysiłku, ale czuć się jak bohater stawiając dziewczynie obiad albo odprowadzając ją do domu to lekka przesada. No, ale wybaczmy Guciowi, że się w definicji słówek zamotał :)

Nie zamotał, ale uznajmy lepiej już, że nie zna znaczenia słów, a nie jest aż tak ...

Dołożę starań w celu opróżnienia kufla piwa. Ponieważ piwa nie lubię, byłby to dla mnie trud nie do zniesienia.

Daj spokój, już nie wybrniesz. Zmień nick i udawaj, ze wcale tego nie pisałeś :D

Czyli potwierdzasz, że jednak wysiłek to nie za bardzo przyjemne. Sam napisałeś, że musiałbyś dołożyć starań, czyli wysilić się w wypiciu piwa, bo go nie lubisz. Czyli podstawiając do poprzedniej sytuacji gdzie użyłeś tego samego określenia, czyli jednak też musiałeś się wysilić aby być ze swoją dziewczyną odprowadzając ją.

Moorland Daj spokój, już nie wybrniesz. Zmień nick i udawaj, ze wcale tego nie pisałeś" Pogrążył się jeszcze bardziej tłumacząc, że wysiłek to wypicie piwa, którego nie znosi. Za chwilę napiszę, że wysiłek dla niego to przebywanie z dziewczyną, bo jej nie znosi. :D

Czepiacie się słów, bo nie potraficie podważyć istoty rzeczy. Jeśli pewna kobieta jest zalęknionym Maleństwem i w swoim systemie wartości najwyżej ceni typ dobrze wychowanego (przede wszystkim przez siebie) paranoika, to naprawdę nie trzeba od razu stawiać tezy, że zgodnie z NADSYSTEMEM zwanym KULTURĄ MALEŃSTWA każdy mężczyzna ma swoją kobietę traktować jak zalęknione maleństwo. A co w sytuacji gdy kobieta nie chce ciągłej pomocy od swojego mężczyzny?

Sam to podsumował ... :D

GucioPszczelarz - my? To ty na równi stawiasz coś czego nie lubisz z dziewczyną. Skoro to dla ciebie to samo? to nie chce mi się z tobą gadać.. Dla ciebie: obrzydliwe piwo = przebywanie z dziewczyną. Bo i jedno i drugie wymaga od ciebie wysiłku. :D

Czepiamy się Twoich niedociągnięć, bo akurat nazwałeś zwyczajne czynności wysiłkiem, a potem próbowałeś zmienić książkową definicję słowa. To raz. Dwa. Nie mówimy o byciu paranoikiem, ale o czymś tak zwyczajnym jak odprowadzenie kogoś do domu. Kolegów się czasami odprowadza rozmawiając po drodze, a dziewczyny nie można bo to wysiłek. Zastanów się co piszesz. I powtarzam - tak zamotałeś, że to powolutku traci sens.

Wysiłek może, ale nie musi być synonimem dla dokładania starań. W przypadku jednego postu wysiłek rozumiałem jako dołożenie starań o zapewnienie bezpieczeństwa w danej sytuacji. I ciągle pijecie do słowa, a nie do kontekstu... Najlepsze praktyki z debat telewizyjnych...

Nie dogadamy się, bo nie znasz polskich słów. :O szkoda mojego czasu..

To wy pięknie zamotałyście tę dyskusję. Dorwałyście się do słowa i miętolicie je w słownikowej ekstazie.

Ten dalej swoje, wstawili mu co w słowniku piszą, a ten dalej swoje teorie dorabia i stara się ratować swoje nietrafione idee. Przy okazji doszukując się drugiego dna w codziennych, ludzkich zachowaniach.

ten facet to centuś i dno totalne a wy usiłujecie dorabiać jakąs pieprzoną ideologię :o

ej, ej...nie my, pan Gucio się tu produkuje i jak ksiądz nie mający argumentu odwraca kota ogonem i ma wybiórcze problemy z czytaniem ;)

Z tobą też jest ciężko rozmawiać. Bo w obrazie związku idealnego i w Twoim systemie wartości nie ma miejsca dla odmiennego zdania. I jeśli trafisz na osobę o zdaniu w istocie zbieżnym do Twojego, to wolisz sobie poużywać i dorwać się do jakiegoś elementu, zamiast normalnie podyskutować. A potem uciszyć przeciwnika koncentrując dyskusję na jakimś słowie użytym w innym kontekście. Od kiedy związek jest dla mnie wysiłkiem? Kontekstem było podniesienie pośladów i odprowadzenie dziewczyny. Pięknie manipulujesz w tej dyskusji. W związku też?! : P

Więc to odprowadzenie dziewczyny jest wysiłkiem?

Oczywiście absolutnie nie widzisz problemu w swoim sposobie formułowania wypowiedzi? Oczywiście nie... Moim partnerem manipulować nie muszę, raczej nie używa słów których znaczenia nie zna lub nie jest pewien bazując na nich sens całej wypowiedzi.